czwartek, 16 października 2025

Handel i ekonomia




David Ricardo:

„Zadaniem ekonomii politycznej jest ukazanie praw, które rządzą podziałem dochodu między klasy społeczne.”



Współczesne społeczeństwa funkcjonują w coraz bardziej złożonym świecie gospodarczym, w którym decyzje ekonomiczne ściśle łączą się z kwestiami moralnymi i społecznymi. Książka Commercial Society: A Primer on Ethics and Economics, Społeczeństwo handlowe wprowadzenie do etyki autorstwa Autorów Cathleen Johnson, Roberta Luscha i Davida Schmidtz, podejmuje to wyzwanie, proponując nowe spojrzenie na relację między etyką a ekonomią. Autorzy starają się odpowiedzieć na pytanie, jak można pogodzić dążenie do zysku z zasadami moralnymi, jak rozumieć dobro wspólne w świecie gospodarki rynkowej i jak etyka może stać się fundamentem rozwoju społecznego. Publikacja ma charakter interdyscyplinarny — łączy wątki z filozofii moralnej, ekonomii instytucjonalnej, teorii przedsiębiorczości i socjologii. Jej celem nie jest przekazanie technicznej wiedzy ekonomicznej, lecz pokazanie, że życie w społeczeństwie handlowym to także pewna forma współpracy moralnej między ludźmi. Każdy akt wymiany, inwestycji czy innowacji jest zarazem aktem etycznym — wyrazem zaufania, wzajemnego szacunku i odpowiedzialności.

Punktem wyjścia autorów jest pojęcie commercial society, które wywodzi się jeszcze z klasycznej myśli Adama Smitha. Smith w Teorii uczuć moralnych i Bogactwie narodów pokazywał, że handel i wymiana mogą być źródłem nie tylko bogactwa, ale także współpracy i pokoju społecznego. Johnson, Lusch i Schmidtz rozwijają tę ideę w duchu współczesnym: „społeczeństwo handlowe” to takie, w którym dobrowolna wymiana dóbr, usług i informacji stanowi podstawę relacji społecznych, a nie przymus czy hierarchia. Autorzy podkreślają, że gospodarka rynkowa to nie tylko mechanizm efektywnej alokacji zasobów, lecz przede wszystkim system moralny oparty na zaufaniu. Zaufanie jest tu kategorią kluczową — bez niego nie byłoby możliwe funkcjonowanie kontraktów, kredytów, inwestycji ani nawet codziennych zakupów. W tym sensie ekonomia i etyka wzajemnie się przenikają: bez etycznych norm (uczciwości, odpowiedzialności, wiarygodności) rynek traci swój sens.

Książka jest napisana w formie wprowadzenia, dlatego Autorzy wyjaśniają podstawowe pojęcia zarówno z etyki, jak i z ekonomii. Celem nie jest jedynie opisanie, jak działa rynek, ale przede wszystkim zrozumienie, po co istnieje i czemu ma służyć. Ekonomia, w tym ujęciu, nie jest nauką o zyskach, lecz o współdziałaniu ludzi w warunkach ograniczonych zasobów. Pisarze argumentują, że etyka i ekonomia nie są dziedzinami przeciwstawnymi, lecz raczej uzupełniającymi się. Etyka dostarcza ekonomii celu — wyznacza, czym jest dobro i sprawiedliwość w kontekście gospodarczym — natomiast ekonomia dostarcza etyce narzędzi, dzięki którym można te ideały realizować w praktyce. W ten sposób książka staje się nie tylko podręcznikiem, lecz także manifestem „moralnej ekonomii”. Ciekawym elementem jest także próba zdefiniowania przedsiębiorczości jako postawy etycznej. Przedsiębiorca to nie tylko ktoś, kto tworzy zysk, ale ktoś, kto dostrzega potrzeby innych ludzi i potrafi na nie odpowiedzieć. W tym sensie przedsiębiorczość jest formą służby społecznej – przejawem troski o innych, nawet jeśli motywowana jest chęcią osiągnięcia sukcesu ekonomicznego.

Jednym z najciekawszych wątków książki jest analiza roli instytucji w kształtowaniu społeczeństwa handlowego. Autorzy wskazują, że instytucje – zarówno formalne (prawo, kontrakty, sądy), jak i nieformalne (normy kulturowe, reputacja, etos pracy) – są warunkiem koniecznym efektywnego działania gospodarki. Bez nich nie ma ani przewidywalności, ani bezpieczeństwa wymiany. Instytucje są także nośnikiem wartości moralnych. Na przykład system prawny, który chroni własność prywatną, jednocześnie wyraża zasadę sprawiedliwości i odpowiedzialności za własne czyny. Z kolei zwyczaje handlowe oparte na wzajemnym szacunku i uczciwości tworzą kulturę gospodarczą, w której jednostki mogą sobie ufać nawet bez formalnych umów. W tym kontekście Autorzy nawiązują do współczesnej teorii kapitału społecznego. Zaufanie nie jest tylko emocją, lecz także zasobem ekonomicznym, który obniża koszty transakcyjne, zwiększa produktywność i ułatwia innowacje. W społeczeństwach, gdzie zaufanie jest wysokie, przedsiębiorczość rozwija się szybciej i w sposób bardziej zrównoważony.

Pisarze analizują również pojęcie wartości — zarówno ekonomicznej, jak i moralnej. W ujęciu rynkowym wartość powstaje poprzez wymianę: jeśli dwie strony dobrowolnie dokonują transakcji, oznacza to, że obie odnoszą korzyść. Ale Johnson, Lusch i Schmidtz idą dalej: prawdziwa wartość pojawia się wtedy, gdy wymiana nie tylko zaspokaja indywidualne potrzeby, ale także przyczynia się do rozwoju całej wspólnoty. W tym sensie handel ma wymiar etyczny, ponieważ sprzyja wzajemnemu zrozumieniu, wymianie idei i redukcji konfliktów. Wymiana gospodarcza może stać się narzędziem pokoju — ludzie, którzy handlują ze sobą, rzadziej prowadzą wojny. To echo klasycznej myśli Monteskiusza o tzw. „łagodnych obyczajach handlu”. Autorzy pokazują jednak również, że postęp gospodarczy nie zawsze oznacza postęp moralny. Gdy dążenie do zysku staje się celem samym w sobie, a nie środkiem do realizacji dobra wspólnego, społeczeństwo traci równowagę. Stąd potrzeba równoległego rozwoju etycznego – ekonomiczny sukces musi być zrównoważony przez odpowiedzialność społeczną.

Szczególną rolę w książce odgrywa refleksja nad przedsiębiorczością. Pisarze nie traktują jej wyłącznie jako zdolności do tworzenia innowacji, lecz jako moralną umiejętność rozpoznawania potrzeb innych ludzi i odpowiadania na nie w sposób twórczy. Przedsiębiorca to ktoś, kto widzi możliwości tam, gdzie inni widzą problemy, i dzięki temu wnosi wartość do społeczeństwa. Johnson, Lusch i Schmidtz nawiązują tu do tradycji myśli ludzkiej działającej w duchu homo cooperans, czyli człowieka współpracującego. Wbrew stereotypowi „homo oeconomicus”, człowiek nie jest wyłącznie istotą maksymalizującą zysk — jest także istotą społeczną i moralną. Przedsiębiorczość to zatem akt współpracy, a nie rywalizacji. Warto zauważyć, że Autorzy kładą nacisk na społeczną odpowiedzialność przedsiębiorcy. Sukces gospodarczy powinien wiązać się z troską o środowisko, pracowników, konsumentów i lokalne społeczności. W ten sposób książka wpisuje się w nurt nowoczesnej etyki biznesu, która podkreśla wagę zrównoważonego rozwoju.

W dalszej części książki pojawiają się rozdziały bardziej praktyczne, dotyczące m.in. finansów osobistych, inwestowania, oszczędzania, ubezpieczeń i zarządzania firmą. W każdym z tych tematów Autorzy dostrzegają aspekt moralny: oszczędzanie to nie tylko kwestia kalkulacji, ale także odpowiedzialności za przyszłość; inwestowanie – akt zaufania; ubezpieczenie – przejaw solidarności społecznej. Ciekawe jest ujęcie problemu tzw. principal-agent, czyli konfliktu interesów między zleceniodawcą a wykonawcą. Pisarze pokazują, że etyczne zarządzanie jest sposobem na ograniczenie tego rodzaju napięć. Gdy w organizacji panuje kultura uczciwości i wzajemnego szacunku, nadzór staje się mniej potrzebny, a współpraca bardziej efektywna. Mimo licznych zalet książka nie jest wolna od ograniczeń. Jej siłą jest syntetyczne, przystępne ujęcie tematu, ale to zarazem jej słabość. Wiele zagadnień potraktowano zbyt ogólnie, bez pogłębienia teoretycznego lub empirycznego. Czytelnik bardziej zaawansowany akademicko może odczuwać niedosyt – zwłaszcza w kwestiach makroekonomicznych czy globalnych problemów gospodarki. Drugim punktem dyskusyjnym jest uniwersalność przedstawionych idei. Autorzy piszą z perspektywy amerykańskiej kultury gospodarczej, opartej na indywidualizmie, zaufaniu i wolnym rynku. Niektóre wnioski mogą być trudne do zastosowania w społeczeństwach o odmiennych tradycjach – np. w krajach, gdzie relacje ekonomiczne są silnie uzależnione od państwa lub więzi rodzinnych. Wreszcie, książka stawia pytania o granice etyki w ekonomii: czy każdą decyzję gospodarczą da się ocenić moralnie? Czy istnieją sytuacje, w których dążenie do zysku może być moralnie neutralne lub nawet usprawiedliwione mimo negatywnych skutków? Twórcy pozycji nie dają jednoznacznych odpowiedzi, zachęcają jednak do refleksji i krytycznego myślenia.

W epoce globalizacji, automatyzacji i kryzysów zaufania, idee zawarte w Commercial Society zyskują szczególną aktualność. W świecie, w którym rosną nierówności, a gospodarka coraz częściej oderwana jest od realnych potrzeb ludzi, powrót do etycznych fundamentów ekonomii wydaje się nie tylko pożądany, ale wręcz konieczny. Autorzy pokazują, że społeczeństwo handlowe, oparte na wolnej wymianie, może być moralnie dobre – pod warunkiem że jego uczestnicy kierują się cnotami, a nie wyłącznie kalkulacją. Książka jest też ważnym głosem w edukacji ekonomicznej. Uczy, że ekonomia nie jest nauką „bezwartościową moralnie” — że za każdym wskaźnikiem PKB, kursem akcji czy stopą procentową stoją ludzkie wybory, nadzieje i konsekwencje społeczne. W tym sensie stanowi doskonały wstęp do etyki biznesu, filozofii ekonomii i refleksji nad współczesnym kapitalizmem.

Społeczeństwo handlowe. Wprowadzenie do etyki i ekonomii to książka, która przypomina, że gospodarka jest w gruncie rzeczy systemem ludzkich relacji. Pisarze przekonują, że wolny rynek nie musi być przeciwnikiem moralności – może być jej naturalnym sprzymierzeńcem, jeśli opiera się na zaufaniu, uczciwości i wzajemnym szacunku. Publikacja Johnson, Luscha i Schmidtz to zachęta do tego, by patrzeć na ekonomię szerzej – jako na część etycznego i społecznego życia człowieka. W świecie, w którym coraz częściej pytamy o sens wzrostu gospodarczego i granice kapitalizmu, ta książka stawia ważne pytanie: jak uczynić gospodarkę nie tylko skuteczną, ale i dobrą?

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Freedom Publisching

 

Nauki z podwórka






 „Kiedy patrzysz w oczy zwierzęcia, widzisz duszę – czystą i prostą.” – Anthony Douglas Williams




Książka „Świnka Celinka i historie z podwórka” autorstwa Pani Żaklin Hejły to ciepła, pouczająca i przystępna opowieść dla dzieci, w której humor i prostota spotykają się z głębokim przesłaniem o empatii, przyjaźni i akceptacji drugiego człowieka — lub, jak w tym przypadku, drugiego zwierzątka. Choć z pozoru jest to lekka historia o podwórkowych przygodach grupy zwierząt, w istocie Autorka zawarła w niej wiele prawd o relacjach międzyludzkich, emocjach i wartości wspólnoty. Pani Żaklin Hejła, Autorka tej serii, jest młodą pisarką, studentką psychologii i pedagogiki. Jej doświadczenie w pracy z dziećmi oraz pasja do zwierząt znajdują wyraźne odbicie w sposobie, w jaki buduje świat przedstawiony. W Jej książkach zwierzęta nie są tylko bohaterami zabawnych przygód, lecz pełnią także funkcję symboli i przewodników po świecie emocji. Poprzez prostą formę Pisarka pokazuje, że wartości takie jak zrozumienie, dobroć i współpraca są podstawą każdej zdrowej relacji — zarówno w świecie ludzi, jak i wśród zwierząt. „Świnka Celinka i historie z podwórka” to druga część cyklu, kontynuująca wcześniejszą książkę „Świnka Celinka i nowi przyjaciele”. W obu częściach Autorka konsekwentnie tworzy spójny świat pełen przyjaźni, wzajemnego szacunku i przygód, które uczą najmłodszych, jak radzić sobie z codziennymi emocjami.

Akcja książki rozgrywa się na sielskim podwórku, gdzie żyją Celinka i jej przyjaciele. Bohaterowie spędzają czas na zabawie, rozmowach i wspólnych zadaniach, które niekiedy stają się wyzwaniem dla ich wzajemnych relacji. Celinka staje przed zadaniem wymyślenia zabawy, która pogodzi różne pomysły i charaktery jej sióstr. Wydawałoby się, że to drobna sytuacja, lecz w rzeczywistości staje się ona metaforą współpracy, kompromisu i zrozumienia potrzeb innych. Wkrótce do grupy dołącza Koko, która przynosi wiadomość o nowym mieszkańcu gospodarstwa. Ta informacja wprowadza niepokój wśród zwierząt, zwłaszcza u Neli, która obawia się nowości i zmian. Dla niej pojawienie się nieznajomego to źródło lęku — jak przyjmie go reszta? Czy nowy kolega zabierze jej miejsce? Czy zmieni się dotychczasowy porządek? Właśnie w tych prostych emocjach — ciekawości, strachu, zazdrości, chęci przynależności — kryje się sedno opowieści. Autorka pokazuje, że emocje nie są „złe” ani „dobre” same w sobie. Każda z nich ma sens i warto ją zrozumieć. Celinka, wykazując się empatią i spokojem, pomaga swoim przyjaciołom oswoić te uczucia, a wspólne doświadczenia prowadzą do zrozumienia, że zmiana może być początkiem czegoś dobrego.

Choć książka jest adresowana do młodszych czytelników, jej przesłanie jest uniwersalne.Pisarka w prosty sposób wprowadza dzieci w świat wartości społecznych, które są kluczowe dla budowania zdrowych relacji. Najważniejszym motywem książki jest empatia. Świnka Celinka staje się wzorem zrozumienia i życzliwości wobec innych. Potrafi słuchać, dostrzegać emocje swoich przyjaciół i pomagać im, gdy czują się zagubieni. Dzięki niej młody czytelnik uczy się, że empatia to nie tylko współczucie, lecz przede wszystkim zdolność dostrzeżenia, co czuje ktoś inny. Przyjaźń w książce Pani Hejły nie jest pozbawiona trudności. Autorka pokazuje, że prawdziwa przyjaźń wymaga wysiłku, zrozumienia i kompromisu. Wspólna zabawa, która miała być źródłem konfliktu, staje się lekcją współdziałania — każdy może wnieść coś od siebie, a razem można stworzyć coś piękniejszego, niż gdyby działało się w pojedynkę. Wątek nowego mieszkańca gospodarstwa to metafora zmiany i lęku przed nieznanym. Dzieci często spotykają się z podobnymi emocjami — gdy pojawia się nowy uczeń w klasie, gdy zmieniają szkołę, czy gdy w ich życiu pojawia się ktoś nowy. Pisarka w subtelny sposób pokazuje, że strach przed nowym można przezwyciężyć dzięki ciekawości, rozmowie i otwartości. Autorka podkreśla, że nawet „kilka dobrych słów” potrafi zmienić czyjś dzień. To przesłanie niezwykle aktualne — w świecie, w którym komunikacja często bywa powierzchowna, książka przypomina, jak ważne jest mówienie rzeczy życzliwych, wspierających i pełnych szacunku.

Jednym z największych atutów książki jest język, którym posługuje się Autorka. Jest on prosty, melodyjny i przyjazny dziecku, a jednocześnie pozbawiony infantylności. Pani Żaklin Hejła potrafi pisać tak, by dziecko rozumiało przekaz, ale jednocześnie nie czuło się traktowane „z góry”. Jej narracja ma rytm przypowieści, w której codzienne wydarzenia niosą ukryte znaczenie. Dialogi są naturalne, a humor subtelny. Dzięki temu lektura nie jest nachalnie dydaktyczna, ale przyjemna i lekka. Dziecko czuje, że uczestniczy w przygodach Celinki, a nie że jest „pouczane”. Warto również zwrócić uwagę na warstwę ilustracyjną — choć w oficjalnych opisach książki nie ma informacji o ilustratorze, z dużym prawdopodobieństwem rysunki odgrywają tu kluczową rolę. Kolorowe, ciepłe ilustracje pomagają dziecku wczuć się w nastrój opowieści, rozpoznać emocje postaci i zrozumieć ich relacje. W literaturze dziecięcej obraz jest często pierwszym nośnikiem emocji, dlatego można przypuszczać, że ilustracje w tej książce wspierają tekst w przekazywaniu wartości.

Chociaż „Świnka Celinka i historie z podwórka” to opowieść o zwierzętach, łatwo dostrzec w niej symboliczny wymiar. Każde zwierzę reprezentuje pewien typ osobowości lub emocję:

Celinka — symbol empatii, dojrzałości emocjonalnej i odpowiedzialności.

Nela — uosobienie lęku przed zmianą i potrzeby bezpieczeństwa.

Koko — ciekawość, ruchliwość i chęć poznawania nowego.

Autorka wykorzystuje ich relacje, by pokazać, że różnice między nami są naturalne, a prawdziwa harmonia rodzi się z akceptacji tych różnic. W tym sensie książka staje się nie tylko bajką, ale też miniaturową lekcją psychologii relacji — prostą, ale bardzo trafną.

Z perspektywy pedagogicznej i psychologicznej książka Pani Żaklin Hejły ma ogromną wartość. Może być wykorzystywana w pracy z dziećmi w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, zarówno w domu, jak i w szkole.

Dzięki niej dzieci uczą się:

nazywać swoje emocje (np. lęk, zazdrość, radość, ciekawość);

rozumieć, że inni też czują inaczej niż one;

rozwiązywać konflikty przez rozmowę, a nie przez obrażanie się;

doceniać wagę współpracy i wspólnego działania.

Książka ma też walor terapeutyczny — może pomóc dzieciom, które mają trudności z akceptacją zmian lub z kontaktami społecznymi. W bezpieczny, metaforyczny sposób pozwala im zobaczyć, że emocje są czymś naturalnym i że można nad nimi pracować.

„Świnka Celinka i historie z podwórka” wpisuje się w nowoczesny nurt literatury dziecięcej, w której nacisk kładzie się nie tylko na zabawę i fabułę, lecz także na rozwój emocjonalny i społeczny młodego czytelnika. Współczesne książki dla dzieci coraz częściej stają się narzędziem edukacji emocjonalnej, a twórczość Pani Żaklin Hejły doskonale odpowiada na tę potrzebę. W przeciwieństwie do wielu komercyjnych publikacji, które skupiają się na akcji, tu najważniejszy jest człowiek (a właściwie świnka) — jego uczucia, reakcje i relacje z innymi. W tym sensie książka łączy cechy klasycznych bajek terapeutycznych z nowoczesną, pogodną narracją.

Książka „Świnka Celinka i historie z podwórka” to wartościowa, mądra i pięknie napisana opowieść o przyjaźni, zrozumieniu i radzeniu sobie z emocjami. Choć skierowana jest do najmłodszych, zawiera przesłania, które mogą poruszyć także dorosłych. Pokazuje, że nawet w zwykłym podwórkowym dniu można znaleźć ważne lekcje o życiu, a proste gesty życzliwości mają ogromną moc. Pani Żaklin Hejła w przystępny sposób przekazuje prawdy o relacjach i emocjach, ucząc, że każdy z nas — niezależnie od wieku — może być trochę jak Celinka: ciekawy świata, gotowy pomagać innym i otwarty na nowe doświadczenia. W czasach, gdy dzieci dorastają w pośpiechu i nierzadko w świecie ekranów, taka książka jest jak chwila zatrzymania. To zaproszenie do rozmowy, refleksji i wspólnego odkrywania, czym jest dobroć, empatia i przyjaźń — czyli wartości, które nigdy się nie starzeją.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Sorus

Bohaterowie wyklęci





 „Wojna nie czyni nikogo wielkim.”


– Yoda (George Lucas, „Gwiezdne wojny”)





Lata 1945–1956 to jeden z najbardziej dramatycznych okresów w powojennej historii Polski. To czas, w którym zakończenie wojny nie przyniosło wolności, lecz nowy rodzaj zniewolenia – politycznego, ideologicznego i moralnego.

W tej powojennej rzeczywistości znalazła się szczególna grupa ludzi – żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którzy walczyli w kampanii francuskiej, w Afryce, pod Monte Cassino, w bitwie o Anglię czy w Normandii. Dla nich zakończenie wojny oznaczało zwycięstwo militarne, ale niekoniecznie wolność osobistą.

Książka Pani Anny Marcinkiewicz-Kaczmarczyk „Element politycznie wrogi. Sytuacja byłych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w Polsce Ludowej 1945–1956”, wydana przez Instytut Pamięci Narodowej, to próba zrozumienia tego paradoksu – dlaczego ludzie, którzy oddali młodość, zdrowie, a często i życie za niepodległość ojczyzny, po powrocie do niej stali się ofiarami szykan, inwigilacji, więzień i pogardy. Autorka, historyczka związana z IPN, podejmuje temat niezwykle trudny, łącząc analizę źródeł archiwalnych z głęboką refleksją nad ludzkim losem w totalitarnym systemie.

Po zakończeniu II wojny światowej świat podzielił się na dwa bloki. Polska, w wyniku decyzji jałtańskich, znalazła się w strefie wpływów Związku Radzieckiego. Nowe władze komunistyczne, działające pod kontrolą Moskwy, rozpoczęły budowę Polski Ludowej – państwa opartego na ideologii marksistowsko-leninowskiej. Dla tych, którzy walczyli na Zachodzie – w szeregach armii dowodzonych przez gen. Władysława Andersa, Stanisława Maczka czy w Polskich Siłach Powietrznych – nowy porządek był nie do przyjęcia. Niektórzy pozostali na emigracji, inni – często z powodów rodzinnych lub z tęsknoty za ojczyzną – postanowili wrócić. To właśnie oni stali się bohaterami książki Pani Marcinkiewicz-Kaczmarczyk. Autorka pokazuje, że już od pierwszych miesięcy 1945 roku władze komunistyczne postrzegały żołnierzy z Zachodu jako potencjalnych wrogów ustroju. Ich powrót był kontrolowany, a życie w Polsce podporządkowane systemowi inwigilacji, donosów i dyskryminacji. W dokumentach aparatu bezpieczeństwa określano ich mianem „elementu politycznie wrogiego”, „agentów imperializmu”, „niewiarygodnych politycznie”.

Pisarka obejmuje w swoim studium okres od zakończenia wojny do 1956 roku – czyli do przełomu „odwilży październikowej”, która przyniosła pewne złagodzenie represji i pierwsze próby rehabilitacji ofiar. Książka została oparta na imponującym materiale źródłowym:

aktach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Urzędu Bezpieczeństwa,

dokumentach personalnych z archiwów wojskowych,

materiałach propagandowych i prasowych,

relacjach i wspomnieniach samych żołnierzy oraz ich rodzin.

Dzięki temu Autorka rekonstruuje nie tylko system polityczny i administracyjny represji, ale też psychologiczny wymiar powrotu do ojczyzny, która okazała się obca i nieufna wobec własnych bohaterów.

Jednym z najważniejszych wątków książki jest analiza polityki państwa wobec byłych żołnierzy.

Oficjalnie władze PRL deklarowały chęć „powrotu wszystkich Polaków do ojczyzny”. Organizowano specjalne komitety repatriacyjne, publikowano artykuły zachęcające do przyjazdu, a ambasady rozdawały ulotki o „nowym, demokratycznym państwie”. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna. Ci, którzy zdecydowali się wrócić, byli od razu obejmowani kontrolą. Każdy repatriant musiał przejść weryfikację – procedurę, która w praktyce oznaczała przesłuchania, sprawdzenie życiorysu, często upokarzające pytania o poglądy polityczne czy kontakty z „imperialistycznymi” oficerami brytyjskimi. Pani Marcinkiewicz-Kaczmarczyk pokazuje, że władze PRL traktowały żołnierzy z Zachodu jako zagrożenie dla monopolu ideologicznego komunistów. Ludzie ci symbolizowali inny świat – wolny, demokratyczny, w którym służba wojskowa łączyła się z patriotyzmem, nie z lojalnością wobec partii. Dla propagandy byli więc niebezpiecznym przykładem, mogącym podważyć legitymację władzy ludowej.

Pisarka szczegółowo opisuje rozbudowany system nadzoru nad żołnierzami PSZ.

Byli oni inwigilowani przez Urzędy Bezpieczeństwa, a potem przez Służbę Bezpieczeństwa. Tworzono ich kartoteki, zbierano informacje o kontaktach, miejscach pracy, życiu prywatnym. Wielu z nich zostało aresztowanych lub skazanych w pokazowych procesach – często pod fałszywymi zarzutami szpiegostwa, działalności sabotażowej czy „propagandy antypaństwowej”. Ci, którzy nie trafili do więzienia, byli karani w sposób pośredni: pozbawiano ich możliwości pracy w zawodzie, odmawiano awansów, nie przyznawano mieszkań. Książka zawiera liczne przykłady jednostkowych losów – pokazuje dramat zwykłych żołnierzy, którzy po latach walki z Niemcami stali się ofiarami własnego państwa. Autorka opisuje też różne strategie przetrwania – od całkowitego wycofania się z życia publicznego, przez konformizm, aż po dalszą konspiracyjną działalność w środowiskach niepodległościowych.

Szczególnie interesujący wątek stanowi analiza języka propagandy.

Pani Marcinkiewicz-Kaczmarczyk pokazuje, jak aparat partyjny budował obraz żołnierzy Zachodu jako „zdrajców”, „agentów obcych mocarstw” czy „bankrutów politycznych”. W prasie – od Trybuny Ludu po lokalne dzienniki – publikowano artykuły piętnujące „reakcję londyńską” i gloryfikujące tych, którzy „zrozumieli dziejową konieczność” i przeszli na stronę ludowej Polski. Autorka słusznie podkreśla, że propaganda ta miała dwa cele:

Zastraszyć społeczeństwo – aby nikt nie sympatyzował z powracającymi.

Zrelatywizować prawdę historyczną – przedstawiając II wojnę światową nie jako wspólne zwycięstwo Polaków, lecz jako etap w budowie „nowego ładu socjalistycznego”.

W tym kontekście powracający żołnierze byli nie tylko politycznym zagrożeniem, ale też moralnym wyrzutem sumienia – przypomnieniem, że Polska mogła być inna. Pisarka przygląda się także życiu codziennemu żołnierzy po powrocie. Niektórzy podejmowali pracę w cywilu – jako nauczyciele, inżynierowie, urzędnicy – ale zawsze pod ścisłą kontrolą władz. Wielu nie mogło ujawniać swojej wojennej przeszłości, ponieważ w ankietach personalnych należało wpisywać służbę w „armiach obcych”, co budziło natychmiastowe podejrzenia. Żołnierze byli zmuszani do ukrywania medali, odznaczeń, pamiątek. Ich dzieci często nie wiedziały, gdzie walczyli ojcowie. Strach i milczenie stawały się elementem codzienności. Pani Marcinkiewicz-Kaczmarczyk przytacza liczne świadectwa ludzkiego upokorzenia: odmowy przyjęcia do pracy, wykluczenia z organizacji społecznych, zakazu studiowania dla dzieci „niepewnych klasowo” rodzin.

Władza ludowa nie tylko prześladowała żołnierzy – próbowała też wymazać ich z pamięci narodowej. W podręcznikach historii pomijano bitwę o Monte Cassino czy udział Polaków w armii brytyjskiej. Bohaterami oficjalnej narracji stali się żołnierze Armii Ludowej, działacze PPR i funkcjonariusze UB. Autorka trafnie zauważa, że to symboliczne wykluczenie było równie bolesne jak represje fizyczne. Wielu żołnierzy do końca życia nie doczekało się uznania – odznaczeń, emerytur, a przede wszystkim szacunku. Dopiero po 1989 roku zaczęto przywracać ich pamięć i dobre imię. Końcowa część książki opisuje okres po śmierci Stalina, gdy sytuacja polityczna w Polsce zaczęła się nieco zmieniać. W 1956 roku, w wyniku wydarzeń październikowych i dojścia do władzy Władysława Gomułki, część represjonowanych żołnierzy została zwolniona z więzień, a niektóre wyroki – unieważnione. Była to jednak rehabilitacja cząstkowa. System polityczny pozostał ten sam, a pamięć o „żołnierzach zachodnich” nadal pozostawała niewygodna. Pani Marcinkiewicz-Kaczmarczyk kończy swoją analizę refleksją, że nawet po śmierci Stalina władza nie potrafiła całkowicie pogodzić się z istnieniem tych ludzi – wolnych w duchu wiernych innej Polsce niż ta, którą stworzono po 1945 roku.

„Element politycznie wrogi” to praca nie tylko naukowa, ale także moralna. Autorka oddaje głos tym, którzy przez dziesięciolecia nie mogli o sobie mówić. W oparciu o dokumenty IPN i źródła osobiste tworzy pełny, wielowymiarowy obraz represji wobec żołnierzy PSZ. Jej badania mają ogromne znaczenie dla polskiej historiografii – przywracają pamięć o setkach zapomnianych biografii, a jednocześnie demaskują mechanizmy państwa totalitarnego, które z ofiar czyniło winnych. Książka, jest też lekcją dla współczesnych – przypomnieniem, że niepodległość nie jest dana raz na zawsze, a zdrada i kłamstwo mogą przybrać formę urzędowych decyzji i propagandy.

Pozycja kończy się refleksją, że losy żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie są metaforą powojennej Polski. Kraj, który miał być nagrodą za poświęcenie, stał się dla nich miejscem upokorzenia. Jednocześnie jednak ich wierność ideałom wolności, honoru i służby stanowiła moralny fundament, który przetrwał dekady komunizmu. Książka Anny Marcinkiewicz-Kaczmarczyk nie jest tylko rozprawą historyczną – to także hołd dla tych, którzy pozostali wierni Polsce niepodległej. Dzięki takim pracom pamięć o nich przestaje być jedynie przypisem do historii, a staje się jej integralną częścią.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Instytutu Pamięci Narodowej

niedziela, 5 października 2025

Cukrownicy w Solidarnośći








 

„Cukrownia to serce wsi, które bije tylko w kampanii, ale daje życie przez cały rok.”

– anonimowe powiedzenie z okresu międzywojennego, notowane w kronikach cukrowni w Polsce.


Książka Państwa Marii i Andrzeja Perlaków „Solidarność cukrowników” to jedno z nielicznych opracowań, które z taką szczegółowością opisują działalność branżowych struktur NSZZ „Solidarność” w przemyśle cukrowniczym w Polsce w latach 1980–1990. Autorzy, bazując na bogatej dokumentacji źródłowej, wspomnieniach działaczy, materiałach archiwalnych oraz dokumentach związkowych, rekonstruują losy ludzi, którzy mimo trudnych warunków politycznych i ekonomicznych nie bali się angażować w walkę o wolność, godność i prawa pracownicze. Choć Solidarność kojarzona jest przede wszystkim z wielkimi ośrodkami przemysłowymi – stoczniami, kopalniami czy hutami – Państwo Perlakowie przypominają, że równie istotną rolę w tym ruchu odgrywały branże mniej widoczne, lecz strategicznie ważne, jak przemysł cukrowniczy. Książka ma więc nie tylko wymiar dokumentacyjny, ale i symboliczny – przywraca pamięć o ludziach pracy, którzy współtworzyli fundament pod wolną Polskę.

Autorzy rozpoczynają swoją opowieść od tła społeczno-gospodarczego końca lat 70. XX wieku. Przemysł cukrowniczy był wówczas jednym z kluczowych sektorów gospodarki PRL – zarówno z powodu znaczenia cukru jako towaru strategicznego, jak i ze względu na liczbę zatrudnionych. W kraju działało blisko 80 cukrowni, zlokalizowanych głównie w zachodniej, centralnej i północnej Polsce. Zakłady te stanowiły nie tylko miejsca pracy, lecz także centra życia społecznego i kulturalnego wielu miejscowości. W tym kontekście wybuch „Solidarności” w 1980 roku zyskał ogromny oddźwięk także w środowisku cukrowników. Wraz z narodzinami niezależnych związków zawodowych zaczęły powstawać komisje zakładowe, które w krótkim czasie połączyły się w strukturę branżową – Komisję Koordynacyjną Pracowników Przemysłu Cukrowniczego NSZZ „Solidarność”. Do końca listopada 1980 roku do związku należało już około 80% zatrudnionych w tej branży. Tak szerokie poparcie pokazuje, jak silna była potrzeba samoorganizacji i jak bardzo środowisko cukrowników pragnęło realnych zmian.

Autorzy szczegółowo opisują działalność tej sekcji branżowej. Jej członkowie koncentrowali się nie tylko na kwestiach typowo pracowniczych – jak poprawa wynagrodzeń, bezpieczeństwa i warunków pracy – lecz również na zagadnieniach o charakterze systemowym. Cukrownicy domagali się reform organizacyjnych, lepszego zarządzania zakładami, ograniczenia biurokracji oraz większej autonomii decyzyjnej dyrekcji i samych pracowników. Ważnym momentem było powstanie Krajowej Rady Sekcji Pracowników Przemysłu Cukrowniczego, która koordynowała działania w skali ogólnopolskiej. To właśnie ta instytucja opracowała słynne „postulaty wrocławskie”, które stały się podstawą rozmów z władzami resortu przemysłu spożywczego. Wśród żądań znalazły się kwestie dotyczące płac, zaopatrzenia, modernizacji zakładów, a także postulaty etyczne – jak prawo do prawdziwej informacji czy sprzeciw wobec represji politycznych. Działalność sekcji miała więc charakter kompleksowy: z jednej strony – związkowy, z drugiej – obywatelski. Pisarze podkreślają, że wśród cukrowników panowało silne poczucie wspólnoty i solidarności międzyludzkiej. Wspólne strajki, zebrania i akcje protestacyjne budowały więź, która przekraczała bariery zawodowe i regionalne.

Książka wnikliwie opisuje dramatyczny okres po 13 grudnia 1981 roku, kiedy w Polsce wprowadzono stan wojenny. Dla cukrowników – jak i dla całego ruchu związkowego – oznaczało to delegalizację działalności, internowania, inwigilację i represje. Autorzy przywołują konkretne przypadki działaczy, którzy trafili do więzień, byli przesłuchiwani przez Służbę Bezpieczeństwa lub tracili pracę. Jednak mimo represji działalność konspiracyjna w środowisku cukrowniczym nie zamarła. W niektórych zakładach kontynuowano kontakt w małych grupach, przekazywano ulotki, organizowano tajne spotkania. Ta cicha, oddolna opozycja stała się symbolem wytrwałości i determinacji ludzi, którzy nie chcieli pogodzić się z powrotem do systemu totalitarnego. Państwo Perlakowie pokazują, że solidarność cukrowników miała również wymiar moralny. Działacze nie postrzegali swego zaangażowania wyłącznie jako walki o lepsze warunki pracy, ale także jako formy obrony godności człowieka wobec państwowego aparatu przymusu. W tym sensie książka staje się świadectwem nie tylko historii politycznej, lecz również etycznej – opowieścią o wartościach, które przetrwały mimo represji.

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych struktury „Solidarności” w przemyśle cukrowniczym zaczęły się powoli odradzać. Wraz z liberalizacją polityki władz PRL w końcu dekady, coraz więcej działaczy powracało do aktywności związkowej. W książce Pisarze ukazują proces ponownego scalania struktur branżowych oraz próbę odbudowy zaufania wśród pracowników, często zniechęconych i zmęczonych latami stagnacji gospodarczej. Autorzy zwracają uwagę, że w tym czasie w środowisku cukrowników dojrzewała świadomość ekonomiczna – związkowcy coraz częściej dostrzegali potrzebę modernizacji zakładów i zmian systemowych. Ich postulaty ewoluowały: od sprzeciwu wobec władzy do konstruktywnej wizji gospodarki opartej na samorządzie pracowniczym i efektywności. Był to więc nie tylko ruch protestu, ale też ruch ideowy, mający własną wizję przyszłości kraju.

Rok 1989 przyniósł Polsce przemiany, które na zawsze zmieniły obraz gospodarki i życia społecznego. Dla przemysłu cukrowniczego był to jednak czas trudny. Restrukturyzacja i prywatyzacja doprowadziły do zamykania części zakładów, a wiele lokalnych społeczności straciło swoje główne źródło utrzymania. Autorzy pokazują ten proces z perspektywy zwykłych ludzi – pracowników, którzy musieli zmierzyć się z nową rzeczywistością wolnego rynku. Państwo Perlakowie nie idealizują okresu transformacji. Zwracają uwagę, że choć przyniósł on wolność związkową i możliwość swobodnej działalności, jednocześnie oznaczał bolesne zmiany społeczne. Wielu dawnych działaczy Solidarności stanęło wobec dylematu: jak pogodzić ideały wspólnoty i sprawiedliwości z twardymi regułami kapitalizmu.

Książka Państwa Marii i Andrzeja Perlaków ma ogromne znaczenie dla badań nad historią Solidarności. Po pierwsze, dokumentuje losy jednej z branż, które dotąd pozostawały na marginesie zainteresowania historyków. Po drugie, ukazuje złożoność ruchu związkowego, jego wielowarstwowość i różnorodność. Solidarność nie była monolitem – składała się z tysięcy zakładów i setek grup zawodowych, które mimo odmiennych problemów potrafiły mówić jednym głosem. Autorzy pokazują, że w historii „Solidarności cukrowników” kryje się esencja całego ruchu: solidarność międzyludzka, determinacja, odwaga, ale też dramatyczne zmagania z systemem i z własnymi ograniczeniami. Książka ma więc nie tylko wartość naukową, ale i edukacyjną – przypomina, że przemiany społeczne nie są dziełem jednostek, lecz wspólnot ludzi, którzy potrafią się zorganizować wokół idei dobra wspólnego.

„Solidarność cukrowników” to książka o wyjątkowym znaczeniu, nie tylko jako opracowanie historyczne, ale także jako dokument ludzkiego doświadczenia. Autorzy w sposób wyważony łączą relację faktograficzną z refleksją nad etosem pracy i solidarności. Ich styl jest rzeczowy, ale pełen empatii wobec bohaterów opisywanych wydarzeń. Czytelnik otrzymuje nie tylko obraz minionej epoki, lecz również lekcję o odpowiedzialności, wspólnocie i sile wartości. To książka, która przypomina, że historia „Solidarności” to nie tylko legenda wielkich przywódców i spektakularnych strajków, lecz również codzienna praca tysięcy zwykłych ludzi – robotników, techników, księgowych i brygadzistów, którzy wierzyli, że mogą zmienić świat.

Dzieło Państwa Marii i Andrzeja Perlaków stanowi cenny wkład w utrwalenie pamięci o jednej z najważniejszych kart polskiej historii najnowszej. Dzięki tej publikacji głos zyskują ci, którzy przez lata pozostawali w cieniu wielkich narracji – cukrownicy, dla których Solidarność była nie tylko związkiem zawodowym, lecz przede wszystkim ruchem moralnym i obywatelskim. Książka uczy, że prawdziwa solidarność rodzi się z pracy, współodpowiedzialności i szacunku do drugiego człowieka. Jest świadectwem tego, że nawet w najtrudniejszych warunkach można budować wspólnotę opartą na wartościach, które przetrwają próbę czasu.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Instytutu Pamięci Narodowej

 

Współczesna ekonomia





 „Są ludzie, którzy mają pieniądze, i są ludzie, którzy są bogaci.” – Coco Chanel




Książka „Elementarz ekonomii. Zwięzłe omówienie podstawowych reguł i doktryn” autorstwa Pana Faustino Ballvé jest jednym z najbardziej klarownych i przystępnych wprowadzeń do myśli ekonomicznej w duchu szkoły austriackiej. Autor, hiszpańsko-meksykański prawnik i ekonomista (1887–1958), był bliskim współpracownikiem Ludwiga von Misesa i kontynuatorem tradycji liberalizmu klasycznego. Dzieło Pana Ballvé nie jest podręcznikiem w sensie akademickim, lecz raczej filozoficzno-ekonomicznym manifestem zdrowego rozsądku gospodarczego, w którym Autor z niezwykłą zwięzłością i przejrzystością przedstawia podstawowe prawa rządzące życiem ekonomicznym człowieka i społeczeństwa. Pisarz pisze w duchu liberalnym, odrzucając ekonomię jako narzędzie manipulacji państwowej i ideologicznej. Jego Elementarz ma na celu przywrócenie ekonomii jej pierwotnego sensu – nauki o ludzkim działaniu w warunkach rzadkości dóbr i wolnego wyboru. Nie jest to więc książka o liczbach, wykresach czy statystyce, lecz o zasadach i mechanizmach, które sprawiają, że gospodarka rozwija się, gdy ludzie są wolni, a upada, gdy zostają zniewoleni przez biurokrację i politykę.

Aby w pełni zrozumieć przesłanie Pana Ballvé, warto osadzić jego książkę w kontekście historycznym. Elementarz ekonomii został napisany w latach 50. XX wieku – czasie, gdy świat dopiero podnosił się po katastrofie II wojny światowej, a wiele państw ulegało fascynacji ideami socjalizmu, keynesizmu i interwencjonizmu gospodarczego.

Wielu intelektualistów uznawało wtedy, że wolny rynek zawiódł, a gospodarka wymaga „naukowego planowania”. Pisarz sprzeciwiał się temu przekonaniu, pokazując, że centralne sterowanie gospodarką prowadzi zawsze do chaosu i zubożenia społeczeństwa. Jego książka wpisuje się w długą tradycję myśli ekonomicznej zapoczątkowaną przez Adama Smitha, Jeana-Baptiste’a Say’a, Frédérica Bastiata, Carla Mengera i Ludwiga von Misesa. Autor odwołuje się do zasad, które przetrwały próby czasu: prawa popytu i podaży, roli przedsiębiorcy, znaczenia własności prywatnej i niezbędności wolnego rynku. Jednocześnie jego styl – prosty, logiczny, zrozumiały – sprawia, że książka jest napisana nie dla ekspertów, lecz dla każdego, kto chce pojąć podstawowe prawa ekonomii bez matematycznych skomplikowań.

Podstawowe reguły ekonomii według Pana Ballvé

1. Ekonomia jako nauka o ludzkim działaniu

Pierwszym i fundamentalnym założeniem Autora jest to, że ekonomia jest nauką o wyborach dokonywanych przez ludzi w warunkach ograniczonych zasobów. Nie jest to więc nauka ścisła w sensie fizyki – jej przedmiotem są ludzkie decyzje, które zawsze opierają się na subiektywnych ocenach wartości i potrzeb. Każdy człowiek, działając, wybiera pomiędzy różnymi dobrami, poświęcając jedno, by zdobyć inne. Tak rozumiana ekonomia jest ściśle powiązana z etyką, wolnością i odpowiedzialnością jednostki. Pan Ballvé podkreśla, że ekonomia nie jest moralnością, ale że bez moralnych postaw – takich jak uczciwość, odpowiedzialność, praca i szacunek dla cudzej własności – wolny rynek nie może funkcjonować. W tym sensie jego podejście łączy naukowy opis z głębokim humanizmem.

2. Zasada wolnego rynku

Dla Pisarza wolny rynek stanowi naturalny porządek gospodarczy, który powstaje spontanicznie z ludzkiej potrzeby wymiany i współpracy. Rynek nie jest tworem państwa, lecz konsekwencją ludzkiego działania. Na wolnym rynku każdy uczestnik dąży do własnej korzyści, ale – paradoksalnie – przez to służy innym: produkuje to, czego inni potrzebują, i w zamian otrzymuje środki do zaspokajania własnych potrzeb. Wolny rynek nie wymaga centralnego planisty, ponieważ sam reguluje się poprzez system cen, które przekazują informacje o niedoborach i nadwyżkach dóbr.

Cena nie jest więc arbitralna – jest sygnałem, który kieruje działaniem milionów ludzi w złożonej sieci gospodarki. Pan Ballvé, podobnie jak Mises i Hayek, uważał, że żaden planista nie jest w stanie zastąpić mechanizmu cen, bo żaden człowiek nie dysponuje pełną wiedzą o wszystkich potrzebach i zasobach społeczeństwa.

3. Rola przedsiębiorcy

W centrum systemu gospodarczego Autor stawia przedsiębiorcę. To on łączy czynniki produkcji – ziemię, pracę, kapitał – i podejmuje ryzyko w nadziei na zysk. Przedsiębiorca nie jest wyzyskiwaczem, jak twierdzi marksizm, lecz organizatorem i innowatorem, który przewiduje potrzeby innych ludzi. Zysk jest dla niego nagrodą za trafne decyzje, a strata – karą za błędy. Pan Ballvé pisze, że „bez przedsiębiorców nie byłoby postępu, ponieważ to oni odkrywają, co ludzie naprawdę chcą kupować, i dostarczają im tego taniej i lepiej”. W tym sensie przedsiębiorca jest motorem postępu, a jego wolność – niezbędnym warunkiem rozwoju cywilizacji.

4. Pieniądz i jego funkcje

Jednym z ważniejszych rozdziałów książki jest ten, w którym Pisarz omawia pieniądz – jego naturę, pochodzenie i rolę w gospodarce. Autor tłumaczy, że pieniądz nie został „wynaleziony” przez państwo, lecz wyłonił się spontanicznie z procesu wymiany, jako najbardziej płynny towar, który wszyscy akceptują. Pieniądz pełni trzy funkcje: miernika wartości, środka wymiany i środka tezauryzacji (oszczędzania). Pan Ballvé broni pieniędzy mających pokrycie w realnym towarze (złocie lub srebrze), twierdząc, że tylko one zapewniają stabilność systemu gospodarczego. Krytykuje natomiast pieniądz fiducjarny (papierowy, emitowany przez państwo), ponieważ prowadzi on do inflacji i zniekształcenia cen, co ostatecznie niszczy oszczędności i zaufanie społeczne. Według niego inflacja to „ukryty podatek”, który najciężej dotyka biednych, bo odbiera im siłę nabywczą.

5. Interwencjonizm i jego skutki

W dalszej części Elementarza Autor dokonuje ostrej krytyki interwencjonizmu państwowego. Twierdzi, że każde odchylenie od zasad wolnego rynku – czy to w postaci kontroli cen, dotacji, protekcjonizmu, czy planowania produkcji – prowadzi do zakłócenia równowagi gospodarczej. Państwo, które próbuje „pomóc”, w rzeczywistości często szkodzi, bo niszczy bodźce do pracy, przedsiębiorczości i oszczędzania. Pan Ballvé wskazuje na błędne koło interwencji:

najpierw rząd wprowadza regulację, która powoduje niezamierzone skutki uboczne, następnie, by je naprawić, wprowadza kolejną interwencję, aż w końcu gospodarka staje się całkowicie uzależniona od decyzji polityków. Rezultatem jest stagnacja, inflacja i spadek dobrobytu.

6. Krytyka socjalizmu, nacjonalizmu i protekcjonizmu

Autor uważał, że socjalizm i nacjonalizm są dwiema stronami tej samej ideologii przymusu, która podporządkowuje jednostkę zbiorowości. Socjalizm ekonomiczny – w jego ocenie – niszczy wolność, ponieważ odbiera ludziom możliwość decydowania o własnej pracy, oszczędnościach i inwestycjach. Nacjonalizm z kolei ogranicza wymianę międzynarodową, prowadząc do wojen handlowych i konfliktów politycznych.

Protekcjonizm – czyli ochrona krajowego rynku przez cła i bariery – jest według Pana Ballvé formą „gospodarczego egoizmu”, który zawsze szkodzi wszystkim: konsumentom, bo płacą więcej; producentom, bo przestają się rozwijać; i całemu społeczeństwu, bo spada konkurencyjność. Jedyną drogą do dobrobytu jest wolny handel, w którym każdy kraj specjalizuje się w tym, co potrafi robić najlepiej.

Z całej książki Autora można wyodrębnić kilka doktryn ekonomicznych, które tworzą spójny system myślenia:

Doktryna subiektywnej wartości – wartość dobra zależy od oceny jednostki, nie od jego „obiektywnego” kosztu.

Doktryna spontanicznego porządku – rynek sam organizuje się dzięki interakcji milionów wolnych decyzji.

Doktryna ograniczonego państwa – rola państwa powinna ograniczać się do ochrony własności, prawa i bezpieczeństwa.

Doktryna przedsiębiorczości – rozwój gospodarczy jest dziełem przedsiębiorczych jednostek, nie biurokratów.

Doktryna stabilnego pieniądza – system walutowy powinien opierać się na zaufaniu i realnych fundamentach, a nie na polityce.

Każda z tych zasad ma charakter normatywny, tzn. nie tylko opisuje świat, ale też wskazuje, jak powinien on wyglądać, by sprzyjał wolności i dobrobytowi.

Choć książka Pana Ballvé jest niezwykle logiczna i przejrzysta, niektórzy ekonomiści zarzucają jej zbytni idealizm. Rzeczywiste gospodarki nie są doskonałymi rynkami – istnieją monopole, asymetrie informacji, dobra publiczne, a także potrzeba regulacji dla ochrony środowiska i zdrowia publicznego. Pisarz o tym wspomina, ale raczej marginalnie, traktując te problemy jako wyjątki, a nie regułę. Krytycy zwracają też uwagę, że jego wizja wolnego rynku zakłada wysoki poziom etyki i uczciwości uczestników, co w praktyce nie zawsze ma miejsce. Jednak nawet jego przeciwnicy przyznają, że Elementarz ekonomii pełni niezwykle ważną funkcję edukacyjną – przypomina, że każda polityka gospodarcza powinna być oceniana nie po intencjach, lecz po skutkach.

Choć Elementarz ekonomii powstał ponad pół wieku temu, jego przesłanie pozostaje aktualne. W epoce globalizacji, nadmiernego zadłużenia państw i inflacji, przestrogi Pana Ballvé brzmią zaskakująco nowocześnie. Kiedy rządy drukują pieniądze, regulują ceny i wprowadzają kolejne programy socjalne, warto przypomnieć sobie, że każdy „darmowy obiad” ma swój koszt, a prawa ekonomii nie można zawiesić ustawą. Dziś, gdy świat zmaga się z kryzysami energetycznymi, finansowymi i inflacyjnymi, lektura Pisarza może być odświeżającym przypomnieniem, że rozwiązaniem nie jest więcej interwencji, lecz więcej wolności, odpowiedzialności i przedsiębiorczości.

Faustino Ballvé w „Elementarzu ekonomii” stworzył dzieło wyjątkowe: krótkie, ale głębokie, proste, ale przenikliwe. Jego książka jest nie tylko podręcznikiem ekonomii, ale także manifestem wolności człowieka. Uczy, że ekonomia to nie tylko nauka o pieniądzach, lecz przede wszystkim nauka o wyborach, wolności i skutkach ludzkiego działania. Podstawowe reguły i doktryny Autora – wolny rynek, rola przedsiębiorcy, znaczenie własności prywatnej, krytyka interwencjonizmu – pozostają fundamentem myślenia liberalnego i ekonomicznego realizmu. Jego przesłanie można streścić w jednym zdaniu:

„Gospodarka działa najlepiej wtedy, gdy ludzie są wolni, a państwo mądrze się ogranicza.”

Elementarz ekonomii to książka, która – mimo upływu lat – przypomina, że praw ekonomicznych nie można uchwalić ani odwołać, bo wynikają one z natury ludzkiego działania. Dlatego dzieło Pana Ballvé nie traci na aktualności – przeciwnie, z każdym kryzysem gospodarczym staje się coraz bardziej potrzebne.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Freedom Publishing

Ekonomia dla początkujących

  Friedrich August von Hayek „Największym niebezpieczeństwem jest przekonanie, że ludzie mogą zaplanować gospodarkę lepiej, niż zrobi to wol...