„Dziś idę walczyć — Mamo,
może nie wrócę więcej,
może mi przyjdzie polec tak samo,
jak tyle, tyle tysięcy...”
Dziś idę walczyć – Mamo!
Największa armia podziemnej Polski – Armia Krajowa miała w swych szeregach wybitnych dowódców oraz dzielnych żołnierzy. W oddziałach walczyły także dzieci, które często oddawały swoje życie, w bitwach o wolną Polskę. Tak popularna dziś pieśń Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego oddaje cały dramat tamtych wydarzeń. „Warszawskie dzieci pójdziemy w bój, za każdy kamień Twój stolico damy krew...” Tę znaną piosenkę nagrano 1 sierpnia 1944 roku dla radia Błyskawica. Bardzo szybko obiegła powstańczą Warszawę i stała się symbolem zaciętych walk, ale przede wszystkim młodych ludzi i małych dzieci, biorących udział w walkach zbrojnych i dodatkowych ważnych dla kraju akcjach.
Chłopcy, którzy działali w Harcerskiej poczcie polowej, byli najmłodsi. Z reguły mieli po 12 lub 15 lat, jednak zdarzali się i młodsi. Bardzo często ochotnicy zawyżali swój wiek, ponieważ dowódcy nie chcieli brać nieletnich na żołnierzy. Największą i najlepiej zorganizowaną grupą w Armii Krajowej byli młodzi ludzie z Szarych Szeregów. Dzieci i młodzież wyszkoleni w Bojowych Szkołach i Grupach Szturmowych, z których tworzono oddziały bojowe Kedywu. Witold Modelski 11-letni wówczas chłopiec po śmierci swoich rodziców sam zgłosił się do batalionu „Gozdawa”. W niedługim czasie został kapralem, brał udział w walkach na Starym Mieście, po wstąpieniu do batalionu „Parasol” walczył wraz ze starszymi kolegami na Czerniakowie. Poległ 20 września 1944 roku. Witold jest patronem Sali Małego Powstańca w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Niemcy nie mieli skrupułów w mordowaniu dzieci i młodzieży. Ci najmłodsi, którzy zajmowali się przenoszeniem poczty, żywności czy opatrunków, nie do końca jednak byli łatwym łupem. Mali, szybcy i sprytni potrafili wykiwać nie jeden patrol gestapo. Wiele z polskich dzieci zmuszono do pracy w niemieckich zakładach zbrojeniowych. Niemcy z pełną świadomością i premedytacja łamali konwencję genewską. Chłopcy wzięci w tamtym okresie do niewoli czasami wracali do Polski, wielu jednak z nich rozproszyła się po całym świecie.
Podczas powstania zarówno dzieciom jak i ich rodzinom doskwierał głód, choroby, wieczny strach. Wiele rodzin z małymi dziećmi wywieziono do niemieckich obozów zagłady. W tamtym okresie nie miało znaczenia to jaki status społeczny ma chłopiec, czy dziewczynka, każde z nich było w tym samym niebezpieczeństwie.
Pozycji o dzieciach w czasie Powstania Warszawskiego znajdziemy wiele. Jednakowo wspomnienia, dzienniki, czy powieści. Pani Agnieszka Cubała napisała książkę Warszawskie dzieci 44,jednak nie jest to opowieść o walce młodych ludzi w tamtym okresie. Pozycja Pani Cubały skupia się na tym jak radziły sobie dzieci w tych trudnych dniach z dramatem sytuacji, głodem, cierpieniem, bólem. Goście Autorki opisują również traumę, która towarzyszyła im po upadku powstania przez długie lata, a nie którym do dziś. W pozycji Warszawskie dzieci 44 poznajemy wspomnienia m.in. Krzysztofa Kowalewskiego, Jacka Fedorowicza, Beaty Tyszkiewicz, czy Adama Komorowskiego. Każda z opowieści jest inna, każda przedstawia inny dom, inną rodzinę, inny dramat.
Publikacja Pani Cubały była długo przeze mnie wyczekiwaną pozycją. Byłam trochę uprzedzona, ponieważ wolałabym przeczytać wspomnienia zwykłych dzieci, które wyrosły na zwykłych ludzi, a nie celebrytów, którzy później w komunistycznej Polsce byli tym, kim byli... Skusiłam się jednak na tę pozycję i przyznam, że jest ona naprawdę dobra. Zachwyciły mnie głównie fotografie, fotokopie i dokumenty, natomiast same wspomnienia... Szczerze mówiąc aż trudno mi uwierzyć w to, że ktoś, będąc dzieckiem, przeżył tragedię, a teraz będąc dorosłym cóż... Ma problem z patriotyzmem.
Oczywiście postrzeganie wydarzeń przez dzieci a później uporządkowanie ich w okresie dorosłości wiele zmienia, ale chyba spodziewałam się po tej pozycji naprawdę wielkiego WOOW, zostałam jednak utwierdzona w przekonaniu, że wspomnienia ludzi, którzy, że tak napiszę, się dorobili i stali znanymi postaciami, nawet najbardziej uczciwe po latach zostają zweryfikowane przez ustrój, pieniądze i władze.
Muszę tutaj, jednak napisać, że jeśli chodzi o pracę, jaką poświęciła autorka, na stworzenie swojego dzieła to jestem pod wrażeniem. Pisarka ma na swoim koncie wiele publikacji w tej tematyce, mam zamiar nadrobić i przeczytać inne pozycje, mimo żeWarszawskie dzieci 44 trochę mnie rozczarowały. Temat wspomnień dzieci, które przeżyły powstanie, jest naprawdę super, zastanawiam się natomiast dlaczego Autorka pokusiła się o to, aby były to wspomnienia sławnych ludzi... Pan Adam Komorowski syn Komendanta Armii Krajowej to wspaniała postać, zestawienie jego historii ze wspomnieniami ludzi, którzy w kolejnym ustroju cóż... sama nie wiem, to tak mi trochę nie leży.
Ze względu na tematykę, zdjęcia, dokumenty, fotokopie pozycję Pani Cubały polecam. Liczę na to, że kolejna publikacja autorki będzie wywoływała u mnie większy dreszczyk pozytywnych emocji. Trzeba, jednak przyznać, że w książce czuć wielką pasję pisarki co z całą pewnością przekłada się na styl pisania i to, że dzieło to jest dostępne dla młodych odbiorców.
Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Prószyński i S-ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz