piątek, 9 czerwca 2023

Ukłon w stronę Agathy Christie



Gdy odkryłam książki Pani Sophie Hannah, która za pozwoleniem rodziny Pani Agathy Christie wskrzesiła najsłynniejszego belgijskiego detektywa, myślałam, że nie przeczytam nic lepszego w stylu angielskiego kryminału. Wszystko, jednak wskazuje na to, że książka, z którą ostatnio się zapoznałam kunsztownością swojej fabuły i zagmatwaniem sprawy dorównuje królowej kryminału.

Morderstwo na starej plebanii, to wielki powrót do pisania z klasą. Pani Jill McGown zrobiła chyba wszystko, aby oddać klimat najsławniejszych serii z Panną Marple, czy z Herculesem Poirotem, przyznam, że bardzo dobrze Jej się to udało. Na starej plebanii u zacnego pastora ginie człowiek. Sprawa może nie byłaby tak skomplikowana, gdyby nie to, że denat, jest zięciem samego pastora, który delikatnie mówiąc, nie cieszył się sympatią rodziny. Mimo banalności tematu skomplikowana zagadka oraz brytyjska prowincja wciągają od pierwszej strony, zachęcając czytelnika do dalszego kontynuowania powieści, w której sekrety rodzinne oraz wiele wątków pobocznych jeszcze bardziej zaciemnia obraz sytuacji.

Kocham tego typu książki, przede wszystkim klimatyczne, bo to jest dla mnie najważniejsze w angielskim kryminale. Nie oszukujmy się, ciężko jest podrobić styl Pani Christie, często zdarza się, że Pisarze robią to tak nieudolnie, że nie da się tego czytać. Pani McGown, chyba wzięła sobie do serca, aby zwrócić uwagę na scenerię, która nadaje ton fabule. Mroczna, nocna okładka jeszcze bardziej zachęca do poznania tajemnicy starej plebanii i jej mieszkańców. W tej publikacji najlepsza jest zawiłość i naprawdę duże skomplikowanie fabuły. Wiele wątków pobocznych powoduje, że aby dojść do prawdy, trzeba zająć się nimi w pierwszej kolejności. Nasi bohaterowie Lloyd i Judy z policji mają co robić. Tutaj akurat policja nie jest przedstawiona, jak w powieściach z detektywem Poirotem, jako banda przygłupów, wręcz przeciwnie, to nadaje ton książce.

Morderstwo na starej plebanii ku mojemu zaskoczeniu, to kryminał, po który sięgnę chętnie drugi raz. Tak jak potrafię zaczytywać się po kilka razy w tej samej publikacji Pani Christie, tak samo będzie z powieścią Pani McGown. Bardzo ciężko już teraz trafić na pozycje w stylu klasyki kryminału angielskiego, wielka szkoda, mimo to uważam, że trzeba doceniać Pisarzy, którym udaję się stworzyć coś w duchu tamtej epoki.

Książka dosłownie na parę godzin, zabierze Was w świat lekko zacofanej angielskiej prowincji, gdzie każdy każdego zna i wie, o wiele więcej niż mówi. Jeśli można o tym gatunku napisać, że powieść jest ciepła, to naprawdę jest. Wiem, mamy trupa, mordercę i tajemnicę rodzinną, ale ten urok otoczenia, sceneria, ten trzask w kominku w Boże Narodzenie, to jest to, co jak kocham najbardziej. Moim zdaniem otoczka, jest ważna.

Zachęcam Was bardzo uczciwie do sięgnięcia po Morderstwo na starej plebanii, jeśli tak jak ja, jesteście fanami gatunku w formie klasycznej, z całą pewnością nie będziecie zawiedzeni.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

czwartek, 8 czerwca 2023

Jeden z lepszych




Thriller, to mój ulubiony rodzaj książki, z reguły nie mam z nimi problemu, ponieważ generalnie większość jest na jedno kopyto i ma podobną fabułę. Ostatnio przeczytałam pozycję Pani Kateriny Diamond i przyznam, że z tą książką miałam problem, ale na plus. Belfer, bo o tym tytule mowa, wcisnął mnie w fotel i zostawił po sobie duży ślad w mojej głowie. Z pewnością jest to publikacja, o której trudno będzie zapomnieć.

Mamy tutaj dyrektora elitarnej szkoły dla chłopców, który otrzymuje tajemniczą przesyłkę. Po jej otwarciu wie już, że za chwilę będzie martwy. Gdy zostaje znaleziony, powieszony w auli szkolnej nakręca, to spiralę niewyjaśnionych zgonów, którym ulegają ludzie z wyższych sfer społecznych. Może się wydawać, że to powielony temat, ale tutaj mamy takie wątki, jak pedofilia, homoseksualizm, rytualne znęcanie się, sektę, gwałt etc. Muszę napisać, że jest to jeden z lepszych thrillerów, jakie czytałam, także z tego powodu, że zakończenie nie jest oczywiste, a wymiar sprawiedliwości nie ma ochoty zamykać mordercy.

Wszelkie wątki psychologiczne rozwinięte w sposób znakomity, pozwalają wejrzeć w głowę nie tylko ofiary, ale także zbrodniarza, który w niesamowity sposób staje się postacią pozytywną w tej powieści. Książka ta do ostatniej strony trzyma w napięciu, wspaniałe zwroty akcji, głęboka refleksja, niejednoznaczni bohaterowie, tragedia rodzinna, walka dobra ze złem, oraz kumoterstwo, pogarda biedniejszymi, to tylko niektóre wątki w tym dziele. Belfer, to powieść, która drażni oraz irytuje. Musiałam robić przerwy w czytaniu, bo jak tylko dochodziłam, do trudnych tematów np. pedofilii to aż mnie skręcało z nerwów. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki.

Zawsze uważałam, że tego typu literatura, jest na jeden raz i dosłownie na kilka godzin, natomiast pozycję Pani Diamond czytałam 2 dni, ponieważ nie mogłam przebrnąć przez niektóre wydarzenia. Nie dziwie się, że książka została okrzyknięta bestsellerem, bo naprawdę na to zasługuje. Jedyne, co mnie trochę śmieszyło w tej pozycji to wyidealizowany wymiar sprawiedliwości, który działa idealnie tylko i jedynie w książkach.

Przeczytałam w swoim życiu wiele thrillerów, jedne były gorsze inne lepsze, ale większość na jeden raz. Raczej nie wróciłabym do Belfra, mimo to porusza on ważne społecznie tematy, które przez lata zamiatane są pod dywan. Fani tego gatunku znajdą tutaj wszystko to, co sama bardzo cenię na czele z wielowątkowością. Książka niczym kostki domina, która ukazuje prawdę o człowieku, tym razem jak najgorszą. Polecam bez dwóch zdań, jestem pewna, że z tą lekturą przepadniecie na długo.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

środa, 7 czerwca 2023

Trzeci bestseller




Shari Lapena, to jedna z tych Pisarek, co do których zawsze w jakimś stopniu czuję niedosyt. Zastanawiam się, czy to, co pisze, jest bardziej dla dorosłych, czy może raczej dla młodzieży. Nie ma to większego znaczenia, mimo to Jej książki moim zdaniem mają tak szeroką gamę odbiorców, że tę Autorkę warto znać.

Poprzednie pozycje Niechciany gość oraz Para zza ściany przeczytałam z wielkim zainteresowaniem, muszę przyznać, że to jest stanowczo mój klimat. Zwłaszcza publikacja Niechciany gość po skończeniu jej chciałam więcej, żałowałam, że to już. Gdy zobaczyłam kolejną wydaną książkę Ktoś, kogo znamy, po prostu musiałam się z nią zapoznać. Zanim ją otworzyłam, pomyślałam, że bardzo przypomina mi z opisu, publikację Ktoś z nas będzie następny, która była thrillerem dla młodzieży (zresztą bardzo dobrym), więc z góry założyłam, że będzie świetna. Już trzeci raz w przypadku tej Pisarki się nie pomyliłam.

Dziś moim zdaniem ciężko jest stworzyć dobry thriller. Sama lubię takie, których fabuła toczy się w jakimś odosobnionym miejscu, jakieś miasteczko, lub odcięty od świata dom etc. jasne, że z reguły akcja jest przewidywalna, zakończenie również, ale jakoś tego typu książki mnie relaksują, tak było również tym razem, mimo że nie mamy tutaj do czynienia z sytuacją odcięcia od świata.

Ktoś, kogo znamy to wciągająca powieść o sile ludzkiej wścibskości, oraz problemach, jakie wynikają kiedy ludzie za bardzo zaczynają interesować się sprawami sąsiadów. Mamy tutaj miasteczko położone kilka kilometrów od Nowego Jorku, w którym ktoś zaczyna włamywać się do domów, a szczególnie do komputerów ich właścicieli. Włamywacz poznaje niekiedy mroczne sekrety lokalnej społeczności, zręcznie nimi manipulując. Gdy po miasteczku zaczynają krążyć plotki o włamywaczu, niespodziewanie jego ofiary otrzymują listy z przeprosinami … Atmosfera się zagęszcza i sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana i niezrozumiała gdy zamordowana zostaje kobieta, do której wcześniej również się włamano.

Pozycja ta może się wydawać banalna oraz mało wymagająca, jednak posiada tak wiele zwrotów akcji, że czytelnik cały czas nie wie, co tak naprawdę się dzieje, jest to moim zdaniem największym atutem tej książki. Powieść lekka i przyjemna na dosłownie 2 może 3 godzinki czytania, urzeka także lekkim piórem Autorki i nieoczekiwanym zakończeniem. Wiem, że jeśli chodzi o fabułę, powstało mnóstwo tego typu powieści, ale mam sentyment do Pani Lapeny i Jej stylu pisania dlatego ten thriller uważam, za doskonały do relaksu. Trzeba tutaj wspomnieć, także o bohaterach, którym nie do końca można ufać. Przez całą akcję książki nie wiadomo kto jest dobry, a kto zły, kto kłamie, a kto mówi prawdę i moim zdaniem to podkręca atmosferę. Publikacja ta nie bez powodu, jest bestsellerem numer jeden w Kanadzie.

Jeśli nie czytaliście jeszcze tej Autorki, zachęcam. Jestem pewna, ze Wam się spodoba.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

wtorek, 6 czerwca 2023

Spadając z wysokiego konia



„Literaturze nie są potrzebni wielcy Pisarze,

ale wielkie dzieła”.





90% czytelników, gdy sięga po jakąś książkę raczej nie zastanawia się nad tym kim jest jej autor, oraz co sobą reprezentuje. Z reguły czytamy coś, ponieważ nam się podoba i pisarza określamy w ramach kategorii, jak dobra jest dana pozycja. Z biegiem lat okazuje się, że ludzie, którzy tworzyli i tworzą wielkie dzieła, to tylko ludzie i na wierzch wypływają coraz to nowe smaczki z ich życia. Generalnie nie wpływa, to na popularność autora (przecież nawet Mein Kampf cieszy się wielkim uznaniem), jednak żyjąc w XXI wieku, dobrze jest wiedzieć,z kim ma się do czynienia, a historie niektórych znanych twórców są naprawdę ciekawe.

Pani Rita Gombrowicz, wdowa po sławnym Witoldzie Gombrowiczu po 40 latach postanowiła ujawnić mroczną tajemnicę swojego męża. Oświadczyła, że opublikowany zostanie „Kronos”, dziennik zmarłego z wszelkimi jego tajemnicami, oraz skandalami.

"Kronos" to było jego życie, jego pamięć. Nie chodziło mu o to, co się stanie z tym tekstem po jego śmierci. "Kronos" był dla niego. Witold chciał wiedzieć, kim jest naprawdę. I jakie naprawdę było jego życie.”

Z początkowych wpisów przebija głównie seks, w dość wulgarnym stylu.

"Przyjaciółka Jadźki. 2 kurwy z Mokotowskiej, C. z Zodiaku. 9 kurew. Tancerka z Wilna. Przyjaciółka Brezów i Boya. Kurwa z tryprem. Dziewica. Poza tym: C. z Pragi, Franek, dz. w kinie, bodaj Narbuttówna. I ta z nogami w pantoflach gumiennych".

Dalej dla Pani Gombrowicz, jest tylko gorzej. 41 lat temu udało się odszyfrować zapiski, które w ostateczności sprawiły, że Witold Gombrowicz spadł z piedestału polskiego patrioty.

Takie smaczki dotyczą wielu polskich pisarzy. Można tutaj mówić o takich nazwiskach, jak np. Andrzej Brycht, Paweł Hertz, czy Gustaw Morcinek. Każdy z nich nie był i nie jest do końca tym, za kogo ludzie go uważali i o tym między innymi pisze w swej fenomenalnej książce Pan Krzysztof Masłoń. Klątwa sprzeczności, to trzecia część cyklu o sławnych osobowościach wcześniej ukazały się Od glorii do infamii, oraz W pisarskim czyśćcu. Ta część to taki sam szok dla czytelnika, jak poprzednie. Pisarz całkowicie bez cenzury opisuje życie, tajemnice, problemy, zakłamania, czy fobie ludzi z najwyższych świeczników. Bez strachu przed krytyką pokazuje nam, że wielu z nich z ideałem nie miało nic wspólnego, a nawet to, że ich patriotyzm, czy walka słowna o wolną Polskę był na pokaz. Hipokryzja, strach, obłuda sączą się z tej pozycji coraz bardziej, rozwalając wyidealizowane wizerunki.

Nie przepadam za biografiami, ani literaturą w tym stylu. Za tę publikację zabierałam się długo, przyznam, że moje negatywne nastawienie zmieniło się już na początku tej książki. Dzieło szokujące, bulwersujące, dające do myślenia, a przede wszystkim obnażające kłamstwa polskiej kultury. Pisarze, którzy wywierali duży wpływ na kształt powojennej Polski, okazują się maluczkimi ludźmi… Skąd czerpać ideały?

Jestem przekonana, że pozycja ta spodoba Wam się bez dwóch zdań.

Książkę do recenji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

niedziela, 4 czerwca 2023

Powrót do korzeni



„Czasem Człowiek zapomina, że na tym świecie nie wszyscy są nędznikami”.



Ciemny lud, dzikusy, ciemniaki zza Buga, czarnuchy… Ile już było tych określeń na ludzi innych niż my teoretycznie mądrzy, wykształceni, elokwentni… Gdy ogląda się takie programy, jak te Pana Wojciecha Cejrowskiego ma się wrażenie, że żyjemy w kilku różnych światach, a nasz jest tym jedynym i właściwym. Uprzedzenia, oraz stygmatyzacja rozwiniętym społeczeństwom weszła w krew, a nawet nie zastanawiamy się przez chwilę czy mamy rację.
W swej fenomenalnej pozycji Strzelby, zarazki, stal Pan Jared Diamond udowadnia nam, że nie jesteśmy jako społeczeństwo tak zwane rozwinięte, niczym idealnym, a nasze osiągnięcia wbrew pozorom są marne, powielane, mało kreatywne i nie do końca coś warte w życiu. Jak to się stało, że jedne cywilizacje upadały, podczas gdy inne rosły w siłę? Czy położenie geograficzne ma znaczenie? Czy faktycznie ludzie z krajów tak zwanego Trzeciego Świata są mniej inteligentni i wartościowi? Pisarz na niemal 700 stronach podpierając się badaniami historycznymi, naukowymi, demograficznymi, czy kulturalnymi, udowadnia nam, że gdziekolwiek byśmy nie mieszkali, skąd pochodzili, wszyscy jesteśmy tacy sami.

Nie ma ludzi gorszych i lepszych. Dostosowanie cywilizacyjne zależy od wielu czynników. Osobiście z fascynacją patrzę na ludzi zamieszkujących dzikie dżungle, gorące klimaty Afryki, czy tych, którzy osiedlili się w najzimniejszych zakątkach Ziemi. Jestem przekonana, że nigdy nawet w połowie bym się nie dostosowała do warunków, w jakich żyją, pod względem umiejętności, wytrwałości, czy wytrzymałości psychicznej. Ludzie ci są kreatywni, pomysłowi i naturalni, w dodatku ciężko pracują i moim zdaniem wykazują się większą inteligencją i mądrością niż nie jeden mieszkaniec tak zwanego cywilizowanego świata. Europejczycy, czy Amerykanie wykorzystują to, co zostało już wynalezione przez tak zwane prymitywne ludy. Jesteśmy społeczeństwem konsumenckim, które przez nadmiar czasu spędzanego przed urządzeniami elektronicznymi typu telefon, czy komputer przestało się rozwijać (co również, jest udowodnione w tej pozycji). Nie uczymy naszych dzieci życia, a rościmy sobie prawo, aby oceniać np. lud Keczua, czy Janomamów.

Pozycja Pana Diamonda, to ważna społecznie książka, która łamie wszelkie stereotypy i pozwala szerzej spojrzeć na świat. Opatrzona wspaniałymi fotografiami tłumaczy nam nie tylko zjawiska cywilizacyjne, ale także, to co może spotkać nas jeśli nie wyjdziemy z technologicznego uzależnienia. Niezmiernie mi się podobała, momentami trudna, z całą masą odnośników do różnego rodzaju badań zmusza do myślenia. Publikacja to, to żywy obraz tego, jak dostęp do pewnych upraw, hodowla zwierząt i postęp technologiczny wpłynęły na trajektorię ludzkich społeczeństw.
Z całą pewnością świat nie kręci się wokół nas samych, warto poznawać, to co obce, aby się rozwijać i żyć w ciągłej symbiozie z resztą otoczenia.

Ksiązkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

Powrót do klasyki



„Z morderstwem jest jak z życiem; i jedno, i drugie jest nieprzewidywalne.“

Simon Becket



Angielski kryminał, może poszczycić się tym, że jest ponadczasowy i zawsze popularny. Klasyka tego gatunku rozpoczęta przez Klub Kryminalny, do którego należała np. Agatha Christie, Dorothy L. Sayers, czy G.K Chesterton, cieszyła się wielkim powodzeniem między pierwszą a drugą wojną światową. Wielka Brytania, do dziś nazywana jest matką największych sław literackich jak m.in. Jane Austen.

Ostatnie lata w Anglii przyniosły odrodzenie literaturze klasycznej, która została na jakiś czas porzucona na rzecz bardziej współczesnych pozycji. Nie tylko Pisarze tamtej epoki stają się na czasie, ale także szata graficzna wydawanej publikacji. Wielki powrót do stylu art deco spowodował, że pozycje te sprzedają się jak ciepłe bułeczki.

W ostatnim czasie powróciłam do kryminału z lat 30 i nadal jestem nimi zachwycona, mimo że ostatnio raczej już nie czytam powieści w stylu Pani Agathy Christie. Pan Jefferson Farjeon zaskoczył mnie w całym tego słowa znaczeniu książką, którą, z którą od dawna chciałam się zapoznać. Zagadka w bieli, to majstersztyk literacki, który doczekał się wielu wznowień, udowadniając, że lata między wojenne zachwycają nie tylko stylem ówczesnego funkcjonowania, ale także rynkiem wydawniczym.

Zagadka w bieli, to zbrodnia popełniona w Boże Narodzenie. Pociąg jadący do Manchesteru utyka w zaspie śnieżnej, a grupa podróżujących nim pasażerów postanawia na własną rękę dotrzeć do celu. Niestety wielka ilość śniegu blokuje ich wędrówkę, w efekcie doprowadzając wędrowców do przysypanego śniegiem domu, który ku wielkiemu zaskoczeniu okazuje się otwarty i pozbawiony właścicieli. Otwarte drzwi, płonące kominki, gorąca herbata, oraz podwieczorek witają naszych bohaterów i wywołują niepokój opuszczonego miejsca. Przerażający portret nad kominkiem bacznie obserwuje swoich gości, którzy mają coraz większe problemy… Przybycie do posiadłości kolejnej osoby odkrywa mroczną zbrodnię, którą próbują rozwikłać bohaterowie.
Atmosfera grozy połączona z racjonalnym wywodem to znak rozpoznawczy Pisarza. Publikacja ta od początku wywoływała we mnie niepokój. Książka nie jest straszna, ale ma w sobie coś takiego, co przyprawia o dreszcze, zagadka ciągnie się w nieskończoność, pojawiają się coraz to nowe fakty, a atmosfera robi się gęstsza i bardziej napięta. Powieść tę przeczytałam w parę godzin i jestem zachwycona. Fabuła może wydawać się rozwleczona, ale moim zdaniem jest to prawdziwy powrót do korzeni klasyki kryminału. Moim zdaniem to wielka szkoda, że na naszym rynku wydawniczym pojawiła się tylko ta pozycja. Przeczytałam wiele książek z fabułą morderstwa w Święta Bożego Narodzenia, jednak ta jest najlepszą z nich ze względu na klimat książki, niejednoznaczność bohaterów, zwroty akcji, a przede wszystkim wyszukany język, którym już się nie pisze.

Fani kryminału z lat 30 będą zachwyceni, trzeba także dodać, że okładka powraca stylem do minionych lat, kusi i przyciąga… Czas poświęcony tej książce z całą pewnością nie będzie zmarnowany.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

środa, 31 maja 2023

Nowoczesna monarchia




„Miłość, jest wtedy, gdy dajesz człowiekowi wolność wyboru,

A on wybiera Ciebie … Każdego dnia”.



Po tym jak pożegnaliśmy ostatni tom serii Bridgertonowie Pani Julii Quinn w fantastycznym wznowieni, są tacy, którzy tęsknią za atmosferą londyńskiej socjety oraz jej skandalikami. Na szczęście Autorka wraz z Panią Shondą Rhimes wyszła nam naprzeciw ukazaną się właśnie pozycją Królowa Charlotta.

Zanim pojawili się Bridgertonowie, młoda dziewczyna mająca zupełnie inne plany na życie musi poślubić króla Jerzego III, który skrywa nie jedną tajemnicę. Anglia XVIII wieku niemiecka księżniczka Charlotta po kilku minutowym spotkaniu z królem zostaje jego żoną. Z uwagi na to, że to dama, która stanowczo wyprzedza inteligencją oraz sposobem bycia swoją epokę nie do końca przypada do gustu członkom brytyjskiego dworu. Zacofanie, strach, zasady, plotki nie tylko niszczą pojęcie młodej królowej o monarchii, ale także nie przynoszą szczęścia w jej świeżym małżeństwie. Mimo oporu na dworze charakter Charlotty przydaje jej się w relacjach z Jerzym, a także w powolnym tworzeniu szczęśliwego małżeństwa. Nowa rola księżniczki zmusza ją nie tylko do rządzenia i walki o siebie, ale także do zwycięstwa nad sekretami króla, które mogą wstrząsnąć monarchią.
Królowa Charlotta to opowieść o monarchii, jaką mamy okazję poznać w Bridgertonach. Królowa, która zmieniła dzieje i doprowadziła dwór do świetności. Pozycja ta, to także powieść o miłości, zdradzie, nienawiści, głęboko skrywanych tajemnicach, oraz wybaczanych błędach. Postanowiłam nie oglądać serialu na Netflix, dopóki nie przeczytam książki i nie żałuję. Ekranizacja w ogóle nie oddaje treści tej powieści.

Książki Pani Quinn zajmują miejsce na moich półkach i są jak dotąd, jedynymi romansami, jakie zachowałam. Królowa Charlotta nie odbiega stylem pisania od innych publikacji Autorki, tutaj także spotykamy soczyste ploteczki Lady Whistledown, które w zabawny sposób komentują wydarzenia. Subtelna, elegancka, wyśmienicie waniliowa powieść zabierze Was po raz kolejny na dwór królewski, który wkracza w nową erę nowoczesnej jak na tamte lata monarchii.

Pozycja ta nie jest wulgarna, jeśli szukacie wyuzdanego seksu, przelewającej się erotyki, brutalnej miłości, będziecie zawiedzeni. Pani Quinn jest ikoną delikatności, a jej książki przedstawiają miłość w sposób, w jaki powinna być ona pokazana w subtelnym romansie i za to ją uwielbiam. Z wielką chęcią wracam do klasyki gatunku, ostatnio uznałam, że robię się za stara np. na Panią Wolf. Coraz częściej szukam Pisarzy, którzy miłość traktują jako piękne uczucie i nie wpychają w swe pozycje otoczki brutalności, wulgarności i zwierzęcego seksu. Wszystkie książki Pani Quinn polecam bez dwóch zdań, ponieważ mają to czego niestety brakuje na rynku wydawniczym zwłaszcza wśród polskich romansów mianowicie klasę.

Królowa Charlotta dla żony, matki i córki… Wielki powrót do świata bali, etykiety, oraz pędzącej przez wiek XVIII socjety.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

wtorek, 30 maja 2023

Niemal jak Blatty


Gdy jakąś powieść poleca niekwestionowany autorytet w świecie literackim, koniecznie trzeba ją przeczytać. Nie zdarzyło mi się, aby Pan King polecił coś niegodnego uwagi, mimo że nie wszystko zawsze mi się podoba. Tym razem również tak było i muszę przyznać, że Tajemne rysunki Pana Jasona Rekulaka, to horrorowo thrillerowa petarda.

Zaczęło się od tego, że od Wydawcy dostałam tajemniczy list wraz z ciekawym obrazkiem, to wszystko miało zachęcić mnie do zapoznania się z książką. Co ciekawe, po pierwszym liście nadszedł kolejny, który wiał dużym mrokiem, wiedziałam już, że mimo iż w fabule mamy słodkiego chłopca, nie będzie to pozycja o titit miłości, ani nawet lekka obyczajówka, czy klasyczny thriller.

Autor już od pierwszych stron, sugeruje nam, że z chłopcem ewidentnie jest coś nie tak, niech Was nie zmyli jego słodka buzia. Nasza opiekunka ma co robić, powoli przesuwając się od zwykłej kartki papieru po poważne problemy niemal z Egzorcysty Pana Blatty’ego. Kiedy rodzinna sielanka zamienia się w koszmar, akcja się rozkręca, powodując, że chce się więcej.

Nasza główna bohaterka Mallory, po uporaniu się ze swoimi demonami, szuka dobrej pracy. Zrządzenie losu prowadzi ją na idylliczne przedmieście, gdzie otrzymuje posadę niani pięcioletniego Teddiego. Chłopiec kocha rysować, jego obrazki przedstawiają to co znajduje się dookoła, oraz to, co sam wymyśli w swojej głowie. Mimo wrogości, jaką okazuje dziewczynie ojciec dziecka, Mallory zaprzyjaźnia się ze swoim podopiecznym i zaczynają tworzyć parę dobrych przyjaciół do czasu… Pewnego dnia Teddy zaczyna malować zwłoki kobiety ciągnięte przez las, przez tajemniczego mężczyznę… Rysunki stają się coraz mroczniejsze, bohaterka postanawia odkryć prawdę… Morderstwo sprzed lat, sekrety rodzinne, dziecko medium… To wszystko i jeszcze więcej w mistrzowskiej fabule Pana Rekulaka.
Muszę przyznać, że dawno nie czytałam nic tak wciągającego. Książka to niby horror, niby mocny thriller, z garścią zjawisk paranormalnych subtelnie wkomponowanych w akcję, co moim zdaniem jest genialne. Dodatkowo tekst opatrzony, jest rysunkami chłopca, co tworzy niesamowity klimat lekkiego dreszczyku. Nie dziwię się, że pozycja ta polecana jest przez Pana Kinga, można powiedzieć, że obaj Autorzy tworzą, także niezwykły świat ludzkiej psychologii. Tajemne rysunki to publikacja, obok której nie można przejść obojętnie, osobiście uwielbiam książki z wątkiem paranormalnym, morderstwa, tajemnice, a ta pozycja świetnie wpisuje się w te klimaty. Gdyby akcja działa się w jakimś wiktoriańskim domu i miała choć trochę klimatu gotyckiego, byłby to mój numer jeden wśród tego typu powieści.

Bez dwóch zdań polecam, jestem przekonana, że nie będziecie mogli się oderwać od czytania.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

piątek, 26 maja 2023

Przegrana wygrana




„Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich,

z którymi spotkali się Niemcy podczas tej wojny w Europie”.

Adolf Hitler

Jałta rok 1945 dni, podczas których zaprzedano naród polski dla własnych interesów. Józef Stalin zacierał ręce, a Wielka Brytania, Francja i Stany Zjednoczone pluły nam w twarz, cały czas twierdząc, że są naszymi przyjaciółmi. Tamtego roku w Jałcie nie tylko wpędzono nas w kolejną niewolę, ale także uchwalono coś, co do dziś spędza sen z powiek każdemu kolejnemu rządowi polskiemu, jak również wprawia Niemców w konsternację, mianowicie obciążono wtedy Niemcy reparacjami wojennymi.

Konferencja poczdamska ostatecznie ustaliła losy Niemiec, tryb likwidacji skutków II wojny światowej, opracowanie traktatów pokojowych, oraz zasad powojennego świata. Główne postanowienia zawarto w tzw. deklaracji poczdamskiej, a w niej m.in. odszkodowania dla państw poszkodowanych, wypłacane przez Niemcy. Kolejne spotkania, czyli konferencja paryska, bońska i londyńska potwierdzały, to co już ustalono. Ostatecznie w roku 1953 przyjęto umowę londyńską znaną także jako układ londyński (Londyn, 25.02.1953). Dotyczył on kwestii spłaty niemieckich długów zagranicznych, które pochodziły z okresu sprzed 8 maja 1945 r. Stronami umowy była NRF oraz 33 państwa alianckie.

Reparacje za straty wojenne materialne i moralne, otrzymały jak do tej pory Grecja, Izrael, czy Jugosławia… Polska ma poważny problem z tym, aby cokolwiek od Niemiec uzyskać.

23 sierpnia 1953 r. rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej pod naciskiem Związku Radzieckiego ogłosił, że jednostronnie zrzeknie się prawa do reparacji wojennych od Niemiec z dniem 1 stycznia 1954 r. Niemcy Wschodnie musiały z kolei zaakceptować granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej, co powodowało przekazanie około 1/4 Niemiec w granicach z 1937 r. (patrz byłe wschodnie tereny Niemiec) Polsce i ZSRR. Niemcy Zachodnie nie wypłacały zadośćuczynienia nie-Żydom za szkody wyrządzone w Polsce. Umowa Gierek-Schmidt podpisana w 1975 r. w Warszawie przewidywała, że zostanie wypłacone 1,3 mld DM Polakom, którzy podczas okupacji niemieckiej wpłacali do niemieckiego systemu ubezpieczeń społecznych bez pobierania emerytury.

Dziś wielu uważa, że deklaracja z roku 1953 jest nieważna, a co za tym idzie, kwestia reparacji nie została rozstrzygnięta. O tym w swej znakomitej książce Wyparte, odroczone, odrzucone niemiecki dług reparacyjny wobec Polski i Europy piszą Panowie Karl Heinz Roth i Hartmut Rubner. Republika Federalna Niemiec od początku swojego istnienia odrzucała żądania odszkodowawcze krajów, które ucierpiały w wyniku okupacji hitlerowskiej czasie drugiej wojny światowej. Autorzy tej kontrowersyjnej książki mimo pochodzenia niemieckiego ujawniają strategie, do których uciekały się Niemcy, aby odszkodowań nie wypłacać. Pozycja ta podparta wieloma dokumentami takimi jak np. rozmowa kanclerza federalnego Kohla z prezydentem USA Bushem w Camp David gdzie obaj panowie zgodzili się, co do odrzucenia polskich roszczeń reparacyjnych, czy rozmowa kanclerza federalnego Kohla z premierem Mazowieckim w Warszawie, która poruszała kwestie zadośćuczynienia, zmiany harmonogramu spłat zadłużenia i gwarancji Hermesa. Dokumenty szokujące i bulwersujące, dokładnie pokazujące, jak rozgrywa się do dziś państwo polskie.

O reparacjach słyszymy od lat, wmawia się nam, że nie należą się one naszemu krajowi, ponieważ zrzekliśmy się ich kiedy Polska była w strefie wpływów sowieckich. Niestety żaden z polityków zagranicznych nie zastanawia się nad tym, że nie byliśmy wtedy wolnym i niepodległym narodem. Autorzy książki udowadniają, że pieniądze należą się nie tylko nam, ale także wielu innym państwom w Europie, którym odmówiono wypłat. Niestety prawdą, jest, że II wojnę światową mimo wygranej przegraliśmy. Takie dzieła, jak pozycja Panów Rotha i Rubnera, to ważne publikacje, które nie tylko walczą o prawdę, ale także uświadamiają nam, że ta naprawdę wojna się nie skończyła.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

czwartek, 11 maja 2023

Biedniejsza Rosja



Gdy w lipcu 1741 roku Rosjanie zdobyli Alaskę, wydawało się, że to najlepsze co mogło ich spotkać. W ostateczności okazało się, że milczący i groźny krajobraz przyniósł więcej szczęścia Stanom Zjednoczonym Ameryki niż carowi Aleksandrowi II, który zdecydował się na potajemną sprzedaż tego kawałka ziemi w roku 1867. 49 stan USA zakupiony za 7,8 miliona dolarów porównywany do Syberii przestał ciążyć władzom rosyjskim i ostatecznie w roku 1959 oficjalnie stał się częścią jednego z mocarstw światowych.

Czy sprzedaż Alaski była dobrą decyzją, oraz co ją tak naprawdę motywowało? Rosja bała się, że jest zbyt słaba, aby obronić ten kawałek ziemi przed pazernością Brytyjczyków, w efekcie tego postanowiła sprzedać bogaty w ropę naftową teren swoim przyszłym wrogom za bezcen.

W swej książce Koniec rosyjskiej Ameryki, rozważania o przyczynach sprzedaży Alaski Pan Marek Budzisz próbuje odpowiedzieć na pytanie, co przyczyniło się do najgorszego interesu, jaki mogła zrobić carska Rosja. Gdy w roku 1968 dodatkowo znaleziono na niej złoża gazu oraz złota, wiadome jest, że car Aleksander popełnił wielki błąd… Tym bardziej że dominacja korony brytyjskiej dobiegła końca, również przegrana wojny krymskiej, być może wpłynęła na decyzje polityczne w tamtym okresie.

Obecnie Federacja Rosyjska już bez Alaski traci także powoli Syberię, która jak wiadomo, w dużej mierze przejmowana jest przez Chińczyków. Nie oficjalnie oczywiście.

Przewodniczący Mao [Zedong] bardzo wyraźnie, 50 lat temu, odpowiedział brytyjskiemu dziennikarzowi w tej sprawie na pytanie „ Czy Chiny roszczą sobie prawa do Przybajkala i Syberii?”. Powiedział, że te ziemie jeszcze 200 lat temu składały hołd chińskiemu cesarzowi. Naiwny Anglik był zaskoczony: „Panie przewodniczący, Rosja jest tam od 200 lat”. A Mao odrzekł: „Co to jest 200 lat dla Chin? Poczekamy i wszystko wróci na swoje miejsce”. (…)

Czy Syberia zaraz po Alasce będzie kolejnym strzałem w kolano, to się dopiero okaże. Pozycję Pana Budzisza przeczytałam z wielką ciekawością. Nigdy specjalnie nie interesowałam się historią Stanów Zjednoczonych, jakoś nie czuję sympatii do kraju zbudowanego na wyzysku i śmierci milionów niewolników, jednak ciekawe jest to, że Rosja jako kraj dążący do hegemonii pozbyła się tak dużego obszaru. Autor w sposób bardzo przystępny nie zanudzając czytelnika, opowiada nie tylko o motywach sprzedaży, ale także zahacza o samą historię Rosji i Ameryki, co czyni tę publikację jeszcze ciekawszą.

Z całą pewnością Pisarz poruszył w książce, to co w sumie dawno zostało zapomniane. Nikt już nie mówi o nocnych decyzjach skrzętnie ukrywanych przed opinią publiczną, ani o koloniach rosyjskich na Alasce, które powstawały już w XVIII wieku, a już na pewno o tym, że Amerykanie przez bardzo długi czas mieli za złe swojemu rządowi zakup tej ziemi, która ich zdaniem do niczego się nie nadawała. W swej pozycji Pan Budzisz sugeruje nam, jednak, że sprzedaż Amerykanom Alaski, to była przemyślana gra strategiczna, która być może zaowocuje w przyszłych latach.

Książkę polecam bez dwóch zdań, intryguje, wciąga i zmusza do myślenia.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

czwartek, 4 maja 2023

Dla ciekawych



Brakuje mi cytatu do tej książki… W ogóle odkąd ją doczytałam, a było to naprawdę ciężkie, zastanawiam się, co się dzieje z polskim dziennikarstwem.

Ksiądz profesor Waldemar Chrostowski, to moim zdaniem duży autorytet jeśli chodzi o kwestie religijne i światopoglądowe. Czytałam kilka Jego książek w tym np. Dekalog, czy wspaniały album Święta Rodzina, człowiek o jasnych bardzo dokładnie sprecyzowanych poglądach, który potrafi zestawić swoją wiarę i jej błędy z Biblią, ma zdanie niemal na każdy temat, a gdy się wypowiada robi, to w duchu łagodności i miłości do bliźniego. Nagle pojawia się taki dziennikarzyna, który moim zdaniem niszczy całkowicie przekaz wzajemnego szacunku i tolerancji, jakim ksiądz Chrostowski posługuje się od lat.

Pozycją Niech Wasza mowa będzie: tak, tak, nie, nie czyli rozmowa Pana Tomasz Rowińskiego z Ks. Prof. Waldemarem Chrostowskim czuje się zniesmaczona i to nie przez księdza tylko przez dziennikarza. Wbrew pozorom, Protestanci (w tym ja), również czytają publikacje katolickie. Wiele z nich, jest naprawdę ciekawych, są i takie, które są po prostu złe. Do tej pory wszelkie wywiady np. z księdzem Waldemarem, były odbierane przeze mnie bardzo pozytywnie, aż w swej pozycji Pan Rowiński napisał, że protestanci mają zwulgaryzowane pojęcie na temat tradycji i jej udziału w lekturze Pisma Świętego… Takich perełek można tutaj doszukać się więcej. Zastanawiałam się, czy Dziennikarz, Pisarz, Autor, powinien ziać taką pogardą do wszystkiego, co nie jest katolickie…

Tutaj trzeba napisać bardzo wyraźnie, wielki ukłon w stronę księdza Chrostowskiego, że nie dał się wciągnąć w tę grę słów, która miała zdyskredytować inną wiarę niż ta, którą wyznaje Kościół rzymskokatolicki.

W tej pozycji ksiądz Waldemar wypowiadał się m.in. w kwestiach Pisma Świętego, Soboru watykańskiego II, papieża Franciszka, dialogu międzyreligijnego etc. Z całą pewnością są to spostrzeżenia, które warto przeczytać, szkoda tylko, że zadania wbrew pozorom trudnej rozmowy podjął się człowiek, który będąc redaktorem pisma „Christianitas” ma problem z tym, aby swoje poglądy zachować dla siebie, a przeprowadzić rzetelny wywiad, dając wypowiedzieć się zaproszonej osobie.

W dobie ekumenii, dbania o wzajemne międzyreligijne kontakty, takim nacisku na to, że wszyscy jesteśmy, braćmi etc. wyskakuje Pisarz, który chyba zagubił tę ideę jedności, o jakiej naucza Jego Kościół. Zapytać można o wszystko, powiedzieć można wszystko, tylko wypadałoby robić, to subtelnie nikogo nie obrażając, kiedy podejmuje się kwestie religijne. Być może Pan Rowiński założył z góry, że jego publikacji nie dotkną ludzie z innych wyznań, co jest błędem, nie żyjemy już w średniowiecznej ciemnocie.

Nie wiem, czy polecić pozycję Niech wasza mowa będzie: tak, tak, nie, nie ze względu na księdza Chrostowskiego warto zapoznać się z Jego poglądami, jeśli chodzi o sposób zadawania pytań przez Pana Rowińskiego dramat.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t