czwartek, 13 października 2022

Zaskakujący debiut




Dwie kobiety, jeden dom, mroczny sekret i kraina, która nie istnieje… Tak można opisać w jednym zdaniu najnowszą pozycję Pani Carole Johnstone Lustrzana kraina.

Bardzo rzadko czytam tego typu thrillery, z uwagi na to, że nigdy nie przepadałam za połączeniem tego gatunku z gatunkiem fantasy. Przyznam, że ciężko było mi przebrnąć przez pierwsze strony tej pozycji, ale okazało się, że później powieść się rozkręca i była ku mojemu zaskoczeniu naprawdę bardzo dobra. Kryminał jak i thriller są moimi ulubionymi publikacjami, dlatego często jestem krytycznie do nich nastawiona, ponieważ wychodzi wiele bubli, które nie nadają się do druku i często męczą swoją fabułą, mimo że zapowiadają się ciekawie. W przypadku powieści Pani Johnstone mimo braku mojego entuzjazmu okazało się, że mimo iż książka zaczyna się tak, że chce się ją odłożyć, warto dać jej szansę.

Na okładce Lustrzanej krainy widzimy polecenie powieści przez samego mistrza horroru Pana Kinga i to sprawiło, że postanowiłam czytać dalej po dziwnym wstępie. Cat mieszka w Los Angeles dużym mieście tętniącym życiem, w którym można zapomnieć o przeszłości i skupić się tylko na przyszłości. W Edynburgu zostawiła swoją siostrę bliźniaczkę, która wraz z mężem mieszka w neogotyckim domu, w którym kiedyś obie dziewczyny w spiżarni pod schodami odkryły Lustrzaną krainę, mroczny świat dziecięcej wyobraźni. Siostra Cat El ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, sytuacja zmusza naszą bohaterkę nie tylko do powrotu do domu z dzieciństwa, ale także do ponownego odwiedzenia krainy, w której rządzą podstępni piraci, okrutne czarownice i czyhający za rogiem klaun. Czy Cat uda się rozwikłać zagadkę zaginięcia siostry? A może mroczna kraina pochłonie ją na zawsze?

Lustrzana kraina, to z pewnością publikacja, która zaskakuje. Znajdziemy tutaj wszystko to, co przynosi życie miłość, nienawiść, zdradę, cierpienie, a także wolność i odkupienie. Niejednoznaczna, pełna zwrotów akcji, mroczna, a jednocześnie piękna i trzymająca w napięciu książka, której z pewnością nie powinno się oceniać po pierwszych stronach.

Doczytałam do końca i muszę przyznać, że było warto. Mimo trudnego początku Lustrzana Kraina sprawiła, że przepadłam i z chęcią sięgnę po kolejną książkę Pisarki. Z początku wiało nudą, a i bohaterowie byli jacyś tacy beż życia… To się zmieniło i zwroty akcji spowodowały, że nie mogłam oderwać się od tekstu. Trzeba tutaj także dopisać, że pozycja ta ma fantastycznie rozbudowany wątek psychologiczny i porusza najtrudniejszy temat, czyli relacje rodzinne. Autorka bardzo się postarała, aby jej dzieło miało drugie dno, oraz aby czytelnik za szybko o nim nie zapomniał.

Gratuluje debiutu i czekam na więcej.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i Ska

 

niedziela, 9 października 2022

Tego mi było trzeba



Przez długi czas w ogóle nie zaglądałam do książek typu romans. Ostatnio oglądam romanse świąteczne w internecie, ze względu na to, że lubię tę tematykę, jednak doszłam do wniosku, że czas odkurzyć książki z tego gatunku. Oczywiście od razu sprawdziłam nowości, jakie ostatnio się ukazały, przyznam, że szału nie było. Nie lubię książek mafijnych, jakoś mi się przejadły, a ich wysyp jest imponujący. Miałam ochotę na coś skromnego, łagodnego, a przede wszystkim moralnego i niewulgarnego, czy wyuzdanego. Nadal uważam, że współczesne romanse są pełne prostactwa, zwłaszcza te tak zwane mafijne. Nic nie wnoszą, a momentami są po prostu obrzydliwe.

W poszukiwaniu takiego lukru odwiedziłam stronę, jednego z moich przyznam ulubionych Wydawnictw, czyli Poradni K i całe szczęście. W oczy wpadła mi pozycja, której tytuł w ogóle nie kojarzył się z romansem i serduszkami, czyliDzika przygoda. Z jakiegoś powodu im jestem starsza, tym bardziej podobają mi się książki, których akcja dzieje się w jakimś małym miasteczku, taka prosta małomiasteczkowa miłość. Pani Christina Lauren, której pozycje miałam już okazję czytać, właśnie zawsze serwuje taki romans, prosty, ciepły i delikatny w takim właśnie stylu, więc tym bardziej Dzika przygoda wpadła mi w oko. W ostatnim czasie doszłam do wniosku, że im człowiek starszy, tym bardziej w literaturze romantycznej ma ochotę na coś takiego bardziej statecznego, starego i klasycznego, tym bardziej Pisarka wpisuje się w moje prywatne wymagania kiedy już nie interesuje mnie erotyka, brutalność, władza i potoczny język (czytaj wulgarny).

Kochani musicie wiedzieć, że i tym razem się nie rozczarowałam. Po Miłości na Święta, którą po prostu połknęłam, nowa publikacja okazała się takim samym strzałem w dziesiątkę. Tym razem Pisarka przedstawia nam Lily, która jako córka poszukiwacza skarbów niestety nie odziedziczyła po nim miłości do nieznanego. Korzystając z map ojca zajmuje się ona prowadzeniem wycieczek po Parku Narodowym Canyonlands. Pieniądze pozwalają jej nie tylko przeżyć, ale także być może odkupić utracone ranczo. Jedna z wypraw organizowanych przez dziewczynę przyciąga jej dawną miłość Leo. Młody człowiek postanawia zbliżyć się do Lily, oraz odzyskać jej względy. Mimo szczerych chęci mężczyzny, nasza bohaterka nie jest zainteresowana miłością, chce tylko zarobić pieniądze i doprowadzić do porządku sprawę z farmą. Czy mimo to Lily wybaczy Leo i ponownie da mu szansę? Koniecznie musicie doczytać.

Dzika przygoda mimo tytułu nie jest taka dzika, a miłość w niej nie jest tylko przygodą, ale głęboką relacją dwojga ludzi skrzywdzonych w przeszłości. Szczerze mówiąc, właśnie takiej pozycji było mi trzeba. Jestem rozczarowana większością publikacji romantycznych, zwłaszcza tych polskich dlatego z wielką chęcią sięgam po tę zagraniczną wanilię w starym dobrym delikatnym stylu. Jasne, romanse traktuję jako odmóżdżacze, są to dla mnie książki na około dwie lub trzy godziny czytania, ale nie oszukujmy się, każda kobieta potrzebuje dobrej pozycji o miłości. Lubimy wracać do naszych ulubionych autorów tego gatunku, szukamy czegoś, co pomoże nam w tych trudnych chwilach, a książka romantyczna ma tę magię. Pani Lauren, zapewnia wszystko to, czego dziś brakuje coraz bardziej na rynku wydawniczym w kategorii romans, przede wszystkim delikatność, umiar, wspaniałe wątki poboczne, czystość i świeżość.

Na mojej półce już czeka kolejna pozycja Autorki, mimo tego, że rzadko sięgam po ten gatunek, tym razem robię to z ogromną przyjemnością. Muszę szczerze napisać, że mam wielką nadzieję, na kolejną nową świąteczną książkę Pisarki, ale to dopiero przed nami, będę trzymała kciuki, aby się ukazała. Na dziś zapraszam Was Drogie Panie do sięgnięcia po Dziką przygodę, która zabierze Was nie tylko do Parku Narodowego, ale także w głąb serca Lily i Leo.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

dalsze problemy Randafa



Nawet w powieściach fantasy, każdy ma swoje ulubione jej rodzaje. Jedni lubią magię, inni szereg dziwnych stworzeń, a jeszcze inni zafascynowani są fabułą pełną wyobraźni. Gatunek ten moim zdaniem sam w sobie jest bardzo ciężki, można zgubić się w natłoku zdarzeń i osób, rozbudowane światy czasami skutecznie zniechęcają, zwłaszcza jeśli akcja książki się wlecze. Ja jako marna fanka gatunku, naprawdę nie wiem, jak to się stało, że dzieło Pana Jordana tak bardzo przypadło mi do gustu. To już szósty tom Koła czasu, Triumf chaosu, który przeczytałam z wielką przyjemnością mimo przerażającej objętości.



Tym razem nasz przyjaciel Rand ma nie lada zadania przed sobą. Jak już wiadomo z poprzednich części, Smok Odrodzony musi zjednoczyć wszystkie armie i narody, zanim nadejdzie czas, w którym ostateczna bitwa rozegra losy świata. Problemy bohatera to nie tylko czający się za plecami wrogowie, ale także przyjaciele, za których Rand czuje się odpowiedzialny. Rozłam wśród Aes Sedai, skomplikowany charakter Aielów dokładają swoje trzy grosze, jednak nikt nie wątpi w sukces Smoka. Oczywiście tom szósty nie skupia się tylko na głównym bohaterze, jak zawsze od tomu pierwszego przyjaciele Randa także odgrywają tutaj znaczące role. Ponad 1200 stron tej części zabierze Was ponownie do świata magii, niebezpieczeństwa, brutalności oraz lojalnej przyjaźni.



Z reguły wszystkie tomy rozkręcają się bardzo wolno. Autor raczy nas całą masą opisów, które mogą zniechęcać, ale na dłuższą metę naprawdę są bardzo wartościowe. Z całą pewnością Triumf chaosu to tom, który doprowadza jego bohaterów, do stanu zapaści nerwowej co przyczynia się do wielu zwrotów akcji w najmniej spodziewanych momentach, a te czytelnicy kochają najbardziej. Najbardziej humorystyczne sytuacje to te, kiedy mężczyźni nie rozumieją postępowania i toku myślenia kobiet i odwrotnie, co jest już chyba archetypem. Najbardziej podobają mi się wewnętrzne dialogi bohaterów, które toczą się w ich głowach, stawiając różne pytania, oraz często nie przynosząc jednoznacznych odpowiedzi. Przygoda cały czas trwa, a tom szósty nie przynosi rozwiązania wielu tajemnic i zagadek.



Jestem pod wielkim wrażeniem Pana Jordana, że nie dość, iż stworzył serię składającą się z tylu części, to na dodatek każda z nich jest tak obszerna. Myślę, że jest to wspaniały zabieg, bo mnogość samych opisów, a także stanów emocjonalnych bohaterów sprawiają, że można lepiej zapoznać się nie tylko z przedstawionymi wątkami, ale także zgłębić psychologię postaci. Jasne, że bywa to męczące zwłaszcza kiedy dzieje się jakaś super akcja, a Autor wkracza z rozwlekłymi opisami, ale ostatecznie jest to naprawdę duży plus tej serii. Zauważam ostatnio, że książka nie jest tak popularna jak serial, który moim zdaniem jest tragiczny. Przez to cały cykl traci na wartości, ponieważ ludzie, którzy oglądają odcinki, nie są już zainteresowani publikacją, a szkoda. Moim zdaniem serial ubliża książce, więc zachęcam, aby najpierw przeczytać wszystkie części.



Przede mną kolejne przygody Smoka Odrodzonego. Jestem niezwykle ciekawa, jak zakończy się cały cykl. Nie sądziłam, że spodoba mi się tak bardzo rozbudowana seria fantasy, ale cieszę się, że poznałam tę publikację Pana Jordana.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

sobota, 1 października 2022

Kolejny cudowny tom





Przez wiele lat seria książek bez wątpienia jednej ze sławniejszych Pisarek mianowicie Diany Gabaldon wchodziła w skład tak zwanych Białych Kruków. Mówię oczywiście o przygodach kobiety, która zostaje przeniesiona w czasie do Szkocji, kiedy to wojna pomiędzy Wielką Brytanią a Szkocją oraz wzajemna niechęć zostawią ślad na historii obu narodów. Obca, bo tak nazywa się ta publikacja, przez bardzo długi czas, pomimo rzeszy wielu fanów nie doczekała się wznowienia. Książki osiągały zawrotne sumy od około 200 zł za tom, do aż 500 zł. Mało kogo było stać na uzupełnienie kolekcji, a tomów było aż osiem.

W ubiegłym roku doczekaliśmy się wznowienia Obcej, co niezmiernie ucieszyło fanów Autorki, w tym mnie. Ceny publikacji zaczęły spadać i w końcu mieszczą się one, w przyzwoitych granicach a opowieść ta przyciąga coraz to nowe rzesze czytelników, którzy w końcu mogą sobie pozwolić na odkrycie Pani Diany Gabaldon.

Akcja rozgrywa się w dwóch czasach, kiedy Claire Randall całkiem niedawno wojenna pielęgniarka, wybiera się z mężem do uroczej Szkocji, by tam odnaleźć spokój oraz odświeżyć małżeństwo niespodziewanie na skutek dziwnego zjawiska przenosi się do roku 1743, w nowym brutalnym świecie poznaje miłość swego życia odważnego, oraz walecznego szkockiego górala Jamiego Frasera… Pisarka kreśli nam nie tylko opowieść o miłości, poświęceniu, zdradzie i honorze, ale przede wszystkim zabiera nas w świat historii Anglii, która uczciwie rzecz biorąc, nie była chlubna.

Niedawno doczekaliśmy się dziewiątego tomu serii, mam wielką nadzieję, że nie ostatniego. Powiedz pszczołom, że odszedłem, to kontynuacja bestselera, która zasługuje na uwagę. Mamy rok 1779, w Karolinie Północnej odczuwalne są skutki wojny, w koloniach rośnie napięcie, ludzie zaczynają się buntować, w każdej chwili może dojść do zamieszek. Jamie wie, że nie wszyscy jego pracownicy są lojalnymi ludźmi, a wojna z całą pewnością zapuka do jego drzwi. W ciągu zdarzeń okazuje się, że rodzina Claire ma do stracenia coraz więcej. Czy uda im się przetrwać w ciężkich czasach i nadal być razem? Doczytajcie sami.

Cóż tu dużo pisać kocham tę powieść, wszystkie części wciągają, zabierając nas w świat, którego nie znamy i nigdy nie poznamy. W świat ludzkich namiętności, wielkiej wojny, prześladowań, lojalnej przyjaźni, wielu tajemnic oraz wielkiej miłości, a przede wszystkim historii. Pani Diana Gabaldon stworzyła dzieło, do którego chce się wracać bez końca, a wątki historyczne są przedstawione lepiej niż w niejednym podręczniku do historii. Przerażać może jedynie objętość tego tomu, ale zapewniam, że czyta się go jednym tchem. Nie dziwi mnie, że Jamie i jego rodzina zawładnęli sercami czytelników na całym świecie, a serial na podstawie książki cieszy się tak dużą popularnością. Posiadam wszystkie tomy tej książki, uważam, że był to strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o wybór lektury. Jeśli szukacie czegoś rozbudowanego, przemawiającego do serca to cała seria Obca musi znaleźć się w Waszej biblioteczce. Jestem przekonana, że spędzicie z nią nie jeden wspaniały wieczór.

Książkę do recenzji otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

 

czwartek, 29 września 2022

Zakończenie serii



Seria 1632 kończy się niestety po trzech tomach, trzymających czytelnika w napięciu. Wielka szkoda, muszę przyznać, że ostatnio podróże w czasie są moją ulubioną tematyką, a zupełnie przypadkowe zetknięcie z książkami Pana Flinta jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym przekonaniu.

Kto nie czytał pierwszego tomu 1634 Wojna Bałtycka, koniecznie musi to nadrobić. Serii zarzuca się to, że ukazuje Amerykanów jako wspaniałych światłych ludzi a Europejczyków jako ciemną zacofaną masę i jest w tym racja, jednak muszę przyznać, że mimo to historia wciągnęła mnie bez reszty. Dla przypomnienia, w tomie pierwszym 1632, poznajemy grupę ludzi, która dziwnym załamaniem czasoprzestrzeni podczas wesela przenosi się do czasów niemieckiej wojny trzydziestoletniej. Współcześni ludzie rzuceni w wir wydarzeń sprzed wieków próbują odnaleźć się w tej niecodziennej rzeczywistości. 1634 Wojna Bałtycka to kontynuacja przygód współczesnych Amerykanów ze stanu Wirginia, tym razem na tle konfliktu pomiędzy utworzonymi Stanami Zjednoczonymi Europy a Ligą Ostendzką.



W tej części także nie brakuje zwrotów akcji, niejednoznacznych bohaterów oraz niezwykle ciekawych opisów. O ile tom pierwszy skupia się raczej na zapoznaniu z nowym terenem, na który przybywają Amerykanie, o tyle już kolejne rozkręcają się całą mocą wydarzeń historycznych i nie tylko. W ostatniej części mamy już mocno rozbudowaną technologię oraz nową wojskowość, która oświeca Europejczyków i pomaga w osiągnięciu celu, jakim jest wygranie wojny trzydziestoletniej.

Panów Flinta i Webera porównałabym do Toma Clancy’ego, z tym że obaj moim zdaniem są lepsi jeśli chodzi o opisy. 1634 jest powieścią bardziej rozbudowaną niż dwie poprzednie, jeśli ktoś nie lubi długich wejść w fabułę, to faktycznie może się męczyć. Ja ze względu na to, że kocham rozbudowane książki, jestem zachwycona nie tylko objętością, ale i wątkami pobocznymi, które mogą wydawać się luźno związane z fabułą. Najciekawsze w całej powieści z mojego punktu widzenia są intrygi polityczne, które czytało mi się najlepiej. Oczywiście tutaj również nie zabrakło tajemnicy, miłości, zdrady i krwi.

Kończąc czytać serię Pisarzy, już zastanawiam się nad tym, czy znajdę coś w podobnym tonie. Współcześni, którzy przenoszą się w czasie i przeżywają w nowym świecie wiele przygód. Koniecznie muszę się rozejrzeć za podobną pozycją. Z wielkim zainteresowaniem zobaczyłabym serial lub filmy na podstawie tej serii, mogłyby być niemal tak dobre jak mój ukochany Outlander.

Z całą pewnością wszystkie części 1632 polecam. Ta seria jest jedną z tych, które spodobają się zarówno Panom jak i Panią.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

sobota, 24 września 2022

Adwokat diabła




Przez ostatnie lata, tak zwany szeroko pojęty Zachód był z niemal każdej strony bombardowany krytyką. Można oczywiście powiedzieć, że słuszną zwłaszcza uwagi kierowane w stronę państw Unii Europejskiej, czy Stanów Zjednoczonych Ameryki. Obrona tej części świata jest coraz trudniejsza zwłaszcza jeśli popatrzymy na kontekst historyczny, czy polityczny. Pan Douglas Murray postanowił, jednak napisać książkę, która staje po stronie Zachodu, a mimo to nie pisze na jego cześć pieśni pochwalnych. Przyznam, że podeszłam do tego dzieła z obawą, ponieważ patrząc na to co dziś dzieje się na świecie, bycie adwokatem diabła jest w najlepszym przypadku bardzo trudne, a w najgorszym niewykonalne.



Trzeba przyznać rację Pisarzowi, że zajęci spuszczaniem kubła pomyj na tak zwane państwa demokratyczne, straciliśmy z oczu to, co dzieje się w innych częściach świata jak np. Indie, Chiny, czy duży obszar Azji. O Chinach mówi się bardzo dużo głównie w kontekście trwającej wojny na Ukrainie, czy przyjaźni Rosyjsko – Chińskiej. Coraz rzadziej ostatnio słychać głosy o chińskich obozach koncentracyjnych, wyzysku ludności, czy coraz bardziej ingerującym w życie obywateli Xi Jinpingu. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że chińska gospodarka rozwija się coraz szybciej i niemal prześciga Amerykę, więc poruszanie niewygodnych tematów nie jest na miejscu. Jeśli przyjrzymy się bliżej Indiom, bezsprzeczna bieda tego kawałka świata niemal zwala z nóg. Niewolnicza praca dzieci, problem z podstawowymi prawami obywatelskimi, głód… To wszystko oczywiście powinno zaistnieć w debacie publicznej. Książkę Wojna z Zachodem, przeczytałam naprawdę z wielkim zainteresowaniem, jednak mam co do niej ambiwalentne odczucia.



Zastanawiam się, czy mamy jakiś wpływ na to co dzieje się np. właśnie w Chinach, czy Indiach? To potężny kawałek świata. Dla mnie najważniejsze jest to, co dzieje się w moim kraju i jaki wpływ na niego mają np. państwa Unii Europejskiej oraz to, co dzieje się w Rosji. W tej chwili dla mnie, prostego obywatela, ważne są ceny gazu, prądu czy braki w węglu. Nie twierdzę, że istniejące obozy koncentracyjne lub wyzysk nieletnich nie jest ważny… Zastanawiam się tylko, czy na dzień dzisiejszy ma to wpływ na życie, chociażby przeciętnego Polaka. Uwielbiam książki w stylu tej, którą napisał Pan Murray. Sięgam po nie z wielką chęcią i doceniam to, że Autor podjął się pracy obrony Zachodu. Mimo to na dzień dzisiejszy uważam, że mamy więcej problemów z jego winy niż kiedykolwiek. Nie zapowiada się ciekawie, dlatego myślę, że trzeba patrzeć rządzącym potęgami tego świata na ręce.

Wojna z Zachodem to pozycja, na którą jeszcze przyjdzie czas. Myślę, że ten czas nadejdzie wtedy gdy Stany Zjednoczone przestaną mieć zapędy światowej dyktatury i kierowania innymi mniejszymi krajami, a także wtedy gdy UE w końcu upadnie pogrążona własną głupotą i przestanie szkodzić swoim obywatelom.

Przed nami jeszcze długa droga, nie wiadomo jak skończy się to, co dziś dzieje się nie tylko w gospodarce i polityce, ale przede wszystkim w konflikcie między obywatelami jednego kraju. Być może wtedy będziemy gotowi na to, aby z pazurami bronić Zachodu. Pozycję Pisarza polecam wszystkim tym, którzy interesują się polityką i geopolityką, książka jest naprawdę dobra, czy jest dobra na ten czas, oceńcie sami.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

piątek, 23 września 2022

Perswazje wznowienie

 




„Każdy, czy to dżentelmen, czy dama, kto nie znajduje przyjemności w dobrej powieści, musi być nie do wytrzymania głupi”.



Jane Austen



Najlepsze są klasyki literatury, książki, do których wracamy i nie mamy ochoty ich odłożyć. Bez wątpienia dzieła Pani Jane Austen są najlepszym tego przykładem. Dumę i uprzedzenie czytałam chyba z kilkadziesiąt razy, do tej pory ta powieść mi się nie znudziła. Zarówno film jak i książka wciskają w fotel, a historia miłosna zachęca do ponownego przeanalizowania. Wznowienie powieści Perswazje zachęciło mnie do zapoznania się z tą publikacją, bo przyznam szczerze, że poza Opactwem Northangen książki tej nie czytałam.



Historia napisana takim samym lekkim i zabawnym językiem jak moja ukochana Duma i uprzedzenie. Anna Eliot stara panna, bez szans na wydanie ciągle buja w obłokach i marzy o swojej utraconej miłości, którą porzuciła z powodu konwenansów. Córka zubożałego baroneta wraz z siostrą dotrzymują towarzystwa ojcu. Sir Walter, popadając w coraz większe długi, musi opuścić swoją rezydencję i przenieść się do skromniejszego domu w Bath. Dom wynajmuje mu brat kapitana Wentwortha, byłej miłości Anny, którą dziewczyna porzuciła za namową rodziny ze względu na niższy status młodzieńca. Czy spotkanie po latach może doprowadzić do ponownej iskry między tym dwojgiem? Koniecznie doczytajcie sami.

W powieści Perswazje wspaniale ukazana jest dziewiętnastowieczna angielska arystokracja, ze wszystkimi jej bzdurami, zasadami, obłudą i skandalikami. Znajdziemy tutaj smakowite ploteczki, płaczące stare panny, surowe matrony oraz wielkie bale. Generalnie wszystkie książki Pani Austen utrzymane są w tym samym tonie, co podoba mi się najbardziej. Bohaterowie to przesympatyczni ludzie ze wszystkimi ich wadami i zaletami, opisani w powieści bardzo realistycznie. Zarówno Perswazje tak samo jak Duma i uprzedzenie doczekały się ekranizacji, niestety hit Netflixa okazał się totalną klapą uwłaczającą Pisarce. Aktorka, która zagrała główną bohaterkę, kojarzona z sadomasochistycznego erotyka nie popisała się ani talentem, ani wdziękiem. Namawiam, aby przed tym byle czym co zaserwował nam Netflix przeczytać, powieść.



Klasyczne romanse mają coraz mniej zwolenniczek. Zaczynamy się lubować w coraz gorszej współczesnej tandecie bez polotu, finezji i delikatności, dlatego namawiam, aby zapoznać się z dziełami Jane Austen. Powieści o miłości naprawdę nie muszą być wulgarne, wyuzdane i ociekające przemocą. Nie każdego kręcą gołe laski machające odkrytymi częściami ciała… Z całą pewnością publikacje Pisarki pokazują nam miłość z tej drugiej, lepszej i białej strony.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


środa, 14 września 2022

Osiem to za mało




„Bardzo cię kocham, ale nigdy nie będę jedną z tych kobiet, które tylko ładnie wyglądają, uwieszone na ramieniu męża. Albo stoją w kuchni przy zlewie. Życie człowieka musi coś znaczyć. Więcej niż gotowanie, sprzątanie i dzieci. W życiu musi być coś więcej. Nie umrę zmywając filiżanki. Mówię serio. Potwierdź, że to rozumiesz”.

Margaret Thatcher



Nadszedł kolejny, długo wyczekiwany tom, jednej z najpopularniejszych serii Bridgertonowie. Magia pocałunku to już siódma część o miłości przez duże M. Mam wielki problem, aby stwierdzić, która z tych części był najlepsza, przyznam jednak, że perypetie młodej Hiacynty Bridgerton podbiły moje serce od pierwszej strony, a właściwie od opisu z tyłu książki.

Daphne wydawała mi się za bardzo naiwna, Benedict trącał homoseksualistą, Anthony był sztywniakiem, Colin niezwykle uroczy, Eloise i Francesca bardzo kobiece, za to Hiacynta jest inteligentna i przenika do szpiku kości. Nigdy nie pomyślałabym, że będę tak zachwycała się romansem. Być może jest to zasługa szczypty historii, barwnego frywolnego języka i różnorodności bohaterów, a może urzekła mnie londyńska socjeta i jej skandaliki. Sama nie wiem, jednak stanowczo osiem tomów to za mało. Kocham sagi rodzinne i z całą pewnością serię o tej nietypowej rodzinie można pod sagę podpiąć. Nie wiem jak przeżyję rozstanie z Bridgertonami gdy ukaże się tom ósmy… Może pojawi się na rynku coś równie godnego uwagi, liczę na to, że tak. Przechodząc do rzeczy, tym razem Pisarka zabiera nas do świata kolejnej młodej damy, która z całą pewnością nie ma zamiaru być tylko sztuczną lalką na pokaz dla swego przyszłego męża.



Gareth St. Clair dowiaduje się, że jego ojciec chce zadłużyć posiadłość, oraz zrujnować dziedzictwo syna. Panowie nie darzą się uczuciem i jeden robi zazwyczaj na złość drugiemu. Jedynym majątkiem młodego mężczyzny jest stary pamiętnik, który być może skrywa tajemnicę z przeszłości. Niestety Gareth nie zna włoskiego, a w tym języku są zapiski. Nasz bohater ma nie lada problem, jednak na jego drodze staje Hiacynta Bridgerton, ze swoim ciętym jak brzytwa językiem i wspaniałym umysłem. Drogi tych dwojga cały czas się krzyżują, co doprowadza do wspólnego rozwiązywania rodzinnych tajemnic Garetha. Hiacynta proponuje mężczyźnie pomoc w tłumaczeniu. Co z tego wyniknie, doczytajcie sami.



Kolejna świetnie napisana pozycja. Lekka i przyjemna zabiera nas w czasy angielskich dworów i sztywnych konwenansów. Po raz kolejny przeżyjemy sezon w Londynie nie tylko z królową i jej pracownikami, ale także rodzeństwem panny Hiacynty, mnóstwem zabawnych sytuacji, niedopowiedzeń i najważniejsze fajerwerkami miłości. Cóż tu dużo mówić, jeśli jeszcze nie znacie rodziny Bridgerton, to poważne zaniedbanie. Magia pocałunku utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że wybór pozycji Pani Quinn to był strzał w dziesiątkę. Jestem przekonana, że seria o ludziach, którzy w imię miłości łamią zasady, spodoba się niejednej fance dobrego romansu.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka

 

Heh...



W ostatnim czasie mam problem z określeniem, „chrześcijański”. Okazuje się, że słowo to służy do coraz częstszej manipulacji, natomiast manipulacja ta wprowadza w błąd odbiorcę. Właśnie dlatego miałam wielki problem z pozycją Pana Marcina Libickiego Kościół i sztuka chrześcijańska pierwszych wieków. Sięgając po tę pozycję, myślałam, że mówi ona o szeroko pojętym chrześcijaństwie, ale okazało się, że w przypadku tej pozycji chrześcijańska równa się rzymskokatolicka.

Cała publikacja utrzymana jest w duchu rzymskiego katolicyzmu i mówi ona o dziełach sztuki z punktu widzenia tej właśnie religii. Autor, pisząc książkę, moim zdaniem w ogóle nie zainteresował się kontekstem biblijnym w temacie dzieł sztuki, figur, czy rzeźb. Bardzo lubię książki, które traktują o religii, oraz chrześcijaństwie w sensie biblijnym, natomiast nie znoszę przekłamań już w tytule. Nie wiem, czy Autor zdaje sobie sprawę, że chrześcijanami nazwano wierzących w Chrystusa już w Dziejach Apostolskich i w Biblii nie ma nawet mowy o tym, że ówcześni chrześcijanie zdobili swoje budowle czy domy w sposób, który jest niezgodny z Pismem Świętym, w które wierzyli. Dopiero od IV wieku kiedy powstał Kościół rzymskokatolicki, zaczęto uskuteczniać kult obrazów, relikwii, czy ikon i rzeźb nazywając to (niesłusznie) sztuką chrześcijańską. Myślę, że Apostołowie byliby mocno zniesmaczeni takim przekłamaniem w tytule, z uwagi na to, że chrześcijaństwo pierwszych wieków nie opierało się na sztuce, która oddawała wizerunek np. Boga Ojca jak sławny fresk z kaplicy Sykstyńskiej, byłoby to w tamtych czasach uznane za pogańskie, zresztą słusznie.

Tytuł pozycji wprowadza w błąd, jednak nie jest to zaskoczeniem, ponieważ ostatnio jedynym słusznym poglądem jest pogląd, że chrześcijański znaczy rzymskokatolicki, więc ci, którzy zdecydowali się kupić tę pozycję a stają w opozycji do KrK mogą być co najmniej zaskoczeni. Rozdział Palestyna, Rzym i narodziny Kościoła sugeruje nam, że ten pierwszy Kościół, który powstał w czasach Chrystusa, był tylko jakimś kościółkiem, a dopiero III wiek przyniósł wspaniałe zmiany. Szczerze mówiąc, tutaj powinno się tę pozycję przestać komentować, z punktu widzenia biblijnie wierzącego chrześcijanina.



Kościół i sztuka chrześcijańska pierwszych wieków to publikacja opisująca największe zabytki i dzieła sztuki powstałe na przestrzeni stuleci, uważane dziś za dorobek prawdziwego kościoła. Znajdziemy tutaj opisy różnych świątyń i kościołów oraz ich największych zabytków religijnych jak rzeźby, obrazy czy ikony. Z punktu widzenia osoby, która interesuje się sztuką, książka jest całkiem ok, jednak z punktu widzenia osoby wierzącej inaczej niż KKK podaje, jest to stek bzdur, całkowicie sprzeczny z Biblią. 20, 4 Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! 5 Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. 6 Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. Jak widać, Księga Wyjścia jest w tym temacie bezkompromisowa.



Myślę, że Autor powinien zostać tam, gdzie był przez długie lata, czyli w polityce i nie zajmować się tematami religii. Zachwyt nad czymś, co jest niedopuszczalne z punktu widzenia biblijnego chrześcijanina, jest głupotą. Pozycja ta skierowana jest tylko i wyłącznie do ludzi, wierzących w cudowną moc obrazu, czy figury jeśli patrzymy na nią pod względem duchowym. Może także spodobać się fanom sztuki, choć mniej. Nie chciało mi się sprawdzać, do jakiej partii należał Pan Libicki… Choć ta wiedza mogłaby dużo powiedzieć. Książki nie polecam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

sobota, 10 września 2022

Podróż w czasie trwa




Moje odkrycie, całkowicie przypadkowe Pana Erica Flinta i jego książek o wojnie trzydziestoletniej, okazało się strzałem w dziesiątkę. Bez dwóch zdań rok 1632 to konkurencja dla mojej ulubionej pisarki Diany Gabaldon. Uniwersum stworzone przez Pisarza zabiera nas w świat wartkiej akcji, oraz dwóch różnych czasów, które nawzajem się przenikają. Długo szukałam czegoś w stylu Obcej, więc oba tomy moim zdaniem świetnie uzupełniają tę lukę, której nie mogłam niczym zapchać.

Tom drugi to 1633. Tak samo dobry jak poprzedni zachwyca świetną fabułą, dalszym rozwojem losów bohaterów oraz bezsprzecznie świetną historią tak realną jak byśmy sami byli jej uczestnikami. Dodatkowo nasi bohaterowie zaskakują sprzętami z przyszłości, co zwiększa ciekawość pozycji.

Mike wraz z królem Szkocji Gustawem zawiera sojusz zwany Konfederacją Księstw Europejskich. Nowy twór wciąż jest słaby, wrogowie się mnożą, nie wiadomo kto jest przyjacielem a kto nie. Dodatkowo w tym tomie mamy włączone najnowsze technologie, które robią furorę w siedemnastowiecznych Niemczech. Do akcji włącza się, także korona angielska co sprawia, że mnogość wątków przeplata się, nie pozwalając czytelnikowi zasnąć. Gdy opowieść dzieje się w dwóch czasach, a historia jest mocno rozbudowana, powieść robi się jeszcze ciekawsza.

Tom pierwszy mnie oczarował, drugi jest moim zdaniem jeszcze lepszy. Spiski i tajemnice mnożą się na potęgę. Znajdziemy tutaj także wątek miłosny i na pewno mocno rozbudowaną historię. To wszystko sprawia, że książka nie jest nudna i ciężko się od niej oderwać. Najlepsze są opisy, które moim zdaniem stanowią wisienkę na torcie całej publikacji. Myślałam, że są tylko dwa tomy, ale na szczęście jest i trzeci, za który mam zamiar się zabrać.

Z wielką chęcią zobaczyłabym ekranizację tej pozycji. Jako film kostiumowy byłaby na pewno niezwykle ciekawa. Żałuję, że nie jest tak rozbudowana jak seria Obca, ale na pewno jest równie ciekawa i godna uwagi. Najciekawsze jest, to, że przez tę część przewija się postać kontrowersyjnego kardynała Richelieu… Z historii wiadomo, że był on postacią niejednoznaczną i umieszczenie go w fabule powieści stanowi ciekawy smaczek. W ogóle fakt, że w fabule przeplatają się losy czterech krajów, może przyprawiać o zawrót głowy, ale moim zdaniem jest to świetna koncepcja. Ogólnie jestem zwolenniczką wielowątkowych książek, im ich więcej, tym lepiej dla mnie więc 1633, fantastycznie wbija się w moje upodobania.

Z całą pewnością osoby, które nie przepadają za publikacjami historycznymi z nutą fantasy nie będą tą pozycją zachwycone, ale fani obu gatunków zwłaszcza kobiety na pewno znajdą w niej coś dla siebie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

sobota, 3 września 2022

Nowe odkrycie



estem ogromną miłośniczką powieści historyczno obyczajowych. Gdy odkryła powieści Pani Diany Gabaldon, szukałam czegoś w podobnym klimacie. Przyznam, że było ciężko, nic nie trafiało do mojego gustu, cały czas mi czegoś brakowało. Całkowicie przypadkiem odkryłam serię 1632 Pana Ericka Flinta, która składa się z trzech naprawdę wspaniałych części. Tutaj muszę wyrazić swój żal, że to tylko trzy tomy, bo cała historia naprawdę super by się odnalazła w kilku częściach. Mimo to połknęłam tom pierwszy jednym tchem.


1632 to powieść, która dzieje się w dwóch czasach. Zawiera w sobie wszystko to, co miały dwie moje ulubione serie mianowicie Obca oraz Poldark. Rok 2000 znajomi i przyjaciele Mike’a w najlepsze bawią się na weselu jego siostry. Gdy zabawa trwa, następuje załamanie czasoprzestrzeni i wszyscy goście przenoszą się w sam środek wojny trzydziestoletniej. Amerykanie zaskoczeni przeniesieniem w czasie, wkraczają w iście dantejskie sceny, na terytorium Niemiec sprzed kilkuset lat. Gdy nasz główny bohater orientuje się w wydarzeniach, postanawia wraz ze swymi ludźmi wprowadzić wolność i sprawiedliwość w stylu amerykańskim.

Zabawa historią w powieściach jest jedną z moich ulubionych tematyk. Tutaj grupa współczesnych ludzi, wraz ze współczesnymi wartościami, bronią, wychowaniem i kulturą próbuje odnaleźć swoje miejsce w czasach, gdy śmierć była na porządku dziennym a głód i konflikty czymś zupełnie naturalnym. Dodatkowo pojawiają się wątki górnicze, które uwielbiam dzięki Panu Mastertonowi, więc dla mnie 1632 to diamencik. W książce nie brakuje miłości, nienawiści, pełnych napięcia zwrotów akcji, a także wielkiej dawki historii. Realistyczne przedstawienie wydarzeń sprawia, że czujemy się, jakbyśmy byli częścią całej opowieści. Część pierwsza, bardzo obszerna zasługuje na zainteresowanie. Wspaniałe opisy, konflikty interesów oraz poglądów, dynamiczna akcja, przesympatyczni bohaterowie a przede wszystkim cała otoczka fabuły sprawiają, że nie mogłam się oderwać od tej publikacji. Dodatkowo jest to publikacja, która w sposób prawdziwy przedstawia historię konfliktu, wszystkie jego strony i najważniejsze wielkie straty w ludziach i tragedię ówczesnych cywilów. Autentyczność tej książki urzekła mnie najbardziej.


Myślałam, że nic już nie znajdę w stylu moich ulubionych pozycji z podróżą w czasie w tle, ale się pomyliłam. Pan Flint stworzył powieść, która wspaniale uzupełnia te już do tej pory wydane. Jestem przekonana, że fanki Pani Gabaldon będą zachwycone światem Pisarza, który na tle wielkiej wojny zręcznie manipuluje miłością, zdradą i krwią.

Polecam bez dwóch zdań, a sama biorę się za część drugą.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

Czy Edukacja Domowa, jest dla każdego?📚📚📚

  Zapomniałam napisać we wczorajszym poście o ED, że ta forma edukacji, jest całkowicie bezpłatna. Znaczy to, że możemy zapisać dziecko do d...