wtorek, 27 czerwca 2023

Poradników czar



„Tajemnica zdrowia zarówno umysłu, jak i ciała nie polega na opłakiwaniu przeszłości, zamartwianiu się o przyszłość czy przewidywaniu kłopotów, ale na mądrym i gorliwym życiu w chwili obecnej”.



Publikacji o zdrowiu, szczęściu, oraz dobrostanie powstało tak wiele, że naprawdę trudno zliczyć. Co roku wychodzi ich, także tyle, że gdybyśmy mieli przeczytać wszystkie zabrakłoby na to czasu. Ogólnie nie lubię tego typu pozycji, które mówią, jedz to, a będziesz zdrowy i szczupły, rób tamto, a będziesz szczęśliwy, zajmij się tym, aby Twoje życie było wartościowe. Z reguły są to pozycje na jedno kopyto powielające opinie zaczerpnięte z internetowych forów psychologicznych, tylko bardziej rozbudowane na potrzeby autorów.

Książka Z czułością dla siebie Pana Geralda Huthera, która stała się bestsellerem „Der Spiegel”, właśnie do takich należy. Co możemy zrobić, aby być zdrowszym i szczęśliwszym? To pytanie zadaje Autor i próbuje na nie w swej pozycji odpowiedzieć. Czytałam z zaciekawieniem, ostatecznie uznając, że to publikacja nie dla mnie. Wszystkie jej mądrości powielają holistyczne podejście do samo opieki, a są to z reguły stwierdzenia dobrze nam znane. Jestem uprzedzona do tego typu książek, ponieważ nie ma jednej recepty na szeroko pojęte zdrowie, czy szczęśliwe życie. Ilu ludzi tyle doświadczeń, przeżyć czy problemów. Czy jeśli nie przeczytam żadnej z tych wszechwiedzących pozycji, to sobie nie poradzę i moje zdrowie i życie będzie do bani? Na pewno nie. Oczywiście są ludzie, którzy kochają tego typu poradniki, mają ich na półkach całe sterty, ale czy coś z nich wynoszą? Ciężko powiedzieć.

Mam nieodparte wrażenie, że książki w stylu Z czułości dla siebie i tak nie spełniają swojego zadania, wbijając społeczeństwa w jeszcze większą depresję. Nie robię tego, o czym pisze Autor, więc pewnie dlatego nadal jestem chora i nieszczęśliwa. Zdarza się, także że robię wszystko z publikacji, a i tak jestem chora i niemal doprowadzona do samobójstwa. Generalnie uważam, że każdy sam powinien znaleźć swoją drogę do szczęścia i zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego tak naprawdę żadna publikacja tutaj nie pomoże, jeśli ktoś potrzebuje terapii.

Ciężka sprawa z tymi bestsellerami, przyznam, że czytam poradniki z reguły te wychowawcze z różnymi propozycjami etc. Uważam, jednak, że mimo iż coś jest poradnikiem, nie znaczy, że jest dobre. Książka Pana Huthera mi się po prostu nie podobała, dużo słów mało treści, choć napisane fajnym językiem. Jeśli jesteś fanem poradników tego typu, z całą pewnością lekkość tej pozycji Ci się spodoba, prywatnie myślę jednak, że powstały o wiele lepsze.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Dobra Literatura


 

Wielka historia



„Przywileje, które zostały przyznane w uznaniu religii, powinny być udziałem jedynie wyznawców religii katolickiej. Jest naszą wolą, aby heretycy i schizmatycy nie tylko nie mieli w tych przywilejach udziału, ale byli zobowiązani i przymuszani do różnych munera.“

Konstantyn Wielki



Rzetelne książki historyczne są dziś wielką rzadkością. Z reguły albo ktoś pisze pod jedną, albo pod drugą stronę, co zaciemnia obraz sytuacji, ponieważ nic nie jest albo czarne, albo białe. Im trudniejsza historia tym potrafi być bardziej zakłamana, zwłaszcza jeśli bierze udział w walce politycznej.

O historii chrześcijaństwa, Rzymu, oraz Kościoła Rzymskokatolickiego powstało wiele pozycji. Mam wrażenie, jednak, że jedna jest gorsza od drugiej. Albo autorzy grają w bramkę ateistów, albo katolików i zwolenników szeroko rozumianego papiestwa. Jeśli cofniemy się w przeszłość, to również historia samego wiecznego miasta, jak i jego władców, a co za tym idzie narodzin imperium i jedno zbawczej religii, także na przestrzeni lat ulegała zmianie w zależności, jak ówcześnie komu pasowało.

Pan Aleksander Krawczuk, to moje odkrycie tego półrocza, jeśli chodzi o publikacje historyczne i muszę napisać, że jestem miło zaskoczona na plus. Dzieło Pisarza Rzym, Kościół cesarze uzupełnia wszelkie braki i ignoranctwa powstałe w tym temacie od lat. Trylogia Pana Krawczuka, na którą składa się Konstantyn WielkiRód Konstantyna oraz Julian Apostata, zabiera nas w świat Rzymu, oraz władzy, jakiej nie znamy i o jakiej rzadko się mówi. Obraz imperium rzymskiego w III i IV wieku, to przekrój przez lata, w których miasto na siedmiu wzgórzach rządziło niemal całym światem.

W książce tej przyjrzymy się szerokiej polityce Konstantyna Wielkiego, narodzinach największej z religii świata, możemy tutaj tak śledzić losy młodego cesarza Juliana Apostaty, który próbuje przywrócić dawne kulty. Dodatkowo Pisarz raczy nas wszelkimi tajemnicami, zdradami, intrygami pałacowymi, czyli wszystkim tym z czego słynął rzymski dwór.

Myślałam na początku, że jest to jedna pozycja, ale okazało się, że w jednym egzemplarzu są trzy historie i to bardzo dobre historie. Rzym, Kościół, cesarze, to publikacja, która całkowicie zmienia pogląd na to jakoby Konstantyn Wielki wyznawca wielobóstwa, miał wizję krzyża i nagle się nawrócił. Pozycja Autora obala wszystkie powstałe mity wokół władzy Konstantyna, samego kościoła oraz cesarza Juliana, który za wszelką cenę chciał wrócić do korzeni. Mimo tego, że jest to książka historyczna pisana, jest naprawdę przystępnym językiem, znajdzie się tutaj wiele dokumentów, odnośników, dat, oraz wydarzeń w sam raz dla miłośników szczegółowej historii, o której nie uczą w szkołach.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tego dzieła, a na mojej półce już czeka kolejna książka tego Autora. Jestem wielką fanką tematu cesarstwa rzymskiego, a zwłaszcza czasów Konstantyna, więc z całą pewnością będę do tej pozycji wracała. Miło czyta się coś, co nie bije w jedną dudkę, tylko daje obiektywne spojrzenie na omawiane wydarzenia. Książkę polecam bez dwóch zdań.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Iskry


 

poniedziałek, 26 czerwca 2023

Miłość z porcelaną w tle



„Miłości , jest jak światło gwiazd – nie umiera nigdy”.

H. Jackson



Literatura holenderska przez długi czas pozostawała dla mnie nieznana. Nigdy jakoś do mnie nie mówiła, tak samo jak wszelkiego rodzaju dzieła skandynawskie, które moim zdaniem pomimo świetnej fabuły wloką się niemiłosiernie. Mimo to postanowiłam dać szansę Pani Simone van der Vlugt i Jej powieści Niebieska porcelana.

Okładka naprawdę przyciąga oko, a i sama fabuła zapowiadała się ciekawie, więc poświęciłam tej pozycji około 4 godzinki i nie żałuję.

Pozycja ta opowiada o kobiecie, która po śmierci męża porzuca swoją rodzinną wioskę, obejmując posadę służącej w Amsterdamie. Jej pani kocha malować, więc obie z wielką pasją oddają się temu zajęciu. Niestety, niechlubna przeszłość naszej bohaterki w końcu ją dopada i zmusza do ucieczki. Podczas swój wędrówki otrzymuje pracę w fabryce porcelany, gdzie może wykazać się swoim talentem. Dla dziewczyny rozpoczyna się czas spokoju i szczęścia, aż do momentu kiedy stanie przed kolejnym wyborem.

Pozycja ta, to typowa obyczajówka. Teoretycznie może wydawać się monotonna, ale dla mnie zaciąga moją ulubioną serią Poldark. Losy Catrijn są opisane w sposób stonowany, trochę jak w literaturze skandynawskiej. Oczywiście widać w tej pozycji przebicia ze złotego wieku holenderskiego. Akcja być może nie jest porywająca, to raczej książka bez zwrotów w wydarzeniach, ale dla koneserów spokoju fabuły w sam raz. Pisarka w swej publikacji postawiła na opisy, co przyznam, że mi się podobało. Można dzięki temu wbić się w atmosferę epoki, oraz otoczenie bohaterki. Znajdziemy tutaj także tajemnicę sprzed lat, miłość, zdradę, czyli wszystko to, co sprawia, że powieść obyczajowa nabiera rumieńców.

Spokojna, monotonna fabuła może monetami zanudzać, ale moim zdaniem pasuje do tej książki. Tak naprawdę są to losy kobiety takiej, jak każda w XXI wieku. Z jej wzlotami i upadkami, gorszymi i lepszymi momentami. Takie publikacje trzeba lubić. Szkoda, że całość zamknęła się tylko w jednym egzemplarzu, ponieważ fabuła świetnie nadawałaby się na serię.

Ze względu na to, że Poldark bardzo mi się podobał, a Niebieska porcelana utrzymuje ten styl, polecam bez dwóch zdań. Książka na jeden wieczór, ale myślę, że będzie się chętnie do niej wracało. Mógłby powstać film w odcinkach, aby pokazać Złoty Wiek, oraz bardziej szczegółowo przedstawić losy bohaterki.
W książce znajdziemy, także wątek historyczny, powstania popularnej porcelany z Delft, co na pewno zaciekawi tych zainteresowanych tematem.
XVII wiek w tej pozycji okazuje się bardzo ciekawy.

Książkę do recenzji otrzymałąm od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

niedziela, 25 czerwca 2023

Odkrycie roku



„Życie, jest dramatem i nawet istoty z natury swej najszlachetniejsze,

zaznać muszą goryczy zawistnego i kapryśnego losu”.



Nigdy nie sądziłam, że będę zachwycała się współczesną literaturą, a już na pewno nie tą obyczajowo – kryminalną. Nadszedł, jednak ten czas, kiedy postanowiłam sięgnąć po jedną z tego typu pozycji i o dziwo bardzo mi się podobała. Pani Katarzyna Targosz, jest moim tegorocznym odkryciem, a Jej pozycja Sanatorium Doktora Kramera hitem na moich półkach, mimo że polskim.

Od bardzo dawna jestem uprzedzona do naszych współczesnych Autorów, książki są z reguły na jedno kopyto, brak porywającej akcji, tacy sobie bohaterowie… No cóż, po prostu tego nie czytam, choć klasykę literatury polskiej, jak Orzeszkowa, czy Prus uwielbiam. Na pozycję Sanatorium doktora Kramera polowałam długo i muszę uczciwie przyznać, że to był strzał w dziesiątkę.

Sam opis pozycji kojarzył mi się z horrorem Zakonnica, do tego tajemnica posiadłości, zbrodnia w tle, ludzie pełni sekretów, musiałam to przeczytać. Na okładce, jest napisane, że jest to seria Opowieści z wiary, co jeszcze bardziej mnie zaskoczyło, ponieważ opis na to nie wskazywał. Bardzo lubię tę serię, więc tym bardziej byłam zaciekawiona i zaintrygowana.

Mamy tutaj luksusowy ośrodek leczenia zaburzeń psychicznych, jego mieszkańcy skarżą się, na nocne hałasy uważając, że stary budynek nawiedzany jest przez duchy. Przestraszeni domagają się od właścicielki, aby sprowadziła kogoś kompetentnego, kto zajmie się tym tematem. Dyrektor Aldona Gwież, prosi o pomoc zakon, wysłana przez niego zakonnica, to nie tylko znawczyni spraw duchowych, okazuje się bowiem, że przybywa ona z jeszcze inną misją. Siostra szybko zauważa, że w dawnym sanatorium Kramera dzieją się dziwne i osobliwe rzeczy. Akcja nabiera rozpędu, problemy się piętrzą, a bohaterowie nie są do końca jednoznaczni.

Książka mnie zaczarowała. Już od pierwszej strony spotykamy się z sekretem, problemem i mrokiem wokół akcji. Pozycję tę czyta się szybko, ponieważ zwroty akcji wciągają na całego. Zastanawiałam się, dlaczego właśnie Opowieści z wiary, ale faktycznie Pan Bóg każdemu z naszych bohaterów kreśli plan na życie. Fani zarówno powieści obyczajowych, jak i kryminału z wątkiem paranormalnym będą zachwyceni. Publikacja trzyma w napięciu, zaskakuje, aby ostatecznie poukładać się w całość. Nie sądziłam, że to napiszę, ale jest to jedna z tych pozycji, do których z pewnością będę wracała.

Całą serię Opowieści z wiary polecam, ale Sanatorium Doktora Kramera w szczególności. Czekam na kolejne, tak dobre pozycje Autorki.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa eSPe


 

Godna uwagi




"Na chwałę Wszechmocnego Boga, który specjalną łaskawością obdarzył Dziewicę Maryję, ku czci Syna Jego, nieśmiertelnego Króla wieków oraz Zwycięzcy grzechu i śmierci, dla powiększenia chwały jego Błogosławionej Matki, ku niewypowiedzianej radości całego Kościoła powagą Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Świętych Apostołów Piotra i Pawła i Naszą, ogłaszamy, oświadczamy i określamy jako dogmat prawdę przez Boga objawioną, że Niepokalana Bogarodzica zawsze Dziewica Maryja, po dopełnieniu życia ziemskiego z ciałem i duszą została wzięta do nieba"

Pius XII





Kult maryjny w Polsce i na świecie cieszy się dużym uznaniem i popularnością. Fatima, Guadalupe, Medjugorie, Licheń, Częstochowa, to tylko niektóre z miejsc poświęconych matce Jezusa Chrystusa. Co roku przybywa tam miliony osób, aby modlić się przed obrazami i figurami Madonny.

Trzeba przyznać, że świąt kościelnych poświęconych Maryi, jest znacznie więcej niż tych poświęconych samemu Bogu Ojcu, czy Jego Synowi, co nie jest do końca normalne. Mimo, to cieszą się one uznaniem wierzącego ludu. Pozycji o samym kulcie maryjnym, cudach i objawieniach powstało wiele, jedne są lepsze inne gorsze, ale z całą pewnością wiele z nich zasługuje na uwagę, jeśli nie ze względów wiary to nauki.

Najnowsza pozycja poświęcona Maryi, czyli Maryja biografia, którą miałam okazję czytać, jest kolejną książką, na którą warto zwrócić uwagę zaraz po moim zdaniem bardzo dobrym Sekrecie Guadalupe. Nie do końca zgodzę się, że publikacja ta jest biografią Maryi, Biblia bardzo szczątkowo mówi o jej osobie, dosłownie w kilkunastu zdaniach. Myślę, że bardziej jest to biografia samego kultu maryjnego zarówno w Polsce jak i za granicą.

Pan Grzegorz Górny i Pan Janusz Rosikoń, w swej książce zabierają nas w świat nie tylko samej Madonny, ale także historii Ziemi Świętej, oraz wydarzeń biblijnych takich jak np. ucieczka do Egiptu, czy historycznymi, jak Cud nad Wisłą. Muszę przyznać, że pozycja ta ma wielki walor artystyczny i historyczny. Możemy znaleźć w niej wiele zdjęć przedstawiających obrazy najznakomitszych artystów, którzy uwieczniali na swoich płótnach wizerunki Maryi, fotografie sanktuariów, miejsc związanych z samym kultem, czy opisy podejścia władców do tematu czczenia Dziewicy.

Z całą pewnością, dla osoby wierzącej, która w swoim życiu uważa postać matki Jezusa, za znaczącą i wartościową książką ta będzie uzupełnieniem, jego wiary. Z protestanckiego punktu widzenia, pozycja ta, to bardziej zbiór domysłów jeśli chodzi o szczegółowe życie Miriam z Nazaretu oraz otoczki wokół niej wytworzonej niż zbiór faktów. Jakkolwiek by do tego nie podejść, moim zdaniem naprawdę wspaniała szata graficzna, uczciwe ekskluzywne wydanie, oraz wielkie starania Autorów, aby jakość zarówno zdjęć, jak i tekstu była wysoka, zasługują na to, aby pochylić się nad tym dziełem.

Z reguły albumy tego typu, są drogie, co moim zdaniem jest dużym problemem, ponieważ nie każdego stać, aby zakupić wartościową pozycję, natomiast w tym przypadku uważam, że cena jest dużym atutem, więc dla osób wierzących pozycja ta, to wisienka na torcie wśród wszelkich publikacji o Maryi.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Rosikon Press


 

piątek, 23 czerwca 2023

Nowa przygoda



„Ukończenie gry jest często najszybszą drogą do uwolnienia się od gry, która, jeśli nieukończona wraca jako ambicja, a jako „zakazany owoc” smakuje lepiej – w kafejce internetowej, w domu kolegi, w garażu na laptopie lub na smartfonie. Ludzie mają znacznie więcej motywów gry niż przyjemność i „karmienie” mózgu dopaminą”.



To już trzeci tom, jednej z lepszych serii dla dzieci o świecie Minecraft, oraz czyhających w nim niebezpieczeństwach. Fantastyczna seria Przygody w świecie Minecraft podbiła moje serce i nadal pozostaje jedną z moich ulubionych, mimo że przygody Frigiela i Fluffi’ego także mi się bardzo podobały.

Po dwóch poprzednich tomach, czyli powstaniu Herobrine, oraz mojego ulubionego świata Netheru, przyszedł czas na Dzień Creeperów. Muszę przyznać, że nie gram w samą grę, ale dzięki tym pozycjom w końcu wiem, co jest czym i mniej więcej, o co chodzi w samej grze, choć te bloki nadal mi się zlewają i mam problem z odróżnianiem biomów.

W naszym trzecim tomie przygód bohaterowie Josh, Andre i Suzy nadal poszukują Herobrine’a, który przebywa w grze już od stu lat (czasu gry) i nadal może w każdej chwili przejąć kontrolę nad Internetem. Trójka inteligentnych dzieciaków przemierzając świat mobów, dociera do kolejnego miasta, które zostaje oblężone przez creepery. Nasi bohaterowie starają się pomóc mieszkańcom i dowiadują się, że ataki spowodowane są manipulacją oraz sterowaniem kogoś, kto za wszelką cenę chce objąć władzę.

Czym są creepery? Są to wrogie stworzenia, które można spotkać w świecie gry w dowolnym momencie i miejscu. Zamiast po prostu atakować gracza, zbliżają się do niego (zwykle w ukryciu) i eksplodują, niszcząc każdy obiekt w okolicy i potencjalnie raniąc gracza, jeśli nie znajduje się poza zasięgiem jego rażenia. Aż do momentu przeczytania tej pozycji naprawdę nie wiedziałam, kim są te stworzenia. W Dniu Creeperów akcja toczy się na pewno o wiele szybciej, przygody są coraz bardziej rozbudowane, dorastają wraz z czytelnikiem, co po prostu kocham w takich książkach.

Nadal zaskakuje mnie objętość tych publikacji, ponieważ zawsze czuję, jednak niedosyt gdy kończę książkę. Jestem przyzwyczajona do obszernych pozycji, a te są po prostu niemal, jak czasopismo. Ze względu na to, że z każdym tomem robi się poważniej, czekam na kolejne części. Przebywanie w świecie dorastających emocjonalnie przyjaciół sprawia mi wiele przyjemności. Sama jestem tym zaskoczona, ponieważ świat gier komputerowych nigdy nie był dla mnie interesujący, jak widać człowiek na starość mądrzeje😊

Cóż tu dużo mówić, polecam bez dwóch zdań i czekam na więcej.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Arkady

 

Nowa seria



W ciągu ostatnich miesięcy pojawiło się na rynku wydawniczym mnóstwo nowych serii dla dzieci. Rzadko czytam tego typu publikacje, może dlatego, że im mam więcej lat tym bardziej wolę coś głębszego, jednak muszę przyznać, że dla swoich dzieci starannie wybieram książki, nie podążając za panującą modą. Nie zawsze coś, co jest modne, jest dobre, a już na pewno nie zawsze mimo wszechobecnej opinii, na pewno tą książką dla najmłodszych jest.

Bardzo chętnie, sięgnęłam niedawno po Georga, który znajduje ukryte pod ziemią miasto, czy grupę dziwaków z Nevermoor. Teraz odkryłam kolejnego naprawdę wspaniałego Pisarza dla dzieci, a mianowicie Pan Davida Baddiela. Skusiłam się, ze względu na świetny tytuł na powieść Agencja wynajmu rodziców. Wybierz swoich wymarzonych rodziców i nie żałuję. Tytuł mocno chwytliwy, kto nie uważał, że bardzo chętnie zmieniłby rodziców zwłaszcza w okresie dojrzewania😊 właśnie ze względu na ten tytuł postanowiłam zapoznać się z twórczością Pana Baddiela.

Nasz młody gniewny bohater dziesięcioletni Barry tworzy listę rzeczy, za które obwinia swoich rodziców. Pojawiają się tam takie pozycje, jak to, że są nudziarzami, czy cały czas są zmęczeni. Pewnego dnia w złości wypowiada życzenie, że chciałby mieć nowych rodziców i zostaje przeniesiony do równoległego świata, w którym jest to możliwe, bo tam właśnie dzieci same wybierają sobie rodzinę. Barry, jest tym zachwycony, ale okazuje się, że wybór nie, jest taki prosty, a w ostateczności, że być może należało się cieszyć z tego co się ma.

Agencja wynajmu rodziców to książka nie tylko o możliwości spełnienia swoich marzeń, ale przede wszystkim o tym, że w życiu warto docenić to co się już posiada. Pozycja ta pokazuje nam, także trudy dojrzewania, oraz relacje rodzinne widziane oczami dziecka. Mądra, ciepła opowieść, dająca dużo do myślenia z całą pewnością spodoba się młodszym dzieciom. Publikacja zawiera, również fantastyczne obrazki Pana Jima Fielda, który został nagrodzony za swoje zabawne prace nagrodą Roald Dahl Funny Prize.

Bardzo miło spędziłam czas z Barrym, oraz jego rodziną. Uwielbiam pozycje dla dzieci, które uczą, bawią i zmuszają do myślenia, a ta jest właśnie jedną z nich. Nietuzinkowi bohaterowie, dziecięce pragnienia, problemy wieku dorastania, na które my dorośli często nie zwracamy uwagi, zachęcają do zapoznania się z tą powieścią. Jest to jedna z tych książek, która wywołuje wiele emocji, potrafi wzruszyć i rozbawić, a także zacieśnić więzi w domu. Autor stworzył, wiele innych dzieł dla dzieci, mam zamiar zapoznać się z kilkoma z nich. Dodatkowym atutem przygód Barry’ego, jest duży druk, który zachęca do czytania.

Warto sięgać po mądre lektury dla najmłodszych dlatego Pan David Baddiel moim zdaniem powinien znaleźć się w domowej biblioteczce.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada


 

czwartek, 22 czerwca 2023

Więcej i więcej



„Nigdy nie uczcie dzieci niczego, czego nie jesteście absolutnie pewni. Lepiej, aby nie znały tysiąca prawd, niż by w ich sercu tkwiło choćby jedno kłamstwo”.

Ruskin



Jak w dorosłym świecie najlepiej leczyć swoje kompleksy? Zmusić własne dziecko, aby było tym, kim nam nie udało się być, oraz robiło jeszcze więcej, niż sami mieliśmy okazję lub mogliśmy robić. Przychodzi na świat mały człowiek, nad którym bardzo często pochylają się osoby, z góry układające mu życie. Już wiedzą, do jakiego przedszkola pójdzie, co będzie nosiło, jakiej muzyki słuchało, na jakie zajęcia dodatkowe chodziło, na jakie pójdzie studia i kim zostanie w przyszłości.

Lata lecą i rodzice twardo realizują swój plan, stworzenia dorosłego idealnego z mnóstwem umiejętności, najczęściej zupełnie nieprzydatnych w życiu. Porównują i się doszukują. Dlaczego Ty masz trójkę, jak Twój kolega ma piątkę? Musisz być lepszy od niego. Pamiętaj bez tego, czy tamtego daleko nie zajdziesz, tyle mądrości życiowych a każda z nich gorsza od poprzedniej. Aż w końcu przychodzi dzień, że dziecko lub nastolatek mówi dość… W najgorszym wypadku popełnia samobójstwo, a rodzic lamentuje dlaczego? Przecież tyle mu daliśmy.

Szacuje się, że na świecie coraz więcej młodych ludzi, oraz małych dzieci doznaje wypalenia spowodowanego presją osiągnięć, oraz pogonią za sukcesem, co bardzo często także zamienia się w depresję. Na kliniczną depresję cierpi 1% dzieci przedszkolnych powyżej 2-, 3-go roku życia, 2% w grupie dzieci 6-12 lat oraz do 20% w grupie młodzieńczej. Na przestrzeni lat ukazało się w tym temacie sporo publikacji i jedną z nich jest książka Wypalone dzieci Pana Michaela Schulte – Markworta.

Autor ceniony psychiatra, na łamach swej publikacji dzieli się z czytelnikiem swoim doświadczeniem w pracy z dziećmi wypalonymi oraz z depresją. Przedstawia obszerne opisy przypadków, diagnozę, oraz postawy rodziców jak i samych zainteresowanych. Poświęca dużo miejsca, opisując przyczyny prowadzące do problemów psychiatrycznych wśród dzieci i młodzieży, a także wszelkie dostępne formy terapii.

Wypalone dzieci, to książka, którą przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Patrząc na to, jak dziś wygląda system edukacji w naszym kraju, oraz coraz większa pogoń za pieniądzem i sukcesem nic dziwnego, że do gabinetów psychiatrycznych trafia coraz więcej przeciążonych młodych ludzi i (o zgrozo) zaskoczonych rodziców. Myślę, że to jedna z lepszych książek, jakie udało mi się przeczytać w tym temacie. Pisarz porusza wiele ważnych kwestii, jak np. wpływ środowiska rodzinnego, czy szkolnego na stan psychiczny uczniów i małych dzieci, nadmiar obowiązków, przeciążenie sensoryczne, wieczną pogoń za sukcesem, czy spełnianie marzeń rodziców.

Ciekawe, jest to, że niemal każdy z nas wie, że dzieci to nie roboty, ale i tak ciągle uważamy, że powinny więcej i więcej, co potrafi skończyć się tragicznie.

Moim zdaniem publikacja Wypalone dzieci to pozycja ważna dla każdego rodzica i nauczyciela. Ponieważ jestem fanką wszelkiego rodzaju poradników wychowawczych, ale tych mądrych polecam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Dobra Literatura


 

Romans prawie, jak u Marqueza




„Ze wszystkich twarzy wybrać tę jedną twarz. Z kakofonii głosów zatrzymać ten jeden głos. Z dotyków rąk zapamiętać ten jeden uścisk.

A potem - potem być parasolką w deszczu, słońcem w pochmurnym dniu, gwiazdą zaranną w nocy, kożuszkiem w zimie, opoką, gdy zacznie drżeć ziemia.

I tak wciąż - przez dnie i noce, miesiące i lata - tęsknić za sobą coraz bardziej, potrzebować siebie nieustannie. Patrzeć w tę jedyną twarz i czytać w niej, co wielkie. Odkrywać nowe pokłady mądrości i uczucia. Przepraszać za jakieś wpadki, nietakty, niedelikatności, gry niepotrzebne, słowa zbyteczne, czyny nieuprzejme. I cieszyć się słońcem, ciepłem, oparciem.

Być razem zawsze: tu na ziemi i po śmierci”.



Mieczysław Maliński



Po ostatniej pozycji Pani Elin Hilderbrand Lato 69 przyszedł czas na kolejną powieść tym razem typowo o miłości I nadejdzie lato. Z jakiegoś nie do końca znanego mi powodu, ta publikacja mocno mi się kojarzyła z książką Gabriela Marqueza Miłość w czasach zarazy.

I nadejdzie lato, to druga pozycja Pisarki, która bardzo mi się podobała. Tak myślę, że chyba bardziej niż poprzednia. Śledząc ostatnie nowości jeśli chodzi o kategorię romans, niemal wszystko, jest na jedno kopyto, fabuła podobna, bohaterowie identyczni, a brak świeżości zaczyna nudzić. Czytając opis z tyłu książki Pani Hilderbrand pomyślałam w końcu coś odżywczego.

Bardzo lubię Pana Marqueza. Jego publikacje są napisane z ogromną czułością, oddając wszystkie kolory miłości i relacji społecznych. Przyznam, że Autorka mnie zaskoczyła, pisząc coś bardzo podobnego. Dwadzieścia osiem lat zakazanej namiętności, powieści spokojnie mogłaby zdobyć niejedną nagrodę. Nauczycielka angielskiego z nic nieznaczącej wyspy i mąż popularnej polityczki, która ubiega się o fotel prezydenta, spotykają się jeden raz w roku, co roku o tej samej porze, aby choć przez chwilę cieszyć się sobą nawzajem i swoją miłością. Mijają lata i dekady, pokolenia się zmieniają, jedni się rodzą, inni odchodzą… To opowieść o romansie, który na zawsze zmienia rodzinę, bieg wydarzeń i historię.

Publikacja przepiękna, napisana prostym językiem, pokazująca nam, że prawdziwa miłość mimo tego, ze nie spełniona w normalnym związku może trwać na zawsze. To uczucie, które trwa, mimo że przyszłość dla niego nie istnieje. Momentami refleksyjna, zmuszająca do myślenia, wyciągająca z człowieka, to co rzadko może ujrzeć światło dzienne. Elin Hilderbrand po raz kolejny bezsprzecznie serwuje nam dawkę, porządnych, momentami trudnych emocji. Mimo że pozycja opisuje losy bohaterów i ich rodzin każdy z nas może w niej odnaleźć siebie… Miłość ma różne oblicza, czasami trudna, czasami wymagająca poświęceń, ale zawsze warta tego, aby o nią walczyć.

Nie czytując dużej ilości romansów połączonych z obyczajówką, tę książkę polecam. Naprawdę miło spędziłam przy niej czas, znajdując na jej stronach także coś dla siebie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K

 

wtorek, 20 czerwca 2023

Nowa przygoda



To już drugi tom kultowej serii Minecraft Przygoda w świecie Minecraft. Portal. O ile w pierwszej części zapoznaliśmy się z dwójką niepozornych nastolatków, którzy dopiero wkraczają w świat wirtualnej gry, o tyle w drugiej akcja staje się coraz bardziej dynamiczna oraz niebezpieczna, no i tutaj mamy już trójkę bohaterów.

Jeśli ktoś nie czytał, przypominam, że tom pierwszy to przygody dwóch braci, którzy spotykają na swej drodze Herobrine, co wciąga ich w wir niespotykanych i niezwykłych zdarzeń. Tom drugi, rozpoczyna się w momencie wkroczenia Josha i Andre w świat Minecraft, który jest kompletnie odrębną rzeczywistością od naszej. Cel, jaki przyświeca naszym bohaterom, to powstrzymać Herorine, zanim on rozpocznie walkę z ludzkością.

W tej części Portal, to oryginalnie miejsce, które prowadzi do Netheru, czyli piekła. Aby się tam dostać, potrzebujemy krzesiwo, oraz co najmniej 10 bloków obsydianu, z których układamy portal. Nether, to wyprodukowana struktura, która działa jako brama pomiędzy światem zewnętrznym a wymiarami sieciowymi. W tę krainę zapuszczamy się, aby stworzyć sieć portali do odległych biomów (światów).

Nasi bohaterowie zapuszczają się w ten niebezpieczny świat, aby chronić nie tylko samą grę, ale także siebie nawzajem.

Z całą pewnością drugi tom, jest bardziej dynamiczny i akcja toczy się w nim szybciej. Mam też wrażenie, że sama przygoda jest bardziej rozbudowana i opowiedziana z większym zapałem. Zarówno Portal, jak i Herobrine są niemal tej samej grubości i zajmują dosłownie kilkanaście minut uczciwego czytania. Jak już wspominałam wyżej, do naszych głównych bohaterów dołącza Suzy, wiec droga bez powrotu robi się łatwiejsza do przejścia, w grupie zawsze raźniej. Jestem ciekawa, czy w kolejnych częściach pojawią się nowe postacie. Pomysł na przygodę fantastyczny, obie części wciągają, a coraz bardziej rozbudowująca się fabuła skłania do zapoznania się z kolejnym tomem.

Trochę się bałam, że druga część będzie agresywna, szczerze mówiąc, nie za bardzo lubię tego typu pozycje, ale nie okazało się, że książka nadaje się dla młodszych czytelników i nie spędza snu z powiek jakimś zabijaniem wieśniaków, czy innymi epizodami. Jeśli ktoś nie interesuje się Minecraftem i w ogóle nie wie, o co chodzi w tej grze, to z całą pewnością seria książek Pana Stuarta, będzie dobra na początek przygody.
Oczywiście o tym świecie powstało wiele publikacji, ale wydaje mi się, że ta seria, ma ten atut, że opowiadania nie są długie, co sprawi, że zachęci nawet tych najbardziej opornych na czytanie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Arkady


 

Historia ludności po 1918 roku



„Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to porażka. Kto chce, ten może, kto chce, ten zwycięża, byle chcenie nie było kaprysem lub bez mocy”.

Józef Piłsudski



Rok 1918 przyniósł Polsce i jej narodowi wielkie zmiany. Odzyskanie niepodległości po 123 latach niewoli, stało się nie tylko wydarzeniem historycznym, ale także histerycznym, co odzwierciedla podejście ludności, oraz polityków w tamtym okresie, kiedy to nie wyobrażano sobie Polski bez Austrii, Rosji i Prus.

Mimo szczęścia spowodowanego wolnością, do dziś odczuwamy skutki zaborów, a Polska mimo jedności pozostaje podzielona pod względem, chociażby ekonomicznym poszczególnych terenów, czy gospodarczym. II Rzeczypospolita, pozostaje historycznie, jednym z najjaśniejszych okresów w dziejach kraju, choć trwała nie długo, a dojście do niej zostało okupione krwią zarówno wojskowych, polityków jak i cywilów.

Do odzyskania niepodległości doszło głównie dzięki uporowi, staraniom oraz wytrwałości i ofiarności polskiego społeczeństwa. Mimo trwającej ponad sto lat niewoli, krwawo stłumionych powstań narodowych, represji politycznych, zsyłek na Syberię, nasilającej się polityki rusyfikacji i germanizacji na przełomie XIX i XX wieku, Polacy nie porzucili marzeń o odzyskaniu niepodległości. Jak, jednak odnaleźć się w tej nowej polskiej rzeczywistości?

Pan Waldemar Łazuga, w swej pozycji Uwikłani w przeszłość, która jest kontynuacją pozycji Kalkulować… Polacy na szczytach c.k monarchii, tym razem rzetelnie obrazuje czytelnikowi, jak po roku 1918 w Polsce odnajdywali się ludzie, którzy byli czołowymi postaciami Austro – Węgier. W pozycji tej opisanych mamy kilak ważniejszych osób takich, jak np. Ludwik Ćwikliński, czy Leon Byliński. Każde z tych nazwisk związane było mocno ze starą monarchią, oraz światem, który już przeminął. Książka Pana Łazugi to obszerna rozprawa o tym, jak traktowano „Austriaków” w II Rzeczypospolitej na gruncie akademickim, politycznym, czy woskowym.

Bardzo lubię tego typu publikacje. Przybliżają one tę nieopowiedzianą historię, o której nie mówi się w szkole. Książka, jest naprawdę obszerna i trochę bałam się, że nie dam rady przeczytać jej w całości, ponieważ jest to raczej wywód naukowy, opatrzony dość trudnym słownictwem. Mocną stroną tej pozycji są przypisy odsyłające czytelnika do innych poruszających dany temat publikacji. W ogóle uważam, że szeroka gama przypisów w książkach historycznych i naukowych, jest tym, co podnosi wartość dzieła.

Uwikłani w przeszłość, to z całą pewnością pozycja trudna i nie dla każdego. Nawet fani historii mogą być nią znudzeni, to bardziej publikacja dla koneserów, oraz tych, którzy interesują się bardzo szeroko pojętą wręcz rozdrobnioną historią Polski. Autor zawarł tutaj także mnóstwo wspaniałych zdjęć, które przedstawiają najbardziej znane osoby ówczesnego okresu, jak Julian Dunajewski, czy Stanisław Starzewski. Obie pozycje,Uwikłani w przeszłość i Kalkulować… Polacy na szczytach c.k monarchii, można potraktować jako dylogię.

Ze względu na to, że Pisarz za swoje książki zostawał wielokrotnie nagradzany, z pozycją tą warto się zapoznać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t