poniedziałek, 8 listopada 2021

Najbardziej szokująca książka roku





Kiedy w roku 1964 armia USA wkroczyła do Wietnamu, gazety zaczęły rozpisywać się o hulaszczym trybie życia żołnierzy. Nie chodziło tylko o Madame Nhu (pierwsza dama Republiki Wietnamu w latach 1955-1963), która odpowiednio zadbała o uciechy cielesne armii amerykańskiej, co kończyło się wieloma narodzinami „Amerazjatów”, ale również o szeroki dostęp do środków narkotycznych, opiatów i różnego rodzaju leków, które miały wspomóc walczących w tym ciężkim czasie.


Gdy wojna w Wietnamie się zakończyła, wydawało się, że wszystko wróciło do normy, a swawolny i hulaszczy tryb życia żołnierzy się uspokoił i nie miał większego wpływu na społeczeństwo. Nie chodzi tutaj o to, że armia amerykańska doprowadziła, a może raczej przyzwoliła na coraz śmielsze szerzenie substancji psychoaktywnych w kraju, choć niektórzy historycy uważają, że to od nich się zaczęło np. Pan Hayden White, czy Henry Adams, ale raczej o reakcję obywateli na nowinki prasowe, które mocno rozdmuchiwały temat. Trzeba tutaj również wspomnieć, że ogólnie dostępność do leków przeciwbólowych, oraz tych na opioidach jest coraz większa na całym świecie, w naszym kraju już niemal wszystko kupisz bez recepty, nie mówiąc już np. o Holandii, czy Belgii, jednak jeśli chodzi o większe i mniejsze aferki związane z rynkiem farmaceutycznym i zagraniami wielkich koncernów to Stany Zjednoczone wiodą prym.


Pod koniec XX wieku w USA nastała moda na leki przeciwbólowe. Tak jak kiedyś psychoterapia tak wtedy tabletki miały być złotym środkiem na wszystkie problemy. Producenci tych środków prześcigali się w wymyślaniu coraz to nowych medykamentów, ale zapomnieli uprzedzić społeczeństwo, że środki opioidowe są bardzo mocno uzależniające. Eksperci podają, że w latach 1999 – 2019 życie z powodu zażywania takich substancji jak kodeina, oksykodon, czy fentanyl straciło pół miliona ludzi.


Koncern Purdue Pharma swoją działalnością wywołał niemałą aferę w Stanach Zjednoczonych. Rodzina Sacklerów oskarżona została o rozpętanie największej epidemii uzależnień w całej historii USA.


OxyContin sztandarowy lek koncernu miał być cudownym środkiem na ból, w dodatku całkowicie bezpiecznym. Substancją aktywną w leku jest oksykodon pochodna morfiny. Oksykodon działał tylko sześć godzin, po tym czasie trzeba, było powtórzyć dawkę, co niosło ze sobą ryzyko uzależnienia, oraz nieprzyjemne dolegliwości zdrowotne. Odpowiedzią na niebezpieczeństwo uzależnienia miał być OxyContin, który substancję główną uwalniał powoli, co skutkowało rzadszym braniem leku, oraz mniejszym ryzykiem uzależnienia. Tak twierdził koncern Purdue Pharma. Lek zaczął być przepisywany rutynowo niemal na wszystkie dolegliwości bólowe.


Wszystko byłoby pięknie gdyby nie pieniądze. W roku 2017 New York Times zaliczył rodzinę Sacklerów do jednej z najbogatszych rodzin w Stanach Zjednoczonych. Chętnie wspierali oni wszelkie akcje charytatywne, a także obdarowywali uniwersytety. Niestety, agresywny marketing firmy, selekcjonowanie lekarzy na konferencjach (najlepsi byli ci, którzy chętnie przepisywali opioidy), oraz coraz większa chęć zysku, spowodowały to, że prawda o cudownym leku wyszła na jaw. W roku 2007 Purdue Pharma oficjalnie stwierdziła, że nie istnieje nic takiego jak bezpieczny opioid, oraz że jest to kłamstwo. Aż troje kierowników przyznało się do zarzutu wprowadzania opinii publicznej w błąd. Z dokumentów ujawnionych w roku 2018 wynika, że koncern zdawał sobie sprawę ze szkodliwości leku.


Po przeprowadzonych badaniach okazało się, że tam, gdzie przepisywano dużo OxyContinu ludzie częściej i bardziej się uzależniali, a kiedy nie mieli dostępu do tego środka przerzucali się na śmiercionośny fentanyl lub heroinę (swoją drogą również fentanyl jest produkowany przez Purdue Pharma).


W roku 2018 nastąpił wysyp pozwów przeciwko koncernowi oraz samej rodzinie Sacklerów. Informatorzy mówią, że w roku 2019 właściciele firmy mieli rozważać bankructwo. Pozwy złożyło 45 z 50 stanów. Akt oskarżenia mówi to tym, że Purdue Pharma rozpoczęło najgorszy kryzys narkotykowy w Ameryce.


Ten naród stoi wobec bezprecedensowej epidemii uzależnień od opioidów, która została zainicjowana i była podtrzymywana przez pozwanych Sacklerów dla ich własnego zysku kosztem każdego z powodów”Pisze prokuratura w pozwie w Nowym Jorku.




Pan Barry Meier w swej najnowszej pozycji Zabić ból imperium oszustwa i kulisy epidemii opiatowej w USA w bardzo dokładny i szczegółowy sposób opisuje początki działalności koncernu Purdue Pharma, a także historię rodziny Sacklerów. Najbardziej jednak skupia się na największej aferze opiatowej w kraju. Jak do niej doszło? Kto jest winny? Jak zakończą się sprawy sądowe? Czy firma wypłaci więcej odszkodowań? Kto pomoże pokrzywdzonym obywatelom?


To jedna z najbardziej wstrząsających książek końca tego roku.




Wielcy tego świata ciągle mówią nam, że powinniśmy uczyć się od starszych demokracji, a Stany Zjednoczone to w ogóle stawiane są za wzór cnót i dobrobytu. Często zastanawiam się, oglądając tv i słuchając tych wszystkich informacji ze świata, jak kraj, który sprzedał nas Stalinowi, nie pomógł w wojnie z Niemcami, oszukuje nas na sprzęcie wojskowym, a co najważniejsze nie potrafi zadbać o własnych obywateli, może być brany za wzór do naśladowania. Afera opiatowa ujawniła nie tylko słabość USA, ale również pogardę dla własnego społeczeństwa.


Po zapoznaniu się z tą wstrząsającą pozycją nie dziwie się już ludziom, którzy amerykański sen uważają za sen wariata. Książka gdyby była napisana w duchu powieści, mogłaby śmiało konkurować z mistrzem gatunku Panem Johnem Grishamem. W głowie się, aż nie mieści, że rząd amerykański przez tyle lat nie zainteresował się sprawą. Mogę tutaj jeszcze więcej pisać, ale Kochani tę pozycję musicie przeczytać. Może się nam wydawać, że co nas to obchodzi, jednak patrząc na to jak duże wpływy w ostatnim czasie mają na nasze życie koncerny farmaceutyczne, jest to bardzo ważna lektura. W końcu zgadzamy się na eksperyment medyczny nie do końca przebadanych środków, i cicho sza na ten temat jednocześnie wmawiają nam, że z pewnością preparat nam pomoże, tak jak było cicho sza, że opiaty nieuzależniające to blef.


Koniecznie musicie to przeczytać!!!


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

niedziela, 7 listopada 2021

Stevie Bell powraca w wielkim stylu




Korzyść ziemska, samolubstwo -
To dziś ludzi pcha do mordów”.


Heinrich Heine






Pani Maureen Johnson po niewątpliwie popularnej trylogii Nieodgadniony, zachwyca nas po raz kolejny swoją nowością Skrzynia w lesie. Każdy, kto śledził przygody Stevie Bell, już może sięgnąć po następną, równie wciągającą, tajemniczą i rozbudowaną pozycję, w której nasza dzielna bohaterka wraz z grupą swoich lojalnych przyjaciół stawi czoła nowemu niebezpieczeństwu.


Pisarka wspólnie z Panią Casandrą Clare i Sarah Rees Brennan napisała bardzo popularną w Polsce serię „Kroniki Bane'a”, a także niezwykle rozchwytywaną powieść dla młodzieży „13 małych błękitnych kopert”. Sukces osiągnięty przez publikację o tajemniczym mordercy i szkole dla ekscentryków, zachęca, aby sięgnąć po więcej, a w szczególności kolejną nowość, jaką proponuje nam tej jesieni Wydawnictwo Poradnia K.


Tym razem Stevie, wraz z Natem, Davidem, Jenelle oraz nowymi przyjaciółmi rozpoczyna zasłużone wakacje po dość intensywnym roku w Akademii Ellinghama. Żar leje się z nieba, jednak nuda doskwierająca naszej młodej detektyw jest nie do zniesienia. Pewnego, monotonnego dnia dostaje intrygującą wiadomość od właściciela letniego obozu Słoneczne Sosny. Obóz ten był znany wcześniej pod nazwą Wodospad Cudów, jednak po wielkiej tragedii, jaka miała w nim miejsce, nazwa została zmieniona. W roku 1978 w Wodospadzie Cudów dochodzi do makabrycznej zbrodni, w której giną cztery młode osoby. Zwłoki nastolatków były bestialsko pokiereszowane, nigdy nie udało się ustalić sprawcy. Nowy właściciel obozu proponuje Stevie współpracę nad nakręceniem podcastów o tej zbrodni. Zaprasza ją w związku z tym, na miłe wakacje do Słonecznych Sosen. Dziewczyna jest zachwycona propozycją, ale stawia warunek, że będzie mogła przyjechać wraz z przyjaciółmi z Akademii.


Na miejscu okazuje się, że las nadal skrywa niebezpieczeństwo, a umrzeć mogą kolejne osoby. Nasza Bohaterka wraz z grupą młodych ludzi po raz kolejny postanawia rozwiązać sprawę sprzed lat. Czy jednak tym razem ujdzie z życiem? Musicie to przeczytać.




Bezsprzecznie seria pozycji Pani Johnson była moim odkryciem tego roku. Szukając czegoś lekkiego do poczytania, czegoś, co różni się od klasycznych kryminałów wydawanych hurtowo, znalazłam Stevie i jej niesamowicie oryginalną grupę znajomych. Dwa tygodnie temu w Seattle odbyła się niezwykle ciekawa konferencja, na temat czytelnictwa wśród młodzieży, a także tego, jakie gatunki najczęściej wybierają. Udział w spotkaniu wzięli nie tylko wydawcy, ale także psycholog, pedagog, i psychiatra. Omawiając szereg pozycji wydawniczych i gatunków zarówno psycholog jak i psychiatra wysnuli trzy najważniejsze zasady, jakimi powinni kierować się rodzice zakupujący książki o tematyce kryminalnej i SF.


Z uwagi na to, że publikacje dla dzieci i młodzieży są coraz bardziej brutalne, pierwszym z postulatów ekspertów było to, aby książka zawierała jak najmniej opisów brutalnych scen, wyglądu osób zmarłych, i przebiegu samych morderstw. Kolejnym była ilość wątków pobocznych, im ich więcej, tym mniej uwagi dziecko zwraca na samo wydarzenie kryminalne i aż tak się nie nakręca, to zwłaszcza dotyczy młodszej młodzieży, która przeżywa swoje ulubione pozycje. Ostatnim z nich był język przyjazny dziecku, zrozumiały, lekki, niewydumany.


Zastanawiałam się po szybkim zapoznaniu się z tą konferencją, czy faktycznie pozycje kryminalne dla młodzieży spełniają te warunki. Zestawiłam te postulaty z serią Pani Johnson oraz z fantastyczną serią przygód Enoli Holmes, mogę bardzo uczciwie powiedzieć, że książki o młodej detektyw Stevie Bell spełniają wszystkie wymienione postulaty. Myślę, że jest to ważne, ponieważ w świecie, który przesiąka przemocą, można wybierać takie dzieła, które zaspokajają zainteresowania naszych dzieci, a jednocześnie są napisane w sposób, szanujący ich rozwój emocjonalny.


Skrzynia w lesie najświeższa publikacja Autorki zawiera wszystko to, co tak zachwyciło mnie w trylogii Nieodgadniony. Przede wszystkim wspaniali, oryginalni bohaterowie, którzy fantastycznie się uzupełniają, lojalną, wartościową przyjaźń, subtelny, ale niezwykle wciągający wątek miłosny, który sprawia, że czytelnik woła o więcej, skomplikowaną, pełną tajemnic, niedopowiedzeń, zbrodnię, która jest niezwykle skomplikowana i trudna do rozwiązania, zwroty akcji w najmniej oczekiwanych momentach pozycji, wspaniałe poczucie humoru, sarkazm, i dowcip przebijający z języka, jakim powieść jest napisana.


Jestem niezmiernie ciekawa, czy inne pozycje Pani Maureen Johnson ukażą się nakładem Wydawnictwa Poradnia K, ponieważ z wielką chęcią przeczytałabym więcej. Mimo tego, że publikacja ta to młodzieżówka, zapewniam Was, że wciągnie nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Stevie Bell jest postacią, która zostaje w głowie na długo, a charakter jej przyjaciół sprawia, że od tej książki ciężko się oderwać.


Kochani wielkimi krokami zbliża się Mikołaj i chyba najbardziej wyczekiwane przez dzieci Boże Narodzenie. Jeśli zastanawiacie się nad pomysłem na prezent dla fana literatury kryminalnej, to najnowsza powieść Skrzynia w lesie jednej z najlepszych pisarek tego gatunku dla młodzieży będzie bez wątpienia najlepszym prezentem. Jestem przekonana, że jeśli dodacie do tego serię o Nieodgadnionym Wasze dzieci nie tylko będą prze szczęśliwe, ale przede wszystkim miło spędzą czas z niezwykle wartościową lekturą, która umili im nadchodzące długie zimowe wieczory. Książki Pani Maureen Johnson po prostu trzeba podarować, a także mieć we własnej domowej biblioteczce.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K



 

czwartek, 4 listopada 2021

HO HO HO WESOŁYCH ŚWIĄT!!!




„Święty Mikołaj nocą wędruje,
w okna zagląda i nasłuchuje,
Gwiazdka w okna świeci,
czy są tu grzeczne dzieci”?




Najbardziej wyczekiwana, najbardziej magiczna, najbardziej rodzinna książka końca tego roku.
Mit, który był legendą, legenda, która była historią, historia, która była prawdą, prawda, która była życiem jednego z najbardziej znanych chłopców świata.


Już nie długo, z odległej Laponii przybędzie do nas uśmiechnięty staruszek, z długą siwą brodą, a jego radosny okrzyk Ho Ho Ho, który będzie niósł się w środku gwieździstej, nocy przy akompaniamencie magicznych dzwonków wywoła ekscytację i uśmiech u milionów dzieci na całym świecie. To właśnie on, chłopiec, który dorósł i stał się ikoną jednej z najradośniejszych nocy w roku, wraz ze stadem swoich wesołych reniferów sprawi, że ta gwiazdka po raz kolejny stanie się czasem niezapomnianej zabawy, przygody, oraz świątecznej atmosfery.


W różnych krajach nazywany inaczej Święty Mikołaj, Dziadek Mróz, Czy Gwiazdor urodził się po wielu modlitwach zanoszonych przed oblicze Boga przez jego rodziców. Chłopiec z Miry, z ubogiej rodziny, który w swoim życiu miał tylko kilka zabawek, gdy dorósł, dzielił się z potrzebującymi tym, co posiadał. Legenda głosi, że swoją modlitwą uprosił ocalenie, dla rybaków podczas sztormu dlatego Mikołaj w tradycji Kościoła Katolickiego jest także patronem marynarzy i rybaków. Fakty mieszają się z legendą, przybierając wizerunek postaci, która do dziś wrzuca nam prezenty przez komin do skarpet, łóżek, czy pod choinkę.


W Świętego Mikołaja i jego dzielne Elfy, które przez cały rok ciężko pracują, aby mógł on w jedną noc w roku zapakować swój ciężki worek na magiczne sanie i obdarować każde dziecko na całym świecie, wierzą miliony dzieci. Nawet ci sceptyczni, którzy są za tym, aby uświadamiać pociechy, iż to rodzice zakupują podarki, do pewnego wieku swoich pociech, razem z nimi piszą najpiękniejsze listy, malują najcudowniejsze obrazki i zostawiają ciastka oraz mleko dla Mikołaja, aby mógł poczuć się w ich domu jak u siebie i nabrać sił przed długą podróżą, która każdego 6 grudnia odbywa się na nowo.


Chłopiec zwany Gwiazdką pozycja doceniana, nagradzana, i zajmująca listy bestsellerów na świecie już ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka. Pan Matt Haig zaprasza nas w niezwykłą podróż, z najbardziej świąteczną książką tego roku.


Czy wierzysz w świętego Mikołaja? Ja tak! A czy wiesz jak, to się stało, że zwykły chłopiec wierzący w magię, elfy i wielką miłość, postanowił obdarowywać pokolenia nie tylko zabawkami i słodyczami, ale przede wszystkim radością, co roku, o tej samej porze, w tym samym czasie wszystkich i dużych i małych na całej Ziemi? Jeśli chcesz poznać Mikołaja, przesympatycznego chłopca z Kristiinankaupunki, jego niezwykłych przyjaciół, rodziców i przeszkody, jakie musiał pokonać, aby do dziś, odwiedzać Was w piękną grudniową noc koniecznie musisz przeczytać, najbardziej prawdziwą historię życia Świętego Mikołaja.


Kto z nas nie kocha Bożego Narodzenia? Już w listopadzie zaczynamy przygotowania do tego najbardziej niezwykłego święta w roku. Zastanawiamy się co podarować naszym dzieciom, aby nie tylko wzbudzić radość, ale również zaskoczyć czymś oryginalnym i naprawdę wartościowym. Jeśli jeszcze zastanawiacie się nad prezentem od Mikołaja, koniecznie podarujcie Waszym pociechom pozycję Chłopiec zwany Gwiazdką. To nie tylko opowieść o tym, jak ktoś zupełnie niepozorny stał się osobą najbardziej wyczekiwaną i wypatrywaną na niebie. To również historia, o wielkiej przyjaźni, magii, niezwykłej przygodzie, pełna wspaniałych bohaterów, którzy do życia naszych dzieci wniosą poza magią świąt takie wartości jak szacunek dla drugiej osoby, empatię, tolerancję, miłość... To opowieść, która sprawi, że Boże Narodzenie czas kiedy siadamy do stołów z najbliższymi, dzielimy się opłatkiem, życzymy sobie zdrowia oraz Błogosławieństwa Bożego stanie się dla najmłodszych uczestników jeszcze bardziej, wyjątkowy. Kiedy już zapoznamy się z kartami tej niezwykłej publikacji, całą rodziną możemy zasiąść przed telewizorem i na własne oczy zobaczyć, także świat Mikołaja, jego przyjazne renifery i wesołe elfy odpalając film w serwisie Netflix o tym samym tytule.


Zachęcam Was Kochani, aby najpierw zapoznać się z książką, która napisana lekkim, wesołym językiem z całą pewnością wciągnie Was na całego. W te Święta, kiedy za oknem będziemy wypatrywać pierwszej gwiazdki, a nasze dzieci będą otwierać prezenty, podarujmy im opowieść inną niż wszystkie. Opowieść o chłopcu, który kochał dzielić się z innymi tak bardzo, że do dziś na nocnym niebie słychać jego wesołe Ho Ho Ho WESOŁYCH ŚWIĄT!!!


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

środa, 3 listopada 2021

Aby życie miało smaczek, raz wódeczka, raz koniaczek




Napijmy się! Lepiej być znanym pijakiem,
niż anonimowym alkoholikiem”.






Panie Majstrze, która godzina? A wiesz, ja też bym się napił! Kultowe powiedzenie, które zapewne pamiętają nasi rodzice i dziadkowie, na stałe weszło w kanon cytatów polskich. Czasy PRL-u, które jedni wspominają z nostalgią i tęsknotą, a inni z frustracją i obrzydzeniem bez wątpienia przeszły do historii jako nie tylko zbiór absurdów, ale również toczących się nadal obyczajów, tradycji i niezmiennych faktów.




Polska Ludowa posiadała jedną bezsprzecznie ciekawą cechę. Im gorzej działo się w kraju, tym szybciej i liczniej wzrastała konsumpcja napojów wyskokowych głównie wódki i bimbrów. Spożycie tych jakże szlachetnych trunków charakteryzowało nie tylko ludzi z klasy robotniczej, ale także tych zajmujących najwyższe stanowiska w państwie. Oczywiście dziś słyszymy, że to wina Ruskich, ponieważ u nich spożycie gorzały zawsze było wysokie, a do nas przyszło wraz z rządami towarzysza Stalina, jednak nie umniejszajmy Polakom, my również zawsze lubiliśmy się napić, a przy tym załatwić swoje mniejsze i większe interesiki. Uwielbiam okres PRL – u wszystkie jego osobliwości i głupoty, nic nie poprawia mi tak humoru jak analizowanie historii tych czasów zwłaszcza z punktu widzenia zwykłego obywatela, a także porównywanie tego co mamy dziś z tym co było wtedy.


Polska w czasie Ludowym bez wątpienia wódką stała. Z całą pewnością gdyby ludzie w tamtych czasach przestali pić zapewne byśmy zbankrutowali i poszli z torbami. Alkohol napędzał wszystko od biznesów po spotkania rodzinne. W roku 1980 Polacy wypili, aż półtora miliarda butelek wódki. Mówi się również o tym, że tygodniowo upijało się wtedy aż pięć milionów osób. Bezsporne jest, że taki stan obywatele zawdzięczali władzy, i to nie dlatego, że rząd chciał zrobić z Polaków alkoholików, absolutnie nie! Po prostu względy ekonomiczne przejęły władzę na komunistyczną Polską. Ówczesne przychody Państwowego Monopolu Spirytusowego były jedną z najważniejszych pozycji budżetowych w naszym kraju. Ogromny wpływ na tę sytuację był przerażający niedobór na rynku, nadwyżki pieniężne Polacy wydawali najzwyczajniej na alkohol, pozwalało to uniknąć niezwykle dużej i galopującej inflacji.


W czasach Edwarda Gierka na jeden punkt z alkoholem przypadało około 600 osób. W Finlandii w tamtym czasie było to około 27 tysięcy mieszkańców. Dostępność wódeczki bez wątpienia powalała na głowę inne towary, których nie było.



– Kiedy w socjalizmie zostanie zlikwidowany alkoholizm?
  • Jeszcze trochę trzeba na to poczekać, ale zrobiliśmy już duży krok w tym kierunku – zlikwidowaliśmy zagrychę!




Pan Jerzy Besala stworzył wspaniałe dzieło, które oddaje alkoholowe perypetie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Niezwykle obiektywnie przedstawia czasy kiedy Gierek z kieliszkiem wódki był postacią, oblegającą pierwsze strony gazet. Autor opisuje nam nie tylko suto zakrapiane interesy na szczeblach politycznych, ale przede wszystkim pełne siary z domowego winka życie codzienne zwykłych Polek i Polaków. Barwnie z humorem, lekkim przekąsem i szeroką tolerancją Pan Besala cofa nas do czasów, które wspominane przez miliony Polaków, w temacie szerokiego upojenia mogą być wzorem fascynującej i rzewnej historii, do której już w prawdzie nie wrócimy, ale niesie ona za sobą coś, o czym każdy dziś pamięta, mianowicie że z kieliszkiem i przy kieliszku można było załatwić niemal wszystko


Alkoholowe Dzieje Polski czasy PRL – U to już kolejny tom serii o płynącej gorzale w naszym kraju. Jestem tą pozycją zachwycona. Fantastycznie przedstawia naszą polską mentalność, która w sumie nie zmieniła się aż do dziś. Po roku 1989 z całą pewnością obraz Polaka z buteleczką uległ zmianie i deformacji, ale jeśli się wgłębimy w to bardziej, to w kulturze załatwiania tak zwanych interesów od najwyższych szczebli władzy nic się nie zmieniło. Czy dziś pijemy mniej to kwestia sporna, z całą pewnością, jednak pijemy kulturalniej, aż tak się z tym nie obnosząc, ponieważ temat alkoholizmu i problemów z nim związanych jest szeroko omawiana.


Jestem przekonana, że publikacja Pana Besala Was zafascynuje. Zachęcam do zakupu tego jakże mokrego od wódeczki dzieła. Polecam również inne pozycje Autora jak Alkoholowe dzieje Polski czasy Piastów i Rzeczypospolitej SzlacheckiejAlkoholowe dzieje Polski czasy rozbiorów i powstań, czy Alkoholowe dzieje Polski czasy wielkiej wojny i II Rzeczypospolitej. Jestem przekonana, że wszystkie części stworzą na Waszych półkach wspaniałą, momentami wesołą a przede wszystkim prawdziwą historię naszego bez wątpienia wielkiego narodu.




„– Anorektyk – nie zagryza.
– Egzorcysta – pije duszkiem.


– Grabarz – pije na umór.


– Higienistka – pije tylko czystą.


– Ichtiolog – pije pod śledzika.


– Kamerzysta – pije, aż mu się film urwie.


– Ksiądz – pije na amen.


– Laborant – pije, aż zobaczy białe myszki.


– Lekarz – pije na zdrowie.


– Matematyk – pije na potęgę.


– Ornitolog – pije na sępa.


– Pediatra – po maluchu.


– Perfekcjonista – raz, a dobrze.


– Pilot – nawala się jak messerschmitt.


– Syndyk – pije do upadłego.


– Tenisista – pije setami.


– Wampir – daje w szyję.


– Wędkarz – zalewa robaka.


– Członkinie Koła Gospodyń Wiejskich – piją, tańczą i haftują”.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

niedziela, 24 października 2021

Kotański - biografia walki z nałogiem



Narkomania proszę Państwa, to jest wspaniała sprawa...”


Marek Kotański





Prawie dwadzieścia lat temu, w tragicznym wypadku samochodowym zginął „Anioł Wyklętych” Pan Marek Kotański. Człowiek, który wierzył w drugiego człowieka bez względu na to kim jest, co ma, gdzie mieszka, a najważniejsze, czy jest uzależniony, czy bezdomny. Nigdy nie przechodził obojętnie wobec tragedii innych, uważał, że każdy zasługuje na pomoc oraz kolejną szansę. Już na studiach rozpoczął swoją działalność, angażując się w pomoc wszystkim rodzinom, które żyły w patologicznych warunkach.


Bezdomni, narkomani, alkoholicy, samotne matki, chorzy na HIV... Oni wszyscy mogli zawsze liczyć, na jego dłoń poświęcił swoją rodzinę, aby pomagać potrzebującym. Krytykowany przez różne środowiska, znajomych, i obcych ludzi, którzy uważali, że karmi tą pomocą miłość własną nigdy się nie poddał, dając szansę, kolejnym ludziom podnieść się z życiowego dna.


Pochodził z patriotycznej rodziny, jego matka była urzędniczką, choć on utrzymywał, że artystką natomiast ojciec wykładał japonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował psychologię i od roku 1960 udzielał się bardzo aktywnie w Ruchu Młodych Wychowawców, opiekując się dziećmi, młodzieżą pochodzącą z patologii społecznej. Znajomi uważali, że cierpiał na wielki kompleks ojca, mówią również, że był narcyzem i dziś zapewne brylowałby na telewizyjnych ściankach. Nikt, jednak nie podważa jego wielkiego serca, oraz pomocy, jaką niósł potrzebującym.


W roku 1978 utworzył pierwszy ośrodek MONARU w Głogowie, na zupełnie nowatorskich zasadach. Jego sposób leczenia polegał na stworzeniu miejsca, gdzie ludzie uzależnienie mieszkali wspólnie ze swoimi terapeutami na zasadzie wspólnego gospodarstwa domowego. Wszyscy mieszkańcy mieli razem pracować na swoje utrzymanie i pomagać sobie nawzajem w codziennych pracach domowych. Marek Kotański mówił wtedy "Nie sposób przecenić wartości pracy. Stosowana umiejętnie, jest panaceum na chęć brania, leczy lęk, znosi stany przygnębienia, staje się źródłem i sprawdzaniem realnych możliwości, jest ponadto ukojeniem poprzez swoją normalność". Założyciel MONARU uważał również, że nie wszystkich da się uratować, oraz że czasami trzeba poświęcić jednostkę na rzecz całej grupy. Jako terapeuta był zimny, zdystansowany i twardy. Jeśli ktoś nie chciał podporządkować się prawom panującym w ośrodku, musiał go opuścić, co często wiązało się z powrotem do nałogu.


Marek Kotański był postacią niejednoznaczną. Przez pracowników oskarżany o despotyzm, z reguły nie liczył się ze zdaniem innych, a swoje placówki i ich budżet traktował jak swoją własność. Często dyrektorami ośrodków zostawali byli pacjenci, którzy nie byli przygotowani na taką odpowiedzialność. Jak widać barwność, Pana Kotańskiego powoduje, że ma on zarówno wrogów jak i przyjaciół. Bez wątpienia, jednak rozwój pomocy na rzecz osób z uzależnieniami, bezdomnych, dzieci i młodzieży z patologii w dużej mierze jest zawdzięczany jego osobie.


Trzeba również wspomnieć, że w życiu założyciela MARKOTU nastąpiło nawrócenie. Wrócił on ponownie do Boga i odkrył jak wielką wartością w terapii, jest duchowość. Po skomplikowanej operacji serca już oficjalnie zaczął mówić o swojej wierze w Boga i relacji z Jezusem. Z człowieka, który wcześniej rozdawał prezerwatywy na ulicach, stał się zatwardziałym zwolennikiem wierności małżeńskiej oraz czystości. Przejął zasady kościoła i szeroko o nich mówił.


Do Dziś ośrodki Monaru i Markotu rocznie przyjmują setki potrzebujących osób, wiele z nich wraca do normalnego życia, wiedząc, że zawdzięczają to Markowi Kotańskiemu, który wbrew problemom stworzył miejsca w Polsce, w których wykluczeni z życia społecznego mogą wrócić do normalnego życia.




Pani Anna Kamińska napisała wspaniałą, niezwykle obszerną biografię ikony polskiej pomocy osobom uzależnionym. Kotański Bóg Ojciec Konfrontacja opowieść o legendarnym twórcy Monaru, to pozycja opisująca życie oraz ostatnie chwile Pana arka Kotańskiego, od młodości i relacji rodzinnych, po studia psychologiczne, utworzenie placówki Monaru i Markotu, relacje z ludźmi i pracownikami, po wypadek samochodowy w roku 2002.


Książka zawiera nie tylko suche fakty z życia Pana Kotańskiego, ale również wspomnienia jego znajomych przyjaciół i rodziny. Opowieści o trudnościach podczas działalności fundacji, ośrodków i grup wsparcia, problemy finansowe, a także wielką politykę, ówczesnej Polski, w której powstawanie Monaru było problemem. Książka jest wspaniałym przekrojem przez cała działalność Marka Kotańskiego, opowiada o jego sukcesach, ale również błędach i porażkach.


Nie ma chyba w naszym kraju osoby, która nie znałaby nazwiska Kotański. Z całą pewnością znajdą się ludzie, którzy będą mieli mu wiele do zarzucenia, jednak prawdą jest, że gdyby nie działalność Pana Marka Kotańskiego wielu nigdy nie dostałoby drugiej szansy na powrót do normalnego życia. Pozycja Pani Kamińskiej jest niezwykle obszerna, czyta się ją jednak jak wspaniałą powieść o człowieku, który udowodnił ludziom i systemowi, że wbrew wszystkiemu można więcej, lepiej, a przede wszystkim dobrze i z sercem. Bez wątpienia narkomania, alkoholizm czy patologia rodziny to również dziś ważne tematy, nad którymi należy się pochylić, dlatego pozycję Kotański Bóg Ojciec Konfrontacja uważam za lekturę obowiązkową dla każdego.


Zachęcam, aby zapoznać się z publikacją o bezsprzecznie wielkim człowieku, który dał nadzieję nie tylko na poprawę życia w swoim kraju, ale również poświęcił wszystko, od rodziny począwszy, aby pokazać, że los drugiego człowieka jest również w naszych rękach.




Gdyby nie było Kotańskiego,
należałoby go wymyślić”.


Joanna Podgórska


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Literackiego


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t