poniedziałek, 13 maja 2024

Nie, nie, nie!



„Tak jak narkoman w końcu decyduje się na wyjście z uzależnienia, tak samo ona postanowiła naprawić swoje życie. Chociaż jej zdaniem z narkomanii łatwiej wyjść. Można przejść terapię, brać leki, które złagodzą głód narkotykowy, ma się wsparcie psychologów. A ona musiała poradzić sobie z tym sama. Nie ma leków dla ofiar przemocy domowej. Nie ma magicznej pigułki, po której zapomina się o siniakach i ranach na psychice”.

Piotr Kościelny





O patologii mówimy w sytuacji, gdy któreś z rodziców dopuszcza się czynów karalnych wobec domowników – jest sprawcą przemocy fizycznej, psychicznej lub seksualnej oraz nadużywa substancji uzależniających. Generalnie dziś, patologia jest szerzej rozumiana, zwłaszcza przez osoby, które w ogóle nie rozumieją jej definicji. W dobie konsumpcjonizmu patologią może być to, że ktoś nie ma ładnego domu, albo drogiego auta, nie mówiąc już o rzucaniu słowem „patologia” wśród dzieci i młodzieży, z powodu niemarkowych ubrań, czy obuwia.

Co ciekawe bardzo często mówi się o patologii, w rodzinach o niskim statusie społecznym, a o tych z tak zwanych dobrych domów raczej się milczy. Ile alkoholików, jest wśród policjantów, lekarzy, polityków, wojskowych, nie mówiąc już o tych, którzy po cichu znęcają się nad żonami, czy dziećmi.

Pan Piotr Matysiak w swej książce Patożycie z notatnika kuratora sądowego, zebrał notatki postępowań wobec rodzin z problemami głównie alkoholowymi. Mamy tutaj zaniedbanie wobec dzieci, choroby psychiczne, cały system działania kuratorów, oraz próby pomocy osobom w potrzebie. Popegeerowskie wsie. Brudne dzielnice, stare kamienice. Świat alkoholików, meneli, sprawców i ofiar przemocy…

Wszystko z tą pozycją byłoby dobrze, gdyby była ona obiektywna. Niestety pokazuje tylko patologię wśród ludzi o niskim, lub żadnym statusie społecznym, przez co staje się jednostronna i niemiarodajna. Bardzo szkoda. Moim zdaniem stracony potencjał, na opisanie bardzo ważnego tematu. Nie zgadzam się z opisem na okładce, że świat przedstawiony w publikacji, jest mało znany większości z nas. Każdy wie, że w niższych strukturach patologie występują, Pisarz nie przekazał nam tutaj nic nowego. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tego typu pozycje nie opisują patologii na szczytach. Ile jest dzieci z bogatych rodzin, które mają wszystko, a jednak ćpają, piją, kradną, dopuszczają się różnych przestępstwo z powodu zaniedbania psychicznego przez rodziców. Dlaczego o tym nikt nie napisze uczciwie?

Ilu, jest wysoko postawionych mężczyzn, którzy mają tysiące na kącie, jeżdżą drogimi samochodami, a w zaciszu domowym znęcają się nad rodziną i wlewają w siebie litry ekskluzywnego alkoholu.

Patożycie, nie wniosło nic do ważnego społecznie tematu. Łatwo oceniać i opisywać tych, którzy nie mają warunków, aby się bronić, wyciągać ich brudy na wierzch i robić z nich najgorszy margines społeczny. Szkoda, że tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze, już tej patologii się nie dostrzega. Książka mnie zirytowała, zmarnowany czas.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

piątek, 10 maja 2024

Pozytywne zaskoczenie



„Najstraszliwsze zbrodnie w dziejach cywilizacji są dziełem ludzi, którzy nie pili, nie palili, nie zdradzali swoich żon i karmili wiewiórki z ręki”.

Wiktor Suworow



Podczas ostatnich dwóch miesięcy przeczytałam mnóstwo polskich kryminałów i thrillerów. Sama jestem, tym zaskoczona, ponieważ rzadko po nie sięgałam. Po tym, jak byłam autentycznie zaskoczona na plus książką Bezgłos Pani Puzyńskiej, pomyślałam, że czemu nie… Może faktycznie czas zacząć sięgać po więcej powieści polskich Pisarzy.

Z powodu mojego postanowienia, że w maju przeczytam przynajmniej 5 polskich powieści o zbrodni, po to, aby dać szansę, naszej narodowej literaturze z wielką uwagą przyglądałam się tytułowi Na zboczu góry Pani Ewy Bauer. Okładka, jest rewelacyjna, cały ten mrok z niej bijący od razu napawa grozą, a to niebo nad chatą kojarzy mi się trochę z książkami fantasy, czy SF. Wiecie, jak to jest kiedy okładka Was przyciąga i po prostu musicie jakąś książkę przeczytać? Tak było właśnie z tą publikacją. Opis naprawdę zachęcający więc pomyślałam, dlaczego nie.

Nigdy nie czytałam książek Autorki, więc tym bardziej wzbudziła moje zainteresowanie. Pani Bauer pisze głównie powieści obyczajowe i wierzcie mi bardzo mocno, przebija to z tej publikacji. Na zboczu góry, to debiut Pisarki w kategorii thriller, co również jest widoczne. Czy się czepiam? Nie. Wręcz przeciwnie, faktycznie po pierwszych dwóch stronach książki da się, to zauważyć, ale po kolei.

Książka opowiada o Magdzie i Michale dwójce młodych ludzi, którzy postanowili wyjechać w podróż przedślubną. W wyniku niedopatrzenia muszą dzielić swój apartament z obcym mężczyzną, chcąc go unikać, jadą eksplorować jaskinie i się gubią. Pomocy zgadza się udzielić im mężczyzna mieszkający w górskiej chacie, ale ma jeden nietypowy warunek. Niestety nasza para nie wraca do hotelu i słuch po nich ginie, sprawa robi się nie tylko intrygująca, ile niebezpieczna i nic nie jest takim, jakim się wydawało.

Od razu podczas czytania można wywnioskować, że Pisarka pisze powieści obyczajowe. Opis życia bohaterów przed wyprawą rozbudowany, ciągle zastanawiałam się, co to ma do rzeczy, że Magda obroniła magistra, a Michał się jej oświadczył? Miałam ochotę na soczyste morderstwo i całą warstwę tajemnic, a tu tyle stron nieistotnych moim zdaniem dla fabuły. Później doszłam do wniosku, że może to i jest jakiś zabieg wprowadzić czytelnika najpierw w świat bohaterów, jak w książkach obyczajowych i wybaczyłam to Autorce😊

Dalej, jest już o wiele lepiej. Faktycznie akcja się rozkręca, a atmosfera zagęszcza. Zwroty akcji, szereg barwnych postaci, psychologia i cała obyczajowa otoczka sprawiają, że jako debiut gatunku wyszło super. Jedyna rzecz mnie rozczarowała, a mianowicie dialogi. O ile fabuła super, o tyle dialogi po prostu płytkie, Co tam? No dobrze, albo Co tam? To ja pytam co tam? No zero interakcji między bohaterami, rozmowy miałkie i nijakie na niskim poziomie. Mimo to i tak nie ma to dla mnie znaczenia, ponieważ to pierwszy thriller Pani Bauer, więc liczę na to, że kolejne będą już z naprawdę wciągającymi dyskusjami. Ta książka kojarzy mi się ze stylem Pani Christie, co moim zdaniem powinno być komplementem dla Pisarki, podciągnięcie dialogów sprawi, że Autorki trafią u mnie na jedną półkę. Muszę nadrobić powieści obyczajowe Pani Ewy, jestem ciekawa, czy w nich również jest problem z dialogami, choć patrząc na rozbudowane wątki obyczajowe w tej pozycji raczej nie, może to po prostu wynika z tego, że, to pierwsza pozycja w nowym gatunku.

Mimo tych niedociągnięć polecam bez dwóch zdań. Góry Hiszpanii zapraszają, a ja czekam na kolejną publikację Pisarki.

Książkę do receznji otrzymałam od Wydawnictwa Prozami


 

środa, 8 maja 2024

Piłkarski świat


„Wszyscy trenerzy mówią o ruchu, o tym, żeby dużo biegać. Ja mówię, że nie trzeba tyle biegać. W piłkę nożną gra się głową. Trzeba być we właściwym miejscu we właściwym czasie, ani za wcześnie, ani za późno”.



Johan Cruyffy



Piętnaście lat temu, gdy w najpopularniejszym klubie Europy FC Barcelona, grały takie gwiazdy, jak Gerard Pique, Andres Iniesta (swoją drogą jeden z moich ulubionych piłkarzy), czy Lionel Messi i Xavi klub ten nie miał sobie równych. Nie pamiętam meczu, który by przegrali… Choć na pewno taki był, ponieważ nie śledziłam ich wszystkich, ale myślę, że nie w tak spektakularny sposób, jak przegrywają gdy gwiazdą jest teraz Robert Lewandowski heh.

Na ówczesnych piłkarzach Barcelony wzorowało się wielu młodych ludzi, w sezonie 2010/2011 ostatecznie, FC Barcelona zakończyła trzema oficjalnymi trofeami: Mistrzostwem Hiszpanii, Ligą Mistrzów i Superpucharem Hiszpanii a w Pucharze Króla dotarła do finału, gdzie przegrała z Realem Madryt. Najlepszym strzelcem drużyny, w sezonie, został Lionel Messi, który trafiał do bramki rywali 53 razy, w oficjalnych meczach. Messi został także królem strzelców Ligi Mistrzów, z 12 bramkami na koncie oraz ex aequo z Cristiano Ronaldo, królem strzelców Pucharu Króla, z 7 bramkami. W lidze zajął drugie miejsce w klasyfikacji strzelców, tracąc do Ronaldo 9 bramek. Co, to były za emocje…

Dziś, mimo że trenerem, jest Xavi (swoją drogą z marnym skutkiem, trochę mu się przytyło😊) Barcelona traci nie tylko punkty, ale i kibiców.

Czwarte wydanie pozycji FC Barcelona sztuczki i triki piłkarzy Pana Tomasza Bocheńskiego, oraz Pana Tomasza Borkowskiego, to pigułka umiejętności i sztuczek dzięki, którym można nie tylko wykiwać przeciwnika, ale i wygrać mecz.

Ja totalnie się nie znam na piłce nożnej, wiem, że piłka jest jedna, bramki są dwie, a po boisku lata jedenastu spoconych facetów😊, no i jeszcze, że mecz bez dogrywki trwa 90 minut😊. Mimo tego, że mam w domu dwóch zapalonych piłkarzy, jakoś ten sport mnie nie kręci, co nie znaczy, że nie doceniam takich klubów, jak Barcelona, chociażby (oczywiście nie teraz, ale 15 lat temu).

W książce tej znajdziemy zdjęcia wraz z opisem, jak wygląda np. zwrot z piłką, manewr „No Look Pass”, zwód zwany ruletką, czy manewr „Elastico” na zewnątrz i do wewnątrz. Serio nigdy w życiu nie odróżniłabym tego na boisku w zwolnionym tempie, a co dopiero oglądając mecz😊. Mimo to uważam tę pozycję za genialną dla fana piłki nożnej, jak i dla dzieci, które grają nie tylko w różnych klubach, ale i kameralnie na boisku. Ja naprawdę totalnie się na tym nie znam, ale w moim domu chłopcy są tą pozycją, zachwyceni. Ta książka ma raptem 63 strony, z czego kilka dotyczy quizów związanych z FC Barceloną, ale faktycznie, jeśli ktoś kopie piłkę i choć trochę się na tym zna, z obrazków i opisu nauczy się wielu rzeczy.

Nie rozumiem tylko, dlaczego na okładce, jest Robert Lewandowski, a nie prawdziwe gwiazdy tego klubu, które sprawiły, że tak długo był na Europejskim i światowym szczycie. Jako całkowicie pozbawiony znajomości piłki nożnej czytelnik, uważam, że to pozycja doskonała na prezent dla wschodzących gwiazd piłki nożnej. Grafika zachwyca, a papier, jest ku memu zaskoczeniu na wysokim poziomie, choć cena naprawdę niska. Zachęcam każdego rodzica, jestem przekonana, że i chłopcy i dziewczęta lubujący się w tym sporcie znajdą tutaj coś dla siebie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM



 

wtorek, 7 maja 2024

Proszę Pana strajk!




„Jak się Panu/ Pani udawało pozyskać ludzi do działania? / Bogdan Borusewicz a propos strajku w stoczni / Udawało się nam zebrać ludzi, odwołują się do haseł i uczuć patriotycznych. Tylko one odnosiły skutek. Absolutnie żadne postulaty socjalne”!

Rafał Ziemkiewicz



Strajki, które zespalały społeczeństwo jeszcze w latach osiemdziesiątych, dziś dla leniwego i nastawionego na socjale narodu nic nie znaczą, a już na pewno nie zachęcają do ich powtarzania, na tak wielką skalę, jak te w stoczniach, czy podczas protestów wielomilionowego ruchu Solidarność.

Co się stało z naszym krajem, można by zapytać. Zmiana wartości, przyczyniła się do zmiany myślenia. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu, szybujące ceny paliw wywołałyby kilkuset tysięczny bunt, jeśli nie milionowy. Dziś drożyzna w sklepach i fasola po 60 zł za kilogram nikogo nie obchodzą. Od lat strajki doprowadzały do poprawy sytuacji strajkujących, a i całego kraju, patrząc na to, co dzieje się dziś, kiedy zboże z Ukrainy wjeżdża do Polski, trując nasze dzieci, a ceny energii szybują ospałość społeczeństwa, jest wręcz niezrozumiała.

Prawdopodobnie pierwszy strajk w Polsce miał miejsce w 1690 roku w kopalni soli w Wieliczce, kiedy zarząd kopalni obniżył taryfę, według której górnicy mogli zamieniać własny deputat solny na gotówkę. Nieudane pertraktacje pracowników z kierownictwem doprowadziły do strajku. Co, to były za czasy… Pierwsze strajki latem 1980 roku były reakcją na podwyżki cen mięsa i wędlin, wprowadzone przez ówczesną ekipę rządzącą Edwarda Gierka. "Nieuzasadnione przerwy w pracy" - jak głosiła partyjna propaganda i pisały ówczesne gazety — zaczęły się w początkach lipca. Rozumiecie, to? PODWYŻKI CEN MIĘSA I WĘDLIN… Aż się nie chce wierzyć, że dziś szybujące ceny nas nie ruszają.

O strajkach w naszym kraju napisano wiele… Szkoda, że w mediach były, to raczej kłamstwa niż prawda. Nad tematem pochylił się także Pan Jarosław Urbański w swej najnowszej książce Strajk historia buntów pracowniczych. Pozycja ta, jest kolejną w serii Ludowa historia Polski, oraz kolejną, która mnie zachwyca. Autor porusza temat strajków na przestrzeni lat, w naszym kraju począwszy od tego w fabryce Cegielskiego.

Strajk, który wybuchł o godzinie 6.30 28 czerwca 1956 r. w Zakładach Przemysłu Metalowego Hipolit Cegielski (noszących wówczas nazwę Zakłady im. Józefa Stalina), przerodził się w pierwszy w PRL spontaniczny protest przeciw władzy. Robotnicy w milczeniu wyszli z zakładów i skierowali się w stronę centrum Poznania.

Dalej możemy przeczytać, o polskich stoczniach (w ostateczności rozgrabionych i sprzedanych zagranicznym inwestorom), a także o kobietach, które walczyły o zmianę w strukturach pracy, płacy i dostępności artykułów pierwszej potrzeby.

Jak już pisałam wyżej, ta publikacja jak i cała seria mnie zachwyca. Mam wielką nadzieję, że będzie ona bardzo mocno rozbudowana, bo dzisiejsze społeczeństwo i pokolenia naszych dzieci nie ma pojęcia o prawdziwej Polsce, a także w życiu w niej. Dla mnie książki Pana Urbaniaka wnoszą wiele, w świadomość społeczną, tak dziś potrzebną, a tak jednocześnie zaginioną. Potrzebujemy Pisarzy, którzy poruszą najważniejsze wątki naszej historii, w sposób, który da do myślenia narodowi i doprowadzi do zmian w kraju. Zaślepieni technologią IT, internatem, mediami społecznościowymi w ogóle nie orientujemy się nie tylko we własnej historii, ale przede wszystkim w tym, co doprowadziło do upadku naszego narodu, biedy, zacofania, strajków i życia, które jeszcze niedawno prowadzili nasi dziadkowie, czy rodzice. Książka ważna i potrzebna, otwierająca pole do szerokiej dyskusji, zwłaszcza w kwestii tego, że historia lubi się powtarzać.

Książkę do receznji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

Nie, nie, nie!

„Tak jak narkoman w końcu decyduje się na wyjście z uzależnienia, tak samo ona postanowiła naprawić swoje życie. Chociaż jej zdaniem z narko...