niedziela, 20 grudnia 2020

Przy dziedzińcu dom chędogi...

 Przy dziedzińcu dom chędogi... Półtoraczne ławy w ganku...


Przy dziedzińcu dom chędogi... To pierwsze słowa wiersza Wincentego Pola. Dwór szlachecki, bo o nim mowa w wierszu od lat stanowi tradycję polskości nie tylko pod względem wyglądu i wystroju, ale przede wszystkim pod względem zachowanej tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie.


Dwór określenie to miało, szersze znaczenie niż mogłoby się wydawać. W jego zakres wchodziły budynek mieszkalny, chłopskie czworaki, stajnie, stodoły, ogrody etc. Dwory najczęściej zbudowane były z drewna, otynkowane i pobielone. Najczęściej stały na wzniesieniu i górowały nad okoliczną wsią. Budowa tych pięknych domów ich wyposażenie, otoczenie tworzyły wspaniałą polską tradycję. Na terenie takiej posiadłości nie mieszkali tylko właściciele dworu, ale również pracownicy: służący, kucharki czy parobki. Przed rokiem 1831 polski dwór szlachecki rozkwitał dobrobytem, gościnnością, kulturą... Jednak wielka Emigracja z roku 1831 to osiem do dziewięciu tysięcy osób, w trzech czwartych szlachty, ludzi, którzy musieli wyjechać z kraju w obawie przed carskimi represjami.

Na właścicieli ziemskich, którym udało się pozostać we dworach, rząd carski nałożył ogromne latami spłacane kontrybucje. Jednocześnie zdecydowano się na uwłaszczenie chłopów. To wszystko podcięło podstawy gospodarcze majątków szlacheckich. Kiedy doszedł do tego kryzys, dwory zaczęły upadać. Konieczne okazało się przewartościowanie ideału szlachcica. Aby przetrwać, musiał on zacząć oszczędzać, poprzestawać na tym co ma i rezygnować z wielu udogodnień i zachcianek. Wielu z nich zwłaszcza tych wykształconych poradziło sobie z trudami i pozostało w swoich domach jeszcze przez wiele lat.

„Ten kraj szczęśliwy, ubogi i ciasny
Jak świat jest boży, tak on był nasz własny!
Jakże tam wszystko do nas należało,
jak pomnim wszystko, co nas otaczało;
Od lipy, która koroną wspaniałą
Całej wsi dzieciom użyczała cienia
aż do każdego strumienia, kamienia.
Jak każdy zakątek ziemi był znajomy
aż po granicę, po sąsiadów domy”
A. Mickiewicz

Dwór był nie tylko mieszkaniem. Był też miejscem pracy, ośrodkiem kultury, miejscem nauczania dzieci... W dużej mierze był samowystarczalny, pod względem zaopatrzenia w żywność i wiele innych dóbr. Bardzo dużą wagę przywiązywano do wejścia do domu. Drzwi były duże majestatyczne, ale skromne swoją urodą. Na Święta zawsze pięknie ozdobione. Ganek przed domem wsparty na wspaniałych białych kolumnach. Zapraszał on gości i przyjaciół. Tak naprawdę wizytówką domu był salon. Zawsze czysty i świeży, elegancki, lecz równie skromny. Kusił on swoim czarem ozdobnością oraz przytulną przestrzenią, która sprawiała, że nasi goście chcieli zostać na dłużej. Oczywiście była również sień, sypialnia państwa oraz buduar. Do tego ogromna kuchnia z wielkim paleniskiem, z której dochodziły wspaniałe zapachy.

Życie w polskim dworze toczyło się według własnego ustalonego rytmu, który był zależny od pór roku. Jednak trzeba wspomnieć, że staropolski dom pełen był ludzi. Każdy znajdował tutaj nie tylko ciepłe przyjęcie, ale i zatrudnienie. Dzień typowy dla dworu zaczynał się bardzo wcześnie. Pan domu wstawał o świcie i rozdzielał pracę. Jednak najważniejszą częścią posiadłości stanowiła gospodyni - pani domu. Wnosiła ona do niego piękno starała się urządzić dom wspaniale nawet jeśli miała ograniczone środki. Pani dworu zaczynała dzień nieco później niż jej małżonek jednak i dla niej był on bardzo wyczerpujący. Mimo iż państwo mieli służbę, pani zaglądała do kurników i do obory. Rozmawiała z ogrodnikiem, a także sama dbała o pieczywo dla rodziny. Wstępowała do kuchni gdzie pomagała kucharce. Południe spędzała z dziećmi, które pilnowane przez nią uczyły się, i bawiły...

Wraz z dworami zniknął ten jakże ważny styl życia tak naprawdę nie do odtworzenia. Patriarchalny dom z zapracowanym Ojcem, wspomagającym gospodarstwo dziadem i matką, która dbała o wszytko i starała się o wszelkie dobra dla siebie i rodziny. Niezapomniany klimat i wspaniałe wartości. W swojej książce „Zakątek Pamięci - życie w XIX wiecznych dworkach kresowych” Pani Irena Domańska- Kubiak opisuje nie tylko świetność domu. Autorka skupia się na ludziach, tradycji, oddaniu polskiej ziemi, rodzinie i wszystkich tych wartościach, które dziś już prawie zanikły.

Przyznam szczerze, że do pozycji tej byłam nastawiona sceptycznie. Myślałam, że będzie to, kolejna z książek opisujących wybrane dwory w Polsce co nie zbyt mnie interesowało. A naprawdę potrzebowałam publikacji z duszą. I byłam w szoku, że Pisarka spełniła wszystkie moje oczekiwania. Jestem tą publikacją niesamowicie oczarowana. Tradycja, wartości, obyczaje, staropolskie przepisy, lekkość tekstu. A przede wszystkim wspaniale oddany czar... Czar dworu polskiego. Przeczytałam wiele książek tego typu. Do każdej miałam jakieś, ale. Jednak ta pozycja pokazała mi nie tylko jak się żyło kiedyś, ale to, że warto wrócić do przeszłość, aby tworzyć przyszłość. Do tego wspaniała, barwna stara polszczyzna sprawia, że do tej książki chce się wracać bez końca.

Pozycję tę chciałabym polecić wszystkim. Jednak szczególnie polecam ją paniom domu, które chciałyby wprowadzić staropolski czar do swoich czterech ścian. Zapewniam, że ta książka pomoże im stworzyć dom z duszą, tradycją, wartością. Każdy rozdział nie tylko pozwala nam wejść w środek dawnego życia, ale również szczegółowo odtworzyć je w naszych rodzinach, mieszkaniach i domkach.

„Przy dziedzińcu dom chędogi,

Półtoraczne ławy w ganku,

Sień obszerna, a przy wianku

Wiszą strzelby, smycze, rogi,

Kordy, rzędy, drożne burki

I wyprawne pękiem skórki.

Drzwi na oścież – a w pokoju

Stół dębowy, woskowany,

Pod nim niedźwiedź rozesłany,

Dzban cynowy do napoju,

A na ścianach antenaty,

A na półkach srebrne blaty…”

W. Pol



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t