niedziela, 8 sierpnia 2021

Rabunki Rosji na przestrzeni lat



Wszystko, co możesz sobie wyobrazić,
jest prawdziwe”.

Pablo Picasso








Kocham sztukę, generalnie wszystko, co się z nią wiąże. Uwielbiam filharmonię, teatr, balet, a najbardziej malarstwo. Przez lata zachwycałam się pracami Clauda Moneta, w sumie to mój ulubiony malarz impresjonizmu. Uwielbiam również prace Salvadora Dali, choć ogólnie surrealizm nie jest moją pasją, jednak jego obraz Jezus Świętego Jana od Krzyża jest cudowny. Mimo tego, że fascynują mnie prace np. Muncha, a zwłaszcza jego Krzyk nigdy bym nie powiesiła tego dzieła w swoim domu. Również Bosch ma wspaniałe oko, choć obrazy przez niego malowane są lekko psychodeliczne. Trzeba przyznać jednak, że mają głębię i drugie dno.


Do naszej polskiej sztuki przekonałam się dopiero po dokładnym przyjrzeniu się pracom Józefa Chełmońskiego, jego Bociany oraz Babie lato są wprost zachwycające, i wiele mówią o Polsce i Polakach. Uważam, że są obrazy polskich malarzy, które każdy Polak powinien znać. Moim zdaniem do takich należą np. Żydówka z pomarańczami, Aleksandra Gierymskiego, Malarz ten przedstawił w cyklu swoich pracy życie społeczności żydowskiej Powiśla oraz innych dzielnic. Oczywiście Panorama Racławicka Wojciecha Kossaka, Najpopularniejsze upamiętnienie bitwy pod Racławicami. Obraz ten miał być najważniejszą atrakcją lwowskiej Powszechnej Wystawy Krajowej. Szał uniesień Władysława Podkowińskiego, dzieło to zniszczone przez samego autora zostało odrestaurowane po jego śmierci. Dziwny ogród, Józefa Mehoffera, W dziele zdumiewa przede wszystkim zderzenie realistycznej konwencji obrazowania z przywiązaniem wagi do detali, czy Bez tytułu Zdzisława Beksińskiego. Malarz ten bardzo często przedstawia w swych dziełach armagedon, lub wizję nieuchronnej śmierci.


Od wielu lat całe mnóstwo naszych polskich dzieł sztuki pozostaje w rękach zbiorów zagranicznych. Najwięcej z nich trafiło tam po II wojnie światowej, w ramach grabieży zarówno Niemców jak i Sowietów. Rosja już za czasów Romanowów posiadała w swych kolekcjach wiele polskich arcydzieł sztuki, niektóre nie wróciły do nas do dziś. W czasach caratu Biblioteka Załuskich w wyniku rabunku straciła prawie 40 tysięcy książek i około 3 tysięcy rękopisów. Relikwie św. Krzyża z lubelskiej bazyliki oo. dominikanów zostały zwrócone nam dopiero po traktacie andruszowskim w roku 1667.


W czasie II wojny światowej Rosjanie zrabowali nam wiele dzieł. Zresztą ograbili dużą część naszego dziedzictwa kulturowego, które nie zostało odzyskane do dziś. Jedną z takich rzeczy jest XVI wieczny obraz „Madonna z dzieciątkiem i papuga na tle krajobrazu”. Niestety nie został on zwrócony do dziś. Do dziś nie jesteśmy również w posiadaniu kolekcji numizmatycznej z Malborka, rękopisu Juliusza Słowackiego „Dziennik podróży na wschód”, srebrnego gwizdka szyprów gdańskich z XV w. czy portretu Johana von Schwarzwalda pędzla Hansa Holbeina. Do dziś władze Rosji odmawiają zwrotu zagrabionych skarbów, mimo usilnych starań rządu polskiego na przestrzeni lat nie wiele udało się odzyskać.




Pan Dariusz Mateleski, stworzył niesamowitą i wprost zachwycająca pozycję Anatomia Grabieży polityka Rosji wobec polskiego dziedzictwa kultury od XVII do XXI wieku. W swej publikacji autor przedstawia nam tło historyczne, które doprowadziło do utraty przez nasz kraj tak wielu cennych zbiorów i kolekcji, znajdziemy tutaj również opis zrabowanych dzieł na przestrzeni wieków, a także opis wszelkich starań w Polsce i na świecie, prowadzące do odzyskania naszej własności.


Pozycja ta jest obszernym dziełem, które opisuje straty dziedzictwa narodowego w sposób niezwykle szczegółowy, a jednocześnie przystępny dla czytelnika.


Przyznam, że jestem pod wrażeniem niezwykle obszernej pracy autora. Bogate opisy, przypisy, bibliografia, indeks sprawiają, że pozycja ta jest dla wszystkich miłośników sztuki perełką wśród literatury. Autor bardziej bazuje na opisie niż fotografiach ze względu na to, że jest to wywód naukowy, ale jestem przekonana, że z wielką chęcią czytelnik sam urozmaici pozycję, odszukując aktualne dzieła, opisane w książce w internecie. Publikacja niezwykle merytoryczna, napisana przystępnym językiem, mnie jako osobę interesującą się sztuką wprost oczarowała. Niezmiernie pozytywnie zaskoczył mnie, dwujęzyczny spis treści w języku polskim i rosyjskim co sprawia, że pozycja ta jest dostępna dla większej liczby odbiorców.


Pan Matelski nie tylko okazał się znawcą kultury i sztuki, ale również polityki, oraz historii, a co za tym idzie jego dzieło, w tych dziedzinach jest równie interesujące. Sam temat, który dotyczy Rosji, jest niezwykle rzadko poruszany w publikacjach, częściej mówi się o rabunkach Nazistów, tym bardziej pozycja ta zasługuje na uwagę.


Jestem przekonana, że wszyscy koneserzy, i fani sztuki i kultury, będą tym dziełem oczarowani. Książka jest niezwykle wartościowa i fakt wymaga uczciwego do niej i bardzo skrupulatnego podejścia. Dla mnie to prawdziwa perełka. Zachęcam, aby pozycję Anatomia grabieży polityka Rosji wobec polskiego dziedzictwa kultury od XVII do XXI w. zakupić. Bezsprzecznie publikacja ta pogłębia nasza świadomość narodową i uzupełnia wiedzę, którą każdy Polak powinien posiadać.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Avalon



 

sobota, 7 sierpnia 2021

Ikona motoryzacji - Porsche






Budujemy samochody, których
nikt nie potrzebuje, ale wszyscy je chcą”.

Ferdinand Porsche






Hugo Boss, Ikea, Porsche, Volkswagen, Deutsche Bank... Niewątpliwie te firmy chciałyby zmienić swoją przeszłość i niechlubny fakt współpracy ze sławnym akwarelistą Adolfem Hitlerem. Nazizm kusił w tamtym czasie nie tylko samą ideą, ale i wielkimi pieniędzmi, które przyczyniły się do rozkwitu tych firm, działających do dziś na rynku światowym.


Najsławniejszym człowiekiem współpracującym na początku z monarchią austro – węgierską w późniejszym czasie stał się faworytem Hitlera. Pierwszymi konstrukcjami Porsche były prototypy pojazdów elektrycznych. W 1900 roku pierwszy z nich zadebiutował na Wystawie Światowej w Paryżu. W latach kolejnych produkował on pojazdy z napędem hybrydowym. W roku 1903 wypuścił ich na rynek około 300 sztuk.


W roku 1934 na potrzeby propagowania idei propagowanych przez III rzeszę stworzył na prośbę Adolfa samochód dla ludu. Wraz ze swoim synem Ferrym i Erwinem Komendą zaprojektował Volkswagena Garbusa i przedstawił go Führerowi. Auto otrzymało wielką aprobatę przywódcy Niemiec, i w roku 1939 rozpoczęto jego produkcje na cele propagandowe. W czasie II wojny światowej projektował on dla armii Niemiec między innymi czołg Tiger.


W roku 1937 Porsche otrzymał Narodową Nagrodę Niemiec, która była odzwierciedleniem dla Nagrody Nobla, której Hitler zakazał przyjmować Niemcom.
W roku 1945 okupacyjny rząd Francji aresztował Ferdinanda jako zbrodniarza wojennego. Przebywał w areszcie ponad 20 miesięcy bez wyroku.


Dopiero po II wojnie światowej jego Volkswagen Garbus został, produkowany seryjnie bez udziału Porschego. Ferdinand skonstruował ponad 300 pojazdów mechanicznych, i posiadał ponad 1000 patentów. Innymi jego wynalazkami są silnik elektryczny zespolony z piastą koła, silnik sprężarkowy, zawieszenie na drążkach skrętnych.


Sukces Porschego kontynuował jego syn, który po stworzeniu oficjalnej firmy Porsche, doprowadziła wynalazki ojca do świetności i sprawił, że dziś firma jest rozpoznawalną marką na całym świecie.


Pan Karl Ludvigsen napisała niesamowite dzieło o działalności ulubionego konstruktora Hitlera Ferdinandzie Porsche. W swej pozycji Ferdinand Porsche ulubiony inżynier Hitlera, przedstawia nie tylko historię dorobku konstruktora, ale bardzo dokłada współpracę z III Rzeszą. W pozycji znajdziemy takie tematy jak mercedes dla wojska, rozdział o Leopardach, czołgi oraz „dwunastki” dla floty, współpraca Porschego z Austro – Węgrami i wiele, wiele innych.


Nie wątpliwie książka autora to kopalnia wiedzy o inżynierze wszechczasów.


Firma porsche jest droga i niezwykle popularna. Osobiście nie znam się na autach, ale pozycje pisarza przeczytałam z wielką ciekawością jako świetne dzieło historyczne. Jestem pod wielkim wrażeniem szczegółów zawartych w książce, samej budowy silników, opisu powstawania każdego auta, ale przede wszystkim niejednoznaczności postaci Ferdinanda. Niby zbrodniarz wojenny, a jednak jego firma przetrwała tyle lat, i dobrze się ma. Pan Ludvigsen w swej pozycji przedstawił przebogatą bibliografię, która z całą pewnością zachwyci miłośników motoryzacji. Wspaniałe zdjęcia i fotokopie dodają książce stylu i wzbudzają ciekawość. Jestem przekonana, że będziecie zachwyceni.


Pozycję tę polecam miłośnikom historii, ale przede wszystkim tym, którzy kochają samochody i śledzą wszelkie nowinki z nimi związane. Myślę, że ikona, jaką jest Ferdinand Porsche to postać, obok której nie można przejść obojętnie. Sama osobiście zachwycam się Garbusami i książkę tę po prostu połknęłam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM



 

Tragedia jednej nocy




Ludobójstwo popycha do izolacji ludzi,
którzy nie zostali popchnięci do śmierci”.


Jean Hatzfeld






To niesamowite ile już lat, trzeba upominać się o prawdę na temat rzezi wołyńskiej. Być może Ukraińcy czekają jak Żydzi w Jedwabnym, kiedy polski prezydent po pijaku przeprosi ich za Wołyń. Jak nasz popularny tańczący nad grobami w Charkowie po niejednej setce, pijany Aleksander Kwaśniewski.


Niby współpraca Polsko – Ukraińska układa się świetnie, a komik czytaj prezydent Ukrainy, rozpływa się nad przyjaźnią z naszym narodem, jednak nie udało się do tej pory, wymóc na Ministerstwie Spraw Zagranicznych kraju po pomarańczowej rewolucji przeprosin, za rzeź, którą Banderowcy zaszczycili Polaków. Czego jednak spodziewać się po Prezydencie Dudzie, który po przyjeździe do Kijowa salutował ukraińskiemu wojsku okrzykiem nacjonalistów z UPA Slawa Ukrainie! Herojam Slawa!

Na przestrzeni lat w temacie rzezi wołyńskiej powstało wiele publikacji. Żadna jednak nie dotarła z moralnym przekazem do naszych rządzących, aby upomnieć się o tych, którzy wtedy zginęli. Będę jednak obiektywna w swej recenzji i musi to głośno wybrzmieć, że władze II Rzeczypospolitej w tamtym okresie nie traktowały społeczności ukraińskiej fer i sprawiedliwie. O tym możecie przeczytać w książce Pana Zychowicza Wołyń Zdradzony.


Nic, jednak nie tłumaczy okrucieństwa, z jakim Banderowcy potraktowali naszych rodaków. Po ataku Niemiec na ZSRR dnia 1 września 1941 roku Ukraina została włączona do Komisariatu Rzeszy Ukraina. Hitler zrobił sobie z tego terenu zaplecze materialne dla III Rzeszy i nie brał pod uwagę istnienia tam jakiegoś innego państwa poza Niemcami. Sromotna klęska Hitlera pod Stalingradem w roku 1943 i dość realna perspektywa wkroczenia Armii czerwonej na tereny Wschodniej Polski doprowadziło do tego, że obywatele polscy narodowości ukraińskiej ponownie postanowili wywalczyć swoją niepodległość. Planami UON i rządu Stećki postanowiono, że wszyscy Polacy zamieszkujący tereny Wołynia i Małopolski Wschodniej zostaną usunięci.


Nastąpiło bestialskie mordowanie Polaków przez nacjonalistów ukraińskich przy pomocy wiejskiej ludności Ukrainy. Te zbrodnie były tak okrutne, że aż ciężko o nich pisać. Naoczni świadkowie opisują bestialsko mordowane dzieci, nabijane na pale i płoty, kobiety, którym rozpruwano brzuchy, w których nosiły nienarodzone dzieci, ludzi zabijanych siekierami, pałami, kosami... Spalone domy, stajnie i stodoły. A to wszystko po to, aby po ponad 70 latach prezydent Polski mógł krzyczeć Slawa Ukrainie!




Pan Stanisław Srokowski, po raz kolejny upomina się o sprawiedliwość dla pomordowanych. W swej bardzo osobistej pozycji Widma Nocy opisuje to co działo się na terenie Wołynia i innych wsi, w tę straszną noc kiedy Polacy zostali zdradzeni przez Armię Krajową i musieli sami bez broni stawić czoło Ukraińskim pseudo patriotom.


Pan Srokowski opisuje wspomnienia z września 1939 roku, opisuje to, w jaki sposób kościół unicki wsparł Banderę i jego popleczników (co ciekawe w tej chwili Andrzej Szeptycki biskup, który zdradził Polaków i poparł Banderę, oczekuje na beatyfikację). Autor przedstawia nam opisy zbrodni, wspomnienia świadków, działalność nacjonalistów i konsekwencje tamtych wydarzeń.
Kiedy czytałam tę pozycję, krew mnie zalewała. Nie dlatego, że książka nie jest dobra, bo jest znakomita. Szlak mnie trafiał z powodu nieudolności państwa polskiego, ignorancji władzy, i głupoty naszego narodu. Sama czekam, aż nasz pseudo przyjaciel Ukraina pokaja się i rozliczy swoje winy. Twórczość takich pisarzy jak Pan Srokowski jest niezwykle potrzebna, aby nie zakłamywać przeszłości co teraz coraz częściej dzieje się na naszych oczach.


Pozycja Pana Stanisława Srokowskiego jest niesamowita. Nie dość, że autor w bardzo szczegółowy sposób opisuje wszystkie wydarzenia, to pozycja ta jest bardzo obficie okraszona zdjęciami i fotokopiami. Nie jest to obszerne dzieło, jednak zawiera wszystko to, co jest najistotniejsze dla nas Polaków. Boję się, że pozycja ta będzie jedną z wielu, które powstały w tym temacie i nic i tak się nie zmieni, ale my jako naród powinniśmy inwestować w tego typu książki, dawać je swoim dzieciom i wnukom, oraz cały czas przypominać nam, że wolność nie została dana raz na zawsze. Musimy bronić swoich spraw i historii. Tacy pisarze jak Pan Srokowski są niezmiernie potrzebni na naszym rynku wydawniczym.


Dzieło Widma nocy polecam Kochani z całego serca. Jest to wartościowa pozycja, która przede wszystkim nie zakłamuje wydarzeń tak ważnych dla nas i naszych rodzin. Publikacja ta jest obowiązkowa w każdej prywatnej biblioteczce.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

piątek, 6 sierpnia 2021

Ikona armii niemieckiej




Czołgi będące początkowo przedmiotem drwin,
przemieniły się w okropną broń”.




Lista najlepszych czołgów IIwojny światowej wbrew pozorom nie jest zbyt długa. Bezsprzecznie od lat historycy są zgodni, że najlepszym z nich był niemiecki Tygrys. Historia tego popularnego pojazdu rozpoczęła się w roku 1937 kiedy to Niemcy, bardzo chcieli dysponować czołgiem ciężkim. Pełna nazwa Tygrysa to właściwie „Sonderkraftfahrzeug 181 Panzerkampfwagen VI Ausfuchrung H, Tiger”. W czasie gdy Tygrys zaczął, być budowany najprzeciętniejszy czołg europejskich armii posiadał armatę 37 mm albo też haubicę 75 mm, miał masę mniejszą, niż 20 ton natomiast grubość pancerza wynosiła jakieś 15 mm.


Czołgi cięższe trudniej było ewakuować, dbać o wymianę części, czy przeprawiać przez rzekę. Niemcy, jednak mieli plan i byli ambitni. Nie do końca wiadomo, czy pomysł budowy cięższego sprzętu narodził się w głowie Adolfa Hitlera, czy może został mu podsunięty. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że ci którzy zajmowali się budową Tygrysa, bardzo chcieli działać według planów, jednak szybko okazało się, że czołg przekroczył zakładaną masę. Po spotkaniu w 1941 roku Afrika Korps z brytyjską Matildą na czele, Niemcy bardzo szybko doszli do wniosku, że ich sprzęt musi być w stanie pokonać tak grubo opancerzone pojazdy. Stworzono więc czołg z działem 8,8 cm KwK 36L/ 56 strzelające pociskami 88 mm. Żaden z ówczesnych pojazdów przeciwników nie mógł sprostać temu niemieckiemu.


Okazało się, jednak, że Tygrysy mają swoje poważne wady, które wyszły z biegiem czasu. Układ przeniesienia napędu, który był cudem na poligonach, na froncie okazał się bardzo mocno awaryjny. Podczas zimy okazało się, że nie sprawdza się podwozie o dość skomplikowanej budowie. Tygrysy z założenia miały pokonywać nurty rzek, ale miały poważny problem, aby dotrzeć do nich po bagnie i błocie. Pomimo wielu wad, Tygrysy były najlepszymi maszynami na froncie. Niesamowicie spisywały się na otwartych przestrzeniach, gdzie zadawały miażdżące straty siłom wroga. Jeśli chodzi o zwycięstwa tych pojazdów, wszystkie dostępne dane pochodzą od Niemców i mogą być lekko zawyżone, jednak to nie zmienia faktu, że Tygrysy były bardzo skuteczne.


Pan Thomas Anderson w swej niesamowitej, historycznej publikacji o niepokonanym czołgu II wojny światowej Tygrys legendarny czołg z wielką pasją i znajomością tematu opisuje nie tylko historie powstania tych maszyn, ale również z wielkimi szczegółami całą konstrukcję pojazdu.


W publikacji tej znajdziemy takie informacje jak mobilność, siła ognia, opancerzenie, zachowanie czołgu w walce, czy konserwacja i naprawy. Książka ta to prawdziwa kopalnia wiedzy dla wszystkich fanów militariów.


O Tygrysach oczywiście słyszałam, niewątpliwie Niemcy wykazali się w światowym konflikcie niezwykłą pomysłowością i odwagą. W bieżącym roku dość głośno było o Szwajcarskim Muzeum, które postanowiło odrestaurować Królewskiego Tygrysa z 506 ciężkiego batalionu czołgów Wehrmachtu. Szwajcarzy postawili sobie za cel ponownie uruchomienie pojazdu, oraz doprowadzenie go do stanu używalności.


Pozycja autora niewątpliwie zachwyca szczegółami, wyliczenia, tabele, dokładne proporcje, zasięgi etc. do tego wspaniałe archiwalne zdjęcia zarówno z walk toczonych przez Tygrysy jak i z momentów konstrukcji sprawiają, że czołg ten staje się jeszcze bardziej monumentalny i fascynujący. Jestem pod wielkim wrażeniem niezwykle precyzyjnej pracy pisarza, każda strona to praktycznie niesamowity zbiór informacji i fotografii, które przybliżają czytelnikowi ogromną pracę nie tylko samych pojazdów podczas walki, ale przede wszystkim konstruktorów. Z punktu widzenia kobiety same cyferki, jakieś obwody, i milimetry nie były dla mnie istotne, ale historia walk na froncie przy użyciu tych maszyn już tak.


Jestem przekonana, że książka ta zachwyci wprost każdego fana nie tyle II wojny światowej, ile wszelkiego rodzaju pojazdów i broni używanej podczas niej. Jestem pewna, że zdjęcia, dokumenty i wszelkie inne fotokopie, zafascynują Was tak samo jak mnie. Z całą pewnością Pan Anderson w swej publikacji funduje nam wspaniałą i szczegółową lekcję historii.


Zachęcam do zapoznania się z tym niebanalnym dziełem o jednym z najlepszych pomysłów niemieckich konstruktorów, który zaowocował ikoną ciężkiego uzbrojenia na froncie II wojny światowej.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM


 


 

Historia stroju zakonnego



Nie habit czyni mnicha”.






W, Każdej kulturze i tradycji, ubiór pełni ważną rolę. Nie tylko stanowi widzialny znak z czym, lub kim utożsamia się odziana osoba, ale również stanowi historię rozwoju, kultury, oraz tradycji społecznej.


W kulturze chrześcijańskiej ubiór osób duchownych od lat był znakiem przynależności do wybranej wspólnoty, a także obrazował charakter danego zgromadzenia. Najbardziej rozpoznawalnym pod względem ubioru są z całą pewnością Misjonarki Miłości. Wspólnota ta założona w roku 1950 przez Matkę Teresę z Kalkuty niewątpliwie wyróżnia się swoim wyglądem, rozpoznawalnym na całym świecie. Skromne sari to tradycyjna hinduska suknia w kolorze bieli, z niebieskimi pasami przywodzi na myśl kobietę, która dla trędowatych zrobiła tak wiele. Przyznam szczerze, że strój Misjonarek Miłości od zawsze mnie fascynował. Bardzo szanuję służbę tych kobiet, a także wszelkie działania na rzecz pokoju w Indiach. Ciekawostką jest to, że sari to zostało zarejestrowane, jako marka podlegająca ochroni prawnej.



Ze strojów zakonnych męskich najbardziej znani są karmelici. Ich strój rzuca się w oczy, chociaż dominikanie są równie rozpoznawalni. Ubiór Karmelitów składa się z tuniki i pasa o brązowym kolorze, a także szkaplerza i kaptura tej samej barwy. W zależności od okoliczności zakładają oni również płaszcz w białym odcieniu. Dominikanie w swych czarnych kapach z kapturem są szybko rzucający się w oczy.


Osoby odziane w habity pojawiały się na kartach naszej historii od zawsze. Najpopularniejszymi z nich był z całą pewnością Święty Wojciech, czy Brat Albert. Historia i znaczenie stroju zakonnego do tej pory nie cieszyła się większym zainteresowaniem. Trzeba jednak przyznać, że strój duchownych od lat pełnił ważną rolę w życiu społecznym i kulturowym naszego narodu. Ważne jest to, że nie tylko wspólnoty zakonne noszą habit. Trzeba tutaj wspomnieć również instytucje życia konsekrowanego, i stowarzyszenia życia apostolskiego. Dziś każdy z nas idąc ulicą i widząc, osobę w habicie wie, że należy ona do duchowieństwa, to jest właśnie znak tego, że strój stanowi ważną informację i wiele mówi o człowieku.


Pani Lucyna Rotter wraz z Panem Dariuszem Pawelcem stworzyli dwutomowe dzieło o semantyce strojów zakonnych. Pozycja Co można opowiedzieć ubiorem? Semantyka strojów zakonnych, to pozycja, która opowiada historię ubioru duchowieństwa, oraz zakonników na przestrzeni wieków.


Z pozycji tej dowiemy się o funkcji i znaczeniu ubioru w Kościele, z czego składa się strój zakonny, poznamy rodzaje strojów ceremonialnych, które określały etapy formacji zakonnych, przeczytamy również o symbolach sprawowanej funkcji we wspólnocie. Jest to niezmiernie ciekawe dzieło dla wszystkich, którzy interesują się historią ubioru w Kościele Rzymsko Katolickim.


Nigdy nie interesowałam się tym, w jaki sposób ubrani są zakonnicy, czy zakonnice. Oczywiście zawsze wiedziałam, że kobieta w habicie należy do określonej wspólnoty, jednak nigdy nie potrafiłabym rozpoznać na ulicy nazwy zakonu, z którego pochodzi. Musze przyznać, że pozycja autorów jest niezmiernie ciekawa historycznie. Nie jest to wbrew pozorom nudny wywód na temat odzieży duchownych, pisarze wspaniale łączą opisy samych aspektów i znaczenia stroju z wydarzeniami historycznymi w Polsce i na świecie. To właśnie sprawia, że publikacja ta pomimo tytułu, który jasno wskazuje, że w książce poznamy historię odzieży, odnajdziemy 80% opisu wydarzeń, które doprowadziły do zmian i utrwaleń w temacie okryć zakonnych.


Pozycję tę czytałam z wielkim zafascynowaniem. Kiedy zobaczyłam strój Zakonu Najświętszego Zbawiciela Św. Brygidy, oraz Zgromadzenia Męki Jezusa Chrystusa spadłam z kanapy. Jestem pod ogromnym wrażeniem bogactwa tego dzieła. Muszę to napisać, kiedy obejrzałam fotografię stroju Zgromadzenia Sióstr Uczennic Boskiego Mistrza (PDDM), przez chwilę wydawało mi się, że mam halucynacje i widzę figurę Matki Bożej Fatimskiej.


Bardzo interesuję się religią, wszystko, co jest związane z Sacrum zarówno we wspólnocie rzymskokatolickiej jak i prawosławnej, protestanckiej, czy żydowskiej. Wbrew pozorom nie jest to pozycja tylko dla Katolików. Jestem przekonana, że wszyscy, którzy fascynują się tematem, szeroko pojętej religii będą, tą publikacją zachwyceni. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie jakość wydanego dzieła. Twarda okładka to nic w porównaniu do papieru, z którego są kartki. Kiedy dotykałam, kartek bałam się, że papier rozsypie mi się w palcach, a jednocześnie przywodził mi on skojarzenie z papirusami, na których kiedyś zapisywano słowa Biblii. Wydawnictwo Avalon wykazało niezwykłą dbałość o szczegóły. Fotokopie, zdjęcia, bogata bibliografia i rzetelne przypisy, a także to, że pozycja jest zszywana... Przyznam, że jestem zachwycona.


Publikację Co można opowiedzieć ubiorem? Semantyka strojów zakonnych bardzo polecam. Jestem przekonana, że dla koneserów historii i religii to dzieło nie wątpliwie wzbogaci prywatne biblioteczki. Z całą pewnością pozycja ta będzie również wspaniałym prezentem, na Ślub, Komunię czy Bierzmowanie. Zachwyci, Was swoim bogactwem historycznej treści, natomiast zdjęcia będą wisienką na torcie w poznanych informacjach.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Avalon



 

czwartek, 5 sierpnia 2021

Billy Summers walka o przeżycie




Karty przeszłości, każdy tasuje
jak mu pasuje”.


Stephen King








Są książki, do których trzeba dorosnąć, są także takie, na które jesteśmy gotowi od momentu zakupienia pozycji w księgarni. Są autorzy, których się kocha od pierwszej pozycji i są też tacy, którzy nigdy nie będą naszymi przyjaciółmi, choćbyśmy przeczytali tony ich dzieł.


Pan Stephen King w moim przypadku należy do tych pisarzy, którzy tworzą dzieła, do których musiałam dorosnąć. Przyznam, że nigdy nie wybierałam pozycji tego autora do lektury. Dlaczego? Mimo że uwielbiam horrory, styl Pana Kinga zawsze był dla mnie rozwlekły, w jego powieściach za dużo się działo jeśli chodzi o opisy, czy wątki psychologiczne bohaterów. Mimo tego, że są publikacje, obok których zawsze przechodziłam kilka razy np. Misteczko Salem, czy Stukostrachy, coś mnie powstrzymywało, przed czytaniem tych książek. Dziś z perspektywy czasu wiem, że do wielu pozycji trzeba po prostu dojrzeć, przełamać stereotypy, porzucić wątpliwości, a przede wszystkim każdej książce dać szansę.


Taką szansę otrzymała ode mnie najnowsza powieść Pana Stephena Kinga Billy Summer. Bałam się bardzo, że nie podołam przebrnięciu przez kolejne rozdziały, bardzo mocno wątpiłam w swój intelekt, jeśli chodzi o ogarnięcie tej pozycji psychicznie. I wiecie co... Billy przez ostatnie kilka dni okazał się moim najlepszym przyjacielem. Ta powieść zupełnie odmieniła moje spojrzenie na dorobek literacki niewątpliwej ikony pisarstwa, jaką jest Pan King. Być może po prostu dorosłam, do twórczości mistrza, a może zwyczajnie moje spotkanie z tą pozycją zaczęłam bez uprzedzeń. Cokolwiek by tutaj, nie napisać w tym temacie Billy Summers zachwycił mnie i pochłonął.


Zanim przejdę do fabuły powieści, najważniejsze co tutaj musi wybrzmieć to, to że Billy nie jest horrorem. Właśnie ta informacja wywołała u mnie szok. Jesteśmy przyzwyczajeni do gatunku literackiego, jaki tworzy autor, a tutaj nie lada niespodzianka. Sam Pan King w ostatnim wywiadzie, jaki udało mi się, przeczytać mówi, o tym, że jego nowość to kryminał. Kocham kryminały, więc musiałam zaprosić Summersa na kawę. Kochani pierwszy rozdział publikacji to wybuchowa mieszanka Johna Grishama, Grahama Mastertona, Jonathana Kellermana i samego króla Stephena Kinga. Po prostu spadłam z kanapy. Nie wierzyłam w to, że można stworzyć tak wspaniała kryminalną mieszankę i najzwyczajniej w świecie zarwałam dwie noce z tą pozycją.


Przechodząc do tematu książki sam bohater to mistrzostwo świata. Billy Summers jest płatnym mordercą, który postanawia przejść na emeryturkę. Zanim jednak to nastąpi, otrzymuje, ostatnie zlecenie, które jest podejrzanie wysoko płatne. Billy to mega inteligentny facet, który na potrzeby swojego zawodu udaje głupka, można by rzec ociężałego intelektualnie. Po przyjęciu zlecenia zaczyna dodawać kropeczki... I uświadamia sobie, że wdepnął w nie złe gówno. Kłamstwo, intryga, fałsz, i wielkie pieniądze to wszystko sprawia, że mężczyzna jest w fatalnym położeniu i wielkim niebezpieczeństwie. Nie wiadomo, komu ufać, na dodatek okazuje się, że osoby, które wciągnęły Billy’ego w całą, sprawę same są ofiarami, pytanie tylko kogo? Bohater postanawia sam zdecydować o wykonaniu zadania, jednocześnie robi wszystko, aby przeżyć, ponieważ cała sprawa śmierdzi oszustwem.


Przez śliczne ulice uroczego miasteczka, korytarze wieżowca, i sale sądowe, przez wielką przyjaźń, miłość i zaufanie autor wśród zwrotów akcji, rozważań i niejednoznacznych bohaterów zaprasza nas do mrocznego świata człowieka, który zabijając na zlecenie, będzie próbował naprawić największy błąd swojego życia.


Jest to moja pierwsza pozycja, autora, którą przeczytałam w całości. Nie wiem jak inne, ale znawcy tematu mówią, że Billy Summers jest najlepszą publikacją, jaka do tej pory się ukazała. Dla mnie z całą pewnością to kryminał lepszy niż dzieła mojego ulubionego Johna Grishama (mam nadzieję, że Pan Grisham mi to wybaczy). Wiem, że Stephen King nie jest popularny wśród kobiet, jednak drogie Panie zachęcam Was jeśli uwielbiacie kryminały, sięgnijcie po nowość, która już dziś podbija listy bestsellerów. Jestem przekonana, że inteligentny zabójca i jego ostatnie zlecenie wciągną Was tak samo jak mnie.


Pan King to władca horrorów, nie trzeba tak naprawdę przekonywać do niego miłośników dobrej książki. Ja, wielki sceptyk twórczości pisarza uważam, że pozycja Billy Summers to tegoroczny hit wśród powieści kryminalnych. Z całą pewnością sięgnę po inne publikacje autora, mam całe mnóstwo pozycji kryminalnych na półkach... Po przeczytaniu nowości Kinga doszłam do wniosku, że czas inwestować w wartościową literaturę i zrobić miejsce na więcej dzieł mistrza horroru.


Zachęcam wszystkich nieprzekonanych do sięgnięcia po Summersa, obiecuje Wam, że się nie zawiedziecie. Natomiast miłośników pisarza poganiam, aby jak najszybciej zakupili najnowszy hit. Stephen King bezsprzecznie pozostaje ikoną literatury zagranicznej, a zakup jego publikacji to świetna inwestycja.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Prószyński i S-ka


 

środa, 4 sierpnia 2021

Niezwykły debiut z uśmiechem




Szczęście bierze się z tego,
co człowiek ma w duszy,
a nie z tego co musi zdobyć, czy zrobić”.




Debiut powieści jest skazany na sukces lub na porażkę. To zależy do tego, co czytelnik lubi, a czego nie. W dzisiejszych czasach ludzie uwielbiają publikacje, przy których nie trzeba myśleć tak zwane odmóżdżacze. Głębsza literatura jest dla koneserów, oraz tych, którzy kochają pogłębiać swoją wiedzę. Długo zastanawiałam się co napisać o powieści Suma uśmiechów Pana Huberta Enerlicha. To debiut... ciężko mi sklasyfikować, czy książka mi się podobała, czy nie. Wywołuje u mnie ambiwalentne uczucia, z jednej strony lekka, łatwa i przyjemna, z drugiej strony autor porusza głęboki problem społeczny i chyba to przesądza o wartości tej pozycji.


Publikacja przedstawia nam młodego mężczyznę, pracującego w korporacji, z żoną i kredytem na karku. Przedstawia nam zwykłe życie i problemy bohatera, z których ten egzystencjonalny jest największym. Facet niby ma wszystko, dobrą pracę i kochająca żonę, jednak nie jest szczęśliwy. W pogoni za dużym stanem posiadania zatraca takie wartości jak, szczęście z drobnostek, uśmiech, miłość, czy przyjaźń. Zmagając się z problemami, które go spotykają jednym z nich, jest utrata pracy, odkrywa na nowo, że w życiu nie chodzi o to, aby mieć, ale aby być.


Pan Enerlich wykazał się wielką odwagą, pisząc powieść w tematyce, która królowała głównie wśród pań pisarek. Muszę tutaj dodać, że od razu widać, że powieść tę pisał mężczyzna. Styl niezwykle powściągliwy, nietryskający emocjami jednocześnie konkretny, i stanowczy. To akurat w tej pozycji bardzo mi się podoba. Autor się nie rozdrabnia, co czasami jest irytujące wśród publikacji pisanych przez panie. Miałam wrażenie, czytając tę książkę, że główny bohater jest odzwierciedleniem pisarza. Kreowanie bohatera jest bardzo ważne, tutaj akurat Michał jest postacią jak by to rzec wciągniętą do powieści z chodnika, ma swój charakter, wady i zalety.


Być może tematyka jest powtarzalna i banalna jednak z punktu widzenia mężczyzny autora całość pozycji nabiera niezwykłego charakteru. To wprost niesamowite jak kobiety i mężczyźni zupełnie inaczej odbierają relacje, trudności, problemy i kryzysy. To właśnie sprawia, że po tę książkę warto sięgnąć. Liczę na to, że kolejna powieść autora będzie obszerniejsza. Przyznam, że przez tę po prostu przeleciałam z szybkością błyskawicy.


Z całą pewnością publikacja ta to wielka zachęta po sięganie po kolejne książki Pana Enerlicha. Myślę, że powieść ta przypadnie do gustu paniom, które zapewne porównają ją z książkami pisanymi przez kobiety w podobnej tematyce. Ja to zrobiłam i muszę przyznać, że autor wypada w tym temacie o wiele lepiej. Bez zbędnej gadaniny, melancholii i depresji podsuwa nam silnego bohatera, który w bardzo przemyślany sposób zmienia swoje życie na lepsze.


Z całego serca gratuluję debiutu Panu Hubertowi Enerlichowi, czekam, na więcej a Was kochani zachęcam, aby razem z Michałem odkrywać radość życia z uśmiechem na twarzy.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Oficynka




 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t