środa, 8 maja 2024

Piłkarski świat


„Wszyscy trenerzy mówią o ruchu, o tym, żeby dużo biegać. Ja mówię, że nie trzeba tyle biegać. W piłkę nożną gra się głową. Trzeba być we właściwym miejscu we właściwym czasie, ani za wcześnie, ani za późno”.



Johan Cruyffy



Piętnaście lat temu, gdy w najpopularniejszym klubie Europy FC Barcelona, grały takie gwiazdy, jak Gerard Pique, Andres Iniesta (swoją drogą jeden z moich ulubionych piłkarzy), czy Lionel Messi i Xavi klub ten nie miał sobie równych. Nie pamiętam meczu, który by przegrali… Choć na pewno taki był, ponieważ nie śledziłam ich wszystkich, ale myślę, że nie w tak spektakularny sposób, jak przegrywają gdy gwiazdą jest teraz Robert Lewandowski heh.

Na ówczesnych piłkarzach Barcelony wzorowało się wielu młodych ludzi, w sezonie 2010/2011 ostatecznie, FC Barcelona zakończyła trzema oficjalnymi trofeami: Mistrzostwem Hiszpanii, Ligą Mistrzów i Superpucharem Hiszpanii a w Pucharze Króla dotarła do finału, gdzie przegrała z Realem Madryt. Najlepszym strzelcem drużyny, w sezonie, został Lionel Messi, który trafiał do bramki rywali 53 razy, w oficjalnych meczach. Messi został także królem strzelców Ligi Mistrzów, z 12 bramkami na koncie oraz ex aequo z Cristiano Ronaldo, królem strzelców Pucharu Króla, z 7 bramkami. W lidze zajął drugie miejsce w klasyfikacji strzelców, tracąc do Ronaldo 9 bramek. Co, to były za emocje…

Dziś, mimo że trenerem, jest Xavi (swoją drogą z marnym skutkiem, trochę mu się przytyło😊) Barcelona traci nie tylko punkty, ale i kibiców.

Czwarte wydanie pozycji FC Barcelona sztuczki i triki piłkarzy Pana Tomasza Bocheńskiego, oraz Pana Tomasza Borkowskiego, to pigułka umiejętności i sztuczek dzięki, którym można nie tylko wykiwać przeciwnika, ale i wygrać mecz.

Ja totalnie się nie znam na piłce nożnej, wiem, że piłka jest jedna, bramki są dwie, a po boisku lata jedenastu spoconych facetów😊, no i jeszcze, że mecz bez dogrywki trwa 90 minut😊. Mimo tego, że mam w domu dwóch zapalonych piłkarzy, jakoś ten sport mnie nie kręci, co nie znaczy, że nie doceniam takich klubów, jak Barcelona, chociażby (oczywiście nie teraz, ale 15 lat temu).

W książce tej znajdziemy zdjęcia wraz z opisem, jak wygląda np. zwrot z piłką, manewr „No Look Pass”, zwód zwany ruletką, czy manewr „Elastico” na zewnątrz i do wewnątrz. Serio nigdy w życiu nie odróżniłabym tego na boisku w zwolnionym tempie, a co dopiero oglądając mecz😊. Mimo to uważam tę pozycję za genialną dla fana piłki nożnej, jak i dla dzieci, które grają nie tylko w różnych klubach, ale i kameralnie na boisku. Ja naprawdę totalnie się na tym nie znam, ale w moim domu chłopcy są tą pozycją, zachwyceni. Ta książka ma raptem 63 strony, z czego kilka dotyczy quizów związanych z FC Barceloną, ale faktycznie, jeśli ktoś kopie piłkę i choć trochę się na tym zna, z obrazków i opisu nauczy się wielu rzeczy.

Nie rozumiem tylko, dlaczego na okładce, jest Robert Lewandowski, a nie prawdziwe gwiazdy tego klubu, które sprawiły, że tak długo był na Europejskim i światowym szczycie. Jako całkowicie pozbawiony znajomości piłki nożnej czytelnik, uważam, że to pozycja doskonała na prezent dla wschodzących gwiazd piłki nożnej. Grafika zachwyca, a papier, jest ku memu zaskoczeniu na wysokim poziomie, choć cena naprawdę niska. Zachęcam każdego rodzica, jestem przekonana, że i chłopcy i dziewczęta lubujący się w tym sporcie znajdą tutaj coś dla siebie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM



 

wtorek, 7 maja 2024

Proszę Pana strajk!




„Jak się Panu/ Pani udawało pozyskać ludzi do działania? / Bogdan Borusewicz a propos strajku w stoczni / Udawało się nam zebrać ludzi, odwołują się do haseł i uczuć patriotycznych. Tylko one odnosiły skutek. Absolutnie żadne postulaty socjalne”!

Rafał Ziemkiewicz



Strajki, które zespalały społeczeństwo jeszcze w latach osiemdziesiątych, dziś dla leniwego i nastawionego na socjale narodu nic nie znaczą, a już na pewno nie zachęcają do ich powtarzania, na tak wielką skalę, jak te w stoczniach, czy podczas protestów wielomilionowego ruchu Solidarność.

Co się stało z naszym krajem, można by zapytać. Zmiana wartości, przyczyniła się do zmiany myślenia. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu, szybujące ceny paliw wywołałyby kilkuset tysięczny bunt, jeśli nie milionowy. Dziś drożyzna w sklepach i fasola po 60 zł za kilogram nikogo nie obchodzą. Od lat strajki doprowadzały do poprawy sytuacji strajkujących, a i całego kraju, patrząc na to, co dzieje się dziś, kiedy zboże z Ukrainy wjeżdża do Polski, trując nasze dzieci, a ceny energii szybują ospałość społeczeństwa, jest wręcz niezrozumiała.

Prawdopodobnie pierwszy strajk w Polsce miał miejsce w 1690 roku w kopalni soli w Wieliczce, kiedy zarząd kopalni obniżył taryfę, według której górnicy mogli zamieniać własny deputat solny na gotówkę. Nieudane pertraktacje pracowników z kierownictwem doprowadziły do strajku. Co, to były za czasy… Pierwsze strajki latem 1980 roku były reakcją na podwyżki cen mięsa i wędlin, wprowadzone przez ówczesną ekipę rządzącą Edwarda Gierka. "Nieuzasadnione przerwy w pracy" - jak głosiła partyjna propaganda i pisały ówczesne gazety — zaczęły się w początkach lipca. Rozumiecie, to? PODWYŻKI CEN MIĘSA I WĘDLIN… Aż się nie chce wierzyć, że dziś szybujące ceny nas nie ruszają.

O strajkach w naszym kraju napisano wiele… Szkoda, że w mediach były, to raczej kłamstwa niż prawda. Nad tematem pochylił się także Pan Jarosław Urbański w swej najnowszej książce Strajk historia buntów pracowniczych. Pozycja ta, jest kolejną w serii Ludowa historia Polski, oraz kolejną, która mnie zachwyca. Autor porusza temat strajków na przestrzeni lat, w naszym kraju począwszy od tego w fabryce Cegielskiego.

Strajk, który wybuchł o godzinie 6.30 28 czerwca 1956 r. w Zakładach Przemysłu Metalowego Hipolit Cegielski (noszących wówczas nazwę Zakłady im. Józefa Stalina), przerodził się w pierwszy w PRL spontaniczny protest przeciw władzy. Robotnicy w milczeniu wyszli z zakładów i skierowali się w stronę centrum Poznania.

Dalej możemy przeczytać, o polskich stoczniach (w ostateczności rozgrabionych i sprzedanych zagranicznym inwestorom), a także o kobietach, które walczyły o zmianę w strukturach pracy, płacy i dostępności artykułów pierwszej potrzeby.

Jak już pisałam wyżej, ta publikacja jak i cała seria mnie zachwyca. Mam wielką nadzieję, że będzie ona bardzo mocno rozbudowana, bo dzisiejsze społeczeństwo i pokolenia naszych dzieci nie ma pojęcia o prawdziwej Polsce, a także w życiu w niej. Dla mnie książki Pana Urbaniaka wnoszą wiele, w świadomość społeczną, tak dziś potrzebną, a tak jednocześnie zaginioną. Potrzebujemy Pisarzy, którzy poruszą najważniejsze wątki naszej historii, w sposób, który da do myślenia narodowi i doprowadzi do zmian w kraju. Zaślepieni technologią IT, internatem, mediami społecznościowymi w ogóle nie orientujemy się nie tylko we własnej historii, ale przede wszystkim w tym, co doprowadziło do upadku naszego narodu, biedy, zacofania, strajków i życia, które jeszcze niedawno prowadzili nasi dziadkowie, czy rodzice. Książka ważna i potrzebna, otwierająca pole do szerokiej dyskusji, zwłaszcza w kwestii tego, że historia lubi się powtarzać.

Książkę do receznji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

czwartek, 18 kwietnia 2024

Pogańskie zaskoczenie


 


„Kiedyś się mówiło, że nasi przodkowie byli jak trawa. Wiatr przyginał ich do ziemi, a gdy niebezpieczeństwo znikało, podnosili się. Nie budowali grodów, by móc w każdej chwili zniknąć, ich bogowie nie potrzebowali wyniosłych świątyń. Bo czczono ich w lesie, na polanie, na jeziornej wyspie. Nie mieli bogactw, nie cenili ich, bo po cóż posiadać coś, czego w chwili grozy nie można zabrać ze sobą w leśne ostępy? Kto nic nie ma, o nic się nie martwi”.

Elżbieta Cherezińska





Nigdy nie interesowały mnie tematy słowiańskie, naukowcy twierdzą wraz z dużą gromadą historyków, że historia Polski opowiadana o czasach przed Mieszkiem I, jest najzwyczajniej kłamstwem, zupełnie inaczej ona wyglądała, począwszy od tego, że jako państwo, naród byliśmy bardzo rozwinięci.

Są pozycje z wątkiem historycznym, które mnie wciągnęły i mówią o tej naszej słowiańszczyźnie, ale generalnie ich unikam. O książce Pana Krzysztofa Spadło, dowiedziałam się całkowicie przypadkiem i co jeszcze bardziej niezwykłe uznałam, że muszę ją przeczytać. Jutro będzie wczoraj, to pierwsza powieść Pisarza, po którą sięgnęłam (na pewno nie ostatnia) niestety w e-booku, więc nie do końca mój mózg mógł się nią delektować (nie znoszę e-booków), mam zamiar to uzupełnić w formie papierowej. Czuje po tej lekturze naprawdę duży niedosyt, w ogóle nie sądziłam, że publikacja tej treści, tak mnie wciągnie.

Jutro będzie wczoraj, jest pierwszym tomem serii Czasotorium, czyli już coś dla mnie, ponieważ ja kocham serie. Jeśli są ciekawe, to moim zdaniem im dłuższa, tym lepsza. Mamy tutaj naszą tajemniczą Górę Ślężę, która ma naprawdę ciekawą historię związaną ze starą magią Słowian, cieszy się legendami o czarach, magii nie koniecznie tej białej i jest związana z tematem czarownic. Autor przedstawia nam tajemnicze zaginięcia właśnie związane z tą górą, (niemal coś, jak z ostatnio popularnego serialu Stamtąd tylko, że tam było drzewo) oczywiście motyw śledztwa i coś, co dla mnie jest wprost genialne, czyli podróże w czasie. Połączenie zniknięć z narodowym folklorem i wierzeniami, o których być może słyszymy od naszych Babć, to moim zdaniem geniusz. Po historii, jaką wykreował Pisarz zaginięcie studentów Uniwersytetu Wrocławskiego w roku 1985, a później licealistów w roku 2019 w kontekście Ślęży sprawia, że góra staje się jeszcze bardziej atrakcyjna historycznie, zabobonnie i turystycznie.

Pan Krzysztof zasypuje nas całą gamą różnych bohaterów, których wbrew pozorom nic nie łączy. Są oni w różnym wieku, z różnym wykształceniem, doświadczeniami życiowymi i planami na przyszłość. Losy naszych bohaterów się ze sobą łączą i koniecznie trzeba przeczytać kolejny tom, aby dowiedzieć się co będzie dalej.

Jedyną rzeczą, jaka mnie raziła to język. Jak na książkę w nurcie słowiańskim język moim zdaniem za bardzo wyszukany, taki słownikowy, w kontekście całej otoczki fabuły dziwnie, brzmiał. Jednak nie czepiam się, może jest to jakiś zamysł Pisarza. Całą publikację uważam za genialną! Nie wierzę, że to napiszę, ale nie sądziłam, że zachwyci mnie polski Autor z książką, osadzoną wśród narodowego pogaństwa dawnych lat. Jeśli nie jesteście przekonani do tego typu pozycji, koniecznie musicie sięgnąć, po Jutro będzie wczoraj.


Książkę do receznji otrzymałam od Wydawnictwa KAGO

niedziela, 7 kwietnia 2024

Dramat cyfryzacji



-Nie jestem patentowanym idiotą!

-Brak patentu nie dowodzi inteligencji.

Cassandra Clare



Firma Neuralink, należąca do miliardera Elona Muska, poinformowała o przełomowym momencie w jej działalności. Otwiera się droga do przyszłego wszczepiania implantów mózgowych u ludzi. Do tej pory firma testowała implanty mózgowe tylko na zwierzętach, takich jak świnie i małpy. Neuralink twierdzi, że chipy mózgowe mogą pozwolić ludziom na wykonywanie zadań przy użyciu wyłącznie ich umysłów.

Sztuczna inteligencja coraz bardziej ingeruje w nasze życie. Chiny podają, że planują maksymalne ograniczenie robotników ludzkich, którzy zostaną zamienieni na roboty lub sztuczną inteligencję. Zostało to wprowadzone już w małych sklepach typu nasza Żabka, gdzie klienci obsługiwani są przez wysoko funkcjonujące roboty.

Czy rozkwit innowacji w tym kierunku, jest raczej niebezpieczeństwem, czy zapewni nam spokój i dobrobyt, to pytanie, na które dziś trudno odpowiedzieć. Coraz większa grupa naukowców uważa, że sztuczna inteligencja, zagrozi naszemu społeczeństwu i spowoduje degradacje człowieka. Każdy w tym temacie ma swoją opinię… Trudno się jednak nie zgodzić, że może ona być zagrożeniem dla gospodarki, ekonomii, czy ekosystemu na Ziemi.

W serii Kontrasty i kontrowersje ukazała się kolejna świetna pozycja, a mianowicie Utrata kontaktu z rzeczywistością. Jak sztuczna inteligencja i wirtualne światy przejmują nad nami kontrolę Pana Joachima Bauera. Pozycja ta, jest kolejnym głosem mówiącym o zagrożeniach wynikających z cyfryzacji, robotyzacji i wciskania sztucznej inteligencji w świat. Tematy takie jak technoreligia, transhumanizm, kwestia świadomości, czy rola człowieka w cyfrowym świecie pozwalają stanąć do dyskursu, w nie oszukujmy się ważnym społecznie temacie. W związku z coraz szerszym uzależnieniem młodych ludzi od technologii jej dalszy głębszy rozwój może być nie lada niebezpieczeństwem.

Ja nie neguję potrzeby rozwoju technologii… Zastanawiam się tylko, czy na tak szeroko dostępną skalę w domenie publicznej jest to dla nas dobre? Książka Pisarza bardzo szczegółowo przedstawia temat, który w mediach ogólnie jest dość gloryfikowany i nie mówi się o konsekwencjach niektórych odkryć, czy eksperymentów. Przyznam, że czytałam z wielką ciekawością i zaangażowaniem. Lubię takie tematy i faktycznie zgadzam się z opinią Autora. Moim zdaniem książki, które negują pewne rzeczy, są niezwykle potrzebne i powinny być brane pod uwagę w dyskusji. Faktycznie przez szeroko pojętą cyfryzację tracimy kontakt z rzeczywistością, nawet nie dając sobie sprawy, że to następuje i co najgorsze się pogłębia. Zaniedbujemy realne interakcje na rzecz świata online, co często doprowadza do problemów ze zdrowiem psychicznym. Człowiek, jest istotą społeczną, a co za tym idzie takie publikacje, jak ta Pana Bauera są nam niezwykle potrzebne.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Dobra Literatura


 

sobota, 23 marca 2024

Wielkie zaskoczenie



„Dusze wszystkie bez wyłączenia są w wiecznej przestrzeni i podług starodawnych wyobrażeń są obecnymi przy nas.(…) Są to duchy praojców naszych, zgasłych przed X wiekiem”.

Zorian Dołęga Chodakowski





Wysyp na powieści z wątkiem słowiańskim, pogańskim etc. zrobiły się w ostatnim czasie bardzo modne. Szczerze Mówiąc, nie za bardzo byłam do nich przekonana. Te motywy nigdy do mnie nie przemawiały, legendy, bóstwa, w to wszystko wplątana fabuła… Druga sprawa jest taka, że nie jestem przekonana do polskich Autorów, co już nie raz pisałam i raczej nie czytam tego typu literatury.

Książkę Kołatanie Pana Żaka, wzięłam do ręki, aby wyjść trochę ze swojej strefy komfortu i po prostu coś przeczytać w tej tematyce. Nigdy nie zapomnę, jak moja prababcia zawsze po kolacji wigilijnej zostawiała wszystko na stole, bo Dziadek przychodzi. Ta tradycja w dawnych czasach była bardzo popularna, jako dziecko napawała mnie odrobinę przerażeniem, a jednocześnie niezmiernie fascynowała. Dziś już tego nie praktykujemy, jako Rodzina, a szkoda to były naprawdę wspaniałe czasy. Wspominam o tym, ponieważ ta powieść, jest właśnie w tym klimacie i również mówi o tej tradycji.

Lata dziewięćdziesiąte XX wieku mamy naszego bohatera Piotra, który przygotowuje się do egzaminu na studia. W tym okresie spędza czas na wsi u babci, która została wdową i hołduje tradycji pozostawiania dodatkowego talerza dla zmarłego męża. Piotr podchodzi do tego, jak do zabobonu, jednocześnie uważając to za bzdurę. Ciąg zdarzeń przekonuje chłopaka, że to babcia ma rację, zaczyna wierzyć w moc zapalonej gromnicy… Duch dziadka krąży nie tylko po domu, ale też po wsi i dostrzega więcej niż za życia. Bronek pilnie strzegąc wnuka, próbuje uchronić go przed katastrofą, mając za sobą jednak Cień…

I co? Fabuła tak emocjonująca, że zwracam honor tego typu publikacjom. Nie sądziłam, że to napiszę, ale ta powieść była genialna. Mamy tutaj wierzenia i tradycje starej słowiańszczyzny, oraz czasów gdy Polska sięgała od morza do morza. Świetnie wykreowani bohaterowie, wiele przemyśleń psychologicznych, pomieszanie tego co stare z tym, co nowe, zwroty akcji i mądrość życiowa… Po lekturze stwierdzam, że naprawdę warto było po tę pozycję sięgnąć. W ogóle oprawa jest genialna. Twarda okładka i ta grafika na brzegach. Na początku się nie przyglądałam, myślałam, że to jakieś patyki dopiero później sobie uświadomiłam, że to drzewa😊 super!

I tak wychodząc ze swoje bańki czytelniczej, sama nie wierząc, polecam Wam tę słowiańską powieść. Powrót do korzeni w nowym czytelniczym wydaniu, jest chyba czymś, czego potrzebujemy w dzisiejszych trudnych czasach i z całą pewnością Pan Artur Żak nam to daje. Czekam niecierpliwie na kolejną powieść Pisarza, a do Kołatania zapewne wrócę w okresie jesiennym, aby czuć klimat powieści jeszcze bardziej.

Książkę do receznji otrzymałam od Wydawnictwa Dobra Literatura


 

niedziela, 17 marca 2024

Sztuka dialogu




„Atticus zawsze nam powtarzał, że uprzejmość nakazuje rozmawiać z ludźmi o rzeczach interesujących dla nich, a nie dla nas”.

Harper Lee Zabić Drozda





Sztuka perswazji, dialog, komunikacja, przekazywanie informacji, a także słowna manipulacja, to coś, co nie tylko kształci się od dziecka, ale także służy do posiadania. Posiadania władzy, wykształcenia, pieniędzy, szacunku, czy kontroli. Książek w tych tematach powstało wiele, jednak niewiele z nich przydaje się w praktyce. To raczej swobodne dywagacje, które na dłuższą metę nic nie wnoszą, a już na pewno nie są przydatne dla młodszego czytelnika.

Zaczynając czytać pozycję Pana Jareda Conney Horvatha myślałam, że to będzie kolejna nijaka książka, która do niczego mi się nie przyda, a przeczytam ją bardziej z ciekawości, a nie po to, aby z niej coś wyciągnąć. Mowa tutaj o tytule Jak przekonać (prawie) każdego.

Moje zaskoczenie było bardzo duże, kiedy odkryłam, że w końcu trafiłam na coś konkretnego, mało tego na coś, co mogę polecić nawet młodzieży. Publikacja ta zawiera dwanaście lekcji, w których Autor, czerpiąc z badań naukowych, przedstawia nie tylko działania ludzkiego mózgu, ale także mechanizm zapamiętywania, oraz uczenia się, a także podpowiada, jak przekazywać informacje, aby zostać zapamiętanym i aby one utkwiły w głowie odbiorcy.

Książka ta wspomaga, nie tylko przemawianie i prezentowanie informacji np. w pracy, ale także jest dużym naprawdę ciekawym poradnikiem dla młodzieży uczącej się, która ma problem z wystąpieniami publicznymi. Pozycja zawiera wiele przykładów, grafik, każdy rozdział posiada wskazówki, oraz podsumowanie najważniejszych treści. Możemy tutaj przeczytać rozdziały dotyczące stresu, kontekstu, wielozadaniowości, czy rozproszenia.

Ja uwielbiam książki i poradniki psychologiczne. Jasne, ze nie każda jest dobra, wiele z nich pozostawia niesmak i są pisane bardziej dla reklamy Pisarza niż przydatności, ale Jak przekonać (prawie) każdego, to świetny zbiór nie tylko ciekawostek związanych ze sztuką konwersacji, ale także pomoc w unikaniu błędów podczas ważnej rozmowy, czy przemówienia. Myślę, także że będzie ona bardzo przydatna dla nauczycieli, którzy bardzo często posłuch wśród uczniów mają po prostu żaden.

Największym atutem tej publikacji są bez wątpienia zdjęcia i wszelkiego rodzaju grafiki, wiadomo, że zapamiętujemy nieznaczne ilości tekstu, a jednak rysunek robi więcej. Nie wiem, czy to jest jakaś nowa seria z Wydawnictwa RM, ale byłoby super gdyby właśnie taka powstała o sztuce skutecznej komunikacji, konwersacji etc. Polecam Wam bez dwóch zdań, świetna lektura zwłaszcza dla tych, którzy interesują się szeroko pojęta psychologią.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

niedziela, 10 marca 2024

Geniusz




„Tylko sześciu ludzi w Galaktyce wiedziało, że zadanie

prezydenta polegało nie na sprawowaniu władzy, ale na odwracaniu od niej uwagi”.

Douglas Adams





Uwielbiam thrillery polityczne, prawnicze i wszelkie tego typu klimaty. Z polskimi mam dość duży problem, rzadko je czytam z powodu miałkości tekstu, ale czasami trzeba wziąć coś z naszej rodzimej literatury i tym razem do moich rąk dostarczono Wywiad Pani M.M Perr. To już jest druga książka Pisarki, po którą sięgnęłam, przyznam, że zrobiłam to, ponieważ ta pierwsza była genialna.

Nie wiem, czy to zamierzony cel, ale Wywiad od razu skojarzy mi się z tymi wszystkim zgonami niewygodnych dziennikarzy nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie więc pomysł na fabułę świetny. Muszę także tutaj napisać, że okładka przyciąga jak magnes i nawet jeśli ktoś tak jak ja nie czyta polskich thrillerów, czy kryminałów nie będzie mógł przejść obok tej publikacji obojętnie.

Mamy tutaj panią redaktor, która jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób medialnie. Zostaje ona zamordowana, a nasz podkomisarz Robert Lew wraz z Sonią Czach rozpoczynają śledztwo, które nie jest tak łatwe i oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Zabójstwo Laury Jabłońskiej, jest powiązane ze śmiercią prominentnego przedsiębiorcy, a to jeszcze nie koniec ofiar. Wydaje się, że morderca chce pozbyć się najbardziej wpływowych ludzi, ale jak każda historia ta również ma drugie dno.

Jest wielu Autorów, którzy przenoszą problemy polityczne, gospodarcze, ekonomiczne realnie się dziejące do swoich pozycji, to także robi Pani Perr. Muszę napisać, że robi to genialnie. Zwroty akcji, obrazy i profile psychologiczne bohaterów i zdarzeń, ciąg zagadek i niewyjaśnionych okoliczności na tle tętniącego życiem Poznania to tylko część z tego, o czym tutaj przeczytacie. Dobrze skrojona powieść na miarę taki pisarzy jak np. Pan Grisham, warta jest tego, aby po nią sięgnąć. Pisarka stworzyła świetną serię thrillerów, a najlepsze jest to, że można je czytać oddzielnie i myślę, że skusze się na coś jeszcze.

Ostatnio wielu polskich Autorów przekłada to co dzieje się w kraju i na świecie na swoje powieści. Dzieła te robią się coraz ciekawsze, ku uciesze odbiorcy. Pisarka, jest chyba jedną z niewielu, co do których naprawdę się przekonałam w ostatnim czasie. Po Wywiadzie czekam na kolejną nowość uzupełniając braki w tym czego jeszcze nie miała w ręku. Trzeba także napisać, że z powieściami typowo obyczajowymi Pani Perr radzi sobie równie dobrze, co rzadko się zdarza, z reguły ktoś jest dobry albo w takich, albo w takich, także tutaj naprawdę wielki ukłon w stronę Autorki.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Prozami


 

Historia lubi się powtarzać



„Tak właśnie działa epidemia; zabija, czego nie może pokonać”.

Mira Grant





Świat pokonał już niemal wszystkie epidemie, była Dżuma, Ebola, Cholera, Grypa Hiszpanka… Leki, szczepienia wszelkiego rodzaju podejście holistyczne udowodniły, że jeśli człowiek chce, to może. Fakt liczba zgonów była powalająca… Przerzedziło ludzkość, jak starość włosy na głowie, jednak czy wyciągnęliśmy z tego wnioski?

Historia, ze sztucznie wywołanymi epidemiami, jak ostatnia Covid, nie nauczyła nas niczego poza ciągłym i uporczywym dążeniem do samozagłady. Kiedyś ludzie oddaliby wszystko za zdrowie i pokój, dziś choroby zakaźne stają się bronią biologiczną przeciwko całemu światu. Nie ma czym się szczycić… W końcu Albert Einstein swoją teorię względności odkrywał w dobrym celu, a zakończyło się to ucieczką naukowca z Niemiec i wykorzystaniem obliczenia do zbudowania pierwszej bomby atomowej.

Wraz z coraz, to nowymi biologicznymi wynalazkami nie rozumiemy, czym się stajemy… Co będzie kiedy w końcu uraczą nas epidemią, której nie da się pokonać i umrą nie miliony, ale miliardy ludzi na Ziemi?

Pani Anna Trojanowska stworzyła niezwykle fascynującą książkę na temat epidemii, które zdziesiątkowały kraje i narody Epidemie krótka historia. Czwarty Jeździec Apokalipsy, który niesie Ci śmierć przybrał postać moru w Europie, w Polsce, na całym świecie. Autorka opisuje tutaj nie tylko samą genezę chorób takich jak trąd, ebola, czyli krwotoczna gorączka Afryki, cholera, czy ospa, ale także pisze o tym jak sobie z tymi tragediami radzono. Jakie skutki przyniosły te lawiny chorobowe, czy przyczyniły się do zmian społeczeństwach od tych ekonomicznych i gospodarczych po te prywatne, a także w najwyższych kręgach władzy.

Przyznam, że pozycja ta jest niezwykle fascynująca. Ja generalnie kocham tego typu tematy. Zwłaszcza kontekst społeczny w świetle wielkich epidemii, najbardziej zawsze interesuje mnie zwykła ludność, która próbowała się w tym odnaleźć, a także tragedie rodzinne, jakie zaistniały. Oczywiście każda epidemia była na rękę komuś, ktoś się na tym dorobił, ktoś więcej zarobił, powstało mnóstwo teorii spiskowych, o tym także pisze Pani Trojanowska.

W XXI wieku nadal nie pozbyliśmy się takich chorób jak AIDS dziesiątkujący zwłaszcza kraje Trzeciego Świata, trąd, czy malaria i mimo to, że w Europie niemal doszczętnie wypleniono wiele chorób, czy wyciągnęliśmy wnioski z tragedii? Pozycja Pisarki, wymaga dogłębnego przemyślenia dokąd zmierza świat, czy chcemy powtórki z rozrywki? Jak daleko powinno posunąć się przyzwolenie społeczne zwłaszcza na laboratoryjne tworzenie chorobowych mutacji? Książka ważna i głęboka, która zabierze Was w świat wielkiej historii, jeszcze większej nędzy, a zwłaszcza głębokiej psychologii ludzi, którzy mieli pecha żyć w tych niespokojnych czasach.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

niedziela, 3 marca 2024

Zaskoczenie



"...Jedynym oparciem dla ducha jest bunt! Bunt, co jak mina pod twierdzą wybucha, bunt przeciw rzeczom, ludziom i własnej istocie, przeciw życiu i śmierci..."

Tetmajer





Temat powielany i odgrzewany, z reguły robi się nudny zwłaszcza kiedy wiele zagranicznych książek powiela go dobrze, a polscy Pisarze tworzą profanację. Szczerze mówiąc, myślałam, że ta samo będzie z najnowszą powieścią, Pani Danki Braun Nie pamiętam Cię córeczko.

Ta fabuła, kobieta traci pamięć, ktoś jej wmawia, że jakiś facet, to jej mąż a dziecko to jej dziecko na pewno znacie tę fabułę i jest ona zwykle taka sama, zwłaszcza w thrillerach. Przeczytałam z ogromną ciekawością, aby sprawdzić, czy Pani Braun trzyma poziom zagranicznych Autorów, którzy sprawnie poruszają się właśnie w tym temacie i byłam naprawdę zaskoczona.

Kobieta przebywająca w krakowskim szpitalu, nie pamięta, kim jest i skąd pochodzi. Pewnego dnia w jej Sali pojawia się mężczyzna, który twierdzi, że ma na imię Laura i jest jego żoną i matką jego pięcioletniej córki. Nasza bohaterka nie poznaje męża, domu ani dziecka, ale jest gotowa przyjąć, że faktycznie nazywa się Laura Kulig. Problem pojawia się, gdy zaczynają ją nawiedzać sny, w których widzi inne osoby, oraz czuje z nimi emocjonalną więź.

Nie wiem, jak skategoryzować, powieść Pani Braun nie do końca thriller nie do końca obyczajówka, ale jedno jest pewne, jest to świetna powieść. Zaskoczyły mnie dialogi. Niezmiernie przemyślane niepłytkie w stylu dużo słów mało treści. Ciekawy jest także wątek psychologiczny głównej bohaterki, jej przemyślenia takie szamotanie się z własnymi myślami. Faktycznie Pani Braun poradziła sobie świetnie z oklepanym zagranicznym tematem. Druk dość drobny, a książka i tak jest gruba. Bez płytkich bohaterów i powtarzania akcji, to jest chyba coś, co wyróżnia tę pozycję. Mam wrażenie, że powieść ta była pisana bardzo świadomie, jestem pewna, że pisarka wiedziała, że powiela temat i jest to, nie oszukujmy się duże wyzwanie.

Spodziewałam się gniota, na dodatek skopiowanego, ale dostałam świetnie skonstruowaną fabułę, szeroki wątek psychologiczny i zaskakujące zwroty akcji. Okazuje się, że polscy Pisarze także potrafią w oklepanych wątkach stworzyć coś fajnego. Moim zdaniem Pani Braun, jest pierwszą Autorką, która podjęła temat ze światowej tapety i stworzyła coś naprawdę bardzo dobrego. Muszę nadrobić inne pozycje Pisarki, jeśli są tak dobre, jak ta to może faktycznie przekonam się do współczesnej polskiej literatury kryminalno obyczajowej. Oczywiście polecam, nawet dla zwykłego porównania, ale naprawdę jest to świetna publikacja.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Prozami


 

niedziela, 25 lutego 2024

Zapomniany stan



„Nie ma prawdziwych rycerzy, tak samo jak nie ma bogów. Ten, kto nie potrafi obronić się sam, powinien zginąć, żeby zrobić miejsce dla tych, którzy to potrafią”.



Kto nie kocha opowieści o Rycerzach Okrągłego Stołu, legendy króla Artura i jego dzielnych kompanów, zarówno w wydaniu książkowym, jak i filmowym? Artur i jego kompania przeszli do klasyki zarówno lekkim piórem, jak i doskonałą reżyserią. Mimo to, czy wiele wiemy dziś o rycerzach, ich roli w społeczeństwie, życiu, kulturze oraz zasadach, jakimi się kierowali? W XXI wieku nie koniecznie.

Pozycje traktujące o temacie nie są na dzień dzisiejszy za bardzo popularne. Gustujemy raczej w literaturze współczesnej, a i nasze wartości są coraz bardziej nie tylko różne, ale i zanikające. Takie rzeczy, jak honor, uczciwość, sprawiedliwość, pomoc, czy szacunek przechodzą powoli do lamusa, bo nasz wiek tworzy człowieka głównie nastawionego na własne ego, oraz coraz większy konsumpcjonizm.

Na rynku wydawniczym nie ma wielu, dokumentalnych, czy historycznych pozycji o stanie rycerskim dlatego książka Pani Rosie Serdiville oraz Pana Johna Sadlera z serii Sekrety historii, a mianowicie Rycerze honor i przemoc, zmusza nas niejako do przemyślenia nie tylko średniowiecznych wartości, ale i współczesnego zaganianego życia.

Templariusze i Krzyżowcy, odwaga i tchórzostwo, lojalność i zdrada to tylko niektóre z tematów poruszane przez Autorów. Książka ta odkłamuje średniowieczne opowieści i przedstawia fakty o ludziach takich, jak my, którzy poświęcili swoje życie w imię zasad. Kosztowny ekwipunek i uzbrojenie, służba królowi i ludowi, zemsta, krwawe walki, pijackie uczty i gotowość do poświęceń, to wszystko i jeszcze więcej w drugim wydaniu niezwykle ciekawej publikacji.

W tej pozycji zaskoczyła mnie bibliografia, całość ma 180 stron a bibliografia, jest tak obszerna, że aż zaczęłam się zastanawiać nad genialnością zamieszczenia tych wszystkich informacji w tak krótkiej formie. Po zapoznaniu się z książką Rycerze honor i przemoc zaczęłam trochę inaczej postrzegać ten temat. Z reguły, jest on niezwykle romantyzowany, piękne damy dworu i szlachetni mężczyźni, a tutaj mamy jednak przemoc, bunt, nienawiść i wszystko, co z tym związane. Mimo to nadal jestem pod ogromnym wrażeniem tego stanu, przyznam, że historia Templariuszy i Karola V fascynuje mnie od szkoły średniej, a sprawy związane z wyprawami krzyżowymi bulwersują i szokują. Jak widać w tej publikacji, każdy medal ma dwie strony. Napisana z wielką pasją miłośników historii książka, od pierwszej strony zachęca do chwilowego oczywiście porzucenia pełnej pasji i miłości opowieści o Arturze, a przeniesienia się w prawdziwe czasy, prawdziwych ludzi, którzy tak jak my kochali i nienawidzili, jednocześnie uznając honor za największą wartość.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

niedziela, 28 stycznia 2024

Wielki lud i mroczna historia



„Co by było, gdyby wpuścić Normanów do królestwa niebieskiego? Zaczepialibyście święte dziewice nieprzystojną mową, podnosilibyście wojenny zgiełk przeciw serafinom i archaniołom i wrzeszczelibyście o piwo przed obliczem samego Pana Boga”.

Frans Gunnar Bengtsson

Historycy twierdzą, że wielu Słowian ma w sobie krew Wikingów. Magia, tak w wielkim skrócie można streścić opowieści, legendy i historię tego skandynawskiego ludu, który jest chyba jednym z najbardziej fascynujących społeczeństw nie tylko w kulturze. Cała Szwecja słynie z porozrzucanych w niej kamieni runicznych z wyrytymi na nich klątwami. Jeśli dodamy do tego podboje, wielkie bitwy, powstałe seriale, oraz fascynacje malarzy tematem Wikingów możemy przenieść się do świata, który może już nie istnieje, ale na pewno nie stał się mitem i nie popadł w zapomnienie.

Kochamy Thora, wymachującego ogromnym mieczem, Freię zarządzającą piątkiem oraz płodnością, a także Odyna mężczyznę bez oka specjalizującego się w szeroko pojętej mądrości. Fascynujemy się wielkimi budzącymi respekt łodziami, a także hełmami z rogami, które nigdy ich nie miały, ale zostały one dodane do legendy, aby wzmocnić wizerunek wojownika. Wikingowie stawiali raczej na wygodę i ciepło. Ich kobiety natomiast są opisywane jako niewiasty niezależne, o silnym charakterze i wyrażające własne zdanie. Nie ma się co dziwić, bo przecież kiedy mężczyźni wyruszali na podbój świata, to one zostawały w domach i przejmowały ich obowiązki. Co wiązało się niekiedy z walką z bronią w ręku. Podobno czasami towarzyszyły też mężom w wyprawach, co umożliwiało całym rodzinom osiedlanie się na nowych terenach.

I tak powstają serie książkowe, filmy, seriale, pieśni i legendy… A wśród nich Pan Radosław Lewandowski, który swoją książką Australijskie piekło opartą na faktach podbił moje serce, co doprowadziło do tego, że z wielką chęcią przeczytałam dzieło Klucz do Helheimu wpadając prosto w tajemnice, walki i mity Islandii. Największym zaskoczeniem było dla mnie, to, że nie zraziła mnie polska otoczka, a pierwsze co pomyślałam, czytając początek, to to, że mam przed sobą narodowego Dana Browna.

Grupa młodych archeologów i poszukiwaczy przygód, postanawia rozwikłać tajemniczą zagadkę i odnaleźć magiczny artefakt zwany Naczyniem. Ścigając się z czasem i agentami CIA przygoda nabiera tempa, a nasi bohaterowie stają oko w oko nie tylko z wielką historią, ale także z zagrożeniem. Świat nordyckich bogów wciąga nas bez reszty, aby zaszczepić w czytelniku fascynację tematem, jednocześnie podając na tacy przygodę ze skarbem w tle.

Cóż tu dużo pisać, muszę przyznać, że na kolejną pozycję Pana Lewandowskiego czekałam z niecierpliwością. Lepiej, jest wydać jedną książkę rocznie, która będzie hitem, niż sto miałkich pozycji do niczego. Taka jest właśnie literatura wychodząca spod pióra Autora. Żałuję, że publikacja ta jest tak krótka, o Wikingach można pisać dużo i spodziewałam się co najmniej objętości Australijskiego Piekła, ale nic straconego, ponieważ o tym ludzie Pan Lewandowski stworzył naprawdę wspaniałą serię.

Pisarz niezwykle świadomy tematu, o jakim pisze, co moim zdaniem jest godne pochwały. Bez bzdur i bajdurzenia wplata prawdziwą historię, legendy i tradycje w fantastyczną fabułę, tworząc kolejne bardzo dobre dzieło na wpół historyczne. Uwielbiam kiedy rzeczywistość miesza się z fikcją, a Autor, jest jednym z lepszych, który umiejętnie się tym bawi. Muszę tutaj także dodać, że cudowna wklejka od razu po otworzeniu książki zachęca czytelnika do przerzucenia kartek, a tłoczone obrazki na stronach zachwycają. Żałuję tylko, że powieść ma miękką oprawę, ale poza tym cały druk i wydanie nadaje jej ekskluzywnego wyglądu.

Klucz do Helheimu z całą pewnością zainteresuje także młodszego odbiorcę. Nie jest tak ciężki jak poprzednia powieść Autora, w którą trzeba się wgryźć. Okładka niemal jak z filmu o Indiana Jonesie od razu wpada w oko i krzyczy, przeczytaj mnie. Nie mogę tej publikacji nic zarzucić, poza już wyżej wspomnianą objętością, liczyła na grube tomiszcze, ale to subiektywne upodobania, cała reszta moim zdaniem sprawia, że z twórczością Pana Lewandowskiego po prostu trzeba się zapoznać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Pana Radosława Lewandowskiego


 

Piłkarski świat

„Wszyscy trenerzy mówią o ruchu, o tym, żeby dużo biegać. Ja mówię, że nie trzeba tyle biegać. W piłkę nożną gra się głową. Trzeba być we wł...