środa, 23 grudnia 2020

 Czy zdarzało wam się siedzieć w szkole i przysypiać w najmniej odpowiednich momentach? Zapewne tak. Nie dla każdego z nas lekcje historii, geografii, czy chemii są atrakcyjne i ciekawe. Pewnie, zamiast siedzieć i uczyć się nudnych dat czy krain wolelibyście przenieść się w czasie i przeżyć prawdziwą przygodę podczas nieciekawych lekcji.


Czy wiecie, że Egipcjanie uważali, że makijaż nie tylko chroni przed słońcem, ale także posiada magiczną moc uzdrawiającą?
Czy wiecie, że wielka piramida Giza była najwyższą budowlą na świecie przez 3800 lat, aż do wybudowania wieży Eiffla. Egipcjanie uważali również koty za święte zwierzęta. Podobno przynosiły one szczęście domownikom.



W tak zwanych „greckich ciemnych wiekach” przed okresem achajskim ludzie żyli rozproszeni po całej Grecji, w małych wioskach rolniczych. Grecy mieli dziwne przesądy dotyczące jedzenia. Niektórzy nie jadali fasoli, ponieważ wierzyli, że zawiera ona dusze zmarłych. Grecu uważani są za wynalazców jednego z najmniej lubianych przedmiotów szkolnych, czyli matematyki. Starożytni Grecy byli również bardzo wysportowani. Zapasy uprawiali nago.


Wielcy Rzymianie wierzyli, że nic się nie dzieje przez przypadek, a wszystko ma swój cel. Mieli mnóstwo dziwnych przesądów. Twierdzili, że kiedy ktoś opowiada o wrzodzie, lub znamieniu nie może się dotykać, bo na pewno w miejscu, w którym to zrobi, wyskoczy mu taki wrzód. Rzymianie używali również szczotki na kiju do oczyszczania się po oddaniu kału.

Autorka książki „Wakacje u starożytnych” Pani Joanna Baran zaprasza młodych czytelników w świat niezwykle oryginalnej lekcji.
Nietypowa praca domowa zadana przez ekscentrycznego nauczyciela zabiera grupę uczniów w świat starożytnych Greków, Rzymian i Egipcjan. Nasi bohaterowie na własnej skórze mogą przekonać się jakie życie wiedli ludzie z najbardziej rozwiniętych kultur świata. Przenosząc się w czasie nie spodziewają się jak ciekawa może być lekcja kiedy sami realnie bierzemy w niej udział.
Zapomniane tradycje, dziwne obrzędy, zaskakujące kulty oraz przyjaźń, dzięki, której podróż staje się wielką wartościową przygodą. To wszystko i wiele więcej znajdziecie w tej oryginalnej pozycji.

Kiedy czytałam, tę powieść dla dzieci i młodzieży od razu skojarzyła mi się z książkami z serii „Strrrraszne historie” Terry Deary.
Pani Joanna stworzyła polską serię, książek najpopularniejszych w Stanach Zjednoczonych. Nie widziałam na naszym rynku literackim nic bardziej zbliżonego do pozycji amerykańskiej. Publikacja Autorki ma wszystko to, czego brakuje w konwencjonalnej nauce historii: poczucie humoru, ciekawe informacje, kontrowersyjne postacie, wspaniałe przygody... A to wszystko opowiedziane językiem młodych czytelników. Książka mimo krótkiej objętości wciąga w wielką przygodę, którą można kontynuować w następnych pozycjach Pisarki. Jestem wielką fanką zarówno książek jak i filmów z serii „Strrraszne historie” i bardzo się cieszę, że odnalazłam polską wersję tych pozycji. Zapewniam Was, że„Wakacje u starożytnych” będą wspaniałym dopełnieniem czasami nudnych i monotonnych lekcji, oraz sprawią, że całą rodziną będziecie mogli wskoczyć w świat opowiedziany w sposób nie tyle ciekawy ile niesamowicie ekscentryczny.


niedziela, 20 grudnia 2020

Przy dziedzińcu dom chędogi...

 Przy dziedzińcu dom chędogi... Półtoraczne ławy w ganku...


Przy dziedzińcu dom chędogi... To pierwsze słowa wiersza Wincentego Pola. Dwór szlachecki, bo o nim mowa w wierszu od lat stanowi tradycję polskości nie tylko pod względem wyglądu i wystroju, ale przede wszystkim pod względem zachowanej tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie.


Dwór określenie to miało, szersze znaczenie niż mogłoby się wydawać. W jego zakres wchodziły budynek mieszkalny, chłopskie czworaki, stajnie, stodoły, ogrody etc. Dwory najczęściej zbudowane były z drewna, otynkowane i pobielone. Najczęściej stały na wzniesieniu i górowały nad okoliczną wsią. Budowa tych pięknych domów ich wyposażenie, otoczenie tworzyły wspaniałą polską tradycję. Na terenie takiej posiadłości nie mieszkali tylko właściciele dworu, ale również pracownicy: służący, kucharki czy parobki. Przed rokiem 1831 polski dwór szlachecki rozkwitał dobrobytem, gościnnością, kulturą... Jednak wielka Emigracja z roku 1831 to osiem do dziewięciu tysięcy osób, w trzech czwartych szlachty, ludzi, którzy musieli wyjechać z kraju w obawie przed carskimi represjami.

Na właścicieli ziemskich, którym udało się pozostać we dworach, rząd carski nałożył ogromne latami spłacane kontrybucje. Jednocześnie zdecydowano się na uwłaszczenie chłopów. To wszystko podcięło podstawy gospodarcze majątków szlacheckich. Kiedy doszedł do tego kryzys, dwory zaczęły upadać. Konieczne okazało się przewartościowanie ideału szlachcica. Aby przetrwać, musiał on zacząć oszczędzać, poprzestawać na tym co ma i rezygnować z wielu udogodnień i zachcianek. Wielu z nich zwłaszcza tych wykształconych poradziło sobie z trudami i pozostało w swoich domach jeszcze przez wiele lat.

„Ten kraj szczęśliwy, ubogi i ciasny
Jak świat jest boży, tak on był nasz własny!
Jakże tam wszystko do nas należało,
jak pomnim wszystko, co nas otaczało;
Od lipy, która koroną wspaniałą
Całej wsi dzieciom użyczała cienia
aż do każdego strumienia, kamienia.
Jak każdy zakątek ziemi był znajomy
aż po granicę, po sąsiadów domy”
A. Mickiewicz

Dwór był nie tylko mieszkaniem. Był też miejscem pracy, ośrodkiem kultury, miejscem nauczania dzieci... W dużej mierze był samowystarczalny, pod względem zaopatrzenia w żywność i wiele innych dóbr. Bardzo dużą wagę przywiązywano do wejścia do domu. Drzwi były duże majestatyczne, ale skromne swoją urodą. Na Święta zawsze pięknie ozdobione. Ganek przed domem wsparty na wspaniałych białych kolumnach. Zapraszał on gości i przyjaciół. Tak naprawdę wizytówką domu był salon. Zawsze czysty i świeży, elegancki, lecz równie skromny. Kusił on swoim czarem ozdobnością oraz przytulną przestrzenią, która sprawiała, że nasi goście chcieli zostać na dłużej. Oczywiście była również sień, sypialnia państwa oraz buduar. Do tego ogromna kuchnia z wielkim paleniskiem, z której dochodziły wspaniałe zapachy.

Życie w polskim dworze toczyło się według własnego ustalonego rytmu, który był zależny od pór roku. Jednak trzeba wspomnieć, że staropolski dom pełen był ludzi. Każdy znajdował tutaj nie tylko ciepłe przyjęcie, ale i zatrudnienie. Dzień typowy dla dworu zaczynał się bardzo wcześnie. Pan domu wstawał o świcie i rozdzielał pracę. Jednak najważniejszą częścią posiadłości stanowiła gospodyni - pani domu. Wnosiła ona do niego piękno starała się urządzić dom wspaniale nawet jeśli miała ograniczone środki. Pani dworu zaczynała dzień nieco później niż jej małżonek jednak i dla niej był on bardzo wyczerpujący. Mimo iż państwo mieli służbę, pani zaglądała do kurników i do obory. Rozmawiała z ogrodnikiem, a także sama dbała o pieczywo dla rodziny. Wstępowała do kuchni gdzie pomagała kucharce. Południe spędzała z dziećmi, które pilnowane przez nią uczyły się, i bawiły...

Wraz z dworami zniknął ten jakże ważny styl życia tak naprawdę nie do odtworzenia. Patriarchalny dom z zapracowanym Ojcem, wspomagającym gospodarstwo dziadem i matką, która dbała o wszytko i starała się o wszelkie dobra dla siebie i rodziny. Niezapomniany klimat i wspaniałe wartości. W swojej książce „Zakątek Pamięci - życie w XIX wiecznych dworkach kresowych” Pani Irena Domańska- Kubiak opisuje nie tylko świetność domu. Autorka skupia się na ludziach, tradycji, oddaniu polskiej ziemi, rodzinie i wszystkich tych wartościach, które dziś już prawie zanikły.

Przyznam szczerze, że do pozycji tej byłam nastawiona sceptycznie. Myślałam, że będzie to, kolejna z książek opisujących wybrane dwory w Polsce co nie zbyt mnie interesowało. A naprawdę potrzebowałam publikacji z duszą. I byłam w szoku, że Pisarka spełniła wszystkie moje oczekiwania. Jestem tą publikacją niesamowicie oczarowana. Tradycja, wartości, obyczaje, staropolskie przepisy, lekkość tekstu. A przede wszystkim wspaniale oddany czar... Czar dworu polskiego. Przeczytałam wiele książek tego typu. Do każdej miałam jakieś, ale. Jednak ta pozycja pokazała mi nie tylko jak się żyło kiedyś, ale to, że warto wrócić do przeszłość, aby tworzyć przyszłość. Do tego wspaniała, barwna stara polszczyzna sprawia, że do tej książki chce się wracać bez końca.

Pozycję tę chciałabym polecić wszystkim. Jednak szczególnie polecam ją paniom domu, które chciałyby wprowadzić staropolski czar do swoich czterech ścian. Zapewniam, że ta książka pomoże im stworzyć dom z duszą, tradycją, wartością. Każdy rozdział nie tylko pozwala nam wejść w środek dawnego życia, ale również szczegółowo odtworzyć je w naszych rodzinach, mieszkaniach i domkach.

„Przy dziedzińcu dom chędogi,

Półtoraczne ławy w ganku,

Sień obszerna, a przy wianku

Wiszą strzelby, smycze, rogi,

Kordy, rzędy, drożne burki

I wyprawne pękiem skórki.

Drzwi na oścież – a w pokoju

Stół dębowy, woskowany,

Pod nim niedźwiedź rozesłany,

Dzban cynowy do napoju,

A na ścianach antenaty,

A na półkach srebrne blaty…”

W. Pol



piątek, 18 grudnia 2020

Lech, Czech, Rus i... Mieszko I

 Od zawsze wmawia się nam mit, że Polska istnieje dopiero od daty chrztu. Był to rok 966. Ale co było wcześniej? Przecież mówi się nam także, iż osadnictwo Słowian zaczęło się aż 10 000 lat temu. Co więc jest prawdą?

Warto również zauważyć, że do 966 roku mamy lekką historyczną białą plamę. Gdyby spojrzeć na to z perspektywy ucznia, w podręcznikach do historii przed Mieszkiem nie ma na dobrą sprawę nic.

Badania genetyczne udowadniają wielowiekową obecność Słowian na naszych ziemiach od Łaby po Wołgę. Najstarsza mutacja genetyczna - haplogrupa, która wywodzi się, z naszych ziem obliczana jest na 10 000 lat. Gdybyśmy chcieli, oprzeć się tylko na źródłach i dokumentach pisanych trzeba tutaj wspomnieć o „Historii wojen” Prokopiusza z Cezarei. Pochodzą one z 512 roku n.e. Dzieło to mówi o germańskich Helurach, którzy przeszli ze swoich siedzib nad Dunajem przez ziemię Sklawinów.

Jednym z cenniejszych dla opisania naszych terenów jest dokument szpiegowski, sporządzony około roku 844 dla króla wschodnich Franków Ludwika II „Niemieckiego” dokument ten wskazuje listę ludów zamieszkujących na wschód od państwa Franków. Podaje on liczbę osad i grodów. Dokument ten pokazuje siłę gospodarczą związków zamieszkujących te ziemie.
Przyjmuje się, iż kolebką Słowian zachodnich były tereny naddnieprzańskie, ale opuścili je podczas wielkich wędrówek ludów, wchodząc na obszary porzucone przez Gotów i Wandalów.
Goplanie posiadali około 400 grodów, Thafnezi na Mazowszu około 257 grodów w sumie na terenie dzisiejszej Polski geograf Bawarski wymienia ponad 1200 grodów, a to były czasy 100 lat przed Mieszkiem.
Jeśli mówimy o grodach, należy tutaj wspomnieć o fortyfikacji. Gród książęcy na Ostrowiu Lednickim był otoczony 9 - 13-metrowej wysokości wałem ziemno - drewnianym o skrzynkowej konstrukcji. Było to obwarowanie ówczesnymi metodami walki nie do zdobycia. Była to wielka siła ludów, których wtedy określano mianem Lachów. Określenie to do dziś używane jest w potocznej mowie przez Ukraińców, Białorusinów czy Rosjan.

Pan Wojciech Kempa historyk i dziennikarz redaktor naczelny magazynu „Magna Polonia” swoją publikacją „Co przed Mieszkiem?” pokazuje nam, że wielka Polska istniała przed chrztem, który przyjął Mieszko I. To książka o dziejach naszego narodu, o których niestety nie dowiemy się z podręczników do historii. Co łączy Hunów i Słowian? Kto pokonał Ulmergów? Czym była wielka wędrówka Wandalów? Kiedy zakończyła się Polska Germanów, Co wspólnego Polacy mają z Wikingami? Te oraz inne historyczne informacje o wielkim narodzie Polskim znajdziecie w tej właśnie publikacji.

Na rynku literackim wiele jest pozycji o czasach przed rokiem 966. Wszystkie jednak są mocno okrojone i dla fascynatów historią mało wystarczające. Publikacja Pana Wojciecha wyczerpuje temat do cna. Ogrom tekstów źródłowych w tej książce, pozwala czytelnikowi zagłębić się nie tylko w historię Polski, ale także innych narodów, które przyczyniły się do powstania naszego państwa. Wszelkie zawarte w tej pozycji ciekawostki sprawiają, że mimo tego, iż temat jest obszerny, ponieważ nazwy grodów osad i ich mieszkańców zdarzeń może gubić - ciekawostka pozwala popuścić wodze fantazji i nakłania czytelnika do sprawdzenia, czy jest ona prawdą. Czytając, tę pozycję zastanawiałam się, dlaczego polska szkoła o tym nie uczy? Przecież to właśnie Goci, Wandale, Rzymianie, Hunowie, Madziarzy i wielu innych budowało silne państwo dziś nazwane Rzeczpospolitą Polską. Ta pozycja pokazuje, iż błędem jest myślenie, że silny kraj pojawił się na mapie Europy dopiero po chrzcie w 966 roku.

Wspaniała pozycja pokazująca, że nie tylko Egipcjanie, Spartanie czy Grecy tworzyli wielką kulturę, która przetrwała lata. To bardzo ciekawe jak w tym temacie sprawdza się powiedzenie „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. A przecież my Słowianie - Polacy od lat tworzymy historie, z której możemy być dumni. Pozycję tą polecam wszystkim, którzy czując się, patriotami chcą zgłębić pochodzenie swojej Ojczyzny.

środa, 16 grudnia 2020

Trudno tym Pisarzem być

 


„Wiele osób słyszy głosy, gdy nikogo nie ma.
Niektórzy nazywani są szaleńcami i zamyka się ich w pokojach,
gdzie przez cały dzień wpatrują się w ściany.
Inni nazywani są pisarzami i robią prawie to samo”.

Margarett Chittenden


Marek Hłasko autor takich pozycji jak „Pijcie ryż każdego dnia” czy „Nawrócony w Jaffie” był hipochondrykiem i lekomanem. Z tego też powodu bardzo często prosił swoich przyjaciół i rodzinę o leki utrzymujące, że jest ciężko chory. Momentami był w tak ciężkiej desperacji, iż pewnego razu kiedy przyjaciele odmówili mu kolejnych medykamentów, wszedł do apteki i udał... Atak serca. Podobno zdarzało mu się to bardzo często. Jak widać, jego talent aktorski był równie przekonujący.

Franz Kafka to dopiero był ewenement. Twórca słynnego „Procesu” sam dziś za swoje upodobania seksualne byłby sądzony. Nic to, że był uzależniony od pornografii, teraz dobre porno to dla niektórych kawa na śniadanie. Nasz Pisarz jednak lubił różne udziwnienia. Tuż po jego śmierci w prywatnych materiałach autora znaleziono porno nie tylko z udziałem ludzi, ale i zwierząt. Jak to się mówi, żeby życie miało smaczek... raz dziewczynka raz... zwierzaczek.

Hans Christian Andersen odczuwał duży pociąg do mężczyzn. Oczywiście ten seksualny. W swoim pamiętniku bardzo ubolewał nad tym, że ma małe, wręcz znikome powodzenie u płci pięknej. Nie do końca wiadomo, dlaczego biednego Hansa to tak męczyło, ponieważ on sam umawiał się z paniami tylko dlatego, iż w ten sposób miał lepszy dostęp do przystojnych młodzieńców. Jedyną formą jego aktywności seksualnej była masturbacja, więc do końca życia był prawiczkiem. Oczywiście Andersen miał również swoje fobie. Jedną z nich był paniczny strach przed pożarem więc... Aby się przed nim uchronić i szybko dać dyla, nosił ze sobą linę... Wszędzie.

Maria Konopnicka jak się okazało najsławniejsza kochająca inaczej pisarka, za pomocą miłości do swojej partnerki, Marii Dulębianki zmusiła tę biedną kobietę do porzucenia kariery artystycznej. Obie żyły razem aż do śmierci Konopnickiej w 1920 roku. Pani Dulębiance na pewno ulżyło, że zacna Marysia nie nazywa już jej Pietrek.

Zagraniczni twórcy również mają swoje sekreciki. Najpopularniejszy dziś pisarz Stephen King ma takiego bzika na punkcie pisania, że kiedy po zabiegu wazektomii lekarz kazał mu odpoczywać, ten postanowił jednak ukończyć kolejne ze swoich dzieł. Zaangażował się w to tak bardzo, że żona znalazła go w kałuży krwi. Niestety nasz popularny autor, zamiast od razu, pozwolić się zawieść do szpitala zgodził się na to dopiero po ukończeniu rozdziału.


Smaków i smaczków o pisarzach jest wiele. Pan Sławomir Koper historyk, scenarzysta. Autor ponad 60 publikacji m.in. „Święta po polsku” czy „Ostatnie lata polskiego Wilna” zdecydował się napisać już drugą część wstydliwych tajemnic mistrzów pióra. W swojej nowej pozycji „Nieznane losy autorów lektur szkolnych” pokazuje nam, świat nie zbyt grzecznych okazuje się ludzi, którzy tworzą do dziś polską kulturę. Perwersje i skandale, nicejskie trójkąty, konfabulacje, fetysze i kariery takich sławnych postaci jak: Zygmunt Krasiński, Bolesław Leśmian, Halina Poświatowska czy Sławomir Mrożek po prostu trzeba poznać. Jak pokazuje ta publikacja nie tylko w dzisiejszych czasach pikantne skandaliki, głośne romanse czy niebezpieczne związki nie tylko finansowe, przyciągają i kuszą soczystą plotką.

Przyznam szczerze, że dla mnie książka ta to mistrzostwo świata. Nie wiem, kto się na kim wzorował Pan Koper na Panu Drewniaku (autor „Historii bez cenzury”) czy może na odwrót. Jednak efekt jest niesamowity. Prosty język, sarkazm, poczucie humoru, słowotok, polot i finezja, a to wszystko wplecione w ciekawostki i najbardziej pikantne anegdoty o ludziach, którzy ani moralnością, ani inteligencją nie grzeszyli nigdy. W publikacji tej nie znajdziecie umoralniających treści ani szkolnego bełkotu. Książka ta jest dla ludzi o mocnych nerwach i dużym poczuciu humoru. Jeśli jesteście wrażliwi na skandaliczne treści o swoich ukochanych pisarzach - nie czytajcie. Jednak zapewne będziecie żałować. Uśmiałam się do łez i okazało się, że jedna popołudniowa kawa z tą książką to za mało. Gdyby lekcje języka polskiego miały, choć 30% tego typu treści z całą pewnością, młodzież nie ignorowałaby tak, ważności kultury i dziedzictwa Polski. Nikt nie podważa tego, że „Słowacki wielkim poetą był”, jednak gdy dodamy do tego, jego wręcz obsesyjną ciągotkę do giełdy to twórczość poety, nabiera nowego znaczenia.
Dzieła Pana Kopra polecam córce matce i babce, a także synowi, ojcu i dziadkowi. Żadne z pokoleń na pewno się nie zawiedzie.




poniedziałek, 14 grudnia 2020

Prawda Sorosa wokół maskarady węgierskiej

 „Jeśli choć jedno kłamstwo zostanie ukryte w życiu

śmierć czyni je ostatecznym”.

Albert Camus








Znana anegdota głosi, że pod naciskiem III Rzeszy wszyscy jej sojusznicy wypowiadali wojnę Stanom Zjednoczonym. Do następującego dialogu doszło między ambasadorem Węgier a urzędnikiem Departamentu Stanu:
  • Czy mógłby Wasza Ekscelencja przypomnieć jaki kraj reprezentuje?
  • Królestwo Węgier – odpowiedział ambasador.
  • A kto jest tam królem? - zapytał urzędnik.
  • Nie mamy króla. Głową państwa jest regent admirał Horthy.
  • W takim razie, do jakiego morza macie dostęp?
  • Nie mamy dostępu do morza.
  • A czy w takim razie macie jakieś pretensje terytorialne do Stanów Zjednoczonych? - zapytał urzędnik.
  • Nie.
  • A do sojuszników USA?
  • Nie.
  • A do jakichś innych państw?
  • Tak... -powiedział dyplomata – mamy roszczenia terytorialne do Rumunii, Słowacji i Niemiec.
  • To dlaczego im nie wypowiecie wojny? - zapytał zaskoczony urzędnik.
  • Na Boga! Nie możemy! Przecież to są nasi sojusznicy! - wykrzyknął ambasador.


4 czerwca 1920 roku pokonane Węgry na mocy podpisanego, ale narzuconego im w Tranion traktatu straciły dwie trzecie swojego terytorium. Węgry utraciły dostęp do morza, kopalnie, przemysł i znaczną część lasów. W obliczu kryzysu państwa w 1919 roku władzę przejął admirał Miklós Horthy. Rządy rozpoczął od zwalczania komunistów i socjaldemokratów. Był on bardzo sprawnym politykiem, który potrafił utrzymać w ręku pełną władzę. Jednocześnie potajemnie szykował się do nowej wojny.
Historia zaczęła nabierać tempa kiedy do władzy doszedł Hitler. Jako sojusznik Niemiec, Węgry wzięły ochoczy udział w rozbiorze Czechosłowacji. 30 sierpnia 1940 roku doszło do tak zwanego II arbitrażu wiedeńskiego. Niemcy zdecydowali się rozstrzygnąć spór rumuńsko – węgierski na korzyść Madziarów. Polityka rządu Pala Telekiego polegała na balansowaniu między III Rzeszą a aliantami.
Regent Horthy zdecydował o złamaniu podpisanego przez Węgry traktatu o nieagresji i uderzeniu razem z Niemcami na Jugosławię. Budapeszt pod wpływem Niemiec wypowiedział też wojnę Stanom Zjednoczonym.


Ponad 70 lat temu Niemcy zgładzili większość węgierskich Żydów. W ciągu kilku tygodni do Auschwitz deportowano ponad 430 tysięcy osób, które zostały zagazowane w komorach w Birkenau. Żydzi z Węgier stanowili najliczniejszą grupę zamordowanych.
Gdy klęska Niemców na Wschodzie stała się oczywista Horthy zaczął negocjować traktat pokojowy z aliantami, co zaostrzyło relację z III Rzeszą. 19 marca 1944 roku Wehrmacht wkroczył na Węgry, a władzę objął pronazistowski rząd Doeme'go Sztojaya. Sprzyjał on dążeniom Niemców do zagłady Żydów.

Tivador Soros lekarz i prawnik, ojciec George'a Sorosa i Paula Sorosa. Autor dwóch biograficznych powieści, w których opisuje swoje przeżycia podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Jedną z nich jest „Maskarada wokół śmierci nazistowski świat na Węgrzech”.
Pozycja ta opowiada o Pisarzu i jego rodzinie podczas objęcia władzy przez słynnego akwarelistę.
Autor publikacji opowiada o tym jak wyglądało życie ówczesnych Żydów podczas układania się Państwa Węgierskiego z III Rzeszą Niemiecką, a także gdy regent Horny zorientował się, że profity z koalicji z Hitlerem się kończą. Cierpienie, bieda, wywózki do obozów koncentracyjnych, rozstrzeliwania – to wszystko przedstawia Pan Soros na tle obrony Węgier i próby wybronienia własnego kraju z historycznego faktu kolaboracji z Nazistami.


Z dokumentów magazynu odzieżowego w Birkenau wiadomo, że w wyniku selekcji transportu Żydów z Węgier esesmani skierowali na pewną śmierć 52 tysiące mężczyzn oraz podobną liczbę kobiet. Oznacza to, że bezpośrednio po przyjeździe do Auschwitz życie straciło 325 – 330 tysięcy osób, czyli ponad 75% deportowanych.
Spośród około 800 tysięcy Żydów na Węgrzech wojnę przeżyło około 200 tysięcy. Większa część z nich życie zawdzięcza szwedzkiemu dyplomacie Raoulowi Wallenbergowi, który organizował, pomoc wydając np. paszporty swojego kraju.


Recenzja tej pozycji jest najtrudniejszą, jaką napisałam do tej pory. Z literackiego punktu widzenia książka Pana Tivadara jest naprawdę bardzo dobra. Subiektywna biografia, opis przeżyć Autora, opowieści o jego rodzinie, przyjaciołach i sytuacji politycznej kraju.
Jednak z drugiej strony... Jestem pełna podziwu, że Pani Emilia Ewa Siurawska, która zdecydowała się, przetłumaczyć tę publikację nie miała problemu z kłamstwami Pana Sorosa np. o tym, że Węgry wcale nie kolaborowały z Niemcami. Na tle wydarzeń historycznych, ustaleń naukowców, oraz faktu, że współpraca Węgier z nazistami do dziś jest, niepodważalna byłam zaskoczona interpretacją historii II wojny światowej, jakiej dokonał Autor książki.
Po przemyśleniu tematu dochodzę do wniosku, że jednak wydanie tej pozycji było potrzebne. Jestem bardzo ciekawa czy książka ta będzie objawioną prawdą dotyczącą narodu węgierskiego jak książka Pana Grossa o Polakach - mordercach Żydów czy może opinia publiczna zdecyduje się to dzieło potępić.


Pozycję tą polecam. Polecam ją nie dlatego, że jest prawdziwa (a zawsze mi się wydawało, że biografia powinna taka być), ale dlatego, że pokazuje ona wspaniale, iż pojęcie prawdy zależy nie od tego czy ona faktycznie istnieje, ale od tego kto rządzi. Przyznam, że ta publikacja zostanie mi w pamięci na długo. Wywołała u mnie naprawdę wiele emocji od frustracji do podziwu Autora, za jego polot i finezję... W kłamstwie... a może w prawdzie... Oceńcie sami.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res





poniedziałek, 7 grudnia 2020

NIESAMOWITY DEBIUT - MARIUSZ KANIOS, PSYCHOLOGIA W NOWEJ SENSACYJNEJ ODSŁONIE!!

 



Nie każdy homoseksualista to pedofil

nie każdy pedofil to ksiądz

nie każdy człowiek to człowiek”



Jedna na trzy dziewczynki padły ofiarą wykorzystywania seksualnego przed 18 rokiem życia.

Jeden na pięciu chłopców padło ofiarą wykorzystywania seksualnego przed 18 rokiem życia.

Ktoś powie: że po 15 roku życia to już nie przestępstwo. Problem w tym, że wykorzystywanie seksualne zawsze należy do zachowań granicznych, będących w szarej strefie, a im młodsza osoba tym większa dla niej szkoda.

Jedno na pięcioro dzieci było uwodzone w internecie. 30% seksualnych napaści nigdy nie było zgłoszone. 90% ofiar znało swojego oprawce w jakiś sposób. „Podręcznikowy” pedofil dokonuje statystycznie 117 przestępstw seksualnych w ciągu życia. I najważniejsze – codziennie statystycznie sześcioro dzieci popełnia samobójstwo. Wiele z nich jest ofiarą przemocy seksualnej.


Książka „Uczynkiem i zaniedbaniem” Pana Mariusza Kaniosa porusza właśnie jeden z najważniejszych tematów współczesnego świata. Pomimo tego, że pozycja ta nie jest,,. literaturą faktu bardzo dokładnie przedstawia mechanizmy i procesy zarówno psychologicznego podejścia do tematu w sferze społecznej jak i procedur technicznych związanych z działaniem lub niedziałaniem służb policyjnych i śledczych.


W małej miejscowości z domu dziecka znika siedmioletni chłopiec. Poszukiwania nie przynoszą, rezultatów a władze placówki nie chcą współpracować. W międzyczasie w pobliskim kościele młody ksiądz staje na skraju załamania nerwowego po odbyciu dość osobliwej spowiedzi i zostaje aresztowany. Podczas poszukiwań zaginionego dziecka okazuje się, że zaczynają znikać również osoby oskarżone w przeszłości za nadużycia seksualne. Co łączy te dwa zdarzenia? Czy młody ksiądz ma coś z nimi wspólnego? Co tak naprawdę stało się z zaginionym siedmiolatkiem? Czy policji uda się połączyć wszystkie wątki i ochronić niewinnych?

Książka wciąga i nie pozwala się od siebie oderwać. Wartka akcja, zwroty wydarzeń i niebanalni bohaterowie sprawiają, że temat ważny staje się jeszcze ważniejszy.


Szczerze mówiąc, zawsze mam problem z polskimi publikacjami. Nie ważne czy to romans czy kryminał zawsze mam wrażenie, że wszystkie są na jedno kopyto. Ale książka Pana Mariusza mnie zafascynowała. Czytałam wiele powieści o tematyce przestępstw seksualnych, ale ta ma jedną cechę, która wyróżnia ją na tle innych. Mianowicie nie posiada bezsensownych przemyśleń bohaterów, które rozwlekają długość książki i przyćmiewają toczącą się akcję. Tutaj akcja to wstęp, rozwinięcie i zakończenie powieści. Ponad 250 stron głębokiej psychologii przeplatającej się wśród różnorodności bohaterów a przede wszystkim głęboka analiza problemu powieści.

Pozycja ta pomimo tego, że nie jest, pozycją popularnonaukową zawiera wszystkie znamiona dokumentu umiejętnie wplecione w wątki: kryminalny, sensacyjny i psychologiczny.


Całkowicie uczciwie mogę polecić tę książkę. Jestem pod wrażeniem, ponieważ jest to debiut Pisarza na naprawdę wysokim poziomie. Powieść ta spodoba się z całą pewnością nie tylko fanom publikacji kryminalnych, ale również tym, którzy interesują się psychologią zbrodni oraz psychologią tłumu. Gratuluję Autorowi i czekam z niecierpliwością na kolejną powieść.

sobota, 5 grudnia 2020

Kraj, w którym zbrodnia nigdy się nie kończy.

  Słynni seryjni mordercy z Rosji od lat zapisują się na kartach historii. Zajmują oni szczególne miejsce wśród światowej kryminalistyki. Zbrodnie takich patologicznych zwyrodnialców jak Andriej Czikatiło, zwany Rzeźnikiem z Rostowa, czy Aleksandr Piczuszkin znany jako Szachownicowy Zabójca do dziś wstrzymują oddech opinii publicznej.

 Morderstwa i zabójstwa w ZSRR, a także w Rosji Carów i współcześnie nie są niczym nowym. 

Zbrodnie w Rosji, kojarzone z władzą Stalina zawsze były na pierwszym miejscu gazet i wszelkich wiadomości. Ludzie, którzy śledzili z zapartym tchem poczynania Iosifa rzadko zwracali uwagę na morderstwa, które nie były okraszone nutą polityczną. Wiadomo było, że miłościwie panujący dyktator za pomocą ludzi, układów i wywiadu zabijał z zimna krwią za wszystko i za nic.

Po śmierci Józefa Rosja odetchnęła i marzyła o kraju wolnym, bezpiecznym i sprawiedliwym. Miała być oazą spokoju po krwawych rządach pod sztandarem sierpa i młota. Niestety komunistyczne przyzwolenie na całkowitą bezkarność zbrodni doprowadziło do wielu seryjnych morderstw, a wraz z nimi nawet do nieukarania sprawców.


  Talgat Jaissanbayev Autor książki Słynne zbrodnie w ZSRR 10 najgłośniejszych przestępstw w Związku Radzieckim”  przedstawia nam w swoim fantastycznym debiucie 10 najbardziej popularnych i niesamowitych przestępstw dokonanych już po śmierci Stalina podczas teoretycznie pełnych spokoju rządów Gorbaczowa i odwilży, która z nim nadeszła. 

Pisarz przytacza nam morderstwa, którymi żył nie tylko ten ogromny kraj jak również cały świat.
Przemiła rodzina muzyków, która bez skrupułów siała terror w samolocie, tajemnicza komnata tortur w garażu, czy radziecki Kuba Rozpruwacz to tylko kilka przytoczonych przez Pana Talgata przestępstw, które siały postrach i wcale nie zakończyły się według prawa. 

Jak można obrobić bank innego kraju przez dziurę o średnicy 34 cm?  Jakim cudem złodzieje słynnych dzieł uniknęli kary? Co tak naprawdę wydarzyło się na okręcie podwodnym  Kursk?

Na te oraz inne pytania odpowiada nam Pisarz w swojej fantastycznej publikacji. Słynne Zbrodnie w ZSRR wciągnęły mnie bez reszty. Niesamowite historie, talent pisarski Autora oraz to jak potrafi przedstawić, dramatyczne wydarzenia w sposób niezanudzający czytelnika wywołał u mnie podziw. 
Książka napisana z wielką energią i znajomością faktów. Do niektórych rozdziałów wracałam, bo informacje nie mieściły mi się w głowie. Największy szok wywołało u mnie to, że uświadomiłam sobie, czytając tę pozycję, że nic, ale to zupełnie nic nie zmieniło się w Rosji od lat jeśli chodzi o kwestię wymiaru sprawiedliwości. Kraj ten jest krajem równych i równiejszych a cierpią tylko niewinni obywatele. Jestem niezmiernie ciekawa czy Pisarz pokusi się o napisanie książki o współczesnych zbrodniach Federacji Rosyjskiej... Byłoby to bardzo ciekawe i z całą pewnością taka pozycja mogłaby być wisienką na torcie dodana do książki Słynne zbrodnie w ZSRR. 

Publikację tą polecam wszystkim, którzy interesują się psychologią zbrodni oraz tym którzy kochają historię i fascynują się Związkiem Radzieckim. Pozycja dynamiczna, ciekawa, pełna napięcia i sowieckiego absurdu będzie fantastyczną lekturą zamiast kolejnej gazety z wiadomościami ze świata.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res.








poniedziałek, 23 listopada 2020

Wiecznie młodzi - 50+ podbija świat

Daj młodemu człowiekowi mapę nieba, a odda Ci ją jutro poprawioną

                                                                        Fiodor Dostojewski




Historia człowiekiem się toczy. Ciągnie za sobą ludzi, którzy nie  oglądając się wstecz, tworzą przyszłość bardziej przemyślaną, harmonijną, ostrożniejszą i spójną. 

Pokolenie pięćdziesięciolatków - naszych rodziców a może nas samych. Wywodzące się z różnych środowisk, wartości i towarzystwa. Pokolenie ludzi, którzy już nie martwiąc się o wczoraj, płyną do przodu swoim cudownym dzisiaj. Patrząc w przyszłość optymistyczną perspektywą.

Książka  Wiecznie młodzi, czyli pokolenie mocy Pani Joanny Pogorzelskiej jest wywiadem z takimi właśnie ciekawymi, być może szokującymi postaciami z życia sportowego, politycznego czy historycznego. 

Jest to debiut Autorki, która w bardzo przystępny sposób przedstawia nam takie postacie jak: Henryka Krzywonos   (Sygnatariusz  porozumień sierpniowych, działaczka opozycji w PRL, Posłanka na Sejm RP ósmej i dziewiątej kadencji),  Marek Bachański (wspaniały lekarz neurolog i pediatra zwolniony z Centrum Zdrowia Dziecka po tym jak chciał tę klinikę ratować),  Krzysztof Skiba (kontrowersyjny piosenkarz)  czy Magdalena Środa  (lewicowa feministka walcząca o prawa kobiet).

Każdy z nich poświęcił swoje minuty na to, aby przybliżyć czytelnikowi w wywiadzie swoje życie, uczucia, przemyślenia, historię i plany na przyszłość.

Rozmowy spokojne i przemyślane, które pokazują różnice świata przed i po przekroczeniu magicznej cyfry 50. Kontrowersyjne postacie, różne punkty widzenia, zaskakujący światopogląd to wszystko przy filiżance aromatycznej kawy.


350 stron wywiadu z postaciami ciekawymi i nietuzinkowymi sprawiło, że czuję niedosyt. Bardzo lubię wywiady w ogóle literaturę faktu... Mam co do tej książki uczucia naprawdę ambiwalentne. Z jednej strony wspaniali, ciekawi, zasługujący na szacunek ludzie. A z drugiej pytania... tendencyjne, płytkie nic niewnoszące do pogłębienia informacji o danej osobie. Nastawiłam się na wywiad rzekę może nie pod względem długości rozmów, ale głębokości pytań. 

Kilka razy wracałam do rozmów z moim zdaniem ikonami takimi jak Pani Krzywonos czy Pan Skiba jednak... Nie ... muszę przyznać, że moje rozczarowanie było duże. Pytania kojarzą mi się z pytaniami z czasopism typu  Dobre rady”  czy Świat Kobiety.  Nie wiem, czy położyłabym tę pozycję na półce z literaturą faktu. Fakt, że jest to książka łatwa, lekka i przyjemna, ale jeśli chodzi o czytelników, którzy naprawdę zaczytują się w tego typu literaturze, może sprawiać zawód.  

Dla kogo publikację tę bym poleciła? Z całą pewnością dla osób, które lubią wywiady, ale nie interesuje ich aspekt polityczny, historyczny czy społeczny. Tytuł ten czyta się lekko i szybko, nie zawiera głębokich treści więc dla każdego, kto chce poznać życie znanych ludzi od tej bardzo ogólnej kuchni. 

W ramach ciekawości jak bardzo może być różna literatura faktu, polecam. 


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res.











czwartek, 12 listopada 2020

Rosja, Ukraina - Wczoraj i dziś

 Koncepcja „rosyjskiego świata” opiera się na przekonaniu o istnieniu „odrębnej i samodzielnej przestrzeni cywilizacyjnej, której trzon stanowi Rosja, Ukraina i Białoruś”. Rolę czynnika integrującego, sprzyjającego zachowaniu duchowej wspólnoty, pełni prawosławie, postrzegane jako określony „model tożsamości, światopoglądu, system wartości, wzorzec norm społecznych”. Zwolennicy koncepcji „rosyjskiego świata” przeciwstawiają wspólnotę historyczną, kulturową i duchową wschodnich Słowian „zachodnioeuropejskiemu modelowi cywilizacyjnemu”. Podstawę „«państwowo-prawnego» projektu cywilizacyjnego”, jakim jest „pyccкий миp”, stanowią: państwowo-religijny mesjanizm, zaprzeczenie uniwersalnego charakteru wartości ogólnoludzkich oraz aspiracje do roli arbitra w procesie dialogu międzycywilizacyjnego”. Idea „rosyjskiego świata” oparta jest na twierdzeniu mówiącym o istnieniu wspólnoty historycznej, której początkiem jest chrzest Rusi Kijowskiej w 988 r


Autor książki " Po drugiej stronie Uralu" Sławomir Michał postanowił osobiście sprawdzić, czy rewelacje o Rosji i Ukrainie faktycznie mają pokrycie w rzeczywistości. Wielka podróż autostopem przez największy kraj, leżący na dwóch kontynentach oraz jego wiecznie podbijanego sąsiada sprawia, że obok tej pozycji nie można przejść obojętnie. Pisarz otrzymał I miejsce w III edycji ogólnopolskiego konkursu Literacki Debiut Roku za książkę " Strefa Pawłowa".

Czy Rosjanie faktycznie są tak bardzo uprzedzeni do Polaków jak głosi polityczna propaganda? Czy wódka to drugie imię krajów połączonych losami II Wojny Światowej? Czy bieda Ukrainy przyćmiewa prawdziwą biedę Rosji? Czy ludzie zamieszkujący te dwa tak różne kraje mają potrzebę zmiany, inności i tak zwanej polskiej normalności. Jak zapatrują się na autostopowiczów, którzy pragną poznać zarówno ich samych jak i świat, w którym żyją.

Pozycja ta żyje swoim życiem. Ciekawa, zachwycająca i oryginalna. Pokazuje nam przede wszystkim ludzi... Co dla mnie w tego typu publikacjach jest najważniejsze. Dla fanów podróży i tych, którzy marzą o wielkim świecie dzikich stepów Rosji i zagmatwanych historii Ukrainy polecam


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res



 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t