niedziela, 30 lipca 2023

Nowe odkrycie



„Scena zbrodni przypomina zamalowane płótno - detektyw musi jedynie odczytać podpis autora”.

Michael Capuzzo



Niezmiennie od lat miałam zdanie, że niestety polskie thrillery i kryminały są beznadziejne. Ostatnie kilka lat przyniosło troszkę perełek, książek naprawdę wartościowych i ważnych tematycznie, jak np. książką Pana Kaniosa, czy moje wielkie zaskoczenie Sklepik z zabawkami. Okazuje się, że może dla mnie rzadko, ale pojawiają się Autorzy, którzy naprawdę mają pomysł na fabułę i przekaz swojej książki.

Mimo mojego wielkiego zagubienia w pobocznych informacjach o dziele Pana Artura Tojzy, Pisarz, również jest moim tegorocznym odkryciem. Farreter zaskoczył mnie świadomym podejściem do tego czym powinien być kryminał.

Szczerze mówiąc, myślałam, że w tym roku już nic ciekawego się w polskim kryminale nie wydarzy, a tutaj nagle taka niespodzianka. Pierwsze piętnaście stron, niemal przeniosło mnie pamięcią do świata Alicji w Krainie Czarów, a dalej było coraz ciekawiej. Nie myślcie sobie, że książką opowiada o jakieś zmienionej formie przygód dziewczynki i Szalonego Kapelusznika, jednak nawiązanie zrobiło na mnie wrażenie.

W powieści mamy bohaterkę Alicję, która próbuje rozwiązać zbrodnie w Trójmieście. Umiera cała gama postaci, które wydają się ze sobą nie związane, jak ksiądz, czy prężnie działający aktywista LGBT. Śledztwo nabiera tempa, ale robi się coraz bardziej zawiłe i skomplikowane. Ginie coraz więcej osób w coraz bardziej makabryczny sposób… Trzeba przyznać, że pomysłowość Autora zasługuje na nagrodę. Teoretycznie mamy tutaj wątki, które pojawiają się, także w innych powieściach kryminalnych, ale Pan Tojza świetnie je wykorzystał na plus w swoje książce, co nadaje całemu dziełu dużego rozmachu.

Zazwyczaj czegoś zawsze mi brakowało w polskim kryminale. Może pomysłu, może zwrotów w fabule, sensownych bohaterów… natomiast tutaj wszystko ze sobą współgra. W końcu mamy szerokie opisy, inteligentne dialogi, wątki poboczne dość mocno rozbudowane, oraz ciekawe postacie. Zawiła zbrodnia, która nie jest opisywana na jedno kopyto moim zdaniem, jest godna pochwały. Zastanawiało mnie tylko mieszanie kultur, ale po głębszej analizie doszłam do wniosku, że odnalazło, to swoje miejsce w tej publikacji.

Farreter, to cały cykl powieści, w którym niestety się zgubiłam.

* WSZYSTKIE moje książki budują Multiwersum Snów, ale tylko część z nich uczestniczy w wydarzeniu zwanym Wojną Snów.

* "Farreter" pośrednio bierze udział w Wojnie Snów.

* "Farreter" jest pierwszą książką z serii Alicja w Krainie Zbrodni, opisującej sprawy kryminalne detektyw Alicji Zając. Cała seria jest już drobiazgowo zaprojektowana i będzie w sumie obejmować 10 książek.

* Multiwersum Snów jest zbudowane z 13 uniwersów, a każde uniwersum ma swoją serię lub serie albo pojedyncze opowieści.

* "Farreter" należy do uniwersum Alternatywnej Ziemi, co oznacza, że część wydarzeń globalnych pokrywa się z rzeczywistymi, ale wszystkie postacie i ich losy są zmyślone.

Informacja od Autora



Dla mnie kryminał, to kryminał nigdy nie zwracam uwagi, czy pochodzi on z jakiejś serii, czy jakiegoś uniwersum, jeśli jest dobry, nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, a pozycja z bohaterką Alicją, jest naprawdę świetna.

Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na elokwencję Autora w tej publikacji. Bardzo lubię ludzi inteligentnych piszących książki. Wszystko wychodzi w tekście. Z całą pewnością użyte słowa, środki stylistyczne, budowa zdań sprawiają, że powieść ta, jest językowo wysoko jakościowa. Uwielbiam takie publikacje. Zawsze uważałam, że kryminały i thrillery dzielą się na te niewymagające i na te, którym trzeba poświęcić więcej intelektualnego czasu. Powieść Pana Tojzy z całą pewnością należy do tej drugiej grupy, nie czyta się tego szybko i lekko, co dodatkowo jest na plus.

Bez względu na to, jakie ta pozycja buduje uniwersum czekam na dalszy ciąg😊 Tym razem, jednak chciałabym przeczytać książkę w formacie papierowym, ponieważ nie jestem fanką e-booków, staroświecko uważam, że papier ma moc😊. Mimo to, możliwość zapoznania się z publikacją w tej postaci, jak i np. w audio jest atutem.

Gratuluję Autorowi Alicji w Krainie Zbrodni, polecam i czekam na więcej.

Książkę do recenzji otrzymałam dzięki Uprzejmości Autora Pana Artura Tojzy


 

sobota, 29 lipca 2023

Uczniem być



„Dzieci to fragmenty gwiezdnego pyłu wydmuchiwane ręką Boga.”



Przeglądając ostatnio Internet, widziałam ogłoszenie, które zaczynało się od słów Jeśli Twoje dziecko jest mało zdolne… Przyznam, że nóż mi się w kieszenie otworzył. Niestety nasza oświata wzorowana cały czas na pruskim modelu edukacji od XIX wieku dzieli dzieci na te zdolne i te mało zdolne. Wydawać by się mogło, że w XXI wieku ludzie, którzy zostają nauczycielami, powinni wiedzieć, że wszystkie dzieci są zdolne, ale po takich ogłoszeniach widać, że dziś pedagogikę kończą… No właśnie.

Często, jest także tak, że rodzice sami wbijają swoje dzieci w kompleksy, przy wtórze pseudo nauczyciela, który jeszcze utwierdza ich w przekonaniu, że z tego albo z tamtego młodego człowieka nic nie będzie. W ogóle nie skupiamy się na tym zarówno jako pedagodzy, jak i rodzice, że nikt nie jest alfą i omegą, oraz że nie każde dziecko musi być Pitagorasem, Mickiewiczem, czy Skłodowską – Curie. Szkoła niestety nie działa holistycznie i nie stawia na rozwój ucznia, mimo że na studiach promuje się indywidualne podejście.

Na przestrzeni lat powstało wiele pozycji, które pokazują, że wszystkie dzieci są zdolne. Szeroko opisane przez najlepszych psychologów, czy pedagogów nadal moim zdaniem mają małą siłę przebicia, a szkoda. Jedną z takich publikacji, jest książka Pana Geralda Huthera i Pana Uli Hausera Wszystkie dzieci są zdolne. Pozycję tę przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, Panowie tutaj udowadniają nam, że rozwijanie talentów, jakie posiada każde dziecko, jest ważniejsze niż wbijanie im do głów rzeczy, które nie są potrzebne, oraz wymaganie, aby uczeń był ze wszystkiego dobry. Autorzy opisują także beznadzieję systemu edukacji, a także średniowieczny system wychowawczy. Krytykują podział na dzieci zdolne i mniej zdolne udowadniając, że każde z nich ma wiele talentów, które często są ignorowane lub uważane, za nieprzydatne.

Dzieło to bardzo mi się podobało. Szkoda, że w realiach polskiej edukacji większość nauczycieli to raczej ignoranci, co nie wynika z niechęci do ucznia tylko z bardzo złego systemu edukacji, który bardziej woli papierki niż dobro ucznia. Nic dziwnego, że mamy w tej chwili taki wysyp dzieci i młodzieży w edukacji domowej.

Książka Pisarzy daje wiele do myślenia, zwłaszcza w kontekście tego, że najczęściej, co jest udowodnione naukowo dzieci z kategorii tak zwanych prymusów, często nie radzą sobie w życiu zawodowym, a nastawiona na zakuwanie nie są w ogóle kreatywne, za to uczniowie z przeciętnymi wynikami w nauce osiągają duże sukcesy.

Publikacja ta to nie jest poradnik. To raczej pozycja, która próbuje zgłębić problem oraz pokazuje, jak odkrywać te mocno zakopane talenty. Myślę, że to świetna pozycja zarówno dla rodziców, jak i dla nauczycieli.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Dobra Literatura


 

czwartek, 27 lipca 2023



„Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi”.

Cassandra Clare



Po niezwykłej przyjemności, jaką dała mi lektura książki Agencja wynajmu rodziców Pana Davida Baddiela, miałam okazję zapoznać się z Jego kolejną pozycją Przyjaciel z przyszłości. Są to całkowicie odmienne lektury, mimo że pisane przez jednego Autora, co bardzo mi się podoba, ponieważ sugeruje, ze Pisarz, jest elastyczny tematycznie.

Muszę przyznać, że Agencję wynajmu rodziców czytało się lekko, ponieważ książka nie zawierała skomplikowanych np. imion, w których momentami się gubiłam. Miałam problem, aby stwierdzić na początku, czy główny bohater to dziewczynka, czy chłopiec, ponieważ imię Pip@256X#YY.3_7 było dla mnie zagadką, a nie przeczytałam na tyle pozycji, że to jednak dziewczynka.

Cała fabuła książki dzieje się w świecie całkowicie zdominowanym przez elektronikę i szeroko rozwinięty Internet. Tematyka ta, jest ostatnio bardzo popularna, myślę, że właśnie dlatego tego typu publikacje wciągają młodsze dzieci. Nasza bohaterka chodzi do wirtualnej szkoły, czuje się bardzo samotna, jej jedynymi towarzyszami są kot i papuga, które potrafią mówić. Z powodu upału dziewczyna nie może opuścić swojego domu zwanego HauseUnitem, mimo to gdy pojawia się w laboratorium rodziców, odkrywa magazyn w roku 2019. Zbiegiem okoliczności poznaje chłopca Rahula, z którym zaczyna swoją podróż między dwoma światami tym z roku 2019 i z roku 3020.

Nie wiem dlaczego, ale myślałam, że książki Pana Baddiela są serią, z tymi samymi bohaterami. Okazuje się, jednak że każda z pozycji, jest o czymś innym. Bardzo fajnie, ponieważ Autor w zupełnie inny sposób pisze każdą publikację. Przyjaciel z przyszłości to fantastyczna przygoda dla fanów dziecięcego fantasy. Książka przypomina trochę serię filmów Pana Roberta Zemeckisa z lat 80 i 90. Moim zdaniem, to strzał w dziesiątkę. Swobodny język i mnóstwo poczucia humoru sprawiają, że przez tę pozycję po prostu się płynie.

Ciężko moim zdaniem trafić na dobrą dziecięcą powieść przygodowo – fantastyczną. Jest kilka serii, które mi się podobają, myślę, że ta ma potencjał, aby stworzyć np. trzy tomy. Czuje taki lekki niedosyt, ale mam zamiar zabrać się za pozostałe książki Autora, ponieważ zapowiadają się niezwykle ciekawie.

Tutaj wielka przyjaźń, czas, lojalność oraz pokonywanie barier kulturowych i czasowych sprawiają, że lektura jest pouczająca i niezwykle ciekawa. W tej powieści uważam tak samo, jak w sprawie książek Pani Tyl, ciekawa wklejka oraz skrzydełka byłyby wisienką na torcie, a w ogóle twarda oprawa nadałaby tej pozycji, oraz pozostałym ekskluzywności dla młodych czytelników.

Polecam bez dwóch zdań, Pan Baddiel jako satyryk stworzył publikacje, po które warto sięgnąć.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada



 

wtorek, 25 lipca 2023

Wspaniała



„Duża część postępu w nauce była możliwa dzięki ludziom niezależnym lub myślącym nieco inaczej.”

Chris Darimont



Są ludzie, którzy przyczynili się do rozwoju świata, o których nigdy nie słyszałam. Chyba wynika, to z braku zainteresowania tematem, ponieważ ogólnie nie za bardzo przepadam za biografiami i tego typu książkami. Były, jednak pozycje, z którymi chciałam się zmierzyć, ponieważ wydawały mi się niezwykle ciekawe, jak np. Oppenheimer, czy właśnie przeczytana przeze mnie pozycja Pana Mariusza Urbanka Profesor Weigl i karmiciele wszy.

Autor, jest mi doskonale znany z publikacji, która tak naprawdę jako pierwsza zachęciła mnie do sięgnięcia po książki biograficzno – historyczne, czyli Genialni. Lwowska Szkoła Matematyczna. Muszę przyznać, że ta publikacja, to był dla mnie intelektualny hit. Z tego powodu z góry uznałam, że dzieło o Profesorze Weiglu będzie takie samo, więc po prostu zaczęłam czytać w ciemno. Okazało się, że wcale się nie pomyliłam.

Nigdy nie słyszałam o tym człowieku, oczywiście o tyfusie plamistym, tak. Ta choroba przewija się nie tylko na kartach historii, ale także w literaturze. Nigdy jednak nie interesowałam się tym, kto stworzył na niego szczepionkę, w jakich okolicznościach nie mówiąc już, o losach tego człowieka. Rudolf Weigl okazała się, tak wspaniałą i żywą postacią ukazaną pod piórem Pana Urbanka, że niemal czuło się jego obecność i z wielkim zainteresowaniem czytało jego historię.

Książka opowiada o tym, jak Rudolf Weigl stworzył szczepionkę, która uratowała miliony ludzi na całym świecie. Mimo to, to nie tylko historia leku, ale także osobistych zmagań Profesora z Niemcami, którzy chcieli, aby podpisał reichlistę, to opowieść o patriocie, który nie chciał zdradzić własnego kraju, o człowieku, który pozostał wierny swojej polskości nawet gdy kuszono go Nagrodą Nobla, której w ostateczności nigdy nie otrzymał. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki, nie ze względu na opis głównego tematu, jakim jest walka z tyfusem, ale właśnie ze względu na tę niezłomną postawę Rudolfa Weigla.

Przecudnie wydana pozycja, wraz z Genialnymi zaczyna na mojej półce serię o ludziach, dla których wartości były najważniejsze. Po zapoznaniu się z drugą książką Autora stwierdzam, że jest On moim odkopanym odkryciem tego roku. Bardzo podoba mi się podobna oprawa obu pozycji, utrzymana w podobnym tonie, co z góry pozwala na odnalezienie wśród innych książek, akurat tego Pisarza, bardzo to lubię.

Zastanawiam się, ponieważ faktycznie publikację o Rudolfie Weiglu można podpiąć pod biografię, z którą nie zawsze mi po drodze, ale Pan Urbanek pisze w taki sposób, że nawet jeśli ktoś nie lubi tego gatunku nie, jest w stanie odczuć tego ciężaru, właśnie z tego powodu zachęca mnie, to do zapoznania się z innymi pozycjami Autora.

Z całą pewnością wrócę do tej książki, jestem też zadowolona, ponieważ mam w domu osoby, które pasjonują się takimi tematami w młodym wieku, więc tym bardziej ciszę się, że coś tak wartościowego pojawiło się na mojej półce. Bardzo chciałabym, aby Pisarz został w takim nurcie, właśnie tworzenia o postaciach, o których nikt na co dzień nie mówi, a które wniosły tak wiele dla rozwoju nauki.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Iskry


 

piątek, 21 lipca 2023

Szalone wakacje na kółkach



„Lato miało własną logikę i zawsze coś ze mnie wyciągało. W lecie miało chodzić o wolność, młodość, brak szkoły i obowiązków, przygodę i odkrywanie. Lato księgą nadziei. Dlatego tak je kochałem i jednocześnie nienawidziłem. Ponieważ zmuszało mnie do tego, aby wierzyć.”

Benjamin Alire Saenz



Z książkami o wakacjach i o wakacyjnej przygodzie, jest tak, że każdy ma swoje ulubione. Ja kocham Dwa lata wakacji, czy Letnią akademię uczuć. Zawsze są, to pozycje pełne przygody i słonecznego relaksu, takie powinny zresztą być. Dla najmłodszych oraz dla młodszej młodzieży powstałe w tej tematyce naprawdę wiele wartościowych pozycji, choć moim zdaniem żadna nie dorównuje klasyce. Pewnie dlatego, że dzisiejsze publikacje pisane są w lżejszy sposób. Pani Aleksandrze Tyl, udało się stworzyć książkę, która zaciekawia czytelnika od pierwszej strony i wciąga go w zwariowany świat Leo i jego fantastycznej rodzinki.

Nasz główny bohater nie znosi szkoły, jak większość dzieci w jego wieku. Kocha za to wakacje, co roku oczekując ich z wielką niecierpliwością. Gdy w końcu nadchodzą, chłopiec może poleniuchować, nadrobić zaległości w grach komputerowych i spędzić więcej czasu ze swoimi kolegami. Rodziców uważa, za kopalnię zakazów wiec kiedy okazuje się, że spędzą razem czas na podróży kamperem Leo, jest niepocieszony. Wyjazd z rodziną okazuje się pasmem prześmiesznych sytuacji, oraz katastrof, mimo to… szalone wakacje na kółkach powodują zbliżenie całej rodziny.

Książka Leon znowu Ty? Byle do przodu, to niezwykła przygoda, która udowadnia, że więzi rodzinne i relacje z rodzicami i rodzeństwem mogą być wspaniałe, a czas letniego odpoczynku pomaga zbliżyć się do siebie jak nigdy dotąd. Ubawiłam się przy tej pozycji wyśmienicie. Pisarka nie szczędziła dialogów z poczuciem humoru, oraz ciekawych przemyśleń, czy przygód. Tutaj po raz kolejny przebija się styl pisania polskich Autorów, który, jest bardziej wysublimowany niż tych zagranicznych, takie pozycje czyta mi się bardzo dobrze. Mam dwie uwagi, żałuję, że powieść ta nie posiada jakiejś ciekawej wklejki i nie jest ze skrzydełkami. Tak mi się wydaje, że dodatkowy atut, jakim jest oprawa graficzna i okładka sprawiają, że młodzi czytelnicy chętniej sięgają po książki. Myślę, że każdy z nas lubi ładne ekskluzywne wydania. Jasne, że wiąże się to z kosztami, ale wbrew pozorom wiele dzieci czyta książki, a na półce fajnie jest mieć coś, co przyciąga wzrok.

Znakiem rozpoznawczym Wydawnictwa Lemoniada, są duże litery w publikacjach dla dzieci, to także moim zdaniem jest wielki atut. Nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale faktycznie z moich obserwacji wynika, że młody czytelnik chętniej sięga po pozycję z dużym drukiem, może wtedy nawet najgrubsza książka wydaje się mniej obszerna?

Pani Aleksandra Tyl, jest moim odkryciem tego lata, o przygodach Leon przeczytałam z zaciekawieniem, jestem niezmiernie zadowolona, że moje dzieci także mają zamiar sięgnąć po tę pozycję. Mam nadzieję, że to nie ostatnia książka tej Pisarki, którą będę miała okazję przeczytać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada


 

czwartek, 20 lipca 2023

Jakie piękne ludobójstwo



„Wojna jest skutkiem inteligencji i głupoty. Ludobójstwo jest wynikiem zwyrodnienia inteligencji. [Innocent Rwililiza]”.

Jean Hatzfeld



Bardzo, bardzo długo miałam ochotę przeczytać książkę Pana Nijakowskiego. Moja fascynacja historią, powoduje, że sięgam po wiele pozycji dokumentalnych, ale w ostatnich latach cóż tu dużo mówić, mogę policzyć na palcach jednej ręki wydawców, którzy faktycznie rzetelnie podchodzą do książek tego typu.

Czas wydaje się idealny, mieliśmy niedawno osiemdziesiątą rocznicę Ludobójstwa Polaków na Wołyniu, a także kolejną rocznicę Niemieckiej zbrodni w Jedwabnym, nie mówiąc już o tym, że ciągle mówi się, w Polsce dość marginalnie o tym co dzieje się w RPA. Jeśli dorzucimy do tego, mordowanie Palestyńczyków przez Izrael… książka Pana Lecha Nijakowskiego, jest jak najbardziej odpowiednią lekturą, aby zrozumieć nie tylko samo pojęcie ludobójstwa, ale także jego założenia i idee.

Usiadłam do tej pozycji z wielką fascynacją. Ludobójstwo historia i socjologia ludzkiej destrukcyjności, to książka trudna tematycznie, ale ku mojemu wielkiemu pozytywnemu zaskoczeniu bardzo przystępnie napisana. Pisarz oszczędził nawet czytelnikowi przypisów na każdej stronie, tylko zawarł je na końcu publikacji, co nie rozprasza podczas czytania. Dzieło Pana Nijakowskiego, to efektywna praca badawcza na temat wprowadzenia do samego tematu ludobójstwa, a także zawierająca przytoczone przykłady takich działań, opinie ekspertów, dokumenty prawne, czy historię samego pojęcia. Zgadzam się z Panem Doktorem Grzegorzem Motyką, że na rynku wydawniczym brakowało tego rodzaju pozycji, mimo że za granica jest ich wiele.

Autor porusza takie tematy, jak historia społeczna ludobójstwa na Ormianach, Żydach i Romach, czystki etniczne, problem społeczności Hutu i Tutsi, jak dochodzi do ludobójstwa, czy interwencje humanitarne. Jestem pod ogromnym wrażeniem merytoryczności tej książki. Z jedną rzeczą nie mogę się tylko zgodzić, która w tej pozycji wybrzmiała, a mianowicie, że zbrodni w Jedwabnym dokonali Polacy. Z raportu Pana Koli, który brał udział, we wstrzymanej ekshumacji wynika, że była to zbrodnia niemiecka. Ekshumacja została wstrzymana w roku 2001, a zatem Pan Nijakowski miał czas zapoznać się z ustaleniami tego, co odkryto i zaraportowano. Raport Profesora Koli, jest ogólnodostępny po staraniach polskiego IPN.

chrome-extension://efaidnbmnnnibpcajpcglclefindmkaj/https://jacekmiedlar.pl/wp-content/uploads/2021/06/sprawozdanie-1.pdf



Poza tematem Jedwabnego uważam tę pozycję za niesamowicie wartościową. Historia powstania samego określenia, jest tutaj przedstawiona bardzo dokładnie, poza tym Autor poświęcił wiele czasu na wyjaśnienie nam, jak samo ludobójstwo funkcjonowała na przestrzeni lat.

Książka dość obszerna, ale uważam, że krócej się nie dało. Wielu Polaków uważa, że termin ten oznacza eksterminację z powodu pochodzenia, ale okazuje się, że ma on także inne znaczenia. Naprawdę pasjonująca lektura.

Trzeba, także napisać, że pozycja ta jest wspaniale wydana, twarda oprawa pozwala na ponowne wracanie do lektury, bez jej uszkodzenia. Tak, jak już pisałam publikacja trudna, potrzeba dużego skupienia w czytaniu, ale moim zdaniem dla własnej świadomości historycznej warto.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Iskry


 

wtorek, 18 lipca 2023

Ach ta polska polityka



„W Polsce, ludzie boją się wypowiadać prawdę najbardziej oczywistą, jeżeli ta prawda sprzeciwia się powszechnie ulubionym bzdurstwom, którym hołduje solidarnie całe społeczeństwo”.

Stanisław Cat – Mackiewicz



Jak gdzieś jedzie czołg, a ludzie ostrzeżeni się nie usuwają – to ich prawo. Wolny człowiek w wolnym kraju ma prawo dać się rozjechać. Na tym polega liberalizm. Ach ta nasza zaściankowa polityka, w latach dziewięćdziesiątych był taki program polityczny Polskie ZOO, emitowany od 1991 roku do roku 1994. Polscy politycy niczym w Folwarku zwierzęcym Orwella, ukazani byli jako zwierzęta i tak np. Leszek Balcerowicz – koń, Jarosław i Lech Kaczyńscy – chomiki, Antoni Macierewicz – wyżeł, czy Tadeusz Mazowiecki – żółw.

Dziś przedstawienie polskiej polityki, również byłoby bardzo ciekawe, zresztą mamy całe mnóstwo kabaretów, które plują w twarz politykom, skutecznie i słusznie, jak np. ostatni kabaret Wigilia 2022. Jestem wielką fanką satyrycznego i prześmiewczego przedstawienia, tego, o czym się nie mówi, bo nie wypada. Nie ważne, czy to polityka, absurdy kościelne, ekonomia, czy gospodarka. Trzeba, jednak mieć wielką odwagę, aby pisać o naszym orwellowskim chlewie, w który sposób bezpośrednio dojdzie do czytelnika.

Po raz kolejny podejmuje się tego Pan Jacek Dubois w swej najnowszej pozycji Pożegnanie dobrej zmiany. Publikacja, zawierająca cztery soczyste opowiadania o absurdach władzy na najwyższych szczytach plus kąski dotyczące sojuszu tronu z ołtarzem, to coś, co warto przeczytać. Osoby w tej publikacji, są przedstawione tak, aby można było je od razu rozpoznać, mamy tutaj tygodnik Pajęczyna, Prezesa, a także Ojca Opiekuna, jedną słuszną telewizję😊 oraz zbiór faktów, przedstawionych, tak aby kto miał zrozumieć, to zrozumie, a cała reszta nadal będzie tkwiła w ciemnocie.

Ubawiłam się przy tej książce niesamowicie, najbardziej tragiczne, jest w niej to, że jest prawdziwa. Przedstawia nie tylko absurdy władzy, indoktrynację, czy manipulację, ale przede wszystkim ignorancję, jaką wykazuje się naród polski. Mimo tego, że Autor w sposób humorystyczny podchodzi to tematu, publikacja ta daje wiele do myślenia. Nie czytałam nic z poprzednich pozycji Pana Duboisa, ale jeśli są tak wyśmienite, jak ta to warto, aby to nadrobić.

Trzeba tutaj również napisać o wspaniałym wstępie Pana Roberta Górskiego, napisał go z wielkim smakiem, oraz spostrzegawczością. „Tamci kradli i ci też kradną, ale ci przynajmniej chodzą do kościoła”. Obraz Prezesa przedstawiony we wstępie bezcenny.

Czy, jest to pozycja typowo polityczna? Nie. To raczej prześmiewczy obraz tego, czego być może nie widzimy na co dzień, pochłonięci własnymi problemami. Czy można poczuć się nią urażonym? Można, jeśli kochamy Prezesa, a Ojca Opiekuna uważamy za godnego miecza za 250 tysięcy. Z całą pewnością, nie jest to pozycja dla ludzi o słabych nerwach i betonowego elektoratu słusznej partii.

Osobiście uważam tę publikację, za mistrzostwo, jestem pod wrażeniem celności spostrzeżeń, oraz odwagi napisania tego, jak jest. Oby więcej takich pozycji.

Książkę do receznji otrzymałam od Wydawnictwa Purple Book


 

Cudo!



„Każdą historię, wartą opowiedzenia,

warto opowiedzieć dwa razy”.

Rafiki – Król Lew





Kiedy dostaniesz w swoje ręce niezwykle wartościową książkę, zwłaszcza jeśli jest, to książka dla dzieci są momenty, że brak słów, aby ją opisać… Ciągle się zastanawiam, jak to się stało, że krótkie opowiadanie na 20 minut, zamieniło się w podróż trwającą niemal trzy godziny, ponieważ tak zachwyciło nie tylko mnie, ale i moich domowników.

Kiedyś oglądałam film,Mój przyjaciel Olbrzym, który specjalnie mnie nie zachwycił. Niby była to ekranizacja dla dzieci, ale moim zdaniem stanowczo przydługa, a dla młodszego odbiorcy w ogóle nie przydatna, choć merytorycznie naprawdę dobra. Gdy dostałam do ręki książkę Pani Anny Śliwińskiej Fingal i Aileen opowieść o sile przyjaźni, pomyślałam, już po zapoznaniu się z okładką, że chyba, ta pozycja to coś podobnego do tego filmu i lekko zwątpiłam. Okazuje się jednak, że polskie Pisarki opowieści dla dzieci nadal trzymają moim zdaniem bardzo wysoki poziom, a wiele z tak zwanych Autorek polskich powieści dla dorosłych mogłoby się od nich uczyć sztuki pisarskiej.

Nie oszukujmy się, młody czytelnik staje się coraz bardziej wymagający i wybredny. W dobie Internetu ciężko czymś zaskoczyć dziecko, a już zwłaszcza w kwestii książkowej. Aż do czasu, gdy na półce gości publikacja Pani Śliwińskiej i okazuje się, że powrót do słownej klasyki, jest czymś, co może trwać wiecznie.

W tej niezwykle ciepłej książeczce spotykamy samotnego Kamiennego Olbrzyma, który, mimo że otacza się mewami i głuptakami, a także przepięknym krajobrazem swojej wyspy czuje się samotny. Unika ludzi z powodu ich zachowania, oraz podejścia do siebie nawzajem, aż do dnia gdy spotyka naszą bohaterkę Aileen, która uczy go sztuki prawdziwej i lojalnej przyjaźni. Od pory spotkania dwójka przyjaciół staje się nierozłączna, ale splot wydarzeń wystawia ich znajomość na ciężką próbę.

Fingal i Aileen, to przecudowny powrót do klasyki bajki polskiej. Historia niezwykle wzruszająca, ucząca dzieci otwarcia na inność drugiej osoby, a także zaufania, lojalności, pomocy, cierpliwości i niczym nieograniczonego dobra i najważniejsze miłości. Jestem zachwycona. Trzeba tutaj koniecznie dodać coś o języku tej publikacji. Pozycje zagraniczne dla dzieci z reguły pisane są pospolitym językiem, zrozumiałym i bardzo potocznym, natomiast tutaj Pani Śliwińska daje nam, to czego ostatnio brakuje, czyli piękną, literacką polszczyznę. Kto dziś tak pisze? Autorce wspaniale się to udało.

Przez tę książkę już od momentu otwarcia, przemawia taka magia i dobroć, że wrażenie robi samo przerzucanie stron, a co dopiero tekst. Naprawdę dawno nie czytałam nic podobnego. Opisy inspirowane szkocką wyspą, pozwalają także zapoznać się z krajobrazem tamtego terenu, oraz poznać piękno otaczającej przyrody. Ekranizacja tej niepozornej opowieści byłaby moim zdaniem hitem.

Fizjoterapeutka, która stworzyła najlepszą od lat książkę dla dzieci, powinna zająć się tylko pisaniem😊

W ogóle czytając, tę pozycję miałam wrażenie, że cofam się w czasie kiedy tworzono takie serie jak Bolek i Lolek, Reksio, czy Przygody Baltazara Gąbki… Ta sama aura, podobny styl, wyczucie momentu, potrzeby takich pozycji. Gratuluję Pani Annie Śliwińskiej publikacji, oraz czekam na więcej.

Każdy jest kimś, nawet nikt – Król Lew

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada


 

niedziela, 16 lipca 2023

Trochę lepiej



„Za każdym razem kiedy zabijasz, umiera część ciebie”.

Christopher Paolini





Po moim ostatnim nie za bardzo udanym spotkaniu z książką Dragon Pani Nataszy Sochy sięgnęłam po kolejną pozycję z cyklu tych thrillerowo kryminalnych Calineczka i muszę przyznać, że jestem zaskoczona na plus.

Nie wiem od czego, to zależy może od tematyki, jaką wybierze Pisarz, a może od podejścia do samej pozycji, ale faktycznie moim zdaniem Calineczka wypadła o wiele lepiej. Ogólnie uważa, że Pani Socha powinna jednak zostać przy pisaniu obyczajowych powieści i tych o miłości, ponieważ z thrillerem i kryminałem nie radzi sobie najlepiej, ale śledztwo w wykonaniu Klary i Antoniego mnie wciągnęło.

Mamy w tej pozycji zgwałconą kobietę, która zgłasza się do komisariatu, to co jej się przydarzyło, dziwnym zbiegiem okoliczności splata się z zabójstwem kobiety sprzed trzydziestu lat. Zaczyna się poszukiwanie zabójcy i gwałciciela, który być może nie osiadł na laurach i po latach zaczyna od nowa.

Publikacja ta, jest o wiele przyjemniejsza w odbiorze, fakt, że duże litery sztucznie zawyżają ilość stron, prosty język i fabuła nadal są dla mało wymagającego odbiorcy, ale ratuje tę pozycję wątek przeszłości i retrospekcje. Przyznam, że to podobało mi się najbardziej. Mam, także wrażenie, że Calineczka, jest bardziej spójna, oraz że faktycznie tutaj Pisarka miała pomysł na książkę. Brakuje zwrotów akcji, jakichś większych komplikacji, tak jak w poprzedniej pozycji wszystko jest proste, ale czyta się to bardzo przyjemnie i przy tej powieści nie czułam takiego niedosytu.

Nadal ubolewam nad brakiem kolorowych wątków pobocznych i niemal całkowitym pominięciem opisów, jednak jest lepiej. Ciągle zastanawiam się, jak to możliwe, że ktoś, kto tworzy naprawdę niezłe i poczytne powieści obyczajowe okraszone wyobraźnią, ma już problem, aby ją dobrze uruchomić przy kryminale. Dochodzę do wniosku, że jeśli Autor pisze wspaniale jeden gatunek, a drugi mu nie wychodzi, powinien pozostać przy tym w czym, jest dobry.

O ile z Dragonem miałam problem, Calineczkę polecam, mimo braków. Bardzo lubię mocno rozbudowane pozycje z tego gatunku, niestety tutaj, jest to raczej lektura na przejście przez nią, jak burza moim zdaniem bez emocji. Bardzo dobra jeśli lubimy lekkie kryminały, oraz nie mamy wygórowanych wymagań. Liczę na to, że Pani Socha napisze kryminał w stylu objętości Pana Mroza i zwrotami w fabule, jak u np. Pani Lisy Gardner. Na razie, jednak pozostanę przy Jej powieściach obyczajowych, ponieważ są o niebo lepsze niż seria kryminalna.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Purple Book


 

Problemy młodych



„Każde dziecko zanurza się w swojej rodzinie jak w zupie i powoli nasiąka tym, co je otacza: wrzaskiem, lękiem, ciągłym biegiem donikąd lub spokojem, bajkami, słońcem albo jeszcze czym innym. Różne są zupy. Potem, kiedy skończy się dzieciństwo, córka albo syn pójdzie w świat i zacznie nasiąkać innymi ludźmi oraz innymi miejscami, ale najważniejsze jest pierwsze, domowe nasiąknięcie”.

Wiesława Bancarzewska



Kiedyś były inne czasy, bardzo często mówimy, to naszym dzieciom, zwłaszcza gdy brakuje nam argumentów, aby rozwiązać jakiś problem, czy wyjść z konfliktu. Faktycznie kiedyś były inne czasy, gorsze dla dzieci często określała je ciężka praca i ogrom obowiązków. Czy dzieci były wtedy szczęśliwsze? W natłoku dzisiejszego muszę i powinienem, być może tak.

Dziś mimo tak zwanego lżejszego życia, bezstresowego wychowania, braku poważnych obowiązków i rodziców próbujących dogodzić niemal we wszystkim wiele dzieci cierpi na różnego rodzaju zaburzenia, czy problemy psychiczne lub psychiatryczne. W XXI wieku, to nie tylko fala depresji, ale także wszelkiego rodzaju zaburzenia odżywiania, lęki, fobie, problemy z agresją, czy nadpobudliwością. Z czego, to wynika? Naukowcy i lekarze mają swoje poglądy, ale jedno jest pewne, to, że dziś mamy lepiej pod względami np. ekonomicznymi, czy edukacyjnymi wcale nie oznacza, że wychowujemy i mamy w domu szczęśliwsze dzieci.

Książka Pana Michaela Schulte – Markworta Zaburzenia u dzieci i młodzieży porusza najtrudniejsze z trudnych tematów. Autor w swej pozycji zastanawia się nie tylko nad tym skąd biorą się problemy, ale także stara się je klasyfikować, wyjaśniać, oraz proponować wszelkie formy ich rozwiązania. Pisarz porusza takie tematy, jak m.in. narkotyki, mobbing w szkole i w relacjach społecznych, natręctwa, okres dojrzewania, problemy z rodzeństwem, anoreksja, bulimia, depresja, czy problemy ze snem. Wszystko, to kręci się wokół problemów z funkcjonowaniem dziecka przez różnego rodzaju wpływy, jednakowo szkołę, dom, czy media społecznościowe.

Książka Zaburzenia u dzieci i młodzieży, to kolejna pozycja z serii Kontrasty i kontrowersje. Świetnie uzupełnia poprzednie publikacje i moim zdaniem, jest fantastycznym kompendium wiedzy dla rodziców i nauczycieli. Podparta różnymi przykładami z kariery psychiatrycznej Autora pozwala spojrzeć na opisane problemy z perspektywy dziecka, czy nastolatka. Publikacja ta wychodzi naprzeciw wszystkim tym, którzy chcą pomóc najmłodszym w ich obciążeniach i problemach. Napisana naprawdę szczegółowo, nie tylko pod względem opisywanych problemów, ale i forma ich rozwiązania, jest wartościowym kompendium wiedzy.

Przeczytałam tę pozycję z wielkim zainteresowaniem. W ogóle cała seria jest dla mnie niezwykle ciekawa, cieszę się, że ją odkryłam. Myślę, że seria Kontrasty i kontrowersje, jest wspaniała zwłaszcza dla nauczycieli, którzy na co dzień spotykają się z wymienionymi w tych publikacjach problemami.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Dobra Literatura


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t