sobota, 16 lipca 2022

Nadia Cię zaskoczy





Thrillery i kryminały dzielą się na te, które się czyta tylko jeden raz i te, do których chce się wracać. Sama mam swoje ulubione pozycje z tego gatunku i są takie, do których wracam po miesiącach lub latach. Gdy ukazała się najnowsza pozycja Pani Elisabeth Noreback Nadia pomyślałam, że to może być nowa perełka wśród gatunku. Okładka mnie trochę zmyliła, ponieważ myślałam, że to tematyka obozowa. Patrząc na samą obwolutę, widzimy druty więzienne, które kojarzą mi się właśnie z np. Auschwitz. Po przeczytaniu informacji na odwrocie szybko zweryfikowałam swój błąd, okazało się bowiem, że Nadia to thriller psychologiczny, który wciąga od pierwszej strony.

Nasz główna bohaterka Linda, wychowywana w znanej artystycznej rodzinie od lata nazywana była Słoneczną Dziewczynką. Gdy dorosła wyszła za Simona, który również pochodził z tego elitarnego świata. Gdy jej matka zachorowała i stanęła w obliczu śmierci, Linda dowiedziała się, że jej kochający mąż zdradza ją na lewo i prawo. Teraz nasza bohaterka odsiaduje wyrok w najniebezpieczniejszym więzieniu w Szwecji oskarżona o zabicie męża. Nikt nie wierzy w jej niewinność, wręcz przeciwnie wszystkie zebrane dowody wskazują na to, że popełniła tę zbrodnię. Problem polega na tym, że Linda nie wie, tak naprawdę co stało się tamtej nocy… Nic nie pamięta, i sama zaczyna kwestionować swoją poczytalność. Czy kobieta faktycznie jest potworem? A może została zręcznie wmanipulowana w plan kogoś innego? Tajemnica goni tajemnice, nic nie jest oczywiste i nie widać światełka w tunelu… Czy prawda zwycięży?

Pełna mroku powieść Pisarki, zaskakuje i wstrząsa. Pozwala odkryć najmroczniejsze zakątki duszy, ale i zapoznaje nas ze zręczną psychomanipulacją. Publikacja, od której ciężko się oderwać udowadnia, że mózg często może nam płatać figle, a szaleństwo dotyka nawet najbardziej zdrowych na umyśle ludzi. Do tego napięcie, wspaniałe zwroty akcji, niejednoznaczni bohaterowie i bezsprzecznie szczegółowe wejście w psychikę postaci sprawiają, że chce się więcej. To pierwsza książka Pisarki, jaką miałam w ręku, muszę napisać, że jest wprost genialna. Świat zbrodni i ludzkiej świadomości przenikają się nawzajem, tworząc dzieło, do którego chce się wracać. Po lekturze Nadii okazuje się, że każdą poczytalność można podważyć. Trzeba, także wspomnieć, że fabuła jest bardzo dynamiczna mimo dużej ilości opisów. Z całą pewnością jest to pozycja dla tych, którzy lubią rozbudowane wątki psychologiczne, szczegółowe opisy, oraz dokładne wejście w charakterystykę bohaterów.

Bez dwóch zdań polecam, fani dobrej powieści o zbrodni będą zachwyceni.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

niedziela, 10 lipca 2022

Wciągający Smok





Doczekałam się trzeciego tomu wspaniałej sagi Pana Jordana Koło czasu. Całość porównywana do Śródziemia Tolkiena, sprawiła, że zaczęłam czytać i przyznam, że czekam na więcej. Tym razem Autor dokonuje analizy jednego z głównych bohaterów, jednocześnie zabierając nas w większy świat mroku niż do tej pory, ponieważ psychologia w tomie III jest naprawdę obfita.


Smok odrodzony to jak do tej pory najlepszy tom, jaki miałam w ręku, zręcznie omawiający postać samego Randa. Wbrew pozorom nie jesteśmy zasypani mnóstwem nieistotnych ciągnących się jak flaki z olejem opisów samego bohatera, jego natury oraz przemyśleń. Pisarz skupia się na roli głównej postaci w całym dziele i to sprawia, że czeka się na kolejne części. Co ciekawe, nie tylko postać Randa (choć on odgrywa główne skrzypce) jest szczegółowo opisana w Smoku odrodzonym. Możemy tutaj zapoznać się bliżej także z innymi bohaterami, którzy nadają ton całej fabule i przekonują odbiorcę, że każdy z nich jest tak samo ważny. Pan Jordan i tym razem nie zapomina o zwrotach akcji, niebezpiecznych przygodach, szczypcie magii i wielkiej przyjaźni. Tym razem, jednak są to dodatki do głębokiej psychologii, którą uskutecznia Autor.


Przyznam szczerze, że mimo mojej wielkiej miłości do powieści Tolkiena, Robert Jordan śmiało może stawać z nim w jednym szeregu. Wydaje mi się, że Autor Koła czasu, skupia się bardziej na opisach, co świetnie wprowadza czytelnika w świat publikacji i naprawdę rozwija wyobraźnię. Może się wydawać, że tom III jest troszkę monotonny i powolny, ale uważam, że bliższe zapoznanie odbiorcy z bohaterami było potrzebne. Cała seria to osiem tomów obszernej lektury, co pozwala na delektowanie się przygodami Randa i jego przyjaciół oraz wrogów przez długie godziny. Objętość może niepokoić, ale uważam, że te kilka tysięcy stron świetnie przedstawia pomysł Pana Jordana nie tylko na fabułę książki, ale i na przyciągnięcie prawdziwych miłośników długiego fantasy. Należy tutaj wspomnieć także o wydaniu pozycji. Nic tak nie cieszy fana książki jak piękna oprawa, która wspaniale prezentuje się na półce i nie ulega szybkiemu zniszczeniu. Twarda oprawa, jaką zachęca nas Wydawca to strzał w dziesiątkę. Z całą pewnością jest ona doceniona przez moli książkowych.

Tak myślę, że wielbiciele Tolkiena powinni bez dwóch zdań zapoznać się z Kołem czasu, bezsprzecznie jest to pozycja i dla starszych i dla młodszych, którzy szukają ucieczki w świecie dobrej powieści fantasy. Część trzecia to tak jak dotychczas wspaniałe dialogi, barwne postacie i kilometry czytania. Do tego zdrada, miłość, nienawiści i wielka przygoda, która bez dwóch zdań pozostaje z czytelnikiem na długo. Po przeczytaniu pierwszych trzech tomów jestem oczarowana i mimo tego, że nie przepadam, za książkami z tego gatunku ta urzekła mnie do tego stopnia, że czekam na kolejną część.

Książkę do  recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

piątek, 8 lipca 2022

Nieodkryte Włochy




Od dzieciństwa czułem pociąg do studiów przyrodniczych, do badań nad światem i zabytkami starożytnymi, do etnografii, a zwłaszcza do podróżowania”.

Leon Barszczewski



Apulia, Abruzja, Rzym… Kto z nas choć raz nie marzył o wyprawie, która coś by wniosła do naszego życia, podniosła adrenalinę, wywołała szybsze bicie serca. To już drugi dziennik z wyprawy Pana Grzegorza Musiała tym razem Pisarz zabiera nas do Włoch, gdzie mamy okazję poznać skalistą i górską Abruzję, przepiękne Apeniny oraz Apulię, która ciągnie się wzdłuż Adriatyku aż po Bazylikatę.


Bazylikata kiedyś zwana Lukanią to do dziś najmniej odkryty region Włoch. Niewielka przestrzeń pozwala nam poznać wspaniałe górskie pejzaże Dolomitów Lukańskich, płaskowyż Murge oraz niezliczone wzgórza. Cały region ma dostęp do Morza Tyrreńskiego, a na terenach tych rozciągała się kiedyś wielka Grecja. Cały obszar Bazylikaty to cudowne małe wioski, w których ludzie do dziś kultywują często zapomniane już tradycje. Największą atrakcją regionu oraz perłą tego obszaru jest Matera, niesamowite miasto wykute w skałach tufowych. W Dzienniku włoskim Pana Musiała jest to najbardziej zareklamowany region, ze względu na to, że ciągle pozostaje mało znany przez turystów. Przyznam, że czytając książkę, sama miałam ochotę się tam wybrać. Z opisu Autora wynika, że ci, którzy wybierają Bazylikatę na cel swojej podróży szukają ciszy i ukojenia, a także uciekają przed pędzącym światem.


Dziennik włoski to nie tylko opisy krajobrazów, ale także wspaniałych zabytków, oraz tradycyjnej kuchni. Znajdziemy tu informacje o najpiękniejszych zakątkach Apulii i Abruzji, poznamy Melf i Metamponto, a także zawitamy do wiecznego miasta Rzym, w którym kciuk uniesiony w górę przez wiele lat ratował życie niewinnych ludzi. Pisarz serwuje nam w swej pozycji wspaniałą historię, często nieznaną dla czytelnika, zachęca do zagłębienia się w temat nieodkrytych Włoch. Jedyne czego mi brakowało to fotografie. Książka jest tylko opisem, ponieważ to dziennik, ale wspaniale by było gdyby Pisarz dodał kilka zdjęć zwłaszcza tych regionów, o których ma się okazję rzadko usłyszeć.


Lekturę Dziennika Włoskiego uzupełniłam na własną rękę, oglądając zdjęcia w internecie. Jestem zachwycona widokami, a także zabytkami, jakie miałam okazję zobaczyć. Z wielką chęcią wybrałabym się do tak pięknie opisywanej Bazylikaty, ponieważ kocham takie tereny. Wielkie wrażenie zrobiły na mnie tradycje ludzi i ich kuchnia. Muszę przyznać, że Pan Musiał potrafi zachęcić czytelnika do zejścia z kanapy i własnej wyprawy. Nie miałam okazji czytać o Sycylii, o której pisał Autor w poprzedniej części dziennika, ale jeśli jest tak samo obszerna i pełna szczegółów muszę to koniecznie nadrobić.


Jeśli kochacie podróże, książki pisane o nich z pasją, a może szukacie idealnego miejsca na wakacje to Dziennik włoski Apulia. Abruzja. Rzym jest właśnie dla Was.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

sobota, 2 lipca 2022

Polowanie trwa






Jak doszło do tego, że fizyk po renomowanej uczelni zajął się pisaniem powieści do dziś pozostaje niewyjaśnione. Robert Jordan znany z kontynuacji serii o Conanie pióra Roberta Howarda zasłynął swoją publikacją godną Tolkiena Koło czasu. Uczestnik wojny w Wietnamie po powrocie z frontu zajął się dziennikarstwem oraz krytyką teatralną. Jego dorabianie do domowego budżetu pisaniem książek okazało się strzałem w dziesiątkę, a miliony fanów na całym świecie czekali na kolejne tomy, opowiadające o ich ulubionych bohaterach.


Po zapoznaniu się z pierwszą częścią znakomitej serii postanowiłam sięgnąć po tom drugi. Jeśli nie czytaliście Koła czasu, jest to fantastyczny zbiór dla miłośników Śródziemia Tolkiena, który po lekturze o Frodo Bagginsie koniecznie trzeba przeczytać. Przypominam, że część pierwsza opowiada o tajemniczej kapłance, która przy bywa do wsi o nazwie Dwie Rzeki, aby w towarzystwie swojego wiernego druha odnaleźć reinkarnację Odrodzonego Smoka, który wiele lat temu doprowadził do zagłady na świecie, poprzez jego rozdarcie. Wartka akcja, wspaniałe opisy i nietuzinkowi bohaterowie powracają w kolejnej części Wielkie polowanie, która jest równie obszerna jak poprzednia.

Nasi przyjaciele wyruszają na wielkie polowanie, aby zdobyć Róg Valere, co za tym idzie władze nad światem oraz wielką sławę. Droga do celu prowadzi przez niebezpieczne krainy i tajemnicze miasta, jest niezwykle trudna. Na szlaku bohaterowie muszą zmierzyć się z siłami ciemności i trollokami. Walka toczy się w atmosferze magii, przyjaźni, a także miłości.

Tutaj trzeba przyznać, że tom drugi jest dojrzalszy i wyższy poziomem niż pierwszy. Bohaterowie są bardziej świadomi siebie, następuje także o wiele lepsze zapoczątkowanie opisów nie tylko poszczególnych scen, ale także otaczającego świata. Widać, że Wielkie polowanie jest pozycją bardziej przemyślaną. Od samego początku powieści akacja toczy się szybko, jest barwniejsza i bardziej dynamiczna. Można tutaj zauważyć również bardziej wysublimowany język, jakim posługują się postacie powieści. Mamy także większą dawkę mroku, zwrotów akcji i przygód, co wciąga czytelnika w wir ciągle zmieniającej się fabuły. Dla mnie osobiście poboczne postacie w powieści są ciekawsze, niż te główne to jest, jednak kwestia gustu uwielbiam także te poboczne wątki. Trzeba również zwrócić uwagę na dialogi. Powiedzmy sobie szczerze, że stworzyć dialog jest bardzo ciężko zwłaszcza ciekawy i rozbudowany tutaj Autor radzi sobie znakomicie. Dialogi nie są suche, zawierają emocje rozmówców, które czytelnik czuje od razu i to dla mnie jest najważniejsze.

Przyznam, że nie oglądałam serialu. Jakoś nie mam na to ochoty, może zrobię to po przeczytaniu wszystkich pozycji z serii. Uważam, że zawsze najpierw książka później film. Słyszałam różne opinie, jednak mam nadzieję, ze serial jest na tyle dobry, aby do niego wraca, tak jak wracam do Władcy Pierścieni, czy Hobbita. Myślę, że cała seria, mimo że może się wydawać bardziej pozycją dla młodszych czytelników, jest znakomita także dla ludzi, którzy mają już dojrzały wyrobiony gust literacki. Ja jestem zachwycona po przeczytaniu obu tomów i czekam na kolejną część. Bez dwóch zdań polecam.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

środa, 29 czerwca 2022

Pytania o Boga





Wiara, miłość i nadzieja kroczą nocą: wierzą w to, co niewiarygodne, kochają to, co zabierają i porzucają, mają nadzieję wbrew wszelkiej nadziei”.


Gdy w roku 2017 pojawiła się w sprzedaży powieść Chata Williama Younga, zachwalana niemal na każdym kroku pomyślałam, że muszę się na nią skusić. Przyznam, że początek mi się naprawdę podobał, ale zakończenie było dla mnie ogromnym rozczarowaniem i jako osoba wierząca uważałam je za herezję. Całkiem niedawno ukazała się w sprzedaży pozycja Nieznajomy na tratwie Pana Mitcha Alboma, która zaciekawiła mnie na tyle, aby dać drugą szansę publikacji podobnej do wyżej wspomnianej Chaty. O ile na drugi tom książki Younga się nie pokusiłam, to dzieło Alboma wywołało u mnie naprawdę wiele pozytywnych emocji.

Fabuła jak z filmu katastroficznego grupa osób na tratwie walczy o przeżycie na morzu po katastrofie jachtu. Brakuje im wszystkiego, opuszcza ich nawet nadzieja na to, że ktoś przyjdzie im z pomocą. W pewnym momencie na falach pojawia się postać mężczyzny, który twierdzi, że jest Bogiem. Od tej chwili tratwa staje się miejscem duchowych przemian, głębokich rozmyślań i walki dobra ze złem w naszych bohaterach. Czy człowiek, którego spotykają rozbitkowie, faktycznie jest tym, za kogo się podaje? Spotkanie jest tak surrealistyczne, że ludzie sami nie wiedzą, czy są jeszcze na morzu, czy w niebie, a może trafili do samego piekła. Tę tajemnicę próbuje rozwikłać Jarty LeFleur główny inspektor na wyspie Montserrat, na której rok po rozbiciu jachtu znaleziono nie tylko pustą tratwę, ale także dziennik jednego z rozbitków.

Jest to typowa książka o wierze i nadziei, zabiera czytelnika w głąb własnego ja. Zmusza do myślenia, zachęca do przewartościowania własnego życia, zagłębienia się w swoją wiarę lub jej brak. Zachęca do analizy przekonań, stawia trudne pytania, na które czasami nie mamy odpowiedzi. Kieruje nasze myśli, ku przyszłości jednocześnie zachęca do pogodzenia się z przeszłością. Publikacja pyta o miejsce Boga w naszym życiu, oraz relację z nim. Autor, poruszając temat Jego istnienia, jednocześnie nie zmusza nas do przyjęcia jego światopoglądu. Książka jest raczej zachętą do dialogu wewnętrznego czytelnika z samym sobą, oraz powrotem do wiary. Ciesze się, że Pisarz nie dokonał przekłamań w najważniejszym dla Chrześcijanina temacie, jak w powieści Chata. Widać, że dzieło to jest głęboko przemyślane, a jego fabuła ma także przyciągnąć ludzi, niewierzących. Książka na pewno zmusza do głębokich przemyśleń, ciężko zapomnieć o tym, co się w niej przeczytało. Z całą pewnością publikacja próbuje przekonać odbiorcę do tego, aby nigdy nie rezygnować z wiary i nadziei w życiu.


Nieznajomy na tratwie, moim zdaniem jest jedną z ciekawszych pozycji o uduchowieniu, oraz wierze w Boga. Myślę, że nawet ateista wyciągnie z niej coś dla siebie. Książkę tę, można także potraktować jako ciekawostkę, ale nie można przejść obok niej obojętnie.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

środa, 22 czerwca 2022

Mroczno i mroczniej





Gdyby nie dobre książki, które przeczytałem, miałbym dużo węższą wizję świata”.


Mario Vargas Llosa


Trzeba przyznać, że wszystkie typowo młodzieżowe kryminały Wydawnictwa Zysk i S-ka są na bardzo wysokim poziomie. Przeczytałam już kilka z nich i miałam okazję zobaczyć ich ekranizację na platformie Netflix, na której cieszą się dużą popularnością. Ostatnie z tych dzieł, czyli Ktoś z nas kłamie z zaskakującym zakończeniem, cały czas cieszy się zainteresowaniem odbiorców, a trzeba napisać, że książka jest jeszcze lepsza niż film. Najnowsza powieść z tego gatunku Final Girl. Ostatnie ocalałe Grady Hendrix to kolejny hit, po który warto sięgnąć.


Ostatnio zaczytywanie się w młodzieżówkach jakoś świetnie mi wychodzi, nie inaczej było i tym razem. Połączenie kryminału oraz thrillera również tym razem mnie nie zawiodło i całkowicie przepadłam w nowym świecie zbrodni. Final Girl to dziewczyna, która przeżywa koszmar podczas wizyty w kinie. Jako jedyna przeżywa seans, który zamienił się w okrutną zbrodnię. Nasza bohaterka ucieka od masakry i jako jedna z kilku ocalałych próbuje poradzić sobie z traumą, o której nie może zapomnieć. Podczas spotkań tych, które przeżyły, młode kobiety udzielają sobie wsparcia oraz wzajemnej pomocy. Pewnego dnia jedna z nich nie przychodzi na spotkanie. Lynnette ma złe przeczucia, obawia się, że koszmar powrócił i teraz ona i jej przyjaciółki są na celowniku bezwzględnego mordercy. Czy naszym bohaterkom uda się zachować jedność i przeżyć? Musicie to przeczytać.


Moje półki już uginają się pod ciężarem dobrych kryminałów, ten jest kolejnym z nich. Książka trochę w stylu Harlana Cobena, pełna zaskakujących zwrotów akcji, niedopowiedzeń, ukrywanych sekretów oraz tajemnic zabiera nas w świat mrocznego zabójstwa i bezwzględnego mordercy. Pozycja ta zaskakuje na niemal każdej stronie, wydaje nam się, że już zaczynamy coś podejrzewać lub na pewno wiedzieć, a jednak okazuje się, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Mimo że publikacja ta jest raczej książka dla młodzieży, jej fabuła zachęca także starszych czytelników oraz fanów gatunku. W ostatnim czasie wiele pozycji tego Wydawcy jest ekranizowanych mam wielką nadzieję, że ta również znajdzie swoje miejsce na Netflix. Bez wątpienia jest to lekka powieść, czyta się ja w dosłownie parę godzin, ponieważ wciąga i trudno się od niej oderwać tym bardziej dziś na upalne popołudnia będzie świetną rozrywką.


Niewiele jest książek, do których chce się wracać jeśli chodzi o lekki kryminał czy thriller, mimo to Ostatnie ocalałe to pozycja, która moim zdaniem zagości u Was na dłużej. Poza świetną fabułą znajdziemy tutaj także psychologię, analizę stresu pourazowego oraz traumy, do tego przyjaźń i lojalność co jest wisienką tej publikacji. Jeśli jeszcze nie poznaliście pięciu wspierających się kobiet w walce o przeżycie, koniecznie musicie to nadrobić.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

wtorek, 21 czerwca 2022

Dickens historycznie




Jeżeli chcesz zrobić coś dobrego, dlaczego nie zrobić tego dla samego dobra, a odrzucić precz swoje lubienia i przyjemności”?


Popularność powieści historycznych w Anglii osiągnęła szczyt pod koniec pierwszej połowy XIX wieku. Tematyka wszelkich zrywów i rewolucji pojawiała się w większości dzieł ówczesnych pisarzy, co spotykało się z szeroką krytyką. Rewolucja francuska oraz wszelkie zrywy ją poprzedzające, sprawiły, że Dickens zafascynowany angielskim renesansem historycznym oraz topografią i historią Paryża, a także nastrojami ówczesnego ludu, po dwukrotnym usłyszeniu w teatrze pieśni Ça ira( która była nieoficjalnym hymnem Francji) postanowił napisać swoją drugą powieść historyczną. Jego poprzednia książka o Barnabie Rudge (1840–1841) spotkała się z dość dobrym przyjęciem. Pisarzowi bardzo trudno było zdobyć materiały dotyczące rewolucji francuskiej, o pomoc poprosił swojego przyjaciela historyka, który zasypał go ogromną lawiną książek w tej tematyce. Po dokładnej analizie materiału przez Dickensa powstał tytuł Opowieść o dwóch miastach.

Łucja Manette wraz z przyjacielem przybywa do Francji, aby uwolnić swojego ojca uwięzionego w Bastylii. Mężczyzna został niesprawiedliwie osądzony i aresztowany przez szlachecką rodzinę markiza St. Évremonde'a. Doktor był świadkiem morderstwa dokonanego przez tę rodzinę na dwójce ubogich dzieci. Wiele lat więzienia i bardzo ciężkiej pracy doprowadziło do tego, że ojciec naszej bohaterki zapadła na chorobę umysłową. Nie pamięta co się stało, ani dlaczego został skazany. Pod opieką córki dochodzi do siebie w Londynie. Łucja w międzyczasie wychodzi za mąż za Karola Darnaya. Okazuje się, że nie jest to prawdziwe nazwisko mężczyzny, a on sam pochodzi z rodu St. Évremonde. Darnay po wybuchu rewolucji zostaje zmuszony, do powrotu do Francji gdzie zostaje rozpoznany i skazany na śmierć. Z więzienia ratuje go beznadziejnie zakochany w Łucji Sydney Carton, który zajmuje miejsce skazanego… Okazuje się, że obaj panowie są do siebie łudząco podobni, nikt nie odkrywa podstępu. Carton umiera na gilotynie.


Książka świetnie opisuje historię samej rewolucji francuskiej, ówczesnych rządów oraz buntu społecznego, a także bezwzględnej polityki. Sceny pełne są sadyzmu i brutalności, przedstawione z najdrobniejszymi szczegółami, zobrazowane bez kompromisów. Dickens żywo przedstawia nie tylko wydarzenia, ale sprawia również, że bohaterowie wydają się wprost wyciągnięci z tamtego okresu. Pisarz w swym dziele całkowicie usprawiedliwia wybuch zrywu i uważa, że racja jest po stronie ludu, jednocześnie nie analizując historii. Jeśli ktoś kojarzy Autora tylko z Opowieści wigilijnej, będzie tą pozycją, zachwycony. Z całą pewnością książka jest wielką perełką wśród literatury historycznej. Przyciąga szczegółami, barwnością postaci oraz subiektywnym spojrzeniem Pisarza. Jest to już kolejne wznowienie, które cieszy się wielkim uznaniem.


Obie nieme ekranizacje z roku 1911 i 1922 zyskały wielką popularność, a i najnowszy film z roku 1958 posiada wielu fanów. Sama jestem za książką, ale z wielką chęcią obejrzę film. Jako fanka powieści historycznych polecam bez dwóch zdań.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

czwartek, 16 czerwca 2022

Kryminał ze sztuką w tle




Wysublimowana sztuka, wyklucza lubieżność”.


George Santanaya

Podczas czytania powieści Uczennica mistrza, doszłam do wniosku, że fantastyczne połączenie Wydawcy zajmującego się typowo książkami o sztuce i jego połączenie z beletrystyką jest wspaniałe. Po kilku publikacjach, które czytałam już od Wydawnictwa LeTra, po lekturze Uczennicy myślę, że każda kolejna powieść będzie jeszcze lepsza. Ponieważ kryminał to moja ulubiona tematyka, sięganie po wszelkie publikacje tego gatunku wywołuje u mnie dreszcz wielkiej przygody, nie inaczej było i tym razem.


Przyznam, że do Uczennicy mistrza zabierałam się dość długo, ale kiedy już wzięłam tę powieść do ręki, przeczytałam jednym tchem. Nasza główna bohaterka Paulien kocha sztukę i jest jej znawczynią, mimo wydawałoby się dużej wiedzy i inteligencji, główna bohaterka jest także niezwykle naiwna. Dziewczyna zaręcza się z człowiekiem, który okrada ją z jej rodzinnych dzieł sztuki jak by tego było mało Paulien zostaje oskarżona o współudział w tym przestępstwie. Bieg zdarzeń zmusza dziewczynę do zmiany nazwiska oraz wyjazdu do Francji, gdzie kobieta musi zacząć wszystko od nowa. Praca u amerykańskiego kolekcjonera, który potrzebuje tłumacza, jest dla naszej bohaterki drugą szansą, którą dostała od losu. Jako Vivien Gregsby młoda kobieta wchodzi na salony Francji oraz ma szansę nie tylko na poznanie największych światowych kolekcji, ale także na ciągłe kształcenie się w temacie, który kocha. Niestety sekret, który ciągnie się za Paulien nie daje jej spokoju. Czy kiedy się wyda, Edwin nadal będzie chciał utrzymywać kontakty ze swoją pracownicą? Kto życzy źle naszej bohaterce i w co naprawdę wplątał się były narzeczony dziewczyny? Koniecznie musicie przeczytać.


Książka Uczennica mistrza to subtelny kryminał z wątkiem sensacyjnym oraz romantycznym. Autorka podeszła bardzo poważnie do opisów, które są niezwykle dokładne, oraz szczegółowe. W pozycji nie tylko przeżywamy przygodę i odkrywamy tajemnicę, ale także mamy okazję zapoznać się z wielkimi dziełami sztuki oraz poznać ich autorów i historię. Połączenie kryminału i sztuki jest mistrzowskim zabiegiem, który sprawia, że czytelnik nie tylko ma okazję sięgnąć po swój ulubiony gatunek, ale także może przy okazji dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Nie znajdziemy w tej książce brutalności ani wielkiego rozlewu krwi, jednak wartkość akcji, niejednoznaczność bohaterów, głęboka analiza ich psychologii i wspaniały przekrój światowego malarstwa sprawiają, że mimo braku tak zwanego trupa książka wciąga i zachwyca.

Pisarka zabiegiem wrzucenia czytelnika na początku, na sam koniec fabuły sprawia, że chce się przeczytać, jak doszło do oskarżenia naszej bohaterki. Mimo tego, że jest to powieść jednowątkowa, zabiera nas w różne okresy w czasie co dla mnie, jest jej dodatkowym atutem. Bezsprzecznie fani dobrego kryminału, a także książek obyczajowych i tych o malarstwie będą zachwyceni dziełem Pani Shapiro. Bardzo lubię ambitne publikacje, więc Uczennicę mistrza polecam bez dwóch zdań.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa LeTra

 

sobota, 11 czerwca 2022

Przemian czas




Bieda jest sama z siebie nauczycielką i podporą filozofii. Bo do czego filozofia nakłania słowami, do tego bieda zmusza w praktyce.


Wiek XIX zarówno na świecie jak i w Europie można nazwać wiekiem wielkich przemian. Przed rokiem 1900, uznawano, że na Ziemi niemal 70% społeczeństwa żyje w biedzie, z czego aż 68% w skrajnym ubóstwie. Pozostałe 30 % byli to ludzie zamożni i średnio zamożni, którzy próbowali powiększyć swoje majątki, mimo trudności w zacofaniu społecznym i gospodarczym. Walka z powszechną biedą doprowadziła na przestrzeni wieków do wielu mniejszych i większych konfliktów, a także buntów oraz strajków. Z jakiegoś powodu, do początków XIX wieku nie widziano perspektyw na polepszenie swojego bytu, dopiero przemiany społeczne i gospodarcze, jakie zaczęły zachodzić, zmusiły kraje, do całkowicie innego spojrzenia na swoją egzystencję.


Wiek XIX jest to czas największych zmian jeśli chodzi o politykę, gospodarkę, a także tok myślenia ludzkości. Produkcja przemysłowa wyparła rolnictwo i zaczęła odgrywać coraz większą rolę w zapewnieniu dobrobytu. Zaczęły powstawać coraz to nowe zakłady, które z biegiem czasu zastępowały popularne do tej pory manufaktury. Dzięki zmechanizowaniu i zracjonalizowaniu produkcji znacznie obniżono koszty pracy, co pozwoliło na szybki rozwój i wzrost przemysłu. W tym samym czasie dokonano najważniejszych wielkich wynalazków. Pionierem w dziedzinie przemian była Wielka Brytania, której XVII wieczny przemysł był niemal całkowicie oparty na włókiennictwie. Angielską industrializację, która była zapoczątkowana właśnie włókiennictwem, już na początku lat 30 XIX wieku zastąpiono przemysłem ciężkim.

Co, jednak tak naprawdę doprowadziło do wielkich przemian i bogacenia się społeczeństw? Wśród najważniejszych są to z całą pewnością wynalazki. Telefon, turbina wiatrowa, silnik wysokoprężny, pierwsze tworzywa sztuczne… To tylko niektóre z nich. Wynalazki mocno wpłynęły nie tylko na wygodę życia, ale także na poprawę statusu społecznego i wyjście społeczeństw z zacofania. Należy tutaj wspomnieć także o przemyśle, zmianach form gospodarowania, a także rozbudowie handlu i wzrostu znaczenia bankowości.

Pan Oded Garol w swej pozycji Podróż ludzkości, o pochodzeniu bogactwa i nierówności, odpowiada na pytania co więziło ludzkość w ubóstwie od czasów jej pochodzenia. Pisarz skupia się także na tym, co spowodowało zmianę w standardach życia w ostatnich pokoleniach, a także skąd wynikają ogromne nierówności społeczne w różnych zakątkach świata.

Książka ta to splatające się ze sobą elementy historii, gospodarki, polityki, a także tradycji i kultury. Autor przez pryzmat wielu dziedzin próbuje wytłumaczyć czytelnikowi nie tylko samo pochodzenie biedy, ale także tok myślenia ludzi, którzy przez lata nic nie robili, aby poprawić stan swojego portfela. Znajdziemy tutaj obszerne wyjaśnienia z tematyki kapitalizmu, handlu, ekonomii, czy demografii. Pozycja napisana przystępnym językiem zawiera wiele odnośników do historii, a także wykresów i tabel. Pisarz bardzo dokładnie przedstawia nam zmiany, jakie zachodziły na przestrzeni lat, ale również docieka jak to możliwe, że mimo tak rozwiniętej gospodarki są kraje, w których liczba biednych stanowi ponad 70% obywateli.

Uwielbiam taką tematykę. Książka wciąga i wiele wyjaśnia. Jest jak najbardziej na czasie, a jej konstrukcja i język pozwala na dokładne zrozumienie tematu. Pisarz swoimi przemyśleniami chce dotrzeć do jak największej liczby odbiorców. Gdy sięgnęłam po tę publikację od razu pomyślałam o pozycji Poldark. Było to spowodowane tym, że w tej serii właściciele kopalni próbowali jak najlepiej przystosować je do wydobycia, pojawia się także obszerny temat wynalazków w tym przypadku maszyny parowej, a także wspaniały obraz przemian społecznych w Anglii. Myślę, że jeśli ktoś uwielbia książki obyczajowo historyczne to pozycja Pana Galora będzie wspaniałym wstępem, do każdej z nich. Podróż ludzkości dziś w XXI wieku jest tak samo na czasie. Ze względu na ciągłe przemiany na arenie międzynarodowej, wszelkie bzdury polityczne i żałosne ustawy oraz zasady warto się z nią zapoznać i wiedzieć, że wiele z tych dzisiejszych wymysłów może doprowadzić do ponownego powrotu w czasy, z których wyszliśmy.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

niedziela, 5 czerwca 2022

Sztuka, która szokuje





Życie w sztuce to jest życie w stanie małej rozpusty. Nie zawsze konkretnej. Jeżeli jednak rozsiewa się dookoła perwersyjny nastrój, to wtedy mogą wychodzić naprawdę ciekawe rzeczy”.


Andrzej Haegenbarth



Co pokazać, a co ukryć? Mowa ciała w sztuce od lat fascynuje, gorszy, zmusza do myślenia i głębokiej analizy. Coś, co dziś w XXI wieku jest oczywistością łapaną na zdjęciach, sto lat temu było nawet niemoralne. Gdy artysta ukazuje postać ludzką, musi zdecydować o tym jak będzie ułożone jej ciało. Wszelkie zmiany, jakie możemy uchwycić na portretach, wraz z nastaniem kolejnej epoki ulegały przeobrażeniom. Dobrym przykładem jest nagość, która była tematem tabu w średniowieczu, ale już dwieście lat później nikogo nie dziwiła i nie wywoływała skandalu.


Studiowanie mowy ciała w sztuce, zmusza nas do zagłębienia się w kulturę, tradycje, oraz zwyczaje. Zachęca także do zapoznania się z historią danej epoki, społeczeństwa, a także dziejów. Z reguły gdy oglądamy portrety np. Pablo Picasso, czy Leonarda da Vinci nie zwracamy uwagi na gesty, mimikę, czy ułożenie postaci. Patrzymy na obraz jako całość, często jednak okazuje się, że dla artysty postawa pozującego miała ogromne znaczenie, wręcz najważniejsze. Bardzo często również mowa ciała oddana na płótnie wskazuje na zainteresowania, pasje oraz nastroje malarza. Gdy przyjrzymy się dokładnie, uchwycimy subtelny uśmiech Mona Lisy, czy przerażający stan psychodeliczny w Krzyku Muncha.

Wbrew wszelkim regułom, oraz zasadom moralnym najciekawszym, a jednocześnie najbardziej fascynującym uchwyceniem mowy ciała w tradycyjnej sztuce europejskiej jest wzwód penisa. Temat kontrowersyjny, eksponowany był w postaci średniowiecznego saczka, co doskonale widać np. na obrazie Parmigianino, Pier Maria Rossi di San Secondo ok. 1535-1538, Prado, Madryt. Co ciekawe wszelkie tego typu przedstawienia nigdy nie były chowane w prywatnych kolekcjach sztuki pornograficznej. Elementy te od wieków pojawiały się na portretach królów, czy szlachty, aż po wiele scen z życia chłopów. W czasach Brueglów przedstawienie takie było powszechnie akceptowane i dopuszczane, a portrety te cieszyły się wielkim uznaniem.


Kontrowersyjnym gestem, który pojawia się na obrazach, jest także znak figi, podczas którego kciuk wystaje pomiędzy palcem wskazującym i środkowym. W wielu krajach takie ułożenie dłoni symbolizuje penisa, który przeciska się przez wargi sromowe kobiety. Dość często jest uważana za uwagę o charakterze seksualnym, wręcz seksistowskim. Gest znany jako mano fica (włoskie słowo fica jest żargonowym określeniem żeńskich genitaliów), był pokazywany jako największa forma znieważenia przez ponad 2000 lat.

W malarstwie przewija się wiele takich bardziej i mniej kontrowersyjnych gestów i poz. Pan Desmond Morris w swojej momentami szokującej pozycji Mowa ciała w sztuce pozy i gesty, przytacza nam wiele dzieł sztuki, które kryją nie tylko tajemnice samego wyglądu postaci, oraz jej mimiki, ale także pokazuje, że artyści od lat poprzez swoje dzieła nie tylko wyrażali siebie, ale także tworzyli portrety, które miały jak najbardziej oddać charakter, uczucia, a nawet życie osoby, która się na nich znajduje. Autor przytacza nam, najbardziej wydawałoby się szalone i całkowicie oburzające pozy, gesty i tło w największych dziełach powstałych na przestrzeni lat. W książce możemy zobaczyć takie perełki jak Mona Lisa Nicka Walkera przedstawiona na murze w Londynie, Niedobraną parę Jana Massysa, obraz ten szokuje do dziś, a jego drugie dno jest jak najbardziej na czasie, czy akty, które są popularne i bardzo chętnie pokazywane na wystawach np. Odpoczywająca dziewczyna Françoisa Bouchera.


O sztuce przeczytałam wiele pozycji. Najlepsze są zwłaszcza te, które zawierają wiele zdjęć różnego rodzaju arcydzieł. Pan Morris stworzył publikację podzieloną na rozdziały, w których każdy omawia inny gest, jako archetyp. Książka zawiera całe mnóstwo fotografii, natomiast niewielką ilość opisów, sprawia to, że czytelnik ma duże pole do interpretacji danego dzieła. Znajdziemy tutaj płótna i rzeźby od najwcześniejszych epok jak np. Wenus z Hohle Fels, aż do czasów współczesnych, które ukazują np. Gest Kozakiewicza.

Najbardziej w tej książce podoba mi się to, że Autor przedstawił niemal same mało znane dzieła sztuki. Sprawia to, że publikacja nie jest oklepana i nie czyta się oraz nie ogląda w kółko tego samego. Odbiorca ma przez to szansę poznać również mniej znanych malarzy i ich twórczość. Pan Morris w swym dziele prowokuje, zachęca do pogłębienia wiedzy, rzuca czytelnikowi wyzwanie, zmusza do dokładnej analizy. Pisarz z całą pewnością dla wymagającej części odbiorców. Pozycja ta przybliża nam także kontekst historyczny i dziejowy wybranego tematu, świetnie uzupełnia wiedzę. Z całą pewnością Mowa ciała w sztuce pozy i gesty, to świetny prezent dla tych, których sztuka szeroko pojęta nudzi i nie wzbudza zainteresowania. Pan Morris wybrał dzieła zabawne, momentami oburzające, przy niektórych chce się zakryć oczy, to sprawia, że książka przyciąga i pragnie się ją otworzyć, aby popatrzeć.

Kolejna świetna pozycja Wydawcy, którą warto mieć w swojej biblioteczce.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Arkady


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t