niedziela, 10 kwietnia 2022

Ameryka nie upadnie... Co za szkoda



Można powiedzieć wiele o charakterze człowieka, obserwując sposób, w jaki zjada dropsy owocowe”.


Ronald Reagan






Stany Zjednoczone Ameryki to kraj, powstały w wyniku konfliktu z Brytyjczykami. Bunt kolonii, które dążyły do samostanowienia, doprowadził do podpisania Deklaracji Niepodległości w roku 1776. W ten oto sposób powstały Stany Zjednoczone Ameryki, kraj, który ciemiężony przez Francuzów, Hiszpanów, Holendrów i Anglików, współcześnie uważa się za światowego hegemona, spuszczającego demokrację z nieba.


Z historycznego punktu widzenia, to niezmiernie ciekawe, że ludzie, którzy opowiadali się za szeroko pojętą wolnością po roku 1776, do dziś tworzą najbardziej rasistowski i niedemokratyczny naród na świecie. Każdy, kto wie cokolwiek o życiu czarnych Amerykanów, rozumie, że w USA wszystko przychodzi im trudniej. Rasizm w Ameryce Północnej jest starszy niż amerykańskie państwo. Jeden z ojców założycieli USA miał sześcioro dzieci ze swoją czarną niewolnicą. Pomiędzy rokiem 1882 i 1967 w USA wykonano co najmniej 4743 lincze. Zginęło w nich 3,4 tys. czarnych i 1,2 tys. białych. Wiele linczów odbywało się publicznie, brały w nich udział całe rodziny, wykonywano fotografie sprzedawane potem jako pocztówki, a przebieg egzekucji był opisywany w lokalnych gazetach. Rodzic dziecka w Polsce może się martwić, czy jego dziecko wypije alkohol albo, co gorsza, weźmie jakiś narkotyk. Dla czarnej matki kluczowe w tym momencie jest, by po raz setny przypomnieć dziecku, że każde spotkanie z policjantem, jeśli nie będzie ostrożne i uważne, może zakończyć się tragedią. Z jakiegoś powodu, jednak ludzie, którzy w ogóle nie znają, historii USA uważają, że właśnie tam mogą spełniać swoje złote sny.


Przełomowym bez dwóch zdań wydarzeniem było wybranie Baracka Obamy na 44 Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Czy jego prezydentura zmieniła stosunek białych do czarnych w tym kraju? Z całą pewnością nie. Pokazała ona, jednak całemu światu, jak to „zmieniają się” Amerykanie i jak bardzo stają się „tolerancyjni”. Ach ten Barack, człowiek o zerowej wiedzy historycznej, który w swoim przemówieniu uznał za fakt, podczas uroczystości w Białym Domu mówiąc o bohaterskim kurierze polskiego podziemia, który w czasie II wojny światowej bezskutecznie alarmował Zachód o zagładzie Żydów — powiedział, że kurier podziemia AK został przeszmuglowany do Getta Warszawskiego i polskiego obozu śmierci. Chodziło o hitlerowski obóz przejściowy w Izbicy, gdzie Karski się przedostał, żeby na własne oczy zobaczyć, jak traktowani są przetrzymywani tam Żydzi. Wielce, to oburzyło ówczesną polską opozycję. Słowa poszły, mimo to w świat a prezydentura Obamy stała się jedną z najbardziej antypolskich prezydentur od lat. Ciekawe, czy miał, chociaż jakąś podstawową wiedzę o apartheidzie.


Niechlubną konsekwencją rządów pierwszego czarnego Prezydenta było wyhodowanie państwa islamskiego. Pisały o tym amerykańskie gazety zwłaszcza "The Washington Times". Barackowi Obamie zarzuca się także, miękką politykę wobec Chin, Rosji, czy Iraku. Poklepywanie po pleckach władcy Korei Północnej, także nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.


Po erze Obamy nastało królestwo Donalda Trumpa, który zafascynowany rządami Adolfa Hitlera nie widział nic złego w powiedzeniu, że Adolf zrobił wiele dobrych rzeczy. Mina Pana Johna Kelly'ego musiała być bezcenna. Na państwie Polskim rządy blondyna z Wall Street odcisnęły negatywne piętno. Robienie Polaków w ciula było przez Donalda Trumpa nagminne. Zaczęło się od zniesienia WIZ, już byliśmy przy płocie, już witaliśmy się z gąską… Oj spadaliśmy z wysokiego konia. Najbardziej tragiczne jest, jednak to, że Polska zawarła 123 umowy o zakup sprzętu wojskowego od Stanów Zjednoczonych na bagatela 15,6 mld dol. taką kwotę podano na briefingu w Białym Domu. Sprzęt zapłacony został, ale nadal pozostaje bezobjawowy. Można by rzec, że Trump robił nas w konia niemal tak samo jak jego idol, którego czytywał do poduszki.


Płaczu po przegranej Donalda w wyborach było wiele. Polska zapewne kupiłaby jeszcze więcej sprzętu widmo, a tak nie ma gdzie tych pieniędzy upchać. Teraz zbieramy na odszkodowania dla Amerykańskich Żydów, którzy słynną ustawą 447 po raz kolejny powiedzą nam Wasze ulice, nasze kamienice. Dziękujemy Panie Trump, Polska jest Panu „wdzięczna”.


Cofając się kilkanaście miesięcy wstecz, na tapetę nawinął się kolejny wybitny mieszkaniec Białego Domu Joseph R. Biden Junior. Swoje rządy zaczął popularnym podpisem pod ustawą, w której zezwala na udział w zawodach sportowych panów, którzy czują się kobietami w drużynach damskich. Tego było nam trzeba, tym podpisem żyła cały świat, a ciemna Polska powinna brać przykład z amerykańskiej demokracji. Idąc dalej, Pan Biden zezwolił na działanie Nord Stream II, pogrążając tym całą energetykę mniejszych krajów Europy. Jednego Polakom nie odebrał bezobjawowego sprzętu. Właśnie zakupiliśmy czołgi Abrams M1A2, za które zapłaciliśmy i… Czekamy. Ciekawe co Pan Biden czyta do snu, czyżby także Hitlera? Po ostatniej akcji z Migami dla Ukrainy można uznać, że być może lista lektur czytanych w Białym Domu jest naprawdę obszerna.


Pan Paweł Zyzak Autor pozycji Amerykański sen gwałtowne przebudzenie, raczy nas różnymi smakami i smaczkami z Ameryki lat 2014 – 2021. Przeczytamy w niej nie tylko o zamiłowaniu Trumpa do polityki Hitlera, ale także o nieudolności prezydentów i ich doradców w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni roku 2014 do 2021.


Skandale, afery, nerwy, krytyka, słowa, które nie powinny nigdy paść. Wielkie gry międzynarodowe, obłudna polityka, trwające zakłamanie. Książką Pana Zyzaka jestem zachwycona. Liczę na to, że po lekturze tej pozycji naród Polski może obudzi się ze snu fikcyjnej przyjaźni Polski i Ameryki, a także pseudo bezpieczeństwa w NATO.


Pisarz przedstawia nam nie tylko współczesny komentarz do sytuacji USA, ale także przybliża historię tego bezsprzecznie wielkiego kraju. Na temat polityki każdy ma swoje zdanie, oraz własne spostrzeżenia. Zachęcam, mimo to do zapoznania się z książką Amerykański sen, która powinna zmusić do myślenia nawet najbardziej niezainteresowanego geopolityką i historią.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

wtorek, 5 kwietnia 2022

Miasteczko z koszem tajemnic



Nie poznasz granicy między magią, a rzeczywistością
dopóki jej nie przekroczysz”.






Nigdy nie sądziłam po ponad 20 latach, że przeczytam coś lepszego niż seria Pani Rowling. Przez niemal ćwierć wieku przygody małego czarodzieja nie schodziły z listy bestsellerów. Wychowało się na nich całe pokolenie dzieci, a film jeszcze bardziej utwierdził w przekonaniu, że Harry to ikona zagranicznej fantastyki dla młodych ludzi.


Dziś mimo tego, że nadal uważam, że Potter jest świetny, rzadziej już do niego wracam ze względu na wiek (oczywiście mój, a nie Harry’ego:-)) Nie tak dawno otrzymałam nowy newsletter od Wydawnictwa Zysk i S-ka, a w nim wpadła mi w oczy pozycja Powrót Wyntera.Opis mnie skusił i pomyślałam, że muszę tę publikację przeczytać. Z opisu wynikało, jednak, że to kolejna część jakiejś mi nieznanej książki i tak dowiedziałam się, o pozycji lepszej od Harry’ego Miasteczko Rotherweid. Postanowiłam zacząć od tomu pierwszego i muszę napisać, że to prawdziwa petarda. Na odwrocie publikacji jest napisane, że to Harry Potter dla dorosłych, ale moim zdaniem Pan Caldecott stworzył coś lepszego nie tylko dla nas, ale i dla młodych czytelników.


Fabuła książki opowiada o tajemniczym miasteczku. Dwanaścioro niezwykłych dzieci ze względu na swoje zdolności zostaje wygnanych przez królową Marię Tudor z Londynu i osadzonych w miasteczku Rotherweird. Cała rzecz ma miejsce w roku 1558. Przenosimy się w czasy współczesne i okazuje się, że to osobliwe miejsce nadal istnieje. Ponad 450 lat później niewielka miejscowość rządzi się swoim prawem, nie podlega nikomu, oraz jest niezwykle trudna do odnalezienia. Pewnego dnia do miasta przybywa nowy nauczyciel historii współczesnej, który wbrew ostrzeżeniom władz miasta zaczyna się interesować jego historią. W tym samym czasie do miejscowości przyjeżdża także tajemniczy miliarder, który wywołuje niemałą sensację. Nikt nie wie, kim jest ani czego chce… Obaj panowie zaczynają grzebać w przeszłości lokalnej społeczności, to co odkrywają, rozpoczyna niebezpieczny wyścig z czasem, a konsekwencje mogą być apokaliptyczne.


W pozycji tej odnajdujemy nie tylko osobliwą miejscowości oraz głębokie tajemnice, ale także oryginalną szkołę, całe mnóstwo historii, gromadę zaczarowanych zwierząt, mroczne uliczki skrywające tajemnice, oraz niejednoznacznych bohaterów. Nikt nie jest tym, za kogo się podaje, nie wiadomo kto jest naprawdę zły a kto dobry. Teraźniejszość miesza się z tym co było tworząc wspaniałą akcję, która trzyma w napięciu do ostatniej strony.


Czy faktycznie jest to Harry Potter dla dorosłych? Moim zdaniem to dużo lepsza publikacja. Książka posiada wspaniałe opisy, mocno rozbudowane wydarzenia, wciągające zagadki, wartką akcję, oraz intrygujących bohaterów. Dzieło to byłoby wspaniałą ekranizacją, która moim zdaniem przyciągnęłaby tłumy.


Pierwszy raz spotkałam się z twórczością Pana Caldecotta. Miasteczko Rotherweid to tom pierwszy opowieści o niezwykłych ludziach, którzy są samowystarczalni w magicznym i ekscentrycznym mieście. Już czekam na tom drugi Powrót Wyntera, który jest rewelacyjną nowością w tym miesiącu. Bezsprzecznie uważam, że jeśli chodzi o literaturę fantastyczną, dla starszych i młodszych publikacja Pisarza jest jak do tej pory najlepszą w tym roku. Nie sądziłam, że pochłonie mnie coś jeszcze w podobnym tonie jak Harry Potter, ale się myliłam. Pozycja o magicznym miasteczku z przeszłością to historia, która musi znaleźć się na półce wszystkich miłośników fantastyki, a także fanów jak dotąd bezkonkurencyjnego chłopca z blizną na czole. Pan Caldecott stworzył świat, który może być problemem dla serii Pani Rowling.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

poniedziałek, 4 kwietnia 2022

„Gdzie Pan Bóg kościół buduje, tam diabeł kaplicę stawia”.



Gdzie Pan Bóg kościół buduje, tam diabeł kaplicę stawia”.




Stygmaty — zaraz po opętaniach, oraz objawieniach kolejny temat nie tylko ciekawy, ale przede wszystkim kontrowersyjny. Został on bardzo mocno nagłośniony i spopularyzowany dzięki Świętemu Ojcu Pio, który obdarzony między innymi darem bilokacji, był również stygmatykiem, także gnębionym przez złe duchy.


Czy stygmaty są biblijne? Nie. Nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdziemy osób obdarzonych ranami naszego Pana Jezusa Chrystusa, poza Nim samym. Święty Paweł pisze wprawdzie, że"ja stygmaty Jezusowe noszę na ciele moim." (list do Galacjan 6,17), jednak teologowie zgadzają się, że fragment ten dotyczy ran, jakie Paweł posiadał na swym ciele, a które zostały mu zadane w związku z wiarą w Pana Jezusa Chrystusa, podczas biczowania, wymierzanych kar etc. Izajasz w swej Księdze pisze wprost "Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni" (Ks. Izajasza 53,5). Czy Bóg Ojciec, a także Jego Syn obdarza wiernych stygmatami? Gdybyśmy w tym temacie zaufali tylko Biblii, która notabene dla wierzącego powinna być drogowskazem i prawdą objawioną, nasza odpowiedź byłaby prosta — nie.


Czym w ogóle są stygmaty? W najprostszym wyjaśnieniu są to rany Pana Jezusa, które pojawiają się na ciele innych osób. Mogą to być rany na głowie, które pojawiły się u Naszego Zbawiciela podczas koronowania cierniem, lub te zadane podczas biczowania na plecach, lub krwawiące ślady po gwoździach. Stygmaty znane są także pod innymi nazwami jak Pięć ran, lub Święte Rany Naszego Pana.


Nie możemy zaprzeczać, pojawiającym się faktom, które jasno pokazują, że są ludzie obdarzeni tak zwanym „darem” stygmatów. Kościół Rzymskokatolicki oficjalnie zatwierdził autentyczność ran tylko dwóch osób, pierwszą z nich jest Święty Franciszek a drugą Święta Katarzyna ze Sjeny. Dla mnie jako Chrześcijanki nie do końca wiadomo, na jakiej podstawie Kościół Rzymski uznał tę autentyczność, ponieważ śmiem twierdzić, że na pewno nie na podstawie nauczania Pisma Świętego. Sceptycyzm wobec tego typu znaków, jest głośniejszy, niż wobec np. objawień maryjnych, czy opętań, być może z powodu tego, że stygmaty można łatwo podrobić, czy wywołać w sposób psychologiczny.


Pomimo tego, że rany na ciele Ojca Pio utrzymywały się przez ponad 50 lat, Kościół Rzymski nigdy ich nie zatwierdził. Badania nad nimi trwają do dziś. Stygmaty tego zakonnika zniknęły z ciała po Jego śmierci. Czy były wywołane aspektem psychologicznym? Tego zapewne nigdy się już nie dowiemy, mimo to na świecie żyją osoby, które również posiadają ten „dar”. Jednym z bardziej znanych stygmatyków jest Brat Elia, który poza ranami posiada także „dar” bilokacji i uzdrawiania. Człowiek ten oficjalnie mówi, że cierpieniem wynagradza Panu Jezusowi nasze grzechy, co stoi w wielkiej sprzeczności z Biblią i zakrawa na herezję.


On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 List św. Pawła do Koryntian 5:21).


On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości - Krwią Jego zostaliście uzdrowieni” (1 List św. Piotra 2:24).


Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem” (1 List św. Piotra 3:18).


Te wersety nie tylko uczą, że Chrystus zastąpił nas na krzyżu, ale iż był także za nas ofiarą zastępczą. Oznacza to, że spłacił dług grzechów człowieka. Żaden człowiek nie cierpi za grzechy innych ludzi, ponieważ Pan Jezus Chrystus umarł za nasze grzechy. Ci, którzy czytają Pismo Święte bardzo dobrze o tym wiedzą.


Tajemnice stygmatyków Wielcy mistycy i mali oszuści to kolejna pozycja Pana Grzegorza Felsa, po którą sięgnęłam z wielkim zainteresowaniem. Książka ta jest próbą rozprawienia się z tematem stygmatów, z logicznego punktu widzenia, a przynajmniej ja ją tak odbieram. Nie będę wnikała, czy Pisarz jest rzymskim Katolikiem. Nawet jeśli tak to muszę przyznać, że pozycja, którą stworzył, jest publikacją bardzo uniwersalną dla ludzi każdej wiary.


Czy Autor poddaje wątpliwość tak zwany „dar”? Owszem. Pisze także o ludziach, którzy na przestrzeni lat posiadali „Rany Pana Jezusa”, pochyla się również nad oszustwami dotyczącymi tematu, muszę przyznać w sposób niezmiernie uczciwy. Osobiście jestem zachwycona pozycjami Pana Felsa, pierwsza o opętaniach jest równie dobra (choć wymaga większej debaty), kolejna także zasługuje na zainteresowanie. W książce tej poznamy takie osoby jak np. wspomniani wcześniej Ojciec Pio, czy Elia Cataldo. Przeczytamy także Wandzie Malczewskiej, Gorgiu Bongiovannim, czy antypapieżu, którego miały wspomóc anioły.


Czy zgadzam się ze wszystkim, co napisał Pisarz? Nie. Mam swoje zdanie w sprawie stygmatów oparte całkowicie na Biblii. Uważam, mimo to, że nad tą pozycją warto się pochylić. Pan Fels stworzył książkę, którą moim zdaniem sam tłumaczy sobie tak zwany fenomen stygmatu, jednocześnie poddając w wątpliwość, oraz rozbierając na czynniki pierwsze sztuczki tego zjawiska. Tylko jedna kwestia jest dla mnie, nie zrozumiała. Dlaczego Autor nie podpiera się Pismem Świętym… Bardzo chętnie przeczytałabym książkę w temacie objawień maryjnych Pana Felsa. Mam wielką nadzieję, że taka powstanie.


Polecam obie pozycje Pisarza zarówno tę o opętaniach jak i najnowsze dzieło Tajemnice Stygmatyków. Jestem świadoma tego, że każdy będzie miał swoje przemyślenia, a także zastrzeżenia, jednak obie publikacje są dziełami, które wywołują szeroką i ciekawą dyskusję, a w takie pozycje warto inwestować.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

czwartek, 24 marca 2022

Gray Man powraca na wiosnę




Mój kot zjada myszy. Czyż to go czyni złym? Ja tak nie uważam, mój kot też nie, lecz myszy na pewno mają odmienne zdanie. Każdy zabójca sądzi, że ofiara zasługiwała na śmierć.“




O tym, że płatni zabójcy istnieją, wie każdy, kto choć raz zainteresował się tym tematem poza filmami sensacyjnymi. Polska również posiada swoich płatnych zabójców, co roku około stu osób w naszym kraju ginie z ręki właśnie takiego człowieka.


Z perspektywy historii, uważa się, że Richard Kulkinski (nie mylić z Ryszardem Kuklińskim) był jednym z najbardziej skutecznych ludzi w tym „zawodzie”. „Byłem w stanie każdemu zrobić krzywdę, o każdej porze dnia i nocy. Nie czułem wyrzutów sumienia. Mogłem to robić bez przerwy, na okrągło" – powiedział w jednym z wywiadów Kuklinski. Nazywany człowiekiem z lodu sam o sobie mówił, że jest najgorszym koszmarem, jaki może się komukolwiek przytrafić. Latami gromadził narzędzia do swojej pracy. Był właścicielem imponującej kolekcji ostrych noży, oraz pistoletów, posiadał także duże dawki cyjanku i innych skutecznych trucizn. Bardzo trudno określić liczbę jego ofiar, jednak szacuje się, że było ich około dwustu w ciągu ostatnich 30 lat. Dziś o Kuklinskim rozpisują liczne gazety i czasopisma w Wielkiej Brytanii. Jako ikona modelu idealnego zabójcy, na podstawie jego życia można nakręcić nie jeden film sensacyjny.


W roku 2014 grupa badaczy z Birmingham City University opublikowała pracę The British Hitman: 1974-2013 na łamach czasopisma naukowego Howard Journal of Criminal Justice, o tym jak wygląda naprawdę praca płatnego zabójcy, co się na nią składa, oraz czy taką osobę można po czymś rozpoznać. Standardową sumą, jaką trzeba było zapłacić za usługi cyngla w UK w latach 1974-2013 było 15,180 funtów. Ciekawe jest to, że fachem tym zajmują się głównie mężczyźni między 30 a 38 rokiem życia. W Wielkiej Brytanii za zabicie kogoś za pieniądze grozi tylko 20 lat więzienia. W 2004 roku w polskich więzieniach przebywało około 150 skazanych, których oskarżono o zabójstwo za pieniądze.




Pierwszy tom niesamowitej serii o Gray Manie Pana Marka Greaneya cieszył się ogromną popularnością, zwłaszcza wśród panów oraz starszej młodzieży.


Główny bohater, Court Gentry po tym jak zdradzili go przyjaciele z CIA, zostaje płatnym zabójcą. Żyjąc w cieniu, zawsze trafia w swój cel, a po wykonanej pracy ulatnia się niczym kamfora. Pierwsza część cyklu była hitem roku 2021, druga zapowiada pełną akcji wiosnę 2022 w księgarniach. Autor powieści o Gray Manie, jako blisko współpracownik Toma Clancy’ego, stworzył dziesięć powieści na miarę Jamesa Bonda, Jasona Bourne’a czy George Smileya.


Gray Man na celowniku wciąga bez reszty. Tym razem nasz bohater zostaje wmieszany w podstępną intrygę. Zamiast jak zwykle kogoś zgładzić, musi porwać swój cel i przekazać go tym, którzy sami wymierzą sprawiedliwość. Sprawa jednak nie jest taka prosta, a Court po raz kolejny staje się nie tylko pionkiem w niebezpiecznej i bezwzględnej grze, ale również grozi mu coraz większe niebezpieczeństwo. Tom drugi porównywany jest do Billa Summersa, króla horroru Stephena Kinga i bardzo słusznie.


Z wielką przyjemnością zatopiłam się w pozycję o płatnym zabójcy, który jednak ma serce po właściwej stronie. Książka Pana Greaneya to szybka, pełna zwrotów akcji fabuła, wspaniałe pościgi, brutalne strzelaniny, ale także wielka dawka wspaniałego poczucia humoru i bezsprzecznie oryginalnych dialogów. Jako fanka Roberta Ludluma, cieszę się, że znalazłam jego godnego następcę. Przyznam, że czekam na kolejne tomy, które z całą pewnością będą równie porywające jak dwa pierwsze.


Jeśli kochacie sensacje oraz przygodę, chcecie po podróżować po całym świecie, oraz wziąć udział w niebezpiecznych akcjach Gray Man na celowniku jest dla Was. Pozycji tej nie może po prostu zabraknąć, na półce fanów ostrej walki i wielkiej przygody.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K



 

poniedziałek, 21 marca 2022

Jak dokonać niemożliwego?


Jedyny pożytek z prognostyków giełdowych polega na tym, że na ich tle dobrze wypadają wróżbici.”




Największy krach na giełdzie z roku 2010, teoretycznie został zakończony w roku 2015, gdy Navinderowi Sarao postawiono zarzuty. Groziło mu 380 lat więzienia, jednak znajomości sprawiły, że jedyną dotkliwą kara było 13 milionów dolarów, które mężczyzna musiał zapłacić w ramach kary.


Jak to możliwe, że jeden niepozorny makler giełdowy, niemal całkowicie pogrążył bankowość amerykańską? Mini krach nowojorskiej giełdy, spowodował, że w ciągu kilku minut indeks giełdowy Standard & Poor 500 - reprezentujący pół tysiąca największych firm notowanych na Wall Street — stracił prawie bilion dolarów. Aż trudno uwierzyć, że manipulacje 36-letniego Sarao mogły doprowadzić do takich wielkich strat.

Komisja Handlu opcjami uważa, że mężczyzna samodzielnie dokonał jednego dnia od 20 do 29 procent transakcji, obstawiając kursy indeksu na kredyt na odległość, z domu swoich rodziców na przedmieściu Londynu. Historia niemal jak z dobrego filmu akcji. Największe banki świata, firmy, przedsiębiorstwa i wielkie korporacje niemal dostały zawału po wyczynie londyńczyka. Amerykanie uważają, że sztucznie wywołane trendy inkasowały ogromne różnice w kursach akcji, w ciągu 5 lat w sposób nielegalny zniknęło ponad 27 milionów funtów.


Sarao pojawił się w sądzie w przetartym dresie i powyciąganym podkoszulku. Mężczyzna nadal mieszka z rodzicami na przedmieściach Londynu, jego matka pracuje w aptece, natomiast ojciec jest emerytem. Gdy usłyszał, o wyczynach syna uznał, że to przerasta jego wyobraźnię, a na komputerach się nie zna.


Na podstawie tych iście filmowych wydarzeń, powstała książka Pana Liama Vaughana Flash Crash najbardziej zagadkowy rynkowy krach w historii. Pozycja ta opowiada historię, teoretycznie biednego człowieka z niezamożnej rodziny, który odznaczając się wielkim geniuszem, nie tylko obrobił giełdę, ale także spowodował wielkie napięcie, które porównuje się z wielkim kryzysem w latach XX.


Pozycja ta jest idealnym materiałem na film. Najciekawsze jest to, że Sarao ma takie plecy, że wyrok w jego sprawie jest najzwyczajniej śmieszny. Nasuwa się także wiele pytań np. czy faktycznie całej akcji mógł dokonać jeden człowiek ze swojego niedużego mieszkania? Technika idzie do przodu, więc jest to prawdopodobne, jednak czy na pewno?


Publikację czyta się jednym tchem. Wspaniała pod względem szczegółów ze sprawy, oraz tego jak całe zdarzenie wpłynęło na elity tego świata. Oczywiście jest to bardziej pozycja dla tych, którzy interesują się finansami, gospodarką i ekonomią, ale moim zdaniem spodoba się także miłośnikom dobrej sensacji, której nie powstydziłby się sam Dan Brown.


Publikacja wciągnęła mnie bez reszty. Z chęcią zobaczyłabym serial lub film. Trzeba przyznać, że Sarao, mimo że wiele mu się zarzuca, to ma łeb, moim zdaniem to przestępczy geniusz. Książkę bez dwóch zdań polecam, jest naprawdę warta tego, aby się z nią zapoznać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

sobota, 19 marca 2022

Polskość różnie malowana






Los historii zależy czasem od przypadku”.




Nowa Europa, która obfituje w miejsca, gdzie brakuje bieżącej wody i kanalizacji, gdzie w soboty cała rodzina wybiera się do łaźni, aby się wykąpać przed niedzielną wizytą w kościele, gdzie zamiast kotów, czy psów ludzie hodują stada krów, ponieważ to jedyne wyjście, aby spożywać swoje, a nie unijne mleko. Stara i nowa Europa, którą dzieli ogromna przepaść nie tylko ekonomiczna, gospodarcza, czy majątkowa, ale przede wszystkim kulturowa. Kiedyś obszary należące do Polski, dziś Kresy odległe, a jednocześnie tak bliskie. Historia nasza, a jednocześnie innych narodów, społeczeństwo tak nam bliskie, a jednocześnie, obce i dalekie. Wyprawa do polskich Inflant… Pouczająca, pełna inności, ale ciągle nasza, polska.


Co właściwie i do czego zostało przyłączone? To pytanie zadają sobie od lat nie tylko historycy, ale także ludzie, którzy się interesują historią polskich Inflant. Rok 1567 w Królewcu, w jednej z najsłynniejszych drukarni Daubmanna, ukazała się mała, niepozorna książeczka o symptomatycznym tytule Wszystkiey Lifflandczkiey ziemie, iako przed tym sama w sobie była, krótkie a pożyteczne opisanie.


Książeczka miała wyjaśniać to co nie wyjaśnione, przyłączenie tego co nie nasze do tego co nasze lub na odwrót, i zrozumienie tego, czego nie było. Ziemie nad Dźwiną i Zatoką Ryską, przepiękne i bogate spędzały sen z powiek władcą polskim oraz rosyjskim, piętrząc konflikty i waśnie. Inflanty stały się trzecią obok Wielkiego Księstwa Litewskiego, oraz Korony Królestwa Polskiego częścią składową Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Był to obszar ziemi, który dziś ściśle tworzą Estonia i Łotwa.


Aż do roku 1918 kultura na Łotwie rozwijała się pod dyktando niemieckiego protestantyzmu. Ciekawie było we wschodniej części kraju, gdzie dominował katolicyzm i wielkie tradycje polskie. Przez kraj płynie rzeka Dźwina, która dla Polaków, Rosjan, Łotyszy oraz Białorusinów stanowi wyznacznik historii. Gdy staniemy w Krasławiu i popatrzymy na lasy, po przeciwnej stronie zawsze pomyślimy o Polsce, która kiedyś tam była, oraz o Polakach, którzy tam mieszkali i ginęli. Nie cofając się daleko w przeszłość, możemy tam spotkać ludzi, którzy do dziś kultywują swoją polskość, mimo tego, że w dowodach mają wpisaną narodowość łotewską, czy białoruską.


W Łatgalii żyje dziś około 20 tysięcy ludzi o narodowości polskiej, jest to jeden z najbardziej katolickich rejonów Łotwy. Dzieci polskich Inflant dorastały w otoczeniu innych kultur i tak również jest dziś. O ile Łatgalia na samym wejściu tchnie radością swojej przeszłości, o tyle już Dyneburg, drugie co do wielkości miasto Łotwy, mimo tego, że kraj należy do Unii Europejskiej, krzyczy swoją sowietyzacją. Na Dyneburg składa się kilka wiosek bez kanalizacji połączonych osiedlami sowieckich bloków i zakładów przemysłowych.


Opowieści o dawnych miastach polskich Inflant jest wiele, można tutaj rozpisać się także o Platerowie, Dorpaciu, czy Rydze. Wszędzie tam znajdziemy polską kulturę, wspomnienia minionych czasów, wspaniałe NASZE zabytki, naszych rodaków, nasz język, naszą Polskę.


Pan Sławomir Koper wraz z Panem Tomaszem Stańczykiem zabiera nas w kolejną sentymentalna, a zarazem prawdziwą podróż do polskich Inflant. Świata tak innego, a jednocześnie tak polskiego. Autorzy nie piszą tylko o kontekście historycznym dawnych miast, które wchodziły w skład Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ale przede wszystkim o ludziach, tradycjach, zmianach, współczesności.


W pozycji, Kresy Północy wyprawa do polskich Inflant, poruszono takie tematy jak z dziejów rodziny Platerów, estońskie kulinaria, inflanckie nekropolie, czy requiem dla polskiej Kurlandii.


Dzieło suto okraszone wspaniałymi zdjęciami majestatycznych zabytków, czy tradycyjnych trunków, zabierze nas w świat, do którego dziś jako Polacy niestety nie mamy dostępu. 


Osobiście zebrałam wszystkie publikacje obu Panów i z wielką chęcią do nich wracam, zwłaszcza dziś kiedy świadomość historyczna jest tak ważna. Książka napisana lekkim, barwnym językiem, z całą pewnością przypadnie do gustu zarówno starszym jak i młodszym czytelnikom, którzy lepiej chcą poznać bez wątpienia wielką historię i barwną przeszłość własnego narodu.


Szczerze polecam nie tylko Kresy północy wyprawa do polskich Inflant, ale także wszystkie pozycje, które ukazały się w serii Kresowej od pierwszej, czyli Ostatnie lata polskiego Lwowa.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

Zaginięcie z najnowszym wynalazkiem w tle




Nie na każdy pociąg w swoim życiu musisz zdążyć” […]








Gdy za wielkim oceanem Amerykanie ginęli w bratobójczej wojnie secesyjnej, na ziemiach polskich szykowano się już do wielkiego powstania przeciw władzy Rosji. Za to londyńczycy w tym właśnie momencie historii świętowali największe wydarzenie w dziejach swego miasta mianowicie otwarcie pierwszej linii metra na świecie. To właśnie rok 1863 na zawsze odmienił życie mieszkańców Anglii.





Dziś Londyńskie The Undergroundma już 153 lata, a jego historia zachwyca i jednocześnie przeraża.

– Pierwszy raz w historii ludzie mogą w wygodnych wagonach przemieszczać się pod cmentarzami – pisał brytyjski "Daily News".

Londyńczycy nie byli, jednak przekonani do tego wynalazku. Mimo tego, że autorytety ówczesnych lat prześcigały się w wymienianiu zalet szybkiej kolei, zwykli ludzie nie byli zachwyceni podróżowaniem w ciemności w towarzystwie milionów szczurów. Metro, jednak dość szybko zyskało przychylność klasy średniej, dzień po otwarciu jeździło nim około 30 tysięcy pasażerów, obecnie jest to ponad 3 miliony dziennie. Mimo to szybka kolej nie przekonała nieprzekonanych, którzy bali się duchów ofiar epidemii dżumy z XVII wieku, na których mogile wzniesiono jedna ze stacji metra – Aldgate.





Na tle wielkiego historycznie wydarzenia dla Wielkiej Brytanii, powstała kolejna, bestsellerowa powieść dla dzieci, o przygodach Enoli Holmes, detektyw w spódnicy. To już szósty tom najlepszej, książki o tajemnicach, zaginięciach, oraz sekretach XIX wiecznego Londynu. Nancy Springer i tym razem nas nie zawodzi, wplątując dzielną dziewczynę nie tylko w zaginięcie, ale także szereg problemów moralnych ówczesnego świata.





Jak już wiedzą miłośnicy Enoli, młoda dama nadal nie odnalazła matki, która uciekła z domu. Wybrała się za to do Londynu, aby uskuteczniać swoje poszukiwania, a jednocześnie zakłada agencję, która zajmuje się rozwiązywaniem różnych, dziwnych problemów. Enola w przebraniu udowadnia wielkiej stolicy, że nie tylko jej słynny brat Sherlock może mieć wspaniałe efekty swojej dochodzeniowej pracy. W części szóstej Sprawa tajemniczego zniknięcia księżnej, do rodzinnej posiadłości rodzeństwa trafia osobliwa paczka, do Enoli. Sherlock, który przybywa, aby zobaczyć przesyłkę, nie może znaleźć swojej roztrzepanej siostry, aby jej ją przekazać. W międzyczasie, kiedy mężczyzna przeczesuje Londyn, nasza bohaterka zostaje zaskoczona dziwną sprawą, można by rzec widmo. Do jej biura przychodzi zdesperowany książę del Campo, który twierdzi, że jego żona zaginęła na stacji metra. Sytuacja jest o tyle, oryginalna, że księżne raczej nie zapuszczają się w tak obrzydliwe miejsca jak stacje szybkiej kolei, na dodatek nikt nie widział, aby kobieta wychodziła z tunelu, świadkowie sugerują, że po prostu rozpłynęła się w powietrzu.





Czy, aż trzy zagadki do rozwiązania to nie będzie za dużo dla naszej Enoli? Okazuje się bowiem, że poza zaginięciem matki i księżnej, dziewczyna musi jeszcze ustalić, co z całą sprawą ma wspólnego jej brat Mycroft.





Przyznam, że z niecierpliwością czekałam na kolejny tom serii Pani Springer. Wszystkie poprzednie są wspaniałe, napisane lekko z humorem, oraz nutką zgryźliwości. Część szósta, różni się jednak od pozostałych. Mam wrażenie, że jest dojrzalsza, zawiera więcej przemyśleń bohaterki, niż samej akcji, ale jest to naprawdę wspaniałe. Z uwagi na to, że w każdym kolejnym tomie Enola jest coraz starsza, jej spojrzenie na świat i to, co się na nim dzieje staje się coraz bardziej świadome i przemyślane to wyraźnie widać w książce. Dziewczyna jest jedną z tych postaci, z którymi czytelnik dorasta, jest to wielki atut tego tomu. Oczywiście, poza tajemnicą, wątkiem kryminalnym, nie mogło zabraknąć mojego ulubionego rysu historycznego, co z całą pewnością wyróżnia pozycje autorki wśród innych powieści o tej tematyce dla dzieci.

Żałuje jedynie, że publikacje są tak cienkie, choć oczywiście wiem, że są one stworzone pod młodych czytelników, jako osoba dorosła chętnie sięgnęłabym po coś grubszego:-))). Książkę przeczytałam w zaledwie dwie godziny, wspaniały dodatek do popołudniowej kawy. Jestem przekonana, że fani Enoli będą zachwyceni a ci, którzy jeszcze jej nie znają muszą, koniecznie nadrobić zaległości, ponieważ tom siódmy jest już w przygotowaniu:-) Polecam bez dwóch zdań.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t