"Gdziekolwiek spojrzysz w Afryce, tam jest piękno. W ziemi, w ludziach, w tradycjach." – Wangari Maathai
Literatura wspomnieniowa ma niezwykłą moc przenoszenia czytelnika w inne czasy i przestrzenie, pozwalając mu wejść w świat autora. Książka Pani Haliny Kalejty-Petrykowskiej Moja Afryka stanowi właśnie taki most między Europą lat osiemdziesiątych a afrykańskim Gabonem, w którym autorka spędziła kilka lat swojego życia, pracując jako lekarka w legendarnym Szpitalu Alberta Schweitzera w Lambaréné. Już sam tytuł sugeruje, że nie chodzi tu tylko o opis egzotycznej przygody czy medycznej misji, ale o coś o wiele głębszego: o osobistą więź z kontynentem, jego mieszkańcami i o refleksję nad tym, co znaczy być lekarzem, Europejczykiem i człowiekiem wobec odmiennych kultur.
Nie sposób omawiać tej książki bez przywołania postaci Alberta Schweitzera. Ten niezwykły człowiek – teolog, filozof, organista i lekarz – zyskał światową sławę nie tylko ze względu na swoje osiągnięcia naukowe i muzyczne, lecz przede wszystkim dzięki zaangażowaniu humanitarnemu. W 1913 roku osiedlił się w Lambaréné w Gabonie, gdzie założył szpital. Jego praca i filozofia „czci dla życia” (niem. Ehrfurcht vor dem Leben) stały się inspiracją dla kolejnych pokoleń lekarzy i wolontariuszy. To właśnie w ten nurt wpisuje się Autorka książki, która ponad siedemdziesiąt lat później kontynuowała dzieło Schweitzera. Kalejta-Petrykowska trafia więc do miejsca szczególnego – nie tylko szpitala, lecz symbolu altruizmu, pokory i bezinteresownej służby.
Autorka podejmuje decyzję o wyjeździe w latach osiemdziesiątych, a więc w okresie trudnym dla Polski: czasach stanu wojennego, kryzysu gospodarczego i społecznego zniechęcenia. W tym kontekście możliwość wyjazdu do Afryki staje się nie tylko zawodowym wyzwaniem, lecz także oddechem od szarej codzienności PRL. Planowany początkowo dwuletni pobyt zamienia się w sześć lat życia w zupełnie innym świecie. To pokazuje, jak silnie Afryka przyciągnęła Pisarkę i jak bardzo zmieniła Jej życie oraz sposób patrzenia na świat.
Najcenniejszą częścią książki są szczegółowe opisy codzienności – zarówno tej zawodowej, jak i prywatnej. Pani Kalejta-Petrykowska relacjonuje swoją pracę w szpitalu, zmagania z chorobami tropikalnymi, ograniczeniami sprzętowymi i lekarską odpowiedzialnością w warunkach, które różniły się diametralnie od europejskich. Z Jej wspomnień przebija ogromny szacunek do pacjentów, ale także fascynacja ich kulturą, wierzeniami i sposobem patrzenia na zdrowie. Autorka opisuje, jak medycyna nowoczesna spotykała się z tradycyjnymi praktykami uzdrawiania, czarami czy wiarą w szamanów. Zamiast szydzić lub wyśmiewać te różnice, stara się je zrozumieć i zaakceptować. To właśnie ta postawa czyni Jej książkę tak wartościową – nie jest to opowieść kolonialna, lecz zapis spotkania dwóch światów.
Autorka nie ogranicza się do opisu medycznych realiów. Jej wspomnienia pełne są obserwacji obyczajowych i antropologicznych. Wprowadza czytelnika w świat afrykańskich wiosek, rodzinnych rytuałów, przesądów i wierzeń. Pisze o codziennej kuchni, sposobach gotowania, a także o lokalnym poczuciu humoru i relacjach społecznych. Niezwykle barwnie przedstawia także afrykańską przyrodę – tropikalne lasy, rzekę Ogooué i bogactwo zwierząt, które dla Europejczyka były czymś niemal mitycznym.
Jedną z największych zalet Mojej Afryki jest styl narracji. Pisarka pisze prosto, ale z wielkim ciepłem i bez poczucia wyższości. Jej spojrzenie jest pełne empatii i pokory. Nie ocenia, nie krytykuje, nie próbuje patrzeć z góry na ludzi, którzy żyją inaczej. Wręcz przeciwnie – stara się zrozumieć i przekazać czytelnikowi ich świat takim, jaki jest. W wielu fragmentach książka przyjmuje charakter osobistego pamiętnika, w innych przypomina reportaż podróżniczy, a miejscami esej filozoficzny. Taka różnorodność gatunkowa sprawia, że lektura jest angażująca i wielowymiarowa. Choć książka dotyczy konkretnego miejsca i czasu, ma wymiar uniwersalny. Opowiada o wartościach, które są aktualne zawsze: o solidarności, odpowiedzialności, szacunku dla innych i potrzebie niesienia pomocy. Afryka w oczach Pani Kalejty-Petrykowskiej staje się nie tyle egzotycznym miejscem, ile przestrzenią spotkania człowieka z człowiekiem. To właśnie ten wymiar sprawia, że Moja Afryka nie jest tylko wspomnieniem z podróży, ale także opowieścią o człowieczeństwie i granicach empatii.
Książka Pani Haliny Kalejty-Petrykowskiej to nie tylko zbiór anegdot i wspomnień z pracy lekarskiej. To świadectwo odwagi, otwartości i gotowości do przekraczania własnych granic. Pokazuje, że prawdziwe poznanie innej kultury wymaga czasu, cierpliwości i pokory. Lektura Mojej Afryki uczy, że podróż na inny kontynent nie musi być tylko egzotycznym doświadczeniem. Może stać się lekcją o nas samych, o naszych oczekiwaniach, uprzedzeniach i możliwościach. W tym sensie książka Pisarki to nie tylko zapis pobytu w Afryce, ale także swoista droga duchowa – podróż w głąb człowieczeństwa.
Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Sorus
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz