niedziela, 3 stycznia 2021

Polska emigracja w XXI wieku

 Emigracja Polaków od lat jest tematem szeroko komentowanym zarówno w Polsce jak i za granicą. Wyjeżdżamy od zawsze. W celach zarobkowych, zdrowotnych czy rodzinnych...


Historia pokazuje, że od lat lecząc nasze problemy szukamy tego co najlepsze za granicą rzadko myśląc o powrocie do kraju...


Emigracja Polaków - tło historyczne

Badacze, naukowcy oraz historycy wskazują, że emigracja Polaków miała kilka fal oraz przyczyn. Pierwszą wielką emigrację zapoczątkowało Powstanie Listopadowe.

Rozpoczęło ono tak zwaną Wielką Emigrację, podczas której wyjechało wielu wspaniałych i wybitnych artystów, polityków czy ludzi nauki. Osiedlili się oni głównie we Francji czy Wielkiej Brytanii.

II wojna światowa przyniosła nową falę wyjazdów z okupowanego kraju. Ucieczka ludności spowodowana terrorem Niemiec a później Rosji zmusiła Polaków do masowych ucieczek przeważnie do Stanów Zjednoczonych. W okresie PRL ludzie wyjeżdżali głównie do Ameryki, ale też do Hiszpanii czy Skandynawii.

Największa fala migracji

Największa fala migracji miała miejsce w latach 80-90 tych ze względu na trudną sytuację polityczną i społeczną. Do wyjazdów za granicę przyczyniła się również liberalizacja przepisów paszportowych. Po roku 1989 odwiedzenie Niemiec czy Ameryki przestały już być wielkim problemem, ponieważ dużo krajów otworzyło się na wpuszczanie obcokrajowców.

Unia Europejska wyzwolicielem narodów

Po wejściu Polski do UE społeczeństwo poczuło wiatr w żaglach. Bez przeszkód już zaczęliśmy wyjeżdżać nie tylko w celach zarobkowych, ale również edukacyjnych czy kulturowych. Fala emigracji się nasiliła. Polacy odkryli dobrobyt życia za granicą oraz perspektywę większych możliwości dla siebie jak i dla swojej rodziny.

Pani Agnieszka Korzeniewska w swojej książce „Zabiorę Cię jesienią do Brukseli” porusza nie tylko temat szeroko pojętej emigracji, ale przede wszystkim pokazuje nam kraj, który pokochała. Drugi po Polsce wzbudzający zachwyt, poczucie bezpieczeństwa i wewnętrznego spokoju.

Pisarka zabiera nas w podróż do Belgii, nazywanej również „Wenecją północy” Jest ona stosunkowo niewielkim krajem jednak bardzo często wybieranym na miejsce zamieszkania przez obcokrajowców. Warto razem z Autorką, poznać jej uroki i tajemnice. Jest to kraj słynnego malarza barokowego P.P. Rubensa, który w Antwerpii spędził większość swojego życia. Gandawa cieszy się od lat najwspanialszym festiwalem kwiatów, który zachwyca i porywa nie tylko miłośników ogrodnictwa. Zachwyt wzbudza również Katedra Św. Bawona, znana jest ze słynnego Ołtarza Gandawskiego i obrazu Rubensa "Św. Bawo przybywa do klasztoru". Świątynia była m.in. miejscem chrztu Karola V - króla Hiszpanii i cesarza rzymskiego z dynastii Habsburgów.

Bruksela miasto tradycji i kultury

Pani Agnieszka jednak najbardziej oczarowuje czytelnika swoim ukochanym miastem mianowicie Brukselą. Symbolami tego pięknego miasta są koronki, piwo, frytki i czekolada. To właśnie tutaj znajduje się najstarsza galeria handlowa na świecie Św. Huberta z 1847 roku. Razem z Pisarką możemy zobaczyć Grand Place największy i najładniejszy historyczny rynek z gotyckim ratuszem.

Nie możemy ominąć ikony miast figurki siusiającego chłopca (Manneken Pis), fontanna z brązu będąca symbolem miasta. 5 minut od niej jest również Zinneke Pis, damska wersja figurki. Oraz katedry Św. Michała i Św. Guduli na wzgórzu Treurenberg, z najpiękniejszymi kolorowymi witrażami świata. A kiedy już nas znużą zabytki, możemy wspólnie z Autorką spróbować brukselskich muli z frytkami czy najsławniejszej na świecie belgijskiej czekolady (doliczono się 2000 producentów tego smakołyku, którzy wyrabiają rocznie 172 tysięcy ton czekolady najwyższej jakości).

Pani Agnieszka we wspaniały przystępny sposób zaprasza czytelnika do pięknego kraju, z wiecznymi tradycjami, przyjaznymi ludźmi, cudownymi zabytkami. Zaprasza nas do wejścia w swój prywatny świat. Pokazuje nam swoją osobistą emigrację. Powieść niesamowicie delikatna, zabrała mnie do kraju, którego nigdy nie widziałam na oczy. Zawsze miałam o nim nie najlepszą opinię, jednak jestem zachwycona...

Po przeczytaniu pozycji Pani Korzeniewskiej w końcu Belgia przestała mi się kojarzyć z obleśna polityka, szwindlami i machlojkami. Autorka pokazała mi kraj wielkich ludzi, cudownej historii, i najważniejszych wartości. Zdjęcia, którymi wzbogacona jest ta pozycja, nie tylko oczarowują, ale także zabierają nas w świat piękna, miłości i przyjaźni.

Pozycję polecam z całego serca. Zapewniam, że nie będziecie mogli się od niej oderwać tak jak ja, oczarowani pięknem i słodyczą Brukseli. To wszystko tylko nakładem Wydawnictwa Literackiego Białe Pióro.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Literackiego Białe Pióro


czwartek, 31 grudnia 2020

Polska duma narodowa

 

Porozumienie tak zwanego okrągłego stołu w kwietniu 1989 roku oraz czerwcowe wybory zapoczątkowały wielkie zmiany ustrojowe.

Na trudnej drodze do niepodległości, wolności gospodarki rynkowej i demokracji stało jednak jeszcze wiele przeszkód.

NARÓD ZWYCIĘŻA

Rzeczpospolita Polska taką nazwę obrało państwo polskie po PRL dnia 1.01.1990 roku. Wkrótce po tym przestała istnieć PZPR.

Rozwiązana z wielkim bólem na jej ostatnim zjeździe. Na jej miejscu pojawiła się Socjaldemokracja Rzeczpospolitej Polskiej. W międzyczasie legły w gruzach inne reżimy komunistyczne w całej Europie. Ludzie zaczęli głośno krzyczeć o odejściu Jaruzelskiego z fotela prezydenta.

W czerwcu 1990 roku na czele niezadowolonych z rządu Mazowieckiego (swoją drogą wybranego przez Solidarność) stanął Lech Wałęsa.

RZECZPOSPOLITA POLSKA POD RZĄDAMI LEWICY

W latach 1993 – 2005 roku Sojusz Lewicy Demokratycznej tworzy kolejno w latach 93 – 97 rząd większościowy z Polskim Stronnictwem Ludowym.  Partia SLD tworzyła rząd w latach 2001–2005 (do 2003 większościowy, koalicyjny z PSL i Unią Pracy; od 2003 rząd mniejszościowy wraz z niektórymi ugrupowaniami lewicowymi).

Wzrost bezrobocia, podniesienie podatków, zapaść służby zdrowia oraz systemu gospodarczego to tylko, niektóre z grzechów SLD.

CO PO KOMUNIE, KTÓRA NIE MINĘŁA?

Od roku 2005 aż do 2020 mówimy o prawdziwej demokracji. Choć wyborcy Prawa i Sprawiedliwości by się z tym nie zgodzili. Rządy od 2005 roku próbowały postawić na nogi kraj nad Wisłą. Niestety nie udało się to ani Platformie, która rządziła tyle lat, ani Prawu i Sprawiedliwości.

RZECZPOSPOLITA POLSKA PLATFORMĄ OBYWATELSKĄ PISANA

Ośmioletnie rządy PO to czas afer i skandali. Począwszy od afery Amber Gold, Infoafery podsłuchowej czy aferki Beaty Sawickiej, która wybuchła jeszcze przed objęciem władzy przez platformę. Należy także wspomnieć o tym, że Donald Tusk zabrał Polakom 150 mld zgromadzonych z OFE po to, by spłacić część zadłużenia ZUS. Zbawca narodu powiedział wtedy, że te pieniądze nie należą do obywateli.

ZŁOTA ERA KACZYŃSKIEGO

W roku 2015 po wielu męczarniach do władzy dochodzi Prawo i Sprawiedliwość, obiecując złote góry nowej gospodarki Rzeczpospolitej Polskiej. Obywatele dostali 500+, 300+ oraz emerytury plus. Jednak nie obyło się bez skandali i aferek.

NASZE KAMIENICE, WASZE ULICE

Największa skandaliczna ustawa rzucająca Polaków na kolana przebiła nawet klęczenie przed Amerykanami. Środowiska Żydowskie domagają się od Polaków 300 miliardów dolarów za tak zwane mienie bezspadkowe po Holokauście. Polacy płaczą, a Żydzi skaczą z radości, bo rząd polski płaci. Just 447 rujnuje naród polski.

UPA NIC O NAS BEZ NAS

Klękać przed Ameryką to żaden wstyd, ale obowiązek. Za to klękać przed Ukrainą to wisienka na torcie. Ludobójstwo na Wołyniu nikomu w rządzie nie przechodzi przez gardło. Dla poprawnych stosunków nawet Szeptycki zostanie świętym. Polskie wsparcie dla Ukrainy bez wyjaśnienia historii jest według PIS potrzebne.

MAŁE KROKI KU WIELKIEJ POLSCE

Pan Stanisław Michalkiewicz prawnik, dziennikarz. Znany ze swoich kontrowersyjnych pozycji zwłaszcza poruszających kwestie żydowskie. Wieloletni publicysta takich serwisów jak „Magna Polonia” czy „Najwyższy czas”. Wydał kolejną fantastyczną książkę ” Małe kroki ku Wielkiej Polsce”. Pozycja ta ukazała się nakładem Wydawnictwa Magna Polonia i jest zbiorem artykułów napisanych w serwisach internetowych redakcji.

Książka ta porusza ważne kwestie dotyczące naszej ojczyzny, polskości i Miejsca rzeczpospolitej Polskiej w świecie. Relacje z Ameryką, Grabież kraju przez Żydów, Błędy i ośmieszenie Prezydenta RP, wsparcie dla Ukrainy… To tylko niektóre z tematów poruszanych przez Autora.

Pozycja ta może wywoływać skrajne emocje. Bezkompromisowe przedstawienie sytuacji Polski nie tylko w kraju, ale i za granicą. Autor nie obwijając w bawełnę, pokazuje nam miałkość i nijakość naszych rządzących. Służalczość narodu polskiego wobec silniejszych. Arogancję władzy i deptanie demokracji. Piłsudski na pewno w grobie się przewraca, a Dmowski zasłania oczy.

Pozycja ważna. Zapewne będzie ona powodem do awantury w niejednym domu. Jak to się u nas mówi, przy stole nie rozmawiamy ani o polityce, ani o religii. Jednak tematy tu poruszone są bardzo ważne jeśli chcemy budować wolną, suwerenną, pełna godności, liczącą się Rzeczpospolitą Polską.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Magna Polonia



wtorek, 29 grudnia 2020

Niemcy chcieli go zabić, Polacy postawić przed sądem - Hubal

 „Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć”

Napoleon


Był 9 października 1939 roku w Górach Świętokrzyskich. Major Henryk Dobrzański, przyjął właśnie na potrzeby dalszej walki z wrogiem pseudonim „Hubal”. Tak właśnie narodziła się jedna z największych legend wojennych.

Mieszkańcy wsi w województwie świętokrzyskim musieli być mocno zdziwieni widokiem oficera w ułańskiej czapce, który ciągle naprzykrzał się Niemcom pomimo tego, że opanowali oni cała Polskę. Robił to przez ponad pół roku, aż do momentu, w którym zginął w zasadzce.
Kawalerzysta, który przed wojną odnosił wspaniałe sukcesy sportowe. Dla wrogów nie miał litości, za nieposłuszeństwo i niesubordynację karał, jednak nikogo do walki o Polskę nie przekonywał i nie zmuszał. Jednak mieszkańcy kraju chcieli walczyć u boku „Szalonego Majora”. Tak nazywali go Niemcy. Nie mieściło im się w głowach, jak można nadal tkwić w II Rzeczpospolitej i walczyć o coś, co już praktycznie nie istnieje. Dobrzański nazywany był ostatnim żołnierzem września. Był człowiekiem, który nigdy nie złożył broni. Dla niego kampania wciąż trwała.

Hubal miał plan, którego konsekwentnie się trzymał. Wierzył on, że Hitler nie opanuje prawie całej Europy - jak ostatecznie się stało. Uważał on, że na wiosnę 1940 roku alianci zachodni wystąpią zbrojnie przeciwko Niemcom. Należało jedynie przeczekać zimę.

Niemcy podczas wojny stosowali zasadę winy zbiorowej. Za pomoc partyzantom groziła śmierć. Tropem Oddziału Wydzielonego okupanci przeczesywali wsie i miasteczka. Wiele z nich spłonęło. Wieści dotarły do Majora, który wolał umrzeć niż złożyć broń.
Niestety władze Polski Podziemnej uważali Hubala za duży problem. Chociaż wałczył on w szczytnym celu, robił to samowolnie. To oznaczało sąd wojskowy. 13 marca 1940 roku Dobrzański otrzymał informację od półkownika Leopolda Okulnickiego. Naczelny wódz generał Władysław Sikorski zabronił majorowi dalszej walki na własną rękę, groził pociągnięciem do odpowiedzialności karnej. Henryk Dobrzański nie posłuchał.



Rozkaz Komendy Głównej ZWZ, 1 V 1940
Po raz trzeci i ostatni rozkazuję natychmiast rozwiązać i zlikwidować oddział. (…) W razie niezastosowania się do powyższych zarządzeń będzie Pan Major traktowany jako dywersant i szkodnik sprawy narodowej. Ponadto jako działający na szkodę społeczeństwa będzie Pań ścigany sądownie.

Major zginął w strzelaninie z Niemcami 30 kwietnia 1940 roku pod Anielinem. Do tej pory nie odnaleziono grobu ze szczątkami majora Dobrzańskiego. Jednak cały czas trwa zbieranie informacji na ten temat.

3 lutego 1968 roku w Dzienniku Frankfurter Allgemeine Zeitung ukazał się tekst „Polski jeździec na siwym koniu” zawierający relację niemieckiego oficera wywiadu i kontrwywiadu 372 dywizji Wehrmachtu, Heinricha Schreihagego. Kwerenda archiwalna prowadzona przez pracowników Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN, pozwoliła dotrzeć do oryginalnego tekstu, którym posiłkował się dziennikarz FAZ ponad 50 lat temu. Poza opisem prób rozbicia Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego majora Hubala znalazł się tam również wiersz, w którym padają słowa szacunku, jakim okupant darzył Henryka Dobrzańskiego.

Pan Łukasz Ksyta Autor książki „Major Hubal historia prawdziwa” jako kolejny Pisarz podjął się opisania życia, działalności, a także zwykłej codzienności legendy polskiego wojska. Serwis internetowy Pana Łukasza dedykowany polskim żołnierzom walczącym podczas II wojny światowej to dziś jedna z najważniejszych stron internetowych. Pisarz w swej pozycji nie tylko przedstawia nam majora człowieka, który posiadał wielka pasje do sportu, miał wspaniałą rodzinę, wierzył w wolną Polskę, ale również zmierza się z licznymi oskarżeniami pod adresem Dobrzańskiego, jak zarzuty o narażaniu ludności cywilnej na odwet okupanta czy nieposłuszeństwo wobec przełożonych, które było odbierane jako zdrada.
Publikacja ta nie polemizuje z powstałymi już do tej pory książkami o Hubalu. Jest to pozycja, która uzupełnia przez dodatkowe źródła, fotokopie, zdjęcia i dokumenty dopełnia to, co już powstało. Dzięki temu książka ta przedstawia majora nie przez pryzmat samej wojskowości, ale przede wszystkim jako człowieka, który ryzykując wszystko, postawił na swoją ojczyznę.

Publikacja ta to moim zdaniem jedna z ważniejszych książek o Henryku Dobrzańskim. Przeczytałam ich trochę i tylko w tej nie spotkałam się z narracją PRL, że major był partyzantem. Sam Hubal nie godził się na nazywanie go partyzantem, a swoją działalność uważał za naturalne przedłużenie żywotności regularniej armii. Swoją drogą Henryk Dobrzański i tak miał dużo szczęścia, ponieważ w PRL-u pozwalano o nim zarówno mówić jak i pisać. Jednak określenie partyzant wywodzi się, z tamtego okresu i przyległo do majora, jak widać na stałe. Moim zdaniem jednak nie jest ono prawdziwe. Byłam zaskoczona jak wiele Autor zadał sobie trudu jeśli chodzi o źródła. Niektóre dokumenty przytoczone w tej pozycji są naprawdę trudno dostępne, co jest dość dziwne skoro mamy wolną Polskę. Książka napisana przez pasjonata co widać od razu w formie tekstu, wnikliwości poruszanych tematów i przede wszystkim w bardzo starannym przedstawieniu faktów nawet tych nie zbyt chwalebnych.
Pozycje polecam. Ważna publikacja o człowieku, dla którego wolna Polska była ważniejsza, niż poprawność polityczna.

Cześć i Chwała Bohaterom, Wieczna Pamięć Poległym!!

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Iskry



poniedziałek, 28 grudnia 2020

Mity polskiej historii

 Historia, która staje się powieścią, powieść, która staje się legendą. Legenda, która staje się mitem.


Polska Husaria duma polskiego oręża, uskrzydleni jeźdźcy. Jej wspaniałe bitwy przeszły do legendy. Do dziś panuje przekonanie, że husarzy nie przegrali żadnej bitwy przez pierwsze 126 lat swojego istnienia. Ten pogląd, który niestety jest błędny, wynika z interpretacji tytułu artykułu, który napisał Pan Jerzy Teodorczyk (Bitwa pod Gniewnem pierwsza porażka Husarii). Prawda jest jednak taka, że ani bitwa pod Gniewnem nie była porażką Husarii, ani nie była to jej pierwsza przegrana bitwa. Przykładem tutaj może być bitwa z Moskwicinami, pod Dobryniczami, w której wojska Dymitra Samozwańca przegrały.

Wyssane z palca sarmackiego pochodzenia Polaków jest jeszcze ciekawsze niż sprzeczne informacje o Husarii. Z racji tego, że nazwy Polonia zabrakło w Biblii jak i w doniesieniach antycznych zaczęto szerzyć informacje, o Polsce i Słowiańszczyźnie pochodzącej od walecznego ludu Sarmatów. Pomimo tego, że Wincenty Kadłubek w swoich dziełach ani razu nie wspomniał o Sarmacji a Gal Anonim owszem, lecz tylko raz i to w kontekście tego, aby określić nadbałtyckie plemię Prusów, ich następcą to nie przeszkadzało. Jan Długosz w swoich „Annales” królestwa polskiego upatrywał w czasach biblijnego potopu i wieży Babel.
Według Jana Słowianie byli potomkami Jafeta syna Noego. Przyklaskiwał mu w tym Marcin Bielski w „Kronice wszystkiego świata". Ksiądz Wojciech Dębolecki w swoich wywodach poleciał jeszcze dalej. Postanowił udowodnić, że Rzeczpospolita z racji swoich starożytnych korzeni jest przeznaczona do rządzenia innymi krajami i narodami. Dowody popierające Wojciecha przytacza w swojej książce Jerzy Basala („Jak Polska zbawia świat - mesjasze i prorocy”) „Gdziekolwiek nie wejrzeć w Biblię, w dzieje Żydów, Grecji, Rzymu wszędzie widać ślady polszczyzny, od której wszystko się zaczęło...”

Największym blefem, w jaki wierzą współcześni, jest mit obrony Jasnej Góry. Garstka polskich obrońców pod wodzą nieustraszonego przeora Augusta Kordeckiego kontra banda szwedzkich żołdaków. Trwający całymi tygodniami ostrzał oraz piekielne walki na murach. W ten sposób wielu wyobraża sobie oblężenie Jasnej Góry w roku 1655. Mit książki Henryka Sienkiewicza jest z nami do dziś, ale powieść swoje a życie swoje. Jak się okazuje, Kordecki wcale nie miał zamiaru, stawiać oporu odnoszącym sukcesy Szwedom. W październiku 1655 roku udał się (zresztą jak Jan III Sobieski) do szwedzkiego obozu gdzie […] w swoim i paulinów imieniu, złożył hołd wiernopoddańczy Karolowi X Gustawowi, uznając go tym samym za władcę Rzeczypospolitej.
W zamian za to dostał potwierdzenie posiadanego przez paulinów przywileju, że klasztor na Jasnej Górze jest wolny od wszystkich podatków, oraz że w jego murach nie mogą stacjonować żadne oddziały wojskowe ani polskie, ani szwedzkie. Augustyn Kordecki zdradził władcę i ani myślał o przelewaniu krwi za Rzeczpospolitą. Postarał się nawet o list żelazny gwarantujący życie i mienie podległych mu zakonników.

Autor książki „Polskie złudzenie narodowe” Pan Ludwik Stomma opisuje wiele takich historycznych bzdur. Doktor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki, publicysta tygodnika „Polityka”. Zebrał w całości najciekawsze opowieści, które stały się legendą niekoniecznie prawdziwą. W publikacji tej przeczytamy o Marcu 68, przekłamaniach na temat Żydów i Masonów, O ślubach lwowskich, czy Krzyżakach, którzy według wielu sami postanowili nas odwiedzić.
Publikacja ta jest pełna historycznych ciekawostek, prawd i półprawd. Trzeba jednak powiedzieć, że pomimo dość lewicowej lewitacji Autora książka ta jest naprawdę dobra.
Osobiście bardzo mi się podobała. Nie odebrałam jej jako krytyki naiwności narodu polskiego, a raczej jako zbiór tematów, nad którymi warto się zastanowić i sprawdzić jak było naprawdę. Oczywiście książka spotyka się z krytyką osób, które wierzą w mity wielkiej Polski. Jednak oddając sprawiedliwość Pisarzowi, przedstawił on fakty, które można sprawdzić również w innych źródłach. Publikacja dość obszerna jednak napisana lekkim językiem, który zaciekawi nawet tych, którzy z historią nie są zaprzyjaźnieni. Warto sięgnąć choćby po to, aby poznać inny punkt widzenia niż ten radykalno patriotyczny.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Iskry



sobota, 26 grudnia 2020

Wieczna walka o Kresy Wschodnie

 Polska przed podpisaniem Unii w Krewie znajdowała się pod rządami Jadwigi Andegaweńskiej. Była ona młodszą córką króla Węgier i Polski Ludwika Węgierskiego. Fakt, że kobieta zasiadała na tronie, Polski był efektem ustaleń, poczynionych z Kazimierzem Wielkim oraz braku legalnego następcy tronu płci męskiej. Konflikt, kto ma, zostać mężem Jadwigi nie został rozwiązany. Szlachta nie zgodziła się na kandydaturę Wilhelma Habsburga, który był narzeczonym królowej. Starania o tron polski księcia Ziemowita IV również zostały udaremnione. Zaczęto coraz częściej zwracać się w stronę wschodniego sąsiada Litwy.

Litwa, posiadając, ogromne terytorium uważana była, za kraj bardzo dobrze rozwinięty militarnie. W skład jej terenów pod koniec XIV wieku wchodziła Żmudź i Auksztota oraz rozległe ziemie Rusi m.in. Kijowszczyzna, Siewierszczyzna, Ruś Połocka, Czernichowszyzna, wschodnie Podole, polskie Podlasie. W rzeczywistości jednak kraj ten był ogarnięty bardzo dużym konfliktem dynastycznym. Przywódcy litewskiej opozycji coraz częściej i chętniej szukali wsparcia i pomocy w Moskwie.

Najważniejszą kwestią, mającą wpływ na dalsze losy Polski i Litwy był charakter unii w Krewie. W wystawionym wtedy akcie zostały zawarte sformułowania łacińskie m.in. applicare. Wątpliwości, które pojawiły się później, dotyczyły właśnie tego słowa, a co za tym idzie charakteru związku obu państw. Polska uważała, że oznacza ono inkorporację Wielkiego Księstwa i rezygnację państwa litewskiego z niezależności i odrębności państwowej. Natomiast Litwa interpretowała to słowo jako związek dwóch krajów bez utraty prawa do samodzielnych decyzji i działań politycznych.



Federacyjna Rzeczpospolita Obojga Narodów dzięki unii zawartej w Lublinie stała się imperium ze wszystkimi tego skutkami. To Litwa od XIV wieku rozpoczęła, zbieranie ziem ruskich konkurując przez to z Wielkim Księstwem Moskiewskim. Rzeczpospolita Obojga Narodów liczyła w swej świetności ponad 990 tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni.


Ziemie Polski i Litwy Przed Unią Lubelską



Ziemie Polski i Litwy po Unii Lubelskiej

Pan Kazimierz Frąckiewicz napisał książkę „Polskość Kresów Wschodnich ”. Autor opisuje w niej zarówno same ziemie kresowe, stosunek polityczny do tych ziem, ludność, powierzchnię o raz co najważniejsze jak i najbardziej kontrowersyjne to czy Polska ma prawo mówić, że Kresy Wschodnie należą do państwa polskiego. Pozycja ta zawiera tylko cztery rozdziały, jednak są one mocno rozbudowane i opisane.
Bardzo mocno napaliłam się na tę pozycję. Jednak spadałam z wysokiego konia. Bardzo szanuję Wydawnictwo, które przekazało mi książkę do recenzji, jednak zastanawiałam się, czy napisać pod publikę, czy wyrazić własną zupełnie różną od Autora opinię. Postanowiłam jednak być wierna swoim przemyśleniom mimo tego, że moje zdanie jest inne, również uważam się za patriotkę.

Wiec pierwsza najważniejsza rzecz pozycja ta jest napisana z punktu widzenia narodowca, który jest po stronie polityki Romana Dmowskiego. Co to oznacza? Oznacza to, że Autor moim zdaniem interpretuje słowo applicare jako inkorporację. Ja natomiast z racji tego, że Kresy Wschodnie m.in. Wołyń, o który mimo tego, że nieoficjalnie toczy się, spór należał przed unią do Litwy nigdy wcześniej, nie był Polski. Trochę poszperałam, ponieważ książka jest dla mnie bardzo kontrowersyjna. W okresie II Rzeczpospolitej pojęcie Kresy zostało mocno rozszerzone o obszar wchodzący w skład WIELKIEGO KSIĘSTWA LITEWSKIEGO




Czy te ziemie faktycznie należą się Polsce?? Nie sądzę. Mapy powyżej przedstawiają ziemie, które zostały dołączone do ziem polskich, aby powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów... Więc jak dla mnie sprawa jest prosta.


Po drugie ja nie czczę pamięci ani Piłsudskiego, ani Dmowskiego. Ponieważ obaj mieli swoje dobre jak i złe poglądy polityczne.
Jednak ziemie Królestwa Polskiego PO INKORPORACJI to:


Związane unią

Lenna Korony

(* – inkorporacja do Korony)


Jak widać, są to również ziemie razem z terenami Księstwa Litewskiego. Polska po rozbiorach odzyskała, część ziem kresowych reszta znajduje się na terenie Ukrainy, Białorusi i Litwy. Moim zdaniem jeśli chodzi o resztę ziem kresowych to większe prawo do nich ma Litwa niż Polska, ponieważ przed Unią Lubelską należały one do Królestwa Litewskiego.

Kolejna rzecz, która mnie raziła w tej pozycji. Bardzo mocno rusofobiczna. Ja naprawdę nie uważam, że Rosja to wielki przyjaciel Polski, ale Autor publikacji rozwodząc się nad tym jak bardzo Rosjanie nas skrzywdzili kiedy dokonali rozbiorów zapomniał wspomnieć o tym, że wina leżała po stronie polskiej. Ponieważ mieliśmy tak „wspaniałego ” króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który w seksualnym amoku z Carycą Katarzyną SAM oddał Polskę Rosji. Wprawdzie Katarzyna z łaski kazała Stasiowi po tym jak go porzuciła dla kolejnego kochanka włożyć koronę Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ale Staś jako król sam podjął decyzję z miłości do Kasi. Mimo tego, że Poniatowski był bardzo oświecony, a z naszego kraju chciał zrobić kraj europejski, uległ Rosji więc zwalanie całej winy na Moskwę, jest nieprofesjonalne.


Dmowski podczas wybuchu I wojny światowej miał już własną wizję nowego państwa głównym jej celem było wynegocjowanie granic powstającego państwa i przyłączenie do Polski zachodnich ziem piastowskich, określanych w 1914 r. jako „Linia Dmowskiego”. Polska według Dmowskiego miała także obejmować Śląsk Cieszyński, Litwę, Białoruś i Małopolskę Wschodnią po rzekę Zbrucz (ibidem, s.22.).
Jak wiadomo, nie udało się do końca zrealizować tych postulatów, jednak Kresy Wschodnie weszły w skład II Rzeczpospolitej. Dmowski oraz inni narodowcy sprzeciwiali się koncepcji Piłsudskiego, aby wrócić do Polski Jagiellonów, czyli utworzyć niepodległą Litwę, Białoruś i Ukrainę. Endecy uważali, że dawne Kresy Rzeczpospolitej stanowią integralną część państwa polskiego. Idee federacyjne Piłsudskiego jawiły się im jako „kwestionowanie praw Polski do kresów wschodnich” (ibidem, s.23.). Ostatecznie państwo ukraińskie, podobnie jak białoruskie nie powstało. Dzięki temu, w granicach Polski znalazły się takie województwa jak: wileńskie, nowogrodzkie, poleskie, wołyńskie, tarnopolskie i stanisławowskie, które nosiły miano Kresów Wschodnich.
Ziemie te zamieszkiwali jednak nie tylko rdzenni Polacy. Co więcej, w niektórych gminach stanowili oni mniejszość. Dobitnie ukazują to dane, uzyskane w Pierwszym Powszechnym Spisie Ludności z 30 września 1921 roku. II Rzeczpospolitą zamieszkiwało wtedy 25 694 700 osób, z czego Polacy stanowili zaledwie 69,23%. Drugą co do wielkości grupą narodowościową byli Ukraińcy – 3 898 428 (15,17%), Żydzi – 2 048 878 (7,97%), zaś Białorusini – 1 035 693 (4,03%), Rosjanie – 48 920 (0,19%) i Litwini – 24 044 0,09%; (H. Zieliński, Historia Polski 1914-1939, Wrocław 1985, s. 124-126, Tabela 6.).

Wiadomo, że po II wojnie światowej takie państwa jak np. Ukraina czy Białoruś powstały. Kresy Wschodnie należą teraz do nich. Jednak samo mówienie, że te ziemie powinny, należeć do Polski jest moim zdaniem grubo przesadzone. Sama interpretuję słowo applicare tak ja to robili Litwini i nie uważam, aby to uwłaczało mojemu patriotyzmowi.

Czy pozycję tę polecam? Tak. Z uwagi, że każdy ma inne zdanie na temat polskości kresów. Warto przeczytać i samemu wyciągnąć wnioski. Ja swoje wyciągnęłam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Magna Polonia




 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t