poniedziałek, 18 listopada 2024

Bug, opowieść o życiu



„Mądrzy ludzie traktują swoje życie jak kamienie, po których można przejść przez szeroką rzekę , każdy z nas od czasu do czasu ześliźnie się i wpadnie do wody. Nikt nie jest w stanie przekroczyć rzeki suchą nogą. Sukces polega na dotarciu na drugi brzeg, niezależnie od ilości błota w butach. Żal odczuwają ci którzy nie rozumieją po co żyją. Są tak rozczarowani że stoją w miejscu bojąc się wykonać następny krok”.

Colleen Houck





Rzeka Bug dla Podlasia i Lubelszczyzny, jest jak Nil dla Egiptu, czy Amazonka dla Peru, Brazylii, czy Kolumbii. Rozumieją to tylko ci, którzy mieszkają w jej okolicach i czerpią swoje życie z jej nurtu. Dla miejskich metropolii jest to wprost nie do pojęcia, że rzeka może dawać życie, ale może i to życie odbierać. Faktycznie Wisła w Polsce również przyczyniła się do wielu klęsk i zwycięstw nie tylko społeczeństwa Warszawy, ale i całego narodu, ale jednak jest inaczej odbierana niż Bug dla korzennych mieszkańców wsi polskiej złotej ziemi Podlasia i okolic.

Przyznam, że odkąd odkryłam serię o tej niezwykłej rzece, żyję trochę w innym świecie, tym mniej mieszczańskim i zaczęłam patrzeć trochę na pęd życia z perspektywy polskiego chłopstwa i wsi, która do dziś żywi Polaków. Tym razem Pan Maciej Cmoch, zaprasza nas w swej książce Bug opowieść o rzece, łęgach, piachach, starorzeczach i mokradłach, a także o życiu zwierząt i ludzi w meandrach dzikiej rzeki zaplątanych, właśnie do skonfrontowania się nie tylko z dziką rzeką i jej przyrodą, ale również z ludźmi innymi niż my, którzy życie swoje przez pokolenia oddali w nurt tej tafli.

Ja wiem o tym, że to nie jest album. Tutaj Pisarz przedstawia nam otoczkę rzeki, tłumacząc jednocześnie, dlaczego jest ona tak ważna i wyjątkowa. Przyznam, że mnie to zachwyca, ale zdjęcia… Kochani ta pozycja powinna mieć z 500 stron suto okraszonych fotografiami, które są przecudowne. Publikacja ta mówi także o ludziach, którzy kochają Bug, broniąc go przed światem i osądzającą historią. Znajdziemy tutaj wiele dla miłośników przyrody, ptactwo, zwierzęta i ryby tej niezwykłej rzeki, jej nurty, i kaprysy, ale co dla mnie jest najważniejsze ludzi, którzy oddali się całkowicie w jej opiekę tak jak Egipcjanie w opiekę Nilu.

Im więcej czytam takich książek, tym bardziej zastanawiam się cóż my, oderwani od świata mieszczanie wiemy o życiu, ciężkim życiu wyznaczanym porami roku jak w Lipcach Reymontowskich. Co najważniejsze, przestałam stereotypowo myśleć o Bugu i ludziach, którzy zamieszkują jego brzegi. Dziś mam do nich podziw i szacunek całkowicie odrzucając stereotyp ciemnoty z powiedzenia.

Fauna i flora tej rzeki jest tak niesamowita, oraz ważna dla ekosystemu Polski, że nawet jeśli się tym nie interesujemy i nie mamy ochoty na dłuższe wywody, to pozycja Pana Cmocha, jest obowiązkowa dla liźnięcia tego tematu. W ogóle mam wrażenie, że zapominając coraz bardziej o polskości, każda książka, która porusza temat naszego narodu i wybranych regionów naszego kraju, jest dla nas ważna. Cena okładkowa przyznam, że lekko mnie powala… Może dlatego, że pozycja nie jest obszerna… Ubolewam, jednak nad tym, że książka ma tak słabą reklamę, a jest naprawdę ważna i wartościowa. Generalnie zachęcam was Kochani do zebrania całej serii o rzece Bug i ludziach, których stworzyła na przestrzeni wielu pokoleń, silnych, skoncentrowanych na ziemi, wyznających zasady pracy u podstaw i pracy organicznej. Gratuluję Panu Autorowi świetnej publikacji i czekam na więcej.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Paśny Buriat


 

piątek, 25 października 2024




„Trzeba pójść i zniżyć się pod strzechę wieśniaka w różnych odległych stronach, trzeba śpieszyć na jego uczty, zabawy i różne przygody. Tam, w dymie wznoszącym się nad głowami, snują się jeszcze stare obrzędy, nucą się dawne śpiewy i wśród pląsów prostoty odzywają się imiona Bogów zapomnianych”.



Zorian Dołęga Chodakowski





Mamy koniec października, właśnie odkryłam moją książkę roku dzięki Wydawnictwu, o którym nigdy nie słyszałam. Swoją drogą to ciekawe, że reklamuje się dużych wydawców, a tych, którzy zajmują się lokalną historią, jakoś się pomija. Paśny Buriat, bo o nim mowa w swym dorobku ma wiele wspaniałych pozycji, miałam okazję się im bliżej przyjrzeć, a zwłaszcza książce Bug z Tobą historie o życiu i śmierci na wsi nadbużańskiego Podlasia Pani Doroty Filipiak.

Nie czytałam poprzedniej pozycji tej Pisarki, czyli Rumunia piękne lustro Europy, ale książka o naszym polskim Podlasiu mnie zachwyciła i wzruszyła. Pozycja Bug z Tobą, to przede wszystkim tęsknota… Tęsknota za tym co było, a co zostało utracone, wspomnienia, oraz historia ta nieopowiedziana, historia naszych przodków babek, ojców… Ta publikacja to świat, który istniał a do którego my być może tęsknimy, podświadomie to wypierając.

Pisarka przenosi nas nad Bug… Rzekę z wielką przeszłością, do ludzi, którzy spędzając nad nią całe życie niesłusznie pogardliwie byli i czasami dziś są nazywani ciemnotą zza Buga. Podlasie nadbużańskie ma jednak swoje tajemnice, historię i wiarę w to, że człowiek w tak ciężkich czasach, jak dziś może być dobry.

Bug z Tobą to opowieści o ludziach, ludzi i wydarzeniach, tych sprzed lat, ale i tych dzisiejszych. O wielkich klęskach i małych zwycięstwach, o biedzie i tragedii ludzkiej egzystencji, ale także nadziei na lepsze jutro. Książka ta przenosi nas do świata, jakiego już nie ma, a może kiedyś będzie? Do polskiej chaty, z tradycjami, gdzie zarówno życie jak i śmierć to jedno było, dokonywane i czczone z szacunkiem.

Ta książka mnie wzruszyła, popłakałam się już na samym wstępie. Wiele słów, wiele emocji… Najwspanialsza polska rzeka opowiada o drodze ludzi na przestrzeni wieków, tych którzy pomarli, ale także tych, którzy zostali. Polskie sady, pola i łąki odkrywają przed nami tajemnice dawnej Polski, jej tradycji, potrzeb, udręk i pociech. To nie jest publikacja historyczna, to przeniesienie w czasie do lat, które być może pozwolą nam zrozumieć tragiczne położenie dzisiejszego Podlasia i Lubelszczyzny.

Jedyne czego żałuję, to skąpość zdjęć. Dla mnie Bug z Tobą mógłby być grubszy i zawierać archiwalne fotografie Podlasia. Moim zdaniem, jest to najbardziej jak dotąd wartościowa książka tego roku. Gdy się ją czyta, od razu przychodzi na myśl Moja Piosnka Cypriana Norwida.

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba

Podnoszą z ziemi przez uszanowanie

Dla darów nieba,

Tęskno mi, Panie.



Jestem pod ogromnym wrażeniem, z całą pewnością będę do tej pozycji wracała i nigdy mi się nie znudzi. Czekam na kolejne tak wartościowe dzieła.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Paśny Buriat.


 

czwartek, 5 września 2024

Cudo!


„Nie ma bezpiecznych gier. Są tylko gry warte i niewarte świeczki”. 

                                   Andrzej Sapkowski 

 

 

Przez ostanie pół roku, zauważyłam, że w świecie gier planszowych nie dzieje się nic godnego uwagi. To oczywiście moje zdanie, ale szukając czegoś wartościowego (czytaj duchowego), jakoś nie mogłam trafić na nic ciekawego. Wiele gier planszowych właśnie obracających się w duchowości, religijności mam, ubolewam nad tym, że chyba jest to mało doceniany rynek, bo rocznie wychodzi ich znikoma ilość, więc nie jest problemem zakupić wszystkie. 

Bardzo dużo z nich posiadam z Wydawnictwa Dobry Pasterz, przyznam, że nigdy mnie nie rozczarowały, ani formą wykonania, ani fabułą, ani grafiką. 

Tak też jest z najnowszą publikacją tego Wydawcy, czyli planszówką Perły i Chwasty, którą bardzo chciałam mieć ze względu na to, że lubimy tego typu gry planszowe. Jak zwykle opakowanie zachwyca i przykuwa wzrok. Jak każda poprzednia, ta również integruje rodzinę i jest po prostu stworzona do wspólnego spędzania czasu z dziećmi, aa jednocześnie przekazywania im najważniejszych wartości. Nie każdy lubi gry religijne, ale ja je uwielbiam. Z reguły są one ekumeniczne i nie narzucają jednej religii, takie też są te z Wydawnictwa Dobry Pasterz dlatego jako protestanci, chętnie do nich siadamy. 

Nasze Perły i Chwasty, żywo nawiązują do jednej z przypowieści Jezus Chrystusa, którą można znaleźć w Ewangelii Mateusza 13, 24-43. Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Niezwykła przygoda w pięknym ogrodzie, w którym kompletując drużynę i przeciwstawiając się złu sprawiamy, że nasz ogród kwitnie i staje się coraz piękniejszy. 

Przyznam, że na początku mieliśmy problem z instrukcją. Nie wiem, co się stało, ale w tej pozycji jest ona napisana bardzo niejasno i nieczytelnie. Uważam, jako rodzic, że dziecko samo by sobie nie poradziło z rozszyfrowaniem jak w ogóle zacząć tę grę. Zajęło nam bardzo dużo czasu, przebrnięcie przez początek, dopiero po dość długim czasie kiedy już doszliśmy, o co chodzi zabawa była, naprawdę przednia. 

Celem gry, jest zebranie wspólnie skarbów Królestwa Niebieskiego, które pojawiają się na planszach ogrodu. Za ich pomocą sadzicie drzewa i wyrywacie chwasty. Gra kończy się w momencie, kiedy ostatni chwast zostanie wyrzucony lub znajdzie się w ogrodzie. 

Z całą pewnością gra z młodszymi dziećmi trwa długo, te starsze radą sobie lepiej i rozgrywka kończy się szybciej, jednak jedno jest pewne, czy będziecie grać dwie godziny, czy kilkanaście minut publikacja ta zmusza do zadawania pytań dotyczących zbawienia i mojego miejsca w planie Boga. Po raz kolejny otrzymałam wartościową propozycję spędzenia czasu z najbliższymi. Ta gra również jest dostosowana do potrzeb dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Wydawca zachował stonowane barwy, odpowiednią grafikę obrazków ilość dodatków. Bardzo podobają mi się cytaty z Ewangelii umieszczone na planszetce Królestwa. Bez wątpienia, jest to bardzo przemyślana pozycja. 

Perły i Chwasty, jest grą, którą w świecie coraz bardziej zlaicyzowanym, może pomóc Rodzicom, czy nauczycielom przybliżyć nie tylko postać i misję Jezusa Chrystusa, ale wzbudzić ogólne zainteresowanie Biblią i Dobrą Nowiną. Jestem przekonana, że wspaniale spędzicie przy niej czas. Gra jest przeznaczona dla dzieci od siedmiu lat, ale uważam, że młodsze z pomocą Rodzica również świetnie sobie poradzą, im więcej, tym weselej. Wydawnictwo posiada, także propozycje dla młodszych dzieci, które my również mamy na półkach zwłaszcza ta Obrazki Pełne Łaski, którą pomysłowo włączyliśmy do gry Perły i Chwasty 😊. Polecam wam bez dwóch zdań, na długie jesienne i zimowe wieczory idealna. 

Grę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwo i Księgarnia Pasterz



 

poniedziałek, 2 września 2024

Miłe zaskoczenie



„Obecnie w zalewie tandety tonąć muszą publikacje cenne, ponieważ łatwiej jest odnaleźć książkę wartościową wśród dziesięciu kiepskich aniżeli ich tysiąc w milionie”.

Stanisław Lem



Z powieściami fantasy, jest tak, że albo się lubi ten gatunek, albo nie… A ja chyb z tym stwierdzeniem się nie zgadzam. Uważam, że do powieści z tego gatunku trzeba dorosnąć. Nawet jeśli zachwycaliście się Tolkienem, czy serią o Harrym Potterze, to nie znaczy, że spodoba wam się fantasy, czy SF. Ja generalnie lubię obie te pozycje, ale do samego gatunku mam wiele zastrzeżeń, a już do tworu romantasy aż chyba za wiele.

Moim zdaniem nic ostatnio oryginalnego nie pojawia się na rynku polskim. Ile można czytać powieści podobnych do Sary J. Mass, czy do S.A Chakroborty. Wszystko na jedno kopyto, bez głębszej treści. Nie to, że jestem jakąś super znawczynią fantastyki, zwłaszcza tej młodzieżowej, ale nie oszukujmy się tak, jak Pan Tolkien czy Pan Martin nikt już nie pisze, że nie wspomnę o tych rozwleczonych powieściach, a jednocześnie tak dobrych Pan Jordana.

Nie zachwycił mnie nawet fenomen Pana Shustermana i Jego seria Kosiarze, choć przyznam, że Susza podobała mi się bardzo. W przypływie ochoty na jakąś dobrą fantastykę patrzę sobie na platformie inwigilującej ludzkość, gdzie wszyscy się obnażają, czyli na Facebooku (choć może powinnam napisać Meta), a tam Pan Paweł Kopijer, ze swoją serią Kroniki Dwuświata. Więc ja, która nawet nie wbiła się w popularność Pana Sapkowskiego, poza obejrzeniem jednego odcinka zacnego serialu o Wiedzminie, pomyślałam sobie, że do tych Kronik Dwuświata muszę zajrzeć. Trylogia Mitrys trzy tomy, myślę sobie, nooo dobraa w ramach eksperymentu czytelniczego, przeczytam.

Coś mi się w ogóle ubzdurało, że to jest seria dla dorosłych. Nawet okładka tych powieści to sugeruje, więc na pierwszej stronie byłam zaskoczona. Ale później, tak sobie myślę, czy ja w ogóle znam jakieś fantasy typowo dla dorosłych? Po zastanowieniu stwierdzam, że nie… Patrząc, czytając pierwszy tom na Legimi, na zacną fotografię półnagiej pani myślę sobie, dobra co ja tam wiem o młodzieżowym, czy dorosłym fantasy😊Ładna chociaż była, to czytam dalej😊Wiecie, ta powieść mnie tak wciągnęła, że pierwszy tom przeczytałam w dwie godziny. Ja ogólnie mam uprzedzenia do polskich publikacji, no przepraszam, po prostu uważam, że dziś nie wychodzi nic dobrego polskiego. W świecie fantasy trzeba mieć tę wyobraźnię, a nasi polscy Pisarze nawet romansu nie potrafią dobrego napisać moim zdaniem. Heh, Pan Kopijer trochę zachwiał moim wyobrażeniem tej beznadziejności rodzimej literatury. Trylogia Mitrys podobała mi się naprawdę bardzo.

Faktycznie w tekście zaciąga Tolkienem, bohaterowie, fabuła tak czuć, że Autor lubi Jego książki. To właśnie podobieństwo tych światów przekonało mnie, że mimo pewnych niedociągnięć, to są dobre książki.

Nie zgodzę się z tym, że to lekka lektura do pociągu. W pewnym momencie miałam trochę problem, aby odnaleźć się wśród bohaterów. Ciężko było mi spamiętać, ale ich różnorodność, jest wielkim plusem tej pozycji. Język faktycznie dość wymyślny, na początku ciężko się w niego wbić, ale to chyba wynikało z tego, że ja rzadko czytam ten gatunek.

Rozpadający się kontynent, śmierć króla, koniec panowania wielkiego rodu, wojna domowa, magia, młodzi bohaterowie, z własnymi demonami… Tak, temat godny uwagi i przyznaję wciągający. Mrok we krwi, część pierwsza dość delikatny i subtelny, poznajemy w nim naszą bohaterkę, jej nieoczywistą magię i zadanie, jakie ma do wykonania. W dalszych tomach akcja się rozkręca i muszę przyznać, że jeśli chodzi o fabułę, nie ma się do czego przyczepić. Ja miałam problem z opisami. Kurcze, według mnie było ich stanowczo za mało. Opisy świata, w jakim poruszają się bohaterowie stanowczo za mało rozbudowane. Autor bardziej skupił się na relacjach, ale jednak otoczka też jest ważna. Zaskoczyły mnie na plus dialogi. Żadnego yyyy… eeee… tego… To się chwali na poziomie i z klasą.

Ktoś mógłby powiedzieć, że szybka akcja, że za krótkie… Zgodzę się z tym, że za krótkie, ale Trylogia Deina, również zapowiada się super. Czytając o Skrze, o dziwo nie miałam wrażenia, że ta powieść, jest wybrakowana. Czasami ma się takie uczucie, że czegoś tutaj brakuje, jednak w tej serii wszystko było na swoim miejscu. Tak ubolewam nad opisami. Wielka, wielka szkoda, oczywiście książki pewnie zwiększyłyby przez to objętość, ale myślę, że byłyby bardziej fascynujące.

Pisarz przekonała mnie do swojego świata, jaki stworzył, a to oznacza, że czekam, co będzie dalej. Na szczęście w serii nie ma płytkiego romansu, a bohaterka nie jest zdziecinniała. Zabieram się za przygody Słonecznej Gwardii, liczę na rozbudowanie w kolejnych tomach. Co ciekawe na okładce tej powieści jeden z bohaterów wygląda, jak ork a drugi, jak krasnolud, liczę, że mnie nie zawiodą. Kroniki Dwuświata, staja obok Tolkiena na moich półkach więc liczę na to, że Autor zrobi z tego prawdziwy hit dorównujący mistrzowi. Zachęcam fanów fantasy, do zapoznania się z tym bezsprzecznie dobrym działem.

Książkę do recenzji otrzymałam dzięki uprzejmości Autora


 

piątek, 30 sierpnia 2024

To, jest HIT!



„Nawet w świecie wywróconym do góry nogami, w świecie wojny i szaleństwa, ludzie wieszają swoje ubrania, składają spodnie, ścielą łóżka.

To chyba jedyny sposób, by przetrwać”.

Lauren Oliver





Ciśnie mi się na język, aby zacząć słowami, Co Tu się stało??? To była pozycja dla dzieci, podczas której emocje sięgały zenitu, nie ze względu na treść o tym później, ale ze względu na wydanie. Ach, co za tragedia… Aż mnie ściska w żołądku.

Wiecie, kocham Kamińskiego, Jego Kamienie na Szaniec, to moim zdaniem najważniejsze dzieło polskie o II wojnie światowej dla młodzieży. Szukam czegoś podobnego, dla dzieci i w końcu jest. Ukazuje się pozycja moim zdaniem treściowo wielka, taka, którą trzeba poznać i trzeba moim zdaniem mieć, mianowicie książka Pana Grzegorza KozeryMała wielka wojna Tomka. 151 stron, a ja myślę kurcze Autor, jest genialny.

Nasz Tomek, główny bohater powieści to jedenastolatek, który żyje w realiach II wojny światowej. Ten tragiczny czas przedstawiony oczami dziecka, co najważniejsze polskiego dziecka, a nie ciągle żydowskich pokrzywdzonych. Opowieść, w której nasi synowie, córki ci z tej młodszej grupy próbują funkcjonować normalnie, mając dookoła siebie ludzi, którzy z miłości do ojczyzny poświęcili wiele, a nawet zginęli. Tomek wraz z przyjaciółmi, stara się spędzać czas, jak normalne dziecko. Gra w piłkę, czyta książki, tak jak wszyscy czekając na zakończenie konfliktu. Niestety, to nie wystarcza naszym bohaterom, chcą być jak dorośli konspiratorzy i postanawiają założyć tajną grupę OSA. Jak, to się dla nich skończy koniecznie, ale to koniecznie musicie doczytać sami.

Treść książki naprawdę wielki ukłon w stronę Autora, uważam, że powinna to być lektura obowiązkowa w klasie trzeciej szkoły podstawowej. Sięgnął po nią nawet mój siedmiolatek, czytając ze mną na głos. Wielkie zainteresowanie i fascynacja tematem, coś niesamowitego. Oczywiście miałam kilka zastrzeżeń do słownictwa. Publikację tę odbieram, jako kierowaną do młodszego czytelnika tak bym powiedziała osiem plus, nie wiem jednak, czy słowa takie jak hitlerowcy, łapanki, wywózki, konspiracja nie są za trudne nawet dla dziesięcioletniego czytelnika, temat II wojny w szkole podstawowej, jest dopiero pod jej koniec. Mimo to uważam, że nawet sześciolatek, czytając tę pozycję wraz z rodzicem, będzie nią oczarowany. Bardzo bym chciała, aby na końcu pojawił się słowniczek, to by sprawiło, że książka będzie bardziej przystępna.

Jeśli chodzi o treść z mojej strony same ochy i achy naprawdę. Nigdy w tym temacie w pozycjach skierowanych do dzieci nie przeczytałam nic lepszego. A teraz trochę dziegciu.

Nie rozumiem, jak można było dopuścić w tak wspaniałej publikacji ilustracje Pani Lędźwy. Dla mnie to profanacja, co ta Pani zrobiła z tą pozycją. Obrazki są okropne, nic na nich nie widać, są nie na temat książki i nic, ale to nic nie wnoszą do treści, która moim zdaniem zasługuje na wspaniałe, dostępne zdjęcia z archiwów historycznych na temat życia dzieci podczas II wojny światowej. Moje Dzieci nawet te starsze uznały, że te ilustracje są jak z horroru, a okładka w ogóle nie zachęca do zakupu, książki, którą należy szeroko promować. Tragedia! Nie rozumiem, dlaczego Wydawca się na to zgodził. Gdybym wzięła tę publikację do ręki w księgarni, nie kupiłabym jej ze względu na obrazki, które są straszne. Dlatego pytam, co tu się wydarzyło? Chciałabym tę powieść, zobaczyć w nowym wydaniu, twarda okładka z piękną wyklejką z fantastycznymi zdjęciami, do których rodzic będzie mógł się odnieść dodatkowo podczas czytania tej moim zdaniem najlepszej książki dla dzieci tego roku, wraz ze swoją pociechą. Przecież ta treść zasługuje na, to aby młody czytelnik poznał historię swoich rówieśników w latach wojennych, a to może zrobić dodatkowo tylko poprzez faktyczne, prawdziwe zdjęcia dzieci, które walczyły w tych ciężkich czasach, np. przenosząc pocztę.

Tutaj apel do Pisarza, Pana pozycja zasługuje na porządną szatę graficzną, a nie na ten miał węglowy, który stworzyła Pani Lędźwa.

Mam jeszcze jedną uwagę, bardzo szkoda, że publikacja ta urywa się na początku Powstania Warszawskiego. Panie Kozera, czy będzie II tom??? Mała wielka wojna Tomka, to pierwsza książka Autora skierowana do dzieci. Mam wielką nadzieję, że nie ostatnia. Po prostu musicie ją mieć.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Lemoniada


 

niedziela, 25 sierpnia 2024

Perełka



„Krzyż Powstania Styczniowego był także przystankiem na drodze do niepodległości. Wywalczyli ją w 1918 – razem z Powstańcami Wielkopolskimi – i obronili w 1920 (razem z Powstańcami Śląskimi) ci, którzy o Powstaniu roku 1863 pamiętali z największym szacunkiem. Potem potęga dwóch sąsiednich kamieni młyńskich wrogich Polsce imperiów znów tę niepodległość starła. I wybuchały kolejne powstania: mniej znane, jak to w Czortkowie, które młodzież polska zorganizowała przeciw władzy sowieckiej dokładnie w rocznicę 1863 – 22 stycznia 1940 roku”.

Andrzej Nowak





Powstanie Styczniowe, jedno z ważniejszych powstań w historii Polski, z biegiem czasu zapomniane, przykryte innymi ważnymi wydarzeniami narodowymi.

Powstanie listopadowe z lat 1830 – 1831, które było buntem przeciwko imperium rosyjskiemu, nie spotkało się z przychylnością, jak można być pewnym Rosjan, ani Watykanu. Po upadku powstania cesarz Mikołaj I Romanow wypowiedział słowa: Nie wiem, czy będzie jeszcze kiedy jaka Polska, ale tego jestem pewien, że nie będzie już Polaków. Za to 9 czerwca 1832 r. papież Grzegorz XVI ogłosił encyklikę o posłuszeństwie władzy cywilnej „Cum primum”. Skierowane do wszystkich arcybiskupów i biskupów Królestwa Polskiego pismo potępiało powstanie listopadowe jako bunt podjęty przeciwko legalnej władzy cara. Mimo tego, społeczeństwo polskie się nie poddało, w roku 1863 zapoczątkowane, manifestem społecznym z 22 stycznia wybuchło powstanie styczniowe, zasięgiem obejmując ziemie zaboru rosyjskiego, oraz ziemie zabrane.

Mam wrażenie, że temat powstań w Polsce traktuje się trochę po macoszemu. Trafić na naprawdę dobrą i uczciwą książkę jest bardzo trudno. Powstanie styczniowe mnie osobiście bardzo fascynuje, tym bardziej że przewija się ono w moich ulubionych powieściach takich jak Noce i DnieNad Niemnem, czy Lalka. Bohaterstwo ludzi, które było skazane na porażkę, z jednej strony wywołuje podziw, nad odwagą z drugiej frustrację kolejną przegraną.

Pan Stanisław Grzegorzewski, w swej książce Wspomnienia osobiste z Powstania 1863 roku, uczestnik powstania styczniowego, przedstawia nam tragedię, tego zrywu, a jednocześnie tę wielką nadzieję, na odzyskanie wolności. Pan Grzegorzewski walczący w szeregach Żuawów Śmierci, składał przysięgę, że w obliczu nieprzyjaciela nigdy się nie cofnie. Czarna chorągiew z aplikowanym białym krzyżem, z narodowymi (biało-czerwonymi) szarfami, na których widniał napis: „W imię Boże – r. 1863” dawała nadzieję, na obalenie rosyjskiej niewoli… Niestety stało się inaczej. Blisko dwadzieścia tysięcy ofiar, w tym prawie tysiąc tych, którzy zginęli na szubienicach, a także siedem tysięcy wziętych do niewoli. Szacuje się, że łącznie zginęło około trzydziestu tysięcy Polaków.

Książka ze wspomnieniami Pana Grzegorzewskiego, to bez wątpienia wartościowa lektura, przedstawiająca realia tamtego okresu w czasie, gdy chłopi wraz z drobną szlachtą sięgnęli po broń, podczas gdy wielcy panowie trwonili majątki za granicą, nie interesując się losem ojczyzny. Moim zdaniem wszelkie wspomnienia, są najcenniejszą literaturą, ponieważ pomagają nam nie utracić tej obiektywnej prawdy o minionych wydarzeniach. Tym bardziej że publikacji o powstaniu styczniowym, jest tak mało, więc każdy szczegół się liczy. Książka wspaniała, wnosząca dodatkowe informacje w temacie historii Polski.

Książkę do receznji otrzymałaam od Wydawnictwa FINNA


 

sobota, 17 sierpnia 2024

Trudna prawda



„Dziś, gdym nabrał już wody łyk świeżej Z Twoich źródeł w usta oniemiałe – Panie świata! Oto znowu wierzę! Nawet w mym odstępstwie przy mnie stałeś”...

Aleksandr Sołżenicyn





Nigdy nie będzie dość literatury około obozowej, mówię tutaj o książkach historycznych, biograficznych, czy dokumentalnych, a nie o literaturze z wątkiem obozowym. Przyznam, że o ile niemieckie obozy koncentracyjne mnie nie fascynują, o tyle sowieckie gułagi są dla mnie fascynujące, głównie dlatego, że mania prześladowcza Józefa Stalina, doprowadziła do śmierci nie tylko ludzi pochodzących z innych narodów, ale milionów Rosjan, którzy zostali uznani za wrogów politycznych.

Cieszę się, że Autorzy nie mają jeszcze na tyle odwagi, aby romanse osadzać w rzeczywistości rosyjskiego gułagu, tak jak to się dzieje w temacie tragedii obozów niemieckich, co dla mnie, jest profanacją książki i historii. Jak do tej pory spotykamy na rynku wydawniczym tylko naprawdę dobre tematyczne książki o rosyjskiej tragedii.

Tutaj muszę przyznać, że Wydawnictwo Finna, jeśli chodzi o historię II wojny światowej, ma naprawdę wspaniałe pozycje, przede wszystkim przystępne dla przeciętnego czytelnika, który dopiero wchodzi w temat.

Po lekturze książek Pana Sołżenicyna oraz moim ostatnim spotkaniu z Panem Grajdzińskim, z wielkim zainteresowaniem i ciekawością przeczytałam publikację Pana Mikołaja Krasnowa Niezapomniane.

Zdrada w Jałcie, jakiej dokonały Anglia i Stany Zjednoczone, na milionach ludzi w tym także na narodzie rosyjskim, jest przeogromna. Anglicy, wydając Stalinowi więźniów wojennych, skazali ich na więzienie lub pewną śmierć, ale co tam Churchilla, to interesowało. Historię tragedii w Jałcie z perspektywy Polski, każdy zna, natomiast nie mówi się o tym, że nie tylko my zostaliśmy zdradzeni i sprzedani. W swej pozycji Niezapomniane, Pisarz Przywołuje wspomnienia z okresu gdy wraz z dziadkiem i ojcem został wydany przez Anglików w ręce Stalina, w ramach porozumienia o uwolnieniu więźniów z niewoli.

Dwóch odważnych ludzi, jeden walczący przeciwko bolszewikom, drugi oficer armii jugosłowiańskiej obaj rosyjscy patrioci, mający dość dyktatury w swej ojczyźnie. Publikacja Pana Krasnowa, to opowieść o zdradzie Anglików, która doprowadziła do śmierci Pisarza w Argentynie, rok po tym gdy dołączył do swej żony.

Myślę, że to książka, która mogłaby mieć spokojnie z 3 obszerne tomy, jak Archipelag Gułag. Krótka, ale dramatyczna historia, o tym, że bardzo często przyjaciel okazuje się Twoim wrogiem. Pozycja obnaża zakłamanie Anglii, zło na szczytach władzy, oraz fałszywą miłość państw alianckich do pokoju i niewolonych narodów. Ta publikacja wywołała u mnie wiele emocji, najbardziej tragiczne w niej, dla współczesnego czytelnika jest to, że historia lubi zataczać koło. Zupełnie inna niż Inny Świat, ociera się o Archipelag, ale zawiera jeszcze mocniejszą prawdę o tym, że również Rosjanie byli ofiarami wojny, o czym my Polacy lubiący zatracać się w tragedii własnego narodu często zapominamy.

Z całą pewnością będę do tej publikacji wracała.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Finna


 

poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Bolszewicy po raz kolejny



„Wszystkie śmiertelne kobiety , bez wyjątku, są najbardziej nieprzewidywalnymi, nieobliczalnymi, szalonymi stworzeniami, jakie kiedykolwiek chodziły po ziemi”.

Alexandra Ivy





Kiedyś, poza książkami dokumentalnymi, biografiami, czy pozycjami historycznymi raczej nie czytałam nic, czego fabuła dzieje się w Rosji. Nie wynika, to z tego, że mam coś do tego kraju, bardzo lubię rosyjską literaturę Tołstoja zwłaszcza. Chodzi o to, że unikałam polskich książek, których Autorzy umieszczają akcję w tym kraju.

Z jakiegoś powodu wielu Pisarzy demonizuje Rosję, jako kraj w swych pozycjach, a przecież ma ona wiele naprawdę wspaniałych zabytków nie tylko sztuki, czy architektury, ale także wspaniale rozwiniętą kulturę, weźmy, chociażby rosyjski balet. Z tego też powodu, w pierwszej kolejności sięgnęłam po drugą pozycję Pana Horwatha, czyli Dziewczyna z Konstancina, a Lisicę zachowałam na później.

Lisicy faktycznie także mamy tę zdemonizowaną, złą Rosję. Bolszewików, rewolucję, rozruchy etc. Pod tym względem, jednak chyba wszystkie polskie publikacje są na jedno kopyto. Ta zła Rosja i wspaniała Polska. Muszę sprawdzić, czy kraje skrzywdzone przez Marszałka Piłsudskiego, wydają jakieś książki, które ciągle w każdej nawet romantycznej, czy obyczajowej publikacji robią z Polaków potworów. Ten wątek, akurat mi nie podszedł.

W powieści Pana Howartha mamy Hankę, której ojciec zostaje skatowany przez robotników podczas rewolucji. Przywódcy, który jest bolszewikiem, to nie wystarcza i postanawia on prześladować również naszą bohaterkę. Dziewczyna po wybuchu rewolucji musi się ewakuować z kraju, podczas ucieczki wpada na trop niebezpiecznego spisku, w międzyczasie bierze udział w udaremnieniu zamachu na pochód pierwszomajowy w Marsylii… Po drodze ma jeszcze wiele przygód, oraz ciekawych znajomości, co faktycznie sprawia, że fabuła książki jest wartka i nie nudzi czytelnika.

Faktycznie intryga, tajemnica, ciekawi bohaterowie, to wszystko sprawia, że przez tę pozycję się płynie. Przeszkadzało mi tylko, to, że powieści, które wplątują bohaterów w polityczne problemy Rosji, jest tak wiele, że nie dostarczają one nic nowego poza właśnie ciągłym tylko powtarzaniem, jacy to Rosjanie nie są źli, a my pokrzywdzeni. Bywa, to męczące. Dlaczego np. Autor nie umieścił bohaterki w Ameryce lat 20 kiedy, to rządził Ku Klux Klan… To by była ciekawa historia.

Stanowczo, bardziej podobała mi się Dziewczyna z KonstancinaLisica, to nie mój klimat. Na rynku wydawniczym, jest tyle polskich książek pisanych w duchu cierpienia podczas prześladowania bolszewickiego, że czytanie czegoś podobnego po raz kolejny, już nie jest atrakcyjne. To, jest trochę jak z książkami w stylu holoporno, gdzie dwoje ludzi poznaje się w niemieckim obozie koncentracyjnym i są tacy szczęśliwi, całkiem niedawno był wysyp na tego typu publikacje, które nie dość, że zakłamują rzeczywistość, to wprowadzaj czytelnika w błąd, umniejszając tamtym tragediom.

Bardzo bym chciała, aby kolejna książka Pisarza, która być może będzie zawierała rys historyczny, dotyczyła historii innego kraju, takiej mniej opowiedzianej np. apartheid, obozy koncentracyjne w Chinach, czy konflikt o ropę w delcie Nigru.

Lisica totalnie nie w moim guście, natomiast spodoba się czytelnikom, którzy lubią czytać o walce z bolszewicką Rosją. Trzeba tutaj uczciwie, jednak napisać, że kreacja bohaterów, ciąg zdarzeń w fabule, pomysł na zwroty akcji, to jest coś, co Panu Horwathowi wychodzi doskonale. Dzięki temu Jego książki nie są jednoznaczne i nudne, co niewątpliwie w świecie pisarskim jest plusem. Czekam na kolejną powieść Autora, polecając obie Jego powieści mimo tego, że Lisica, to dla mnie książka, do której nie wrócę.

Książkę do recenzji otrzymałam dzięki Uprzejmości Autora


 

wtorek, 6 sierpnia 2024

Miłe zaskoczenie


„Zbrodnia i kara, krzywda i zemsta, wcześniej czy później, ale zawsze idą w parze”.

Ryszard Kapuściński



Lata 20 XX wieku, zawsze przyprawiają mnie o dreszcz. Przyznam, że sama chciałabym żyć w tamtych czasach, które być może nie były łatwiejsze, ale na pewno miały w sobie ten urok retro, który tak lubię.

Nie przypominam sobie, abym czytała kryminał lub thriller w stylu retro dziejący się w Polsce, podczas którego lektury słyszy się turkot kół powozu i silniki pierwszych samochodów. Książka Pana Horwatha, jest właśnie w tym stylu, co nie tylko mnie zaintrygowało, ale też okładką zachęciło, aby zapoznać się z publikacją.

Książka Dziewczyna z Konstancina, nie tylko oddaje ducha minionej epoki, przenosi nas do świata, który dawno nie istnieje, ale też opisuje całą otoczkę lat 20. Publikacja, ta to kryminał, w którym pierwsza polska policjantka, próbuje rozwikłać zawiłą zagadkę morderstwa znanego adwokata, który zajmował się sprawami półświatka. Pozycja, ta tematyką mocno przypomina dzieła Pana Grishama, oczywiście na terenie dawnej Polski. Ja wprost uwielbiam kryminały i thrillery polityczne, prawnicze, z jakąś sensacyjką w tle i tutaj Pisarz bardzo mocno wpisuje się w mój gust.

Dziewczyna z Konstancina, to również po części obyczajówka, opisująca życie naszej głównej bohaterki Hanki Lubochowskiej. Po stylu pisania widać, że Pan Horwath obraca się w świecie nie tylko czytelniczym, ale także filmowym, ponieważ akcja, jest niezwykle wartka a fabuła skonstruowana, tak że może z niej powstać ciekawy film. Jedyne, do czego można się przyczepić, to brak zwrotów i słów z tamtych czasów. Moim zdaniem język bohaterów, jest zbyt współczesny i trochę odbiera tej oryginalności lat 20. Bardzo rzadko czytam polskie powieści, ale uczciwie mogę powiedzieć, że ta naprawdę mi się podobała. Główna bohaterka ma bardzo mocno rozwinięty rys psychologiczny, jej przemyślenia nie są płytkie i nie zamykają się w dwóch słowach, co jest plusem. Mimo tego, że akcja toczy się w świecie typowo męskim, takie mieliśmy wtedy czasy, książka nie jest wulgarna i męscy bohaterowie nie rzucają mięsem. Tekst naprawdę bardzo subtelny.

Autor, bezsprzecznie mnie zaskoczył, gdy się czyta tę powieść, człowiek tak wsiąka w atmosferę, że brakuje tylko kieliszeczka martini z oliwką i tych sławnych wtedy papierosów😊. Trudno, jest stworzyć dzieło, które przenosi czytelnika od razu w okres, w którym się dzieje, a ja otwierając tę książkę, od pierwszej strony słyszałam ten stukot tych kół, a nie ryku silnika, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Ta publikacja od razu przynosi na myśl seriale typu Taboo, czy Rok 1900 😊, jestem mocno zaskoczona na plus. Czytelnicy, którzy pragną czegoś świeżego w tematyce kryminalnej na pewno znajdą w tej publikacji coś dla siebie.

Książkę do receznji otrzymałaam od Autora Pana Witolda Horwatha



 

Bug, opowieść o życiu

„Mądrzy ludzie traktują swoje życie jak kamienie, po których można przejść przez szeroką rzekę , każdy z nas od czasu do czasu ześliźnie się...