piątek, 26 maja 2023

Przegrana wygrana




„Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich,

z którymi spotkali się Niemcy podczas tej wojny w Europie”.

Adolf Hitler

Jałta rok 1945 dni, podczas których zaprzedano naród polski dla własnych interesów. Józef Stalin zacierał ręce, a Wielka Brytania, Francja i Stany Zjednoczone pluły nam w twarz, cały czas twierdząc, że są naszymi przyjaciółmi. Tamtego roku w Jałcie nie tylko wpędzono nas w kolejną niewolę, ale także uchwalono coś, co do dziś spędza sen z powiek każdemu kolejnemu rządowi polskiemu, jak również wprawia Niemców w konsternację, mianowicie obciążono wtedy Niemcy reparacjami wojennymi.

Konferencja poczdamska ostatecznie ustaliła losy Niemiec, tryb likwidacji skutków II wojny światowej, opracowanie traktatów pokojowych, oraz zasad powojennego świata. Główne postanowienia zawarto w tzw. deklaracji poczdamskiej, a w niej m.in. odszkodowania dla państw poszkodowanych, wypłacane przez Niemcy. Kolejne spotkania, czyli konferencja paryska, bońska i londyńska potwierdzały, to co już ustalono. Ostatecznie w roku 1953 przyjęto umowę londyńską znaną także jako układ londyński (Londyn, 25.02.1953). Dotyczył on kwestii spłaty niemieckich długów zagranicznych, które pochodziły z okresu sprzed 8 maja 1945 r. Stronami umowy była NRF oraz 33 państwa alianckie.

Reparacje za straty wojenne materialne i moralne, otrzymały jak do tej pory Grecja, Izrael, czy Jugosławia… Polska ma poważny problem z tym, aby cokolwiek od Niemiec uzyskać.

23 sierpnia 1953 r. rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej pod naciskiem Związku Radzieckiego ogłosił, że jednostronnie zrzeknie się prawa do reparacji wojennych od Niemiec z dniem 1 stycznia 1954 r. Niemcy Wschodnie musiały z kolei zaakceptować granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej, co powodowało przekazanie około 1/4 Niemiec w granicach z 1937 r. (patrz byłe wschodnie tereny Niemiec) Polsce i ZSRR. Niemcy Zachodnie nie wypłacały zadośćuczynienia nie-Żydom za szkody wyrządzone w Polsce. Umowa Gierek-Schmidt podpisana w 1975 r. w Warszawie przewidywała, że zostanie wypłacone 1,3 mld DM Polakom, którzy podczas okupacji niemieckiej wpłacali do niemieckiego systemu ubezpieczeń społecznych bez pobierania emerytury.

Dziś wielu uważa, że deklaracja z roku 1953 jest nieważna, a co za tym idzie, kwestia reparacji nie została rozstrzygnięta. O tym w swej znakomitej książce Wyparte, odroczone, odrzucone niemiecki dług reparacyjny wobec Polski i Europy piszą Panowie Karl Heinz Roth i Hartmut Rubner. Republika Federalna Niemiec od początku swojego istnienia odrzucała żądania odszkodowawcze krajów, które ucierpiały w wyniku okupacji hitlerowskiej czasie drugiej wojny światowej. Autorzy tej kontrowersyjnej książki mimo pochodzenia niemieckiego ujawniają strategie, do których uciekały się Niemcy, aby odszkodowań nie wypłacać. Pozycja ta podparta wieloma dokumentami takimi jak np. rozmowa kanclerza federalnego Kohla z prezydentem USA Bushem w Camp David gdzie obaj panowie zgodzili się, co do odrzucenia polskich roszczeń reparacyjnych, czy rozmowa kanclerza federalnego Kohla z premierem Mazowieckim w Warszawie, która poruszała kwestie zadośćuczynienia, zmiany harmonogramu spłat zadłużenia i gwarancji Hermesa. Dokumenty szokujące i bulwersujące, dokładnie pokazujące, jak rozgrywa się do dziś państwo polskie.

O reparacjach słyszymy od lat, wmawia się nam, że nie należą się one naszemu krajowi, ponieważ zrzekliśmy się ich kiedy Polska była w strefie wpływów sowieckich. Niestety żaden z polityków zagranicznych nie zastanawia się nad tym, że nie byliśmy wtedy wolnym i niepodległym narodem. Autorzy książki udowadniają, że pieniądze należą się nie tylko nam, ale także wielu innym państwom w Europie, którym odmówiono wypłat. Niestety prawdą, jest, że II wojnę światową mimo wygranej przegraliśmy. Takie dzieła, jak pozycja Panów Rotha i Rubnera, to ważne publikacje, które nie tylko walczą o prawdę, ale także uświadamiają nam, że ta naprawdę wojna się nie skończyła.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

czwartek, 11 maja 2023

Biedniejsza Rosja



Gdy w lipcu 1741 roku Rosjanie zdobyli Alaskę, wydawało się, że to najlepsze co mogło ich spotkać. W ostateczności okazało się, że milczący i groźny krajobraz przyniósł więcej szczęścia Stanom Zjednoczonym Ameryki niż carowi Aleksandrowi II, który zdecydował się na potajemną sprzedaż tego kawałka ziemi w roku 1867. 49 stan USA zakupiony za 7,8 miliona dolarów porównywany do Syberii przestał ciążyć władzom rosyjskim i ostatecznie w roku 1959 oficjalnie stał się częścią jednego z mocarstw światowych.

Czy sprzedaż Alaski była dobrą decyzją, oraz co ją tak naprawdę motywowało? Rosja bała się, że jest zbyt słaba, aby obronić ten kawałek ziemi przed pazernością Brytyjczyków, w efekcie tego postanowiła sprzedać bogaty w ropę naftową teren swoim przyszłym wrogom za bezcen.

W swej książce Koniec rosyjskiej Ameryki, rozważania o przyczynach sprzedaży Alaski Pan Marek Budzisz próbuje odpowiedzieć na pytanie, co przyczyniło się do najgorszego interesu, jaki mogła zrobić carska Rosja. Gdy w roku 1968 dodatkowo znaleziono na niej złoża gazu oraz złota, wiadome jest, że car Aleksander popełnił wielki błąd… Tym bardziej że dominacja korony brytyjskiej dobiegła końca, również przegrana wojny krymskiej, być może wpłynęła na decyzje polityczne w tamtym okresie.

Obecnie Federacja Rosyjska już bez Alaski traci także powoli Syberię, która jak wiadomo, w dużej mierze przejmowana jest przez Chińczyków. Nie oficjalnie oczywiście.

Przewodniczący Mao [Zedong] bardzo wyraźnie, 50 lat temu, odpowiedział brytyjskiemu dziennikarzowi w tej sprawie na pytanie „ Czy Chiny roszczą sobie prawa do Przybajkala i Syberii?”. Powiedział, że te ziemie jeszcze 200 lat temu składały hołd chińskiemu cesarzowi. Naiwny Anglik był zaskoczony: „Panie przewodniczący, Rosja jest tam od 200 lat”. A Mao odrzekł: „Co to jest 200 lat dla Chin? Poczekamy i wszystko wróci na swoje miejsce”. (…)

Czy Syberia zaraz po Alasce będzie kolejnym strzałem w kolano, to się dopiero okaże. Pozycję Pana Budzisza przeczytałam z wielką ciekawością. Nigdy specjalnie nie interesowałam się historią Stanów Zjednoczonych, jakoś nie czuję sympatii do kraju zbudowanego na wyzysku i śmierci milionów niewolników, jednak ciekawe jest to, że Rosja jako kraj dążący do hegemonii pozbyła się tak dużego obszaru. Autor w sposób bardzo przystępny nie zanudzając czytelnika, opowiada nie tylko o motywach sprzedaży, ale także zahacza o samą historię Rosji i Ameryki, co czyni tę publikację jeszcze ciekawszą.

Z całą pewnością Pisarz poruszył w książce, to co w sumie dawno zostało zapomniane. Nikt już nie mówi o nocnych decyzjach skrzętnie ukrywanych przed opinią publiczną, ani o koloniach rosyjskich na Alasce, które powstawały już w XVIII wieku, a już na pewno o tym, że Amerykanie przez bardzo długi czas mieli za złe swojemu rządowi zakup tej ziemi, która ich zdaniem do niczego się nie nadawała. W swej pozycji Pan Budzisz sugeruje nam, jednak, że sprzedaż Amerykanom Alaski, to była przemyślana gra strategiczna, która być może zaowocuje w przyszłych latach.

Książkę polecam bez dwóch zdań, intryguje, wciąga i zmusza do myślenia.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

czwartek, 4 maja 2023

Dla ciekawych



Brakuje mi cytatu do tej książki… W ogóle odkąd ją doczytałam, a było to naprawdę ciężkie, zastanawiam się, co się dzieje z polskim dziennikarstwem.

Ksiądz profesor Waldemar Chrostowski, to moim zdaniem duży autorytet jeśli chodzi o kwestie religijne i światopoglądowe. Czytałam kilka Jego książek w tym np. Dekalog, czy wspaniały album Święta Rodzina, człowiek o jasnych bardzo dokładnie sprecyzowanych poglądach, który potrafi zestawić swoją wiarę i jej błędy z Biblią, ma zdanie niemal na każdy temat, a gdy się wypowiada robi, to w duchu łagodności i miłości do bliźniego. Nagle pojawia się taki dziennikarzyna, który moim zdaniem niszczy całkowicie przekaz wzajemnego szacunku i tolerancji, jakim ksiądz Chrostowski posługuje się od lat.

Pozycją Niech Wasza mowa będzie: tak, tak, nie, nie czyli rozmowa Pana Tomasz Rowińskiego z Ks. Prof. Waldemarem Chrostowskim czuje się zniesmaczona i to nie przez księdza tylko przez dziennikarza. Wbrew pozorom, Protestanci (w tym ja), również czytają publikacje katolickie. Wiele z nich, jest naprawdę ciekawych, są i takie, które są po prostu złe. Do tej pory wszelkie wywiady np. z księdzem Waldemarem, były odbierane przeze mnie bardzo pozytywnie, aż w swej pozycji Pan Rowiński napisał, że protestanci mają zwulgaryzowane pojęcie na temat tradycji i jej udziału w lekturze Pisma Świętego… Takich perełek można tutaj doszukać się więcej. Zastanawiałam się, czy Dziennikarz, Pisarz, Autor, powinien ziać taką pogardą do wszystkiego, co nie jest katolickie…

Tutaj trzeba napisać bardzo wyraźnie, wielki ukłon w stronę księdza Chrostowskiego, że nie dał się wciągnąć w tę grę słów, która miała zdyskredytować inną wiarę niż ta, którą wyznaje Kościół rzymskokatolicki.

W tej pozycji ksiądz Waldemar wypowiadał się m.in. w kwestiach Pisma Świętego, Soboru watykańskiego II, papieża Franciszka, dialogu międzyreligijnego etc. Z całą pewnością są to spostrzeżenia, które warto przeczytać, szkoda tylko, że zadania wbrew pozorom trudnej rozmowy podjął się człowiek, który będąc redaktorem pisma „Christianitas” ma problem z tym, aby swoje poglądy zachować dla siebie, a przeprowadzić rzetelny wywiad, dając wypowiedzieć się zaproszonej osobie.

W dobie ekumenii, dbania o wzajemne międzyreligijne kontakty, takim nacisku na to, że wszyscy jesteśmy, braćmi etc. wyskakuje Pisarz, który chyba zagubił tę ideę jedności, o jakiej naucza Jego Kościół. Zapytać można o wszystko, powiedzieć można wszystko, tylko wypadałoby robić, to subtelnie nikogo nie obrażając, kiedy podejmuje się kwestie religijne. Być może Pan Rowiński założył z góry, że jego publikacji nie dotkną ludzie z innych wyznań, co jest błędem, nie żyjemy już w średniowiecznej ciemnocie.

Nie wiem, czy polecić pozycję Niech wasza mowa będzie: tak, tak, nie, nie ze względu na księdza Chrostowskiego warto zapoznać się z Jego poglądami, jeśli chodzi o sposób zadawania pytań przez Pana Rowińskiego dramat.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

niedziela, 30 kwietnia 2023

Na przestrzeni historii



„Sztuka nie ma żadnego celu, jest celem sama w sobie, jest absolutem, bo jest odbiciem absolutu – duszy”.

Stanisław Przybyszewski


Historia narodu kształtuje jego kulturę, sztukę, czy tradycję. Nie inaczej, jest z Polską gdzie na przestrzeni wieków, wpływ historii, polityki, oraz różnych zjawisk ekonomicznych, czy gospodarczych wpłynęły na dorobek kulturalny naszego kraju. Czas powstań, zaborów, walki o wolny kraj przyczyniły się do większej świadomości społecznej, a co za tym idzie do walki i buntu przeciwko naszym ciemiężycielom. Uprawiano ją na wszelkie dostępne sposoby, wykorzystując do tego także takie dziedziny, jak malarstwo, rzeźbę, czy literaturę.

Historia polskiej sztuki od początku XX wieku, to nie lada orzech do zgryzienia. Jednych ona gorszy, innych bawi, są także tacy, którzy wyciągają z niej naukę dla przyszłych pokoleń. Lata wojenne, zarówno pierwszej jak i drugiej wojny światowej, większa ilość mieszkańców wsi niż miast, analfabetyzm społeczeństwa, często brak perspektyw na życie, do tego przemiany polityczne, prześladowania, oraz wielkie wydarzenia historyczne dla naszego narodu, jak np. zryw NSZZ „Solidarność”, czy wybór Karola Wojtyły na urząd papieża, sprawiły, że modernizm, awangarda, abstrakcja stały się malarskim odzwierciedleniem zmian.

Zmiany kształtujące Polskę od roku 1900 możemy oglądać w dziełach takich, jak np. Pałac Kultury i Nauki, zbudowany w latach stalinowskiej świetności 1952-1955, mauzoleum z ziemią i prochami więźniów obozu koncentracyjnego część założenia pomnika Walki i Męczeństwa na Majdanku projektu Wiktora Tołkina lata 1968-1969, czy obraz Jacka Malczewskiego Moje życie powstałego w roku 1912.

Sztuka polska sztuka XX i początku XXI wieku Pana Wojciech Włodarczyka to już siódmy tom historii Polski nie tylko w obrazach, ale i w innych dziedzinach, jak np. architektura, czy rzeźba. Pisarz tym razem skupia się na latach od 1900 roku do czasów współczesnych. Obszerna pozycja opowiadająca o tym, jak na przestrzeni tych czasów kształtowała się świadomość Polaków, czego efektem było powstawanie coraz to bardziej lub mniej patriotycznych dzieł. Jeśli ktoś spodziewa się albumu, z największymi arcydziełami, to nie jest ten typ pozycji. Książka Pan Włodarczyka to opis kolejnych nurtów w sztuce, które wyniknęły ze zdarzeń głównie historycznych, a które opisywały dane momenty w kształtowaniu się wolnego narodu.

Pozycja ta, to także szczegółowy opis nurtów malarskich na przestrzeni dwóch wieków, opowieść o wielkich artystach, architektach z wyobraźnią, czy rzeźbiarzach, których prace możemy oglądać do dziś. Sztuka polska, to również niechlubne momenty z kart naszego kraju, barwne przedstawienie dzieł, które nigdy nie powinny powstać, krytyka tego, o czym kiedyś mówić nie wolno było, a także głębokie rozważania nad tym, co powinno zostać zniszczone.

Osobiście jestem tym tomem, zachwycona. Z całą pewnością, jest to raczej publikacja dla koneserów sztuki i miłośników historii, ale w dzisiejszych trudnych dla nas czasach warto się nad nią pochylić, aby poznać walkę artystyczną za odradzające się państwo.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Arkady


 

sobota, 22 kwietnia 2023

Ameryka dzika


„Amerykańska polityka opiera się na dwóch zasadach: każdy prezydent USA powinien mieć swoją wojnę. I druga: mogą przy tym zostawić innych bez pomocy. A przy tym podkreślają z upodobaniem, że są prawdziwymi chrześcijanami”.

Michaił Gorbaczow



Gdy w roku 1963 zamordowano F. Kennedy’ego w Missisipi, aby zwiększyć wartość domu przed sprzedażą, rodziny budowały osobne toalety dla „kolorowej” służby, aby niczym się nie zarazić. Panie domu, które nie było stać na osobny wychodek, znaczyły ołówkiem listki papieru toaletowego, aby pilnować, czy czasami czarna służba z niego nie korzysta.

Po ponad 50 latach najbardziej rasistowski kraj na świecie mówi wszystkim dookoła, jak mają żyć. Mocarstwo, od XVII wieku budowane krwią niewolników, wybijające rdzennych mieszkańców ziemi, którą zawładnęli do dziś nie nauczyło się niczego poza szlifowaniem fałszu, dwulicowości i przemocy. Rząd USA, jest mistrzem w budowaniu fałszywych terrorystów, gdy pakował pieniądze w rządy Saddama Husajna, Mu’ammara al-Kaddafiego, czy Osamy bin Ladena, póki ci byli Amerykanom potrzebni przyjaźń kwitła. Gdy stali się niepotrzebni, jak całkiem niedawno Kurdowie, (którzy zostali wystawieni do wiatru, po tym jak zgodzili się walczyć z państwem islamskim dla Ameryki), zrobiono z nich terrorystów na największą skalę. Szkoda, że amerykanie zapomnieli dodać, że największymi terrorystami są ich prezydenci i ich kongres.

Obywatele tego kraju, zapewne nie zwracają uwagi na to, co robi ich rząd, ponieważ sami mają nie lada kłopoty. Studenci w Stanach zadłużeni do końca życia, będą pracować na koryta kongresu, aby utrzymać tak zwaną potęgę Ameryki. Brak chętnych na urlopy, przez ogromne kredyty na domy z otwartą kuchnią sprawia, że PKB tego kraju może czuć się bezpieczne. A nam marnym polaczkom ciągle wydaje się, że nie ma to, jak amerykański sen.

Brak ubezpieczenia zdrowotnego z woli państwa, urlopu macierzyńskiego, przeogromne koszty edukacji, spadek zarobków, wojny gangów, coraz bardziej zubożałe społeczeństwo, niższe stawki podatkowe dla najbogatszych, oraz ciągle przejawy rasizmu to coś, co definiuje ten kraj i doprowadzi w końcu do wielkiego resetu, którego potrzebują wszystkie państwa na świecie, aby odciąć się od dominacji Stanów Zjednoczonych.

Pani Eliza Sarnacka – Mahoney zebrała w całość felietony i wywiady, które mówią prawdę o tym zakodowanym w naszych głowach amerykańskim marzeniu. Książka niezwykle celnie opisuje bezprawie, intryganctwo, zbrodnie, zakłamanie, czy manipulację kolejnych rządów USA. Zadziwiająca jest jednocześnie całkowita ciemnota tamtego społeczeństwa, ale cóż u nas też z tym nie lepiej. Niezwykle ciekawa pozycja, uświadamiająca nam, że wszędzie dobrze byle nie w coraz bardziej zarządzanej przez organizacje żydowskie Ameryce.

Książka na pewno potrzebna, Amerykański reset, to publikacja, która otwiera oczy także na to co dzieje się w naszym kraju. Stałe bazy wojskowe w Polsce, rozbrojenie własnej armii, zniesienie podwójnego opodatkowanie i narracja, że to Polacy dokonywali zbrodni na Żydach podczas II wojny światowej to tylko niektóre z tragedii, jakie zgotowało nam klęczenie przed rządem Stanów Zjednoczonych. Książka Pani Mahoney pomaga zrozumieć ten stan umysłu, jaki zgotował nam obecny rząd.

Historia Ameryki ma wiele barw, które do dziś wpływają na postrzeganie tego kraju przez inne narody. Dziś coraz większa dominacja Chin gwarantuje nam, że po raz kolejny zostaniemy wciągnięci w układanie amerykańskich klocków, polecam pozycję Pisarki, aby zrozumieć, że kraj Pana Joe Bidena jest wszystkim, ale na pewno nie jest naszym przyjacielem. Jeśli dołożymy do tego wszystkiego kontekst historyczny… Zamiast klękać przed kongresem, lepiej od razu popełnijmy samobójstwo, ono i tak niedługo nas czeka jeśli nie zmądrzejemy.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

piątek, 21 kwietnia 2023

Niemal jak Grisham


„Prawo, jest pajęczyną, w której małe muchy grzęzną,

a osy i trzmiele przez nią przelatują”.



Jestem wielką fanką thrillerów prawniczych. Akcja, która dzieje się w sądzie, kancelariach prawnych, taka, która obnaża system prawny, czy polityczny dla mnie, jest mistrzostwem świata. Do dziś zaczytuję się w pozycjach Pana Grishama, śledząc uważnie Jego nowości. Niestety bardzo trudno jest znaleźć zastępcę, który napisałby coś równie fascynującego, co ma szansę stać się klasyką tego gatunku, jak Klient, czy Komora.

Dawno już nie chodziłam po księgarniach w poszukiwaniu dobrej książki tego typu. Ostatnią chyba zakupiłam jakiś rok temu, na szczęście tym razem w Internecie wpadła mi w oczy książka Pani Stacey Abrams Kiedy sprawiedliwość śpi. Kiedy ktoś jest maniakiem tego typu literatury, wie, że od razu musi publikację przeczytać, jeśli to, co napisano na odwrocie, przyciągnie uwagę. Nie inaczej było, także z tą pozycją.

W ogóle nie znam tej Autorki, więc trochę poszperałam w czeluściach wujka Google. Myślałam, że to debiut, ale okazuje się, że nie. Mimo to w języku polskim ukazała się tylko ta jedna właśnie publikacja szkoda.

Sędzia Wyn leży w szpitalu po zapadnięciu w śpiączkę. Wszystkie swoje sprawy powierza asystentce Avery, która odkrywa, że starszy pan w tajemnicy przed światem badał najgłośniejszą i najbardziej kontrowersyjną aferę, jaka trafiła przed Sąd Najwyższy, czyli fuzję amerykańskiego koncernu biotechnologicznego i indyjskiej firmy genetycznej. Ich połączenie może stać się technologicznym przełomem w świecie medycznym. Sędzia podejrzewał, że elita amerykańskiej władzy, pragnie nie dopuścić do tego, aby fuzja miała miejsce… Zaczyna się wyścig z czasem i ze śmiercią.

Są książki, które już na starcie nam się podobają, a są takie, po których dużo sobie obiecujemy i okazują się kompletną klapą. Moim zdaniem pozycja Kiedy sprawiedliwość śpi, to jedna z lepszych powieści polityczno – prawniczych, jaką miałam okazję czytać w ostatnim czasie. Wielowątkowa fabuła, zwroty akcji, niezwykle ciekawi bohaterowie, do tego szantaż i korupcja żywcem wyjęte z polityki Stanów Zjednoczonych… Obok tego nie można przejść obojętnie. Muszę przyznać, że publikacja ta, jest tak dobra jak pozycje Pana Grishama. Objętość książki zabierze Was w świat amerykańskiej elity, gdzie pieniądze i władza liczą się najbardziej.

Z całą pewnością pozycja ta nadaje się na świetny film, choć ekranizacja potrafi zepsuć najlepsze dzieło. Mimo to uważam, że skoro udało się wspaniale nakręcić Ławę Przysięgłych, to książkę Pani Abrams, również by się udało.

Wszyscy fani intrygi, kłamstwa i zbrodni na najwyższych szczytach władzy po prostu muszą sięgnąć po tę publikację. Liczę na to, że Autorka napisze kolejną książkę w tym stylu, bo ostatnio na rynku wydawniczym naprawdę brakuje dobrego thrillera i kryminału w tematyce prawa i polityki.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

Odnawialna Katastrofa



„Ci, którzy sądzą, że pieniądz wszystko może, są zdolni wszystko zrobić,

by go mieć”.


Do tej pory myślałam, że książka Pana Reeda Strategia Syjony, jest najlepszą pozycją dotyczącą spisków rządzących światem na rynku wydawniczym. Po zapoznaniu się z publikacją Pana Roberta Zawadzkiego zaskoczyło mnie, że napisał prawdę i udało się ją opublikować w Polsce. W Stanach Zjednoczonych mamy większą wolność słowa niż w naszym kraju, ale dopuszczenie pozycji Odnawialne źródła władzy być może to w końcu zmieni.

Kolejnym moim zaskoczeniem, jest to, że Wydawnictwo Fronda, które jest raczej Wydawnictwem bardzo konserwatywnym, podjęło się tego zadania… Czyżby na rynku coś się zmieniało? Najważniejsze, że idzie to w dobrym kierunku.

O co chodzi? Unia Europejska wprowadziła nam głodowy program Fit for 55, tak zwany zielony ład, który zajmuje się zmianami klimatu, a dokładniej przeciwstawianiu się tym zmianom. Oczywiście ja nie jestem przeciwko walce z ociepleniem klimatu etc. ale jestem przeciwko rujnowaniu nie tylko Europy, ale przede wszystkim Polski. Pan Zawadzki, w swój pozycji bardzo dokładnie opisuje, nie tylko to dlaczego Komisja Europejska wymusza na państwach członkowskich przestawienie się na odnawialne źródła energii, ale także to, kto na tym zarabia, oraz co w tym temacie jest zakłamaniem i manipulacją.

Co ciekawe w naszej pisowskiej Polsce, program ten jest wprowadzany, bez konsultacji z obywatelem. Dziwne jest jednak to, że PiS zrezygnował z energetyki wiatrowej na lądzie, pozamykał kopalnie, kazał przerzucić się obywatelom na ogrzewanie gazowe po to, tylko aby od roku 2024 wprowadzić podatek od tego ogrzewania, bo okazało się (według UE), że jest ono nieekologiczne. Nasze lasy państwowe bardzo przeszkadzają eurokratom, a dyskusja nad ich sprzedażą (czytaj przekazaniem Niemcom) trwa od lat. Warto tutaj wspomnieć także o elektrowniach jądrowych, których przez tyle lat nasza przyjaciółka Ameryka do spółki z Niemcami nam zabraniała. Teraz słyszy się pogłoski, że powstanie, taka według strony rządowej gov.pl w Lubiatowie – Kopalino. Stąd już tylko krok do możliwości posiadania polskiej bomby atomowej, co w końcu być może przyczyniłoby się do większego szacunku wobec naszego kraju na arenie międzynarodowej. Ale, ale czy nasi przyjaciele spod ciemnej gwiazdy na to pozwolą? Nie wiadomo. Z pierwszych stron nie schodzi także temat głodu nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach Europy, nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy. Komu zależy na wywołaniu kryzysu głodowego na tak potężną skalę? Te oraz inne tematy porusza w swej książce Pisarz.

Pozycja Odnawialne źródła władzy to wisienka na torcie dla tych, którzy interesują się przyszłością naszego kraju. Napisana z aż niewiarygodną rzetelnością, prostym przystępnym językiem, podparta stosem dokumentów, dostępnych na stronach nie tylko rządowych, otwiera oczy na to, co dzieje się dookoła. Polityka klimatyczna jako oręż podboju świata? Och, to już z pewnością się zaczęło. Pan Robert Zawadzki, pokazuje nam gdzie skończymy jeśli nie będziemy protestować.

Ostatnio faktycznie, mamy wysyp Autorów, którzy zdecydowali się w końcu stanąć w obronie Polski. Szkoda tylko, że tak niewielu czytelników się tymi sprawami interesuje. Paliwo po 8 zł, zakaz ogrzewania domów piecem węglowym i gazem, ruina gospodarki, coraz większa bieda, jak widać, jeszcze nie przemawiają do umysłu Polaków, że coś tu jest nie tak.

Bez dwóch zdań książkę Pisarza polecam. Odnawialne źródła energii to wierzchołek góry lodowej. Czekam na kolejną pozycję Pana Zawadzkiego.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

wtorek, 18 kwietnia 2023

Tajemnice słonecznej Italii



„Gdzie zaczyna się tajemnica, kończy się sprawiedliwość”.

Edmund Burke



Włochy, to bez wątpienia jedno z najbardziej niezwykłych, ogarniętych historycznym mrokiem tajemnic państw świata. Na ich terenie nakręcono niejeden film nie tylko dokumentalny, ale także wielu Pisarzy sięga po nierozwiązane zagadki tego kraju, nadając tonu swoim publikacjom. Wielką sławę kraju Medyceuszy nadała seria książek Pana Dana Browna, która nie tylko sprzedała się w milionach egzemplarzy na całym świecie, ale także prowadziła do wielu spekulacji i rozmów, co jest prawdą, a co nią nie jest.

Tym razem w świat włoskich tajemnic zabiera nas Pan Greg Krupa, który w swej najnowszej powieści Przeklęta rzeźba z Bolonii, nie tylko niemal dorównuje akcją i fabułą Panu Brownowi, ale przedstawia nam kraj makaronu z zupełnie innej strony. Kiedy thriller i sensacja mieszają się z faktami historycznymi, zawsze powstaje coś naprawdę ciekawego.

Przypadkiem odnaleziona rzeźba z Modiglianim staje się powodem zaskakujących wydarzeń, oraz śmierci. Osoby, które miały z nią styczność, umierają, lub zostają uznane za zaginione. Odkrycie tajemnicy związanej z tym dziełem sztuki nie będzie łatwe, ponieważ Bolonia to miasto uniwersyteckie, a te mają wiele trupów w szafie, o których nie koniecznie chcą mówić. Nasz bohater Davide Dobravski kolejny raz angażuje się w sprawę prowadzoną przez włoskich karabinierów, sięgając po niekonwencjonalne środki.

To już kolejna książka Pana Krupy, która w niezwykle inteligentny sposób miesza fakty z fikcją, powodując, że nie można się od niej oderwać. Akcja powieści rozkręca się wolno, co może powodować lekkie znudzenie początkiem, ale wszelkie opisy samego miasta i jego historii są mistrzostwem świata. Czytałam pierwszą książkę Autora i pierwsze co się rzuca w oczy, to styl, w jakim obie pozycje są utrzymane. Głównie chodzi mi tutaj o język, jakim posługuje się Pisarz. Przeklęta rzeźba z Bolonii to powieść napisana bardzo inteligentnym i z wyższej półki językiem. Czuć w słowach, że Pan Krupa to z całą pewnością bardzo elokwentny człowiek. Wielu czytelników woli książki, pisane zwykłym potocznym językiem, zrozumiałym dla każdego bez górnolotnych udziwnień słów, więc z całą pewnością styl Pisarza dla niektórych może być męczący, dla mnie jest zachwycający.

Sama fabuła zwroty akcji, wmieszane w rys historii, architektury, sztuki, robi wielkie wrażenie. Z całą pewnością porównanie Pana Krupy do Pana Browna nie będzie na wyrost, mimo że Pan Krupa nie wywołuje swoimi publikacjami aż takich kontrowersyjnych emocji. Trzeba, jednak napisać, że moim zdaniem Autor świetnie radzi sobie w tworzeniu thrillerów psychologicznych, co wbrew pozorom nie jest łatwe.

Przeklęta rzeźba z Bolonii, to nie jest książka, którą czyta się jednym tchem i się nad nią nie myśli. Wprost przeciwnie. Trzeba się mocno pochylić, ponieważ przez kartki tej powieści przewija się tyle dodatkowych informacji, że bez uważnego czytania można się zgubić. Fani misternej intrygi, niezwykłej tajemnicy, historii i ludzkiego umysłu będą tą pozycją, zachwyceni.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa LeTra


 

piątek, 14 kwietnia 2023

Wielka historia



Gdy w Polsce nastał czas na wielką popularność pozycji Gra o tron, zastanawiałam się, co jest takiego w książkach Pana Martina, że zachwycają się nimi nawet osoby, które nie są miłośnikami serii fantasy. Sama mam problem z tym gatunkiem, przechodziłam obok tego tytułu z milion razy w bibliotece, ale jakoś zawsze mając go w ręce, rezygnowałam. W końcu nadszedł czas, że Gra o tron znalazła się na mojej półce i przyznam, że mnie pochłonęła.

Serial jakoś nie przypadł mi do gustu, dlatego kolejne tomy w tym Ogień i krew wolałam przeczytać niż zobaczyć i całe szczęście. Zadziwiające, jest dla mnie to, jak Pisarze niechronologicznie tworzą swoje dzieła. Pozycja Pana Martina toczy się w świecie Pieśni lodu i ognia, jednak przedstawia nam wydarzenia sprzed ponad trzystu lat całego cyklu. Zastanawiałam się, czytając ją, czy nie powinno się właśnie od niej rozpocząć swojej przygody z fantastyką Pisarza… Może wtedy więcej wątków byłoby zrozumiałych i można by było poukładać sobie wszystko dokładnie w głowie, ale z reguły czytelnicy zaczynają od Gry o tron.
Publikacja ta to rodzaj kroniki królewskiej, która opisuje ród Targaryen. Jeśli szukacie mnogości dialogów, ta książka może Was rozczarować. Zawiera ona raczej całe mnóstwo opisów wydarzeń, bohaterów, walk, oraz historii. Trzeba jednak przyznać, że mimo iż publikacja jest pozbawiona dialogu, ma bardzo dobrą fabułę, ciągle coś się dzieje i czytelnik z całą pewnością się nie znudzi. Fakt, że ilość opisanych rodów może przytłaczać, mimo to uważam, że dla zainteresowanych chronologią wydarzeń będzie to dodatkowy atut tej pozycji.

Oba tomy Ognia i krwi opatrzone są, także wspaniałymi ilustracjami, które dopełniają dzieła. Krytycy uważają, że ilustracje to jedyny plus książki, ponieważ ciągnie się ona niemiłosiernie i ciężko się wbić w fabułę, dodatkowo można się zgubić w opisach, myślę jednak, że fani Gry o tron z wielką chęcią poznają dzieje rodu Targaryen. Książka została z powodu objętości podzielona na dwie części, której przełom dokonuje się pod sam koniec panowania Viserysa I.

600 stron uniwersum Pana Martina porównywane jest do kolejnych części świata Śródziemia Pana Tolkiena. Różnica polega na tym, że o ile Pan Tolkien tworzy bardzo zrozumiały nawet dla tych, którzy zaczynają swoją przygodę z pierścieniem świat bez niedopowiedzeń, które rozumieją tylko fani publikacji, o tyle Pan Martin gra z czytelnikiem w kotka i myszkę i używa zwrotów zrozumiałych tylko dla fanów serii, co może być wadą tego dzieła. Mówi się, że sezon ósmy Gry o tron, był wielkim rozczarowaniem dla miłośników książki, gdy powstał Ród smoka, dano szansę nie tylko ekranizacji, ale i powieści. Mimo braku większego polotu serial przypadł do gustu widzom, jednak książka okazała się o wiele lepsza i cieszy się dużym uznaniem.

Myślę, że cała seria Pana Martina, jest godna polecenia, chociażby ze zwykłej ciekawości. Bardzo często zdarza się tak, że to, co popularne nie przypada nam do gustu, ale historia rodu Targaryen, jest warta poznania.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

czwartek, 13 kwietnia 2023

Damą być...





„Jestem troskliwa, czuła, odważna, umiem tyle rzeczy! (…) u nas nieprzyjęte dobrze o sobie mówić. Wypada krygować się, zaprzeczać, ale walnąć tak zwyczajnie: Fajna jestem! Miła i dobra! Zdolna! .(…) Wciąż pokutuje w moim pokoleniu stara seksistowska zasada: Stój w kącie, znajdą cię! Albo Nie wychodź przed szereg! Jesteś kobietą, to nie wypada”.



Małgorzata Kalicińska





Całkiem niedawno ukazało się kolejne wznowienie ponadczasowej książki, Dziennik prowincjonalnej damy. Autorka do dziś porównywana do bezsprzecznie klasycznej Jane Austen, od roku 1930 porywa kobiety na całym świecie zapiskami z życia, no właśnie całkiem zwyczajnej, a zarazem kreatywnej pani domu z prowincji. Tom pierwszy książki, który ukazał się w roku 1930, zrobił tak wielką furorę w Anglii, że każdy kolejny był wydarzeniem na miarę tamtych czasów.

Pranie, sprzątanie, gotowanie, która z nas tego nie zna? Do tego gromada rozwrzeszczanych dzieci i mąż, pan i władca, któremu trzeba dogodzić. To obraz nie tylko polskiej kobiety, który królował w mijających epokach. Dziś odrobinę to się zmieniło, jesteśmy ambitne, wykształcone, inteligentne, na dodatek każda z nas jest mistrzynią gotowania zupy z gwoździa. W naszych polskich realiach nie ważne, czy to w mieście, czy na wsi radzimy sobie lepiej niż dość leniwe Niemki, czy ufryzowane Francuski. Lata wojennych doświadczeń sprawiły, że biorąc przykład z naszych babć, czy matek jesteśmy twarde, oraz niemal niezniszczalne. Mamy swoje słabe strony, trawią nas kompleksy, wredne sąsiadki, które kochają obgadywanie, a jednocześnie siedzą w pierwszej ławce w kościele. Popadamy w depresje, krzyczymy, rzucamy przekleństwa, jednak każda z nas bez względu na status społeczny i wykształcenie, bez wątpienia radzi sobie lepiej niż niejeden mężczyzna.
O tym właśnie, jest pozycja Pani Delafield, kolejne wspaniałe wznowienie dziennika gospodyni domowej, która w latach 30 XX wieku, borykała się z takimi samymi problemami, jakie mamy dziś. Prowincjonalne miasteczko w Anglii, mrukliwy mąż, gromada dzieci, oraz całe mnóstwo domowych dylematów od kiepskiego urodzaju w ogrodzie po niezapowiedzianych gości, którzy przychodzą, aby oceniać. Mimo wielu trudności nasza prowincjonalna dama cały czas w biegu radzi sobie doskonale udowadniając, że kobieta może ogarnąć wszystko.

Uznany klasyk, który pomaga przejść z humorem przez rolę bycia matką, żoną i panią domu. Napisana z wielkim rozmachem i sporą dawką poczucia humoru książka, którą przeczytałam jednym tchem. Pozycja, ta nie ma kompletnie wad, czyta się ją tak samo dobrze, jak uznane powieści dla kobiet. Dziennik prowincjonalnej damy ma jednak jedną niezaprzeczalną zaletę, której nie posiadają inne powieści, jest napisany specjalnie dla kobiet, aby udowodnić nam, że damy radę zawsze. Pokazuje, że nie musimy nic nikomu udowadniać, a dom, który prowadzimy, ma służyć nam i naszej rodzinie, a nie otoczeniu dookoła.

Bardzo cieszę się z tego wznowienia. Publikacja, która podnosi na duchu, napawa optymizmem, oraz pokazuje, że każda z nas jest wyjątkowa.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka

 


 

środa, 5 kwietnia 2023

Opis rzeczywistości



„Ani ludzi, ani świata nie widzimy takimi, jakim są, ale takimi

jakim widzieć się nauczyliśmy”.

Stefan Pacer



Manipulacja, jawne kłamstwo, wielkie oszustwa, niesamowite przekręty, a w tym wszystkim My, jako mieszkańcy Polski. Przez szereg ostatnich lat obserwujemy marną politykę, walącą się gospodarkę, wzrost długu publicznego i masowe rozdawnictwo, a także nie tylko sprzedajność naszego dziedzictwa, ale nawet samowolne rozdawanie za darmo innym bez woli narodu. Jeśli dodamy do tego największą od lat inflację, protesty rolników, czy problemy ze służbą zdrowia mamy scenariusz na gotową katastrofę nie tylko społeczną, ale także ekonomiczną.

Pan Stefan Grajek pochylił się nad problemami współczesnej Polski i świata, pisząc zbiór esejów, poruszających samo zaoranie społeczeństwa. Jego książka W poszukiwaniu utraconego smaku posiadająca niesamowicie myląca okładkę z całej gamy filmów medycznych nie koniecznie dokumentalnych, zaprasza nas do przeanalizowania współczesnych problemów, oraz zwrócenia uwagi na to, że będzie coraz gorzej.
Autor pisze nie tylko o spowolnieniu gospodarki, czy problemach globalnej polityki. Porusza również tematy, naszej niestety od lat niesłabnącej głupoty, ignorancji, braku zainteresowania oraz powszechnego życiowego niedouczenia. Pozycja ta może być irytująca dla ludzi, którzy nie chcą widzieć narastających problemów, bez wątpienia jednak one istnieją i cieszę się, że są jeszcze Pisarze, którzy mają odwagę o nich mówić. Zaskakujące, jest, że Pan Grajek z wykształcenia Profesor kardiologii, który wydawać by się mogło, nie ma nic wspólnego z tematami, o których pisze, podjął się tej niezwykle trudnej zwłaszcza w dzisiejszej rzeczywistości pracy.

Publikacja napisana lekkim, przystępnym językiem, nikogo nie obraza i nie krytykuje. Nie wymienia nazwisk, nazw przedsiębiorstw, ani nie rości pretensji do osób prywatnych. Książka, jest po prostu subiektywnym opisem sytuacji w kraju i za granicą, z którym jestem pewna, zgodzi się wielu. Dziś głośna krytyka wielu spraw jest niepożądana. Mimo to potrzebne nam jest obiektywne spojrzenie na to co dzieje się dookoła, a także na nas samych i nasz stosunek do otaczającego świata. W poszukiwaniu utraconego smaku to moim zdaniem jedna z ważniejszych pozycji eseistycznych, z którą warto się zapoznać.
Ciekawe spojrzenie na świat, pytania bez odpowiedzi, do samodzielnego przemyślenia, krytyczna analiza, ciekawe historie, osobliwe podejście... Tematy na czasie, które irytują, wprawiają w zdumienie i wymagają szerokiej zmiany. Przeczytajcie sami.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t