Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Romans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Romans. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 października 2025

Zaskoczenie wśród romansów






  

„Kochać kogoś to przede wszystkim pozwalać mu być tym, kim jest.”

William Wharton

 

Powieść „Lucca” autorstwa Sarah Brianne to nie tylko historia romansu rozgrywającego się w brutalnej rzeczywistości świata mafii, ale także głęboka opowieść psychologiczna o traumie, odkupieniu i naturze człowieka. Utwór ten angażuje czytelnika emocjonalnie, zmuszając go do refleksji nad tym, czy miłość może narodzić się tam, gdzie dominuje strach, a dobro i zło przeplatają się w jedno. Autorka kontynuuje wątki rozpoczęte w poprzednich częściach serii Made Men, jednak w „Lucca” skupia się szczególnie na procesie uzdrawiania duszy, przedstawiając cierpienie psychiczne jako prawdziwe pole bitwy człowieka z samym sobą.

Lucca Caruso – uosobienie mroku i wewnętrznej walki

Lucca jest postacią złożoną, pełną sprzeczności. Z jednej strony to bezwzględny mafioso, budzący strach i respekt. Z drugiej – człowiek noszący w sobie rany emocjonalne, tęskniący za akceptacją i bliskością. Jego postać symbolizuje paradoks: aby przetrwać w świecie mafii, musi być twardy, ale jego serce pragnie czegoś czystego i niewinnego. Autorka pokazuje, że Lucca nie jest potworem z własnego wyboru – jest produktem środowiska, rodziny i wychowania, a jego brutalność to forma mechanizmu obronnego.

Chloe Masters – siła rodząca się ze słabości

Chloe to bohaterka, której ciało i psychika zostały okaleczone przez traumę. Jej lęk przed dotykiem i blizny symbolizują głębsze zranienia duszy. Na poziomie metaforycznym Chloe reprezentuje wszystkie osoby, które próbują odbudować siebie po doświadczeniu przemocy. To nie jest typowa „słaba bohaterka romansu”, lecz postać tragiczna, której siła polega na zdolności odczuwania i powolnej odbudowie zaufania. Co istotne, jej relacja z Luccą nie jest natychmiastową fascynacją – to długi proces przełamywania barier, pełen bólu, ale też nadziei.

Sarah Brianne przedstawia traumę nie jako wydarzenie, które bohaterka może po prostu „przezwyciężyć”, lecz jako realną siłę kształtującą jej myślenie, zachowanie i emocje. Chloe żyje w nieustannym stanie zagrożenia, jej lęk jest niemal namacalny. Autorka daje czytelnikowi wgląd w jej wnętrze, pokazując, że trauma to nie rana, która się goi – to rana, która ciągle się otwiera. Relacja między bohaterami ma wymiar terapeutyczny. Lucca nie jest dla Chloe tylko kochankiem – staje się jej „strażnikiem” bezpieczeństwa. Symbolicznie reprezentuje on świat mroku, który paradoksalnie daje jej ochronę. To odwrócenie ról moralnych – zło staje się tarczą, gdy prawo i społeczeństwo zawiodły. Chloe została pozbawiona decyzyjności przez swoją traumę, Lucca przez rodzinne obowiązki. Oboje żyją w „złotej klatce”, choć ich więzienia wyglądają inaczej. Książka stawia więc pytanie: czy prawdziwą wolność można odzyskać tylko dzięki zaufaniu drugiemu człowiekowi?

Największym przeciwnikiem Chloe nie jest mafia, lecz jej strach. Każda scena pokazująca jej reakcje na dotyk, obecność Lucci lub inne postacie, jest ilustracją tego, jak silnie trauma wpływa na percepcję rzeczywistości. Lucca stoi na granicy między lojalnością wobec mafii a pragnieniem zbudowania normalnego życia. Ma świadomość swojej ciemnej natury i nie próbuje się wybielać. Jego przemiana polega nie na odrzuceniu mroku, ale na odnalezieniu w nim światła – miłość do Chloe nie sprawia, że staje się kimś innym, lecz pozwala mu spojrzeć w lustro z większą odwagą. Narracja prowadzona jest tak, aby czytelnik mógł wejść w umysły bohaterów. Sceny napięcia mają charakter niemal filmowy, tempo stopniowo narasta, a każde spotkani między bohaterami jest naładowane emocjami. Autorka używa również języka symbolicznego, np.:

Ciemność otaczająca Luccę symbolizuje jego naturę i reputację.

Blizny Chloe symbolizują pamięć, której nie da się usunąć.

Moment dotyku to metafora przełamywania murów psychicznych.

„Lucca” wyróżnia się w gatunku tym, że kładzie ogromny nacisk na psychologię postaci, a nie tylko na akcję i relację mafijną. Nie jest to historia o księciu i księżniczce, lecz o dwóch zniszczonych ludziach, którzy razem uczą się żyć. Książka stawia też ważne pytania społeczne: o naturę przemocy, o to, czy zło można usprawiedliwić intencjami, oraz czy miłość może narodzić się z traumy. „Lucca” Sarah Brianne to opowieść o tym, jak miłość może być zarówno ratunkiem, jak i ryzykiem. To historia przeznaczona dla czytelnika, który szuka czegoś więcej niż typowy romans – dla kogo ważna jest psychologia postaci, głębia doświadczenia emocjonalnego oraz mroczny ton narracji. Książka uczy, że prawdziwe zaufanie rodzi się powoli, że każdy człowiek – nawet najbardziej zraniony – zasługuje na szansę, a miłość nie zawsze przychodzi w jasnym świetle dnia, czasem rodzi się w ciemności i ciszy.

Powieść „Lucca” autorstwa Sarah Brianne to nie tylko historia o miłości w cieniu przemocy, ale przede wszystkim opowieść o człowieku – słabym, zranionym, zagubionym – który rozpaczliwie poszukuje sensu w świecie pełnym chaosu. Przez pryzmat dwóch skrajnie różnych, a jednocześnie do siebie podobnych bohaterów, autorka stawia pytania, które wykraczają poza gatunek romansu mafijnego. Czy człowiek może uciec przed swoją przeszłością? Czy można zasłużyć na odkupienie, jeśli całe życie żyło się po stronie mroku? Czy trauma definiuje nas na zawsze, czy może stać się fundamentem nowego początku?

Lucca i Chloe nie są idealnymi postaciami – i właśnie dlatego są tak wyjątkowi. Ich historia przypomina, że człowieczeństwo nie polega na nieskazitelności, lecz na zdolności do zmiany i uczenia się empatii. Miłość w tej książce nie jest bajkową obietnicą szczęścia. Jest walką. Jest procesem. Jest odważną decyzją, by zaufać – nawet wtedy, gdy każda cząstka serca podpowiada, by uciekać. W tym sensie „Lucca” pokazuje, że miłość nie jest uczuciem zarezerwowanym dla ludzi wolnych od lęków i ran, ale właśnie dla tych najsłabszych, którzy pragną ocalenia.

Sarah Brianne ukazuje, że prawdziwa siła człowieka tkwi nie w dominacji nad innymi, lecz w gotowości do otwarcia się na prawdę o sobie samym. Trauma Chloe nie znika, ale traci władzę nad jej życiem. Mrok Lucci nie zostaje unicestwiony, ale znajduje nowy cel – ochronę, nie destrukcję. W ten sposób Autorka tworzy wizję miłości jako aktu transformacji: nie odmienia ona świata zewnętrznego, ale przemienia serca tych, którzy odważyli się ją przyjąć. Książka staje się metaforą wyboru, przed którym staje każdy człowiek: można trwać w lęku i samotności albo zaryzykować i pozwolić drugiemu człowiekowi stać się częścią naszego świata. Miłość w „Lucca” nie obiecuje końca cierpienia, lecz daje siłę, by je unieść. To piękna lekcja, że nawet w najciemniejszych miejscach może zapłonąć światło — czasem nie jako płomień gwałtowny, ale jako delikatna iskra, wystarczająca, by wskazać drogę. Właśnie dlatego powieść ta na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Nie dlatego, że opowiada o mafii czy zakazanym romansie, ale dlatego, że mówi o najgłębszej ludzkiej potrzebie – potrzebie bycia dostrzeżonym, zrozumianym i kochanym nie pomimo swoich blizn, ale razem z nimi. „Lucca” to historia, która przypomina, że każdy człowiek zasługuje na swoją szansę, a najpiękniejsze przemiany rodzą się nie wtedy, gdy wszystko jest proste, lecz wtedy, gdy trzeba przejść przez własny lęk, by dojść do prawdy.

Każdy, kto czyta moje recenzje wie, że nie jestem fanką romansu… Ale muszę przyznać że te powieść połknęłam w 3 godziny i ciągle o niej myślę, dlatego polecam fanom nie tylko mafijnych uniesień, ale także jako dobrą powieść psychologiczną.


Wydawnictwo NieZwykłe 

 

„Kochać kogoś to przede wszystkim pozwalać mu być tym, kim jest.”

William Wharton

 

Powieść „Lucca” autorstwa Sarah Brianne to nie tylko historia romansu rozgrywającego się w brutalnej rzeczywistości świata mafii, ale także głęboka opowieść psychologiczna o traumie, odkupieniu i naturze człowieka. Utwór ten angażuje czytelnika emocjonalnie, zmuszając go do refleksji nad tym, czy miłość może narodzić się tam, gdzie dominuje strach, a dobro i zło przeplatają się w jedno. Autorka kontynuuje wątki rozpoczęte w poprzednich częściach serii Made Men, jednak w „Lucca” skupia się szczególnie na procesie uzdrawiania duszy, przedstawiając cierpienie psychiczne jako prawdziwe pole bitwy człowieka z samym sobą.

Lucca Caruso – uosobienie mroku i wewnętrznej walki

Lucca jest postacią złożoną, pełną sprzeczności. Z jednej strony to bezwzględny mafioso, budzący strach i respekt. Z drugiej – człowiek noszący w sobie rany emocjonalne, tęskniący za akceptacją i bliskością. Jego postać symbolizuje paradoks: aby przetrwać w świecie mafii, musi być twardy, ale jego serce pragnie czegoś czystego i niewinnego. Autorka pokazuje, że Lucca nie jest potworem z własnego wyboru – jest produktem środowiska, rodziny i wychowania, a jego brutalność to forma mechanizmu obronnego.

Chloe Masters – siła rodząca się ze słabości

Chloe to bohaterka, której ciało i psychika zostały okaleczone przez traumę. Jej lęk przed dotykiem i blizny symbolizują głębsze zranienia duszy. Na poziomie metaforycznym Chloe reprezentuje wszystkie osoby, które próbują odbudować siebie po doświadczeniu przemocy. To nie jest typowa „słaba bohaterka romansu”, lecz postać tragiczna, której siła polega na zdolności odczuwania i powolnej odbudowie zaufania. Co istotne, jej relacja z Luccą nie jest natychmiastową fascynacją – to długi proces przełamywania barier, pełen bólu, ale też nadziei.

Sarah Brianne przedstawia traumę nie jako wydarzenie, które bohaterka może po prostu „przezwyciężyć”, lecz jako realną siłę kształtującą jej myślenie, zachowanie i emocje. Chloe żyje w nieustannym stanie zagrożenia, jej lęk jest niemal namacalny. Autorka daje czytelnikowi wgląd w jej wnętrze, pokazując, że trauma to nie rana, która się goi – to rana, która ciągle się otwiera. Relacja między bohaterami ma wymiar terapeutyczny. Lucca nie jest dla Chloe tylko kochankiem – staje się jej „strażnikiem” bezpieczeństwa. Symbolicznie reprezentuje on świat mroku, który paradoksalnie daje jej ochronę. To odwrócenie ról moralnych – zło staje się tarczą, gdy prawo i społeczeństwo zawiodły. Chloe została pozbawiona decyzyjności przez swoją traumę, Lucca przez rodzinne obowiązki. Oboje żyją w „złotej klatce”, choć ich więzienia wyglądają inaczej. Książka stawia więc pytanie: czy prawdziwą wolność można odzyskać tylko dzięki zaufaniu drugiemu człowiekowi?

Największym przeciwnikiem Chloe nie jest mafia, lecz jej strach. Każda scena pokazująca jej reakcje na dotyk, obecność Lucci lub inne postacie, jest ilustracją tego, jak silnie trauma wpływa na percepcję rzeczywistości. Lucca stoi na granicy między lojalnością wobec mafii a pragnieniem zbudowania normalnego życia. Ma świadomość swojej ciemnej natury i nie próbuje się wybielać. Jego przemiana polega nie na odrzuceniu mroku, ale na odnalezieniu w nim światła – miłość do Chloe nie sprawia, że staje się kimś innym, lecz pozwala mu spojrzeć w lustro z większą odwagą. Narracja prowadzona jest tak, aby czytelnik mógł wejść w umysły bohaterów. Sceny napięcia mają charakter niemal filmowy, tempo stopniowo narasta, a każde spotkani między bohaterami jest naładowane emocjami. Autorka używa również języka symbolicznego, np.:

Ciemność otaczająca Luccę symbolizuje jego naturę i reputację.

Blizny Chloe symbolizują pamięć, której nie da się usunąć.

Moment dotyku to metafora przełamywania murów psychicznych.

„Lucca” wyróżnia się w gatunku tym, że kładzie ogromny nacisk na psychologię postaci, a nie tylko na akcję i relację mafijną. Nie jest to historia o księciu i księżniczce, lecz o dwóch zniszczonych ludziach, którzy razem uczą się żyć. Książka stawia też ważne pytania społeczne: o naturę przemocy, o to, czy zło można usprawiedliwić intencjami, oraz czy miłość może narodzić się z traumy. „Lucca” Sarah Brianne to opowieść o tym, jak miłość może być zarówno ratunkiem, jak i ryzykiem. To historia przeznaczona dla czytelnika, który szuka czegoś więcej niż typowy romans – dla kogo ważna jest psychologia postaci, głębia doświadczenia emocjonalnego oraz mroczny ton narracji. Książka uczy, że prawdziwe zaufanie rodzi się powoli, że każdy człowiek – nawet najbardziej zraniony – zasługuje na szansę, a miłość nie zawsze przychodzi w jasnym świetle dnia, czasem rodzi się w ciemności i ciszy.

Powieść „Lucca” autorstwa Sarah Brianne to nie tylko historia o miłości w cieniu przemocy, ale przede wszystkim opowieść o człowieku – słabym, zranionym, zagubionym – który rozpaczliwie poszukuje sensu w świecie pełnym chaosu. Przez pryzmat dwóch skrajnie różnych, a jednocześnie do siebie podobnych bohaterów, autorka stawia pytania, które wykraczają poza gatunek romansu mafijnego. Czy człowiek może uciec przed swoją przeszłością? Czy można zasłużyć na odkupienie, jeśli całe życie żyło się po stronie mroku? Czy trauma definiuje nas na zawsze, czy może stać się fundamentem nowego początku?

Lucca i Chloe nie są idealnymi postaciami – i właśnie dlatego są tak wyjątkowi. Ich historia przypomina, że człowieczeństwo nie polega na nieskazitelności, lecz na zdolności do zmiany i uczenia się empatii. Miłość w tej książce nie jest bajkową obietnicą szczęścia. Jest walką. Jest procesem. Jest odważną decyzją, by zaufać – nawet wtedy, gdy każda cząstka serca podpowiada, by uciekać. W tym sensie „Lucca” pokazuje, że miłość nie jest uczuciem zarezerwowanym dla ludzi wolnych od lęków i ran, ale właśnie dla tych najsłabszych, którzy pragną ocalenia.

Sarah Brianne ukazuje, że prawdziwa siła człowieka tkwi nie w dominacji nad innymi, lecz w gotowości do otwarcia się na prawdę o sobie samym. Trauma Chloe nie znika, ale traci władzę nad jej życiem. Mrok Lucci nie zostaje unicestwiony, ale znajduje nowy cel – ochronę, nie destrukcję. W ten sposób Autorka tworzy wizję miłości jako aktu transformacji: nie odmienia ona świata zewnętrznego, ale przemienia serca tych, którzy odważyli się ją przyjąć. Książka staje się metaforą wyboru, przed którym staje każdy człowiek: można trwać w lęku i samotności albo zaryzykować i pozwolić drugiemu człowiekowi stać się częścią naszego świata. Miłość w „Lucca” nie obiecuje końca cierpienia, lecz daje siłę, by je unieść. To piękna lekcja, że nawet w najciemniejszych miejscach może zapłonąć światło — czasem nie jako płomień gwałtowny, ale jako delikatna iskra, wystarczająca, by wskazać drogę. Właśnie dlatego powieść ta na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Nie dlatego, że opowiada o mafii czy zakazanym romansie, ale dlatego, że mówi o najgłębszej ludzkiej potrzebie – potrzebie bycia dostrzeżonym, zrozumianym i kochanym nie pomimo swoich blizn, ale razem z nimi. „Lucca” to historia, która przypomina, że każdy człowiek zasługuje na swoją szansę, a najpiękniejsze przemiany rodzą się nie wtedy, gdy wszystko jest proste, lecz wtedy, gdy trzeba przejść przez własny lęk, by dojść do prawdy.

Każdy, kto czyta moje recenzje wie, że nie jestem fanką romansu… Ale muszę przyznać że te powieść połknęłam w 3 godziny i ciągle o niej myślę, dlatego polecam fanom nie tylko mafijnych uniesień, ale także jako dobrą powieść psychologiczną.

środa, 25 października 2023

Adult i adult




„Nastolatki potrafią iść naprzód. Pewnie za mało jest w ich życiu przeszłości, w której mogliby tkwić”.

Ryan Knighton



Kiedyś książki dzieliły się na te dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Dziś mamy mnóstwo odnóg do jednego gatunku, a ja nadal jestem staroświecka i dla mnie fantasy to fantasy, mimo że mamy coś takiego jak postapo, czy dla młodzieży to dla młodzieży, mimo że zangielszczamy gatunki i mamy young adult, new adult i inne adult😊

Po tak zwane young adult sięgam bardzo rzadko, ale gdy Wydawnictwo Prozami weszło na kolejny szczebel wydawniczy i postanowiło zając się książkami z ligi adult zaryzykowałam i przeczytałam dość krótką powieść mafijną Pani Karoliny Pastuszak Ups... No to wpadłam!

Polskie powieści mafijne o miłości, eeee yyyy… Cóż kojarzą mi się z cała gama przekleństw, wulgarnego seksu i płytkich bohaterów, więc jak zobaczyła na odwrocie tej powieści 16+ pomyślałam, matko mam nadzieję, że Pani Pastuszak wie, co robi. Zresztą oznaczenie wieku, jest bardzo ciekawe, myślę, że dziś po książki tego rodzaju sięgają coraz młodsze czytelniczki, wydawcy raczej nie zawracają sobie głowy wiekiem odbiorcy więc tutaj pozytywne zaskoczenie. Okładka stylizowana minimalistycznie, na powieści w stylu Save Me, moim zdaniem na wielki plus, co najważniejsze nie sugeruje treści, więc patrząc na oprawę w ogóle nie widać, że to pozycja mafijna.

No i dzieje się już od pierwszej kartki… Aż nie wierzę, że Pisarka nie zaczyna tandetnymi przemyśleniami bohaterów, co robi większość Autorek, Szacunek. Pani Karolina od razu wciąga nas w wir wydarzeń, co zmusza do przerzucenia kolejnej strony nawet tych sceptycznie nastawionych. Pani Pastuszak jest dziennikarką, co widać w doborze słów użytych w powieści, faktycznie mamy tutaj styl mocno młodzieżowy, ale nie płytki, jak u Pani Marczak i Jej fascynującej Rodzinie Monet.

Nasza bohaterka Marisa w pogoni za realizacją swojego pierwszego zlecenia w dziennikarstwie staje się świadkiem morderstwa, co pociąga za sobą niespodziewane wydarzenia. Z pomocą dziewczynie w staniu się niewidzialną przychodzi mafijny Romeo, który nie jest jednoznaczną postacią i to chyba, sprawia, że książka wciąga. To, jest tylko 213 stron… Nie wierzę, że to napisze, ale dobrze skonstruowanego tekstu z ciekawymi bohaterami i szacunkiem dla oczu czytelnika, ponieważ nie przebija z tego dzieła co drugie zdanie zaczynające się od ku…

Jedyne, co przeszkadzało mi odrobinę w czytaniu to dużo druku na stronie, co powodowało, że jest on dość drobny, ale całkowicie rozumiem wydanie plecakowe, czy torebkowe tej pozycji. Młodzież nie dźwiga cegieł. Tego rodzaju książki nie są moimi ulubionymi, ale jak na romans mafijny dla młodego czytelnika, to naprawdę wysoki poziom. Ups… No to wpadłam, moim zdaniem powinno być szeroko reklamowane, jako ogólna zmiana w tworzeniu powieści mafijnych. Mam nadzieję, że Pisarka nie spocznie na laurach i nie przedłoży ilości nad jakość swoich tekstów, czekam na kolejną publikację.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Prozami


 

niedziela, 16 lipca 2023

Miłość po raz kolejny



„...ten, kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami”.

Carlos Ruiz Zafon



Nie sądziłam, że sama z własnej woli sięgnę po romans, ale stało się inaczej. To już chyba ten wiek mnie dopada, kiedy zaczyna się czytać coś naprawdę lekkiego, z punktu widzenia osoby, która nie jest fanką romansu. Z książkami o miłości polskimi, jest taki problem, że ciężko trafić na coś naprawdę dobrego, nie na jedno kopyto.

Tak, jak moje spotkanie z Panią Nataszą Sochą, tak samo znajomość z Panią Magdaleną Pasternak była moim pierwszym razem. Jestem niezmiernie zaskoczona tym, że okazało się ono bardzo owocne. Książka Kontrahent, ma niemal wszystko, to co podoba mi się w lekkim romansie.

Po pierwsze trzeba napisać, że Pani Pasternak pisze podobnie do znanej zagranicznej Autorki Vi Keeland, co dla mnie jest bardzo dużym plusem, ponieważ publikacje Pani Keeland są wspaniałe do dobrego relaksu. Podobną pozycją zaszczyciła nas polska Pisarka. Nasza główna bohaterka Marion (niemal jak z Roobin Hooda) pracuje, jako agentka motoryzacyjna spełniając swoje zawodowe plany i marzenia. Poznaje w międzyczasie niezwykłego prawnika, wnuka kierowcy rajdowego. Ich relacja od początku, jest trudna, ponieważ oboje mają silne charaktery. Niepozorna podróż służbowa zbliża ich do siebie, ale właśnie wtedy wszystko zaczyna się komplikować za sprawą tragicznej wiadomości.

Książka niby, jest romansem, ale wiele także w niej z wątków obyczajowych, co dodaje jej atrakcyjności. Mamy tutaj miłość, lojalność, więzi rodzinne, wiele nieporozumień, co sprawia, ze pozycja staje się ciekawsza i pikantniejsza. Całe szczęście brak w niej wulgarnego seksu i niestosownego języka, czego wprost nie znoszę, ode mnie za to wielkie dziękuję dla Pisarki. Pani Pasternak, to kolejna Autorka, która udowadnia, że powieść nie musi być prostacka, aby ją sprzedać. Tak, jak już pisałam, było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pisarki, ta pozycja będzie miała tom II i z całą pewnością się z nim zapoznam.

Zastanawiałam się, czy książki tego typu powinny właśnie mieć po kilka tomów. Ta część miała naprawdę wspaniały wzlot, mam nadzieję, że kolejna mnie nie rozczaruje, tym bardziej że jest to gatunek, za którym nie przepadam. Pomysł na fabułę, bohaterowie, wątki poboczne… Jeśli Pani Pasternak rozwinie, to w kolejnej części, to ta również będzie warta uwagi.

Kontrahent, to publikacja w sam raz na wieczór do herbatki, lekka, miła i przyjemna zabierze Was w świat, a jakże miłości. Nie wiem kiedy wychodzi kolejna część, ale czekam z niecierpliwością.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Purple Book


 

czwartek, 29 czerwca 2023

Subtelnie



„Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość.

Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu?

Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia?

Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam.

Miłość po prostu jest, albo jej nie ma”.

Stephanie Meyer



Kolejna książka z gatunku romans za mną, aż w to nie wierzę… Na dodatek również polskiej Autorki, co dla mnie samej jest zaskakujące. Pisarka, jest moim odkryciem, a ponieważ książkę wydało Novae Res domyślam się, że to debiut i to naprawdę dobry. Na dodatek okładka, tak przyciąga, że obok tego tytułu nie można przejść obojętnie.

Pani Dagmara Zielant – Woś stworzyła pozycję o miłości, moim zdaniem na jedno kopyto jeśli chodzi o tematykę, ale za to z jaką klasą słowną i erudycją. Zanim zgaś nie iskra, to powieść o dwójce poranionych ludzi, którzy spotykają się w połowie drogi, aby na końcu odkryć prawdziwą miłość. Mamy tutaj Else (niczym z Krainy Lodu), która po wielkiej krzywdzie, jaka spotkała ją przed laty, stała się chłodną i niedostępną kobietą, no serio niczym bohaterka bajki. Nagle w jej życiu pojawia się Alex, któremu chcąc nie chcąc dziewczyna pomaga po nieszczęśliwym wypadku, przyjmując go pod swój dach.

Zanim zgaśnie iskra, to pozycja skupiająca się bardziej na zmianie, jaką przechodzi główna bohaterka. Z osoby zamkniętej i nieufnej staje się pełną życia kobietą, która chce walczyć o siebie. Mocno rozbudowana fabuła, wiele wątków pobocznych, przeciągnięta do granic możliwości psychologia postaci… Nie wierzę, że to napiszę, ale podobało mi się. Druk jest tak drobny, że zapewne książka pisana większymi literami zajęłaby dwa razy te 370 stron.

Książka Pani Woś, to zachęcająca lektura na długie letnie wieczory. Wspaniały debiut, warty polecenia. Mimo że faktycznie fabuła powtarzalna, ostatnio czytałam coś podobnego, warto się nad tą pozycją pochylić. Ogólnie, jestem zaskoczona, że mimo parcia na szkło wiele Autorek decyduje się pisać romanse wzorując się na klasyce gatunku jeśli chodzi o język. Moim zdaniem, to się naprawdę chwali. Jest, to jakieś światełko w tunelu, że wychodzimy z ery wulgarnej powieści o miłości przeplatanej udziwnieniami seksualnymi. Duże wrażenie sprawiła na mnie okładka, gdy by nie to, że nie mamy teraz okresu Bożego Narodzenia, pomyślałabym, że to świąteczny hit, te świece robią robotę. Jestem przekonana, że fanki romansu przepadną z tą publikacją.

Powieść bez dwóch zdań polecam, a Autorkę wpisuję na listę wartych obserwowania.



 

środa, 28 czerwca 2023

Delikatny Romans



„Przewodnią myślą mego życia jest on. Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego”.

Wichrowe Wzgórza



Nigdy nie sądziłam, że spodobają mi się serie o miłości. Do książek o miłości, czyli typowego romansu mam podejście ambiwalentne, z jednej strony uważam, że to kicz, a z drugiej kocham romantyczne klasyki takie jak np. Wichrowe WzgórzaTrędowata, czy Duma i uprzedzenie. Z całą pewnością, są pozycje i gatunki, do których trzeba dorosnąć, ja nadal unikam serii fantasy czy SF, ale do dobrego romansu zaczynam się przekonywać.

Czułe historie od Wydawnictwa eSPe, to książki pisane z pasją o sile prawdziwej miłości, która może pokonać największe problemy. Czy, jest cukierkowa? Moim zdaniem trochę tak, wśród wielu problemów bohaterowie zawsze pokonują przeciwności losu i znajdują do siebie drogę. Na dłuższą metę może być to męczące, ale i tak wolę tego typu waniliowy romans niż wulgaryzmy współczesnych pisarek np. powieści mafijnych o miłości. Z całą pewnością seria Czułe historie, to wyższa klasa gatunku.

Ostatnio w tym zbiorze ukazała się powieść Pani Ewy Ciwińskiej – Roszak Pokój z widokiem na miłość. Mamy tutaj dwójkę bohaterów poranionych przez życie. Zuzanna tęskni za zmarłym mężem, natomiast Marek boryka się z trudami samotnego ojcostwa. W pewnym momencie ich drogi się spotykają. Czy dwoje doświadczonych przez los ludzi odnajdzie się wśród trudów życia, doczytajcie sami.

Z całą pewnością, jest to ckliwa opowieść, dla fanów inteligentnego romansu, który ma głębszy przekaz niż tylko to, że kobieta i mężczyzna się spotykają i po perypetiach się schodzą. Mamy tutaj żal, żałobę, strach, samotność, co nadaje książce wymiar szeroko psychologiczny i to chyba moim zdaniem, jest atutem tej powieści. Nie znajdziecie w niej wulgaryzmów, głupich tekstów, wulgarnego seksu, dziecinady i błazeństwa, ani tak modnej ostatnio przemocy. Pokój z widokiem na miłość, to przepełniona spokojem opowieść o zwykłych ludziach, którzy zasłużyli na szczęście.

Książka, jak na historię romantyczną naprawdę uczciwie mi się podobała. Dziś łatwo, jest w kategorii romans stworzyć byle co byleby się sprzedało. Ja jestem fanką głębszych powieści o miłości więc ta, jak najbardziej trafia w mój gust. Niezwykle subtelna lektura, historia opisana z pasją do pisarstwa. Czy, jest to powieść, do której warto wracać? Jeśli ktoś kocha wzruszające opowieści o miłości z całą pewnością tak.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa eSPe


 

poniedziałek, 26 czerwca 2023

Miłość z porcelaną w tle



„Miłości , jest jak światło gwiazd – nie umiera nigdy”.

H. Jackson



Literatura holenderska przez długi czas pozostawała dla mnie nieznana. Nigdy jakoś do mnie nie mówiła, tak samo jak wszelkiego rodzaju dzieła skandynawskie, które moim zdaniem pomimo świetnej fabuły wloką się niemiłosiernie. Mimo to postanowiłam dać szansę Pani Simone van der Vlugt i Jej powieści Niebieska porcelana.

Okładka naprawdę przyciąga oko, a i sama fabuła zapowiadała się ciekawie, więc poświęciłam tej pozycji około 4 godzinki i nie żałuję.

Pozycja ta opowiada o kobiecie, która po śmierci męża porzuca swoją rodzinną wioskę, obejmując posadę służącej w Amsterdamie. Jej pani kocha malować, więc obie z wielką pasją oddają się temu zajęciu. Niestety, niechlubna przeszłość naszej bohaterki w końcu ją dopada i zmusza do ucieczki. Podczas swój wędrówki otrzymuje pracę w fabryce porcelany, gdzie może wykazać się swoim talentem. Dla dziewczyny rozpoczyna się czas spokoju i szczęścia, aż do momentu kiedy stanie przed kolejnym wyborem.

Pozycja ta, to typowa obyczajówka. Teoretycznie może wydawać się monotonna, ale dla mnie zaciąga moją ulubioną serią Poldark. Losy Catrijn są opisane w sposób stonowany, trochę jak w literaturze skandynawskiej. Oczywiście widać w tej pozycji przebicia ze złotego wieku holenderskiego. Akcja być może nie jest porywająca, to raczej książka bez zwrotów w wydarzeniach, ale dla koneserów spokoju fabuły w sam raz. Pisarka w swej publikacji postawiła na opisy, co przyznam, że mi się podobało. Można dzięki temu wbić się w atmosferę epoki, oraz otoczenie bohaterki. Znajdziemy tutaj także tajemnicę sprzed lat, miłość, zdradę, czyli wszystko to, co sprawia, że powieść obyczajowa nabiera rumieńców.

Spokojna, monotonna fabuła może monetami zanudzać, ale moim zdaniem pasuje do tej książki. Tak naprawdę są to losy kobiety takiej, jak każda w XXI wieku. Z jej wzlotami i upadkami, gorszymi i lepszymi momentami. Takie publikacje trzeba lubić. Szkoda, że całość zamknęła się tylko w jednym egzemplarzu, ponieważ fabuła świetnie nadawałaby się na serię.

Ze względu na to, że Poldark bardzo mi się podobał, a Niebieska porcelana utrzymuje ten styl, polecam bez dwóch zdań. Książka na jeden wieczór, ale myślę, że będzie się chętnie do niej wracało. Mógłby powstać film w odcinkach, aby pokazać Złoty Wiek, oraz bardziej szczegółowo przedstawić losy bohaterki.
W książce znajdziemy, także wątek historyczny, powstania popularnej porcelany z Delft, co na pewno zaciekawi tych zainteresowanych tematem.
XVII wiek w tej pozycji okazuje się bardzo ciekawy.

Książkę do recenzji otrzymałąm od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

czwartek, 22 czerwca 2023

Romans prawie, jak u Marqueza




„Ze wszystkich twarzy wybrać tę jedną twarz. Z kakofonii głosów zatrzymać ten jeden głos. Z dotyków rąk zapamiętać ten jeden uścisk.

A potem - potem być parasolką w deszczu, słońcem w pochmurnym dniu, gwiazdą zaranną w nocy, kożuszkiem w zimie, opoką, gdy zacznie drżeć ziemia.

I tak wciąż - przez dnie i noce, miesiące i lata - tęsknić za sobą coraz bardziej, potrzebować siebie nieustannie. Patrzeć w tę jedyną twarz i czytać w niej, co wielkie. Odkrywać nowe pokłady mądrości i uczucia. Przepraszać za jakieś wpadki, nietakty, niedelikatności, gry niepotrzebne, słowa zbyteczne, czyny nieuprzejme. I cieszyć się słońcem, ciepłem, oparciem.

Być razem zawsze: tu na ziemi i po śmierci”.



Mieczysław Maliński



Po ostatniej pozycji Pani Elin Hilderbrand Lato 69 przyszedł czas na kolejną powieść tym razem typowo o miłości I nadejdzie lato. Z jakiegoś nie do końca znanego mi powodu, ta publikacja mocno mi się kojarzyła z książką Gabriela Marqueza Miłość w czasach zarazy.

I nadejdzie lato, to druga pozycja Pisarki, która bardzo mi się podobała. Tak myślę, że chyba bardziej niż poprzednia. Śledząc ostatnie nowości jeśli chodzi o kategorię romans, niemal wszystko, jest na jedno kopyto, fabuła podobna, bohaterowie identyczni, a brak świeżości zaczyna nudzić. Czytając opis z tyłu książki Pani Hilderbrand pomyślałam w końcu coś odżywczego.

Bardzo lubię Pana Marqueza. Jego publikacje są napisane z ogromną czułością, oddając wszystkie kolory miłości i relacji społecznych. Przyznam, że Autorka mnie zaskoczyła, pisząc coś bardzo podobnego. Dwadzieścia osiem lat zakazanej namiętności, powieści spokojnie mogłaby zdobyć niejedną nagrodę. Nauczycielka angielskiego z nic nieznaczącej wyspy i mąż popularnej polityczki, która ubiega się o fotel prezydenta, spotykają się jeden raz w roku, co roku o tej samej porze, aby choć przez chwilę cieszyć się sobą nawzajem i swoją miłością. Mijają lata i dekady, pokolenia się zmieniają, jedni się rodzą, inni odchodzą… To opowieść o romansie, który na zawsze zmienia rodzinę, bieg wydarzeń i historię.

Publikacja przepiękna, napisana prostym językiem, pokazująca nam, że prawdziwa miłość mimo tego, ze nie spełniona w normalnym związku może trwać na zawsze. To uczucie, które trwa, mimo że przyszłość dla niego nie istnieje. Momentami refleksyjna, zmuszająca do myślenia, wyciągająca z człowieka, to co rzadko może ujrzeć światło dzienne. Elin Hilderbrand po raz kolejny bezsprzecznie serwuje nam dawkę, porządnych, momentami trudnych emocji. Mimo że pozycja opisuje losy bohaterów i ich rodzin każdy z nas może w niej odnaleźć siebie… Miłość ma różne oblicza, czasami trudna, czasami wymagająca poświęceń, ale zawsze warta tego, aby o nią walczyć.

Nie czytując dużej ilości romansów połączonych z obyczajówką, tę książkę polecam. Naprawdę miło spędziłam przy niej czas, znajdując na jej stronach także coś dla siebie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K

 

środa, 31 maja 2023

Nowoczesna monarchia




„Miłość, jest wtedy, gdy dajesz człowiekowi wolność wyboru,

A on wybiera Ciebie … Każdego dnia”.



Po tym jak pożegnaliśmy ostatni tom serii Bridgertonowie Pani Julii Quinn w fantastycznym wznowieni, są tacy, którzy tęsknią za atmosferą londyńskiej socjety oraz jej skandalikami. Na szczęście Autorka wraz z Panią Shondą Rhimes wyszła nam naprzeciw ukazaną się właśnie pozycją Królowa Charlotta.

Zanim pojawili się Bridgertonowie, młoda dziewczyna mająca zupełnie inne plany na życie musi poślubić króla Jerzego III, który skrywa nie jedną tajemnicę. Anglia XVIII wieku niemiecka księżniczka Charlotta po kilku minutowym spotkaniu z królem zostaje jego żoną. Z uwagi na to, że to dama, która stanowczo wyprzedza inteligencją oraz sposobem bycia swoją epokę nie do końca przypada do gustu członkom brytyjskiego dworu. Zacofanie, strach, zasady, plotki nie tylko niszczą pojęcie młodej królowej o monarchii, ale także nie przynoszą szczęścia w jej świeżym małżeństwie. Mimo oporu na dworze charakter Charlotty przydaje jej się w relacjach z Jerzym, a także w powolnym tworzeniu szczęśliwego małżeństwa. Nowa rola księżniczki zmusza ją nie tylko do rządzenia i walki o siebie, ale także do zwycięstwa nad sekretami króla, które mogą wstrząsnąć monarchią.
Królowa Charlotta to opowieść o monarchii, jaką mamy okazję poznać w Bridgertonach. Królowa, która zmieniła dzieje i doprowadziła dwór do świetności. Pozycja ta, to także powieść o miłości, zdradzie, nienawiści, głęboko skrywanych tajemnicach, oraz wybaczanych błędach. Postanowiłam nie oglądać serialu na Netflix, dopóki nie przeczytam książki i nie żałuję. Ekranizacja w ogóle nie oddaje treści tej powieści.

Książki Pani Quinn zajmują miejsce na moich półkach i są jak dotąd, jedynymi romansami, jakie zachowałam. Królowa Charlotta nie odbiega stylem pisania od innych publikacji Autorki, tutaj także spotykamy soczyste ploteczki Lady Whistledown, które w zabawny sposób komentują wydarzenia. Subtelna, elegancka, wyśmienicie waniliowa powieść zabierze Was po raz kolejny na dwór królewski, który wkracza w nową erę nowoczesnej jak na tamte lata monarchii.

Pozycja ta nie jest wulgarna, jeśli szukacie wyuzdanego seksu, przelewającej się erotyki, brutalnej miłości, będziecie zawiedzeni. Pani Quinn jest ikoną delikatności, a jej książki przedstawiają miłość w sposób, w jaki powinna być ona pokazana w subtelnym romansie i za to ją uwielbiam. Z wielką chęcią wracam do klasyki gatunku, ostatnio uznałam, że robię się za stara np. na Panią Wolf. Coraz częściej szukam Pisarzy, którzy miłość traktują jako piękne uczucie i nie wpychają w swe pozycje otoczki brutalności, wulgarności i zwierzęcego seksu. Wszystkie książki Pani Quinn polecam bez dwóch zdań, ponieważ mają to czego niestety brakuje na rynku wydawniczym zwłaszcza wśród polskich romansów mianowicie klasę.

Królowa Charlotta dla żony, matki i córki… Wielki powrót do świata bali, etykiety, oraz pędzącej przez wiek XVIII socjety.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

piątek, 31 marca 2023

Miłość w czasach regencji




„Miłość to raptem słowo. Słowo z kina, z książki, z kolorowego pisma. Tak wielu ludzi wierzy, że wystarczy je wypowiedzieć i już będzie dobrze, bo ono uleczy, uratuje, oczyści. A to tylko słowo. Łatwo je wypowiedzieć, równie łatwo unieważnić. Ale spróbuj je przekształcić w prawdziwe, trwałe uczucie, zmień je w ściany domu, który stać będzie latami, niczym niezagrożony i da ci szczęście, bezpieczeństwo, poczucie sensu i radości z każdej spędzonej wspólnie chwili. To jest trudne, a często niemożliwe. Niewielu to umie. Naucz się tego”.

Dorota Terakowska



Historyczne romanse w roku 2021 osiągnęły w Wielkiej Brytanii rekordowe nakłady sprzedaży. Według czasopisma The Guardian Weekly było to kilkaset tysięcy miesięcznie, co rocznie dało imponujący wynik. Czy kobiety przerzuciły się z literatury współczesnej na klasyczną, nie do końca wiadomo. Jedno, jest jednak pewne okazuje się, że w czasie kryzysu ekonomiczno-politycznego chętniej sięgamy po lekkie niewymagające książki, które w bibliotekach cieszą się niezwykłą popularnością.

Ostatnia część serii o rodzinie Bridgertonów, czyli dodatek Kronika towarzyska Lady Whistledown, jest właśnie jedną z pozycji, która cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem oraz sprzedażą. Dzięki ekranizacji na platformie Netflix Pani Julia Quinn zyskała uznanie wśród Pań na całym świecie, a serial nadal utrzymuje się na wysokim miejscu w rankingu oglądalności. Fani niecierpliwie czekają na kolejne perypetie szacownej rodziny, podczas gdy czytelnicy mogą cieszyć się smaczkami największej plotkarki ówczesnego Londynu.
Kronika towarzyska Lady Whistledown, to zbiór kilku opowiadań o miłości, których akcja dzieje się w XIX wiecznym Londynie, wśród turkotu powozów, pikantnych sekrecików, przepychu bali i grona pięknych debiutantek. Autorka wraz z innymi kobietami piszącymi specjalnie dla Pań, nadal pozostaje ze swoją fabułą w kręgu świata Bridgertonów, racząc nas nowymi bohaterami i kolejnymi historiami o wielkiej i tej mniejszej miłości.

Znajdziemy tutaj perypetie pewnej porzuconej debiutantki, która wpada w sidła cieszącego się złą opinią brata swojego niedoszłego męża. Zatrważające plotki, ściągają również do Londynu młodego człowieka, który po lekturze Kronik postanawia raz na zawsze skończyć z plotkami i ostatecznie zdobyć serce swojej ukochanej. Trzecią z historii jest przyjaźń między kobietą i mężczyzną, która okazuje się czymś zupełnie innym gdy młoda dama zaczyna interesować się pewnym kawalerem. Resztę musicie doczytać sami, ale zapewniam, że wspaniałe opowieści z czasów regencji zachwycą Was i wzruszą.

Cała seria o bezsprzecznie różnym rodzeństwie Bridgertonów bardzo mi się podobała. Przyznam, że z wielkim żalem przeczytałam ostatni tom, jest to jedna z tych lektur, które powinny mieć z dwadzieścia części. Zastanawiałam się, czy są to powieści, na jeden czy wiele razy i doszłam do wniosku, że mimo oklepanego tematu warto sięgnąć po nie po raz kolejny. Takim samym uznaniem cieszy się w moich oczach pozycja Kronika towarzyska Lady Whistledown, które gwarantują powrót do czasów tak zaskakujących swoimi konwenansami, jak również pouczających i przezabawnych.

Każde z opowiadań, mimo że napisane w innym stylu wciąga od pierwszej strony, a pikantne dodatki z Kroniki szacownej damy jeszcze bardziej przyciągają czytelnika. Mam swoje ulubione opowiadanie i jestem przekonana, że wśród tak różnych historii o różnej miłości znajdziecie coś dla siebie, niemal jak w filmie To właśnie miłość. Mimo tego, że romans jako gatunek nie cieszy się moim uznaniem, a już zwłaszcza polski romans, wszystkie książki Pani Julii Quinn mogę polecić z czystym sumieniem. Jestem pewna, że odnajdą się w nich i młodsze i starsze czytelniczki, miłość to archetyp, który nie tylko przewija się przez wszystkie pokolenia, ale interesuje nas bez względu na to, jak do niej podchodzimy.

-A może czas w końcu zakochać się dziko, z pasją i bez strachu? – szepnęło serce.

– Zabijesz nas oboje! – odpowiedział mózg.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

wtorek, 6 grudnia 2022

Wielkie zakończenie



Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest.

William Wharton – Tato



Doczekaliśmy się właśnie, wznowienia ostatniego tomu przeuroczej serii Bridgertonowie, pióra Pani Julii Quinn. Smutek i żal z powodu końca sagi tego zacnego rodu, umila fakt, że możemy po raz kolejny przeczytać wszystkie części od nowa i na pewno się nie rozczarujemy, przeżywając po raz kolejny perypetie miłosne tej rodziny, oraz jej przyjaciół.

O Bridgertonach napisano i powiedziano niemal wszystko. Serial doczekał się nie tylko milionowych odsłon, ale także dużej krytyki, co z całą pewnością nie zniechęciło do ponownego go oglądania. Książki cieszą się ogromną sprzedażą, co tylko utwierdza w przekonaniu, że kobiety kochają historyczne romanse o konwenansach, skandalikach, tajemnicach i namiętności. Żyjąc w czasach, kiedy romans rysuje nosem dno i te dziesięć metrów mułu w nim, z coraz większą chęcią wracamy do klasyki gatunku, co dobrze świadczy o kobiecej inteligencji i wrażliwości na temat.

Po tomie pierwszym, w którym poznaliśmy uroczą Daphne, w kolejnych częściach mogliśmy śledzić losy, oraz perypetie miłosne jej rodzeństwa, na tle XIX wiecznego Londynu, całego jego splendoru, wielkości, zakłamania czy plotek. Poznaliśmy samą królową oraz zasady panujące na dworze, śledziliśmy z uwagą kronikę towarzyską Lady Whistledown, dzięki której mogliśmy zaśmiewać się do łez, a także mogliśmy nauczyć się pewnych zasad panującej etykiety i reguł w świecie damsko męskim. Te osiem tomów jako naprawdę dobry romans, do którego z chęcią się wraca, powinno znaleźć się na półce każdej, zakochanej w powieściach o miłości kobiety.

Ślubny skandal to ostatni tom serii, który nie tylko opowiada o kolejnym z Bridgertonów, ale także pozwala wrócić do naszych ulubionych bohaterów z poprzednich części. Niestety Lady Whistledown już tutaj nie poczytamy, co dla mnie jest bardzo przykre, ale poznajmy Gregory’ego Bridgertona, który wierzy w prawdziwą miłość.

Nasz bohater poznaje zachwycającą pannę Hermionę, zakochuje się w niej niemal od pierwszego wejrzenia i już zaczyna robić wielkie plany, kiedy nagle okazuje się, że dziewczyna jest zakochana w kimś innym. Przyjaciółka Hermiony uważa jednak, że jej wybranek jest nieodpowiednią partią i postanawia uchronić dziewczynę przed tym małżeństwem. Lucy postanawia pomóc Gregory’emu zdobyć serce przyjaciółki. Sprawy komplikują się, gdy oboje uświadamiają sobie, że się kochają, a Lucy jest… zaręczona z kimś innym.

Pełna miłosnych perypetii, napisana z wielkim poczuciem humoru, oraz dystansem powieść i tym razem Was nie zawiedzie. Delikatna, pełna zwrotów akcji, niedopowiedzeń oraz ciętych ripost historia miłosna, która wspaniale zakańcza serię Pisarki. Ślubny skandal, jest tak samo dobry, jak poprzednie pozycje, publikacja, od której nie można się oderwać, czyta się ją jednym tchem. Najlepsza na prezent dla dziewczyny, żony, mamy, czy siostry, pozwoli przenieść się w świat, do którego tęskni wiele kobiet i poznać mężczyzn, którzy łamią konwenanse i zasady dla prawdziwej miłości.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

Zaskoczenie wśród romansów

    „Kochać kogoś to przede wszystkim pozwalać mu być tym, kim jest.” William Wharton   Powieść „Lucca” autorstwa Sarah Brianne to ...