sobota, 23 marca 2024

Wielkie zaskoczenie



„Dusze wszystkie bez wyłączenia są w wiecznej przestrzeni i podług starodawnych wyobrażeń są obecnymi przy nas.(…) Są to duchy praojców naszych, zgasłych przed X wiekiem”.

Zorian Dołęga Chodakowski





Wysyp na powieści z wątkiem słowiańskim, pogańskim etc. zrobiły się w ostatnim czasie bardzo modne. Szczerze Mówiąc, nie za bardzo byłam do nich przekonana. Te motywy nigdy do mnie nie przemawiały, legendy, bóstwa, w to wszystko wplątana fabuła… Druga sprawa jest taka, że nie jestem przekonana do polskich Autorów, co już nie raz pisałam i raczej nie czytam tego typu literatury.

Książkę Kołatanie Pana Żaka, wzięłam do ręki, aby wyjść trochę ze swojej strefy komfortu i po prostu coś przeczytać w tej tematyce. Nigdy nie zapomnę, jak moja prababcia zawsze po kolacji wigilijnej zostawiała wszystko na stole, bo Dziadek przychodzi. Ta tradycja w dawnych czasach była bardzo popularna, jako dziecko napawała mnie odrobinę przerażeniem, a jednocześnie niezmiernie fascynowała. Dziś już tego nie praktykujemy, jako Rodzina, a szkoda to były naprawdę wspaniałe czasy. Wspominam o tym, ponieważ ta powieść, jest właśnie w tym klimacie i również mówi o tej tradycji.

Lata dziewięćdziesiąte XX wieku mamy naszego bohatera Piotra, który przygotowuje się do egzaminu na studia. W tym okresie spędza czas na wsi u babci, która została wdową i hołduje tradycji pozostawiania dodatkowego talerza dla zmarłego męża. Piotr podchodzi do tego, jak do zabobonu, jednocześnie uważając to za bzdurę. Ciąg zdarzeń przekonuje chłopaka, że to babcia ma rację, zaczyna wierzyć w moc zapalonej gromnicy… Duch dziadka krąży nie tylko po domu, ale też po wsi i dostrzega więcej niż za życia. Bronek pilnie strzegąc wnuka, próbuje uchronić go przed katastrofą, mając za sobą jednak Cień…

I co? Fabuła tak emocjonująca, że zwracam honor tego typu publikacjom. Nie sądziłam, że to napiszę, ale ta powieść była genialna. Mamy tutaj wierzenia i tradycje starej słowiańszczyzny, oraz czasów gdy Polska sięgała od morza do morza. Świetnie wykreowani bohaterowie, wiele przemyśleń psychologicznych, pomieszanie tego co stare z tym, co nowe, zwroty akcji i mądrość życiowa… Po lekturze stwierdzam, że naprawdę warto było po tę pozycję sięgnąć. W ogóle oprawa jest genialna. Twarda okładka i ta grafika na brzegach. Na początku się nie przyglądałam, myślałam, że to jakieś patyki dopiero później sobie uświadomiłam, że to drzewa😊 super!

I tak wychodząc ze swoje bańki czytelniczej, sama nie wierząc, polecam Wam tę słowiańską powieść. Powrót do korzeni w nowym czytelniczym wydaniu, jest chyba czymś, czego potrzebujemy w dzisiejszych trudnych czasach i z całą pewnością Pan Artur Żak nam to daje. Czekam niecierpliwie na kolejną powieść Pisarza, a do Kołatania zapewne wrócę w okresie jesiennym, aby czuć klimat powieści jeszcze bardziej.

Książkę do receznji otrzymałam od Wydawnictwa Dobra Literatura


 

niedziela, 17 marca 2024

Sztuka dialogu




„Atticus zawsze nam powtarzał, że uprzejmość nakazuje rozmawiać z ludźmi o rzeczach interesujących dla nich, a nie dla nas”.

Harper Lee Zabić Drozda





Sztuka perswazji, dialog, komunikacja, przekazywanie informacji, a także słowna manipulacja, to coś, co nie tylko kształci się od dziecka, ale także służy do posiadania. Posiadania władzy, wykształcenia, pieniędzy, szacunku, czy kontroli. Książek w tych tematach powstało wiele, jednak niewiele z nich przydaje się w praktyce. To raczej swobodne dywagacje, które na dłuższą metę nic nie wnoszą, a już na pewno nie są przydatne dla młodszego czytelnika.

Zaczynając czytać pozycję Pana Jareda Conney Horvatha myślałam, że to będzie kolejna nijaka książka, która do niczego mi się nie przyda, a przeczytam ją bardziej z ciekawości, a nie po to, aby z niej coś wyciągnąć. Mowa tutaj o tytule Jak przekonać (prawie) każdego.

Moje zaskoczenie było bardzo duże, kiedy odkryłam, że w końcu trafiłam na coś konkretnego, mało tego na coś, co mogę polecić nawet młodzieży. Publikacja ta zawiera dwanaście lekcji, w których Autor, czerpiąc z badań naukowych, przedstawia nie tylko działania ludzkiego mózgu, ale także mechanizm zapamiętywania, oraz uczenia się, a także podpowiada, jak przekazywać informacje, aby zostać zapamiętanym i aby one utkwiły w głowie odbiorcy.

Książka ta wspomaga, nie tylko przemawianie i prezentowanie informacji np. w pracy, ale także jest dużym naprawdę ciekawym poradnikiem dla młodzieży uczącej się, która ma problem z wystąpieniami publicznymi. Pozycja zawiera wiele przykładów, grafik, każdy rozdział posiada wskazówki, oraz podsumowanie najważniejszych treści. Możemy tutaj przeczytać rozdziały dotyczące stresu, kontekstu, wielozadaniowości, czy rozproszenia.

Ja uwielbiam książki i poradniki psychologiczne. Jasne, ze nie każda jest dobra, wiele z nich pozostawia niesmak i są pisane bardziej dla reklamy Pisarza niż przydatności, ale Jak przekonać (prawie) każdego, to świetny zbiór nie tylko ciekawostek związanych ze sztuką konwersacji, ale także pomoc w unikaniu błędów podczas ważnej rozmowy, czy przemówienia. Myślę, także że będzie ona bardzo przydatna dla nauczycieli, którzy bardzo często posłuch wśród uczniów mają po prostu żaden.

Największym atutem tej publikacji są bez wątpienia zdjęcia i wszelkiego rodzaju grafiki, wiadomo, że zapamiętujemy nieznaczne ilości tekstu, a jednak rysunek robi więcej. Nie wiem, czy to jest jakaś nowa seria z Wydawnictwa RM, ale byłoby super gdyby właśnie taka powstała o sztuce skutecznej komunikacji, konwersacji etc. Polecam Wam bez dwóch zdań, świetna lektura zwłaszcza dla tych, którzy interesują się szeroko pojęta psychologią.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

niedziela, 10 marca 2024

Geniusz




„Tylko sześciu ludzi w Galaktyce wiedziało, że zadanie

prezydenta polegało nie na sprawowaniu władzy, ale na odwracaniu od niej uwagi”.

Douglas Adams





Uwielbiam thrillery polityczne, prawnicze i wszelkie tego typu klimaty. Z polskimi mam dość duży problem, rzadko je czytam z powodu miałkości tekstu, ale czasami trzeba wziąć coś z naszej rodzimej literatury i tym razem do moich rąk dostarczono Wywiad Pani M.M Perr. To już jest druga książka Pisarki, po którą sięgnęłam, przyznam, że zrobiłam to, ponieważ ta pierwsza była genialna.

Nie wiem, czy to zamierzony cel, ale Wywiad od razu skojarzy mi się z tymi wszystkim zgonami niewygodnych dziennikarzy nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie więc pomysł na fabułę świetny. Muszę także tutaj napisać, że okładka przyciąga jak magnes i nawet jeśli ktoś tak jak ja nie czyta polskich thrillerów, czy kryminałów nie będzie mógł przejść obok tej publikacji obojętnie.

Mamy tutaj panią redaktor, która jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób medialnie. Zostaje ona zamordowana, a nasz podkomisarz Robert Lew wraz z Sonią Czach rozpoczynają śledztwo, które nie jest tak łatwe i oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Zabójstwo Laury Jabłońskiej, jest powiązane ze śmiercią prominentnego przedsiębiorcy, a to jeszcze nie koniec ofiar. Wydaje się, że morderca chce pozbyć się najbardziej wpływowych ludzi, ale jak każda historia ta również ma drugie dno.

Jest wielu Autorów, którzy przenoszą problemy polityczne, gospodarcze, ekonomiczne realnie się dziejące do swoich pozycji, to także robi Pani Perr. Muszę napisać, że robi to genialnie. Zwroty akcji, obrazy i profile psychologiczne bohaterów i zdarzeń, ciąg zagadek i niewyjaśnionych okoliczności na tle tętniącego życiem Poznania to tylko część z tego, o czym tutaj przeczytacie. Dobrze skrojona powieść na miarę taki pisarzy jak np. Pan Grisham, warta jest tego, aby po nią sięgnąć. Pisarka stworzyła świetną serię thrillerów, a najlepsze jest to, że można je czytać oddzielnie i myślę, że skusze się na coś jeszcze.

Ostatnio wielu polskich Autorów przekłada to co dzieje się w kraju i na świecie na swoje powieści. Dzieła te robią się coraz ciekawsze, ku uciesze odbiorcy. Pisarka, jest chyba jedną z niewielu, co do których naprawdę się przekonałam w ostatnim czasie. Po Wywiadzie czekam na kolejną nowość uzupełniając braki w tym czego jeszcze nie miała w ręku. Trzeba także napisać, że z powieściami typowo obyczajowymi Pani Perr radzi sobie równie dobrze, co rzadko się zdarza, z reguły ktoś jest dobry albo w takich, albo w takich, także tutaj naprawdę wielki ukłon w stronę Autorki.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Prozami


 

Historia lubi się powtarzać



„Tak właśnie działa epidemia; zabija, czego nie może pokonać”.

Mira Grant





Świat pokonał już niemal wszystkie epidemie, była Dżuma, Ebola, Cholera, Grypa Hiszpanka… Leki, szczepienia wszelkiego rodzaju podejście holistyczne udowodniły, że jeśli człowiek chce, to może. Fakt liczba zgonów była powalająca… Przerzedziło ludzkość, jak starość włosy na głowie, jednak czy wyciągnęliśmy z tego wnioski?

Historia, ze sztucznie wywołanymi epidemiami, jak ostatnia Covid, nie nauczyła nas niczego poza ciągłym i uporczywym dążeniem do samozagłady. Kiedyś ludzie oddaliby wszystko za zdrowie i pokój, dziś choroby zakaźne stają się bronią biologiczną przeciwko całemu światu. Nie ma czym się szczycić… W końcu Albert Einstein swoją teorię względności odkrywał w dobrym celu, a zakończyło się to ucieczką naukowca z Niemiec i wykorzystaniem obliczenia do zbudowania pierwszej bomby atomowej.

Wraz z coraz, to nowymi biologicznymi wynalazkami nie rozumiemy, czym się stajemy… Co będzie kiedy w końcu uraczą nas epidemią, której nie da się pokonać i umrą nie miliony, ale miliardy ludzi na Ziemi?

Pani Anna Trojanowska stworzyła niezwykle fascynującą książkę na temat epidemii, które zdziesiątkowały kraje i narody Epidemie krótka historia. Czwarty Jeździec Apokalipsy, który niesie Ci śmierć przybrał postać moru w Europie, w Polsce, na całym świecie. Autorka opisuje tutaj nie tylko samą genezę chorób takich jak trąd, ebola, czyli krwotoczna gorączka Afryki, cholera, czy ospa, ale także pisze o tym jak sobie z tymi tragediami radzono. Jakie skutki przyniosły te lawiny chorobowe, czy przyczyniły się do zmian społeczeństwach od tych ekonomicznych i gospodarczych po te prywatne, a także w najwyższych kręgach władzy.

Przyznam, że pozycja ta jest niezwykle fascynująca. Ja generalnie kocham tego typu tematy. Zwłaszcza kontekst społeczny w świetle wielkich epidemii, najbardziej zawsze interesuje mnie zwykła ludność, która próbowała się w tym odnaleźć, a także tragedie rodzinne, jakie zaistniały. Oczywiście każda epidemia była na rękę komuś, ktoś się na tym dorobił, ktoś więcej zarobił, powstało mnóstwo teorii spiskowych, o tym także pisze Pani Trojanowska.

W XXI wieku nadal nie pozbyliśmy się takich chorób jak AIDS dziesiątkujący zwłaszcza kraje Trzeciego Świata, trąd, czy malaria i mimo to, że w Europie niemal doszczętnie wypleniono wiele chorób, czy wyciągnęliśmy wnioski z tragedii? Pozycja Pisarki, wymaga dogłębnego przemyślenia dokąd zmierza świat, czy chcemy powtórki z rozrywki? Jak daleko powinno posunąć się przyzwolenie społeczne zwłaszcza na laboratoryjne tworzenie chorobowych mutacji? Książka ważna i głęboka, która zabierze Was w świat wielkiej historii, jeszcze większej nędzy, a zwłaszcza głębokiej psychologii ludzi, którzy mieli pecha żyć w tych niespokojnych czasach.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

niedziela, 3 marca 2024

Zaskoczenie



"...Jedynym oparciem dla ducha jest bunt! Bunt, co jak mina pod twierdzą wybucha, bunt przeciw rzeczom, ludziom i własnej istocie, przeciw życiu i śmierci..."

Tetmajer





Temat powielany i odgrzewany, z reguły robi się nudny zwłaszcza kiedy wiele zagranicznych książek powiela go dobrze, a polscy Pisarze tworzą profanację. Szczerze mówiąc, myślałam, że ta samo będzie z najnowszą powieścią, Pani Danki Braun Nie pamiętam Cię córeczko.

Ta fabuła, kobieta traci pamięć, ktoś jej wmawia, że jakiś facet, to jej mąż a dziecko to jej dziecko na pewno znacie tę fabułę i jest ona zwykle taka sama, zwłaszcza w thrillerach. Przeczytałam z ogromną ciekawością, aby sprawdzić, czy Pani Braun trzyma poziom zagranicznych Autorów, którzy sprawnie poruszają się właśnie w tym temacie i byłam naprawdę zaskoczona.

Kobieta przebywająca w krakowskim szpitalu, nie pamięta, kim jest i skąd pochodzi. Pewnego dnia w jej Sali pojawia się mężczyzna, który twierdzi, że ma na imię Laura i jest jego żoną i matką jego pięcioletniej córki. Nasza bohaterka nie poznaje męża, domu ani dziecka, ale jest gotowa przyjąć, że faktycznie nazywa się Laura Kulig. Problem pojawia się, gdy zaczynają ją nawiedzać sny, w których widzi inne osoby, oraz czuje z nimi emocjonalną więź.

Nie wiem, jak skategoryzować, powieść Pani Braun nie do końca thriller nie do końca obyczajówka, ale jedno jest pewne, jest to świetna powieść. Zaskoczyły mnie dialogi. Niezmiernie przemyślane niepłytkie w stylu dużo słów mało treści. Ciekawy jest także wątek psychologiczny głównej bohaterki, jej przemyślenia takie szamotanie się z własnymi myślami. Faktycznie Pani Braun poradziła sobie świetnie z oklepanym zagranicznym tematem. Druk dość drobny, a książka i tak jest gruba. Bez płytkich bohaterów i powtarzania akcji, to jest chyba coś, co wyróżnia tę pozycję. Mam wrażenie, że powieść ta była pisana bardzo świadomie, jestem pewna, że pisarka wiedziała, że powiela temat i jest to, nie oszukujmy się duże wyzwanie.

Spodziewałam się gniota, na dodatek skopiowanego, ale dostałam świetnie skonstruowaną fabułę, szeroki wątek psychologiczny i zaskakujące zwroty akcji. Okazuje się, że polscy Pisarze także potrafią w oklepanych wątkach stworzyć coś fajnego. Moim zdaniem Pani Braun, jest pierwszą Autorką, która podjęła temat ze światowej tapety i stworzyła coś naprawdę bardzo dobrego. Muszę nadrobić inne pozycje Pisarki, jeśli są tak dobre, jak ta to może faktycznie przekonam się do współczesnej polskiej literatury kryminalno obyczajowej. Oczywiście polecam, nawet dla zwykłego porównania, ale naprawdę jest to świetna publikacja.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Prozami


 

niedziela, 25 lutego 2024

Zapomniany stan



„Nie ma prawdziwych rycerzy, tak samo jak nie ma bogów. Ten, kto nie potrafi obronić się sam, powinien zginąć, żeby zrobić miejsce dla tych, którzy to potrafią”.



Kto nie kocha opowieści o Rycerzach Okrągłego Stołu, legendy króla Artura i jego dzielnych kompanów, zarówno w wydaniu książkowym, jak i filmowym? Artur i jego kompania przeszli do klasyki zarówno lekkim piórem, jak i doskonałą reżyserią. Mimo to, czy wiele wiemy dziś o rycerzach, ich roli w społeczeństwie, życiu, kulturze oraz zasadach, jakimi się kierowali? W XXI wieku nie koniecznie.

Pozycje traktujące o temacie nie są na dzień dzisiejszy za bardzo popularne. Gustujemy raczej w literaturze współczesnej, a i nasze wartości są coraz bardziej nie tylko różne, ale i zanikające. Takie rzeczy, jak honor, uczciwość, sprawiedliwość, pomoc, czy szacunek przechodzą powoli do lamusa, bo nasz wiek tworzy człowieka głównie nastawionego na własne ego, oraz coraz większy konsumpcjonizm.

Na rynku wydawniczym nie ma wielu, dokumentalnych, czy historycznych pozycji o stanie rycerskim dlatego książka Pani Rosie Serdiville oraz Pana Johna Sadlera z serii Sekrety historii, a mianowicie Rycerze honor i przemoc, zmusza nas niejako do przemyślenia nie tylko średniowiecznych wartości, ale i współczesnego zaganianego życia.

Templariusze i Krzyżowcy, odwaga i tchórzostwo, lojalność i zdrada to tylko niektóre z tematów poruszane przez Autorów. Książka ta odkłamuje średniowieczne opowieści i przedstawia fakty o ludziach takich, jak my, którzy poświęcili swoje życie w imię zasad. Kosztowny ekwipunek i uzbrojenie, służba królowi i ludowi, zemsta, krwawe walki, pijackie uczty i gotowość do poświęceń, to wszystko i jeszcze więcej w drugim wydaniu niezwykle ciekawej publikacji.

W tej pozycji zaskoczyła mnie bibliografia, całość ma 180 stron a bibliografia, jest tak obszerna, że aż zaczęłam się zastanawiać nad genialnością zamieszczenia tych wszystkich informacji w tak krótkiej formie. Po zapoznaniu się z książką Rycerze honor i przemoc zaczęłam trochę inaczej postrzegać ten temat. Z reguły, jest on niezwykle romantyzowany, piękne damy dworu i szlachetni mężczyźni, a tutaj mamy jednak przemoc, bunt, nienawiść i wszystko, co z tym związane. Mimo to nadal jestem pod ogromnym wrażeniem tego stanu, przyznam, że historia Templariuszy i Karola V fascynuje mnie od szkoły średniej, a sprawy związane z wyprawami krzyżowymi bulwersują i szokują. Jak widać w tej publikacji, każdy medal ma dwie strony. Napisana z wielką pasją miłośników historii książka, od pierwszej strony zachęca do chwilowego oczywiście porzucenia pełnej pasji i miłości opowieści o Arturze, a przeniesienia się w prawdziwe czasy, prawdziwych ludzi, którzy tak jak my kochali i nienawidzili, jednocześnie uznając honor za największą wartość.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

niedziela, 28 stycznia 2024

Wielki lud i mroczna historia



„Co by było, gdyby wpuścić Normanów do królestwa niebieskiego? Zaczepialibyście święte dziewice nieprzystojną mową, podnosilibyście wojenny zgiełk przeciw serafinom i archaniołom i wrzeszczelibyście o piwo przed obliczem samego Pana Boga”.

Frans Gunnar Bengtsson

Historycy twierdzą, że wielu Słowian ma w sobie krew Wikingów. Magia, tak w wielkim skrócie można streścić opowieści, legendy i historię tego skandynawskiego ludu, który jest chyba jednym z najbardziej fascynujących społeczeństw nie tylko w kulturze. Cała Szwecja słynie z porozrzucanych w niej kamieni runicznych z wyrytymi na nich klątwami. Jeśli dodamy do tego podboje, wielkie bitwy, powstałe seriale, oraz fascynacje malarzy tematem Wikingów możemy przenieść się do świata, który może już nie istnieje, ale na pewno nie stał się mitem i nie popadł w zapomnienie.

Kochamy Thora, wymachującego ogromnym mieczem, Freię zarządzającą piątkiem oraz płodnością, a także Odyna mężczyznę bez oka specjalizującego się w szeroko pojętej mądrości. Fascynujemy się wielkimi budzącymi respekt łodziami, a także hełmami z rogami, które nigdy ich nie miały, ale zostały one dodane do legendy, aby wzmocnić wizerunek wojownika. Wikingowie stawiali raczej na wygodę i ciepło. Ich kobiety natomiast są opisywane jako niewiasty niezależne, o silnym charakterze i wyrażające własne zdanie. Nie ma się co dziwić, bo przecież kiedy mężczyźni wyruszali na podbój świata, to one zostawały w domach i przejmowały ich obowiązki. Co wiązało się niekiedy z walką z bronią w ręku. Podobno czasami towarzyszyły też mężom w wyprawach, co umożliwiało całym rodzinom osiedlanie się na nowych terenach.

I tak powstają serie książkowe, filmy, seriale, pieśni i legendy… A wśród nich Pan Radosław Lewandowski, który swoją książką Australijskie piekło opartą na faktach podbił moje serce, co doprowadziło do tego, że z wielką chęcią przeczytałam dzieło Klucz do Helheimu wpadając prosto w tajemnice, walki i mity Islandii. Największym zaskoczeniem było dla mnie, to, że nie zraziła mnie polska otoczka, a pierwsze co pomyślałam, czytając początek, to to, że mam przed sobą narodowego Dana Browna.

Grupa młodych archeologów i poszukiwaczy przygód, postanawia rozwikłać tajemniczą zagadkę i odnaleźć magiczny artefakt zwany Naczyniem. Ścigając się z czasem i agentami CIA przygoda nabiera tempa, a nasi bohaterowie stają oko w oko nie tylko z wielką historią, ale także z zagrożeniem. Świat nordyckich bogów wciąga nas bez reszty, aby zaszczepić w czytelniku fascynację tematem, jednocześnie podając na tacy przygodę ze skarbem w tle.

Cóż tu dużo pisać, muszę przyznać, że na kolejną pozycję Pana Lewandowskiego czekałam z niecierpliwością. Lepiej, jest wydać jedną książkę rocznie, która będzie hitem, niż sto miałkich pozycji do niczego. Taka jest właśnie literatura wychodząca spod pióra Autora. Żałuję, że publikacja ta jest tak krótka, o Wikingach można pisać dużo i spodziewałam się co najmniej objętości Australijskiego Piekła, ale nic straconego, ponieważ o tym ludzie Pan Lewandowski stworzył naprawdę wspaniałą serię.

Pisarz niezwykle świadomy tematu, o jakim pisze, co moim zdaniem jest godne pochwały. Bez bzdur i bajdurzenia wplata prawdziwą historię, legendy i tradycje w fantastyczną fabułę, tworząc kolejne bardzo dobre dzieło na wpół historyczne. Uwielbiam kiedy rzeczywistość miesza się z fikcją, a Autor, jest jednym z lepszych, który umiejętnie się tym bawi. Muszę tutaj także dodać, że cudowna wklejka od razu po otworzeniu książki zachęca czytelnika do przerzucenia kartek, a tłoczone obrazki na stronach zachwycają. Żałuję tylko, że powieść ma miękką oprawę, ale poza tym cały druk i wydanie nadaje jej ekskluzywnego wyglądu.

Klucz do Helheimu z całą pewnością zainteresuje także młodszego odbiorcę. Nie jest tak ciężki jak poprzednia powieść Autora, w którą trzeba się wgryźć. Okładka niemal jak z filmu o Indiana Jonesie od razu wpada w oko i krzyczy, przeczytaj mnie. Nie mogę tej publikacji nic zarzucić, poza już wyżej wspomnianą objętością, liczyła na grube tomiszcze, ale to subiektywne upodobania, cała reszta moim zdaniem sprawia, że z twórczością Pana Lewandowskiego po prostu trzeba się zapoznać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Pana Radosława Lewandowskiego


 

niedziela, 21 stycznia 2024

Głód i brud?



„Nigdy nic się nie zmienia. Jeden system jest równie dobry, jak drugi. Średniowiecze nie jest epoką. Średniowiecze to nazwa ludzkiej natury”.

Juli Zeh





Średniowiecze nie takie straszne wieki… Epoka kojarząca się z zacofaniem, brudem, Inkwizycją, płonącymi stosami, czarną magią. Historia, która stała się legendą, legenda, która stała się mitem. Ten mit utwierdził nas w przekonaniu, że nic dobrego z czasów średniowiecznych nie wyniknęło, a przecież to właśnie ten okres stał się podwaliną współczesnej Europy. Zygmunt Freud pisał, że „synowie z nienawiścią odnoszą się do epoki ojców, a uwielbiają epokę dziadów”. Petrarca, określił te czasy jako światło i ciemność, o promiennej kulturze antyku i mrokach tysiącletniego upadku, który nastąpił zaraz po niej. Widać tutaj pewną hipokryzję, gdyż to wiek XX w historii zapisał się jako ten najbardziej barbarzyński i w ilości ofiar i zła prześcignął całą epokę średniowiecza.

Pomimo ciągłego strachu przed szatanem, średniowiecze, to czas obfitujący w wiele ciekawych wydarzeń. To właśnie wtedy wynaleziono pług i użyźniono gleby Europy, powstał kalendarz, oraz cyfry arabskie nie mówiąc już o budowie największych uniwersytetów. Ludzie żyli dłużej niż 30 lat, a często nawet dożywali 80. Statystyki fałszują dane, ponieważ była bardzo duża umieralność dzieci.

W serii Sekrety historii ukazała się pozycja Pana Chrisa Wickhama Średniowieczna Europa, która zabiera nas w podróż po tym niezwykle ciekawym okresie w historii świata. Autor opisuje epokę, która obfitowała w burzliwe wydarzenia i wielkie przemiany. Rozprawia się z najciekawszymi historiami ówczesnych czasów, jak czarownice, dominacja papiestwa, czy uciemiężenie chłopów. Przedstawia nam wielowymiarowość tysiąca lat po części przeinaczonej historii.

Tę pozycję czytałam z wielką fascynacją. Faktycznie średniowiecze, to czas przedstawiany niezbyt chlubnie. Bezsprzecznie wywołujący mnóstwo emocji, oraz kontrowersji. Pisarz swoją publikację faszeruje ogromną ilością przypisów, oraz źródeł historycznych, to książka nie tylko o społeczeństwie, ale także o władcach, nepotyzmie, rycerzach, szerokim rozwoju gospodarczym, czy powolnym upadku hegemonii kościoła. Autor polemizuje, także z twierdzeniem, że średniowiecze, to ciemne i zacofane czasy podając nam całą masę przykładów. Książka dość obszerna, napisana drobnym drukiem, świetnie udokumentowana historycznie, aż prosi się o zainteresowanie.

Średniowieczna Europa, to chyba jedna z lepszych pozycji, jakie czytałam o tej epoce. Bez górnolotnych słów przedstawia czytelnikowi, to co w ciągu tego tysiąclecia, jest najważniejsze i najciekawsze.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

sobota, 20 stycznia 2024

Krew, pot i łzy



„Historia [...] to relacja, większością kłamliwa, ze zdarzeń, większością nieistotnych, zdawana nam przez historyków, większością durniów. [Geralt]”

Andrzej Sapkowski



Władze Rzymu dbały o to, by mieszkańcy Wiecznego Miasta mogli wypełnić swój czas różnorakimi rozrywkami. Wizyty w łaźni i podziwianie przedstawień to jeszcze nie wszystko. Na temat upodobań antycznych Rzymian wiele mówi motto „chleba i igrzysk”. O ile zdarzało się, że strawa nie zawsze była łatwo dostępna, to igrzysk nigdy nie brakowało, a największą popularnością cieszyły się zmagania specjalnie wyszkolonych wojowników. Kim byli gladiatorzy? Jak żyli i czy zawsze umierali na arenie?

W tej tematyce powstało wiele dzieł, nam czytelnikom gladiatorzy kojarzą się raczej z niewolnikami z góry skazanym na śmierć, soczystym przelewem krwi i okrutną władzą, która dbała o rozrywkę dla mas. Mimo stereotypu, panujący Rzymem Juliusz Cezar nie znosił walk na arenie i wolał oddawać się innym zajęciom np. studiować protokoły. Także Klaudiusz i Marek Aureliusz byli przeciwni walkom, jednak żaden z nich nie zdecydował się na ich zakazanie. Dlaczego? Ponieważ byłoby to dla nich czymś w rodzaju „politycznego samobójstwa”.

Pan M.C. Bishop w swej pozycji Gladiatorzy krew i igrzyska zaprasza nas do niejednolitego świata, w którym nic nie jest takim, jakim się wydaje. Pisarz rozwiewa nasze poglądy jednym dmuchnięciem, jednocześnie prostując przekłamania i półprawdy. Zapewne niewielu z czytelników wie, że gladiatorami były, także kobiety (do 200 roku n.e., kiedy takich zmagań zakazał cesarz Septymiusz Sewer). Choć trzeba przyznać, że było ich znacznie mniej.

Książka być może nie za bardzo obszerna, tłumaczy nam kto w ogóle mógł zostać gladiatorem, jaką sztuką walki posługiwali się wojownicy, czy jak ona zmieniała się na przestrzeni lat i władców. Czuję po tej lekturze lekki niedosyt. Mam wrażenie, że Autor mógł w tym temacie stworzyć naprawdę historycznie grube dzieło, postawił jednak na minimalizm, który można było sobie wygooglować. Książka, jest publikacją typowo dla tych, których ciekawi temat, ale tylko pobieżnie, bez zagłębiania się w historyczne, czy polityczne szczegóły.

Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, choć nie wyobrażam sobie patrzenia na taki rozlew krwi na żywo. Brutalność tych walk mnie przytłaczała, z jakiegoś powodu zawsze uważałam tych ludzi za nieszczęśliwych, choć faktycznie wielu było takich, którzy sami zgłaszali się do pełnienia tej funkcji.

Teoretyczny koniec krwawych zmagań na arenie nastał w IV wieku n.e., kiedy znaczna część Rzymian wyznawała już chrześcijaństwo. W 326 r. Konstantyn Wielki ugiął się pod naciskiem duchownych i wydał edykt zakazujący walk gladiatorów. Nieoficjalnie krwawe widowisko było wystawiane do ok. 440 r. Generalnie uważam, że po tego typu książki warto sięgać dla własnego rozwoju intelektualnego, fani igrzysk i walk mogą być lekko zawiedzeni, ale dla początkujących poszukiwaczy tego tematu polecam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 

czwartek, 11 stycznia 2024

Wartościowa seria



„Nikt nie lubi być oceniany po pozorach, szczególnie jeśli wyróżnia się z tłumu.” 

                               Artur Tojza 

 

    Po co tu dużo mówić, angażującym pierwszym tomie Słonej Wanilii skończyłam także część drugą. To, co w pierwszej książce wydawało mi się za lekkie, w drugiej okazało się, że ma sens, co doprowadza do tego, że czekam z niecierpliwością na kolejne pozycje z tej serii. 

W końcu udało mi się nieco ogarnąć to całe uniwersum, trzy cykle po trzy książki, czyli 9 tomów fantastycznego czytania😊 faktycznie część druga, jest już mocniej dojrzalsza niż część pierwsza, co dla mnie jest wielkim atutem, ponieważ uwielbiam kiedy czytelnik dojrzewa wraz z bohaterami. Tutaj już postacią główną nie jest Tomek, tylko Amanda, w ogóle każdy tom będzie miał innego bohatera wiec, możemy spojrzeć na to licealne życie z szerszej perspektywy. 

Obu publikacjom zarzuca się, za bardzo rozbudowane opisy i analizy psychologiczne. Ja po zapoznaniu się z nimi uważam, że są to bardziej książki dla młodzieży niż dla dorosłych (wiem błędnie), wiec moim zdaniem takie tłumaczenie przez Autora wszystkiego, jak krowie na rowie, to plus. Z uwagi na to, że dziś mamy młodzież mniej rozgarniętą i mniej domyślną zwłaszcza jeśli chodzi o szeroko pojętą przemoc psychiczną i emocjonalną w szkołach rozbudowane wątki psychologiczne, a co za tym idzie i analizy postaci dokładnie tłumaczą problem, który dla wielu odbiorców może być niezauważalny. Zresztą, co tu dużo mówić dorośli także są coraz mniej spostrzegawczy więc im, również się to przyda. 

Słona Wanilia II oscyluje wokół tematu oceniania ludzi tylko na podstawie wyglądu. Z całą pewnością, jest to problem, który, niczym archetyp przeciąga się z pokolenia na pokolenie, a zaczyna się w domu, gdzie panują niskie umiejętności wychowawcze. Problemy nastolatków opisywane w lekki sposób poruszają najważniejsze tematy, obnażając ich lęki, kompleksy, oraz wszechobecne udawanie. 

Od tomu II zaopatrzcie się w dużą ilość znaczników, ponieważ złote myśli Pisarza są tutaj kwintesencją i zarazem niezobowiązującym morałem powieści. Trzeba tutaj, także wspomnieć, że faktycznie problemy poruszane w pozycji nie są niczym nowym i Pan Tojza Ameryki przed nami nie odkrywa, jednak myślę, że na polskim rynku będzie, to chyba jedyna tak długa seria narodowa poruszająca trudne tematy związane z dorastaniem. Miłość, zazdrość, nienawiść, zawiść, przyjaźń do tego problemy rodzinne, to wszystko i jeszcze więcej w części drugiej, ale i w całej serii. 

Mam wrażenie, że Słona wanilia, jest lepiej napisana niż pierwsza książka Autora, jaka czytałam… Może to znak, że należy zostać przy młodzieżówkach? Z całą pewnością Pisarz ma do nich talent. Czekam na kolejną część, a Wam polecam jako nikła fanka tego gatunku. 

Książkę do receznji otrzymałam od Pana Artura Tojzy


 

wtorek, 9 stycznia 2024

XX wieczna manipulacja



„Nie wiem jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie”.

A. Einstein

Manipulacja na przestrzeni historii przybierała różne formy. Czy naród polski został kiedykolwiek zmanipulowany? Oczywiście nie raz, nie tylko w przeszłości, ale i w czasach współczesnych. To samo od zawsze działo się w innych krajach Europy i całego świata. Czy Niemcy zostali zmanipulowani podczas dojścia Hitlera do władzy? Temat ten budzi coraz większe kontrowersje zwłaszcza w kontekście zbrodni na takich narodach, jak Polacy, czy Żydzi. Trzeba, jednak powiedzieć, że Wiele z założeń niesławnego akwarelisty była dobra dla jego narodu, przyczyniając się do rozwoju jego gospodarki, czy infrastruktury.

Ludzie dorośli podejmują raczej świadome decyzje, natomiast dzieci można wciągnąć, w każdy nawet poważny konflikt od rozwodu począwszy, na wojnie skończywszy. Nie inaczej było za III Rzeszy, kiedy to genialny pomysł utworzenia młodzieżowej przybudówki partii narodowosocjalistycznej. Hitlerjugend jest bez wątpienia najbardziej znaną organizacją, która zrzeszała niemiecką młodzież pod rządami nazistów. Jej liczebność, powszechność, zasady przyjęć i działania świadczyły o niemal całkowitej indoktrynacji niemieckiego społeczeństwa. Nazistom udało się niemal doszczętnie zniszczyć całe pokolenie, które nie znało innego obrazu świata niż ten, który prezentowała im bezwzględna propaganda. W tym kontekście była to jedna ze zbrodni, jakie Adolf Hitler popełnił na własnym narodzie. Nie należy jednak zapominać, iż cieszył się w tym okresie ogromnym poparciem społecznym, a przynależność do Hitlerjugend, choć na późniejszym etapie już obowiązkowa, była dla wielu – rodziców i młodych – powodem do nieskrywanej dumy.

Pan Michael Kater na ponad trzystu stronach zapoznaje nas z historią utworzenia tego ugrupowania, jego sukcesami, oraz późniejszym upadkiem. Poznamy tutaj zarówno dziewczęta, jak i chłopców, dla których czynny udział we wszelkich akcjach wojennych było nie tylko obowiązkiem, ale i radością ze służenia swojej ojczyźnie. Co ciekawe Autor poświęcił także jeden rozdział, który mówi o roli dziewcząt i kobiet w ówczesnym społeczeństwie. Ich obowiązków budowania szczęśliwych małżeństw i służeniu własnemu domowi. W publikacji tej wybrzmiewa cała propaganda, skrupulatnie przygotowana nie tylko przez samego Adolfa, ale także ludzi mu podległych.

Dzieci Hitlera Hitlerjugend, to skrzętnie zapisana machina manipulacji psychologicznej i społecznej, w mistrzowski sposób ukazująca ówczesny geniusz propagandy sukcesu. Jako książka historyczna, dla mnie troszkę za krótka, mam wrażenie, że Pisarz skupił się na najważniejszych rzeczach, ale nie za bardzo uraczył nas ciekawostkami, a szkoda. Pozycja niezwykle merytoryczna z niezwykle obszerną bibliografią, co moim zdaniem w tego typu książkach jest najważniejsze. Oczywiście sam Autor potępia powstanie młodzieżówki NSDAP, słusznie. Natomiast ja zastanawiam się, czy powstawanie młodzieżówek różnych partii dziś, nie jest podobne do tego, co zrobił Hitler… Myślę, że dziś działa ta sama manipulacja, co wówczas, może tylko na razie wciągająca w politykę nieco starszych młodych ludzi.

Książkę Dzieci Hitlera z serii Sekrety Historii, polecam. Generalnie polecam całą serię, ponieważ moim zdaniem, jest warta uwagi.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM

 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t