„Nie pozwól małym rozumom przekonać cię, że twoje marzenia są zbyt duże”.
Lilo i Stich
Co to była za przygoda… Po pierwsze nie miałam pojęcia o istnieniu takiego Wydawnictwa, jak Sztaber- Sole… YYY no wiem trochę wstyd, ale to chyba dlatego, że nie śledzę ostatnio rynku pozycji dla dzieci, a już na pewno nie tych fantastycznych. Zostałam zaskoczona, przyznam, że naprawdę miło książką Yorim Próba Medwech, którą z fascynacją przeczytałam.
Na początku, trochę zgubiłam się już na pierwszej stronie, ponieważ miałam wrażenie, że ten tytuł to część większej historii, czułam, jakby mi coś umknęło. Dość długo tę pozycję najpierw przeglądałam, buszując także w Internecie, ponieważ miałam wrażenie, że to kolejna część… Okazało się jednak, że Yorim to pierwszy tom przygód z serii Kronik Edai, trochę mi ulżyło, bo nie chciałam, aby coś mi umknęło. Najważniejsze dla mnie, jest to, że dostałam powieść pisaną w stylu mocno gawędziarskim i to było moje odkrycie tego roku. Nigdy nie sądziłam, że ten rodzaj opowieści, tak mnie zafascynuje i pochłonie. Drugie, co miło mnie zaskoczyło, to to, że publikacja ta mocno w stylu przypomina książki Pana Tolkiena, tylko dla młodszego odbiorcy. Natychmiast zostajemy przeniesieni w świat bohaterów, a opisy poboczne wręcz porywają.
O czym, w ogóle jest fabuła, trzech nastoletnich chłopców wyrusza do tajemniczego lasu Medvech, na coroczną Wielką Próbę, która odbywa się tylko raz w życiu. Nasi bohaterowie nie tylko pragną wziąć w niej udział, ale także zwyciężyć, narażając się na wiele przygód i niebezpieczeństw. Mówi się, że najważniejsza w książce, jest fabuła, tutaj jednak urzekły mnie bardziej opisy świata przedstawionego przez Pana Folio. Widać, że w tej serii Autor przepadł bez reszty, każdy fragment, jest doskonale przemyślany, aby zapewnić czytelnikowi jak najdokładniejsze poznanie Edai.
Cieszyliśmy się różnymi seriami jak np. Zwiadowcy utrzymani w podobnym klimacie, ale moim zdaniem w amerykańskich wersjach świata fantasy dla dzieci, brakuje właśnie tego, co w publikacji Pana Folio wysuwa się na pierwszy plan, czyli to zajmujące gawędziarstwo. Po prostu gdy czytasz, od razu chcesz się przenieść do miejsc, które są opisane w książce. Muszę też wspomnieć, o samym wydaniu. Już pominę to, że mamy twardą oprawę, ale co mnie najbardziej zaskoczyło, to to, że książka jest zszywana. Nie pamiętam kiedy ostatnio trzymałam w ręku zszywane fantasy dla dzieci. Następnie papier, nie wiem, który to gatunek, ale śliskie strony z rewelacyjnymi ilustracjami Pana Eda Menroya, nie z pierwszej lepszej drukarki, cudowne. Z całą pewnością pozycja Pana Tuka Folio wnosi na rynek wydawniczy powiew świeżości w gatunku fantasy i zawyża poziom zwłaszcza amerykańskim Pisarzom.
Nie mam pojęcia, ile jest części tej pozycji, wiem natomiast, że pisze się na kolejną. Ekranizacja byłaby dopełnieniem wartości tego dzieła dla młodego czytelnika. Jako umiarkowana fanka fantastyki z wielką ekscytacją polecam! Wartości przedstawione w książce, jak przyjaźń, lojalność, empatia są wieczne a w formie ciekawej przygody dla dzieci wręcz najważniejsze.
Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Sztaber - Sole
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz