czwartek, 10 lipca 2025

Historia dla dzieci




„Słyszałem nieraz pieśni o bitwach i wyobrażałem sobie, słuchając ich, że klęska może być pełna chwały. Ale teraz widzę, że to rzecz straszna, by nie rzec: rozpaczliwa”.

J.R.R Tolkien



Obrona Grodna we wrześniu 1939 roku to jedno z mniej znanych, a jednocześnie najbardziej poruszających wydarzeń kampanii wrześniowej. To tragiczny epizod z początków II wojny światowej, który pokazuje, jak wielkie znaczenie może mieć odwaga zwykłych ludzi wobec brutalnej agresji potężnego wroga. Mimo że w oficjalnej historii przez wiele lat pomijano ten temat, dziś pamięć o obrońcach Grodna wraca jako symbol patriotyzmu, determinacji i ofiary.

Miasto Grodno, położone na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej, zostało zaatakowane przez Armię Czerwoną 20 września 1939 roku, kilka dni po napaści Związku Radzieckiego na Polskę. Była to część realizacji tajnego paktu Ribbentrop-Mołotow, w którym Niemcy i ZSRR podzieliły się terytorium Polski. Mimo że Wojsko Polskie było już osłabione walkami z Niemcami na zachodzie, mieszkańcy Grodna – cywile, policjanci, harcerze i resztki oddziałów wojskowych – postanowili bronić miasta przed sowieckim najeźdźcą. Obrona Grodna była niezwykle dramatyczna. Brakowało broni, amunicji i ciężkiego sprzętu. Mieszkańcy organizowali barykady, a młodzież rzucała butelki z benzyną na sowieckie czołgi. W obronie miasta brali udział nawet kilkunastoletni chłopcy. Ich poświęcenie budzi podziw, ale i przerażenie – wojna odebrała im dzieciństwo i zmusiła do walki o wolność z bronią w ręku. Walki o Grodno trwały dwa dni – od 20 do 22 września – i zakończyły się zdobyciem miasta przez Armię Czerwoną. Po zajęciu miasta doszło do brutalnych represji – wielu obrońców zostało rozstrzelanych, aresztowanych lub deportowanych na Syberię. Szczególnie tragiczny był los młodych ludzi, których sowieci uznali za „bandytów” tylko dlatego, że odważyli się stawić opór. Mimo militarnej klęski obrona Grodna miała ogromne znaczenie moralne. Pokazała, że Polacy byli gotowi bronić swojej niepodległości nie tylko przed Niemcami, ale także przed zdradziecką napaścią ze wschodu. Była to jedna z nielicznych prób zorganizowanego oporu przeciwko Sowietom w pierwszych dniach ich agresji. Obrona Grodna stała się symbolem patriotyzmu i niezłomności – cech, które przez dziesięciolecia były wymazywane z oficjalnej historii PRL.

Komiks „Wojenna odyseja Antka Srebrnego 1939–1944: Obrona Grodna”, wydany przez Instytut Pamięci Narodowej, to jedna z części serii ukazującej losy młodego chłopca – Antka Srebrnego – w tragicznych realiach II wojny światowej. Ten odcinek skupia się na dramatycznych wydarzeniach obrony Grodna we wrześniu 1939 roku, gdy sowieckie wojska wkroczyły do Polski od wschodu. Komiks łączy formę przystępną dla młodszych czytelników z ważnym przekazem historycznym i patriotycznym. Głównym bohaterem jest Antek – młody chłopak, który mimo swojego wieku wykazuje się odwagą, dojrzałością i silnym poczuciem obowiązku wobec ojczyzny. Obrona Grodna, przedstawiona w komiksie, staje się dla niego brutalnym wprowadzeniem w dorosłość i wojnę. Młodzież, dzieci, harcerze – wszyscy stają do walki z przeważającymi siłami sowieckimi. Sceny pokazujące improwizowaną obronę miasta – rzucanie butelek z benzyną na czołgi czy barykadowanie ulic – ukazują desperację, ale też niezwykłe bohaterstwo mieszkańców miasta.

Komiks nie ucieka od tragizmu. Pokazuje brutalność sowieckiego agresora, zdradę sojuszniczych obietnic, a także dramat cywilów. Uderzające jest to, że w samym centrum wydarzeń znajdują się dzieci – ich losy ukazują, jak wojna zabiera nie tylko życie, ale i dzieciństwo. Historia Antka to symbol wielu młodych Polaków, którzy musieli szybko dorosnąć, by walczyć o wolność ojczyzny. Pod względem graficznym komiks utrzymany jest w realistycznym, choć uproszczonym stylu, co czyni go przystępnym dla młodszych czytelników, ale też nie trywializuje tematu. Warstwa edukacyjna, obecna m.in. w dodatkach historycznych na końcu publikacji, pomaga zrozumieć kontekst wydarzeń – agresję ZSRR, losy Kresów, terror NKWD i późniejsze deportacje ludności. „Obrona Grodna” to ważna lekcja historii, ale także opowieść o wartościach – odwadze, poświęceniu, miłości do ojczyzny. Komiks nie tylko przybliża młodym czytelnikom historię II wojny światowej, ale także inspiruje do refleksji nad tym, czym jest patriotyzm i jak trudne decyzje musieli podejmować ich rówieśnicy w przeszłości.

Książka „Wojenna odyseja Antka Srebrnego: Obrona Grodna” to pozycja wartościowa zarówno pod względem historycznym, jak i literackim. W prosty, ale poruszający sposób ukazuje dramat wojny i wpływ, jaki miała ona na losy młodych ludzi. To opowieść, która uczy, wzrusza i przypomina o tych, którzy w najtrudniejszych chwilach potrafili zachować honor i odwagę.

Książkę do recenzji otrzymałam od Instytutu Pamięci Narodowej


 

Kemet - Egipskie odkrycie




"Kair doskonale unaocznia społeczne przepaści. Można podziwiać pełne ornamentów budynki z lat trzydziestych i czterdziestych, jak w Paryżu, mauretańskie kamienice w Heliopolis, apartamentowce w Maadi i przerazić się Miastami Umarłych, w których trzy-cztery miliony ludzi żyją na cmentarzach, walcząc o przeżycie z dnia na dzień. Te otchłanie nędzy to także magazyny części zamiennych. Ludzkich. Słyszałem, że na podziemnym rynku organów nerka czy wątroba kosztują siedem i pół tysiąca dolarów".

Artur Domasłowski



Cztery kobiety – Olga, Paulina, Marzena i Alicja – spotykają się po piętnastu latach od matury. Zamiast banalnego spotkania w rodzinnym mieście wybierają nietuzinkową przygodę: rejs po Nilu, przez serce starożytnego i współczesnego Egiptu. Brzmi jak wymarzone wakacje? Tylko na pierwszy rzut oka. Pani Magdalena Stępień od pierwszych stron subtelnie pokazuje, że ta podróż wcale nie będzie tylko słońcem i piramidami – ale także konfrontacją z niewypowiedzianym, z tym, co przez lata było przemilczane lub sztucznie podtrzymywane.

„Kemet” to książka, która łączy trzy warstwy:

Psychologiczną – pokazującą ewolucję przyjaźni, przemilczenia i emocjonalne tarcia między czterema zupełnie różnymi kobietami; Obyczajową – opisującą kobiecą codzienność, rozczarowania i życiowe wybory; Podróżniczą – przybliżającą Egipt z jego kontrastami: od majestatycznych świątyń po zwykłe ulice Kairu, pełne ludzi, sprzeczności i hałasu.

Autorka świetnie balansuje między ironią a powagą. Dialogi są naturalne, momentami błyskotliwe, ale nie brakuje też cichych, refleksyjnych momentów – kiedy bohaterki konfrontują się z własną przeszłością, samotnością lub iluzjami o szczęściu.

Pani Magdalena Stępień wprowadza nas w intensywny i emocjonalny świat bohaterek już od pierwszych stron:

„Wakacje, które miały wszystko naprawić. A rozdrapały wszystko, co jeszcze się trzymało.”

To zdanie doskonale oddaje dualizm: z jednej strony wakacyjna ekscytacja, z drugiej – emocjonalny chaos, który podróż potęguje. Egipt nie jest tu tylko „tłem” – staje się katalizatorem, który uwypukla skrywane urazy i napięcia.

Egipskie słońce symbolizuje tutaj coś więcej niż klimat – to siła, która wyzwala emocje, demaskuje iluzje i uświadamia bohaterkom, ile w ich relacjach jest autentyczności, a ile pozorówJednym z najważniejszych walorów książki Pisarki, jest sposób, w jaki Egipt nie tylko funkcjonuje jako egzotyczne tło podróży, ale staje się aktywnym lustrem dla emocji, napięć i kontrastów bohaterek. To kraj, który jednocześnie fascynuje, przytłacza i prowokuje do refleksji. Autorka wprowadza wiele odniesień do kultury starożytnej – Kemet, czyli nazwa używana przez samych Egipcjan na określenie swojego kraju, oznacza „Czarna Ziemia”. Ten pierwotny, uświęcony obraz staje się dla bohaterek symbolem porządku, harmonii, ale też tajemnicy. Zwiedzanie Doliny Królów czy świątyń Abu Simbel wywołuje u postaci poczucie obcowania z czymś większym niż one same. Sugeruje to, że kontakt z dawną cywilizacją może działać jak katastroficzne oczyszczenie – odsłaniając to, co ukryte pod powierzchnią codziennych masek. Jednocześnie książka prezentuje Egipt współczesny w sposób zniuansowany, unikając orientalizmu. Nie ma tu pocztówkowego „raju turysty”, lecz realne miasto, realne ulice, realni ludzie – z ich problemami, nadziejami i frustracjami. Autorka pokazuje społeczne napięcia, m.in. związane z sytuacją kobiet, zderzeniem klas społecznych, religijną presją i postkolonialną tożsamością. Egipt jawi się jako kraj między epokami – nowoczesny i konserwatywny jednocześnie, pełen sprzeczności, w których także odbijają się emocjonalne rozdarcia bohaterek.

Ciekawie ukazany jest również motyw turystki z Europy Środkowej – kobiety wykształconej, niezależnej, ale jednocześnie uprzywilejowanej. Pisarka subtelnie wskazuje, jak często podróżni – nawet ci otwarci i wykształceni – nieświadomie wchodzą w rolę kolonialnego obserwatora: oceniają, fotografują, komentują, nie rozumiejąc pełni lokalnego kontekstu. Rejs po Nilu, hotelowe bufety, przewodnicy mówiący po polsku – to wszystko ukazuje, jak łatwo zatrzymać się na powierzchni „orientalnej przygody”, nie próbując naprawdę dotknąć kultury, której się doświadcza. Dla bohaterek to zderzenie staje się pretekstem do zadania sobie pytań: o to, co „autentyczne”, kto ma prawo oceniać inność, jak rozumieć własną wolność w kontekście innej kultury.

Pani Magdalena Stępień, dzięki własnym doświadczeniom podróżniczym i empatii kulturowej, tworzy obraz Egiptu niejednoznaczny i bogaty. Unika uproszczeń, pokazując kraj pełen piękna, ale i trudnych pytań – politycznych, społecznych, tożsamościowych. Dzięki temu „Kemet. Jubileusz na Nilu” to nie tylko powieść o przyjaźni czy kobiecej sile, ale również ważny głos w rozmowie o międzykulturowym zrozumieniu, empatii i odpowiedzialności za spojrzenie.

„Przyjaźń się nie kończy – ona się przeistacza. Czasem w coś silniejszego. Czasem w nic.”

„Egipt nie był tak inny, jak myślałyśmy. To my byłyśmy inne. Tylko że żadna nie miała odwagi tego przyznać.”

Takie cytaty pojawiają się w książce często – celne, nienachalne, zostające z czytelnikiem długo po zakończeniu lektury.

Plusy tej powieści to głębia psychologiczna postaci, interesująco zarysowany motyw podróży i zderzenia kultur, lekki styl, ale z dojrzałą treścią, refleksja nad kobiecą przyjaźnią i rolą czasu. Minusy (dla niektórych): mało akcji w klasycznym sensie – to bardziej „książka emocji” niż wydarzeń, niektóre wątki mogłyby być rozwinięte (np. życie lokalnych mieszkańców).

„Kemet. Jubileusz na Nilu” to powieść, która nie daje łatwych odpowiedzi. To książka o przyjaźni, która dojrzewa, pęka, przetrwa lub nie – ale zawsze coś zostawia. To również opowieść o kobietach – nie takich z okładek magazynów, ale prawdziwych, zmiennych, niejednoznacznych. Jeśli szukasz literatury, która pobudza do refleksji, daje szansę spojrzeć inaczej na relacje i samą siebie – Kemet jest strzałem w dziesiątkę.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lava


 

niedziela, 6 lipca 2025

Upadek polskiego rolnictwa





 „Rolnictwo to fundament cywilizacji. Bez rolnika – nie ma chleba, nie ma pokoju.”


Cyrus McCormick (wynalazca żniwiarki)





Państwowe Gospodarstwa Rolne (PGR-y) zostały powołane po II wojnie światowej, na mocy dekretu z 1949 roku, jako część komunistycznej reformy rolnej. Ich powstanie było inspirowane sowieckim modelem kołchozów i stanowiło element większej strategii kolektywizacji rolnictwa. Główne cele PGR-ów:

Rozwój rolnictwa państwowego na ziemiach zachodnich i północnych (tzw. Ziemie Odzyskane). Zagospodarowanie przejętych majątków poniemieckich, dworów, folwarków. Zatrudnienie ludzi przesiedlonych i bezrobotnych z innych regionów Polski.

„To nie była wieś – to było coś pomiędzy. Nie dwór, nie wieś, nie miasto. PGR miał własną logikę.” – wspomina jedna z bohaterek książki.

W latach 50–80. XX w. PGR-y stanowiły podstawę państwowego rolnictwa w wielu regionach kraju. Dla pracowników były czymś więcej niż miejscem pracy – PGR zapewniał: Mieszkania służbowe, przedszkola i szkoły, sklepy i transport, ośrodki kultury, biblioteki, domy kultury, czasem nawet opiekę medyczną. Były więc zamkniętymi mikrospołecznościami, w których wszystko działo się „na miejscu”.

Praca w PGR nie wymagała wykształcenia – wystarczała sprawność fizyczna. Było to miejsce pracy dla tych, którzy nie odnaleźli się w gospodarce chłopskiej lub nie mieli ziemi. Mimo trudnych warunków gwarantowano zatrudnienie, mieszkanie i podstawowe bezpieczeństwo socjalne. Po 1989 roku, wraz z upadkiem PRL i wprowadzeniem gospodarki wolnorynkowej, PGR-y zaczęto likwidować. W 1991 roku Sejm uchwalił ustawę o likwidacji państwowych gospodarstw rolnych. Skutkiem likwidacji były: masowe bezrobocie – setki tysięcy ludzi straciły pracę z dnia na dzień. Brak zabezpieczenia socjalnego – ludzie zostali bez wsparcia państwa. Degradacja infrastruktury – upadek świetlic, przedszkoli, bibliotek. Marginalizacja całych społeczności – szczególnie w zachodniej i północnej Polsce. Trwałe dziedziczenie biedy – do dziś wiele popegeerowskich miejscowości zmaga się z ubóstwem i wykluczeniem.

„Maszyny zamilkły. Ludzie nie wiedzieli, co dalej. Z dnia na dzień nie było pracy, nie było po co wstawać.” – wspomina bohater reportażu. Po 30 latach od likwidacji PGR-ów wiele z dawnych problemów nadal istnieje: bezrobocie strukturalne (brak przemysłu, alternatywy dla pracy fizycznej), brak dostępu do edukacji i kultury, stygmatyzacja społeczna – mieszkańców dawnych PGR-ów postrzega się jako „gorszych” obywateli, wykluczenie komunikacyjne – brak połączeń PKS, PKP, Internetu. To wszystko przyczyniło się do utraty tożsamości i poczucia wartości społecznej.

Książka „Zboże rosło jak las” to nie tylko zbiór wspomnień i opowieści o przeszłości – to głęboka, poruszająca refleksja nad zanikającym światem polskiej wsi, w szczególności nad losem ludzi związanych z Państwowymi Gospodarstwami Rolnymi (PGR-ami). To opowieść o pamięci – zbiorowej i indywidualnej – o świecie, który istniał przez kilka dekad i zniknął niemal z dnia na dzień, pozostawiając po sobie społeczną i tożsamościową pustkę.

„Po nas została tylko cisza. Ani fabryk, ani uczelni. Tylko ruina i tęsknota.” – relacjonuje inny rozmówca w książce Pana Panka.

PGR-y były przez wiele lat integralną częścią życia milionów ludzi w Polsce Ludowej. Dla ich pracowników stanowiły nie tylko miejsce pracy, ale też centrum życia społecznego: zapewniały mieszkania, przedszkola, świetlice, czasem nawet sklepy i transport. „Zboże rosło jak las” ukazuje ten świat nie jako element ideologii czy systemu politycznego, lecz jako codzienność ludzi, którzy w tych realiach tworzyli swoje życie – pracowali, zakładali rodziny, wychowywali dzieci, budowali wspólnotę. W książce ten świat powraca poprzez wspomnienia bohaterów – pełne detali, emocji i obrazów. To pamięć o ludziach i miejscach, ale też o utraconym poczuciu wspólnoty i stabilności.

Likwidacja PGR-ów po 1989 roku była jednym z najboleśniejszych skutków transformacji ustrojowej. Upadek gospodarstw oznaczał nie tylko utratę pracy, ale także rozpad całego stylu życia. Ludzie zostali pozostawieni samym sobie, często bez perspektyw, bez przygotowania do zmiany rzeczywistości. W „Zbożu…” silnie wybrzmiewa właśnie ta nagła utrata: utrata pracy, tożsamości, sensu życia, więzi międzyludzkich. To nie tyle krytyka przemian, ile ludzka opowieść o ich skutkach. Autorzy książki oddają głos tym, którzy do dziś pamiętają tamten czas i próbują znaleźć słowa, by opowiedzieć o stracie. Ich wspomnienia są pełne tęsknoty, ale też goryczy i rozczarowania.

„Zboże rosło jak las” to również książka o walce z zapomnieniem. W dominującym dyskursie PGR-y często przedstawiano jako symbol zacofania, nieefektywności i patologii. Tymczasem ta publikacja pokazuje, że był to realny świat konkretnych ludzi – ich praca miała wartość, ich życie miało sens. Książka pełni więc funkcję pamięci społecznej, przywracając godność tym, których historia zepchnęła na margines. Autorzy nie idealizują przeszłości, ale starają się pokazać ją z perspektywy uczestników, a nie zewnętrznych ocen. To głos oddolny, autentyczny i potrzebny. „Zboże rosło jak las” to ważna książka, bo opowiada o tych, o których najczęściej milczano. Pokazuje, że likwidacja PGR-ów była nie tylko decyzją ekonomiczną, ale przede wszystkim dramatem społecznym. To również refleksja nad pamięcią: co pamiętamy jako społeczeństwo? Czyje historie są słyszane, a czyje zapomniane? W czasach, gdy wiele osób z byłych terenów popegeerowskich nadal zmaga się z marginalizacją, książka ta staje się próbą przywrócenia im głosu, podmiotowości i miejsca w historii. Warto ją czytać nie tylko jako zapis przeszłości, ale też jako przestrogę i wezwanie do bardziej sprawiedliwego opowiadania o transformacji ustrojowej i jej skutkach.

Murowane domy, chlewy, obory, świetlice – to wszystko tworzyło specyficzny mikroświat. Jeden z bohaterów wspomina:

„W gospodarstwach państwowych znalazło się miejsce dla każdego. żeby dostać etat i mieszkanie, wystarczyły sprawne ręce. W ten sposób państwowe rolnictwo zakonserwowało przedwojenną biedę.”

Inna historia uwidacznia tę wspólnotę i społeczną strukturę życia:

„Mój pegeer nazwę miał krzyżacką, ale to była wioska smerfów. […] Komfort, że zawsze będzie tak samo.”

„Moment upadku pegeerów bywa kojarzony z ciszą – milkną maszyny, znikają zwierzęta, sąsiedzi albo zamykają się w domach, albo wyjeżdżają do pracy na czarno zagranicę.”

„Nie ma jednej prawdy o pegeerach, mimo że wszystkie powołano do życia jednym dekretem i zamknięto jedną ustawą.” To zaproszenie do refleksji: każda historia ma wiele odcieni, a uproszczone narracje mogą zafałszować pamięć.

Wałęsa zauważał, że w czasie transformacji szkolono ludzi do „radzenia sobie sami”, ale brakowało strategii, zwłaszcza dla pracowników PGR‑ów:

„Po 1989 roku mamy nową Polskę, demokrację, wolność, a ludziom się mówi: 'radźcie sobie sami'. – A jak nie radzicie, to co, gińcie?”

Krytykował ekonomiczne podejście Balcerowicza, które – jego zdaniem – pomijało szczególną sytuację ludzi z PGR‑ów. Miał przygotowany własny plan wsparcia, lecz nie został wysłuchany:

„Zamiast likwidować miejsca pracy na wsi i zostawiać ziemię bez gospodarza oraz zarządzania, można było wydzierżawić, sprzedać, ludzi przeszkolić i pomóc tym, którzy byli bezradni. Pozostawiono ich na pastwę losu. PGR rozkradziono i zniszczono.”

Trzeba tutaj dodać, że po upadku Państwowych Gospodarstw Rolnych, Polska zwłaszcza zachodnia nigdy się nie podniosła. Nadal jesteśmy podzielnie pod względem ekonomicznym i na wsiach Podlasia, Podkarpacia, Warmii i Mazur widać to gołym okiem.

Po likwidacji PGR-ów (od 1991 r.) setki tysięcy ludzi – w dużej mierze niewykształconych, nieposiadających innych kwalifikacji zawodowych – straciło źródło utrzymania. Dla wielu był to koniec życia zawodowego. Dziś w wielu gminach popegeerowskich wskaźnik bezrobocia nadal jest znacznie wyższy niż średnia krajowa. Brak pracy, brak edukacji, brak infrastruktury kultury i transportu spowodowały dziedziczne ubóstwo. Dzieci dorastające w byłych PGR-ach często: nie kończą szkół średnich, mają ograniczony dostęp do internetu i zajęć dodatkowych, wcześnie opuszczają edukację i rynek pracy.

„To jest druga i trzecia generacja ludzi, którzy nigdy nie pracowali” – tak mówią lokalni urzędnicy o niektórych osiedlach popegeerowskich.

Znaczna część dawnych majątków PGR-owskich popadła w ruinę. Wiele budynków gospodarczych i pałaców: zostało zdewastowanych, rozkradzionych, nie znalazło nowych funkcji gospodarczych. Zamiast stworzyć nowoczesne spółdzielnie, przedsiębiorstwa rolnicze czy dzierżawy, ziemię często oddano w ręce nielicznych beneficjentów prywatyzacji, a lokalna ludność została z niczym. Likwidując PGR-y bez programu osłonowego, zignorowano potencjał ludzi, którzy przez lata pracowali w rolnictwie. Brak programów przekwalifikowania i edukacji doprowadził do: trwałego wypchnięcia z rynku pracy, braku mobilności zawodowej, izolacji od nowoczesnej gospodarki. Wspólnota PGR-owska miała swoją tożsamość, hierarchię, codzienne rytuały. Po jej rozpadzie ludzie zostali bez wspólnoty, dumy z pracy, poczucia wartości. Książka „Zboże rosło jak las” pokazuje, że dawni mieszkańcy PGR-ów czują się zapomniani i wykluczeni, a ich przeszłość bywa wyśmiewana lub ignorowana. Transformacja lat 90. – mimo że potrzebna – została przeprowadzona bez konsultacji społecznych i bez realnego wsparcia dla PGR-ów. Efektem było poczucie zdrady przez elity, rosnący antyestablishmentowy bunt, skłonność do głosowania protestacyjnego (np. na populistów, antysystemowe partie). W wielu popegeerowskich gminach poparcie dla partii antyliberalnych, eurosceptycznych lub nacjonalistycznych jest znacznie wyższe niż w reszcie kraju.

Książka Autora, jest jedną z najważniejszych książek o upadku polskiego rolnictwa. W tym temacie możemy również napisać o zakładach przemysłowych, kopalniach, hutach, cukrowniach, które zostały zamknięte, ponieważ państwo polskie wyprzedaje narodowy kapitał za bezcen. Zapewne mieszkańcy Łodzi, Wałbrzycha, czy Katowic, ale także wielu innych miejsc w Polsce mieliby dużo do powiedzenia w tym temacie. Zachęcam, aby pochylić się nad tą pozycją, tym bardziej że zagłada polskiego rolnictwa rozpoczęta w latach 90 tych, doprowadza do całkowitego jego upadku dziś.

 Książka Wydawnictwa Czarne

sobota, 5 lipca 2025

Pius XII kontrowersje i przemilczenia





 „Ludzie, cienie, dobro, zło, niebo, piekło: wszystko to tylko etykietki, nic więcej. Ludzie sami stworzyli te przeciwieństwa: natura ich nie dostrzegała. W naturze nawet życie i śmierć nie były przeciwieństwami - po prostu jedno stawało się przedłużeniem drugiego”.


John Marsden

Pontyfikat papieża Piusa XII przypadł na wyjątkowo trudny okres w dziejach – czas II wojny światowej, Holokaustu, początków zimnej wojny oraz rozprzestrzeniania się komunizmu. Choć jego rola w tych wydarzeniach była znacząca, to właśnie sposób, w jaki Pius XII odnosił się do nich publicznie i politycznie, wzbudził wiele kontrowersji.

Największym zarzutem wobec Piusa XII jest jego domniemana bierność wobec zagłady Żydów. Krytycy twierdzą, że papież: nie potępił jednoznacznie i publicznie ludobójstwa dokonywanego przez nazistów, nie wykorzystał w pełni autorytetu Kościoła, by wzywać do pomocy Żydom, w encyklikach i przemówieniach unikał bezpośrednich odniesień do eksterminacji.

Z drugiej strony, obrońcy Piusa XII argumentują, że: działał zakulisowo, by ratować Żydów poprzez sieć parafii, zakonów i nuncjatur (co potwierdzają niektóre dokumenty i relacje świadków), zbyt otwarta krytyka mogła doprowadzić do represji wobec katolików i zakonników niosących pomoc, Watykan był w trudnym położeniu politycznym i wojskowym (był neutralnym państwem, otoczonym przez faszystów).

Zanim został papieżem, Eugenio Pacelli jako sekretarz stanu podpisał w 1933 r. konkordat między Stolicą Apostolską a III Rzeszą. Choć miał on chronić prawa Kościoła katolickiego w Niemczech, dziś niektórzy widzą w tym akt legitymizacji nazizmu. Co prawda, Kościół niemiecki był później represjonowany przez nazistów, ale sam fakt zawarcia układu z Hitlerem pozostaje kontrowersyjny. Pius XII był zdecydowanym przeciwnikiem komunizmu, co znalazło wyraz m.in. w ekskomunikach wobec członków partii komunistycznych i sojuszników reżimów ateistycznych. Kościół za jego pontyfikatu angażował się politycznie po stronie Zachodu, zwłaszcza we Włoszech, gdzie wspierał chrześcijańską demokrację przeciw komunistom. Krytycy zarzucają mu, że: doprowadził do upolitycznienia Kościoła, nie wykazywał wystarczającej troski o katolików prześladowanych w krajach komunistycznych, poza ogólnymi apelami. Pontyfikat Piusa XII był okresem silnej centralizacji władzy papieskiej. Papież ten podejmował decyzje jednoosobowo, rzadko zwoływał kolegia doradcze, a wiele jego działań miało charakter autokratyczny. Wprowadził dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny (1950) bez uprzedniego zwołania soboru, co niektórzy uznali za oznakę papieskiego autorytaryzmu. Kontrowersje wokół Piusa XII zostały ponownie rozbudzone w latach 1960–70, m.in. po wystawieniu sztuki „Namiestnik” (1963) Rolfa Hochhutha, w której papież został przedstawiony jako milczący świadek Holocaustu. Debata ta trwa do dziś. W 2020 roku Watykan otworzył swoje archiwa z czasów pontyfikatu Piusa XII, co pozwala historykom lepiej ocenić jego działania. Wstępne badania sugerują, że papież był bardziej zaangażowany w pomoc ofiarom wojny, niż dotąd sądzono, choć pełny obraz nadal się kształtuje.

Książka „Papież Pius XII w propagandzie komunistycznej w Polsce w latach 1945–1958” autorstwa Pana Marcina Sanaka, to wartościowe studium historyczne, które ukazuje zderzenie dwóch odmiennych światów – katolickiego uniwersalizmu i ideologii marksistowsko-leninowskiej, które miało miejsce w realiach powojennej Polski. Praca ta skupia się na sposobach przedstawiania postaci papieża Piusa XII w oficjalnej propagandzie PRL w okresie szczególnego nasilenia walki z Kościołem katolickim. Po zakończeniu II wojny światowej Polska znalazła się w strefie wpływów Związku Radzieckiego, co pociągnęło za sobą instalację systemu komunistycznego. Władza ludowa, nieakceptująca jakiejkolwiek niezależnej od państwa instytucji, szybko skonfliktowała się z Kościołem katolickim. Papież Pius XII – głowa Kościoła, uważany za autorytet duchowy przez miliony Polaków – został w oczach komunistycznych władz uznany za ideologicznego przeciwnika.

Autor skrupulatnie analizuje przekaz propagandowy zawarty w oficjalnych publikacjach partyjnych, prasie, audycjach radiowych oraz innych formach komunikacji państwowej. Pisarz pokazuje, jak Pius XII był przedstawiany jako sojusznik faszyzmu, wróg pokoju i przeciwnik postępu społecznego. Było to nie tylko fałszywe, ale też całkowicie podporządkowane celom politycznym: zdyskredytować autorytet Stolicy Apostolskiej i ograniczyć wpływy Kościoła w Polsce. W książce wyraźnie widać, jak propaganda posługiwała się manipulacją, uproszczeniem i stereotypem. Pius XII – w rzeczywistości papież, który w czasie II wojny światowej podejmował działania na rzecz ratowania Żydów i więźniów politycznych – był przedstawiany w propagandzie, jako „papież Hitlera”. Pan Sanak dokładnie rekonstruuje te mechanizmy, przytaczając liczne przykłady z materiałów źródłowych. Praca Autora ma istotne znaczenie dla zrozumienia mechanizmów działania propagandy w okresie PRL oraz stosunku państwa komunistycznego do Kościoła katolickiego. Pokazuje, że walka z religią miała wymiar nie tylko lokalny, ale także symboliczny i ideologiczny – dotyczyła całego zachodniego świata wartości. Pan Sanak ukazuje, jak funkcjonował wizerunek tej postaci w komunistycznej narracji medialnej. Ciągle się nad tą pozycją zastanawiam. Mimo że mi się bardzo podoba, mam wrażenie, że jest ona mocno jednostronna, mianowicie ma bronić pontyfikatu papieża Piusa XII. Stanowczo, książka jest za krótka, moim zdaniem byłoby lepiej gdyby ukazywała dwie strony medalu, a nie tylko jedną, choć może wynika to stąd, że temat dotyka tylko komunizmu. Jestem bardzo ciekawa, jak ta monografia wyglądałaby w świetle podpisania konkordatu z Niemcami, oraz sytuacją, jaką wywołał nazizm na świecie. W przemówieniu "Ubi arcano Dei" Pius XII nawoływał do pokoju i modlitwy, ale nie wymienił wprost Niemiec jako agresora. W Bożonarodzeniowym orędziu z 1942 r. Pius XII powiedział o „setkach tysięcy ludzi, którzy z powodu ich pochodzenia rasowego są skazani na śmierć”, ale nie wymienił Żydów ani Niemiec z nazwy. Równocześnie jednak unikał konfrontacji z Hitlerem, obawiając się represji wobec Kościoła i ludności katolickiej, szczególnie w Polsce.

Trzeba tutaj jasno powiedzieć, że Pan Sanak wykonał kawał dobrej pracy, jednak stanowczo za krótkiej i niedotykającej wszystkich problemów związanych z relacjami Piusa XII zarówno z nazistami, faszystami, jak i komunistami.

„Papież Pius XII w propagandzie komunistycznej w Polsce w latach 1945–1958” to książka nie tylko dla historyków, ale dla wszystkich zainteresowanych historią Polski, relacjami państwo–Kościół, a także mechanizmami manipulacji medialnej. Pan Marcin Sanak pokazuje, jak silnym narzędziem była propaganda i jak celowo fałszowano obraz rzeczywistości w celu podporządkowania społeczeństwa nowemu porządkowi ideologicznemu. Dzięki, rzetelnej analizie źródeł, precyzyjnemu językowi i logicznej strukturze, książka Pisarza wpisuje się w kanon ważnych publikacji opisujących powojenną historię Polski i rolę Kościoła katolickiego w tym okresie, mimo że jest to pozycja stanowczo za krótka. Jest to lektura, która uczy krytycznego myślenia i przypomina, jak niebezpieczne może być podporządkowanie prawdy faktom politycznym.

Pontyfikat Piusa XII to jeden z najbardziej złożonych i kontrowersyjnych okresów w historii Kościoła katolickiego. Dla jednych jest on symbolem zachowawczej neutralności i milczenia wobec zbrodni, dla innych – roztropnym dyplomatą i obrońcą Kościoła w czasach skrajnie trudnych. Ocena jego postawy zależy nie tylko od faktów, ale także od kontekstu historycznego i interpretacji moralnych. Jedno pozostaje pewne – jego pontyfikat do dziś inspiruje do refleksji nad rolą moralnego przywództwa w obliczu zła.

Książkę do recenzji otrzymałam od Instytutu Pamięci Narodowej

sobota, 28 czerwca 2025

Wznowienie IPN





 „Kto będzie pamiętał o tej całej hołocie za dziesięć czy dwadzieścia lat? Kto dziś pamięta imiona bojarów, których pozbył się Iwan Groźny? Nikt. Ludzie muszą wiedzieć, że pozbył się wszystkich swoich wrogów. W końcu wszyscy dostali to, na co zasłużyli. (…) Iwan zabił za mało bojarów. Powinien zabić ich wszystkich żeby stworzyć silne państwo”.


Józef Stalin na przyjęciu u Klimenta Woroszyłowa w obecności Siemiona Budionnego, Anastasa Mikojana i Wiaczesława Mołotowa w okresie „Wielkiej czystki”.



Stalin bał się spisków i utraty kontroli nad partią oraz państwem. Widział potencjalnych wrogów wszędzie – zarówno wśród dawnych towarzyszy rewolucji, jak i w strukturach armii, państwa i społeczeństwa. Pragnął całkowitej dominacji i zniszczenia każdego, kto mógłby kwestionować jego przywództwo. Na ten temat wypowiadali się rosyjscy pisarze, najbardziej znanym z nich był Aleksander Sołżenicyn, który napisał najpopularniejszą, a jednocześnie najważniejszą książkę w całym dorobku literackim Rosji mianowicie Archipelag Gułag. Po śmierci Lenina (1924) trwała walka o władzę w partii bolszewickiej. Stalin usunął swoich rywali (Trocki, Zinowjew, Kamieniew, Bucharin), ale nadal obawiał się ich wpływów i zwolenników. Procesy pokazowe lat 30. były ostateczną rozprawą z dawnymi opozycjonistami.

Stalinowska polityka przymusowej kolektywizacji i industrializacji doprowadziła do Głodu (m.in. Hołodomor na Ukrainie, 1932–1933) i Dezorganizacji wsi i przemysłu. Władza potrzebowała „kozłów ofiarnych” – więc zaczęto oskarżać sabotażystów, „wrogów ludu” i szpiegów. Państwo systematycznie budowało klimat nieufności i donosów. Ludzie byli zachęcani do informowania o „wrogach” – czasem dla własnej ochrony, czasem z zawiści. NKWD działało na podstawie kontyngentów aresztowań – wyznaczano liczby osób do zatrzymania w danym rejonie.

Siergiej Kirow, popularny działacz partii, został zamordowany w 1934 roku. Choć prawdopodobnie Stalin sam zlecił lub wykorzystał zamach, potraktowano to jako pretekst do rozpoczęcia represji. Po zabójstwie Kirowa rozpoczęto masowe czystki w partii i społeczeństwie. NKWD pod wodzą Jeżowa (1936–1938) zyskało ogromną władzę. Represje stały się zinstytucjonalizowane, prowadzone według rozkazów i planów liczbowych (np. „Rozkaz 00447” – dotyczący represji wobec tzw. elementów antyradzieckich). Komunizm w wydaniu stalinowskim zakładał bezwzględną walkę z „wrogami klasowymi”. Stalin promował kult swojej osoby – jakakolwiek krytyka była traktowana jako zdrada. Społeczeństwo było indoktrynowane i wychowywane w duchu posłuszeństwa wobec „wodza”.

Wielki Terror był skutkiem połączenia paranoi Stalina, brutalnej logiki totalitaryzmu, ideologicznego fanatyzmu oraz chęci utrzymania pełnej kontroli nad państwem i społeczeństwem. Nie był dziełem przypadku – był celowo zaplanowanym mechanizmem terroru, który przyniósł śmierć setkom tysięcy ludzi i zniszczył życie milionom.

Historia XX wieku pełna jest wydarzeń, które zmieniły losy milionów ludzi. Jednym z najbardziej przerażających okresów była epoka stalinowskich represji w Związku Radzieckim, określana mianem. To właśnie temu tematowi poświęcił swoją najgłośniejszą książkę brytyjski historyk Pan Robert Conquest. Jego dzieło „Wielki Terror” (oryg. The Great Terror) nie tylko przełamało milczenie wokół stalinowskich zbrodni, ale również odegrało kluczową rolę w demaskowaniu rzeczywistego charakteru sowieckiego reżimu. Pierwsze wydanie: 1968 (uzupełnione i rozszerzone w 1990 jako The Great Terror: A Reassessment).

Pan Robert Conquest opublikował „Wielki Terror” w 1968 roku – w czasie, gdy wielu zachodnich intelektualistów wciąż postrzegało Związek Radziecki jako alternatywę dla kapitalizmu, a krytyka komunizmu często spotykała się z ostracyzmem środowisk akademickich. Co więcej, dostęp do radzieckich archiwów był wówczas całkowicie zamknięty. Autor musiał więc opierać się na emigracyjnych wspomnieniach, analizie oficjalnych danych statystycznych, sowieckich publikacji, procesów pokazowych oraz świadectwach uciekinierów i dysydentów.

Pomimo tych ograniczeń, Pan Conquest zdołał odtworzyć wyjątkowo precyzyjny obraz masowych represji lat 1936–1938. Już sam tytuł – Wielki Terror – wszedł na stałe do słownika historycznego, stając się synonimem stalinowskiej czystki. Jednym z największych osiągnięć Pisarz, jest ukazanie mechanizmów funkcjonowania totalitaryzmu, który w ZSRR osiągnął apogeum właśnie pod rządami Stalina. Książka ukazuje, jak ideologia, strach i bezwzględna władza stworzyły system, w którym nikt nie mógł czuć się bezpieczny – ani polityczni przeciwnicy, ani wierni działacze partii, ani zwykli obywatele.

Autor opisuje z detalami procesy pokazowe czołowych bolszewików, takich jak Grigorij Zinowjew, Lew Kamieniew, Nikołaj Bucharin czy marszałek Michaił Tuchaczewski. Wszyscy zostali oskarżeni o absurdalne spiski, szpiegostwo i zdradę, a ich „winę” udowadniano wymuszonymi torturami zeznaniami. Pan Conquest nie pozostawia wątpliwości, że represje miały charakter systemowy i planowany z premedytacją – nie były efektem błędów czy nadużyć lokalnych funkcjonariuszy, ale decyzji płynących z samego szczytu władzy, z biura Stalina. W swojej książce Autor szacuje, że w latach 1936–1938 aresztowano około 1,5 miliona osób, z czego co najmniej 700 tysięcy zostało rozstrzelanych. Choć jego szacunki z pierwszego wydania (mówiące nawet o 20 milionach ofiar komunizmu) były krytykowane, to po upadku ZSRR i otwarciu archiwów okazało się, że ogólna diagnoza autora była trafna. Opisując łagry, deportacje, egzekucje i atmosferę strachu, Pan Conquest ukazuje zbrodniczy charakter państwa radzieckiego i jego totalitarną naturę. Czytelnik otrzymuje nie tylko dane statystyczne, ale również poruszające opisy losów konkretnych ludzi, którzy padli ofiarą systemu – intelektualistów, chłopów, artystów, robotników, a nawet dzieci.

Wydanie „Wielkiego Terroru” miało ogromne znaczenie dla opinii publicznej na Zachodzie. Książka przełamywała tabu i kwestionowała dominujące w niektórych kręgach postrzeganie komunizmu jako „postępowej” ideologii. W czasach, gdy zachodni intelektualiści często patrzyli na ZSRR z pobłażliwością lub wręcz sympatią, Pan Conquest miał odwagę nazwać rzeczy po imieniu – terror, zbrodnie, dyktatura, obozy pracy. Warto zaznaczyć, że po upadku ZSRR w 1991 roku i udostępnieniu archiwów radzieckich, wiele z ustaleń Pisarza zostało potwierdzonych. W 1990 roku ukazała się zaktualizowana wersja książki, zatytułowana The Great Terror: A Reassessment, w której Autor uwzględnił nowe dane. To uczyniło Jego pracę jeszcze bardziej aktualną i wiarygodną. Jednym z największych atutów książki jest jej uniwersalne przesłanie. „Wielki Terror” nie jest jedynie kroniką represji w jednym państwie – to ostrzeżenie przed każdą formą totalitarnego myślenia, niezależnie od ideologii, która je legitymizuje. Pan Conquest pokazuje, jak łatwo społeczeństwo może zostać zastraszone, zmanipulowane i zniszczone, gdy jednostka traci swoje prawa, a państwo staje się jedynym źródłem prawdy i władzy. W dobie współczesnych zagrożeń dla demokracji, rosnącego populizmu, autorytaryzmu i dezinformacji, lektura tej książki ma ogromne znaczenie edukacyjne. Uczy nie tylko historii, ale także odpowiedzialności obywatelskiej, krytycznego myślenia i odwagi cywilnej.

Jestem tą pozycją, oczarowana, wydanie niemieckie, które miałam okazję przeglądać, Der grosse Terror: Sowjetunion 1934–1938 (Langen‑Müller, ok. 1992 i wznowienie 2001) – solidny, szeroko dostępny przekład, jest lekko okrojone. Polska wersja to duża objętościowo publikacja (607–672 stron), wydana przez IPN z przypisami, indeksami, bibliografią . Niemieckie wydania mają różne ilości stron i ustroje. Przykładowo, tytuł Der grosse Terror: Sowjetunion 1934–1938 opublikowany przez Langen‑Müller – liczba stron może się różnić (zależy od czcionki, formatu itp.). Wadą polskiego wydania, jest bezsprzecznie oprawa, która stanowczo powinna być twarda, co pozwoliłoby na zakup publikacji przez dużą ilość historyków akademickich, szkolnych oraz pasjonatów tematu, których wbrew pozorom, jest mnóstwo. Trzeba tutaj, również zaznaczyć, że pozycji w temacie pojawiło się wiele, ale polski IPN wydał tę, najbardziej rzetelną, która w zestawieniu z innymi pracami, daje nam pogląd na całą ówczesną sytuację, oraz system. Cena, naprawdę przystępna, co jest dla mnie zaskoczeniem, bo wiele nijakich książek historycznych, jest droższa, dlatego zachęcam, aby zapoznać się z tym, uczciwie mówiąc, chyba do tej pory najważniejszym dziełem o Wielkim Terrorze.

Książkę do recenzji otrzymałam od Instytutu Pamięci Narodowej

piątek, 27 czerwca 2025

Bóg bez teologii




"Bądźcie mocni, a niech wasze serce nabierze odwagi, wszyscy, którzy pokładacie ufność w Panu!"

Souther Living



Zmaganie z Bogiem, z sobą i światem – głęboka opowieść o sensie, cierpieniu i odpowiedzialności.

Jordan B. Peterson powraca w swojej najbardziej duchowej i zarazem najbardziej wymagającej książce. „My, którzy zmagamy się z Bogiem” to nie tylko kontynuacja Jego wcześniejszych prac – to także swoista kulminacja światopoglądu Autora, będąca połączeniem psychologii, filozofii, egzegezy biblijnej i osobistej duchowej podróży. To książka gęsta od znaczeń, często trudna, ale o niezwykle dużym ładunku egzystencjalnym, która nie pozostawia czytelnika, obojętnym.

Tytuł książki nie jest przypadkowy – Pan Peterson przywołuje jedną z najbardziej enigmatycznych i symbolicznych scen Starego Testamentu: zmaganie patriarchy Jakuba z tajemniczą postacią, którą interpretujemy jako Boga. To wydarzenie, choć starożytne, staje się dla Pisarza metaforą ludzkiego życia – nieustannego zmagania z tajemnicą, cierpieniem, niepewnością i moralnym wyborem. Autor podchodzi do Biblii nie jako religijny kaznodzieja, ale jako psycholog i interpretator symboli. Pokazuje, jak archetypiczne opowieści z Księgi Rodzaju czy Księgi Hioba odzwierciedlają mechanizmy psychologiczne i duchowe, z którymi zmagamy się współcześnie. Bohaterowie Biblii są tu nie tyle świętymi, co reprezentantami ludzkiej duszy w jej dramatycznej podróży ku znaczeniu i prawdzie.

Jednym z fundamentów książki jest połączenie psychologii (zwłaszcza jungowskiej) z filozofią egzystencjalną. Pan Peterson nieustannie wraca do koncepcji odpowiedzialności jako antidotum na chaos, rozpacz i nihilizm. W Jego oczach Bóg nie jest pojęciem wyłącznie religijnym – to symbol najwyższego porządku moralnego, ku któremu człowiek musi się zwracać, jeśli chce uniknąć autodestrukcji. W obliczu cierpienia – które Autor uznaje za uniwersalny element ludzkiego życia – Pan Peterson apeluje o świadome podjęcie krzyża odpowiedzialności. W tym sensie Jego przesłanie przypomina myśl Viktora Frankla: sens znajduje się nie mimo cierpienia, ale często właśnie w nim. Człowiek, który staje naprzeciw bezsensu z otwartym sercem i odwagą, staje się – jak Jakub – tym, który zmaga się z Bogiem i nie zostaje pokonany.

Nie sposób nie zauważyć, że książka pisana jest z głębi osobistego doświadczenia. Pisarz dzieli się refleksjami, które dojrzewały w nim przez lata – także w czasie własnego cierpienia, kryzysów zdrowotnych, depresji i publicznych kontrowersji. Jego ton jest poważny, momentami wręcz surowy, ale podszyty autentycznym współczuciem i troską o los człowieka. W wielu fragmentach wyczuwa się duchową przemianę Autora – nawet jeśli nie deklaruje On jednoznacznie swojej religijnej przynależności, to książka przesiąknięta jest doświadczeniem sacrum. Pan Peterson nie moralizuje – raczej zaprasza do wspólnego stawiania pytań, do intelektualnej i duchowej uczciwości.

Styl Autora pozostaje rozpoznawalny: erudycyjny, pełen dygresji, często wymagający dużej uwagi i koncentracji. Pisarz łączy opowieści biblijne z analizą literacką, psychologiczną i filozoficzną, nawiązując do takich myślicieli jak Carl Jung, Aleksander Sołżenicyn, Nietzsche, Dostojewski, czy C.S. Lewis. Dla niektórych czytelników ta wielowarstwowość może być trudna – książka nie prowadzi „za rękę” i nie upraszcza treści. Jednak dla tych, którzy poszukują głębszego wglądu w ludzką kondycję i nie boją się wyzwań intelektualnych, będzie to fascynująca lektura.

„My, którzy zmagamy się z Bogiem” nie daje gotowych odpowiedzi. To nie jest podręcznik duchowego sukcesu ani poradnik motywacyjny. To raczej lustro – wymagające, trudne, ale uczciwe – w którym możemy zobaczyć własne zmagania, lęki, nadzieje i pragnienia. Pan Peterson pokazuje, że życie nie polega na unikaniu cierpienia, lecz na jego przekształceniu. Że prawda i dobro są celami godnymi największego wysiłku. I że człowiek, nawet pogubiony i słaby, może odnaleźć sens – jeśli tylko odważy się stoczyć swój własny bój z Bogiem.

Jordan B. Peterson stworzył dzieło poruszające, głębokie i niezwykle aktualne. „My, którzy zmagamy się z Bogiem” to książka dla tych, którzy nie zadowalają się powierzchownymi odpowiedziami. Dla tych, którzy – jak biblijny Jakub – gotowi są walczyć, by uzyskać błogosławieństwo sensu. To książka, która może zmienić nie tyle światopogląd, ile sposób bycia – jeśli tylko pozwolimy jej przemówić do naszej najgłębszej istoty. Pan Jordan Peterson wraca z najbardziej duchową książką w swoim dorobku. To niełatwa lektura, ale niezwykle ważna – o sensie, cierpieniu, moralności i odpowiedzialności. Jeśli szukasz czegoś więcej niż pustych motywacyjnych haseł – sięgnij po tę książkę. To walka z Bogiem, losem i samym sobą. I może właśnie dlatego tak bardzo warto ją przeczytać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Freedom Publishing

 

Czas pojęcie względne

J.R.R. Tolkien – „Bajki nie kłamią. One mówią prawdę – tylko prawdę, którą w dzieciństwie ciężko przyjąć.” Literatura dziecięca pełni wiele ...