piątek, 30 sierpnia 2024

To, jest HIT!



„Nawet w świecie wywróconym do góry nogami, w świecie wojny i szaleństwa, ludzie wieszają swoje ubrania, składają spodnie, ścielą łóżka.

To chyba jedyny sposób, by przetrwać”.

Lauren Oliver





Ciśnie mi się na język, aby zacząć słowami, Co Tu się stało??? To była pozycja dla dzieci, podczas której emocje sięgały zenitu, nie ze względu na treść o tym później, ale ze względu na wydanie. Ach, co za tragedia… Aż mnie ściska w żołądku.

Wiecie, kocham Kamińskiego, Jego Kamienie na Szaniec, to moim zdaniem najważniejsze dzieło polskie o II wojnie światowej dla młodzieży. Szukam czegoś podobnego, dla dzieci i w końcu jest. Ukazuje się pozycja moim zdaniem treściowo wielka, taka, którą trzeba poznać i trzeba moim zdaniem mieć, mianowicie książka Pana Grzegorza KozeryMała wielka wojna Tomka. 151 stron, a ja myślę kurcze Autor, jest genialny.

Nasz Tomek, główny bohater powieści to jedenastolatek, który żyje w realiach II wojny światowej. Ten tragiczny czas przedstawiony oczami dziecka, co najważniejsze polskiego dziecka, a nie ciągle żydowskich pokrzywdzonych. Opowieść, w której nasi synowie, córki ci z tej młodszej grupy próbują funkcjonować normalnie, mając dookoła siebie ludzi, którzy z miłości do ojczyzny poświęcili wiele, a nawet zginęli. Tomek wraz z przyjaciółmi, stara się spędzać czas, jak normalne dziecko. Gra w piłkę, czyta książki, tak jak wszyscy czekając na zakończenie konfliktu. Niestety, to nie wystarcza naszym bohaterom, chcą być jak dorośli konspiratorzy i postanawiają założyć tajną grupę OSA. Jak, to się dla nich skończy koniecznie, ale to koniecznie musicie doczytać sami.

Treść książki naprawdę wielki ukłon w stronę Autora, uważam, że powinna to być lektura obowiązkowa w klasie trzeciej szkoły podstawowej. Sięgnął po nią nawet mój siedmiolatek, czytając ze mną na głos. Wielkie zainteresowanie i fascynacja tematem, coś niesamowitego. Oczywiście miałam kilka zastrzeżeń do słownictwa. Publikację tę odbieram, jako kierowaną do młodszego czytelnika tak bym powiedziała osiem plus, nie wiem jednak, czy słowa takie jak hitlerowcy, łapanki, wywózki, konspiracja nie są za trudne nawet dla dziesięcioletniego czytelnika, temat II wojny w szkole podstawowej, jest dopiero pod jej koniec. Mimo to uważam, że nawet sześciolatek, czytając tę pozycję wraz z rodzicem, będzie nią oczarowany. Bardzo bym chciała, aby na końcu pojawił się słowniczek, to by sprawiło, że książka będzie bardziej przystępna.

Jeśli chodzi o treść z mojej strony same ochy i achy naprawdę. Nigdy w tym temacie w pozycjach skierowanych do dzieci nie przeczytałam nic lepszego. A teraz trochę dziegciu.

Nie rozumiem, jak można było dopuścić w tak wspaniałej publikacji ilustracje Pani Lędźwy. Dla mnie to profanacja, co ta Pani zrobiła z tą pozycją. Obrazki są okropne, nic na nich nie widać, są nie na temat książki i nic, ale to nic nie wnoszą do treści, która moim zdaniem zasługuje na wspaniałe, dostępne zdjęcia z archiwów historycznych na temat życia dzieci podczas II wojny światowej. Moje Dzieci nawet te starsze uznały, że te ilustracje są jak z horroru, a okładka w ogóle nie zachęca do zakupu, książki, którą należy szeroko promować. Tragedia! Nie rozumiem, dlaczego Wydawca się na to zgodził. Gdybym wzięła tę publikację do ręki w księgarni, nie kupiłabym jej ze względu na obrazki, które są straszne. Dlatego pytam, co tu się wydarzyło? Chciałabym tę powieść, zobaczyć w nowym wydaniu, twarda okładka z piękną wyklejką z fantastycznymi zdjęciami, do których rodzic będzie mógł się odnieść dodatkowo podczas czytania tej moim zdaniem najlepszej książki dla dzieci tego roku, wraz ze swoją pociechą. Przecież ta treść zasługuje na, to aby młody czytelnik poznał historię swoich rówieśników w latach wojennych, a to może zrobić dodatkowo tylko poprzez faktyczne, prawdziwe zdjęcia dzieci, które walczyły w tych ciężkich czasach, np. przenosząc pocztę.

Tutaj apel do Pisarza, Pana pozycja zasługuje na porządną szatę graficzną, a nie na ten miał węglowy, który stworzyła Pani Lędźwa.

Mam jeszcze jedną uwagę, bardzo szkoda, że publikacja ta urywa się na początku Powstania Warszawskiego. Panie Kozera, czy będzie II tom??? Mała wielka wojna Tomka, to pierwsza książka Autora skierowana do dzieci. Mam wielką nadzieję, że nie ostatnia. Po prostu musicie ją mieć.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada


 

niedziela, 25 sierpnia 2024

Perełka



„Krzyż Powstania Styczniowego był także przystankiem na drodze do niepodległości. Wywalczyli ją w 1918 – razem z Powstańcami Wielkopolskimi – i obronili w 1920 (razem z Powstańcami Śląskimi) ci, którzy o Powstaniu roku 1863 pamiętali z największym szacunkiem. Potem potęga dwóch sąsiednich kamieni młyńskich wrogich Polsce imperiów znów tę niepodległość starła. I wybuchały kolejne powstania: mniej znane, jak to w Czortkowie, które młodzież polska zorganizowała przeciw władzy sowieckiej dokładnie w rocznicę 1863 – 22 stycznia 1940 roku”.

Andrzej Nowak





Powstanie Styczniowe, jedno z ważniejszych powstań w historii Polski, z biegiem czasu zapomniane, przykryte innymi ważnymi wydarzeniami narodowymi.

Powstanie listopadowe z lat 1830 – 1831, które było buntem przeciwko imperium rosyjskiemu, nie spotkało się z przychylnością, jak można być pewnym Rosjan, ani Watykanu. Po upadku powstania cesarz Mikołaj I Romanow wypowiedział słowa: Nie wiem, czy będzie jeszcze kiedy jaka Polska, ale tego jestem pewien, że nie będzie już Polaków. Za to 9 czerwca 1832 r. papież Grzegorz XVI ogłosił encyklikę o posłuszeństwie władzy cywilnej „Cum primum”. Skierowane do wszystkich arcybiskupów i biskupów Królestwa Polskiego pismo potępiało powstanie listopadowe jako bunt podjęty przeciwko legalnej władzy cara. Mimo tego, społeczeństwo polskie się nie poddało, w roku 1863 zapoczątkowane, manifestem społecznym z 22 stycznia wybuchło powstanie styczniowe, zasięgiem obejmując ziemie zaboru rosyjskiego, oraz ziemie zabrane.

Mam wrażenie, że temat powstań w Polsce traktuje się trochę po macoszemu. Trafić na naprawdę dobrą i uczciwą książkę jest bardzo trudno. Powstanie styczniowe mnie osobiście bardzo fascynuje, tym bardziej że przewija się ono w moich ulubionych powieściach takich jak Noce i DnieNad Niemnem, czy Lalka. Bohaterstwo ludzi, które było skazane na porażkę, z jednej strony wywołuje podziw, nad odwagą z drugiej frustrację kolejną przegraną.

Pan Stanisław Grzegorzewski, w swej książce Wspomnienia osobiste z Powstania 1863 roku, uczestnik powstania styczniowego, przedstawia nam tragedię, tego zrywu, a jednocześnie tę wielką nadzieję, na odzyskanie wolności. Pan Grzegorzewski walczący w szeregach Żuawów Śmierci, składał przysięgę, że w obliczu nieprzyjaciela nigdy się nie cofnie. Czarna chorągiew z aplikowanym białym krzyżem, z narodowymi (biało-czerwonymi) szarfami, na których widniał napis: „W imię Boże – r. 1863” dawała nadzieję, na obalenie rosyjskiej niewoli… Niestety stało się inaczej. Blisko dwadzieścia tysięcy ofiar, w tym prawie tysiąc tych, którzy zginęli na szubienicach, a także siedem tysięcy wziętych do niewoli. Szacuje się, że łącznie zginęło około trzydziestu tysięcy Polaków.

Książka ze wspomnieniami Pana Grzegorzewskiego, to bez wątpienia wartościowa lektura, przedstawiająca realia tamtego okresu w czasie, gdy chłopi wraz z drobną szlachtą sięgnęli po broń, podczas gdy wielcy panowie trwonili majątki za granicą, nie interesując się losem ojczyzny. Moim zdaniem wszelkie wspomnienia, są najcenniejszą literaturą, ponieważ pomagają nam nie utracić tej obiektywnej prawdy o minionych wydarzeniach. Tym bardziej że publikacji o powstaniu styczniowym, jest tak mało, więc każdy szczegół się liczy. Książka wspaniała, wnosząca dodatkowe informacje w temacie historii Polski.

Książkę do receznji otrzymałaam od Wydawnictwa FINNA


 

sobota, 17 sierpnia 2024

Trudna prawda



„Dziś, gdym nabrał już wody łyk świeżej Z Twoich źródeł w usta oniemiałe – Panie świata! Oto znowu wierzę! Nawet w mym odstępstwie przy mnie stałeś”...

Aleksandr Sołżenicyn





Nigdy nie będzie dość literatury około obozowej, mówię tutaj o książkach historycznych, biograficznych, czy dokumentalnych, a nie o literaturze z wątkiem obozowym. Przyznam, że o ile niemieckie obozy koncentracyjne mnie nie fascynują, o tyle sowieckie gułagi są dla mnie fascynujące, głównie dlatego, że mania prześladowcza Józefa Stalina, doprowadziła do śmierci nie tylko ludzi pochodzących z innych narodów, ale milionów Rosjan, którzy zostali uznani za wrogów politycznych.

Cieszę się, że Autorzy nie mają jeszcze na tyle odwagi, aby romanse osadzać w rzeczywistości rosyjskiego gułagu, tak jak to się dzieje w temacie tragedii obozów niemieckich, co dla mnie, jest profanacją książki i historii. Jak do tej pory spotykamy na rynku wydawniczym tylko naprawdę dobre tematyczne książki o rosyjskiej tragedii.

Tutaj muszę przyznać, że Wydawnictwo Finna, jeśli chodzi o historię II wojny światowej, ma naprawdę wspaniałe pozycje, przede wszystkim przystępne dla przeciętnego czytelnika, który dopiero wchodzi w temat.

Po lekturze książek Pana Sołżenicyna oraz moim ostatnim spotkaniu z Panem Grajdzińskim, z wielkim zainteresowaniem i ciekawością przeczytałam publikację Pana Mikołaja Krasnowa Niezapomniane.

Zdrada w Jałcie, jakiej dokonały Anglia i Stany Zjednoczone, na milionach ludzi w tym także na narodzie rosyjskim, jest przeogromna. Anglicy, wydając Stalinowi więźniów wojennych, skazali ich na więzienie lub pewną śmierć, ale co tam Churchilla, to interesowało. Historię tragedii w Jałcie z perspektywy Polski, każdy zna, natomiast nie mówi się o tym, że nie tylko my zostaliśmy zdradzeni i sprzedani. W swej pozycji Niezapomniane, Pisarz Przywołuje wspomnienia z okresu gdy wraz z dziadkiem i ojcem został wydany przez Anglików w ręce Stalina, w ramach porozumienia o uwolnieniu więźniów z niewoli.

Dwóch odważnych ludzi, jeden walczący przeciwko bolszewikom, drugi oficer armii jugosłowiańskiej obaj rosyjscy patrioci, mający dość dyktatury w swej ojczyźnie. Publikacja Pana Krasnowa, to opowieść o zdradzie Anglików, która doprowadziła do śmierci Pisarza w Argentynie, rok po tym gdy dołączył do swej żony.

Myślę, że to książka, która mogłaby mieć spokojnie z 3 obszerne tomy, jak Archipelag Gułag. Krótka, ale dramatyczna historia, o tym, że bardzo często przyjaciel okazuje się Twoim wrogiem. Pozycja obnaża zakłamanie Anglii, zło na szczytach władzy, oraz fałszywą miłość państw alianckich do pokoju i niewolonych narodów. Ta publikacja wywołała u mnie wiele emocji, najbardziej tragiczne w niej, dla współczesnego czytelnika jest to, że historia lubi zataczać koło. Zupełnie inna niż Inny Świat, ociera się o Archipelag, ale zawiera jeszcze mocniejszą prawdę o tym, że również Rosjanie byli ofiarami wojny, o czym my Polacy lubiący zatracać się w tragedii własnego narodu często zapominamy.

Z całą pewnością będę do tej publikacji wracała.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Finna


 

poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Bolszewicy po raz kolejny



„Wszystkie śmiertelne kobiety , bez wyjątku, są najbardziej nieprzewidywalnymi, nieobliczalnymi, szalonymi stworzeniami, jakie kiedykolwiek chodziły po ziemi”.

Alexandra Ivy





Kiedyś, poza książkami dokumentalnymi, biografiami, czy pozycjami historycznymi raczej nie czytałam nic, czego fabuła dzieje się w Rosji. Nie wynika, to z tego, że mam coś do tego kraju, bardzo lubię rosyjską literaturę Tołstoja zwłaszcza. Chodzi o to, że unikałam polskich książek, których Autorzy umieszczają akcję w tym kraju.

Z jakiegoś powodu wielu Pisarzy demonizuje Rosję, jako kraj w swych pozycjach, a przecież ma ona wiele naprawdę wspaniałych zabytków nie tylko sztuki, czy architektury, ale także wspaniale rozwiniętą kulturę, weźmy, chociażby rosyjski balet. Z tego też powodu, w pierwszej kolejności sięgnęłam po drugą pozycję Pana Horwatha, czyli Dziewczyna z Konstancina, a Lisicę zachowałam na później.

Lisicy faktycznie także mamy tę zdemonizowaną, złą Rosję. Bolszewików, rewolucję, rozruchy etc. Pod tym względem, jednak chyba wszystkie polskie publikacje są na jedno kopyto. Ta zła Rosja i wspaniała Polska. Muszę sprawdzić, czy kraje skrzywdzone przez Marszałka Piłsudskiego, wydają jakieś książki, które ciągle w każdej nawet romantycznej, czy obyczajowej publikacji robią z Polaków potworów. Ten wątek, akurat mi nie podszedł.

W powieści Pana Howartha mamy Hankę, której ojciec zostaje skatowany przez robotników podczas rewolucji. Przywódcy, który jest bolszewikiem, to nie wystarcza i postanawia on prześladować również naszą bohaterkę. Dziewczyna po wybuchu rewolucji musi się ewakuować z kraju, podczas ucieczki wpada na trop niebezpiecznego spisku, w międzyczasie bierze udział w udaremnieniu zamachu na pochód pierwszomajowy w Marsylii… Po drodze ma jeszcze wiele przygód, oraz ciekawych znajomości, co faktycznie sprawia, że fabuła książki jest wartka i nie nudzi czytelnika.

Faktycznie intryga, tajemnica, ciekawi bohaterowie, to wszystko sprawia, że przez tę pozycję się płynie. Przeszkadzało mi tylko, to, że powieści, które wplątują bohaterów w polityczne problemy Rosji, jest tak wiele, że nie dostarczają one nic nowego poza właśnie ciągłym tylko powtarzaniem, jacy to Rosjanie nie są źli, a my pokrzywdzeni. Bywa, to męczące. Dlaczego np. Autor nie umieścił bohaterki w Ameryce lat 20 kiedy, to rządził Ku Klux Klan… To by była ciekawa historia.

Stanowczo, bardziej podobała mi się Dziewczyna z KonstancinaLisica, to nie mój klimat. Na rynku wydawniczym, jest tyle polskich książek pisanych w duchu cierpienia podczas prześladowania bolszewickiego, że czytanie czegoś podobnego po raz kolejny, już nie jest atrakcyjne. To, jest trochę jak z książkami w stylu holoporno, gdzie dwoje ludzi poznaje się w niemieckim obozie koncentracyjnym i są tacy szczęśliwi, całkiem niedawno był wysyp na tego typu publikacje, które nie dość, że zakłamują rzeczywistość, to wprowadzaj czytelnika w błąd, umniejszając tamtym tragediom.

Bardzo bym chciała, aby kolejna książka Pisarza, która być może będzie zawierała rys historyczny, dotyczyła historii innego kraju, takiej mniej opowiedzianej np. apartheid, obozy koncentracyjne w Chinach, czy konflikt o ropę w delcie Nigru.

Lisica totalnie nie w moim guście, natomiast spodoba się czytelnikom, którzy lubią czytać o walce z bolszewicką Rosją. Trzeba tutaj uczciwie, jednak napisać, że kreacja bohaterów, ciąg zdarzeń w fabule, pomysł na zwroty akcji, to jest coś, co Panu Horwathowi wychodzi doskonale. Dzięki temu Jego książki nie są jednoznaczne i nudne, co niewątpliwie w świecie pisarskim jest plusem. Czekam na kolejną powieść Autora, polecając obie Jego powieści mimo tego, że Lisica, to dla mnie książka, do której nie wrócę.

Książkę do recenzji otrzymałam dzięki Uprzejmości Autora


 

wtorek, 6 sierpnia 2024

Miłe zaskoczenie


„Zbrodnia i kara, krzywda i zemsta, wcześniej czy później, ale zawsze idą w parze”.

Ryszard Kapuściński



Lata 20 XX wieku, zawsze przyprawiają mnie o dreszcz. Przyznam, że sama chciałabym żyć w tamtych czasach, które być może nie były łatwiejsze, ale na pewno miały w sobie ten urok retro, który tak lubię.

Nie przypominam sobie, abym czytała kryminał lub thriller w stylu retro dziejący się w Polsce, podczas którego lektury słyszy się turkot kół powozu i silniki pierwszych samochodów. Książka Pana Horwatha, jest właśnie w tym stylu, co nie tylko mnie zaintrygowało, ale też okładką zachęciło, aby zapoznać się z publikacją.

Książka Dziewczyna z Konstancina, nie tylko oddaje ducha minionej epoki, przenosi nas do świata, który dawno nie istnieje, ale też opisuje całą otoczkę lat 20. Publikacja, ta to kryminał, w którym pierwsza polska policjantka, próbuje rozwikłać zawiłą zagadkę morderstwa znanego adwokata, który zajmował się sprawami półświatka. Pozycja, ta tematyką mocno przypomina dzieła Pana Grishama, oczywiście na terenie dawnej Polski. Ja wprost uwielbiam kryminały i thrillery polityczne, prawnicze, z jakąś sensacyjką w tle i tutaj Pisarz bardzo mocno wpisuje się w mój gust.

Dziewczyna z Konstancina, to również po części obyczajówka, opisująca życie naszej głównej bohaterki Hanki Lubochowskiej. Po stylu pisania widać, że Pan Horwath obraca się w świecie nie tylko czytelniczym, ale także filmowym, ponieważ akcja, jest niezwykle wartka a fabuła skonstruowana, tak że może z niej powstać ciekawy film. Jedyne, do czego można się przyczepić, to brak zwrotów i słów z tamtych czasów. Moim zdaniem język bohaterów, jest zbyt współczesny i trochę odbiera tej oryginalności lat 20. Bardzo rzadko czytam polskie powieści, ale uczciwie mogę powiedzieć, że ta naprawdę mi się podobała. Główna bohaterka ma bardzo mocno rozwinięty rys psychologiczny, jej przemyślenia nie są płytkie i nie zamykają się w dwóch słowach, co jest plusem. Mimo tego, że akcja toczy się w świecie typowo męskim, takie mieliśmy wtedy czasy, książka nie jest wulgarna i męscy bohaterowie nie rzucają mięsem. Tekst naprawdę bardzo subtelny.

Autor, bezsprzecznie mnie zaskoczył, gdy się czyta tę powieść, człowiek tak wsiąka w atmosferę, że brakuje tylko kieliszeczka martini z oliwką i tych sławnych wtedy papierosów😊. Trudno, jest stworzyć dzieło, które przenosi czytelnika od razu w okres, w którym się dzieje, a ja otwierając tę książkę, od pierwszej strony słyszałam ten stukot tych kół, a nie ryku silnika, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Ta publikacja od razu przynosi na myśl seriale typu Taboo, czy Rok 1900 😊, jestem mocno zaskoczona na plus. Czytelnicy, którzy pragną czegoś świeżego w tematyce kryminalnej na pewno znajdą w tej publikacji coś dla siebie.

Książkę do receznji otrzymałaam od Autora Pana Witolda Horwatha



 

poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Różnorodność wyznań



„Religia nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa, proponuje tylko pewien sposób życia”.

Eric – Emmanuel Schmitt





O większości wielkich religii, takich jak np. Buddyzm, Hinduizm, Prawosławie, zapewne wielu z nas słyszało, czy to z telewizji, książek, a może sami kierujemy się jednym z tych wyznań. Oczywiście wiem, że zarówno, tak jak Protestantyzm, tak Katolicyzm ma swoje odłamy. Mamy kościół Grekokatolicki, Rzymskokatolicki, mamy także Mariawityzm… O którym przyznam, nie słyszałam nigdy.

Chrześcijaństwo nie wierzy w nawrócenie szatana, nie słyszałam także, aby szeroko pojęty katolicyzm, czy protestantyzm nauczał o apokatastazie (czyli „ponowne włączenie, odnowienie” z Dz 3, 21) – końcowa i ostateczna odnowa całego stworzenia poprzez przywrócenie mu pierwotnej doskonałości i bezgrzeszności lub nawet przewyższenie tego pierwotnego stanu. Potocznie apokatastaza nazywana jest ideą pustego piekła). Z tych oraz innych powodów, zainteresowałam się wyznaniem Mariawitów, którzy poza wiarą w ostateczne zwycięstwo dobra nad złem wierzą także w przytoczone wyżej rzeczy.

Mariawityzm, jest grupą wyznań chrześcijańskich, nazwa pochodzi od łacińskiego Mariae vitam (imitantes), co w języku polskim oznacza „Maryi życie (naśladujący)”. Na początku XX wieku nazywano Mariawitów sektą, co radykalnie twierdził np. biskup płocki Antonii Julian Nowowiejski. Dość szczególną ciekawostką jest fakt, że Mariawityzm, jest wyznaniem o genezie polskiej. Religia nieuznająca zwierzchności papieża, odrzucają wszystkie dogmaty papieskie, oraz zasady wiary uchwalone po VII Soborze Powszechnym. Trzeba, także wspomnieć, że kapłani mają żony i nie ma u nich skandali związanych z księżmi w kościele rzymskim.

Cała religia Mariawicka oparta, jest na objawieniach nazwanych Dziełem Wielkiego Miłosierdzia, które miała polska zakonnica Maria Franciszka Kozłowska. Objawienia, te potępiają np. niemoralność wśród duchownych, oraz mówią o tym, że grzechy, jakich dopuszczają się kapłani, sieją zgorszenie wśród wiernych. Najważniejszą nauką, jest naśladowanie w pokorze życia matki bożej.

Temat tego zgromadzenia religijnego podjął bardzo obszernie Pan Jerzy Pietrkiewicz w swej pozycji Trzeci Adam opowieść o Mariawitach. Lektura ta, przybliża nam postać Jana Marii Michała Kowalskiego, który był mariawickim biskupem, oraz reformatorem. Pisarz ma talent do mówienia o tym, o czym na szeroką skalę nikt nie mówi. Chyba gdyby nie książka Pana Pietrkiewicza nigdy bym nie podchwyciła tematu tego, cóż tu dużo mówić niezwykle ciekawego wyznania. Autor opisuje nie tylko postać kontrowersyjnego mariawity, ale także wierzenia i tradycje tego kościoła. Gdy czytam, że Arcybiskup Kowalski ogłosił listem pasterskim z dnia 18 kwietnia 1924 zniesienie przymusowego celibatu i wprowadzenie dla kapłanów mistycznych związków małżeńskich z siostrami zakonnymi… Padam😊Ta książką, to po prostu uczta dla intelektu, ale też pochylenie się nad wiarą i jej znaczeniem, oraz przyswajaniem absurdalnych nauk.

Trzeba przyznać, że Autor posiada ogromną wiedzę w temacie, a publikacja ta, napisana prostym, barwnym językiem wciąga do tego stopnia, że po prostu się przez nią płynie. Książka niezwykle intrygująca, z jednej strony człowiek odrzuca samą postać Kowalskiego, a z drugiej jest tak zafascynowany jego osobą, że chce czytać dalej.

Nie wiem, czy chciałabym na żywo zgłębić się w religię mariawitów w Polsce, ale nie znalazłam w tym temacie nic bardziej szczegółowego jeśli chodzi o książki niż pozycja Pana Pietrkiewicza. Obszerne posłowie, piękne wydanie, oraz fotografie umieszczone w publikacji dodatkowo dodają jej wartości. Muszę tutaj także nadmienić, że jest to książka odważna. Nie wiem, czy kościół mariawicki w Polsce byłby nią zachwycony😊ale dla mnie jako zwykłego, prostego czytelnika, jest ona kopalnią wiedzy.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Iskry


 

czwartek, 1 sierpnia 2024

Powrót do korzeni



„Paryż to jedyne miasto na świecie, gdzie śmierć głodowa uznawana jest wciąż jeszcze za sztukę”.

Carlos Luiz Zafon





Według legendy założycielem Paryża był Parys syn Pirama króla Troi. Wszyscy kojarzymy tę historię o koniu trojańskim, jednak uważa się historycznie, że miasto założone zostało przez Celtów w III w. p.n.e.…

Po podboju Galii przez Franków Paryż stał się ich stolicą. Karol Wielki przeniósł wprawdzie stolicę do Akwizgranu, a władzę w mieście przekazał hrabiom, jednak już w X wieku ostatni hrabia Paryża, Hugo Kapet, koronował się na króla Francji, dając początek współczesnemu państwu francuskiemu.

Paryż kojarzy nam się z modą, wyznaczaniem trendów zarówno kulturowych jak i społecznych, ale czy nie ma racji Henry Miller, mówiąc:Paryż przypomina kurwę. Z daleka wydaje się przepiękna, nie możesz się doczekać, kiedy ją weźmiesz w ramiona. Pięć minut później czujesz pustkę i wstręt do samego siebie. Czujesz się oszukany.

Zwłaszcza dziś w XXI wieku, kiedy najsłynniejsze państwo świata zostało niemal całkowicie opanowane przez wzbogacenie kulturowe, a rodowici Francuzi coraz częściej szukają schronienia we Włoszech, Portugalii, czy Hiszpanii, jest to cytaty dający do myślenia.

Są, jednak Pisarze, którzy mimo zmian zachodzących w społeczeństwie i rozumieniu normalności zapraszają nas do tego bez wątpienia wielkiego miasta na ucztę, intelektualna, historyczną i kulturową. Pan Krzysztof Lubczyński niezrażony polityczną nowomową w swej pozycji Paryż przewodnik literacko – historyczny przedstawia nam miasto, jakie w prawdzie już nie istnieje, ale tęsknota za nim zmusza czytelnika do zagłębienia się w opis Autora. Pozycja ta mnie zachwyciła… Kiedy patrzę na ekran telewizora i widzę upadek stolicy Francji, brud zalegający na ulicach, śmieci unoszące się na Sekwanie, opuszczone muzea, wystawy, czy teatry oraz koczujących milionami ludzi o stanowczo nieeuropejskim pochodzeniu, myślę sobie, jak to się stało, że Paryż tak bardzo się stoczył, oraz jak bardzo potrzebni są tacy Pisarze, jak Pan Lubczyński, którzy odkopują dla nas, to co pozwoliliśmy zniszczyć, czyli szlachetność historii i kultury nie tylko samego miasta, ale i całego kontynentu.

Autor zaprasza nas do świata wielu zabytków, z których dla mnie najważniejsze, to Plac Bastylii z okolicami przepięknie przedstawiony przez Pisarza, a tak wulgarnie zniszczony na otwarciu Igrzysk Olimpijskich całkiem nie dawno w Paryżu właśnie. Dalej bezsprzecznie jedna z najważniejszych europejskich dzielnic Montmartre, wraz z jej legendami i historią. W połowie XIX wieku Montmartre stał się ulubionym miejscem artystycznej cyganerii. Tutaj znajdują się, także najwspanialsze muzea l’Espace Dali, muzeum poświęcone twórczości surrealistycznego artysty Salvadora Dalego, dom Dalidy na Rue d’Orchampt i plac Dalidy, dom Erika Satiego, czy Musée de Montmartre. Znajdziemy tutaj także fascynujący opis Luwru, Dzielnicy Łacińskiej, czy dawnej polskiej dzielnicy Batignolles.

Publikacja, ta mnie oczarowała. Od razu pomyślałam o tym, że Wydawnictwo mogłoby postarać się o stworzenie serii, o najwspanialszych miastach świata np. Londyn przewodnik historyczno – literacki, Wiedeń, Rzym, Pekin, Moskwa, Madryt etc. Byłaby to wspaniała kolekcja, rzetelnie opisana, którą z ogromną radością miałabym na półce.

Mimo zdania Millera, że Paryż, to miasto Północy, wysunięty bastion wzniesiony na bagnie wypełnionym czaszkami i kośćmi, Pan Lubczyński swoją książką udowadnia, że trzeba i warto wracać do Paryża i świata sprzed lat. Nawet walczyć o to, aby to, co było akurat w Paryżu ważne i prawdziwe nie zagubiło się pośród dzisiejszej bylejakości. Książka nie tylko godna uwagi, co obowiązkowa dla miłośników sztuki, historii, oraz podróży.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Iskry


 

wtorek, 30 lipca 2024

Bajka o Fatimie



„Jeśli powstanie u ciebie prorok, lub wyjaśniacz snów, i zapowie znak lub cud, i spełni się znak albo cud, jak ci zapowiedział, a potem ci powie: «Chodźmy do bogów obcych - których nie znałeś - i służmy im», nie usłuchasz słów tego proroka, albo wyjaśniacza snów. Gdyż Pan, Bóg twój, doświadcza cię, chcąc poznać, czy miłujesz Pana, Boga swego, z całego swego serca i z całej duszy. Za Panem, Bogiem swoim, pójdziesz. Jego się będziesz bał, przestrzegając Jego poleceń. Jego głosu będziesz słuchał, Jemu będziesz służył i przylgniesz do Niego. Ów zaś prorok lub wyjaśniacz snów musi umrzeć, bo chcąc cię odwieść od drogi, jaką iść ci nakazał Pan, Bóg twój, głosił odstępstwo od Pana, Boga twego, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, wybawił cię z domu niewoli. W ten sposób usuniesz zło spośród siebie”.



Księga Powtórzonego Prawa 13, 2-6



Uwaga, recenzja może zawierać treści nieodpowiednie dla osób głęboko wierzących, Kościoła Katolickiego



Gdy Jan oddał pokłon aniołowi, w ostatnim rozdziale Księgi Objawienia czytamy, że anioł powiedział do niego: Nie rób tego, bo jestem sługą z Tobą i Twoimi braćmi prorokami i z tymi, którzy zachowują słowa tej księgi. Bogu oddaj pokłon. Księga Wyjścia, oraz Powtórzonego Prawa ostrzega Nas przed szeroko pojętym bałwochwalstwem, a przykazanie drugie mówi Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, bo Ja Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który za nieprawość ojców karze synów do trzeciego i czwartego pokolenia, tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań (Wj 20,3-6)

Tak zwane objawienia maryjne fascynują ludzi od lat. Fatima, Lurdes, Gietrzwałd, Akita, Medjugorie… Miejsca, gdzie głoszona jest chwała „Maryi”, a nie Boga Ojca, czy Jezusa. Spójrzmy na liczby, szacuje się, że w samej Polsce mamy 22 sanktuaria poświęcone osobie Jezusa Chrystusa i niemal sto osobie „Maryi”.

Sądząc, po słowach Marii z Biblii, która mówi Wielbi dusza moja Pana,

i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy (Łk 1,46) była ona grzeszną kobietą, która potrzebowała Zbawiciela, którym dla niej był Bóg. Nigdy biblijna Maria/ Miriam nie uważała się za niepokalanie poczętą (ten tytuł przysługuje tylko Jezusowi), bezgrzeszną (również zarezerwowane dla Jezusa), współodkupicielkę (wymysł dodany przez Kościół Rzymski). Nie uważała także, że należy jej się cześć i chwała, która według Biblii przysługuje tylko Bogu Ojcu.

Jeśli uważnie czytamy samą Biblię, która jest Pismem natchnionym przez Boga, to bluźnimy, oddając cześć „Maryi”, czy biblijnej Miriam/Marii. Co w związku z tym dzieje się podczas tak zwanych objawień maryjnych, jeśli przyjmiemy za prawdę objawioną przez Boga w Piśmie Świętym, że nawet szatan przyjmuje postać anioła światłości II Koryntian 11-14 UBG

W każdym miejscu na świecie objawia się inna „Maryja”, żądając dla siebie chwały i czci przysługującej tylko Bogu, a także modlitw do swojej osoby i adoracji, co jest niezgodne ze słowami Pana Boga w Biblii. Inny wygląd, inne przesłanie, jedyne co łączy te wszystkie objawienia, to naleganie tej istoty na oddawanie sobie chwały.

Pani Sylwia Kleczkowska, jako doktor, osoba studiująca na KUL podjęła wyzwanie przeanalizowania dokumentów związanych z najsłynniejszym objawienie na świecie, mianowicie tym które wydarzyło się w portugalskiej miejscowości Cova da Iria, znajdującej się dwa i pół kilometra od Fatimy na drodze do Leirii.

Kto nie słyszał o biednych pastuszkach, którym ukazuje się „Matka Boska”? Już na samym wstępie mamy przekłamanie, ponieważ okazuje się, ze ci pastuszkowie wcale nie byli biedni. W swej bez wątpienia przełomowej pozycji Fatima historia źle opowiedziana, Pisarka rozprawia się z nawarstwionymi błędami o Fatimie i wydarzeniami, jakie się w niej odbyły na podstawie dostępnych dla wszystkich dokumentów, które udostępniło sanktuarium port. Santuário de Nossa Senhora do Rosário de Fátima lub Santuário de Fátima.

Autorka zamieściła rozmowy, jakie odbyły dzieci w trakcie objawień i po nich między innymi z księdzem Ferreirą, czy księdzem Formigao. O ile rozmowy, te są może mało pasjonujące, to obraz, jaki przedstawiają dzieci rzekomo Matki Boskiej (zwrot ten, jest przekłamaniem, ponieważ Bóg nie ma matki, a Maria była matką syna człowieczego), jest zupełnie inny, niż widzimy go dziś. Figura, jaką czczą miliony Katolików na świecie nie ma nic wspólnego, z tym co objawiło się na polu w Fatimie. Thedim, który wykonał figurę, nigdy nie rozmawiał z dziećmi, a rzeźbę stworzył według opisu księdza Formigao. Tak więc, co naprawdę widziały Hiacynta, Łucja i Franciszek? Według przesłuchania Łucji z dnia 11 października 1917 roku jej zdaniem pani wyglądała na około 15 lat i miała nieco ponad metr wzrostu, co również twierdziła Hiacynta. Dalej według dzieci postać miała czarne oczy, mówią o tym, wielokrotnie więc była to ważna informacja. Była ubrana na biało, na nogach miała białe skarpety. Biały płaszcz sięgający od głowy do dołu spódnicy, nie miała butów, a jej spódnica sięgała kolan. To tylko część opisu.

Jak widać, zupełnie różni się od figury, którą obnoszą dziś w procesjach księża katoliccy. Pani Kleczkowska dotarła także do zapowiedzi samych objawień, co jest najciekawsze, ponieważ zostały one zapowiedziane przez… Spirytystów i wydrukowane w gazecie. Ogłoszenie ukazało się 10 marca 1917 roku… Co mają wspólnego spirytyści z „Maryją”?

W książce Pisarki jest jeszcze wiele innych smaczków. Rzekoma „Maryja” przepowiada dzieciom, że wojna, która się toczy, zakończy się 13 maja 1917 roku, ale wojna trwała nadal… O fałszywych prorokach możemy przeczytać w księdze Powtórzonego Prawa. Objawienie, jakie mnie utwierdza w przekonaniu, że zdarzenia te nie pochodzą od Boga, to to, że Łucja zobaczyła ubranego na biało Józefa z dzieciątkiem Jezus na ręku… O ile się nie mylę, to Pan Jezus zmartwychwstał i siedzi po prawicy Boga, nie jest dzieciątkiem zależnym od Józefa, „Marii”, czy kogokolwiek innego.

Informacji z książki Pani Kleczkowskiej, która poddaje w wątpliwość cuda i postać ukazującą się w Fatimie jest tak wiele, że musiałam wiele rzeczy dokładnie przeanalizować, poszperać w internecie i porównać z Pismem Świętym. Smaczku pozycji dodaje fakt, że siostra Lucy Truth, udowadnia wraz z gronem badaczy i naukowców, że siostra Łucja została podmieniona po roku 1960, ponieważ najprawdopodobniej ostatni raz wtedy była widziana. Badania naukowe wykazały, że jest pewne, iż kobieta, która publicznie pojawiła się jako s. Łucja z Fatimy od 1967 r., NIE JEST widzącą Łucją dos Santos, której Matka Boża objawiła się w Fatimie…

W związku z tym, dlaczego Watykan kłamie?

Szczegółowe rozłożenie krok po kroku wydarzeń w Fatimie przez Autorkę, dostarcza jeszcze, większej ilości pytań niż mamy odpowiedzi.

Sister Lucy Truth wyjaśnia, że 1 października 1992 r. kardynał Antony Padiyara, bp Francis Michaelappa z Indii i o. Francisco Pacheco z Brazylii rozmawiali z s. Łucją. Carlos Evaristo, portugalsko-kanadyjski dziennikarz i historyk, służył jako tłumacz. Po przeprowadzeniu wywiadu treść została opublikowana na polecenie kardynała Paduyra. Dokładnie rok później, 11 października 1993 r., wywiad z s. Łucją przeprowadził kard. Ricardo Vidal. Godzinny wywiad został sfilmowany. Siostra Łucja została poproszona o potwierdzenie i rozwinięcie tego, co powiedziała w wywiadzie rok wcześniej.

SLT komentuje:

„W tych dwóch wywiadach „s. Łucja” zaprzecza niemal każdemu oświadczeniu, które sama złożyła w ciągu ostatnich 70 lat, dotyczącemu szczegółów próśb Matki Bożej w Fatimie o konsekrację Rosji, jak również szczegółów Trzeciej Tajemnicy. Proponuje ona ostateczną interpretację orędzia fatimskiego, która jest nowatorska, a jednocześnie zgadza się z propagandą Watykanu od lat 60-tych, która rozcieńczyła Fatimę do łagodnego wezwania do modlitwy i pokuty, które powinno unikać jakichkolwiek odniesień do Rosji lub jej konsekracji. Przesłanie Fatimy jest raczej przesłaniem nadziei, pokoju i ekumenizmu

https://niewolnikmaryi.com/2022/12/22/wywiady-z-falszywa-s-lucja-analiza-sprzecznosci/

Co napisać o książce, która przedstawia tylko i wyłącznie dokumenty, jakie są dostępne, każdemu odbiorcy? Bez wątpienia Pani Sylwia Kleczkowska, zadała sobie wiele trudu, aby historię tę przedstawić czytelnikowi rzetelnie według zapisanych faktów, ale także wykazała się wielką odwagą, nie bojąc się sprzeciwić oficjalnej doktrynie Watykanu. Co ciekawe, w narrację Autorki wpisuje się, także wywiad, jakiego udzielił ojciec Stefano Cecchinem.

Nieco ponad 230 stron, może całkowicie odmienić wiarę w fatimskie cuda, oraz przywrócić Biblii należne jej miejsce w sferach wiary i duchowości. Przyznam, że czekam na kolejne książki Autorki, tak rzetelnie podparte faktami, zawartymi w przypisach.

Książkę do recenzji otrzymałam od Pani Sylwii Kleczkowskiej


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t