niedziela, 20 listopada 2022

Fronda Lux



„Spośród wszystkich artykułów ukazujących się w czasopismach, znajdujących się na najbardziej chyba cenionej, w świecie naukowym, Liście Fildelfijskiej aż 20% nie jest nigdy, nawet raz, od momentu publikacji cytowana. Jeśli od tego odejmiemy, tak powszechne wśród naukowców, autocytowania i cytowania pojedyncze, często grzecznościowe wynikające z poczucia wzajemności lub wdzięczności, to naukowy śmietnik rośnie w oczach”.

 

                                                     Tomasz Witkowski

 

Z czasopismami bywa tak, że albo chce się do konkretnego wracać, albo wyrzuca się je bez mrugnięcia okiem jako niezłą wartość opałową, ale nigdy intelektualną. Przyznam, że od jakiegoś czasu mam tak samo. Uwielbiam czasopisma naukowe, popularnonaukowe, oraz te mówiące o polityce, gospodarce, czy ekonomii i religii. Bez różnicy, czy to tygodnik, miesięcznik, czy kwartalnik zawsze chętnie wybieram pozycje tematyczne, te z grona kobiecego mnie nie interesują, ponieważ doprowadzają przeciętne Polki do kompleksów, powtarzając tylko, jak mantrę co musisz mieć, lub jaka być, aby nie tylko być szczęśliwą, ale także zaspokoić oczekiwania potencjalnego kandydata na męża, czy kochanka. 

Nigdy nie byłam lewaczką, więc czytam raczej publikacje prawicowe, choć bywa i tak, że sięgam po te z drugiej strony sceny politycznej. Mam, jednak swoje ulubione, do których wracam często mimo tego, że nie jestem wielką fanką obecnej polityki rządu, ani nie wyznaję wiary kościoła rzymskiego. Jednym z takich czasopism jest pozycja Wydawnictwa Fronda, czyli Fronda Lux. Uwielbiam książki Frondy, choć czasami nie są z kręgu moich przekonań, dlatego z wielką ciekawością pochyliłam się nad najnowszym numerem tego dwumiesięcznika. Frondę Lux miałam w ręku dość dawno, był to naprawdę ciekawy numer o panowaniu chińskim od czasów pierwszego cesarza Państwa Środka, ze wciągającą historią późniejszych rządów, zwłaszcza epoki Mao. Tym razem Wydawca, na ponad 200 stronach przedstawia nam historię Rosji, oraz jej dążenie do mocarstwowości, a także wzajemnych relacji polsko – ukraińskich na przestrzeni wieków. 

W najnowszym numerze znajdziemy takie artykuły jak np. Ezoteryczna Rosja Dugina pióra Pana Zbigniewa Łagosza, Jak polskie podziemie próbowało dogadać się z ukraińskimi nacjonalistami, Pana Pawła Sztamy, czy O papieżu, który nie chciał być papieżem NATO, Pana Tomasza Rowińskiego. Artykułów i to dość obszernych jest więcej, oscylują one wokoło historii, sztuki, literatury i religii, co wzmacnia ich wartość. W ostatnim czasie odrzuciłam z powodów mocno propagandowych kilka czasopism kulturalnych, długo nie mogłam znaleźć nic, co by mnie satysfakcjonowało, ale Fronda Lux, mimo że Wydawca  nie ukrywa swoich przekonań i wartości, jest najbardziej obiektywna, moim zdaniem. 

W czasopismach każdy szuka czegoś innego. Ja lubię te ambitne, które nie zaśmiecają umysłu. Zawsze wybieram także te o dużej objętości, aby mieć co czytać przez długi czas, a nie tylko przejrzeć i odłożyć, bo połowa stron to reklamy. Fronda Lux to lektura dla wymagających, cóż tu ukrywać ktoś, kto nie interesuje się historią, sztuką, czy literaturą nie znajdzie tutaj nic dla siebie. Jest to pozycja dla fascynatów tymi tematami. Dziś na polskim rynku gazet oraz czasopism brakuje nam ambitnych publikacji, przede wszystkim tych obiektywnych, głównie dlatego wybieram propozycję Wydawnictwa Fronda. Jeśli dodamy do tego świetną jakość papieru, szacunek wizualny do odbiorcy, oraz ludzi, którzy tworzą to czasopismo, jestem przekonana, że czytelnik, który chce sięgnąć po coś ambitnego, znajdzie tutaj wiele dla siebie. 

Bez nagonki, bez obrażania, bez jednopartyjności, bez hejtu i mowy nienawiści. Obiektywnie z powołaniem się na historię świata, geopolitykę, szeroko pojętą sztukę i literaturę, a także bez nawracania na jakąkolwiek religię. Zachęcam do zapoznania się z tym naprawdę ciekawym czasopismem. 

Czasopismo do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

wtorek, 15 listopada 2022

Seria z treścią



„Daj komuś ogień, a będzie mu ciepło przez jeden dzień, ale wrzuć go do ognia, a będzie mu ciepło do końca życia.”

Terry Pratchett



Długo zastanawiałam się, co napisać po drugim tomie serii Wybrańcy Pani Kristin Cashore. Stworzenie powieści fantasy dla młodych czytelników wcale nie jest proste, wymaga nie tylko wyobraźni, ale przede wszystkim inteligencji, oraz choć odrobiny znajomości młodych ludzi. Niestety bardzo często, wielu pisarzy o tym zapomina, a wydawcy wypuszczają na rynek publikacje, delikatnie mówiąc nudne. Z początku żałowałam, że seria ta, tworzona jest nie jednym ciągiem, ale z możliwością czytania jako osobne tomy, ale później zaczęłam się głębiej nad tym zastanawiać i po lekturze Iskry, doszłam do wniosku, że faktycznie stworzenie odrębnych historii w tym samym uniwersum jest dobre.

W zależności od tego, na co się ma ochotę, oba tomy można potraktować jako przedłużenie jednej historii, ukazanej nam w części pierwszej, lub zanurzyć się w świat stworzony przez Pisarkę jak w nową przejmującą przygodę. Cokolwiek nie wybierzemy, z całą pewnością spełni nasze oczekiwania. Ja podeszłam do Iskry jak do osobnej historii, mogłam poznać nowych bohaterów bez porównywania do poprzedniego tomu, co pozwoliło mi zanurzyć się w kolejną ciekawą i pełną pasji, oraz życia opowieść.

Teoretycznie seria Wybrańcy zaprasza młodych czytelników, jednak ja uważam, że tego typu publikacje są dobre dla każdego bez względu na wiek, o ile jest fanem fantasy. Cały cykl Siedem królestw, jak na razie liczy trzy tomy, wspaniale manipulując czasem, oddanym w dwóch pierwszych częściach. Młody król Nash ma problem, aby utrzymać się na tronie. Za jego plecami gromadzona jest armia, aby pozbawić go korony. Lasy pełne są nieprzychylnych władcy buntowników, ale gdzieś tam właśnie ukrywa się Iskra, dziewczyna, która może zmienić losy monarchii. Jej wygląd daje moc panowania nad umysłami, ale nasza bohaterka broni się przed wykorzystywaniem tego daru. Z biegiem czasu, nadchodzi moment, kiedy postawiona przed mocą mrocznych sił chcących zawładnąć królestwem będzie musiała podjąć trudną decyzję, o która pomocy zmieni nie tylko bieg wydarzeń, ale i ją samą.

Wbrew pozorom nie znajdziemy tutaj tylko walki za króla, serii konfliktów oraz stada niegodziwców. Iskra to także fantastyczny romans, walka dobra ze złem, definicja przyjaźni, a przede wszystkim wyjście poza swoją strefę komfortu i to podoba mi się w tej książce najbardziej. Bardzo lubię publikacje, które zmieniają bohatera, ale także wpływają na czytelnika, chociażby zasadami moralnymi, wątkami do przemyślenia i utożsamieniem się z postaciami. W większości wybieramy książki o niczym, aby się zrelaksować, odpocząć i odpuścić życie na pięć minut, jednak te, które niosą jakieś przesłanie, chociażby to, że przyjaźń zwłaszcza dziś jest wielką wartością, są nam coraz bardziej potrzebne. Taka właśnie jest Iskra, opowieść o dziewczynie, która poświęca swoje dotychczasowe życie, aby nie tylko ratować to, co się da, ale postawić relację na pierwszym miejscu.

Jeśli jeszcze nie znacie cyklu Siedem królestw, zachęcam do zapoznania się z nim. Z całą pewnością w każdym tomie odkryjecie coś dla siebie, a może nawet o sobie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

Znowu to samo




„Karta do głosowania nie nakarmi głodnego.

Wolność prasy analfabecie nie przyda się na nic”.



Bertold Brecht



Codzienna nagonka na Chiny oraz wciskanie ludziom kłamstw na temat wspaniałej polityki Stanów Zjednoczonych Ameryki, coraz bardziej przyprawia mnie o zdenerwowanie. Od momentu, w którym Państwo Środka zaczęło się rozwijać, oraz nabierać znaczenia na arenie międzynarodowej, robi się niemal wszystko w amerykańskim lobby (niemal w 100% żydowskim), aby ciemnemu ludowi świata obrzydzić wszystko, co chińskie. Naprawdę nie bronię rządów Xi Jinpinga, ustrój, który panuje od lat w tej republice, jest co najmniej zły, jednak czy lepszy jest w Ameryce? Z niezrozumiałego dla mnie powodu fobia Ameryki, a co za tym idzie jej przyjaciół, lub pseudo przyjaciół jak kto woli w zniszczeniu, trzeba przyznać ciężkiej pracy milionów Chińczyków, jest dla mnie, nie zrozumiała.

Można tutaj dużo pisać o błędach komunizmu chińskiego, przywoływać obozy pracy, system punktacji narodu, politykę rodzinną etc. ale co z tego? Może byłoby ciekawiej przywołać całkowity moralny rozkład Stanów Zjednoczonych, ich kłamstwa począwszy od wojny w Iraku, zdrady wobec Kurdów, projekt „Covert influence operations”, podejście do komunizmu od czasów Stalina, a cofając się do wspólnej historii Polski i Ameryki porzucenie sojuszników. Przykładów można mnożyć, nikt się nad tym nie pochyla, wydając kolejne pozycje o tym, jak to Chiny są wielkim zagrożeniem na świecie, całkowicie nie zwracając uwagi jak opinią publiczną, manipuluje rząd w Waszyngtonie. Pan Robert Spalding wydał swoją publikację Wojna bez zasad chiński plan dominacji nad światem, w której poświęca niemal 300 stron, aby wmówić czytelnikowi, że Chiny to niemal drugi Babilon za czasów Nabuchodonozora.

Pisarz mówi nam, jak Państwo Środka chce zdominować Zachód, za pomocą sabotażu korporacyjnego, wojny cybernetycznej, dyplomacji, łamiąc przy tym międzynarodowe prawo handlowe i prawo własności intelektualnej (to łamanie prawa jest dość ciekawe, czy Pisarz zapomniał, jak to Ameryka łamie prawo, wprowadzając ustawę 447?), a także nadużywanie systemu finansowego. Z wieloma rzeczami jestem w stanie się zgodzić, gdyby nie pisał ich Generał brygady US Air Force, zmanipulowany przez politykę własnego kraju. Najśmieszniejsze, jest to, iż zdaniem Autora Ameryka po prostu została zmuszona do tego, aby bronić nie tylko siebie, ale i całego świata przed małymi żółtymi ludzikami, które tylko czyhają na nasze życie. Serio, Pan Spalding powinien lepiej zapoznać się z historią własnego kraju, bo coś mu się myli i miesza.

Książka Wojna bez zasad to kolejna manipulacja napisana przez jakiegoś tam generała, który musi przedstawić Amerykę w dobrym świetle, ponieważ nie ma innego wyjścia. Naprawdę, ja bardzo dziękuję temu państwu za wyzwalanie spod jakiejkolwiek władzy, nie skończyło się to dla nas dobrze w przeszłości, a aktualnie Ameryka nadal ogranicza naszą suwerenność. Książka totalnie bezużyteczna.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zona Zero


 

wtorek, 8 listopada 2022

Cóż tu dużo mówić...




To niesamowite, jak bardzo zmanipulowane są książki o tematyce historycznej wydane po roku 2015. Często zastanawiam się nad tym, co myślą ludzie, którzy dopuszczają do druku, tak mijający się z prawdą tekst. Tragedią jest to, że niedługo nasze dzieci już nie będą uczyły się prawdziwej, polskiej historii, tylko historii jednopartyjnej, zmanipulowanej pod obecne i przyszłe rządy naszego kraju. W tej sprawie przeraża także ilość nauczycieli, nie tylko pod względem ich braku personalnego, ale także braku uczciwości, rzetelności w dobrym prawdziwym nauczaniu.

Mówią, że historia kołem się toczy, widać to coraz bardziej na rynku wydawniczym, wśród tych którzy zajmują się wydawaniem pozycji o tematyce historycznej, gospodarczej, politycznej, czy społecznej. Bardzo często dziwi mnie brak obiektywizmu, podczas dopuszczania do druku lektur kontrowersyjnych, takich, które opowiadają o Polsce, z jaką mamy do czynienia na przestrzeni wieków, o ile publikacje wydane po roku 1989 można jeszcze uznać za w miarę obiektywne (mówię tylko o tych, które powstały zaraz po wyborach i próbowały opisać prawdę o komunizmie) o tyle te od czasu tak zwanej szerokiej, zakorzenionej demokracji są już po prostu nic niewarte. Jestem wielką fanką książek historycznych, uważam, że dziś, kiedy nasze państwo ma tak dużo problemów, dobra pozycja tego gatunku jest na wagę złota, zwłaszcza jeśli mówimy tutaj o dokumencie. Po publikację Pana Grzegorza Kucharczyka Historia Polski 1914 – 1922 sięgałam z wielką nadzieją, na uczciwy obiektywizm, zwłaszcza jeśli chodzi o okres od roku 2015. Niestety coś, co zaczęło się dobrze, okazało się przy końcu totalną stratą mojego czasu.



Powiedzmy sobie uczciwie, że zawsze dzieła, które poruszały tematy związane z polityką, historią były pisane pod panujących. Widać to świetnie, jeśli cofniemy się do czasów PRL w Polsce, ale też przyjrzymy się np. historii Federacji Rosyjskiej. Ktoś może powiedzieć, dlaczego się czepiasz, przecież to normalne. Oczywiście, że tak zgadzam się, ale wydawało mi się, że po tym, co przeżyliśmy jako naród, zasługujemy naprawdę w naszych polskich, wolnych publikacjach.

Pan Kucharczyk trafnie i niezwykle rzetelnie opisał lata od roku 1914 do roku 2005. Niestety od 2005 robi się już problem. Uważam, że wcześniejszy czas opisany przez Autora zasługuje na pochwałę, nie ma to tamto, Pisarz napisał prawdę i myślę, że ci, którzy przeczytają to dzieło, zgodzą się ze mną, po zapoznaniu się z tą książką do rozdziału Na drodze do rzeczywistej zmiany. Polska po 2005 roku. Pan Kucharczyk bardzo dokładnie wspominał o większości afer z udziałem Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego, Bronisława Komorowskiego oraz oczywiście Donalda Tuska. Poświęcił sporo na przedstawienie katastrofy samolotu z polską delegacją, która wybierała się do Smoleńska, aby uczcić ofiary Katynia. Opisał koalicję rządów PiS oraz Samoobrony (w większości za upadek tego rządu obwiniając Samoobronę), oraz na swoje nieszczęście wspomniał o sławnych taśmach U Sowy i Przyjaciół, które doprowadziły do upadku rządu Donalda Tuska i wygranej Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego na swoje nieszczęście?



Tutaj pojawia się problem. Mam wrażenie, czytając ten tekst, że z jakiegoś powodu przy końcu tej pozycji ktoś skutecznie zamknął Pisarzowi usta. Nie wierzę w zbiegu okoliczności ani w to, że Autor poświęca ponad 400 stron na opisanie uczciwych faktów, a nagle przy końcu, kiedy pojawia się temat wygranej obecnego rządu, nabiera wody w usta i pisze pieśni pochwalne.

Na stronie 439 czytamy, że wisienką na torcie porażki Platformy obywatelskiej okazały się już wspomniane przeze mnie wyżej taśmy ze sławnej restauracji. Oczywiście jest to prawda. Pisarz przytacza tutaj słowa, które wtedy padły min. Ministra spraw wewnętrznych i administracji, niestety zapomniał zapewne celowo dodać, że nasz obecny premier również jest na tych nagraniach i z pogardą mówi o zapier… za miskę ryżu, oraz o tym, że Polacy są tak głupi, że uwierzą we wszystko. Nie ładnie tak manipulować czytelnikiem Panie Kucharczyk. Co ciekawe książka ma sięgać roku 2022, ale nie znajdziemy w niej co dziwne, ponieważ Autor wcześniej opisał aferki związane z poprzednimi rządami, żadnej afery związanej z obecnie rządzącą Zjednoczoną Prawicą.

Panie Kucharczyk ludzie chętnie by poczytali o wyborach kopertowych Pana Sasina, respiratorach od handlarza bronią, mailach Pana Dworczyka, celowym zamykaniu polskich kopalń i przekupywaniu górników, aby nie strajkowali, że nie wspomnę o milionowym zadłużeniu naszego kraju, co najmniej naginaniu konstytucji oraz o wielu, wielu innych skandalikach, które zaczną wychodzić zapewne po oddaniu władzy.



Ze względu na to, że wcześniejsze lata Pisarz opisuje naprawdę rzetelnie, jestem w stanie uwierzyć, że po prostu nie mógł, albo nie miał odwagi na uczciwe przedstawienie stanu naszego kraju po roku 2020. Wielka szkoda, wybitni historycy, reformatorzy, przywódcy nie byli tchórzami. Na odwrocie książki napisane jest, że jest to publikacja wybitnego polskiego historyka. Przepraszam, ale dla mnie ktoś, kto manipuluje tekstem i nie pisze prawdy, nie jest wybitny. Dla mnie te ponad 400 stron całkowicie straciło na wartości, nie oddając stanu faktycznego Polski po roku 2005.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

piątek, 4 listopada 2022

Ku wolności



Pilnie strzeżone więzienia, obozy koncentracyjne, syberyjskie pustkowia… Nie ma miejsca na świecie, skąd ludzie nie próbowaliby uciekać, z gorszym lub lepszym skutkiem. Przez wiele wieków Polakom udawało się wyjść z położeń, w których inni tracili nadzieję i chęć do życia. Dziś można zapytać, czy istnieją miejsca, z których nasi rodacy nie potrafiliby się wydostać?


Tysiące kilometrów, pokonywanych pieszo, konno, wozami, w ukryciu, wbrew zasadom i regułom. Nazwiska, które zapisały się w historii i do dziś wzbudzają podziw i szacunek z jednego powodu, wielkiej udanej ucieczki. Wszystko to po to, aby udowodnić, że Polak nigdy nie będzie niewolnikiem. Wydaje się, że jesteśmy takim rozleniwionym narodem, który potrafi dostosować się do większości warunków bez słowa skargi. Przetrwaliśmy dwie wojny światowe, okupację sowiecką, lata komunizmu… Na początku w pokorze, z narastającym buntem w sercu, który doprowadzał do wielkich zrywów, często nieudanych, jednak zapamiętanych na lata. Wśród tych wydarzeń, byli ludzie, którzy dzięki swoim czynom, dawali siłę i chęć do walki.

W swojej książce Wielkie ucieczki Polaków, Państwo Teresa Kowalik i Przemysław Słowiński opisują niewykonalne, spektakularne, niebezpieczne, ale wielkie i pamiętane ucieczki ludzi, którzy walczyli nie tylko o siebie, ale i o cały kraj.

Witold Pilecki, ochotnik do Auschwitz, sam z własnej woli daje się zamknąć w tym uważanym przez ludzi, zapomnianym przez Boga miejscu. Ryzykuje życiem, aby spisać raport, który ma wstrząsnąć światem. Ucieka, aby uratować miliony ludzkich istnień, o których pamięta niemiecka zagłada. Najsławniejszy exodus, o którym mówi się do dziś, pamięta i wspomina. Raporty wznawiane przez coraz liczniejszą ilość wydawców docierają do szerokiej rzeszy ludzi, którzy gdyby nie odwaga nigdy nie poznaliby tragicznej dla świata historii. Trzeba tutaj wspomnieć także o bezsprzecznie najbardziej emocjonującym „wyjściu” Sławomira Rawicza i Sławomira Glińskiego z Syberii podczas II wojny światowej. Spektakularna i epicka ucieczka z sowieckiego łagru, ponad 6,5 tysiąca kilometrów przez zaśnieżoną Syberię, Chiny, Himalaje oraz Pustynię Gobi. Dwóch mężczyzn, których oskarżono o kłamstwo, podawano w wątpliwość ich historię, aż do czasu kiedy agent wywiadu Rupert Mayne, podzielił się własnym doświadczeniem z ludźmi, którym udało się uciec.

W pozycji tej znajdziemy, także inne historie, być może nie tak epickie, opisane z tak wielkim rozmachem, ale równie ważne nie tylko dla nas Polaków, ale i dla świata. Uwielbiam tego typu książki, mam wrażenie, że ta publikacja jest w dużej mierze podobna do dzieła Pana Andrzeja Fodorowicza, ale obie te pozycje piszą o innych ludziach, choć w tym samym temacie. Autorzy Wielkich ucieczek Polaków opisali wiele historii i postaci mi znanych. Kto nie słyszał np. o Pileckim? W książce znajdują się także opisy wydarzeń, o których nie słyszałam, to pozwoliło mi uzupełnić moją wiedzę. Książka ta z pewnością ma wartość historyczną, wydarzenia w niej przedstawione są w sposób prosty, bez zbędnego udziwniania np. skomplikowanym słownictwem, dlatego uważam, że jest ona doskonała dla młodych ludzi, którzy interesują się historią. Zapewne, każdy, kogo ciekawią wielkie ucieczki, ma swoją ulubioną wybraną, ja także. Powrót do wydarzeń sprzed lat pozwala nam nie zapomnieć o naszych korzeniach, naszej odwadze, ryzyku, jakie zawsze podejmowaliśmy w trudnych niemal nie do przeżycia czasach i miejscach. Każda tego typu publikacja pozwala nie zapomnieć nam, że jesteśmy silnym narodem, który potrafi wyjść obronną ręką z każdej opresji, nawet gdy nie widać światełka w tunelu. Bezsprzecznie polecam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

wtorek, 1 listopada 2022

Jasna strona psychopatii?


Kevin Dutton, wykładowca psychologii na Oxfordzie, a także autor książki Mądrość psychopatów twierdzi, że odrobina psychopatii pomaga w osiąganiu sukcesów. Najlepszym tego przykładem jest bezsprzecznie finansowy oraz komputerowy geniusz Steve Jobs, którego od Teda Bundy’ego różniło tylko to, że zamiast mordować i znęcać się nad ludźmi stworzył potężną markę znaną na całym świecie z wykorzystania najnowszych technologii.

„Psychopatia jest niczym światło słoneczne: jego nadmiar może wywołać raka i zabić, ale jeśli wystawiamy się na jego działanie z umiarem, ma dobroczynny wpływ na jakość naszego życia i zdrowie”

Pan Antoine Buchara znany neurobiolog i psycholog z University of Southern California radzi nam, abyśmy przyzwyczaili się do tego, że żyjemy wśród funkcjonalnych psychopatów. Nie oszukujmy się, często się takich ludzi boimy, ale jeszcze częściej im zazdrościmy, zwłaszcza tym, którzy osiągają znaczące sukcesy. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne pisze, że psychopatia to antyspołeczne zaburzenie osobowości, objawiające się m.in. nieszanowaniem norm społecznych, brakiem hamulców w zachowaniu, np. moralnych, nieliczeniem się z emocjami innych i instrumentalnym traktowaniem ludzi.

Nam psychopata najczęściej kojarzy się z mordercą, człowiekiem całkowicie wynaturzonym, złym i pozbawionym skrupułów, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czasami nasi idole, których ludzie podziwiamy, także przejawiają te cechy.

W dziedzinie tej powstało wiele pozycji nie tylko typowo podręcznikowych, ale także thrillerów, czy horrorów. Z jakiegoś powodu wielu pisarzy z królem mroku Stephenem Kingiem na czele fascynuje się złożoną psychologią i funkcjonowaniem osób z tym zaburzeniem. W najnowszej powieści Pani Very Kurian Nawet nie zauważysz, mamy okazję śledzić losy, całościowe zaburzenie oraz funkcjonowanie w problemie głównej bohaterki Cloe. O ile ostatnia powieść z tej tematyki, jaką czytałam, ogromnie mnie zmęczyła, o tyle nastolatka jako psychopatyczny geniusz wciągnęła mnie ogromnie.

Nasza główna bohaterka Cloe rozpoczyna właśnie studia, może się wydawać, że jest zwykłą nastolatką wchodzącą w rozrywkowe życie akademickie, jednak to mylne spostrzeżenie. Dziewczyna jest niezwykle inteligentną, psychopatką, która swoje mordercze plany ma zamiar zrealizować na specjalnie do tego celu wybranym Uniwerku. Stypendium otrzymane przez dziewczynę wiąże się z udziałem w badaniu klinicznym, prowadzonym na wydziale psychologii. Poza naszą bohaterką bierze w nim udział również kilku innych osobliwych młodych ludzi. Pewnego dnia jeden ze studentów zastaje zamordowany, plany Cloe, aby zabić swojego wroga, Willa biorą w łeb, dziewczyna staje się nie tylko celem, ale także jak najszybciej musi rozwiązać zagadkę tego zabójstwa, aby móc zemścić się na koledze z dzieciństwa. Czy jej się uda? Wiadomo przecież, że nie można ufać psychopatom.



Z reguły thrillery psychologiczne są bardzo rozwleczone pod względem opisów przeżyć bohatera, jego myśli, wątków pobocznych, wpływu otoczenie etc. W tej powieści jest tak samo, a mimo to chce się przerzucić kartkę i czytać dalej. Uważam, że wielkim atutem książki jest to, że dzieje się, w świecie młodych ludzi z tego względu tematyka wydaje się lżejsza. Akcja rozkręca się bardzo powoli, ze względu na przedstawienie postaci, jednak nie odczuwa się tutaj nudy i monotonii. Trochę zaskoczyło mnie to, że zamiary bohaterki co do Willa zostały odkryte już na początku pozycji, jednak zwroty akcji związane z morderstwem są naprawdę zaskakujące. Gdy doszłam do końca publikacji, uznałam, że szkoda, że to już koniec.



Uwielbiam thrillery, wszelkiego rodzaju kryminały, a także książki z wątkiem psychologicznym. Pani Kurian jest moim odkryciem, a ponieważ ostatnio tematyka psychopatii jest na czasie, z całą pewnością publikację tę warto przeczytać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

sobota, 29 października 2022

Wielki powrót Tolkiena



„Ranek często się zjawia z nowymi radami, a noc odmienia myśli”.

J.R.R. Tolkien





Gdy przed wybuchem II wojny światowej ukazała się książka o dzielnym Hobbicie, nikt nie przypuszczał wtedy, że nie tylko sam Hobbit, ale także inne pozycje J.R.R. Tolkiena znajdą się na liście bestsellerów, niemal wiek później. Niewątpliwie rok 1937 przyniósł wielkie zmiany w literaturze fantastycznej, nie tylko pod względem jej postrzegania, ale także wzorów, jakie za sobą niosła. Zmiana sprawiła, że w XXI wieku wielu pisarzy z dorobkiem twórczym, ale także tych początkujących, którzy tworzą powieści fantasy, stawiają sobie za wzór twórcę Hobbita, oraz próbują mu dorównać z różnym skutkiem.

Nikt przed wojną, a także długo po niej nie sądził, że pozycje Pana Tolkiena staną się kiedyś nie tylko tak popularne, ale także uzupełnią kanon lektur szkolnych i będą polecane młodym czytelnikom. Kontynuacja powieści o Bilbo Bagginsie w dziele Władca Pierścieni spowodowała, że na premierę pierwszej części sfilmowanej książki ruszyły tłumy. Według Amerykańskiego serwisu Salon.com zarówno książka, jak i film cieszą się tak dużą popularnością, że mimo corocznych nowości nie udało się jeszcze pobić sławy magicznego pierścienia.



Lata 1983 – 1996 zaowocowały stworzeniem pośmiertnego wydania Historii Śródziemia, ten dwunastotomowy cykl ukazał się dzięki synowi Pisarza Christophera Tolkiena, który pozbierał zapiski ojca dotyczące legendarium J.R.R. Tolkiena. Cały cykl ukazuje czytelnikowi, jak krok po kroku tworzony był świat Śródziemia, a także zawiera wcześniejsze niewydane wersje opowiadań, oraz wiele niedokończonych wersji poezji, opowieści, czy komentarzy twórcy. W latach 1995 – 1998 wydano dwie pierwsze ksiażki w dwóch tłumaczeniach, Księga zaginionych opowieści (1995), tłumaczenie The Book of Lost Tales 1 w przekładzie Magdy Pietrzak-Merty, Ostatnie legendy Śródziemia (1996), tłumaczenie The Book of Lost Tales 2 w przekładzie Magdy Pietrzak-Merty, Księga zaginionych opowieści, tom I (1998), tłumaczenie The Book of Lost Tales 1 w przekładzie Radosława Kota, Księga zaginionych opowieści, tom II i Księga zaginionych opowieści, tom III (1998), tłumaczenie The Book of Lost Tales 2 w przekładzie Radosława Kota.

W roku 2022 Wydawnictwo Zysk i S-ka ogłosiło, że ma plan wydać całość Historii Śródziemia w języku polskim. Pierwszy planowany tom właśnie się ukazał, Księga Zaginionych Opowieści część 1 historia Śródziemia.



Fani Pana Tolkiena, na pewno czekali na to wydarzenie z niecierpliwością. Trzeba przyznać, że Wydawca się postarał, bo książka pod względem jakości jest wspaniała. Twarda oprawa oraz okładka przyciągają, a także sprawiają, że pozycję tę chce się otworzyć i przenieść do świata, który zachwyca nas od niemal wieku. W części pierwszej chronologicznie możemy zapoznać się po raz pierwszy z Valinorami, Dziećmi Iluvatara, Elfami, Krasnoludami, Orkami, czy Ludźmi. Poznamy również krainy, które doczekały się opowiedzenia ich historii. Valinor na odległym krańcu zachodniego oceanu, oczywiście Śródziemie oraz krainy pomiędzy morzami wschodu i zachodu, będziemy mieli okazję poznać także Angnand, królestwo Władcy Ciemności Margotha, którego sługa Sauron stoczy kiedyś walkę o Pierścień Władzy.

Pozycja, jaką udało się stworzyć Panu Christopherowi Tolkienowi, była dla mnie wspaniałym uzupełnieniem tego, co już wiem nie tylko o samym Śródziemiu, ale także o moich ulubionych bohaterach. Księga Zaginionych Opowieści to hołd dla wspaniałego Pisarza, ale także zaproszenie do przygody tych, którzy dopiero poznają Autora. Dla fanów twórczości Tolkiena, to wisienka na torcie wśród publikacji, które już się ukazały. Ciężko komentować klasyka literatury. Trzeba przyznać, że Pisarz to ikona, wzór i legenda powieści fantasy, a wszystkie dzieła, które ukarzą się pośmiertnie, będą bezsprzecznym hitem na pólkach.

Wydawca podjął się nie lada zadania. Wydanie wszystkich 12 części tej historii jest wyzwaniem, przyznaję jednak, że czekam na kolejne z niecierpliwością i jestem przekonana, że wraz ze mną czekają ci, którzy wojnę o pierścień toczyli wiele razy, dotrzymując towarzystwa Frodowi i jego przyjaciołom.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

poniedziałek, 24 października 2022

Idealnie



„Kochać drugiego człowieka oznacza wielką pracę nad sobą”

Jan Twardowski



Przez ostatnie dwa lata portale randkowe były niemal oblegane, a ich zyski wzrosły w samych Stanach Zjednoczonych prawie sześciokrotnie. Pandemia wszystkim dała w kość, więc poszukiwanie miłości w dyskotece, barze, kinie, czy restauracji zastąpione zostało przez ekran komputera. Internetowe biura matrymonialne prześcigają się w dopasowaniu swoje działalności do potrzeb indywidualnych klienta. W sieci znajdziemy coś dla singli, szukających niezobowiązującej znajomości, dla ludzi dojrzałych po rozwodzie, dla wierzących, czy dla homoseksualistów. Z całą pewnością jest w czym wybierać. Nikt nie zwraca uwagi na to, że szukanie partnera w sieci wiąże się nie tylko z kosztami finansowymi, ale także z niebezpieczeństwem. Czego nie robi się dla miłości prawda?:-)

W swojej powieści o miłości Pani Christina Lauren, przedstawia nam właśnie jedną z takich historii. Autorka zabiera nas, jednak do świata bardziej zaawansowanej techniki, ponieważ nasza bohaterka szuka szczęścia i prawdziwego uczucia na podstawie… Kodu DNA. Brzmi trochę jak z filmu SF, w rzeczywistości chyba jeszcze nikt tego nie wymyślił, a jestem pewna że gdyby tak było, zainteresowanie byłoby wielkie. Jess jest samotną mamą po przejściach. Wychowanie córki oraz praca, pochłaniają ją tak bardzo, że szukanie miłości w efektywny sposób graniczy w jej życiu z cudem. Po wielu nieudanych randkach, które zazwyczaj kończą się klapą, nasza bohaterka zmęczona pogonią za miłością jest gotowa raz na zawsze zrezygnować z poszukiwań. Całkiem nieoczekiwanie, z pomocą przychodzi jej biuro matrymonialne, które łączy ludzi w pary na podstawie DNA. Jess z dystansem i sceptycyzmem postanawia spróbować szczęścia, efekty bardzo ją zaskoczą.


To trzecia pozycja Pisarki, jaką przeczytałam. Przyznam, że daje ona do myślenia. Czasami szukamy na siłę kogoś, kogo na dobrą sprawę mamy na wyciągnięcie ręki. Zaślepieni pogonią za czymś, co nie istnieje, często odtrącamy to co już mamy, marząc o czymś lepszym. Wzór na miłość to książka, po przeczytaniu której powinniśmy się zatrzymać i przemyśleć swoje oczekiwania, aby nie stracić z oczu tego co najważniejsze.

Ta publikacja stylem, humorem, ciepłem i świetną fabułą nie odbiega od poprzednich książek Autorki. Jasne ma się wrażenie, że to wszystko jest na jedno kopyto, romans, który kończy się przewidywalnie i żyli długo i szczęśliwie, ale czy właśnie nie o to chodzi? Po to sięgamy po powieści tego typu, aby utwierdzić się w przekonaniu, że każda prawdziwa miłość zawsze zwycięży. Czy polecam? Bez dwóch zdań, dla fanek romansu to będzie prawdziwa uczta dla serca.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K.


 

wtorek, 18 października 2022

Gra nadal trwa



Caraval, było mistrzostwem świata wśród literatury młodzieżowej. Pierwszy tom cyklu cieszył się tak ogromną popularnością, że wypuszczenie na rynek kolejnej części wywołało niemałe poruszenie. Powszechnie wiadomo, że sprzedaż w serwisie Amazon osiąga setki tysięcy egzemplarzy, a na całym świecie są to milion zakupionych książek. Gdy Caraval ukazał się w Polsce, wzbudził sensację i stał się od razu głośnym hitem na półkach z powieściami fantasy. Tom drugi, czyli Legenda, został przyjęty z równie wielkim entuzjazmem, a fani serii już wypatrują części trzeciej.

Ja, także dołączyłam do największego widowiska na lądzie i morzu, w którym utonęłam wraz z bohaterami, aby przeżyć przygodę życia, oraz przeczytać o jednym z najbardziej niezwykłych romansów wszech czasów. Zachwycałam się częścią pierwszą, ponieważ na to zasłużyła, dostając w ręce kolejny tom, przyznam, że książka typowo dla młodzieży sprawiła, że znowu miałam te naście lat😊.

Kto nie zna jeszcze legendarnej gry o wszystko, nie poznał świata dwóch sióstr, kłamstwa, zdrady, miłości i nienawiści koniecznie musi to nadrobić, ponieważ część druga zabiera nas w jeszcze większe fale nadziei i rozpaczy. Tella, która w przypływie strachu i pogrążenia dobiła targu z tajemniczym nieznajomym, mimo uratowania siostry pozostaje w niewoli, w niewoli swojej obietnicy. Imię mistrza gry nadal pozostaje nieznane, czy bohaterce uda się wywiązać z umowy? Każdy wie, że w Caraval, oraz tym, co go otacza, gra staje się prawdą, a niedotrzymane pakty kończą się śmiercią. Legenda, to nieczysta intryga, mroczny następca tronu i wielka próba zniszczenia na zawsze świata magii ukrytego pod postacią rozgrywki.

Kolejna pozycja, budzi większe emocje niż jej poprzedniczka. Nasza bohaterka jest już dojrzalsza i widzi, w co się wpakowała. Próbuje iść do przodu, ale świat jak i sam Caraval ma dla niej inne plany. Kiedy wydaje nam się, że już widzimy iskierkę, nagle następuje zwrot akcji i zabawa zaczyna się od nowa. Wydaje mi się, że Legenda jest bardziej subtelna i przemyślana. Czyta się ją wolniej, ale z większym smakiem, powiedziałabym, że jest to część, którą czytelnik się rozkoszuje, smakuje powoli, aż do ostatniej strony, która frustruje, bo przecież to jeszcze nie koniec.

Po przeczytaniu obu tomów serii uważam, że przebija ona Igrzyska śmierci, a także takie serie jak np. Niezgodna. Największym atutem Caravalu jest siła, jaka przebija w obu tomach. Mimo że całą fabułę spowija mrok czuć w niej tańczące iskierki, które zapraszają odbiorcę nie tylko do przewrócenia kartki, ale przede wszystkim do poddania się magii, przyjaźni, lojalności i miłości. Mój ulubiony wątek to oczywiście ten o uczuciu, aż się nie mogę doczekać kiedy w końcu wszystko się wyklaruje, ale czeka mnie jeszcze tom trzeci więc wszystko przede mną.

Są takie publikacje, które dotykają nie tylko młodych, ale również starszych i co tu dużo mówić seria Pani Garber to właśnie taka perełka. Bez względu na wiek, jestem przekonana, że Caraval i jego kolejne tomy porwą Was zachłannie w swój świat, a emocje spowodują, że będziecie chcieli więcej.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

czwartek, 13 października 2022

Zaskakujący debiut




Dwie kobiety, jeden dom, mroczny sekret i kraina, która nie istnieje… Tak można opisać w jednym zdaniu najnowszą pozycję Pani Carole Johnstone Lustrzana kraina.

Bardzo rzadko czytam tego typu thrillery, z uwagi na to, że nigdy nie przepadałam za połączeniem tego gatunku z gatunkiem fantasy. Przyznam, że ciężko było mi przebrnąć przez pierwsze strony tej pozycji, ale okazało się, że później powieść się rozkręca i była ku mojemu zaskoczeniu naprawdę bardzo dobra. Kryminał jak i thriller są moimi ulubionymi publikacjami, dlatego często jestem krytycznie do nich nastawiona, ponieważ wychodzi wiele bubli, które nie nadają się do druku i często męczą swoją fabułą, mimo że zapowiadają się ciekawie. W przypadku powieści Pani Johnstone mimo braku mojego entuzjazmu okazało się, że mimo iż książka zaczyna się tak, że chce się ją odłożyć, warto dać jej szansę.

Na okładce Lustrzanej krainy widzimy polecenie powieści przez samego mistrza horroru Pana Kinga i to sprawiło, że postanowiłam czytać dalej po dziwnym wstępie. Cat mieszka w Los Angeles dużym mieście tętniącym życiem, w którym można zapomnieć o przeszłości i skupić się tylko na przyszłości. W Edynburgu zostawiła swoją siostrę bliźniaczkę, która wraz z mężem mieszka w neogotyckim domu, w którym kiedyś obie dziewczyny w spiżarni pod schodami odkryły Lustrzaną krainę, mroczny świat dziecięcej wyobraźni. Siostra Cat El ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, sytuacja zmusza naszą bohaterkę nie tylko do powrotu do domu z dzieciństwa, ale także do ponownego odwiedzenia krainy, w której rządzą podstępni piraci, okrutne czarownice i czyhający za rogiem klaun. Czy Cat uda się rozwikłać zagadkę zaginięcia siostry? A może mroczna kraina pochłonie ją na zawsze?

Lustrzana kraina, to z pewnością publikacja, która zaskakuje. Znajdziemy tutaj wszystko to, co przynosi życie miłość, nienawiść, zdradę, cierpienie, a także wolność i odkupienie. Niejednoznaczna, pełna zwrotów akcji, mroczna, a jednocześnie piękna i trzymająca w napięciu książka, której z pewnością nie powinno się oceniać po pierwszych stronach.

Doczytałam do końca i muszę przyznać, że było warto. Mimo trudnego początku Lustrzana Kraina sprawiła, że przepadłam i z chęcią sięgnę po kolejną książkę Pisarki. Z początku wiało nudą, a i bohaterowie byli jacyś tacy beż życia… To się zmieniło i zwroty akcji spowodowały, że nie mogłam oderwać się od tekstu. Trzeba tutaj także dopisać, że pozycja ta ma fantastycznie rozbudowany wątek psychologiczny i porusza najtrudniejszy temat, czyli relacje rodzinne. Autorka bardzo się postarała, aby jej dzieło miało drugie dno, oraz aby czytelnik za szybko o nim nie zapomniał.

Gratuluje debiutu i czekam na więcej.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i Ska

 

niedziela, 9 października 2022

Tego mi było trzeba



Przez długi czas w ogóle nie zaglądałam do książek typu romans. Ostatnio oglądam romanse świąteczne w internecie, ze względu na to, że lubię tę tematykę, jednak doszłam do wniosku, że czas odkurzyć książki z tego gatunku. Oczywiście od razu sprawdziłam nowości, jakie ostatnio się ukazały, przyznam, że szału nie było. Nie lubię książek mafijnych, jakoś mi się przejadły, a ich wysyp jest imponujący. Miałam ochotę na coś skromnego, łagodnego, a przede wszystkim moralnego i niewulgarnego, czy wyuzdanego. Nadal uważam, że współczesne romanse są pełne prostactwa, zwłaszcza te tak zwane mafijne. Nic nie wnoszą, a momentami są po prostu obrzydliwe.

W poszukiwaniu takiego lukru odwiedziłam stronę, jednego z moich przyznam ulubionych Wydawnictw, czyli Poradni K i całe szczęście. W oczy wpadła mi pozycja, której tytuł w ogóle nie kojarzył się z romansem i serduszkami, czyliDzika przygoda. Z jakiegoś powodu im jestem starsza, tym bardziej podobają mi się książki, których akcja dzieje się w jakimś małym miasteczku, taka prosta małomiasteczkowa miłość. Pani Christina Lauren, której pozycje miałam już okazję czytać, właśnie zawsze serwuje taki romans, prosty, ciepły i delikatny w takim właśnie stylu, więc tym bardziej Dzika przygoda wpadła mi w oko. W ostatnim czasie doszłam do wniosku, że im człowiek starszy, tym bardziej w literaturze romantycznej ma ochotę na coś takiego bardziej statecznego, starego i klasycznego, tym bardziej Pisarka wpisuje się w moje prywatne wymagania kiedy już nie interesuje mnie erotyka, brutalność, władza i potoczny język (czytaj wulgarny).

Kochani musicie wiedzieć, że i tym razem się nie rozczarowałam. Po Miłości na Święta, którą po prostu połknęłam, nowa publikacja okazała się takim samym strzałem w dziesiątkę. Tym razem Pisarka przedstawia nam Lily, która jako córka poszukiwacza skarbów niestety nie odziedziczyła po nim miłości do nieznanego. Korzystając z map ojca zajmuje się ona prowadzeniem wycieczek po Parku Narodowym Canyonlands. Pieniądze pozwalają jej nie tylko przeżyć, ale także być może odkupić utracone ranczo. Jedna z wypraw organizowanych przez dziewczynę przyciąga jej dawną miłość Leo. Młody człowiek postanawia zbliżyć się do Lily, oraz odzyskać jej względy. Mimo szczerych chęci mężczyzny, nasza bohaterka nie jest zainteresowana miłością, chce tylko zarobić pieniądze i doprowadzić do porządku sprawę z farmą. Czy mimo to Lily wybaczy Leo i ponownie da mu szansę? Koniecznie musicie doczytać.

Dzika przygoda mimo tytułu nie jest taka dzika, a miłość w niej nie jest tylko przygodą, ale głęboką relacją dwojga ludzi skrzywdzonych w przeszłości. Szczerze mówiąc, właśnie takiej pozycji było mi trzeba. Jestem rozczarowana większością publikacji romantycznych, zwłaszcza tych polskich dlatego z wielką chęcią sięgam po tę zagraniczną wanilię w starym dobrym delikatnym stylu. Jasne, romanse traktuję jako odmóżdżacze, są to dla mnie książki na około dwie lub trzy godziny czytania, ale nie oszukujmy się, każda kobieta potrzebuje dobrej pozycji o miłości. Lubimy wracać do naszych ulubionych autorów tego gatunku, szukamy czegoś, co pomoże nam w tych trudnych chwilach, a książka romantyczna ma tę magię. Pani Lauren, zapewnia wszystko to, czego dziś brakuje coraz bardziej na rynku wydawniczym w kategorii romans, przede wszystkim delikatność, umiar, wspaniałe wątki poboczne, czystość i świeżość.

Na mojej półce już czeka kolejna pozycja Autorki, mimo tego, że rzadko sięgam po ten gatunek, tym razem robię to z ogromną przyjemnością. Muszę szczerze napisać, że mam wielką nadzieję, na kolejną nową świąteczną książkę Pisarki, ale to dopiero przed nami, będę trzymała kciuki, aby się ukazała. Na dziś zapraszam Was Drogie Panie do sięgnięcia po Dziką przygodę, która zabierze Was nie tylko do Parku Narodowego, ale także w głąb serca Lily i Leo.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t