wtorek, 29 listopada 2022

Realne problemy szkoły



"Istnieje 13 powodów śmierci twojej koleżanki. Ty jesteś jednym z nich".

Bestseller New York Times przetłumaczony na 31 języków stał się najpopularniejszym debiutem książkowym, w kategorii młodzieżowej. Zainspirował także wielu innych Autorów do poruszania podobnych problemów, nastolatków w obecnym świecie. Mowa tutaj o wybitnej książce, Pana Jaya Ashera 13 powodów, obok której nie powinien przejść obojętnie żaden rodzic, pedagog i uczeń. Po tym, jak ukazał się serial na podstawie tej powieści, tematyka przemocy psychicznej w szkołach została powielona w kolejnych powstających pozycjach, Pisarzy na całym świecie, nadając tematowi rodzaje kryminału, sensacji, dokumentu czy thrillera. Rok 2018 był pod względem podobnych wydań wybitny, a New York Times opisał ponad 20 pozycji, zasługujących na uwagę.

W roku 2018 po raz pierwszy w Polsce ukazała się publikacja Pani Karen M. McManus, Ktoś z nas kłamie, wydawało się, że to kolejny thriller dla nastolatków, bez szczególnej głębszej fabuły. Krytycy bardzo się mylili, serial na platformie Netflix podbił tysiące oglądających, a sezon drugi stał się równie popularny. 13 powodów Pana Ashera oraz serię Ktoś z nas kłamie Pani Mcmanus, łączy wątek przemocy szkolnej, w najgorszym jej psychicznym wydaniu. Mimo tego, że Pisarka stworzyła książkę w innym gatunku niż Autor, podobieństwo oraz wnioski, jakie można z obu tych pozycji wyciągnąć, są podobne. Najbardziej przerażającym pytaniem, jakie możemy sobie zadać to, co wiemy o naszych dzieciach?

W bieżącym miesiącu ukazała się, druga część powieści Ktoś z nas kłamie, mianowicie Ktoś z nas będzie następny. Jeśli nie czytaliście tomu pierwszego, krótkie przypomnienie, pięcioro uczniów zostaje za karę po lekcjach. Każde z nich skrywa jakiś sekret i nie chce, aby wyszedł na jaw. Plotkarska aplikacja założona przez jednego z nich niszczy życie innym, a szkoła staje się miejscem tragedii, w której zemsta, nienawiść i wrogość doprowadzają do śmierci.

Część druga opowiada nam o zdarzeniach, które mają miejsce po śmierci Simona, założyciela plotkarskiego About That. W szkole pojawia się całe mnóstwo naśladowców chłopaka, jednak z biegiem czasu to nie aplikacja staje się problemem, ale niebezpieczna gra esemesowa prawda czy wyzwanie. Uczniowie niewiedzą, że zawsze należy wybierać wyzwanie, inaczej prawda o nich samych ujrzy światło dzienne. Z biegiem czasu wyzwania stają się coraz bardziej niebezpieczne, a ujawnione informacje o uczniach niszczą ich życie. Simon nie żyje, a terror w liceum w Bayview, wraca ze zdwojoną siłą.

Psychologia, analiza, problemy na czasie, sekrety, relacje, zazdrość, nienawiść, miłość, lojalność czy strach to wszystko przeplata się w najnowszej powieści Pani McManus. Pisarka wyciąga na światło dzienne brudy każdej szkoły, która spotkała się z przemocą wśród uczniów, nieporadność rodziców, brak zainteresowania służb i nauczycieli. Mimo iż ten gatunek to thriller oraz czysta fikcja literacka, wywleka na wierzch wszystko to, o czym nie chcemy myśleć, gdy posyłamy nasze dzieci do szkoły.

Określenie dobra to za mało powiedziane. Pisarka z całą pewnością wbija się w ważną tematykę poruszoną przez Pana Ashera, na którą zamykamy oczy, gdy staje się dla nas za bardzo niewygodna. Oba tomy bezsprzecznie polecam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

poniedziałek, 28 listopada 2022

Gdy sztuka wychodzi na ulicę



„Artyści są gotowi cierpieć za sztukę, czemu tak niewielu jest gotowych na to, by nauczyć się rysować.“

Banksy (wojna na ściany 2005)



Wielki syf, patologia kultury czarnego rapu, wandalizm hip – hopu, wulgaryzmy graffiti, tak mniej więcej nazywano od lat 60 i 70 XX wieku Street Art., oraz wyrażanie siebie poprzez graffiti. W latach 60 i 70 bardzo popularne było tak zwane znakowanie terenu, najczęściej przejawiające się tagowaniem i wypisywaniem imion w metrze, pociągu lub na murach. Napisy i rysunki powstawały zwykle uwiecznione zwykłym mazakiem wodoodpornym, dopiero gdy farba w sprayu stała się wszechobecna, artyści mogli tworzyć większe, bardziej kolorowe i zróżnicowane dzieła.

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych tagerów tamtych lat był TAKI 183, pracował jako kurier, rozwoził paczki metrem, w międzyczasie tagując przy tym większą część miasta. Grafficiarz przeszedł do historii za sprawą tego, że jego „kariery” posiadały najwięcej tagów w Nowym Jorku.

W tamtym okresie powstawał także Street Art., który bazował na teatrze Guerilla, oraz poparcie. Mottem ówczesnej sztuki ulicznej stało się zdanie „życie jest sztuką, a sztuka jest życiem”.

W roku 1978 sztuka uliczna została po raz pierwszy doceniona w San Francisco, podczas odbywającej się wystawy Aesthetics of Graffiti (Estetyka graffiti). To był ważny moment, dla tego rodzaju prac, wystawa pozwoliła wyjść z podziemia czemuś, co odbierano jako wandalizm. Wielu kolekcjonerów przekonało się wtedy, że graffiti można eksponować, także w prywatnych domach.

W Polsce moda na Street Art. Przyszła z Zachodu. Zapoczątkowana w latach 90 bazowała bardziej na albumach, czasopismach oraz magazynach zagranicznych, więc wyglądała niemal identycznie. Z biegiem czasu, sztuka ta nabrała swojego charakteru, zaczęła wyrażać polskich artystów, oraz osiągnęła wielki sukces. Dziś sztuka uliczna ma wielu zwolenników, powstają coraz to nowe malunki, murale, graffiti. Dzięki takim artystom jak np. Banksy weszła na wysoki szczebel świata kolekcjonerów malarstwa.

W swojej pozycji Street Art. Polska Pan Paweł Kwiatkowski przekonuje się, że Street Art. Nie istnieje. Przemierza całą Polskę oraz Niemcy, aby spotkać się z najpopularniejszymi twórcami tego gatunku. Znajdziemy tutaj takich Artystów ja Mona Tusz i Jej genialne murale od Siewcy snów po Botanikapsułę. Poznamy Etnograff, ludzi, którzy łączą sztukę ludową ze sztuką graffiti, ich mural Pasterz, jest jednym z wielu dzieł, wzbudzających do dziś wielki podziw. W książce nie zabrakło, także kontrowersyjnego Egona Fietke, który sam o sobie mówi „Jestem z Ziemi i z gwiaździstego nieba”. Kosmiczny akrobata, jeden z najbardziej docenianych artystów w Polsce, twórca takich murali jak ten inspirowany obrazem Wacława Kondka Madonna Astronautów, czy Cień 163. Muszę tutaj wspomnieć o moim ulubionym twórcy Czarnobyl, w swoich pracach wykorzystuje szablony, które z pewnej odległości wyglądają jak fotografie. Damian Terlecki, bo o nim mowa, stworzył mnóstwo dzieł, które zapadają w pamięć, mówiąc jednocześnie, że kiedyś ulica była czysta, dziś Street Art. przenosi się do internetu.

Do pozycji Pana Kwiatkowskiego podchodziłam z dystansem, ten rodzaj sztuki nie jest moim ulubionym, za bardzo kojarzy mi się z tandetnymi muralami na cześć np. zmarłych aktorów… Muszę jednak napisać, że ludzie, którzy tworzą Street Art. z prawdziwego zdarzenia, bardzo mnie zachwycili. Pisarz pozwala czytelnikowi poznać, wiele ciekawych postaci, ich poglądy, wartości, jakie wyznają, oraz te, jakie chcą przekazać za pomocą swoich prac. Książka opatrzona ogromną ilością zdjęć najciekawszych malunków wraz z podpisem oraz komentarzem wprawia w zdumienie, zachwyca oraz daje do myślenia.

Osobiście wolę klasyków malarstwa oraz ich dzieła, ale jako wielka fanka zagranicznego rapu i polskiego hip – hopu cieszę się, że powstało dzieło, które przedstawia odbiorcy w szczegółach, często kontrowersyjne, przemilczane, oraz zmarginalizowane obrazy Street Art, a także ich twórców.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Arkady


 

sobota, 26 listopada 2022

Kolejny super bohater

 



W obecnym roku, na polskim rynku wydawniczym namnożyło się wydawnictw dla dzieci. Przeglądałam ofertę kilku z nich, przyznam, że najbardziej podobają mi się te, które w swych propozycjach mają książki z tagiem kryminał, tajemnica, zagadka. Wydawnictwo Dwukropek zasłynęło serią Zbrodnia niezbyt elegancka, która podbiła serca fanów powieści z wątkiem kryminalnym na całym świecie w tym, w Polsce.

Zbrodnia niezbyt elegancka to dziesięć tomów świetnej fabuły opowiadającej o dziewczynce, która rozwiązuje zagadki, coś w stylu Enoli Holmes tylko dla młodszych dzieci. Ostatnio całkowicie przypadkiem, odkryłam nowość tego Wydawcy Dzieci z Zamkowej Skały, książka ta po opisie wydawała mi się także publikacją w duchu popularnej serii o Daisy Wells, wcale się nie pomyliłam.

Pani Natasha Farrant stworzył opowieść o Alice, która zostaje wysłana do szkoły z internatem w Szkocji. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że placówka ta, jest ekscentryczna i niezwykła. W nowej szkole naszej bohaterki większą wagę przywiązuje się do przetrwania niż do nauki. W międzyczasie okazuje się, że tata Alice zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach, co sprawia, że dziewczynka, zamiast skupiać się na wielkim wydarzeniu, które czeka szkołę, czyli bieg na orientację, zastanawia się jak wykorzystać trzy dni całkowitego braku kontroli nad uczniami, aby odnaleźć ojca. Dziewczyna postanawia poprosić o pomoc swoich przyjaciół, aby wraz z nią wybrali się na wielką wyprawę pełną przygód i niebezpieczeństw.



Dzieci z Zamkowej Skały, to książka, którą przeczytałam w kilka godzin. Trzeba tutaj napisać, że jest to pozycja świetnie przystosowana dla dzieci dyslektycznych, wielkość czcionki i odstępy między zdaniami, a także słownictwo nie sprawiają trudności. Jeśli dołożymy do tego wartkość akcji, różnorodność bohaterów, oraz mnogość przygód publikacja ta sprawia, że ciężko się od niej oderwać. Bardzo chciałabym, aby były kolejne tomy, ponieważ Alice, jest fantastyczną bohaterką. Akcja powieści dzieje się w Szkocji i tutaj wielkie zaskoczenie, ponieważ Pisarka przybliża nam kraj, jakiego nie znamy. Oczywiście nazwy miast, czy miasteczek są zmienione, ale sam urok tego miejsca pozostaje przedstawiony w sposób, który sprawia, że chce się tam być z naszymi przyjaciółmi. Z całej książki przebija wielkie ciepło, co pozwala przypuszczać, że Pisarka kocha dzieci i z wielką frajdą tworzy dla nich literaturę.

Po tych paru godzinach, kolejnej pozycji Wydawnictwa Dwukropek, jestem już przekonana, że wydawane przez nich publikacje dla dzieci są to książki o wielkiej mocy, bez tak popularnej dziś przemocy, niedostosowanym języku, czy beznadziejnej oprawie graficznej. Koniecznie muszę przejrzeć stronę Wydawnictwa, w poszukiwaniu podobnych pozycji, oraz czekam z niecierpliwością na kolejną książkę Autorki. W tej chwili Alice i jej przyjaciele są razem z Daisy naszymi ulubieńcami.

Książkę do recenzji otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl


wtorek, 22 listopada 2022

Akcja zwalnia






To niesamowite, jak musi być ciekawa książka, aby dotrwać do któregoś tomu z rzędu i nie odłożyć na półkę z nadmiaru tematu. Ostatnio miałam tak, z dziełem Pani Gabaldon i tom dziewiąty Jej sagi, po prostu wciągnęłam. Kończąc część siódmą uniwersum Pana Jordana, mogę powiedzieć, że warto było poświęcić tyle czasu, na wgłębienie się w świat Smoka Odrodzonego, oraz jego przyjaciół.

Część pierwsza historii, pisana bardziej na luzie pod młodszych czytelników ewoluuje na przestrzeni kolejnych tomów i przeradza się w prawdziwą, niebezpieczną, pełną zwrotów akcji przygodę, która coraz bardziej odchodzi od książek dla starszej młodzieży. W częściach od 4 do 6 był moment, że zaczęłam się gubić w natłoku zdarzeń, skomplikowanych intryg oraz nadmiaru postaci i przyporządkowanym im fabułą. Korona mieczy, moim zdaniem jest najbardziej jak dotąd uporządkowaną częścią całej historii.

Wiele planów i intryg się nie powodzi, niektóre sprawy zostają rozwiązane, jednak najważniejsze jest to, że nasz główny bohater uświadamia sobie, jak trudno jest trzymać władzę i rządzić, kiedy z tyłu głowy ma się dodatkowy głos. Czytając tom siódmy, ma się wrażenie, że powoli stajemy w miejscu, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę zabiegi Autora, który wraca do wielkiej bitwy, opisując ją z perspektywy innego bohatera. Może to sprawiać wrażenie powtórzeń fabuły z poprzednich tomów, jednak mi osobiście to nie przeszkadzało. Trzeba, jednak przyznać krytykom, że faktycznie od tomu trzeciego przygoda zwalnia, może robić się monotonna i czasami nudna, ale liczę na wielki zwrot akcji w kolejnych częściach. Prywatnie lubię takie zwalnianie, pozwala to wrócić do ciekawszych fragmentów książki, powtórzyć momenty, które nam uciekły, czy po prostu wrócić do ulubionych przygód. Korona mieczy jest takim właśnie zwolnieniem akcji.

W tym tomie Smog Odrodzony musi mierzyć się nadal z wrogami, pomimo ich przegranej, dodatkowo mamy tutaj problem suszy, dalszy wątek Lana, oraz Moghedien. Z całej akcji wynika, że Pisarz ma dla nas jeszcze bardzo dużo w zanadrzu, więc dalsze tomy zapowiadają się naprawdę ciekawie. Niestety nie zapoznałam się jeszcze z serialem, ale po coraz większej lawinie krytyki cały czas odkładam to na później. Na razie jestem zachwycona serią w wydaniu książkowym, rozwojem akcji oraz coraz większą dojrzałością bohaterów i nie chcę sobie psuć tego, przedstawieniem reżyserskim. Czekam na dalsze zwroty akcji oraz pogłębienie relacji między postaciami, a także rozluźnieniem ich tam, gdzie to moim zdaniem powinno zajść. Jestem ciekawa, jak Pan Jordan opisał kolejne przygody więc przede mną tom ósmy. Zachęcam do zapoznania się z uniwersum Koła czasu, naprawdę warto

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

niedziela, 20 listopada 2022

Dwudziestolecie Lilia’s Liblary


„Boję się ciemności, wtedy właśnie miasto odkrywa mroczne tajemnice”



Lilia’s Liblary the world of Stephen King to strona internetowa poświęcona całkowicie twórczości króla horroru. Właśnie w tym roku obchodzi swoje dwudziestolecie i z okazji tego wydarzenia została wydana pozycja Lśnienie w ciemności, zbiór opowiadań grozy najpopularniejszych autorów, zajmujących się tym tematem na przestrzeni lat.

Lśnienie w ciemności to książka, w której znajdziemy opowiadania Stephena Kinga, Clive Barkera, Edgara Allana Poe, czy Kevina Quigley’a. Mroczny świat mistrzów grozy przyciąga nie tylko okładką, ale także fragmentami, które nie były nigdy publikowane, a zostały dodane specjalnie do tej pozycji. Niektóre z tych tekstów powstały na potrzeby tej antologii. Znajdziemy w niej najstarsze opowiadanie Edgara Allana Poe z roku 1843 Mowne Serca, a także najnowsze Koniec wszystkich rzeczy z roku 2016 Briana Keene’a.

Nawiedzone domy, zjawy, upiory, dziwaczne miasteczka, zachwaszczone cmentarze, co najmniej dziwnie ludzie to i wiele innych wciągnie Was w świat, z którego nie będziecie chcieli się wydostać. Uwielbiam horrory, zarówno filmy, jak i książki. Zazwyczaj rzadko sięgam po opowiadania, wolę jedną długą fabułę niż parę stron opowieści, ale ten zbiór bardzo mi się podoba. Dwanaście krótkich historii, które mrożą krew w żyłach, zmuszając czytelnika do ochłonięcia od nadmiaru wrażeń. Dla mnie zawsze im straszniej, tym lepiej. Najbardziej podobały mi się opowiadania z niejednoznaczną fabułą i tajemnicą, jestem pod wielkim wrażeniem Opowieści o holokauście, a także Cmentarnego tańca, nie wiedziałam, że Pan Chizmar potrafi tak pisać. W książce nie zabrakło, też ikony gatunku, czyli opowiadania Pana Kinga Niebieski kompresor.

Z ciekawości zajrzałam na stronę Lilia’s Liblary, znajdziemy tak wszelkie nowości związane z królem horroru, wydarzenia, zdjęcia, specjalne wypowiedzi, nowości książkowe, oraz całą masę ciekawych artykułów. Strona jest całkowicie w języku angielskim, ale spokojnie można ją czytać w tłumaczeniu na język polski. Myślę, że fani Pana Kinga powinni na nią zajrzeć, jest to skarbnica wiedzy nie tylko o Pisarzu, ale o całym tworzonym przez Niego gatunku.

Pozycje książkowe z półki horror, moim zdaniem są coraz gorsze. Rzadko zdarza się, że współcześnie ktoś pisze, choć odrobinę tak dobrze, jak Pan King. Powrót do klasyki i Pisarzy, którzy tworzyli kiedyś, jest konieczny, aby choć trochę się bać. Oczywiście kultura pisania na ten temat zmienia się na przestrzeni lat, to co kiedyś było straszne, dziś nie ma już takiej wartości. Zamieniliśmy trochę dobrą książkę o zjawiskach paranormalnych na rzecz kosmitów, wampirów etc. ale uważam, że warto wracać do tych pozycji.

Najnowszy zbiór opowiadań, jaki powstał na cześć mistrza, jest obowiązkową lekturą w zimowe wieczory. Myślę, że nie zaskoczy Was poziom książki, który jest naprawdę wysoki.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

Fronda Lux



„Spośród wszystkich artykułów ukazujących się w czasopismach, znajdujących się na najbardziej chyba cenionej, w świecie naukowym, Liście Fildelfijskiej aż 20% nie jest nigdy, nawet raz, od momentu publikacji cytowana. Jeśli od tego odejmiemy, tak powszechne wśród naukowców, autocytowania i cytowania pojedyncze, często grzecznościowe wynikające z poczucia wzajemności lub wdzięczności, to naukowy śmietnik rośnie w oczach”.

 

                                                     Tomasz Witkowski

 

Z czasopismami bywa tak, że albo chce się do konkretnego wracać, albo wyrzuca się je bez mrugnięcia okiem jako niezłą wartość opałową, ale nigdy intelektualną. Przyznam, że od jakiegoś czasu mam tak samo. Uwielbiam czasopisma naukowe, popularnonaukowe, oraz te mówiące o polityce, gospodarce, czy ekonomii i religii. Bez różnicy, czy to tygodnik, miesięcznik, czy kwartalnik zawsze chętnie wybieram pozycje tematyczne, te z grona kobiecego mnie nie interesują, ponieważ doprowadzają przeciętne Polki do kompleksów, powtarzając tylko, jak mantrę co musisz mieć, lub jaka być, aby nie tylko być szczęśliwą, ale także zaspokoić oczekiwania potencjalnego kandydata na męża, czy kochanka. 

Nigdy nie byłam lewaczką, więc czytam raczej publikacje prawicowe, choć bywa i tak, że sięgam po te z drugiej strony sceny politycznej. Mam, jednak swoje ulubione, do których wracam często mimo tego, że nie jestem wielką fanką obecnej polityki rządu, ani nie wyznaję wiary kościoła rzymskiego. Jednym z takich czasopism jest pozycja Wydawnictwa Fronda, czyli Fronda Lux. Uwielbiam książki Frondy, choć czasami nie są z kręgu moich przekonań, dlatego z wielką ciekawością pochyliłam się nad najnowszym numerem tego dwumiesięcznika. Frondę Lux miałam w ręku dość dawno, był to naprawdę ciekawy numer o panowaniu chińskim od czasów pierwszego cesarza Państwa Środka, ze wciągającą historią późniejszych rządów, zwłaszcza epoki Mao. Tym razem Wydawca, na ponad 200 stronach przedstawia nam historię Rosji, oraz jej dążenie do mocarstwowości, a także wzajemnych relacji polsko – ukraińskich na przestrzeni wieków. 

W najnowszym numerze znajdziemy takie artykuły jak np. Ezoteryczna Rosja Dugina pióra Pana Zbigniewa Łagosza, Jak polskie podziemie próbowało dogadać się z ukraińskimi nacjonalistami, Pana Pawła Sztamy, czy O papieżu, który nie chciał być papieżem NATO, Pana Tomasza Rowińskiego. Artykułów i to dość obszernych jest więcej, oscylują one wokoło historii, sztuki, literatury i religii, co wzmacnia ich wartość. W ostatnim czasie odrzuciłam z powodów mocno propagandowych kilka czasopism kulturalnych, długo nie mogłam znaleźć nic, co by mnie satysfakcjonowało, ale Fronda Lux, mimo że Wydawca  nie ukrywa swoich przekonań i wartości, jest najbardziej obiektywna, moim zdaniem. 

W czasopismach każdy szuka czegoś innego. Ja lubię te ambitne, które nie zaśmiecają umysłu. Zawsze wybieram także te o dużej objętości, aby mieć co czytać przez długi czas, a nie tylko przejrzeć i odłożyć, bo połowa stron to reklamy. Fronda Lux to lektura dla wymagających, cóż tu ukrywać ktoś, kto nie interesuje się historią, sztuką, czy literaturą nie znajdzie tutaj nic dla siebie. Jest to pozycja dla fascynatów tymi tematami. Dziś na polskim rynku gazet oraz czasopism brakuje nam ambitnych publikacji, przede wszystkim tych obiektywnych, głównie dlatego wybieram propozycję Wydawnictwa Fronda. Jeśli dodamy do tego świetną jakość papieru, szacunek wizualny do odbiorcy, oraz ludzi, którzy tworzą to czasopismo, jestem przekonana, że czytelnik, który chce sięgnąć po coś ambitnego, znajdzie tutaj wiele dla siebie. 

Bez nagonki, bez obrażania, bez jednopartyjności, bez hejtu i mowy nienawiści. Obiektywnie z powołaniem się na historię świata, geopolitykę, szeroko pojętą sztukę i literaturę, a także bez nawracania na jakąkolwiek religię. Zachęcam do zapoznania się z tym naprawdę ciekawym czasopismem. 

Czasopismo do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

wtorek, 15 listopada 2022

Seria z treścią



„Daj komuś ogień, a będzie mu ciepło przez jeden dzień, ale wrzuć go do ognia, a będzie mu ciepło do końca życia.”

Terry Pratchett



Długo zastanawiałam się, co napisać po drugim tomie serii Wybrańcy Pani Kristin Cashore. Stworzenie powieści fantasy dla młodych czytelników wcale nie jest proste, wymaga nie tylko wyobraźni, ale przede wszystkim inteligencji, oraz choć odrobiny znajomości młodych ludzi. Niestety bardzo często, wielu pisarzy o tym zapomina, a wydawcy wypuszczają na rynek publikacje, delikatnie mówiąc nudne. Z początku żałowałam, że seria ta, tworzona jest nie jednym ciągiem, ale z możliwością czytania jako osobne tomy, ale później zaczęłam się głębiej nad tym zastanawiać i po lekturze Iskry, doszłam do wniosku, że faktycznie stworzenie odrębnych historii w tym samym uniwersum jest dobre.

W zależności od tego, na co się ma ochotę, oba tomy można potraktować jako przedłużenie jednej historii, ukazanej nam w części pierwszej, lub zanurzyć się w świat stworzony przez Pisarkę jak w nową przejmującą przygodę. Cokolwiek nie wybierzemy, z całą pewnością spełni nasze oczekiwania. Ja podeszłam do Iskry jak do osobnej historii, mogłam poznać nowych bohaterów bez porównywania do poprzedniego tomu, co pozwoliło mi zanurzyć się w kolejną ciekawą i pełną pasji, oraz życia opowieść.

Teoretycznie seria Wybrańcy zaprasza młodych czytelników, jednak ja uważam, że tego typu publikacje są dobre dla każdego bez względu na wiek, o ile jest fanem fantasy. Cały cykl Siedem królestw, jak na razie liczy trzy tomy, wspaniale manipulując czasem, oddanym w dwóch pierwszych częściach. Młody król Nash ma problem, aby utrzymać się na tronie. Za jego plecami gromadzona jest armia, aby pozbawić go korony. Lasy pełne są nieprzychylnych władcy buntowników, ale gdzieś tam właśnie ukrywa się Iskra, dziewczyna, która może zmienić losy monarchii. Jej wygląd daje moc panowania nad umysłami, ale nasza bohaterka broni się przed wykorzystywaniem tego daru. Z biegiem czasu, nadchodzi moment, kiedy postawiona przed mocą mrocznych sił chcących zawładnąć królestwem będzie musiała podjąć trudną decyzję, o która pomocy zmieni nie tylko bieg wydarzeń, ale i ją samą.

Wbrew pozorom nie znajdziemy tutaj tylko walki za króla, serii konfliktów oraz stada niegodziwców. Iskra to także fantastyczny romans, walka dobra ze złem, definicja przyjaźni, a przede wszystkim wyjście poza swoją strefę komfortu i to podoba mi się w tej książce najbardziej. Bardzo lubię publikacje, które zmieniają bohatera, ale także wpływają na czytelnika, chociażby zasadami moralnymi, wątkami do przemyślenia i utożsamieniem się z postaciami. W większości wybieramy książki o niczym, aby się zrelaksować, odpocząć i odpuścić życie na pięć minut, jednak te, które niosą jakieś przesłanie, chociażby to, że przyjaźń zwłaszcza dziś jest wielką wartością, są nam coraz bardziej potrzebne. Taka właśnie jest Iskra, opowieść o dziewczynie, która poświęca swoje dotychczasowe życie, aby nie tylko ratować to, co się da, ale postawić relację na pierwszym miejscu.

Jeśli jeszcze nie znacie cyklu Siedem królestw, zachęcam do zapoznania się z nim. Z całą pewnością w każdym tomie odkryjecie coś dla siebie, a może nawet o sobie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

Znowu to samo




„Karta do głosowania nie nakarmi głodnego.

Wolność prasy analfabecie nie przyda się na nic”.



Bertold Brecht



Codzienna nagonka na Chiny oraz wciskanie ludziom kłamstw na temat wspaniałej polityki Stanów Zjednoczonych Ameryki, coraz bardziej przyprawia mnie o zdenerwowanie. Od momentu, w którym Państwo Środka zaczęło się rozwijać, oraz nabierać znaczenia na arenie międzynarodowej, robi się niemal wszystko w amerykańskim lobby (niemal w 100% żydowskim), aby ciemnemu ludowi świata obrzydzić wszystko, co chińskie. Naprawdę nie bronię rządów Xi Jinpinga, ustrój, który panuje od lat w tej republice, jest co najmniej zły, jednak czy lepszy jest w Ameryce? Z niezrozumiałego dla mnie powodu fobia Ameryki, a co za tym idzie jej przyjaciół, lub pseudo przyjaciół jak kto woli w zniszczeniu, trzeba przyznać ciężkiej pracy milionów Chińczyków, jest dla mnie, nie zrozumiała.

Można tutaj dużo pisać o błędach komunizmu chińskiego, przywoływać obozy pracy, system punktacji narodu, politykę rodzinną etc. ale co z tego? Może byłoby ciekawiej przywołać całkowity moralny rozkład Stanów Zjednoczonych, ich kłamstwa począwszy od wojny w Iraku, zdrady wobec Kurdów, projekt „Covert influence operations”, podejście do komunizmu od czasów Stalina, a cofając się do wspólnej historii Polski i Ameryki porzucenie sojuszników. Przykładów można mnożyć, nikt się nad tym nie pochyla, wydając kolejne pozycje o tym, jak to Chiny są wielkim zagrożeniem na świecie, całkowicie nie zwracając uwagi jak opinią publiczną, manipuluje rząd w Waszyngtonie. Pan Robert Spalding wydał swoją publikację Wojna bez zasad chiński plan dominacji nad światem, w której poświęca niemal 300 stron, aby wmówić czytelnikowi, że Chiny to niemal drugi Babilon za czasów Nabuchodonozora.

Pisarz mówi nam, jak Państwo Środka chce zdominować Zachód, za pomocą sabotażu korporacyjnego, wojny cybernetycznej, dyplomacji, łamiąc przy tym międzynarodowe prawo handlowe i prawo własności intelektualnej (to łamanie prawa jest dość ciekawe, czy Pisarz zapomniał, jak to Ameryka łamie prawo, wprowadzając ustawę 447?), a także nadużywanie systemu finansowego. Z wieloma rzeczami jestem w stanie się zgodzić, gdyby nie pisał ich Generał brygady US Air Force, zmanipulowany przez politykę własnego kraju. Najśmieszniejsze, jest to, iż zdaniem Autora Ameryka po prostu została zmuszona do tego, aby bronić nie tylko siebie, ale i całego świata przed małymi żółtymi ludzikami, które tylko czyhają na nasze życie. Serio, Pan Spalding powinien lepiej zapoznać się z historią własnego kraju, bo coś mu się myli i miesza.

Książka Wojna bez zasad to kolejna manipulacja napisana przez jakiegoś tam generała, który musi przedstawić Amerykę w dobrym świetle, ponieważ nie ma innego wyjścia. Naprawdę, ja bardzo dziękuję temu państwu za wyzwalanie spod jakiejkolwiek władzy, nie skończyło się to dla nas dobrze w przeszłości, a aktualnie Ameryka nadal ogranicza naszą suwerenność. Książka totalnie bezużyteczna.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zona Zero


 

wtorek, 8 listopada 2022

Cóż tu dużo mówić...




To niesamowite, jak bardzo zmanipulowane są książki o tematyce historycznej wydane po roku 2015. Często zastanawiam się nad tym, co myślą ludzie, którzy dopuszczają do druku, tak mijający się z prawdą tekst. Tragedią jest to, że niedługo nasze dzieci już nie będą uczyły się prawdziwej, polskiej historii, tylko historii jednopartyjnej, zmanipulowanej pod obecne i przyszłe rządy naszego kraju. W tej sprawie przeraża także ilość nauczycieli, nie tylko pod względem ich braku personalnego, ale także braku uczciwości, rzetelności w dobrym prawdziwym nauczaniu.

Mówią, że historia kołem się toczy, widać to coraz bardziej na rynku wydawniczym, wśród tych którzy zajmują się wydawaniem pozycji o tematyce historycznej, gospodarczej, politycznej, czy społecznej. Bardzo często dziwi mnie brak obiektywizmu, podczas dopuszczania do druku lektur kontrowersyjnych, takich, które opowiadają o Polsce, z jaką mamy do czynienia na przestrzeni wieków, o ile publikacje wydane po roku 1989 można jeszcze uznać za w miarę obiektywne (mówię tylko o tych, które powstały zaraz po wyborach i próbowały opisać prawdę o komunizmie) o tyle te od czasu tak zwanej szerokiej, zakorzenionej demokracji są już po prostu nic niewarte. Jestem wielką fanką książek historycznych, uważam, że dziś, kiedy nasze państwo ma tak dużo problemów, dobra pozycja tego gatunku jest na wagę złota, zwłaszcza jeśli mówimy tutaj o dokumencie. Po publikację Pana Grzegorza Kucharczyka Historia Polski 1914 – 1922 sięgałam z wielką nadzieją, na uczciwy obiektywizm, zwłaszcza jeśli chodzi o okres od roku 2015. Niestety coś, co zaczęło się dobrze, okazało się przy końcu totalną stratą mojego czasu.



Powiedzmy sobie uczciwie, że zawsze dzieła, które poruszały tematy związane z polityką, historią były pisane pod panujących. Widać to świetnie, jeśli cofniemy się do czasów PRL w Polsce, ale też przyjrzymy się np. historii Federacji Rosyjskiej. Ktoś może powiedzieć, dlaczego się czepiasz, przecież to normalne. Oczywiście, że tak zgadzam się, ale wydawało mi się, że po tym, co przeżyliśmy jako naród, zasługujemy naprawdę w naszych polskich, wolnych publikacjach.

Pan Kucharczyk trafnie i niezwykle rzetelnie opisał lata od roku 1914 do roku 2005. Niestety od 2005 robi się już problem. Uważam, że wcześniejszy czas opisany przez Autora zasługuje na pochwałę, nie ma to tamto, Pisarz napisał prawdę i myślę, że ci, którzy przeczytają to dzieło, zgodzą się ze mną, po zapoznaniu się z tą książką do rozdziału Na drodze do rzeczywistej zmiany. Polska po 2005 roku. Pan Kucharczyk bardzo dokładnie wspominał o większości afer z udziałem Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego, Bronisława Komorowskiego oraz oczywiście Donalda Tuska. Poświęcił sporo na przedstawienie katastrofy samolotu z polską delegacją, która wybierała się do Smoleńska, aby uczcić ofiary Katynia. Opisał koalicję rządów PiS oraz Samoobrony (w większości za upadek tego rządu obwiniając Samoobronę), oraz na swoje nieszczęście wspomniał o sławnych taśmach U Sowy i Przyjaciół, które doprowadziły do upadku rządu Donalda Tuska i wygranej Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego na swoje nieszczęście?



Tutaj pojawia się problem. Mam wrażenie, czytając ten tekst, że z jakiegoś powodu przy końcu tej pozycji ktoś skutecznie zamknął Pisarzowi usta. Nie wierzę w zbiegu okoliczności ani w to, że Autor poświęca ponad 400 stron na opisanie uczciwych faktów, a nagle przy końcu, kiedy pojawia się temat wygranej obecnego rządu, nabiera wody w usta i pisze pieśni pochwalne.

Na stronie 439 czytamy, że wisienką na torcie porażki Platformy obywatelskiej okazały się już wspomniane przeze mnie wyżej taśmy ze sławnej restauracji. Oczywiście jest to prawda. Pisarz przytacza tutaj słowa, które wtedy padły min. Ministra spraw wewnętrznych i administracji, niestety zapomniał zapewne celowo dodać, że nasz obecny premier również jest na tych nagraniach i z pogardą mówi o zapier… za miskę ryżu, oraz o tym, że Polacy są tak głupi, że uwierzą we wszystko. Nie ładnie tak manipulować czytelnikiem Panie Kucharczyk. Co ciekawe książka ma sięgać roku 2022, ale nie znajdziemy w niej co dziwne, ponieważ Autor wcześniej opisał aferki związane z poprzednimi rządami, żadnej afery związanej z obecnie rządzącą Zjednoczoną Prawicą.

Panie Kucharczyk ludzie chętnie by poczytali o wyborach kopertowych Pana Sasina, respiratorach od handlarza bronią, mailach Pana Dworczyka, celowym zamykaniu polskich kopalń i przekupywaniu górników, aby nie strajkowali, że nie wspomnę o milionowym zadłużeniu naszego kraju, co najmniej naginaniu konstytucji oraz o wielu, wielu innych skandalikach, które zaczną wychodzić zapewne po oddaniu władzy.



Ze względu na to, że wcześniejsze lata Pisarz opisuje naprawdę rzetelnie, jestem w stanie uwierzyć, że po prostu nie mógł, albo nie miał odwagi na uczciwe przedstawienie stanu naszego kraju po roku 2020. Wielka szkoda, wybitni historycy, reformatorzy, przywódcy nie byli tchórzami. Na odwrocie książki napisane jest, że jest to publikacja wybitnego polskiego historyka. Przepraszam, ale dla mnie ktoś, kto manipuluje tekstem i nie pisze prawdy, nie jest wybitny. Dla mnie te ponad 400 stron całkowicie straciło na wartości, nie oddając stanu faktycznego Polski po roku 2005.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

piątek, 4 listopada 2022

Ku wolności



Pilnie strzeżone więzienia, obozy koncentracyjne, syberyjskie pustkowia… Nie ma miejsca na świecie, skąd ludzie nie próbowaliby uciekać, z gorszym lub lepszym skutkiem. Przez wiele wieków Polakom udawało się wyjść z położeń, w których inni tracili nadzieję i chęć do życia. Dziś można zapytać, czy istnieją miejsca, z których nasi rodacy nie potrafiliby się wydostać?


Tysiące kilometrów, pokonywanych pieszo, konno, wozami, w ukryciu, wbrew zasadom i regułom. Nazwiska, które zapisały się w historii i do dziś wzbudzają podziw i szacunek z jednego powodu, wielkiej udanej ucieczki. Wszystko to po to, aby udowodnić, że Polak nigdy nie będzie niewolnikiem. Wydaje się, że jesteśmy takim rozleniwionym narodem, który potrafi dostosować się do większości warunków bez słowa skargi. Przetrwaliśmy dwie wojny światowe, okupację sowiecką, lata komunizmu… Na początku w pokorze, z narastającym buntem w sercu, który doprowadzał do wielkich zrywów, często nieudanych, jednak zapamiętanych na lata. Wśród tych wydarzeń, byli ludzie, którzy dzięki swoim czynom, dawali siłę i chęć do walki.

W swojej książce Wielkie ucieczki Polaków, Państwo Teresa Kowalik i Przemysław Słowiński opisują niewykonalne, spektakularne, niebezpieczne, ale wielkie i pamiętane ucieczki ludzi, którzy walczyli nie tylko o siebie, ale i o cały kraj.

Witold Pilecki, ochotnik do Auschwitz, sam z własnej woli daje się zamknąć w tym uważanym przez ludzi, zapomnianym przez Boga miejscu. Ryzykuje życiem, aby spisać raport, który ma wstrząsnąć światem. Ucieka, aby uratować miliony ludzkich istnień, o których pamięta niemiecka zagłada. Najsławniejszy exodus, o którym mówi się do dziś, pamięta i wspomina. Raporty wznawiane przez coraz liczniejszą ilość wydawców docierają do szerokiej rzeszy ludzi, którzy gdyby nie odwaga nigdy nie poznaliby tragicznej dla świata historii. Trzeba tutaj wspomnieć także o bezsprzecznie najbardziej emocjonującym „wyjściu” Sławomira Rawicza i Sławomira Glińskiego z Syberii podczas II wojny światowej. Spektakularna i epicka ucieczka z sowieckiego łagru, ponad 6,5 tysiąca kilometrów przez zaśnieżoną Syberię, Chiny, Himalaje oraz Pustynię Gobi. Dwóch mężczyzn, których oskarżono o kłamstwo, podawano w wątpliwość ich historię, aż do czasu kiedy agent wywiadu Rupert Mayne, podzielił się własnym doświadczeniem z ludźmi, którym udało się uciec.

W pozycji tej znajdziemy, także inne historie, być może nie tak epickie, opisane z tak wielkim rozmachem, ale równie ważne nie tylko dla nas Polaków, ale i dla świata. Uwielbiam tego typu książki, mam wrażenie, że ta publikacja jest w dużej mierze podobna do dzieła Pana Andrzeja Fodorowicza, ale obie te pozycje piszą o innych ludziach, choć w tym samym temacie. Autorzy Wielkich ucieczek Polaków opisali wiele historii i postaci mi znanych. Kto nie słyszał np. o Pileckim? W książce znajdują się także opisy wydarzeń, o których nie słyszałam, to pozwoliło mi uzupełnić moją wiedzę. Książka ta z pewnością ma wartość historyczną, wydarzenia w niej przedstawione są w sposób prosty, bez zbędnego udziwniania np. skomplikowanym słownictwem, dlatego uważam, że jest ona doskonała dla młodych ludzi, którzy interesują się historią. Zapewne, każdy, kogo ciekawią wielkie ucieczki, ma swoją ulubioną wybraną, ja także. Powrót do wydarzeń sprzed lat pozwala nam nie zapomnieć o naszych korzeniach, naszej odwadze, ryzyku, jakie zawsze podejmowaliśmy w trudnych niemal nie do przeżycia czasach i miejscach. Każda tego typu publikacja pozwala nie zapomnieć nam, że jesteśmy silnym narodem, który potrafi wyjść obronną ręką z każdej opresji, nawet gdy nie widać światełka w tunelu. Bezsprzecznie polecam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

wtorek, 1 listopada 2022

Jasna strona psychopatii?


Kevin Dutton, wykładowca psychologii na Oxfordzie, a także autor książki Mądrość psychopatów twierdzi, że odrobina psychopatii pomaga w osiąganiu sukcesów. Najlepszym tego przykładem jest bezsprzecznie finansowy oraz komputerowy geniusz Steve Jobs, którego od Teda Bundy’ego różniło tylko to, że zamiast mordować i znęcać się nad ludźmi stworzył potężną markę znaną na całym świecie z wykorzystania najnowszych technologii.

„Psychopatia jest niczym światło słoneczne: jego nadmiar może wywołać raka i zabić, ale jeśli wystawiamy się na jego działanie z umiarem, ma dobroczynny wpływ na jakość naszego życia i zdrowie”

Pan Antoine Buchara znany neurobiolog i psycholog z University of Southern California radzi nam, abyśmy przyzwyczaili się do tego, że żyjemy wśród funkcjonalnych psychopatów. Nie oszukujmy się, często się takich ludzi boimy, ale jeszcze częściej im zazdrościmy, zwłaszcza tym, którzy osiągają znaczące sukcesy. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne pisze, że psychopatia to antyspołeczne zaburzenie osobowości, objawiające się m.in. nieszanowaniem norm społecznych, brakiem hamulców w zachowaniu, np. moralnych, nieliczeniem się z emocjami innych i instrumentalnym traktowaniem ludzi.

Nam psychopata najczęściej kojarzy się z mordercą, człowiekiem całkowicie wynaturzonym, złym i pozbawionym skrupułów, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czasami nasi idole, których ludzie podziwiamy, także przejawiają te cechy.

W dziedzinie tej powstało wiele pozycji nie tylko typowo podręcznikowych, ale także thrillerów, czy horrorów. Z jakiegoś powodu wielu pisarzy z królem mroku Stephenem Kingiem na czele fascynuje się złożoną psychologią i funkcjonowaniem osób z tym zaburzeniem. W najnowszej powieści Pani Very Kurian Nawet nie zauważysz, mamy okazję śledzić losy, całościowe zaburzenie oraz funkcjonowanie w problemie głównej bohaterki Cloe. O ile ostatnia powieść z tej tematyki, jaką czytałam, ogromnie mnie zmęczyła, o tyle nastolatka jako psychopatyczny geniusz wciągnęła mnie ogromnie.

Nasza główna bohaterka Cloe rozpoczyna właśnie studia, może się wydawać, że jest zwykłą nastolatką wchodzącą w rozrywkowe życie akademickie, jednak to mylne spostrzeżenie. Dziewczyna jest niezwykle inteligentną, psychopatką, która swoje mordercze plany ma zamiar zrealizować na specjalnie do tego celu wybranym Uniwerku. Stypendium otrzymane przez dziewczynę wiąże się z udziałem w badaniu klinicznym, prowadzonym na wydziale psychologii. Poza naszą bohaterką bierze w nim udział również kilku innych osobliwych młodych ludzi. Pewnego dnia jeden ze studentów zastaje zamordowany, plany Cloe, aby zabić swojego wroga, Willa biorą w łeb, dziewczyna staje się nie tylko celem, ale także jak najszybciej musi rozwiązać zagadkę tego zabójstwa, aby móc zemścić się na koledze z dzieciństwa. Czy jej się uda? Wiadomo przecież, że nie można ufać psychopatom.



Z reguły thrillery psychologiczne są bardzo rozwleczone pod względem opisów przeżyć bohatera, jego myśli, wątków pobocznych, wpływu otoczenie etc. W tej powieści jest tak samo, a mimo to chce się przerzucić kartkę i czytać dalej. Uważam, że wielkim atutem książki jest to, że dzieje się, w świecie młodych ludzi z tego względu tematyka wydaje się lżejsza. Akcja rozkręca się bardzo powoli, ze względu na przedstawienie postaci, jednak nie odczuwa się tutaj nudy i monotonii. Trochę zaskoczyło mnie to, że zamiary bohaterki co do Willa zostały odkryte już na początku pozycji, jednak zwroty akcji związane z morderstwem są naprawdę zaskakujące. Gdy doszłam do końca publikacji, uznałam, że szkoda, że to już koniec.



Uwielbiam thrillery, wszelkiego rodzaju kryminały, a także książki z wątkiem psychologicznym. Pani Kurian jest moim odkryciem, a ponieważ ostatnio tematyka psychopatii jest na czasie, z całą pewnością publikację tę warto przeczytać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t