niedziela, 13 lipca 2025

Po słowiańsku





 „Dusze wszystkie bez wyłączenia są w wiecznej przestrzeni i podług starodawnych wyobrażeń są obecnymi przy nas.(…) Są to duchy praojców naszych, zgasłych przed X wiekiem”.


Zorian Dołęga Chodakowski



Wierzenia Słowian, choć przez wieki pomijane w oficjalnym obiegu kulturowym, dziś wracają do świadomości zbiorowej jako fascynujący element tożsamości dawnych ludów Europy Wschodniej. W ich centrum tkwi głęboka więź z naturą, cyklami przyrody, zjawiskami pogodowymi i światem duchowym, który przenikał codzienne życie. Choć nie zachowały się żadne pisane źródła stworzone przez samych Słowian przedchrześcijańskich, wierzenia te zostały zrekonstruowane przez historyków, etnografów i archeologów – i do dziś inspirują nie tylko naukę, ale też literaturę, sztukę i popkulturę. W przeciwieństwie do religii księgi, mitologia słowiańska opierała się na ustnych przekazach i związkach z otaczającym światem. Słowianie czcili siły natury – słońce, wodę, ogień, ziemię, las – personifikując je w postaci bogów i demonów. Rytm życia wyznaczały pory roku, fazy księżyca i zjawiska atmosferyczne, którym przypisywano wolę boskich bytów.

Ten pierwotny światopogląd nie rozróżniał wyraźnie sacrum i profanum – duchy mieszkały w rzekach, wiatrach, drzewach, w domostwach. Wiara była praktyczna i magiczna: miała zapewniać płodność, deszcz, pomyślność w polu, ochronę przed chorobą i złem. Obok bogów w słowiańskim uniwersum istniały setki istot półboskich, demonów, duchów i straszydeł. Nie wszystkie były złe – wiele z nich miało ambiwalentny charakter i zależało od kontekstu: Rusałki – duchy zmarłych dziewcząt, związane z wodą i wiosną. Mogły tańczyć i śpiewać, ale i zwabić na śmierć. Południca – demon żniw, pojawiająca się w samo południe. Karała roztargnionych pracowników w polu. Domowik – opiekuńczy duch domostwa. Dbał o porządek, ale potrafił się obrazić. Leszy – duch lasu. Przewodnik lub zmyłka – pomagał bądź gubił ludzi wśród drzew. Ich obecność pokazuje, jak silnie religia ludowa była zrośnięta z codziennością – każde miejsce i pora dnia miały swój metafizyczny wymiar.

Proces chrystianizacji rozpoczęty w X wieku (np. w Polsce w 966 roku) doprowadził do stopniowego wypierania religii pogańskiej. Świątynie i posągi (np. słynny Świętowit na wyspie Rugia) zostały zniszczone, a miejsce dawnych świąt zajęły chrześcijańskie. Jednak wiele elementów dawnych wierzeń przetrwało w kulturze ludowej – w kolędach, zaklęciach, przysłowiach i obrzędach ludowych. Rusałki, Południce, Dziady czy Noc Kupały to dziś nie tylko folklor – to świadectwo głębokiej duchowej tożsamości Słowian. Dziś wierzenia słowiańskie wracają w literaturze (np. u Andrzeja Sapkowskiego, Radka Raka, Wojciecha Leszczyńskiego), w grach komputerowych (Wiedźmin, Blacktail), w sztuce, filmie i muzyce (folk metal, pieśni ludowe). Istnieją również wspólnoty rodzimowiercze, które próbują rekonstruować dawne rytuały w XXI wieku.



To nie tylko nostalgia za „korzeniami” – to próba odzyskania duchowości związanej z naturą, wspólnotą i cyklem życia, jakiej brakuje w zindustrializowanym świecie. Wierzenia słowiańskie to niezwykle bogaty i złożony system światopoglądowy – pełen symboli, duchów, opowieści i rytuałów. Choć przez wieki marginalizowane, przetrwały w ukryciu – w pieśniach, legendach, zwyczajach – i dziś wracają jako ważny element tożsamości kulturowej i duchowej. W dobie kryzysu ekologicznego i kulturowego mogą być dla nas nie tylko inspiracją, ale i przypomnieniem, że człowiek nie żyje w oderwaniu od świata – lecz jest jego częścią.

Pan Wojciech Leszczyński w swojej książce Niepoprawne bajki słowiańskie dokonuje rzeczy nieoczywistej: bierze na warsztat mitologię słowiańską, temat często traktowany z powagą i nabożeństwem, po czym przerabia ją na szereg komicznych, niegrzecznych, a momentami wręcz absurdalnych opowieści. To nie rekonstrukcja kultury przedchrześcijańskiej, ale jej literacka dekonstrukcja. Autor bawi się konwencją, miesza starosłowiańskich bogów z językiem współczesnym, żartem sytuacyjnym, groteską i odważnymi komentarzami społecznymi. Postacie znane z mitologii – Perun, Weles, Mokosz, Domowik czy Rusałki – w interpretacji Pana Leszczyńskiego stają się bohaterami opowiadań niemal kabaretowych. Bogowie mają ludzkie wady: są egoistyczni, zazdrośni, zblazowani albo zwyczajnie… głupi. Perun bardziej niż gromem wali słowem obraźliwym, Weles nieustannie pakuje się w tarapaty, a Mokosz ma zdecydowanie dość bycia tylko „boginią płodności”. To mitologia, ale opowiedziana językiem komedii, podana bez koturnu i z dużym przymrużeniem oka.

Autor pisze lekko, celnie i bez autocenzury. Jego styl to połączenie gawędy, parodii i nowoczesnej groteski. Nie boi się wulgaryzmów, ale nie są one celem samym w sobie – służą budowaniu kontrastu między „wzniosłą” formą mitu a trywialną rzeczywistością bogów, którzy przypominają bardziej nieogarniętych sąsiadów z podwórka niż nieśmiertelne istoty. Tekst pełen jest zabawnych odniesień do współczesności, co czyni go atrakcyjnym także dla młodego, popkulturowego czytelnika. Choć książka ma charakter rozrywkowy, Pisarz nie poprzestaje na prostej komedii. Przez groteskę i parodię przebijają się pytania o władzę, tożsamość, granice sacrum, rolę płci i religii. W tym sensie Niepoprawne bajki słowiańskie nie są „tylko” śmieszne – są też subwersywne. Pan Leszczyński, podobnie jak kiedyś Bułhakow, wykorzystuje fantastykę, by pokazać absurd rzeczywistości. Zamiast dydaktycznych morałów serwuje ironię i dystans – i to Jego największa siła. Świetne poczucie humoru i kreatywna reinterpretacja mitologii brawurowy język i wyraziste postaci, przewrotna satyra z głębszymi podtekstami.

Niepoprawne bajki słowiańskie to książka dla tych, którzy nie boją się śmiechu w mitologii, którzy lubią literaturę niegrzeczną, zadziorną i inteligentną. To nie jest publikacja naukowa – to literacka jazda bez trzymanki przez świat słowiańskich bóstw, które wreszcie mówią ludzkim głosem. Czasem bełkotliwym, czasem pijanym, ale zawsze – z charakterem. Przyznam, że moja przygoda z literaturą tego typu zaczęła się właśnie od książki Pana Leszczyńskiego. Wcześniej bałam się je czytać, bo przyznam szczerze, że np. Pan Sapkowski nie przypadł mi do gustu, rozczarowałam się także Starą Baśnią. W twórczości Pisarza znalazłam, to czego potrzebowałam mianowicie humor. Wierzenia słowiańskie, przez wieki stanowiące podstawę duchowości i światopoglądu ludów zamieszkujących Europę Środkowo-Wschodnią, w ciągu kilku pokoleń uległy niemal całkowitemu wyparciu, to wielka strata. Chrystianizacja była przede wszystkim decyzją polityczną. Władcy – jak Mieszko I w Polsce, Włodzimierz Wielki w Rusi Kijowskiej czy Mojmir I w państwie wielkomorawskim – przyjmowali chrzest z rąk chrześcijańskich duchownych nie tyle z powodów duchowych, ile w celu legitymizacji swojej władzy i umocnienia pozycji wobec sąsiadów. Chrześcijaństwo było „religią cywilizowaną”, związaną z rozwiniętym światem Zachodu – z pismem, edukacją, instytucją Kościoła. Wielki powrót w literaturze do religii naszych ojców Słowian, to nie tylko odwaga sprzeciwienia się systemowi, ale przede wszystkim pokazanie czytelnikowi tradycji, z jakiej się wywodzimy. Książkę Niepoprawne bajki słowiańskie. Tom I: Bogi i demony polecam wszystkim, którzy tęsknią za tym, co tradycyjne, sama z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Sourus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pociągiem przez świat

      „Pociąg to najpiękniejsza metafora życia – pełen zakrętów, postojów, pośpiechu i niespodzianek.”                  Anonim       W...