wtorek, 30 listopada 2021

Upadek Cywilizacji Zachodu






Cywilizacja ginie, barbarzyństwo nie osiągnęło jeszcze
dostatecznej siły, chciałoby się dożyć wielkiego dnia Nemezis.
Niech moi przyjaciele budują – ja pragnę zniszczeń”.


Michał Bakunin










Bez wątpienia Oświecenie było jedną z najważniejszych epok świata. Wyszliśmy z ciemnoty i zacofania, a także zabobonów Średniowiecza, postawiliśmy na pierwszym miejscu człowieka, jego potrzeby, samokształcenie. Prawo do inności. Porzuciliśmy, Boga uznając, że sami możemy być sobie panami i stanowić o przyszłości. Wielu uczonych upadku Cywilizacji Zachodniej upatruje właśnie w tej epoce. Do tego czasu koncepcja istnienia i bycia człowieka była ściśle związana ze stworzeniem przez Boga, kroczenie Jego prawami i chodzeniem Jego śladem. Poddając w wątpliwość, wszelkie zasady byliśmy świadkami koncepcji, które całkowicie zaprzeczały chrześcijańskim wartością.


Dziś człowiek bez drogowskazu moralnego tworzy prawo, jest bytem biologicznym, jak uważał Darwin, jest bytem ekonomicznym, jak mawiał Marks, jest także bytem czysto seksualnym, jak twierdził Freud, jest niczym, jak mówił Nietzsche.


Na przestrzeni lat możemy obserwować całkowitą laicyzację krajów, które kiedyś były największymi punktami praktyki chrześcijańskiej na świecie jak Hiszpania, Francja. Wielu krytyków twierdzi, że do szybkiego zniszczenia wszelkich wartości przyczyniła się rewolucja seksualna z lat 60 – tych. Jeszcze inni powiedzą, że rewolucja francuska i rządy Henryka VIII Tudora całkowicie rozwaliły wartości pochodzące z Biblii, natomiast wielu obywateli USA do dziś ma zdanie, że przyznanie praw czarnoskórym obywatelom było początkiem końca.


Mimo mądrości wielu mamy dziś wielki problem. Człowiek pozostał obdarty ze wszystkiego i nie definiuje się z niczym. To, co kiedyś uważano za ważne, dziś jest krytykowane i piętnowane. Głupota idzie przed mądrością, a niemoralność stawiana jest na piedestale. Doczekaliśmy czasów, w których eutanazja, aborcja, marginalizacja wiary, nadawanie tradycyjnym pojęciom nowego zakłamanego znaczenia, gloryfikacja Gender, odrzucenie wszelkich zasad prawa nikogo nie dziwi, a jest wręcz pochwalane, oczekiwane i ma szerokie przyzwolenie.




Pani Elżbieta Królikowska – Avis zajęła się jednym z najważniejszych tematów współczesności, czyli upadkiem cywilizacji zachodniej. W swej pozycji Cywilizacja Zachodu na rozdrożach wartości pokazuje nam świat, który upada.


W książce możemy przeczytać o negatywnym skutku porzucenia wszelkich wartości przez pryzmat różnych krajów świata. Jak doszło do upadku demokracji w Stanach Zjednoczonych, o problemach społecznych w Brazylii, sytuacji politycznej na Węgrzech, ale przede wszystkim o tym co dzieje się w naszym kraju. Co przykrywa pandemia koronawirusa, o braku profesjonalizmu wśród dziennikarzy, o walce między różnymi formacjami politycznymi, czy o skutkach działań na świecie dla Polski.


Przyznam, że pozycja Pisarki mnie zaciekawiła, ale… Cóż trochę się rozczarowałam. Pisana niesamowicie jednopartyjne nie jest to książka, która przedstawia mój prywatny głos w wielu kwestiach. To raczej zbiór felietonów w imię „kto nie z nami ten przeciw nam”. Mimo tego, że Autorka porusza naprawdę ważne tematy, które po prostu trzeba omawiać nie tylko na arenie międzynarodowej, moim jednak zdaniem nie jest to publikacja obiektywna.


Nie lubię książek, które próbują przypodobać się jednej linii politycznej. Zresztą nie znoszę także takich gazet, dzienników, czy czasopism, nie mówiąc już o jednopartyjnych telewizjach czy kanałach radiowych. Nigdy nie jest tak, że jedna strona ma zawsze rację, a druga się myli. Mimo tego, że popieram Panią Królikowską – Avis w temacie powrotu do wartości chrześcijańskich, to jej polityczny punkt widzenia totalnie do mnie nie mówi.




Książkę polecam bardziej jako ciekawostkę, jednak dla fanów tak zwanej dobrej zmiany będzie ona z pewnością rewelacyjna.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

piątek, 26 listopada 2021

Ach co to był za cukierek!!!




Słuszną linię ma nasza władza”.


Miś”








„Chcesz cukierka, idź do Gierka. Gierek Ci da, bo dużo ma” powiedzonko, które gościło w naszych domach, do dziś jest powtarzane w nieco zmienionej formie (której tutaj nie przytoczę, ponieważ jest wulgarna), gdy je słyszymy, od razu widzimy lata 70 – te i polskie wstawanie z kolan. Och co to były za czasy. Dojście do władzy Edwarda Gierka przyniósł narodowi polskiemu nie tylko koncert zespołu ABBA, czy wizytę prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale przede wszystkim bogactwo na sklepowych półkach, a także lekkie otwarcie szlabanów na granicach.


Edward Gierek I sekretarz KC PZPR wraz z Piotrem Jaroszewiczem wydawać by się mogło, że wyciągnęli wnioski z rządów poprzedników i wpadli na genialny pomysł pogodzenia wzrostu gospodarczego w kraju ze wzrostem stopy życiowej obywateli. Genialnych pomysłów mieli dużo… Efekty mamy do dziś.


Trzeba przyznać, że Gierek, zawieszając plan poprzedniej ekipy, jakim było podniesienie cen żywności, sprawił jednocześnie, że dość szybko rosły płace, które przyczyniły się do zasobności portfeli Polaków. Niestety I sekretarz nie doinformował narodu, że życie na kredyt kiedyś musi się skończyć. Nadszedł czas, w którym nasi wierzyciele zaczęli domagać się spłaty długów. Polityka zagraniczna nigdy nie była i nie jest mocną stroną rządów w Polsce… Śmiem twierdzić, że Piłsudski razem z Dmowskim przewracają się w grobach.


W latach 70-tych tak zwany „nawias inflacyjny” sprawił, że ludzie zaczęli bać się deprecjacji oszczędności i wzrostu cen. W szybkim tempie ze sklepów zaczęły znikać wszelkie towary, a zaczęły pojawiać się puste półki. Konieczność zrównoważenia rynku wymusiła na rządzie w roku 1975 podwyżkę cen. Protesty, które wybuchły rok później sprawiły, że podwyżkę tę odwołano. Gospodarcza tragedia wisiała już na włosku. Dobiła ją zima stulecia na przełomie roku 78/79. Polsce dokuczał pogłębiający się brak energii, który spowodował spadek produkcji wielu zakładów, fabryk i hut. W końcu nadeszły długie jak zima na Syberii kolejki przed sklepami. To aż dziś nie do pomyślenia, że w roku 1980 mięso oraz wyroby czekoladowe wraz z czekoladą mogło nabyć tylko 75% społeczeństwa, margaryna dostępna była dla 78% a ser dla 80%.


Ach jak się nasz Gierek ratował. Całą winę próbował zrzucić na premiera Jaroszewicza, niestety w roku 1980 został pozbawiony funkcji na rzecz Edwarda Babiucha.


Fani mitycznej epoki gierkowskich cukierków do dziś mówią, że dekada Gierka to najlepszy okres w dziejach Polski. Zapominają jednak o długach, przehulanych i zmarnowanych miliardach dolarów, kilometrowych kolejkach po wszystko i pustych półkach w sklepach.


Donald Tusk potrafił powiedzieć: „To nie były dobre czasy, ale to nie były też czasy, które warto przekreślić. Akurat gospodarskie wizyty i inwestycje za czasów Gierka to jest raczej coś, co dobrze wspominam".


Taaaak… Temu Panu wyborcy już podziękowali:-))


Jarosław Kaczyński uznał, że Gierek „działał w takich okolicznościach, jakie wtedy były, ale to, że chciał uczynić z Polski kraj ważny — w tamtym kontekście, w tamtych okolicznościach-to była bardzo dobra strona jego działania, jego osobowości, jego poglądów, wskazująca na to, że był komunistycznym, ale jednak patriotą".


Yyyyy… To chyba dlatego dziś Pan Kaczyński wraca do tamtych czasów, w swoich projektach rządowych. Ale, ale koniec z prywatą wróćmy do Edwarda Gierka:-))


Aby nie było, że tylko się czepiam, tego braku musztardy trzeba tutaj napisać, że faktycznie w roku 1971 nadano w kolorze pierwszy program telewizyjny. Rolnicy zostali objęci ubezpieczeniem oraz uzyskali bezpłatny dostęp do opieki zdrowotnej, nie brakowało pracy, a raczej pracowników. Zakończyła się ofensywa przeciwko kościołowi zapoczątkowana przez Gomułkę, i oczywiście trzeba wspomnieć o tanich mieszkaniach i samochodach.


W czasach Edwarda Gierka, dla każdego coś miłego, jednak na dłuższą metę… Mit „Szklanych domów” upadł.


W swojej najnowszej pozycji Pan Piotr Gajdziński Czas Gierka epoka socjalistycznej dekadencji przenosi nas w niezwykle barwne lata 70 -te. Opisuje nie tylko dojście do władzy I sekretarza KC PZPR, ale również jego genialne pomysły, konflikty polityczne i upadek z wysokiego konia. W tej pozycji przeczytacie nie tylko o absurdach rządów ikony PRL -u, ale także o życiu zwykłych ludzi i poza kulisowych działaniach na rzecz tak zwanego dobra naszego kraju.


Przyznam, że o epoce rządów Edwarda Gierka czytałam wiele. Każda z publikacji oddaje wzloty i upadki tamtych lat. Pozycja Pana Gajdzińskiego nie jest wyjątkiem. Napisana wspaniałym przystępnym językiem, zaprasza nas w świat naszych rodziców oraz dziadków w sposób niezwykle obiektywny. Prawdziwa, momentami niezwykle humorystyczna książka, która pozwala spojrzeć na czasy PRL-u z dystansu, jednocześnie zachęcając nas do przeanalizowania czasów, w których żyjemy teraz.


Bezsprzecznie dzieło to polecam wszystkim miłośnikom I sekretarza, ale również jego wrogom. Najbardziej, jednak zachęcam młodych ludzi, a także fanów historii do sięgnięcia po barwną historię rządu, który próbował zmienić Polskę po tragicznych wizjach Gomułki.


Książkę do recenzji otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl


 

sobota, 20 listopada 2021

Jordan zaraz po Tolkienie




Zawsze zastanawiałam się, dlaczego ludzie zachwycają się powieściami fantasy lub typowym sf. Przyznam, że nigdy nie przepadałam za tego typu literaturą, być może mam ograniczoną wyobraźnię, ale potwory, dziwne stwory, kosmici, jakieś wojny galaktyczne nigdy mnie nie fascynowały. Wolałam oglądać te dzieła na ekranie niż sięgać po książki, jednak jako dziecko zachwyciłam się serią o Harrym Potterze. Z biegiem lat odkryłam świat Tolkiena i chyba od tego momentu trochę przychylniej zaczęłam patrzeć na gatunek fantasy.


Niestety nadal jestem krytycznie nastawiona do literatury fantastycznej polskiej. Mój patriotyzm nie obejmuje polskich pisarzy dzieł współczesnych, widać w tych pozycjach braki i niedociągnięcia, mimo starań ciągle w naszej literaturze zresztą nie tylko tej z tego gatunku czegoś brakuje, ale to moja subiektywna ocena.


Całkiem niedawno kiedy przeglądałam zapowiedzi i nowości Wydawnictwa Zysk i S-ka zwróciłam uwagę na powieść Roberta Jordana Oko świata, która okazała się pozycją z tego mało przeze mnie lubianego gatunku. Skusiłam się mimo to na przeczytanie opisu i powiem uczciwie, przepadłam. Z uwagi na to, że kocham Władcę Pierścieni, pomyślałam sobie WOW! To jest super na dodatek w podobnym klimacie i tematyce. Musiałam mieć pierwszy tom tej serii. Całkowicie zaskoczyła mnie objętość tej pozycji, ponieważ zorientowałam się, że całość składa się z kilkunastu tomów. Spodziewałam się czegoś mniej obszernego, a dostałam niemal grubość encyklopedii. Na pierwszy rzut oka książka jest grubsza niż pierwszy tom opowieści o Śródziemiu.


Przybliżając tematykę trzej chłopcy, mieszkają w małej wiosce gdzieś na końcu świata. Toczą monotonne dość nudnawe życie. Pewnego dnia w ich małym świecie pojawia się tajemnicza kobieta Moraine, która należy do zakonu kobiet władających ogromną mocą Aes – Sedai. Ostrzega ona mieszkańców przed czarnym, który budzi się z długiego uśpienia, aby zawładnąć nad całym światem. W tym samym niemal momencie wioskę atakują trolloki stwory, które były uważane za wymysły legend. Gdy wszystko staje w ogniu, kobieta pomaga zbiec chłopcom, jest przekonana, że jeden z nich jest Smokiem Odrodzonym, który może pokonać Czarnego i ocalić świat.


Pierwszy tom Oko świat jest początkiem serii Koło czasu. Seria ta bije rekordy popularności za granicą i podbija listy bestsellerów. Bez wątpienia dla fanów takich dzieł jak Gra o tronWładca Pierścieni, czy Mroczna wieża powieść Pana Jordana to uczta dla zmysłów oraz inteligencji.


Nie myślałam, że to kiedykolwiek napiszę, ale Oko świata jest chyba nawet lepsze niż mój ulubiony Tolkien, a może po prostu on już przestał mi wystarczać. Na pierwszym miejscu niesamowite, szczegółowe opisy, niemal tak precyzyjne jak u Kinga i tak wielobarwne jak u klasyki Śródziemia. Dalej wielowątkowość, która przyznam, jest dla mnie bardzo ważna. Różnorodność bohaterów, niejednoznaczność każdej z postaci, wspaniale rozbudowane dialogi, do tego klimat, który od pierwszej strony uruchamia wyobraźnię i niemal od razu przenosi nas w świat bohaterów.


Zawsze namawiam do zapoznania się z książką, zanim zobaczymy film lub serial i tak jest również tym razem. Serial dostępny jest w Prime Video szczerze mówiąc nie widziałam go, z uwagi na to, ze mam zamiar zapoznać się z całą serią i zostawię go sobie na deser i Was kochani również do tego zachęcam.


Chciałabym się tutaj również podzielić takim przemyśleniem, wydawało mi się kiedy przeczytałam skrót na okładce i zaczęłam pierwszy rozdział, że publikacja ta jest typowo dla młodzieży. Tak sugerował mi dobór bohaterów trzej młodzi chłopcy. Trochę bałam się, że przez to powieść będzie miała bardziej młodzieżowy, potoczny język, ale nic takiego nie miało miejsca. Okazało się, że mimo moich wyobrażeń seria ta nie jest młodzieżówką, choć naprawdę zachęcam, aby z książką zapoznali się młodzi ludzie.


Niezwykłe przygody, intrygujące zwroty akcji, ciekawa fabuła, myślę, że seria Pana Jordana bezsprzecznie może zostać postawiona w jednym szeregu z klasykami gatunku. Nie ukrywam, że mam wielkie oczekiwania co do kolejnych części, jestem zafascynowana rozwojem przygody oraz zmianą, jaka zachodzi w bohaterach. Mam nadzieję, że kolejne tomy są na tym samym poziomie pisarstwa, oraz że każdy kolejny wnosi coś nowego do rozwoju akcji.


Bezsprzecznie Oko świata, jest serią, którą warto, a nawet trzeba polecić. Jestem przekonana, że zarówno starsi jak i młodsi odbiorcy będą nią zachwyceni, oraz że stanie się ona kolejnym ulubionym dziełem w kilku tomach wszystkich sympatyków Froda Bagginsa. Jeśli szukacie czegoś nowego, świeżego i wciągającego koniecznie uzupełnijcie swoje biblioteczki pierwszym i kolejnymi tomami Koła czasu.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

czwartek, 18 listopada 2021

Tragiczne związki z księżmi

 Przez ostatnie pięć lat, w temacie Kościoła rzymskokatolickiego nie mówi się o niczym innym jak o wykorzystywaniu seksualnym nieletnich. Oczywiście jest to niezwykle ważny temat, który nigdy nie powinien zostać przemilczany, jednak istnieją również inne niezwykle ważne sprawy, które są belką w oku szeregowych księży, jak również ich przełożonych.



Gdy w instytucji tej wprowadzono celibat, na potrzeby finansowe kościoła (chodziło o to, aby majątki kościoła nie przechodziły na rodziny duchownych, ale pozostawały niezmiennie do dyspozycji Watykanu), nikt nie martwił się losem kobiet, które poświeciły życie na rzecz związku z księdzem, ani dzieci, które się z tych związków rodziły. Kapłan miał zakaz posiadania żony, dzieci i rodziny, mimo że Biblia, na którą powołuje się instytucja rzymskokatolicka, uczy zupełnie inaczej. Nikogo nie obchodziły naturalne jak i psychologiczne potrzeby normalnego mężczyzny, na przestrzeni lat doprowadziło to do wielu przestępstw, skandali, oraz wynaturzeń.


Ksiądz Darek Dziewiecki w jednym z wywiadów powiedział, że kościół nigdy nie wprowadził celibatu! „Taki właśnie jest sens celibatu. Warto wyjaśnić, że Kościół katolicki nigdy nie wprowadzał, ani nie znosił celibatu”. Celibat księży został usankcjonowany prawnie dopiero w XI wieku w czasach Grzegorza XVII w ramach tak zwanej reformy gregoriańskiej. Zgodnie z nią małżeństwa zawierane przez księży były uznawane za nieważne. Papież Innocenty III (1198-1216) uznał celibat za obowiązujące w Kościele prawo. Jak widać, nawet ksiądz nie zna swojej religii i jej historii.


Pan profesor Józef Baniak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, socjolog religii przeprowadził badania, na grupie 800 księży tematem było ich prywatne życie seksualne. Wynikiem badań było to, że przełożonym kościoła zależy tylko na tym, aby ksiądz nie miał dzieci i nie chciał się żenić, oraz aby nigdy nie zrezygnował z kapłaństwa. „Księży, którzy decydują się na związek małżeński z kobietą, kościelni hierarchowie traktują jak zdrajców. Bo się sprzeniewierzyli. Odważyli się wystąpić przeciwko mitowi świętości instytucji. Podchodzą do tego tak, jak w czasach średniowiecza. Tyle że wyraźnie zostają w tyle z takim myśleniem”.




Pani Gabriela Kotas, napisała niezwykle ważną pozycję Uśpione niebo, pozycja ta traktuje o życiu kobiety po wieloletnim związku z księdzem.


Dziś społeczeństwo nie robi problemu z tego, że duchowny ma kobietę oraz często dzieci. Jest to tajemnicą, o której wszyscy wiedzą, ale nikt nie mówi o niej głośno. Są księża, którzy porzucają stan kapłański, poczuwając się do odpowiedzialności za swoje decyzje, są również tacy, którzy bez skrupułów wykorzystują swój status, wykorzystując kobiety, a następnie je zostawiają w imię tak zwanego Boga i religii. W publikacji Pani Kotas poznajemy Annę, która po piętnastu latach związku z księdzem Andrzejem zostaje odtrącona na rzecz kariery naukowej w kościele.


Dzieło Pisarki opisuje przeżycia bohaterki, obłudę, dwulicowość i wyrachowanie duchownego, silne emocje od załamania nerwowego, po bunt, żal, pogardę… Przyznam, że książka ta wywołała u mnie szereg emocji od zniesmaczenia po złość. Zastanawiałam się, co kieruje takimi kobietami jak Anna? Wiedząc, że mężczyzna tak naprawdę nic im nie może zaoferować, ponieważ jest wierny swojej religii, a kobietę traktuje jak odskocznię, jednocześnie mydląc jej oczy kłamstwami o wielkiej, dozgonnej miłości, a nawet o porzuceniu stanu duchownego.


Oczywiście zdarzają się wyjątki. Są księżą, którzy faktycznie wybierają założenie rodziny i uczciwość wobec kobiety, którą naprawdę kochają, jednak są to wyjątki. Zastanawiałam się również, jak to jest, że tak święta instytucja pozwala na tak naprawdę wykorzystywanie przez swoich podwładnych niczemu niewinnych kobiet, a na dodatek dzieci, które nigdy nie będą miały normalnego dzieciństwa, nie licząc już na żadne alimenty, czy jakiekolwiek wsparcie materialne.


Pozycja Uśpione niebo przedstawia wielką naiwność bohaterki, momentami ta jej głupota mnie denerwowała. Piętnaście zmarnowanych lat, bez prawdziwej rodziny, dzieci, normalnego domu, męża… Wszystko poświęcone na rzecz mężczyzny, który uznał, że kariera naukowa w strukturach rzymskokatolickich jest dla niego ważniejsza, niż kobieta, z którą żył tyle lat. Po lekturze tej pozycji doszłam do jeszcze większego przekonania, że decydenci kościoła rzymskiego sami nakręcają w nim patologię, zboczenia, wynaturzenia i przestępczość, najstraszniejsze jest jednak to, że obwiniają o to zwykłych ludzi, często tych najbardziej wierzących w racje i nieomylność tej instytucji.


W XXI wieku, kiedy po duchownych możemy już spodziewać się naprawdę wszystkiego, publikacja Pani Kotas porusza kolejny ważny społecznie temat. Dotyka nie tylko moralności, uczciwości, czy zwykłego poczucia obowiązku, ale również chciwości, pazerności, obłudy, samolubstwa i zakłamania duchownych. Uśpione niebo to dzieło, które upomina się o kobiety od czasów powstania instytucji Kościoła rzymskokatolickiego, to książka, która woła o sprawiedliwość dla wszystkich ofiar podłości duchownych zarówno kobiet, które wierzyły na słowo jak i dzieci, które przyszły na świat z tych związków, a przede wszystkim to publikacja, która zmusza do pochylenia się nad tematem nie tylko osoby niezaangażowane uczuciowo w relację z księdzem, ale szczególnie kobiety, które tkwią w takiej sytuacji i nie potrafią, nie chcą lub za mocno kochają, aby wszystko dobrze i realnie przemyśleć.


Wątpię w to, że w temacie celibatu coś się zmieni. Mężczyźni, którzy nie prowadzą normalnego życia uczuciowego i erotycznego, upominają nas z ambony i grzmią w konfesjonałach. Najśmieszniejsze jest to, że wierni katoliccy się na to zgadzają, pozwalając na wycieranie gąb przez swoich kapłanów Pismem Świętym.


Kochani bezsprzecznie najważniejsza pozycja końca tego roku, jeśli chodzi o kwestie etyczne, moralne, społeczne oraz religijne. Tej książki nie można przegapić. Zachęcam do zakupienia w Studiu Wydawniczym Milion. Namawiam do głębokiej analizy przy pomocy najważniejszych pism chrześcijańskich, czyli Biblii.


Nauka ta zasługuje na wiarę. Jeśli ktoś dąży do biskupstwa, pożąda dobrego zadania. Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nieprzebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży? Nie [może być] świeżo ochrzczony, ażeby wbiwszy się w pychę, nie wpadł, w diabelskie potępienie. Powinien też, mieć dobre świadectwo ze strony tych, którzy są z zewnątrz, żeby się nie naraził na wzgardę i sidła diabelskie.
Diakonami tak samo winni być ludzie godni, w mowie nieobłudni, nienadużywający wina, niechciwi brudnego zysku, [lecz] utrzymujący tajemnicę wiary w czystym sumieniu. I oni niech będą najpierw poddawani próbie, i dopiero wtedy niech spełniają posługę, jeśli są bez zarzutu.

1 List do Tymoteusza rozdział 3

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Studiu Milion

Tragedia transformacji

 Transformacja ustrojowa, gospodarcza, czy polityczna miała wpływ na całą Polskę. Z całą pewnością jednak były takie miasta w naszym kraju, które jej skutki odczuły boleśniej niż inne. Jednym z takich miejsc na mapie Polski jest bez wątpienia Włocławek. Zarówno gospodarka centralnie planowana jak i transformacja ustrojowa po roku 1989 była znacząco niekorzystna dla miasta.





Transformacja systemowa w Polsce nastawiona była na wprowadzenie demokratyzacji, stworzenia społeczeństwa obywatelskiego oraz w szczególności na budowę wolnego rynku. Czy nasz kraj po znaczącym zniszczeniu przez lata komunizmu był na to gotowy, dziś możemy tylko o tym dyskutować. W tamtym momencie, po zmianie tła politycznego, okrągłym stole, wyborach w roku 1989 i odrzuceniu rządów Rosji chyba nie mieliśmy wyjścia innego niż głębokie, przemyślane zmiany, które miały doprowadzić do całkowitej wolności społeczeństwa i suwerenności naszego kraju. Pan Piotr Witwicki w swej najnowszej pozycji Znikająca Polska w sposób niezwykle szczegółowy przedstawił zmiany ustrojowe, gospodarcze oraz społeczne, które we Włocławku wbrew ogólnemu entuzjazmowi lat 90 tych w sposób negatywny odbiły się na mieszkańcach miasta. Wiele lat musiało upłynąć, zanim tak zwana pozytywna transformacja sprawiła, że miasto realnie odżyło.




W latach 90 tych gwałtownie wzrosło bezrobocie, miasto charakteryzowało się dobrze rozwiniętym przemysłem, w czasach PRL-u nikt nie znal zjawiska bezrobocia. Na jednego obywatela przypadało 4 miejsca pracy. Do dziś utarło się przysłowie „Czy się stoi, czy się leży dwa tysiące się należy”. W lipcu roku 1999 w mieście zarejestrowanych było, aż 16 tysięcy bezrobotnych. Pomimo tak zwanych starań rządu w mieście w latach 90 tych wzrosła przestępczość, a także liczba wypadków. Wszelkie zmiany społeczne następowały bardzo powoli w roku 1999 tylko nieco ponad 3% mieszkańców miasta, miało wyższe wykształcenie. Pomimo tego, że dziś we Włocławku mamy 7 wyższych uczelni, mnóstwo galerii, miejsc kultury, czy zabytków tylko nieliczni pamiętają czasy kiedy wmawiano się mieszkańcom dobrobyt, a tak naprawdę w ramach transformacji pozostawiono ich samych sobie w biedzie i postępującym bezrobociu.


Przyznam, że pozycją Pana Witwickiego jestem oczarowana. Jest to jedna z tych publikacji, która zmusza do myślenia. To niesamowite jak bardzo prawdziwe jest zdanie, że Warszawa to nie cała Polska. Przedstawienie prawdziwego życia zwykłych ludzi, w który czasie miał odznaczać się dobrobytem, wzrostem konsumpcji, popytem na produkty, rozwojem przemysłu… To wszystko, te wszystkie achy i ochy jak nam będzie dobrze w mieście, po roku 89 przypomina mit Szklanych Domów… Pisarz skupia się tutaj tylko na Włocławku, ale jestem przekonana, że przeżycia bohaterów możemy zestawić tak naprawdę z mieszkańcami innych miast, które w tamtym okresie przeżywały podobne trudności np. Łódź, Katowice, Kalisz…


Gdyby napisać podobne publikacje w duchu pozycji Pana Witwickiego jestem przekonana, że okazałoby się, iż cała Polska, jej sytuacja gospodarcza, polityczna, czy społeczna przedstawiane były na potrzeby propagandy, w pięknych różowych barwach w ogóle nie oddając faktycznej sytuacji kraju.




Co ciekawe książka Autora jest jak najbardziej prawdziwa również dziś jeśli spojrzymy na naszą sytuację z perspektywy lat od wejścia do Unii Europejskiej. Przyznam, że jednocześnie mnie to fascynuje i przeraża. Z chęcią przeczytałabym dzieło Pisarza, w którym odniósłby się do sytuacji całego kraju od roku 1989 do dziś.


Kochani bezsprzecznie jest to ważna pozycja, którą trzeba przeczytać. Niewielka objętość, przystępny język, ważna historia. Ludzie, którzy pokazują nam prawdziwą transformację po roku 1989. Jeśli interesujecie się gospodarką, ekonomią, czy propagandą na użytek państwa koniecznie musicie tę pozycję mieć na swoich półkach. Jestem przekonana, że będzie ona ciekawym prezentem dla naszych rodziców i dziadków.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka

wtorek, 9 listopada 2021

Opowiadania pełne grozy




W czasach gdy nasza wrażliwość uległa stępieniu
pod wpływem wszechobecnej wulgarności i wyuzdania,
warto przekonać się, co wciąż może nami wstrząsnąć”.


Thomas Harris




Kim jest Howard Phillips Lovecraft? To pytanie zaczęłam sobie zadawać, gdy tylko otrzymałam egzemplarz jego książki, ale o tym za chwilę. Chciałabym się podzielić takim przemyśleniem, że od zawsze słyszałam zdania jak horror to tylko Stephen King, albo, czytałem wiele horrorów, ale King pisze najlepsze. Często się nad tym zastanawiałam, przyznam, że uwielbiam ten gatunek literacki, nie ubliżając pozycjom Pana Kinga, czytałam wiele dobrych publikacji z tej tematyki. Ostatnio stanęłam na Całopaleniu Roberta Marasco jak na lata, w których tworzył książka, zapewne była dobra, lecz teraz szczerze mówiąc, mnie nie zachwyciła.


Po tej pozycji szukałam czegoś naprawdę WOW! Myślałam King nieee za bardzo przekrzyczany, chciałam czegoś być może nie najnowszego, ale oryginalnego, mało reklamowanego i naprawdę dobrego. Czegoś, co zawala natłokiem emocji podczas czytania. Pozycję Obserwatorzy spoza czasu, Pana Lovecrafta zobaczyłam całkowicie przypadkiem, w zapowiedziach Wydawnictwa Zysk i S-ka. Przeczytałam opis i pomyślałam, to jest to! Całkowicie nieznany mi Pisarz sprawił, że na publikację czekałam z wielkim entuzjazmem.


Trochę się zagłębiłam w życiorys Autora, ponieważ nazwisko, mimo że brzmi bardzo miło, zawierając początek LOVE, nic mi nie mówiło. Wiadomo w życiorysie data narodzin, przebieg kariery, małżeństwo... Mnie bardziej interesował dorobek literacki i tutaj doczytałam, że Pan Lovecraft jest Autorem mitologii Cthulhu, która opowiada o niezwykłych istotach posiadających boskie moce, mimo że to dość popularna pozycja mnie jakoś nigdy nie ciągnęła. Największym zaskoczeniem dla mnie była informacja o grach planszowych, które zostały natchnione publikacjami Pisarza. Tutaj popularna Horror w Arkham (po prostu rewelacja), a także Eldrich Horror: Przedwieczna Groza, gra karciana Mythos CCG, oraz gry fabularne De ProfundisWolsung. Nie wspominając już o komiksach, Wampirus Wals sama zakupiłam z ciekawości, jestem nim oczarowana.


Tym bardziej kiedy dostałam już Obserwatorów spoza czasu,od razu przeszłam do lektury. Wiedziałam, że jest to seria opowiadań, ale mocno mnie zaskoczyło, że są one tak obszerne. Dzieło to jest wydaniem pośmiertnym Pisarza opracowanym przez Pana Augusta Derletha. Traktuje o potomkach trzech wielkich rodów Marshów, Bishopów, Whateleyów, którzy przybywają do mrocznej Anglii, aby zamieszkać w osobliwych posiadłościach mrocznych puszczy kraju. Domy te pełne są tajemnic, mrocznych historii, oraz niesamowitych sekretów z przeszłości.




Kocham opowieści o nawiedzonych domach, zjawach, potworach, a do tego tajemnicach rodzinnych, zbrodniach i ekscentrycznych ludziach. Książka Pana Lovecrafta zawiera to wszystko, co sprawia, że czytelnik z wielkim entuzjazmem sięga po powieści grozy. Dzieło to, to typowe opowiadania, z minimalną liczbą dialogów, jednak uważam, że nie umniejsza to całej pozycji. Niezwykle działa na wyobraźnię czytelnika, opisane historie są mroczne i oceniając okiem kobiety, można się przy nich wystraszyć, wywołują niepokój, oraz dreszcze. Mam oczywiście swoje ulubione opowiadanie z tej publikacji:-))).


Muszę też wspomnieć, że zaskoczyła mnie objętość książki. Spodziewałam się czegoś cienkiego, ponieważ opowiadania jakoś nigdy nie kojarzyły mi się z dużą objętością, a tutaj takie pozytywny szok. Język dzieła bez wątpienia klasyczny, epokowy, on sprawia, że od pierwszej strony przenosimy się w mroczny świat naszych bohaterów. Uwielbiam kiedy Autorzy trzymają się kulturowych realiów epoki.


Egzemplarz, który udostępniło mi Wydawnictwo Zysk i S-ka to wydanie w twardej oprawie. Taką oprawę polecam zakupić wszystkim fanom horroru, ponieważ nie jest to pozycja na jeden raz. Zawiera wiele szczegółów, i z całą pewnością przeczytanie jednego opowiadania zabierze Wam więcej nić godzinę. Jestem również przekonana, że będziecie chcieli wracać do tej publikacji.


Pan Howard Phillips Lovecraft całkowicie obalił moim zdaniem opinię, że jak powieści grozy to tylko King. Szanuję Pana Kinga, sama się do niego przekonałam, po wielu latach, jednak opowieści z książki Obserwatorzy spoza czasu nie są może lepsze, nie chciałabym tutaj oceniać jakąś miarą, ale swoją klasyka podejścia do tematu są na pewno bardziej klimatyczne.




Wszystkim fanom i fankom dobrego horroru, bez dwóch zdań dzieło Pana Lovecrafta polecam jako lekturę obowiązkową. Tej zimy jest to pozycja, której nie wolno przegapić, sprawi ona, że szybko nadchodzące wieczory, zabiorą was w świat duchów, zjaw i wielkich tajemnic.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t