Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historyczna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historyczna. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 czerwca 2025

Wznowienie IPN





 „Kto będzie pamiętał o tej całej hołocie za dziesięć czy dwadzieścia lat? Kto dziś pamięta imiona bojarów, których pozbył się Iwan Groźny? Nikt. Ludzie muszą wiedzieć, że pozbył się wszystkich swoich wrogów. W końcu wszyscy dostali to, na co zasłużyli. (…) Iwan zabił za mało bojarów. Powinien zabić ich wszystkich żeby stworzyć silne państwo”.


Józef Stalin na przyjęciu u Klimenta Woroszyłowa w obecności Siemiona Budionnego, Anastasa Mikojana i Wiaczesława Mołotowa w okresie „Wielkiej czystki”.



Stalin bał się spisków i utraty kontroli nad partią oraz państwem. Widział potencjalnych wrogów wszędzie – zarówno wśród dawnych towarzyszy rewolucji, jak i w strukturach armii, państwa i społeczeństwa. Pragnął całkowitej dominacji i zniszczenia każdego, kto mógłby kwestionować jego przywództwo. Na ten temat wypowiadali się rosyjscy pisarze, najbardziej znanym z nich był Aleksander Sołżenicyn, który napisał najpopularniejszą, a jednocześnie najważniejszą książkę w całym dorobku literackim Rosji mianowicie Archipelag Gułag. Po śmierci Lenina (1924) trwała walka o władzę w partii bolszewickiej. Stalin usunął swoich rywali (Trocki, Zinowjew, Kamieniew, Bucharin), ale nadal obawiał się ich wpływów i zwolenników. Procesy pokazowe lat 30. były ostateczną rozprawą z dawnymi opozycjonistami.

Stalinowska polityka przymusowej kolektywizacji i industrializacji doprowadziła do Głodu (m.in. Hołodomor na Ukrainie, 1932–1933) i Dezorganizacji wsi i przemysłu. Władza potrzebowała „kozłów ofiarnych” – więc zaczęto oskarżać sabotażystów, „wrogów ludu” i szpiegów. Państwo systematycznie budowało klimat nieufności i donosów. Ludzie byli zachęcani do informowania o „wrogach” – czasem dla własnej ochrony, czasem z zawiści. NKWD działało na podstawie kontyngentów aresztowań – wyznaczano liczby osób do zatrzymania w danym rejonie.

Siergiej Kirow, popularny działacz partii, został zamordowany w 1934 roku. Choć prawdopodobnie Stalin sam zlecił lub wykorzystał zamach, potraktowano to jako pretekst do rozpoczęcia represji. Po zabójstwie Kirowa rozpoczęto masowe czystki w partii i społeczeństwie. NKWD pod wodzą Jeżowa (1936–1938) zyskało ogromną władzę. Represje stały się zinstytucjonalizowane, prowadzone według rozkazów i planów liczbowych (np. „Rozkaz 00447” – dotyczący represji wobec tzw. elementów antyradzieckich). Komunizm w wydaniu stalinowskim zakładał bezwzględną walkę z „wrogami klasowymi”. Stalin promował kult swojej osoby – jakakolwiek krytyka była traktowana jako zdrada. Społeczeństwo było indoktrynowane i wychowywane w duchu posłuszeństwa wobec „wodza”.

Wielki Terror był skutkiem połączenia paranoi Stalina, brutalnej logiki totalitaryzmu, ideologicznego fanatyzmu oraz chęci utrzymania pełnej kontroli nad państwem i społeczeństwem. Nie był dziełem przypadku – był celowo zaplanowanym mechanizmem terroru, który przyniósł śmierć setkom tysięcy ludzi i zniszczył życie milionom.

Historia XX wieku pełna jest wydarzeń, które zmieniły losy milionów ludzi. Jednym z najbardziej przerażających okresów była epoka stalinowskich represji w Związku Radzieckim, określana mianem. To właśnie temu tematowi poświęcił swoją najgłośniejszą książkę brytyjski historyk Pan Robert Conquest. Jego dzieło „Wielki Terror” (oryg. The Great Terror) nie tylko przełamało milczenie wokół stalinowskich zbrodni, ale również odegrało kluczową rolę w demaskowaniu rzeczywistego charakteru sowieckiego reżimu. Pierwsze wydanie: 1968 (uzupełnione i rozszerzone w 1990 jako The Great Terror: A Reassessment).

Pan Robert Conquest opublikował „Wielki Terror” w 1968 roku – w czasie, gdy wielu zachodnich intelektualistów wciąż postrzegało Związek Radziecki jako alternatywę dla kapitalizmu, a krytyka komunizmu często spotykała się z ostracyzmem środowisk akademickich. Co więcej, dostęp do radzieckich archiwów był wówczas całkowicie zamknięty. Autor musiał więc opierać się na emigracyjnych wspomnieniach, analizie oficjalnych danych statystycznych, sowieckich publikacji, procesów pokazowych oraz świadectwach uciekinierów i dysydentów.

Pomimo tych ograniczeń, Pan Conquest zdołał odtworzyć wyjątkowo precyzyjny obraz masowych represji lat 1936–1938. Już sam tytuł – Wielki Terror – wszedł na stałe do słownika historycznego, stając się synonimem stalinowskiej czystki. Jednym z największych osiągnięć Pisarz, jest ukazanie mechanizmów funkcjonowania totalitaryzmu, który w ZSRR osiągnął apogeum właśnie pod rządami Stalina. Książka ukazuje, jak ideologia, strach i bezwzględna władza stworzyły system, w którym nikt nie mógł czuć się bezpieczny – ani polityczni przeciwnicy, ani wierni działacze partii, ani zwykli obywatele.

Autor opisuje z detalami procesy pokazowe czołowych bolszewików, takich jak Grigorij Zinowjew, Lew Kamieniew, Nikołaj Bucharin czy marszałek Michaił Tuchaczewski. Wszyscy zostali oskarżeni o absurdalne spiski, szpiegostwo i zdradę, a ich „winę” udowadniano wymuszonymi torturami zeznaniami. Pan Conquest nie pozostawia wątpliwości, że represje miały charakter systemowy i planowany z premedytacją – nie były efektem błędów czy nadużyć lokalnych funkcjonariuszy, ale decyzji płynących z samego szczytu władzy, z biura Stalina. W swojej książce Autor szacuje, że w latach 1936–1938 aresztowano około 1,5 miliona osób, z czego co najmniej 700 tysięcy zostało rozstrzelanych. Choć jego szacunki z pierwszego wydania (mówiące nawet o 20 milionach ofiar komunizmu) były krytykowane, to po upadku ZSRR i otwarciu archiwów okazało się, że ogólna diagnoza autora była trafna. Opisując łagry, deportacje, egzekucje i atmosferę strachu, Pan Conquest ukazuje zbrodniczy charakter państwa radzieckiego i jego totalitarną naturę. Czytelnik otrzymuje nie tylko dane statystyczne, ale również poruszające opisy losów konkretnych ludzi, którzy padli ofiarą systemu – intelektualistów, chłopów, artystów, robotników, a nawet dzieci.

Wydanie „Wielkiego Terroru” miało ogromne znaczenie dla opinii publicznej na Zachodzie. Książka przełamywała tabu i kwestionowała dominujące w niektórych kręgach postrzeganie komunizmu jako „postępowej” ideologii. W czasach, gdy zachodni intelektualiści często patrzyli na ZSRR z pobłażliwością lub wręcz sympatią, Pan Conquest miał odwagę nazwać rzeczy po imieniu – terror, zbrodnie, dyktatura, obozy pracy. Warto zaznaczyć, że po upadku ZSRR w 1991 roku i udostępnieniu archiwów radzieckich, wiele z ustaleń Pisarza zostało potwierdzonych. W 1990 roku ukazała się zaktualizowana wersja książki, zatytułowana The Great Terror: A Reassessment, w której Autor uwzględnił nowe dane. To uczyniło Jego pracę jeszcze bardziej aktualną i wiarygodną. Jednym z największych atutów książki jest jej uniwersalne przesłanie. „Wielki Terror” nie jest jedynie kroniką represji w jednym państwie – to ostrzeżenie przed każdą formą totalitarnego myślenia, niezależnie od ideologii, która je legitymizuje. Pan Conquest pokazuje, jak łatwo społeczeństwo może zostać zastraszone, zmanipulowane i zniszczone, gdy jednostka traci swoje prawa, a państwo staje się jedynym źródłem prawdy i władzy. W dobie współczesnych zagrożeń dla demokracji, rosnącego populizmu, autorytaryzmu i dezinformacji, lektura tej książki ma ogromne znaczenie edukacyjne. Uczy nie tylko historii, ale także odpowiedzialności obywatelskiej, krytycznego myślenia i odwagi cywilnej.

Jestem tą pozycją, oczarowana, wydanie niemieckie, które miałam okazję przeglądać, Der grosse Terror: Sowjetunion 1934–1938 (Langen‑Müller, ok. 1992 i wznowienie 2001) – solidny, szeroko dostępny przekład, jest lekko okrojone. Polska wersja to duża objętościowo publikacja (607–672 stron), wydana przez IPN z przypisami, indeksami, bibliografią . Niemieckie wydania mają różne ilości stron i ustroje. Przykładowo, tytuł Der grosse Terror: Sowjetunion 1934–1938 opublikowany przez Langen‑Müller – liczba stron może się różnić (zależy od czcionki, formatu itp.). Wadą polskiego wydania, jest bezsprzecznie oprawa, która stanowczo powinna być twarda, co pozwoliłoby na zakup publikacji przez dużą ilość historyków akademickich, szkolnych oraz pasjonatów tematu, których wbrew pozorom, jest mnóstwo. Trzeba tutaj, również zaznaczyć, że pozycji w temacie pojawiło się wiele, ale polski IPN wydał tę, najbardziej rzetelną, która w zestawieniu z innymi pracami, daje nam pogląd na całą ówczesną sytuację, oraz system. Cena, naprawdę przystępna, co jest dla mnie zaskoczeniem, bo wiele nijakich książek historycznych, jest droższa, dlatego zachęcam, aby zapoznać się z tym, uczciwie mówiąc, chyba do tej pory najważniejszym dziełem o Wielkim Terrorze.

Książkę do recenzji otrzymałam od Instytutu Pamięci Narodowej

niedziela, 9 lutego 2025

Zasługuje na nagrodę




„- Czy znaleźliśmy się w świecie legend, czy też chodzimy po zielonej ziemi w blasku dnia?

- Można żyć w obu tych światach naraz - rzekł Aragorn. Bo nie my, lecz ci, co przyjdą po nas, stworzą legendę naszych czasów”.

J.R.R Tolkien



Aj, aj, aj… Co to była za lektura! Ale po kolei. Jak wszystkim wiadomo, moje podejście do powieści polskich jest żadne. Kocham polską klasykę, ale współczesne książki są po prostu w większości złe. Aż spotyka się perełkę, człowiek się zakochuje i chce więcej… Tak właśnie jest w przypadku powieści Pana Łukasza Czeszumskiego Krew wojowników tom I Uciekinier.

Bardzo lubię książki historyczne, sensacyjne, wątki legend i mitów etc. Kocham powieści arturiańskie, rycerze, piękne królewny, uwielbiam Robin Hooda, połączenie bajki i rzeczywistości, zaczytuję się w Filarach Ziemi, oraz wszystkim tym, co może przenieść mnie w świat, jaki już nie istnieje i nie wiadomo, czy był jawą, czy snem.

Książka Pana Łukasza, a właściwi przeczytany przeze mnie pierwszy tom przeniósł mnie do świata, którego nie spodziewałam się po polskim Autorze. Przepraszam, po prostu wątpiłam, wątpiłam, a dostałam powieść, która stoi u mnie obok Tolkiena jako najlepsza, jaką przeczytałam w życiu.

Fabuła, polski rycerz wpada w konflikt z magnatami, zostaje skazany na śmierć i ucieka. Generalnie na tym można zakończyć, bo nasz bohater ma mnóstwo przygód, jest biedny, ma niewielki majątek, wędruje od kraju do kraju, gdzie mierzy się z niechęcią, niebezpieczeństwem, zabobonem i ciemnotą. Z rycerza staje się konkwistadorem, który pragnie wolności, miłości i dobrego życia mimo tego, że nie jest to wszystko mu pisane. W tej książce mamy wszystko, zdradę, wojnę, dylematy moralne, miłość, zazdrość przyjaźń… Całe szczęście, że mamy też pięć tomów😊

Muszę tutaj napisać o języku, tej pozycji. Kochani za taki język właśnie dostaje się literackiego Nobla. Nie wierzę, że to piszę z moim nastawieniem do polskiej literatury, ale Pan Czeszumski napisał arcydzieło, historyczno sensacyjne na miarę tej nagrody i jest to polska powieść zasługująca na wyróżnienie, w kontekście historycznym myślę, że gdyby żył podczas łapanek polskiej inteligencji przez Sowietów zostałby rozstrzelany w Katyniu. Przede mną kolejne tomy, już zacieram ręce. Przez tę powieść się płynie, zabiera nas do świata, który fascynuje i irytuje zarazem, ale ciągle aż do końca kibicujemy bohaterowi oraz ludziom, których spotyka po drodze. Polski rycerz biorący udział w konkwiście Nowego Świata, tego jeszcze nie było i koniecznie musicie to przeczytać.

Panie Szanowny Autorze, proszę o kolejne pozycje w tym stylu, bo obawiam się, że te pięć tomów to będzie dla mnie za mało.

Mam nadzieję, że w końcu czytelnicy zmądrzeją i zamiast czytać głupoty Pani Marczak, czy wypociny spadające z Watppada pochylą się nad wartościowymi lekturami. Chciałbym jeszcze odnieść się do okładek, nie wiem, kto je tworzył, ale są lepsze niż u Pana Sandersona. Oznacza, to, że w naszym kraju mamy nie tylko wybitnych Pisarzy, ale i ilustratorów, a to w dzisiejszych czasach, jest bardzo ważne. Licząc na to, że Autor nie spocznie na laurach, a Jego książka stanie się bestsellerem Empiku, polecam Wam z całego serca i dziękuję za wspaniałą lekturę.

Książkę do recenzji otrzymałam dzięki Uprzejmości Autora. 


 

piątek, 24 stycznia 2025

Historia kołem się toczy



„Morał z tej historii jest taki, że nie pamiętamy co się stało. To, co pamiętamy, staje się tym, co się wydarzyło”.

John Green



Z książkami historycznymi, jest taki problem, że są mocno upolitycznione. Bardzo ciężko jest dostać coś obiektywnego, nawet informacje zamieszczone w Internecie są albo na prawo, albo na lewo. Jestem wielką fanką pozycji historycznych, mówimy tu oczywiście o dokumentach, nie o np. romansie historycznym, czy thrillerze.

Z Polakami i historią, jest ten problem, że uważamy się za największych pokrzywdzonych zawsze i w każdej sytuacji, ale nie widzimy tego, ile nasi rządzący zrobili złego innym narodom. Weźmy takiego Piłsudskiego, dla nas bohater dla innych krwawy dyktator, albo Napoleon, Polacy daliby się za niego pokroić, a inne narody uważają go za przestępcę. Przykładów można mnożyć, konflikt gwarantowany, ale prawda zawsze leży po dwóch stronach, a nie po jednej.

W swej książce,Historia Świata XX wieku od rewolucji październikowej do „Solidarności” tom I i II, Pan Paul Johnson zmusza nas do myślenia, co nie zawsze idzie w parze z naszymi przekonaniami politycznymi i tym, co udało się w polskiej historii zakłamać albo przeinaczyć. Kontrowersyjne tematy, jakie porusza Pisarz, mogą przyprawić o ból głowy. Weźmy np. Traktat Wersalski, który dziś jest zapomniany, a przeciętny Polak nie ma o nim pojęcia. Ziemie, jakie zagarnęliśmy kosztem innych narodów, a co za tym idzie morderstwami i krwią do dziś powinny być naszym wyrzutem sumienia. Albo taki temacik, jak wejście Polaków do Czechosłowacji… Ktoś powie, ale wtedy nie było Polski, tylko komuna, a ja się pytam i co z tego? Czym to dziś skutkuje? Tym, że Czechy otwarcie mówią, że nigdy w żadnym konflikcie nie staną do pomocy Polsce, tak jak powiedzieli, że w razie rosyjskiej napaści na nasz kraj Czechy nie pomogą. Mają do tego prawo. Z bliższej historii, wspólne picie wódki w Magdalence, komuniści i pseudo Solidarność, podzielili kraj. Kto dziś pamięta, że podczas tej libacji wspólnie interesy robili Kaczyński z Michnikiem, czy Macierewicz z Kuroniem suto okraszając je najlepszą polską wódeczką.

Pan Johnson wyszedł prawdzie naprzeciw i w odważnych dwóch tomach moim zdaniem historycznego hitu prostuje kłamstwa i półprawdy ponad stu lat narodowej ciemnoty i ignoranctwa. Dziś napisanie uczciwie o wielu wydarzeniach nie jest w cenie. Biją się lewacy z prawakami, kto jest gorszy, fanatycy dobrej zmiany z fanatykami koalicji 13 grudnia, nie zdając sobie sprawy, że oni wszyscy u Mazurka pili na umór.

Zawsze tak było odkąd świat długi i szeroki, teatr dla ciemnej masy trwa, o tym właśnie jest pozycja Pisarza. Jestem tymi książkami, zachwycona. Z całą pewnością, są to lektury na długie wieczory, zajmujące wiele czasu, sama mam zamiar do nich wrócić. Trzeba, przyznać, że zmuszają one do analizy przeszłości i teraźniejszości. Nie myślcie, że Autor porusza tylko sprawę polską, o nie. Znajdziemy tutaj także smaczki o Niemcach, Ameryce, Kubie, czy Japonii. O wpływie wielkich na małych, o zniszczeniu niepokornych i stłamszeniu, wychylających się. Pan Johnson obal wielkie mity i uwypukla, to co przemilczane. Książki te to wielka gratka dla miłośników historii, polityki, gospodarki i nauk społecznych. Mając do wyboru, polityczne miernoty historyczne na półkach w księgarniach warto sięgnąć po coś, uczciwie powiedzmy kontrowersyjnego, ale jakże prawdziwego.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Freeedom Publsching


 

sobota, 17 sierpnia 2024

Trudna prawda



„Dziś, gdym nabrał już wody łyk świeżej Z Twoich źródeł w usta oniemiałe – Panie świata! Oto znowu wierzę! Nawet w mym odstępstwie przy mnie stałeś”...

Aleksandr Sołżenicyn





Nigdy nie będzie dość literatury około obozowej, mówię tutaj o książkach historycznych, biograficznych, czy dokumentalnych, a nie o literaturze z wątkiem obozowym. Przyznam, że o ile niemieckie obozy koncentracyjne mnie nie fascynują, o tyle sowieckie gułagi są dla mnie fascynujące, głównie dlatego, że mania prześladowcza Józefa Stalina, doprowadziła do śmierci nie tylko ludzi pochodzących z innych narodów, ale milionów Rosjan, którzy zostali uznani za wrogów politycznych.

Cieszę się, że Autorzy nie mają jeszcze na tyle odwagi, aby romanse osadzać w rzeczywistości rosyjskiego gułagu, tak jak to się dzieje w temacie tragedii obozów niemieckich, co dla mnie, jest profanacją książki i historii. Jak do tej pory spotykamy na rynku wydawniczym tylko naprawdę dobre tematyczne książki o rosyjskiej tragedii.

Tutaj muszę przyznać, że Wydawnictwo Finna, jeśli chodzi o historię II wojny światowej, ma naprawdę wspaniałe pozycje, przede wszystkim przystępne dla przeciętnego czytelnika, który dopiero wchodzi w temat.

Po lekturze książek Pana Sołżenicyna oraz moim ostatnim spotkaniu z Panem Grajdzińskim, z wielkim zainteresowaniem i ciekawością przeczytałam publikację Pana Mikołaja Krasnowa Niezapomniane.

Zdrada w Jałcie, jakiej dokonały Anglia i Stany Zjednoczone, na milionach ludzi w tym także na narodzie rosyjskim, jest przeogromna. Anglicy, wydając Stalinowi więźniów wojennych, skazali ich na więzienie lub pewną śmierć, ale co tam Churchilla, to interesowało. Historię tragedii w Jałcie z perspektywy Polski, każdy zna, natomiast nie mówi się o tym, że nie tylko my zostaliśmy zdradzeni i sprzedani. W swej pozycji Niezapomniane, Pisarz Przywołuje wspomnienia z okresu gdy wraz z dziadkiem i ojcem został wydany przez Anglików w ręce Stalina, w ramach porozumienia o uwolnieniu więźniów z niewoli.

Dwóch odważnych ludzi, jeden walczący przeciwko bolszewikom, drugi oficer armii jugosłowiańskiej obaj rosyjscy patrioci, mający dość dyktatury w swej ojczyźnie. Publikacja Pana Krasnowa, to opowieść o zdradzie Anglików, która doprowadziła do śmierci Pisarza w Argentynie, rok po tym gdy dołączył do swej żony.

Myślę, że to książka, która mogłaby mieć spokojnie z 3 obszerne tomy, jak Archipelag Gułag. Krótka, ale dramatyczna historia, o tym, że bardzo często przyjaciel okazuje się Twoim wrogiem. Pozycja obnaża zakłamanie Anglii, zło na szczytach władzy, oraz fałszywą miłość państw alianckich do pokoju i niewolonych narodów. Ta publikacja wywołała u mnie wiele emocji, najbardziej tragiczne w niej, dla współczesnego czytelnika jest to, że historia lubi zataczać koło. Zupełnie inna niż Inny Świat, ociera się o Archipelag, ale zawiera jeszcze mocniejszą prawdę o tym, że również Rosjanie byli ofiarami wojny, o czym my Polacy lubiący zatracać się w tragedii własnego narodu często zapominamy.

Z całą pewnością będę do tej publikacji wracała.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Finna


 

czwartek, 1 sierpnia 2024

Powrót do korzeni



„Paryż to jedyne miasto na świecie, gdzie śmierć głodowa uznawana jest wciąż jeszcze za sztukę”.

Carlos Luiz Zafon





Według legendy założycielem Paryża był Parys syn Pirama króla Troi. Wszyscy kojarzymy tę historię o koniu trojańskim, jednak uważa się historycznie, że miasto założone zostało przez Celtów w III w. p.n.e.…

Po podboju Galii przez Franków Paryż stał się ich stolicą. Karol Wielki przeniósł wprawdzie stolicę do Akwizgranu, a władzę w mieście przekazał hrabiom, jednak już w X wieku ostatni hrabia Paryża, Hugo Kapet, koronował się na króla Francji, dając początek współczesnemu państwu francuskiemu.

Paryż kojarzy nam się z modą, wyznaczaniem trendów zarówno kulturowych jak i społecznych, ale czy nie ma racji Henry Miller, mówiąc:Paryż przypomina kurwę. Z daleka wydaje się przepiękna, nie możesz się doczekać, kiedy ją weźmiesz w ramiona. Pięć minut później czujesz pustkę i wstręt do samego siebie. Czujesz się oszukany.

Zwłaszcza dziś w XXI wieku, kiedy najsłynniejsze państwo świata zostało niemal całkowicie opanowane przez wzbogacenie kulturowe, a rodowici Francuzi coraz częściej szukają schronienia we Włoszech, Portugalii, czy Hiszpanii, jest to cytaty dający do myślenia.

Są, jednak Pisarze, którzy mimo zmian zachodzących w społeczeństwie i rozumieniu normalności zapraszają nas do tego bez wątpienia wielkiego miasta na ucztę, intelektualna, historyczną i kulturową. Pan Krzysztof Lubczyński niezrażony polityczną nowomową w swej pozycji Paryż przewodnik literacko – historyczny przedstawia nam miasto, jakie w prawdzie już nie istnieje, ale tęsknota za nim zmusza czytelnika do zagłębienia się w opis Autora. Pozycja ta mnie zachwyciła… Kiedy patrzę na ekran telewizora i widzę upadek stolicy Francji, brud zalegający na ulicach, śmieci unoszące się na Sekwanie, opuszczone muzea, wystawy, czy teatry oraz koczujących milionami ludzi o stanowczo nieeuropejskim pochodzeniu, myślę sobie, jak to się stało, że Paryż tak bardzo się stoczył, oraz jak bardzo potrzebni są tacy Pisarze, jak Pan Lubczyński, którzy odkopują dla nas, to co pozwoliliśmy zniszczyć, czyli szlachetność historii i kultury nie tylko samego miasta, ale i całego kontynentu.

Autor zaprasza nas do świata wielu zabytków, z których dla mnie najważniejsze, to Plac Bastylii z okolicami przepięknie przedstawiony przez Pisarza, a tak wulgarnie zniszczony na otwarciu Igrzysk Olimpijskich całkiem nie dawno w Paryżu właśnie. Dalej bezsprzecznie jedna z najważniejszych europejskich dzielnic Montmartre, wraz z jej legendami i historią. W połowie XIX wieku Montmartre stał się ulubionym miejscem artystycznej cyganerii. Tutaj znajdują się, także najwspanialsze muzea l’Espace Dali, muzeum poświęcone twórczości surrealistycznego artysty Salvadora Dalego, dom Dalidy na Rue d’Orchampt i plac Dalidy, dom Erika Satiego, czy Musée de Montmartre. Znajdziemy tutaj także fascynujący opis Luwru, Dzielnicy Łacińskiej, czy dawnej polskiej dzielnicy Batignolles.

Publikacja, ta mnie oczarowała. Od razu pomyślałam o tym, że Wydawnictwo mogłoby postarać się o stworzenie serii, o najwspanialszych miastach świata np. Londyn przewodnik historyczno – literacki, Wiedeń, Rzym, Pekin, Moskwa, Madryt etc. Byłaby to wspaniała kolekcja, rzetelnie opisana, którą z ogromną radością miałabym na półce.

Mimo zdania Millera, że Paryż, to miasto Północy, wysunięty bastion wzniesiony na bagnie wypełnionym czaszkami i kośćmi, Pan Lubczyński swoją książką udowadnia, że trzeba i warto wracać do Paryża i świata sprzed lat. Nawet walczyć o to, aby to, co było akurat w Paryżu ważne i prawdziwe nie zagubiło się pośród dzisiejszej bylejakości. Książka nie tylko godna uwagi, co obowiązkowa dla miłośników sztuki, historii, oraz podróży.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Iskry


 

niedziela, 14 lipca 2024

Golgota Narodów - przestroga dla świata



„We śnie czy na jawie, w pracy, podczas posiłków, w budynku czy na powietrzu, w kąpieli czy w łóżku - nie miałeś dokąd uciec. Nic nie było twoje oprócz tych kilku centymetrów sześciennych zamkniętych pod czaszką”.

George Orwell



Gdy w roku 981 Rusini najechali na nasz kraj, zabierając Przemyśl wraz z Grodami Czerwieńskimi, można było stwierdzić, że nasze stosunki nie będą dobre. Kto jednak przypuszczał, że będą one aż tak złe i nawet w XXI wieku nie będzie się czym pochwalić. Bolesław Chrobry doprowadził do pokoju z Rosją, który niestety ze względów rodzinnych trwał dość krótki okres i od roku 1013 ponownie stosunki z tym wielkim krajem pogorszyły się na tyle, że przez wiele kolejnych lat nie było mowy o żadnym porozumieniu.

Jeśli prześledzimy tę historię dalej, ani Mieszko II, ani Bolesław Śmiały, oraz inni po nich nie zagwarantowali nam w tej kwestii sukcesu. Niektórzy twierdzą, że romans pomiędzy Carycą Katarzyną a Stanisławem Augustem Poniatowskim przyniósł krótki czas odwilży, jednak wszyscy wiemy, czym to się skończyło. Państwo Polskie zniknęło z mapy świata na ponad sto lat, doprowadzając ludność do wielu skrajnych postaw, odważnych walk, powstań i poruszeń.

Gdy nadciągnął wielkimi krokami rok 1919, a wraz z nim Główny Zarząd Poprawczych Obozów Pracy (ros. Gławnoje Uprawlenije Isprawitielno-Trudowych Łagieriej i Kolonij), czyli specjalnego oddziału tajnej policji oraz ministerstwa spraw wewnętrznych ZSRR, który wykorzystywał skazańców jako darmową siłę fizyczną, na początku zatrząsało się społeczeństwo rosyjskie, a za nim ci, którzy mieszkali w państwach dookoła niego. Po przewrocie bolszewickim w kraju nad rzeką Moskwą pojawił się nowy rodzaj przestępcy „wróg klasowy” określenie, to można było przypisać każdemu. Rok 1918 przyniósł Leninowi i Trockiemu śmiałą ideę, obozów koncentracyjnych dla tak zwanych wrogów ludu. Skazani mieli w nich wykonywać proste prace fizyczne, do tego celu chciano wykorzystać m.in. dawne obozy dla jeńców wojennych, zwolnionych na mocy Traktatu Brzeskiego. Dochodząc do roku 1920, powstał pierwszy obóz koncentracyjny, który staje się wzorem dla łagrów w ramach przyszłego systemu Gułagu, na Wyspach Sołowieckich.

Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili owładnięty manią prześladowczą, występuje z programem bardzo szybkiej industrializacji oraz planem pięciolatek. W ten sposób Politbiuro decyduje o organizacji jednolitej sieci obozów, która ma zastąpić system ówczesnego więziennictwa dla wrogów klasowych i kryminalistów. Gdy Stalin był ogarnięty tym karnym szaleństwem, Hitler jeszcze nie myślał o tym, aby budować zbiorowe krematoria, uważając, że Związek Sowiecki stanowi zagrożenie dla świata.

Łagiernik Aleksander Sołżenicyn szacował, że od początku rewolucji do 1956 roku w obozach uśmiercono ponad 60 milionów obywateli ZSRR. Lwia część przypadła na rządy Stalina (systemu Gułagu ruszył na dobre w 1923 roku, a po śmierci Dżugaszwilego został szybko wygaszony).

To dzięki Panu Sołżenicynowi, zaczęła się moja przygoda z rosyjską machiną śmierci, przechodząc przez takie dzieła, jak Archipelag GułagWyspa Sachalin, czy Ludzie stamtąd. Otrzymałam dzieło, trudne, a jednocześnie tak fascynujące, że czas jego czytania wydłużył mi się z uwagi na powroty do wielu fragmentów. Mowa tutaj o Golgocie Narodów opowieść o życiu w łagrach i ucieczka z Workuty Pana Jerzego Gajdzińskiego. Książka ta, to coś niesamowitego, teoretycznie podobnego do dzieł Pana Sołżenicyna, ale jednocześnie coś zupełnie innego.

Workuta, jako miejsce, gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy, jednak nigdy nie zgłębiałam tego tematu. Obozy na tym terenie powstawały w roku 1931, ich więźniowie mieli wydobywać węgiel kamienny u podnóża Uralu Polarnego w północnej części Autonomicznego Okręgu Komi. Dopóki nie zapoznałam się z pozycją Autora, tylko tyle wiedziałam o tym obszarze nad rzeką Workuta.

Pan Gajdziński wykazał się niezwykłą determinacją i odwagą przekazując do rąk czytelnika swoje wspomnienia od momentu gdy wpadł w sowiecką machinę śmierci i wyzysku. Prawdziwa relacja ofiary stalinowskiego pogromu, powoduje, że literatura obozowa ciągle jest ważna, oraz zmusza nas ludzi współczesnych, którzy nie przeżyli tego piekła, aby wyciągać wnioski z minionej historii.

Dzieło Golgota Narodów, to opowieść o młodym człowieku, który trafia do systemu więziennictwa okrutnego i bezwzględnego, który przez lata rujnuje mu życie, na różnych jego etapach. Sowieckie łagry odbierają bohaterowi wszystko poza ogromną determinacją powrotu do domu.

Gdy w maju 1940 roku piętnastoletni Jerzy Gajdziński próbuje dostać się do Francji spod okupacji ZSRR, zostaje aresztowany na granicy z Rumunią przez krwawe NKWD. Przez siedem lat, więziony wykonuje niewolniczą pracę w łagrach po obu stronach Uralu. Jego piekło na ziemi kończy spektakularna, a jednocześnie przez wszystkich uważana za niewykonalną, ucieczka z Workuty obozu położonego 160 km od koła podbiegunowego. Ucieczka została doceniona przez samych Rosjan, co przyczyniło się do rozmowy o tym, ale to już musicie doczytać sami.

Wspomnienia… Trudno jest oceniać czyjeś wspomnienia, bezsprzecznie Golgota Narodów, to przekaz dla milionów o tym, że to ludzie ludziom zgotowali ten los. Dodatkowo przedstawienie całego tła historycznego, politycznego, ówczesnej władzy, systemu represji, bierności politycznej… Książka o życiu i o śmierci, z mnożącymi się pytaniami co dalej? Jak żyć? Co po sobie zostawić? Co jest naprawdę ważne? Żal wielki, że publikacja ta ma tylko jeden tom. Muszę tutaj jeszcze dodać, że o ile pozycję Pana Sołżenicyna czyta się ciężko i dość topornie, ta napisana jest tak bardzo plastycznym językiem, że przez kartki po prostu się płynie. Tekst jest wstrząsający, wspomnienia naznaczone bólem, ale to, co zrobiło na mnie ogromne wrażenie, to fotografie. Mogłabym patrzeć na nie bez końca. Kiedy przyglądasz się zdjęciom, porównujesz przeszłość wielu milionów ludzi, z tym co masz dziś. Prawda, jest taka, że my ludzie współcześni nie wyciągamy wniosków z doświadczeń innych pokoleń. Takie pozycje, jak Golgota Narodów, czytamy raczej z ciekawości, nie zwracając uwagi na ich uniwersalny przekaz, którego nie bierzemy pod uwagę, myśląc — nas to nigdy nie spotka. Ekranizacja, to coś, na co czekam i mam nadzieję, że wolą ludzi, którzy uważają to dzieło za genialne, pojawi się ona i będzie szeroko dostępna w Polsce i na świecie.

Świat zapomina o bohaterach, ludziach, którzy tylko wolą walki i przetrwania dokonali zmartwychwstania polskiego narodu, dlatego takie pozycje, jak ta Pana Gajdzińskiego w czasach kiedy przeszłość minęła, a przyszłość rysuje się w czarnych barwach, są nam dziś, tak bardzo potrzebne.

Książkę do receznji otrzymałam od Fundacji Jakobstaf!


 

niedziela, 21 stycznia 2024

Głód i brud?



„Nigdy nic się nie zmienia. Jeden system jest równie dobry, jak drugi. Średniowiecze nie jest epoką. Średniowiecze to nazwa ludzkiej natury”.

Juli Zeh





Średniowiecze nie takie straszne wieki… Epoka kojarząca się z zacofaniem, brudem, Inkwizycją, płonącymi stosami, czarną magią. Historia, która stała się legendą, legenda, która stała się mitem. Ten mit utwierdził nas w przekonaniu, że nic dobrego z czasów średniowiecznych nie wyniknęło, a przecież to właśnie ten okres stał się podwaliną współczesnej Europy. Zygmunt Freud pisał, że „synowie z nienawiścią odnoszą się do epoki ojców, a uwielbiają epokę dziadów”. Petrarca, określił te czasy jako światło i ciemność, o promiennej kulturze antyku i mrokach tysiącletniego upadku, który nastąpił zaraz po niej. Widać tutaj pewną hipokryzję, gdyż to wiek XX w historii zapisał się jako ten najbardziej barbarzyński i w ilości ofiar i zła prześcignął całą epokę średniowiecza.

Pomimo ciągłego strachu przed szatanem, średniowiecze, to czas obfitujący w wiele ciekawych wydarzeń. To właśnie wtedy wynaleziono pług i użyźniono gleby Europy, powstał kalendarz, oraz cyfry arabskie nie mówiąc już o budowie największych uniwersytetów. Ludzie żyli dłużej niż 30 lat, a często nawet dożywali 80. Statystyki fałszują dane, ponieważ była bardzo duża umieralność dzieci.

W serii Sekrety historii ukazała się pozycja Pana Chrisa Wickhama Średniowieczna Europa, która zabiera nas w podróż po tym niezwykle ciekawym okresie w historii świata. Autor opisuje epokę, która obfitowała w burzliwe wydarzenia i wielkie przemiany. Rozprawia się z najciekawszymi historiami ówczesnych czasów, jak czarownice, dominacja papiestwa, czy uciemiężenie chłopów. Przedstawia nam wielowymiarowość tysiąca lat po części przeinaczonej historii.

Tę pozycję czytałam z wielką fascynacją. Faktycznie średniowiecze, to czas przedstawiany niezbyt chlubnie. Bezsprzecznie wywołujący mnóstwo emocji, oraz kontrowersji. Pisarz swoją publikację faszeruje ogromną ilością przypisów, oraz źródeł historycznych, to książka nie tylko o społeczeństwie, ale także o władcach, nepotyzmie, rycerzach, szerokim rozwoju gospodarczym, czy powolnym upadku hegemonii kościoła. Autor polemizuje, także z twierdzeniem, że średniowiecze, to ciemne i zacofane czasy podając nam całą masę przykładów. Książka dość obszerna, napisana drobnym drukiem, świetnie udokumentowana historycznie, aż prosi się o zainteresowanie.

Średniowieczna Europa, to chyba jedna z lepszych pozycji, jakie czytałam o tej epoce. Bez górnolotnych słów przedstawia czytelnikowi, to co w ciągu tego tysiąclecia, jest najważniejsze i najciekawsze.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

sobota, 20 stycznia 2024

Krew, pot i łzy



„Historia [...] to relacja, większością kłamliwa, ze zdarzeń, większością nieistotnych, zdawana nam przez historyków, większością durniów. [Geralt]”

Andrzej Sapkowski



Władze Rzymu dbały o to, by mieszkańcy Wiecznego Miasta mogli wypełnić swój czas różnorakimi rozrywkami. Wizyty w łaźni i podziwianie przedstawień to jeszcze nie wszystko. Na temat upodobań antycznych Rzymian wiele mówi motto „chleba i igrzysk”. O ile zdarzało się, że strawa nie zawsze była łatwo dostępna, to igrzysk nigdy nie brakowało, a największą popularnością cieszyły się zmagania specjalnie wyszkolonych wojowników. Kim byli gladiatorzy? Jak żyli i czy zawsze umierali na arenie?

W tej tematyce powstało wiele dzieł, nam czytelnikom gladiatorzy kojarzą się raczej z niewolnikami z góry skazanym na śmierć, soczystym przelewem krwi i okrutną władzą, która dbała o rozrywkę dla mas. Mimo stereotypu, panujący Rzymem Juliusz Cezar nie znosił walk na arenie i wolał oddawać się innym zajęciom np. studiować protokoły. Także Klaudiusz i Marek Aureliusz byli przeciwni walkom, jednak żaden z nich nie zdecydował się na ich zakazanie. Dlaczego? Ponieważ byłoby to dla nich czymś w rodzaju „politycznego samobójstwa”.

Pan M.C. Bishop w swej pozycji Gladiatorzy krew i igrzyska zaprasza nas do niejednolitego świata, w którym nic nie jest takim, jakim się wydaje. Pisarz rozwiewa nasze poglądy jednym dmuchnięciem, jednocześnie prostując przekłamania i półprawdy. Zapewne niewielu z czytelników wie, że gladiatorami były, także kobiety (do 200 roku n.e., kiedy takich zmagań zakazał cesarz Septymiusz Sewer). Choć trzeba przyznać, że było ich znacznie mniej.

Książka być może nie za bardzo obszerna, tłumaczy nam kto w ogóle mógł zostać gladiatorem, jaką sztuką walki posługiwali się wojownicy, czy jak ona zmieniała się na przestrzeni lat i władców. Czuję po tej lekturze lekki niedosyt. Mam wrażenie, że Autor mógł w tym temacie stworzyć naprawdę historycznie grube dzieło, postawił jednak na minimalizm, który można było sobie wygooglować. Książka, jest publikacją typowo dla tych, których ciekawi temat, ale tylko pobieżnie, bez zagłębiania się w historyczne, czy polityczne szczegóły.

Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, choć nie wyobrażam sobie patrzenia na taki rozlew krwi na żywo. Brutalność tych walk mnie przytłaczała, z jakiegoś powodu zawsze uważałam tych ludzi za nieszczęśliwych, choć faktycznie wielu było takich, którzy sami zgłaszali się do pełnienia tej funkcji.

Teoretyczny koniec krwawych zmagań na arenie nastał w IV wieku n.e., kiedy znaczna część Rzymian wyznawała już chrześcijaństwo. W 326 r. Konstantyn Wielki ugiął się pod naciskiem duchownych i wydał edykt zakazujący walk gladiatorów. Nieoficjalnie krwawe widowisko było wystawiane do ok. 440 r. Generalnie uważam, że po tego typu książki warto sięgać dla własnego rozwoju intelektualnego, fani igrzysk i walk mogą być lekko zawiedzeni, ale dla początkujących poszukiwaczy tego tematu polecam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

wtorek, 9 stycznia 2024

XX wieczna manipulacja



„Nie wiem jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie”.

A. Einstein

Manipulacja na przestrzeni historii przybierała różne formy. Czy naród polski został kiedykolwiek zmanipulowany? Oczywiście nie raz, nie tylko w przeszłości, ale i w czasach współczesnych. To samo od zawsze działo się w innych krajach Europy i całego świata. Czy Niemcy zostali zmanipulowani podczas dojścia Hitlera do władzy? Temat ten budzi coraz większe kontrowersje zwłaszcza w kontekście zbrodni na takich narodach, jak Polacy, czy Żydzi. Trzeba, jednak powiedzieć, że Wiele z założeń niesławnego akwarelisty była dobra dla jego narodu, przyczyniając się do rozwoju jego gospodarki, czy infrastruktury.

Ludzie dorośli podejmują raczej świadome decyzje, natomiast dzieci można wciągnąć, w każdy nawet poważny konflikt od rozwodu począwszy, na wojnie skończywszy. Nie inaczej było za III Rzeszy, kiedy to genialny pomysł utworzenia młodzieżowej przybudówki partii narodowosocjalistycznej. Hitlerjugend jest bez wątpienia najbardziej znaną organizacją, która zrzeszała niemiecką młodzież pod rządami nazistów. Jej liczebność, powszechność, zasady przyjęć i działania świadczyły o niemal całkowitej indoktrynacji niemieckiego społeczeństwa. Nazistom udało się niemal doszczętnie zniszczyć całe pokolenie, które nie znało innego obrazu świata niż ten, który prezentowała im bezwzględna propaganda. W tym kontekście była to jedna ze zbrodni, jakie Adolf Hitler popełnił na własnym narodzie. Nie należy jednak zapominać, iż cieszył się w tym okresie ogromnym poparciem społecznym, a przynależność do Hitlerjugend, choć na późniejszym etapie już obowiązkowa, była dla wielu – rodziców i młodych – powodem do nieskrywanej dumy.

Pan Michael Kater na ponad trzystu stronach zapoznaje nas z historią utworzenia tego ugrupowania, jego sukcesami, oraz późniejszym upadkiem. Poznamy tutaj zarówno dziewczęta, jak i chłopców, dla których czynny udział we wszelkich akcjach wojennych było nie tylko obowiązkiem, ale i radością ze służenia swojej ojczyźnie. Co ciekawe Autor poświęcił także jeden rozdział, który mówi o roli dziewcząt i kobiet w ówczesnym społeczeństwie. Ich obowiązków budowania szczęśliwych małżeństw i służeniu własnemu domowi. W publikacji tej wybrzmiewa cała propaganda, skrupulatnie przygotowana nie tylko przez samego Adolfa, ale także ludzi mu podległych.

Dzieci Hitlera Hitlerjugend, to skrzętnie zapisana machina manipulacji psychologicznej i społecznej, w mistrzowski sposób ukazująca ówczesny geniusz propagandy sukcesu. Jako książka historyczna, dla mnie troszkę za krótka, mam wrażenie, że Pisarz skupił się na najważniejszych rzeczach, ale nie za bardzo uraczył nas ciekawostkami, a szkoda. Pozycja niezwykle merytoryczna z niezwykle obszerną bibliografią, co moim zdaniem w tego typu książkach jest najważniejsze. Oczywiście sam Autor potępia powstanie młodzieżówki NSDAP, słusznie. Natomiast ja zastanawiam się, czy powstawanie młodzieżówek różnych partii dziś, nie jest podobne do tego, co zrobił Hitler… Myślę, że dziś działa ta sama manipulacja, co wówczas, może tylko na razie wciągająca w politykę nieco starszych młodych ludzi.

Książkę Dzieci Hitlera z serii Sekrety Historii, polecam. Generalnie polecam całą serię, ponieważ moim zdaniem, jest warta uwagi.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM

 

Wznowienie IPN

  „Kto będzie pamiętał o tej całej hołocie za dziesięć czy dwadzieścia lat? Kto dziś pamięta imiona bojarów, których pozbył się Iwan Groźny?...