czwartek, 12 października 2023

Inna Frida



„Mam nadzieję, że śmierć jest radosna. Mam nadzieję, że nigdy nie wrócę.”

Frida Kahlo



Kiedy wybieram książkę po tytule, a nie po opisie na odwrocie dzieją się cuda. Czasami zastanawiam się, jak ja mogłam się na to zdecydować? Często, jednak dzieje się tak, że trafiam w dziesiątkę i jestem zachwycona. Tak właśnie było z pozycją Kucharka Fridy… Opowieść o znanej malarce podbiła moje serce, choć to bardziej historia zwykłych kobiet, które spotykając się, w najmniej spodziewanych momentach swojego życia zmieniają się pod swoim wpływem.

Pasjonaci sztuki o Fridzie Kahlo słyszeli zapewne nie jedno. Rok 1907 był na pewno pamiętnym dla takich znanych malarzy jak Pablo Picasso, czy Salvador Dali, którzy kochali się w twórczości Fridy i celebrowali jej urodziny. Sławą okrył ją także romans z Lwem Trockim znanym politykiem rosyjskim, tuż pod nosem jego żony. Skandal odbił się echem i zmusił Trockich do opuszczenia domu artystki. Po roku 1920 nikt nie przypuszczał, że nastolatka, która stawała się kobietą, wstąpi do komunistycznej partii Meksyku, niemal sto lat później zostanie okrzyknięta najbardziej znaczącą malarką świata.

Opowieść Kucharka Fridy, to inteligentna i wywołująca wiele emocji podróż pełna retrospekcji przedstawiająca nie tylko losy samej artystki, ale przede wszystkim wieloletnią przyjaźń, jaka łączył ją z kucharką Nayeli. Zanim zaczęłam czytać tę książkę, myślałam, że jest to pozycja biograficzna, okazało się, jednak że to powieść połączona z rewelacyjnymi wątkami historycznymi. Po raz kolejny dostałam do ręki publikację, która uczy, bawi i zmusza do myślenia.

Tehuanka Nayeli uciekając z domu trafia pod skrzydła Fridy Kahlo, która po wypadku ukrywa się w swej niebieskiej rezydencji w Meksyku. Między smakami, aromatami, butelkami wina obie panie nawiązują przyjaźń, która naznacza losy ich obu. Po wielu latach wnuczka Nayeli mieszkająca w Buenos Aires odkrywa obraz, który może odmienić jej życie. Pisarka ukazuje nam Fridę Kahlo w sposób, jak najbardziej ludzki. Znana z zamknięcia w sobie malarka, unikająca otoczenia w powieści Pani Etchevez rysuje się w barwach szczerej przyjaźni i głębokiego człowieczeństwa.

Osobiście nie jestem fanką twórczości Fridy Khalo, jej obrazy mają w sobie coś tak samo niepokojącego, jak te Edwarda Muncha, jednak muszę przyznać, że Książka Kucharka Fridy mnie zachwyciła. Dwie kobiety, dwie historie i dwa światy, które nigdy nie spotkałyby się w normalnych okolicznościach. Zbieg okoliczności może zmienić nie jedno życie. Polecam bez dwóch zdań.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa LeTra


 

poniedziałek, 9 października 2023

Mona Lisa po raz kolejny



„Wszystko, co możesz sobie wyobrazić, jest prawdziwe”.

Pablo Picasso



Kiedy sztuka miesza się z historią, powstają naprawdę ciekawe dzieła, zwłaszcza kiedy zarówno historia jak i sztuka dzieją się w dwóch różnych czasach, a książka okraszona jest wieloma retrospekcjami. Przyznam, że do pozycji Skradziona dama podchodziłam bardzo ostrożnie, do portretu Mona Lisy dorobiono już tyle opowieści i stworzono tyle publikacji zarówno na faktach, jak i tych zmyślonych, że momentami czuć przesyt.

Oczywiście samo powstanie tego malunku, jak i jego historia zwłaszcza w czasach kiedy wojska niemieckie plądrowały wszystko, co się dało, jest niesamowita. Ten obraz od wieków budzi ogromne zainteresowanie i nie ma chyba osoby, która by go nie znała. Przedstawia portret przeciętnej kobiety z Florencji, żony, matki, wiodącej zwykłe, ciche życie mieszczańskie. Francuzi czują się właścicielami obrazu, gdyż po śmierci mistrza Leonarda, jego siostry sprzedały "Mona Lisę" królowi francuskiemu Franciszkowi I za niebagatelną kwotę, czterech tysięcy złotych koron — równoważność dzisiejszych 9,7 mln dolarów! I w ten sposób trafiła ona do Francji.

Wplecenie w fabułę losów dzieła, jest mistrzostwem świata, o ile Autor traktuje, to poważnie. Opowieść Pani Morelli dzieje się w dwóch czasach rok 1939 oraz 1479 przeplatają się ze sobą, tworząc niejednoznaczną historię ludzi, miasta, oraz dzieła sztuki. Nasza bohaterka Annie młoda archiwistka na początku II wojny światowej po powrocie do domu odkrywa, że jej brat zaginął. Gdy stara się dowiedzieć, co się stało, Paryż dostaje się w ręce niemieckie. Pracownicy Luwru ratują, co mogą przed brutalną grabieżą, a nasza bohaterka zostaje wysłana do zamku Chambord, gdzie przewożone są najcenniejsze dzieła, chronione w oparach wojny. Annie zajęta bezpieczeństwem dzieł sztuki, poznaje tajemnice, jaką skrywa jej brat, jednocześnie popadając w niebezpieczeństwo. Retrospekcja przenosi nas w czasy Leonarda da Vinci i krok po kroku, pozwala poznać fakty z momentu powstawania Mona Lisy.

Pozycja Pani Morelli, zwroty akcji, historia, nietuzinkowi bohaterowie, tajemnica niezwykle przypomina popularne dzieła Pana Browna. Wartka akcja sprawia, że przez tę książkę się po prostu płynie. Fakt, że temat jest powielony, jak już pisałam o Mona Lisie powstało wiele lepszych i gorszych książek, jednak Pisarka zachwyca fabułą, doborem wątków historycznych i całkowitym brakiem zastoju w akcji. Osobiście najbardziej podobały mi się wtrątki z przeszłości, bez dwóch zdań Pani Morelli świetnie odnajduje się w gawędziarskiej historii.

Książki utrzymane w ramach kryminału, thrillera, czy obyczajówki z wątkami historycznymi zawsze są ciekawe i trzeba przyznać, że nawet najbardziej opornemu na historię czytelnikowi uzupełniają wiedzę, dlatego polecam bez dwóch zdań.

Książkę do receznji otrzymałam od Wydawnictwa LeTra


 

środa, 4 października 2023

Co za historia!




„Jeżeli ta wojna jest przegrana, to nie jest moim zmartwieniem, że giną w niej ludzie.

Nie uronię za nich jednej łzy, bo nie zasłużyli na nic lepszego”.

Adolf Hitler

O sławnym akwareliście napisano już niemal wszystko. Dziwne, jest to, że wzbudza więcej emocji niż jego przyjaciel Józef Stalin, który wymordował więcej ludzi niż nasz niesławny bohater. Mało tego, o Adolfie Hitlerze powstało tyle niechlubnych dzieł, że cały czas, upewnia to czytelnika w przekonaniu, że Stalin, był naszym przyjacielem, a nie wrogiem.

II wojna światowa, jest niezwykle fascynującym okresem w historii, wbrew pozorom mnie osobiście nie fascynują fakty z nią związane, ale kłamstwa, które na jej gruncie wyrosły dotyczące nienawiści między Polakami a Niemcami i przyjaźni polsko – radzieckiej. Wszystko, co powstaje w temacie tego konfliktu, jak również jej bohaterów, czytam z wielką ciekawością, porównując dzieła do obecnej poprawności politycznej.

W bieżącym miesiącu swoją premierę ma kolejna, bezsprzecznie zachwycająca książka Charlie English Galeria cudów i obłędu szaleństwo, sztuka, Hitler i pierwszy program masowych mordów. Kulisy historii wojny Hitlera ze sztuką współczesną i osobami chorymi psychicznie. Czekałam na tę pozycję z wielką niecierpliwością, ponieważ nie znalazłam na rynku wydawniczym nic podobnego tematycznie, a z uwagi na to, że Adolf czuł się niedowartościowany pod względem sztuki, zapowiadała się ona niezwykle interesująco.

Publikacja ta mnie nie zawiodła, moim zdaniem, jest jedną z lepszych, jakie do tej pory miałam okazję przeczytać. Leczenie kompleksów, nasz sławny bohater rozpoczął od rozprawienia się z ludźmi chorymi psychicznie, którzy malowali lepiej niż on sam i osiągali sukcesy. Prace pacjentów szpitali psychiatrycznych, jakie gromadził niemiecki lekarz Hans Prinzhorn zainspirowały modernistów w tym Salvadora Dali, Paula Klee, czy Maxa Ernsta powodując wprowadzenie na salony tego rodzaju sztuki. Wyrzucony ze szkoły artystycznej Adolf Hitler uważał modernizm za zagrożenie, za żydowsko – bolszewicki spisek zagrażający aryjskiej duszy. Liczby mówią same za siebie, do roku 1941 sławny akwarelista w szerokim procesie eksterminacji uśmiercił 70 000 pacjentów psychiatrycznych, to wydarzenie stało się wprowadzenie do tzw. ostatecznego rozwiązania.

Książka napisana z wielkim rozmachem, zawierająca niesamowite szczegóły, a także oddająca sprawiedliwość artystom ze środowiska szpitali psychiatrycznych, zwłaszcza podopiecznym doktora Prinzhofa. Obszerna biografia, jest wisienką na torcie tej publikacji. Leczenie kompleksów przez przywódcę Trzeciej Rzeszy Niemieckiej, w tej pozycji przeraża, a jednocześnie fascynuje. Dochodzi do tego niejednoznaczny obraz sztuki, znanych artystów, oraz historia, która nie daje o sobie zapomnieć. Najbardziej zaskakujące, jest to, że to konflikt o sztukę rozpoczął zagładę na masową skalę, jestem pod ogromnym wrażeniem tej publikacji.

Książkę do receznji otrzymałam od Wydawnictwa Arkady

 

poniedziałek, 2 października 2023

Jesienny HIT!



„Nauczyłam się już, że prawie każda sytuacja ma swoje dobre strony, wystarczy tylko postarać się je zobaczyć. Oczywiście trzeba w tym celu okazać zdecydowanie i silną wolę”.

Ania z Zielonego Wzgórza





Bardzo rzadko zdarza się, że zaskakują mnie książki dla dzieci. Dostałam ostatnio paczkę, otwieram, czuję intensywny zapach lawendy. Myślę sobie, matko wsypali mi lawendę do pudełka, czy co? Walczę z tym kartonem i ciągle obserwuję, czy mi nie wypadają z niego te drobne kwiaty. Po chwili walki, zaskoczona stwierdzam, że nic tam takiego nie ma, ale zapach unosi się jeszcze intensywniejszy. Oglądam książki i czuję, że to właśnie jedna z nich pachnie lawendą… Zaskoczona otwieram, ale środek niestety to tylko aromat farby drukarskiej. Ponad pięć minut zajęło mi spostrzeżenie, że na okładce książki, jest napisane OKŁADKA PACHNĄCA LAWENDĄ.

Co tu dużo mówić, pocieram jeszcze raz i kolejny a zapach unosi się już w całym pokoju. Nie ma co idealne oddanie tytułu i treści tej pozycji, czyli Lawenda i gadające koty. Jeśli dodamy do tego niesamowitą wklejkę, wspaniale malowane strony i twardą oprawę mamy dzieło, które aż chce się czytać. Jestem pod ogromnym wrażeniem, a jednocześnie byłam zaskoczona, jak bardzo intensywnie można odbierać książkę wszystkimi zmysłami… Pozycja Pani Masłowieckiej, to moim zdaniem sensoryczny hit tej jesieni.

W naszej opowieści poznajemy dziewczynkę imieniem Lawenda, która z uroczej wsi, na której spędzała czas wraz ze swoją babcią, o równie kwiatowym imieniu Róża, zmuszona jest przenieść się na betonowe osiedle miasta. Kochająca zioła, wolność, świeże powietrze dziewczynka nie może znaleźć sobie miejsca wśród ograniczających murów, aż pewnego dnia poznaje trzy niezwykłe i urokliwe koty… Ta przyjaźń na zawsze odmieni jej spojrzenie na świat, a także pomoże dotrzymać pewnej ważnej obietnicy.

Nie wiem, czy słowo, oczarowana byłoby dobre jeśli chodzi o mój stosunek do tej pozycji. Książka, a zwłaszcza jej wydanie, jest po prostu fascynujące. Nie sądziłam, że zapach połączony z wysoką jakością druku może wywołać tyle emocji. Nie wiem, jaki był zamysł Autorki i Wydawcy, włączając w okładkę aromat lawendy, ale wyciszenie, jakie powoduje ta publikacja i przyjemność czytania, to idealny prezent dla dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej.

Po słowie od Autorki na końcu książki mamy super dodatek, a mianowicie pomoc jak zrobić lawendowe saszetki, jest to kolejny interesujący plus tej pozycji. Na 80 wydawać by się mogło banalnych stronach, młody czytelnik dostaje niewyobrażalną ucztę dla zmysłów, a rodzic wartościową lekturę godną zakupienia. Z całą pewnością cena okładkowa nie będzie kwotą wyrzuconą w błoto. Lawenda i gadające koty, to publikacja, która gdy ją poczujesz, będzie obowiązkową na półce każdego małego fana literatury.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada


 

niedziela, 1 października 2023

Ciekawie...




„Błysk pioruna nie musi nieść za sobą burzy”.

Alice Munro





Po przeczytaniu masy poradników, które bardzo lubię, sięgnęłam po najnowszą pozycję Pani Jessici Woddy ANTY-bullyingowa książka dla dziewczyn. Praktyczne sposoby radzenia sobie z dręczeniem rówieśniczym i budowania pewności siebie. Cały czas myślałam, że jest to publikacja dla dorosłych, coś w stylu, jak pomagać swoim córkom, lub ogólnie dziewczętom radzić sobie z prześladowaniem dręczeniem etc. Po otwarciu dopiero zorientowałam się, że jest to poradnik dla młodzieży, lub młodszej młodzieży.

W pierwszej chwili pomyślałam, dlaczego akurat dla dziewcząt? Cały czas wydawało mi się, że problem z dręczeniem i prześladowaniem mają częściej chłopcy, ale to subiektywna opinia. Przeczytałam tę książkę, jednak z naprawdę wielką ciekawością.

Muszę przyznać, że zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, szukałam tylko informacji na okładce, czy jest jakaś grupa wiekowa, do której docelowo, jest skierowana ta pozycja, bo myślę, że w temacie prześladowania dziewcząt wiek, jest dość istotny… Czy taka szesnastolatka sięgnęłaby po taki poradnik? Nie wiem, natomiast, czy nie jest on napisany za górnolotnie dla np. dziesięciolatki?

Pani Woody wyjaśnia czym, jest dręczenie, nękanie, dlaczego się zdarza, w jaki sposób odbywa się to jeśli sprawa dotyczy chłopców, a w jaki jeśli dziewcząt. Książka zawiera pytania sytuacyjne, miejsce na własne zapiski i przemyślenia oraz opis własnych doświadczeń, do tego ćwiczenie, quizy i afirmację pomagające walczyć z bullyingiem. Publikacja ta ma wielu patronów medialnych np. Charaktery, czy Budząca się szkoła, ja jednak ciągle zastanawiam się, czy gdybym była w szkole średniej bym po nią sięgnęła, oraz czy nie jest ona a trudna, dla dziewcząt w szkole podstawowej chodzi mi o te wczesne klasy, kiedy zjawisko opisane w pozycji już zaczyna się dziać.

Jako rodzic uważam tę pozycję za naprawdę dobrą, jeśli znamy swoje dziecko i widzimy, że coś jest nie tak, ta książka może być pomocna do rozmowy i walce z problemem, natomiast cena okładkowa raczej wyklucza, zakup publikacji przez nastolatkę, która szuka pomocy i np. trafia na tę pozycję w Empiku. Cały czas jestem zdania, że wszelkie publikacje tematyczne psychologiczne, związane z właśnie dręczeniem, depresją, czy innymi problemami szkolnymi zwłaszcza powinny być szeroko dostępne i nie rujnować kieszenie młodego czytelnika. Rzadko zdarza się, że dziewczynka z naprawdę dużym problemem przyjdzie do rodzica i powie, że coś ją przerasta, wystarczy zainteresować się skalą samobójstw w Polsce i na świecie, więc cena 50zł za 138 stron w tym połowa na własne notatki, jest dla mnie nie do przyjęcia.

Jeśli chodzi o temat i ciekawą konstrukcję polecam bez dwóch zdań.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Dobra Literatura


 

środa, 23 sierpnia 2023

Klik i robisz co chcesz




„Lubię się bawić. Coś w tym jest złego? "Młodość się musi wyszumieć, a starość wypierdzieć". Sorry jeśli to zabrzmiało niesmacznie lub wulgarnie. Wzięłam to zdanie w cudzysłów, bo cytuję fajnego dziadka z przystanku autobusowego”.

Marta Fox



To już ostatnia z książek, jakie stworzył Pan Baddiel, która zagościła na moich półkach. Muszę przyznać, że bawiłam się przednio, czytając każdą z tych części. Nie sądziłam, że wciągną mnie bez reszty przygody z dziecięcej książki, ale przepadłam i aż żal, że to już koniec.

Magiczny kontroler, bo o tej pozycji mowa, był zostawiony przeze mnie na koniec, ponieważ wydawał mi się najciekawszy ze wszystkich części. Przygoda niemal, jak z filmu Klik i robisz, co chcesz. Tym razem naszymi bohaterami są Fred i Ellie, rodzeństwo przeuroczych bliźniaków. Dzieciaki kochają gry komputerowe, oraz wszelkie formy cyfryzacji niestety mają problemy społeczne w szkole i nie potrafią się dostosować, cierpiąc prześladowanie. Pewnego dnia kontaktuje się z nimi Tajemniczy Człowiek, który daje im w prezencie magiczny kontroler… Urządzenie ma być lekiem na ich problemy, jednak czy na pewno tak się stanie?

Jak już pisałam wyżej, ta część książki również bardzo mi się podobała. Utrzymana w stylu poprzednich powieści zachwyca zarówno humorem, jak i ilustracjami. Została wydana także w półmiękkiej okładce, co świetnie współgra z tomem o zwierzętach. Zastanawiam się, jednak nad tym dlaczego niemal wszyscy bohaterowie książek Pana Baddiela kochają komputery i gry? Po kilku publikacjach myślę, że jest to lekko… przewidywalne i ujmuje bohaterom ciekawości. Ja rozumiem XXI wiek cyfryzacja, ale zainteresowania na jedno kopyto po którymś tomie po prostu stają się nudne. Pozytywne, jest to, że wszystkie książki Autora można czytać oddzielnie, ponieważ każda ma inną fabułę, jednak te hobby… Sama nie wiem, chyba wolałabym, aby dzieciaki kochały w tych pozycjach np. jazdę na desce, czy rower lub piłkę nożną😊

Wszystkie publikacje Pisarza zbierają bardzo dobre recenzje dzieci w wieku od 8 do 10 lat. Chyba jednak to ja jestem za stara i taka cyfryzacja trafia do młodego czytelnika. Trochę żałuję, że to już wszystko, co zostało wydane w Polsce, ale z nadzieją czekam na więcej. Lektura lekka, miła i przyjemna w sam raz na kilka godzinek w świecie magii, ale i dużych problemów małych ludzi. Wszystkie książki ciągle pozostają na liście bestsellerów za granicą, co jeszcze bardziej zachęca do zapoznania się z twórczością Autora.

Polecam wszystkie pozycje Pana Baddiela, bawiłam się przy nich świetnie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada


 

poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Cóż tu napisać



„Znam dwa powody, żeby nie mówić prawdy. Pierwszy jest taki, że kłamstwem można zdobyć to, czego się pragnie, a drugi że kłamiąc- można oszczędzić komuś cierpienia”.

Jodi Picould



Czasami czytam książki, po które bym nigdy nie sięgnęła… Tak właśnie było z pozycją Ratujcie nas! Znaki z zaświatów święci i mistycy o duszach czyśćcowych. Tę książkę potraktowałam, jako ciekawostkę, ponieważ ja w ogóle nie wierzę w czyściec. Nic o nim nie ma w Biblii, a jest to bardzo obszerny punkt wiary kilku religii w tym Kościoła Rzymskokatolickiego. Dodam, że czytam wiele pozycji katolickich, ale z tą mam problem.

Zastanawiałam się, jak tę publikację skomentować. Zapewne dla wielu Braci Katolików będzie ona ważna i będą nią zaciekawieni, natomiast dla Protestantów w tym dla mnie, to książka, która nadaje się na śmietnik. Nikt nikomu tutaj nie będzie udowadniał, że czyśćca nie ma, czy że on jest to kwestia poglądów religijnych, więc skupię się bardziej na postaciach przedstawionych w tej publikacji, które same w sobie są dla mnie fascynujące.

Pozycja ta porusza tematy objawień, jakie miały osoby takie jak np. Ojciec Pio, Faustyna Kowalska, czy Teresa z Avila. Wszyscy oni według tej publikacji mieli kontakt jeśli nie z samym Jezusem Chrystusem (Faustyna), to z duszami czyśćcowymi. Według tej książki dusze po śmierci trafiają do tak zwanego czyśćca, w którym pokutują za swoje grzechy, a ludzie na ziemi mogą modlić się za ich dusze, aby z tego miejsca przeniosły się do nieba. Ta teoria dla mnie, jest nie do ogarnięcia, ponieważ Biblia jasno mówi, Jezus umarł za nasze grzechy ( 1 Koryntian 15:3). Jezus jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy ( 1 Jana 2:2). Ograniczanie ofiary Jezusa tylko do ofiary za grzech pierworodny lub grzechy popełnione przed naszym zbawieniem (nawróceniem) jest atakiem na Osobę i Dzieło Jezusa Chrystusa. Jeśli w jakikolwiek sposób musimy płacić lub cierpieć za nasze grzechy, bądź też składać ofiarę za nasz grzech – to wskazujemy, że śmierć Jezusa nie była doskonała, kompletna i wystarczająca. Oczywiście to protestancki tok myślenia.

Ratujcie nas, to książka, która mówi o błaganiu dusz czyśćcowych, aby je uratować, a także o tym jak one mogą pomóc ludziom żyjącym na Ziemi. Mówi o spotkaniach z tymi duszami, rozmowach z nimi, objawieniach, podczas których te dusze się ukazywały. O tym wszystkim opowiadają nam najznamienitsi przedstawiciele KrK. Mówią, także o spotkaniu ze zmarłymi, jakich objawień doznają i co w związku z tym żywi powinni robić. Jest to zbiór przeżyć głównie już osób nieżyjących, jak wcześniej wspomniany Ojciec Pio, czy Faustyna. W ogóle podejście do Ojca Pio mnie zaskakuje. Jest, to postać, która mnie intryguje, zastanawiam się skoro KrK tak go potępiał, dlaczego dziś dzieła katolickie się na niego powołują. Czyżby wrócił do łask jak Galileusz?

Publikację Pana Grzegorza Felsa potraktowałam jako ciekawostkę. Jestem pewna, że osoby, które utożsamiają się z KrK będą tą pozycją, zachwycone. Muszę tutaj dodać, że wypowiedzi egzorcystów w tej książce były bardzo ciekawe, jednak szatan to ojciec kłamstwa… Sama nie wiem, przeczytajcie sami i sami oceńcie dla mnie jako ciekawostka religijna ok, jako coś do wierzenia już nie bardzo.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

Farmy czar



„...zwierzęta w naszym życiu nie zjawiają się bez powodu: udzielają nam nauk o tym, jak zostać lepszym człowiekiem”.

Cesar Millan



Nigdy nie zwracałam na to uwagi, ale buszując ostatnio po księgarni, zauważyłam, że wiele książeczek dla małych dzieci opiera swoje historyjki na zwierzętach. Zaczęłam się temu przyglądać i zauważyłam, również, że książki fantasy dla młodzieży, także mają wątki lub całkowicie są poświęcone zwierzętom, jak np. magiczne jednorożce, czy koty. W ogóle chyba w każdej książce przeznaczonej dla młodszego czytelnika bohater ma zwierzęta kota, psa, papugę chomika etc.

Kolejna książka, jaką miałam okazję przeczytać Pana Davida Baddiela, również oscyluje dookoła tego tematu. ZwierzoChłopiec Dzikie życie Malcolma, bo o tym tytule mowa, również jest pozycją opartą na relacji człowieka ze zwierzęciem, tym razem inaczej niż w innych publikacjach, chłopca, który nie znosi czworonogów.

Nasz główny bohater Malcolm, jest wielkim fanem laptopa i wszystkiego, co z nim związane. Nie uważa, aby posiadanie pupila było mu do czegokolwiek potrzebne, przeżywa katorgi, ponieważ cała jego rodzina kocha futrzaki. Gdy rodzice zapisują go na szkolną wycieczkę, chłopak totalnie nie wie, że będzie to spełnienie jego najczarniejszego snu, mianowicie odwiedziny na… Farmie. Czy może by coś gorszego dla maniaka gier komputerowych, a całkowitego ignoranta czworonogów? Malcolm podczas tej wycieczki nauczy się wiele o zwierzętach, stanie się nimi, a nawet będzie jadł to co one. To wielka przygoda wydawałoby się na niepozornej farmie.

Czarodziejska otoczka wokół tej pozycji bardzo mi się podobała. Myślę, że przedstawienie tematu w formie wielkiej przygody, coś w stylu filmu Tajemne życie zwierzaków domowych, było strzałem w dziesiątkę. Z tej publikacji dzieci uczą się empatii, opieki nad słabszymi, przyjaźni, czy lojalności. Niesamowicie zabawne dialogi, oraz ciekawe ilustracje uzupełniają tę powieść. Książka, wydana jest w półmiękkiej okładce, co dodatkowo zwiększa jej atrakcyjność, brakuje tylko jakiejś ciekawej zwierzęcej wklejki.

ZwierzoChłopiec, to powieść troszkę z pogranicza przygodówki oraz dziecięcego fantasy. Nie wiem dlaczego, ale mimo innej treści czytając ją, przypomniałam sobie o Folwarku zwierzęcym Orwella. Uosobienie nie jest moją ulubioną formą przekazu, ale tutaj wypadło wspaniale, zresztą to książka dla dzieci więc myślę, że młodzi czytelnicy bardzo to lubią. Aż dziwne, że np. Pani Rowling nie pokusiła się o to w swojej serii o Harrym. U Pana Baddiela wypadło, to znakomicie i jestem przekonana, że fani książek, w których bohaterami są nasi kudłaci przyjaciele, będą zachwyceni.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada


 

piątek, 18 sierpnia 2023

Niepodległa


„- Nie da się zapobiec temu, co zostało przepowiedziane.

- Ale można z tym walczyć. (...)”.

Rick Riordan



Zawsze fascynowała mnie temat, różnego rodzaju, przepowiedni, zarówno tych biblijnych, jak i sławnych mistyków. Nigdy nie wgłębiałam się, w to, czy dana przepowiednia, objawienie zostało spełniane, poza tymi z Biblii, które już faktycznie się wykonały, jak np. pojawienie się życia w Morzu Martwym. Najbardziej popularne są, jednak te osób świeckich, jak np. Nostradamus, czy Sybilla większość starszych osób lubi przywoływać to co zapowiedzieli, zwłaszcza Sybillę.

Do książki Podlasianki Przepowiednie dla Polski podeszłam dość sceptycznie. Jak już pisałam wyżej, interesują mnie tylko i wyłącznie przepowiednie z Biblii i nigdy nie zwracałam uwagi, na wszelkiego rodzaju objawienia poza tą księgą. Mimo to sięgnęłam po tą pozycję i mam do niej stosunek ambiwalentny. Z jednej strony książka naprawdę ciekawa, z drugiej kłócąca się z moim duchem chrześcijańskim.

Kim w ogóle, jest Podlasianka? Szczerze mówiąc, nigdy o Niej nie słyszałam, a jak doczytałam, przepowiednie tej Pani na długo zostały zapomniane. W XX wieku była jednak znaną wizjonerką, a jej zapowiedzi traktowano z ogromnym szacunkiem. Przewidziała zamach stanu marszałka Piłsudskiego, dojście Hitlera do władzy i II wojnę światową, zburzenie muru berlińskiego, a także powstanie Unii Europejskiej. Zaczerpnęłam informacji o Podlasiance, ponieważ niestety w książce tego mi zabrakło, a szkoda byłby to wielki plus tej pozycji. Jako młoda dziewczyna starała się o przyjęcie do zakonu Karmelitanek Bosych, niestety odrzucono ją ze względu na Jej zdolności jasnowidzenia. Przez całe swoje życie utrzymywała, że objawiają Jej się istoty boskie, mówiła, że rozmawiała z Matką Boską i z Chrystusem.

Bóg wybiera słabych i głupich, aby zawstydzić możnych i rozumnych, którzy gardzą Jego wolą. Zabieram więc głos, jako słaba i głupia, przeciwko wielkim, potężnym i uczonym, którzy nadużyli miłosierdzia Bożego i obudzili gniew Sprawiedliwości Najwyższego - mówiła "Podlasianka".

W pozycji Przepowiednie dla Polski mamy cały zbiór wizji kobiety dotyczących naszego narodu, oraz jego roli we współczesnym świecie. Przyznam, że przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, a sama osoba Podlasianki wydaje mi się niezmiernie fascynująca. Książka pisana, jest jako sprawozdanie, lekko wygląda, jak pamiętnik, stąd może brak szerokiego opisu samej postaci tej jasnowidzki. Znajdziemy tutaj takie tematy, jak Antychryst oraz przyjście Eliasza i Henocha, Wizja Rozalii Celakówny, Dziewięć przepowiedni o Polsce, czy Apokalipsa Świętego Jana Apostoła o czasach ostatecznych. Wiele z tych wizji i przepowiedni pokrywa się wprawdzie z Pismem Świętym, ale mimo wszystko nie jestem do końca przekonana. Z jednej strony książka niezwykła i ciekawa, ale z drugiej ciągle miałam przed oczami Biblię.

Jestem przekonana, że pozycja ta spodoba się wszystkim tym, którzy interesują się takimi tematami jak np. przepowiednie z Fatimy, czy wszelkie tematy związane z Ojcem Pio (On bardzo mnie interesuje). Ja podeszłam do tej pozycji jako do ciekawostki, jednak muszę tutaj napisać, że uważam, postać Podlasianki za niedocenioną i cieszę się, że mogłam zapoznać się z Jej przepowiedniami.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

środa, 16 sierpnia 2023

Mistrzostwo Perr



„- Słuchajcie, mama mówi, że umiera!

- Jak to umiera! My tu mamy ważne sprawy”!

Sławomir Mrożek





Relacje rodzinne w książkach, to temat, który pojawia się niezwykle często. Nawet w kryminałach, gdzie fabuła kręci się wokół zbrodni, temat rodziny przewija się, aż do ostatniej strony, nie mówiąc już o książkach dla dzieci, czy obyczajówkach. Są Autorzy, którzy słyną z pisania jednego gatunku Pani M.M Perr, jest jedną z nich, a mianowicie bardzo dobrą mistrzynią krwawego thrillera. W tym miesiącu jednak wyszła Jej najnowsza powieść, która powstała w duchu obyczajowym, co może być mylące jeśli popatrzy się na okładkę, ja myślałam, że to kolejna seria ciekawie poprowadzonej zbrodni.

Wszystkie winy mojej matki, bo o tej książce mowa nawet tytułem nie sugerują, że Pisarka postanowiła napisać coś innego niż do tej pory. Jak to wyszło? Gdy Pani Socha postanowiła pisać kryminały, pomyślałam, nie stanowczo nie, ale po zapoznaniu się z książką Pani Perr doszłam do wniosku, że ta Autorka może w sumie pisać jaki gatunek chce, a i tak będzie to dobre. Po tym, jak minęło moje zaskoczenie, że nie dostałam thrillera, zasiadłam do lektury, którą szybko ukończyłam, bo pozycja okazała się mimo trudnych tematów naprawdę wartka, ciekawa i intrygująca.

Na początku muszę napisać, że myślałam, że nazwisko Perr, jest zagraniczne… A ja zazwyczaj zagraniczne książki czytam w ciemno, to z polskimi mam problem. Gdy już podniosłam się z zaskoczenia, myślę sobie dobra, okładka sugeruje, że nie będzie źle, czytam. Mamy tutaj Zu, krakowską artystkę, która trafia do szpitala w ciężkim stanie z problemami z pamięcią i ranami na dłoniach. Do szpitala przyjeżdża, także jej córka, z którą kobieta nie widziała się przez długie lata. Okazuje się, że relacje obu pań są bardzo skomplikowane z powodu wydarzeń z przeszłości. Mimo to Gabriela wraca do rodzinnego domu, który zastaje w stanie katastrofalnym. Nasza bohaterka próbuje posprzątać te cztery kąty, ale to zmusza ją do cofnięcia się w przeszłość, zagłębienia w teraźniejszość i nawiązanie na nowo relacji z matką.

Fakt, jest to obyczajówka pełną parą, z tajemnicą rodzinną w tle, co ja po prostu uwielbiam. Im więcej sekretów tym dla mnie lepiej, poza tym książka ma mocną stronę psychologiczną, co również cenię sobie w takich pozycjach. Zagadkowość okładki kiedy czytelnik nie jest w stanie stwierdzić gatunku, to moim zdaniem majstersztyk. Najbardziej zaskakujące dla mnie, jest to, że ja nie przepadam za obyczajówkami w wykonaniu polskich Pisarzy, bo są dla mnie nudne, a ta wciągnęła mnie do tego stopnia, że przeczytałabym coś jeszcze w tym klimacie. Pani Perr, to już kolejny nasz Autor, który zaczyna obalać moją tezę o fatalności polskiej literatury współczesne, co nie ukrywam, bardzo mnie cieszy. Jeśli kochacie zagadki rodzinne, retrospekcje, psychologiczne zwroty akcji, trudne relacje, oraz niebanalnych bohaterów ta pozycja, jest dla Was.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Prozami


 

niedziela, 13 sierpnia 2023

urodzinowa feta



„... no, ale widać wyraźnie, że przez trzysta sześćdziesiąt cztery dni możesz dostawać prezenty bezurodzinowe...

-Z pewnością.

-I tylko jeden urodzinowy, wiesz”.

Lewis Carroll Alicja w Krainie Czarów





Co by było, gdyby można było mieć urodziny codziennie? Pan David Baddiel po raz kolejny zabiera nas w fantastyczny świat pełen przygód, nieoczekiwanych zawrotów akcji oraz przyjaźni na śmierć i życie. Pozycja Urodziny a gdyby je mieć codziennie, to powieść, przy której bawiłam się równie przednio jak przy kilku ostatnich tego samego Autora.

Satyryk, gospodarz wielu programów radiowych i telewizyjnych oraz laureat konkursu na najzabawniejsze książki dla dzieci, po raz kolejny zachwyca skrupulatnie obmyślonymi przygodami tym razem Sama, który zbiegiem kosmicznej okoliczności codziennie może świętować z wielką fetą dzień swoich narodzin.

Gdy urodziny chłopca miały właśnie dobiec końca, nagle na niebie pojawiła się spadająca gwiazda. Sam przypomniał sobie słowa mamy, która uważała, że zawsze wtedy można wypowiedzieć życzenie, które się spełni. Nasz bohater niewiele myśląc, głośno powiedział Chciałbym mieć urodziny każdego dnia! W tym momencie gwiazda eksplodowała i spadała z nieba, pikując. Od tego momentu wszystko się zmieniło niemal jak w Dniu Świstaka… Czy jednak to życzenie, to była dobra decyzja doczytajcie sami. 😊

Urodziny, to już chyba trzecia publikacja Pana Baddiela, jaką miałam okazję przeczytać. Okazuje się, że są Pisarze dla dzieci, którzy nigdy się nie nudzą i potrafią zaciekawić bez względu na wiek odbiorcy. Pełna ciepła, poczucia humoru i wartości książka suto okraszona ilustracjami genialnego Pana Jima Fielda powoduje, że chce się to przeczytać. Rozdziały w tej pozycji są krótkie, więc zachęcą nawet tych mało przekonanych. Zastanawiałam się nad wielkością tej czcionki, osobiście nie lubię tak wielkich liter, ale faktycznie trzeba przyznać, że jest to bardzo dobry pomysł zwłaszcza dla dzieci z problemami w czytaniu, czy dla tych w Spektrum. Język tej powieści jest mało wyszukany, stanowczo nie jak u Pani Śliwińskiej, ale chyba zagraniczni Autorzy tak mają, prostota lepiej się sprzedaje, mimo to podoba mi się.

Jedyne czego żałowałam, to, to, że ilustracje nie są w kolorze. Pan Field ma bardzo grubą kreskę, co momentami powoduje efekt zlewania. Publikacje Pisarza są raczej przeznaczone dla starszych dzieci, którym być może kolor w obrazkach nie jest potrzebny, ale są i młodsi maniacy literatury więc myślę, że takie ilustracje byłyby czymś fajnym.

Bardzo często, jest tak, że pierwsza książka to hit, a każda kolejna jest słabsza. Tutaj wręcz przeciwnie. Moim zdaniem każda kolejna, jest lepsza od poprzedniej, tak samo jak zachwycałam się Agencją wynajmu rodziców, tak samo podobają mi się Urodziny. Zawód Pana Baddiela, chyba bardzo Mu pomaga w tworzeniu przeuroczych pozycji dla dzieci😊 Polecam bez dwóch zdań.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada


 

Dramat

- [..] trzeba wierzyć. Wierzyć. Cóż innego nam pozostaje? - W co? - W Boga. I w dobro, które tkwi w ludziach. - Czy pan nigdy nie wątpił? - ...