wtorek, 21 września 2021

Edvard Munch w intymnym dziele Pani Stromme





Moja sztuka zakorzeniona jest w jednym pytaniu
dlaczego nie jestem taki jak inni? Moja sztuka daje sens mojemu życiu”.


Edvard Munch






Edvard Munch jeden z najsłynniejszych ekspresjonistów na świecie, malarza nazywano skandalistą i szaleńcem. Mówiono, że jest twórcą brzydoty, oraz obrzydliwego ekspresjonizmu. Dziś bez wątpienia ten Norweg wyznacza nowe trendy w sztuce, zachwyca mimo obłędu, a jego prace nadal przekraczają konwencje w sztuce.


Choroba szaleństwo i śmierć, te czarne anioły czuwające nad moją kołyską nie opuściły mnie przez całe życie”


Słabowita matka, ojciec z oznakami szaleństwa i fanatyzmu religijnego, z całą pewnością przyczynili się do tego, jakim artysta stał się człowiekiem. Edvard zawsze powtarzał, że matka dała mu w spadku kruchość fizyczną, a ojciec wielką słabość psychiczną i skłonność do obłędu. Nigdy nie opuszczał go strach, widmo śmierci swojej lub bliskich, oraz pogłębiające się szaleństwo.


Talenty i zdolności Muncha objawiły się już we wczesnym dzieciństwie. Bliscy bardzo wspierali go w rozwijaniu swojej pasji. Jego debiut malarski to Stary Kościół Aker. W roku 1880 postanowił ostatecznie poświęcić się malarstwu, i rzucił studia inżynierskie. Malarz pierwszy raz zadebiutował publicznie w Kristianii, zaprezentował tam obraz Studium Głowy. Dzieło to nie wzbudziło jednak żadnych emocji, ale koledzy artysty chwalili jego prostotę. Momentem przełomowym w życiu mężczyzny było namalowanie, Chorego dziecka dzieło wywołało wielkie poruszenie, opinia publiczna była podzielona. Na przestrzeni lat Munch poprawiał i udoskonalał obraz, który z biegiem czasu stał się coraz bardziej doceniany na świecie.


Bez wątpienia największą sławę przyniosło artyście malowidło, które do dziś jest na językach znawców sztuki. Szokujące kontrowersyjne i przerażające, a jednocześnie tak przyciągające, że trudno od niego oderwać wzrok. Obraz z tak zwanych Fraz życia, do którychnależały również Zazdrość, Wampir, Pocałunek Madonny. Frazy Życia miały łącznie liczyć 18 płócien, ich celem było oddziaływanie wspólne na odbiorcę, co miało mieć większy odbiór we wspólnym ukazaniu dzieł. Obrazy miały pokazać największe siły kierujące w życiu człowiekiem rozkosz, miłość, strach i śmierć. Cały cykl nigdy jednak nie doczekał się pełnej realizacji.


Szedłem drogą w towarzystwie dwóch przyjaciół – zachodziło słońce – poczułem nagły przypływ melancholii – niebo stało się nagle krwistoczerwone. Zatrzymałem się, oparłem o balustradę śmiertelnie znużony – nad miastem i ciemnobłękitnym fiordem rozpościerały się rozlewiska krwi i języki ognia – przyjaciele szli dalej, a ja drżałem z trwogi i wtedy posłyszałem przeciągły krzyk przeszywający powietrze”

E. Munch




Słowa malarza o Krzyku pozostają z nami do dziś i są różnie interpretowane przez krytyków sztuki. Dzieło jest metaforą bólu istnienia, wielkiej samotności a przede wszystkim strachu. Munch stworzył kilka wersji obrazu w różnych technikach malarskich, bez wątpienia apokaliptyczna czerwień, budzi strach tak samo jak zdeformowana postać na pierwszym planie. Wersje kolorystyczne tego płótna są bardzo ciekawe. Wydawać by się mogło, że zmieniają się razem z nastrojem malarza. Bezsprzecznie ta z roku 1893 różni się od ostatniej z roku 1910.


Pani Lisa Stromme uwzględniając życie artysty i jego dorobek malarski zwłaszcza obraz Krzyk stworzyła niezwykle klimatyczną powieść obyczajową Dziewczynka z Poziomkami.


Trzeba tutaj napisać, że Edvard Munch w swym życiu miał wiele kobiet, pomysł na fabułę powieści jest więc wprost genialny. W roku 1885 zakochał się w mężatce Milly Thaulow, kochankowie spotykali się przez kilka lat, malarz był zmuszony okłamywać rodzinę i żyć w rozdarciu. W tamtym okresie artysta dużo pisał w jego notatkach możemy przeczytać o wpływie romansu z Milly na jego psychikę. Po jego miłości do kobiety nie pozostało wiele śladów, poza bardzo wczesnymi obrazami przedstawiającymi rudą piękność.


Pisarka wspaniale oddała emocje artysty w jego zagmatwanej książkowej fascynacji. Może najpierw opisze fabułę. W małej norweskiej wiosce ludzie szykują się na sezon letni, który ściągnie do nich mnóstwo zamożnych i ekscentrycznych turystów. Johanne Lien jest miejscową dziewczyną, która zbiera poziomki dla turystów, oraz pozuje malarzom jako Dziewczyna z Poziomkami. Po jakimś czasie dziewczyna zatrudnia się jako służąca u bogatego małżeństwa, zaprzyjaźnia się z ich córką Tullik, która zafascynowana ekscentrycznym malarzem, jakim jest Edvard Munch postanawia nawiązać z nim romans. Nasza bohaterka ma robić za posłańca w ich miłości. Johanne, jednak bardzo szybko orientuje się, że ze znajomością z malarzem coś jest nie tak, a prośba, którą kieruje do niej artysta poza ukrywaniem romansu z Tullik, sprawia, że młoda kobieta zostaje wciągnięta w wir psychodelicznych emocji Edwarda.


Dzieło napisane bardzo realistycznie pod względem charakteru artysty, oraz tego co wiemy o jego prawdziwych romansach. Bez wątpienia autorka włożyła wiele pracy nie tylko w samo oddanie charakteru, i złożoności osobowości Muncha, ale również jego problemów miłosnych. Nie jest to typowy romans raczej powieść psychologiczno – obyczajowa, która wprowadza czytelnika w świat szaleństwa, sztuki, oraz piękna.


Przyznam, że książka jest specyficzna. Przesiąknięta lękami artysty, pomimo romansu, czuć w niej dominację sprzecznych uczuć, oraz problemów Edvarda, co może dla zwykłego czytelnika, który nigdy nie miał do czynienia z obrazami malarza być męczące. Dla mnie osobiście pozycja ta wyraża wszystko, co o artyście wiedzieć się powinno, pomimo tego, że to fikcja literacka, wspaniale oddaje złożoność życia, uczuć, cierpienia, niewoli, zdrady nie tylko bohatera, ale i kobiet, które go otaczały.


Dodając do tego przyjaźń między dziewczynami, a także fantastyczne opisy ludzi i miejsca akcji jest to publikacja, obok której nie można przejść obojętnie. Napisana na bardzo dużym poziomie literackim zawiera wszystko to, co powinna mieć powieść obyczajowa z postaciami istniejącymi faktycznie. Przede wszystkim głębie prawdy o bohaterach i ich świecie. Zachęcam Was do zakupienia pozycji. Dziewczynka z Poziomkami, jest jak do tej pory najlepszą powieścią obyczajową w tym roku, moim subiektywnym zdaniem. Zmusza do myślenia, analizy, oraz refleksji nad pracami artysty, a jednocześnie zaprasza nas w świat miłości, przyjaźni i relacji.


Cóż tu pisać książkę Pani Stromme po prostu trzeba mieć.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa LeTra


 

Mam tak samo jak TY, miasto moje a w nim...




Nie ma takiej wspaniałej drugiej w świecie,
co piękniejsza jest niż kwiecie”.




Józef Piłsudski w przeciwieństwie do Romana Dmowskiego miał wizje Polski wielokulturowej, w skrócie można powiedzieć, Polska dla wszystkich, którzy czuli się jej obywatelami. Uważał również, że niepodległość może zapewnić nam tylko trzymanie się blisko Austrii (trójprzymierza), ponieważ ma ona największe szanse na zwycięstwo w wojnie. Marzył, także o utworzeniu niepodległej Ukrainy, Litwy i Białorusi, które miały być buforami w oddzieleniu Polski od Rosji.


W porównaniu do Romana Dmowskiego, którego głównym założeniem była Polska dla Plaków, Piłsudski był otwarty na inne narody i nie przeszkadzało mu, że w naszym kraju osiedlają się zarówno Polacy jak i Żydzi, Rosjanie, Białorusini, czy Ukraińcy. Ważne było, aby stworzyć jeden niepodległy kraj. Wizja Marszałka wygrała, do dziś nasze państwo jest otwarte, na inne nacje a Warszawa stanowi od wielu lat nie tylko wielką stolice Polaków, ale miasto przyjazne także innym narodom, wyznaniom, i kulturom.


W stolicy możemy znaleźć wiele śladów różnych nacji. Z całą pewnością największą grupą, która jest związana z historią miasta, ale i całej Polski są Żydzi. Najsławniejszym miejscem, które stanowi o tym narodzie, niewątpliwie jest Muzeum Historii Żydów Polskich. Muzeum to przywraca pamięć o ponad 1000-letniej historii Żydów Polskich od średniowiecza. Bez wątpienia, również pomnik Bohaterów Getta powstały, po II wojnie zna każdy Warszawianin.


Nie możemy także zapomnieć o Umschlagplatz, jest to miejsce ważne nie tylko dla Żydów, ale dla Polaków. Jego miejsce znajduje się tam, gdzie w roku 1942 ruszył pierwszy transport Żydów do obozu w Treblince. Cmentarze Żydowskie są dopełnieniem historii tego narodu na ziemiach polskich, wspaniałe pomniki i tradycyjne macewy, w których pochowano wiele wybitnych osób jak Ludwik Zamenhof, Iccok Lejba Perec, czy symboliczny grób Janusza Korczaka wybitnego pedagoga, który poszedł na śmierć w obozie razem ze swoimi podopiecznymi.




Swoje miejsce w stolicy znaleźli również ludzie wyznania Prawosławnego. Przez ponad 120 lat religią, która królowała w mieście, był właśnie obrządek wschodni.


Pozostawił on po sobie wiele budowli i zabytków. Bez wątpienia najbardziej okazałym miejscem był Sobór św. Aleksandra Newskiego na Placu Saskim, Był to jeden z najwyższych budynków XIX wiecznej Warszawy. Pałac Staszica, który mieści się, na Krakowskim Przedmieściu został, w latach 90 XX wieku przebudowany na cerkiew św. Tatiany Rzymianki. W Alejach Ujazdowskich znajdowała się kiedyś cerkiew św. Michała Archanioła, była ona przeznaczona dla wojsk stacjonujących w koszarach. Została wyburzona w roku 1923, z powodu złego stanu technicznego. Dziś to miejsce przecina Trasa Ujazdowska.


Protestanci, do dziś są dość liczną grupą wśród mieszkańców stolicy. Historia kościołów i cmentarzy Ewangelickich sięga nawet XVIII wieku. Kościoły ewangelicko – augsburskie oraz te reformowalne do dziś przyciągają historyków, turystów i wiernych.




Państwo Maria i Przemysław Pilichowie stworzyli wybitne dzieło poświęcone wielokulturowości stolicy Polski. W swej pozycji Warszawa wielu kultur zachęcają nas do poznania miasta od tej być może mniej znanej strony, czyli gościnności dla wielu narodów. W publikacji znajdziemy omówienie najważniejszych miejsc różnych wspólnot, wyznań, państw, czy społeczności. Poznamy najważniejsze miejsca i zabytki Islamu, takie jak Meczet w Wilanowie czy cmentarz Kaukaski, po drodze wejdziemy na ścieżki prawosławia, kościoły bazylianów, zbiory orientu, czy miejsca kultury żydowskiej.


Pozycja ta to wspaniałe wkroczenie w świat historii i kultury, o którym wielu z nas nie miało pojęcia. Zachwycające zdjęcia, fotokopie, czy mapy są wisienką w tym niewątpliwie ważnym dziele.


Po tytule pozycji spodziewałam się historycznej kobyły i byłam zaskoczona rozmiarem książki. Przyzna, że format bardzo mi się podoba, ponieważ ja lubię czytać w różnych miejscach, a wielkość publikacji pozwala na wartościową lekturę np. w autobusie, wystarczy wsunąć pozycję do torebki. Niesamowicie zaskoczyło mnie to, że autorzy są całkowicie obiektywni w tym, o czym piszą. Bałam się trochę, że niektóre miejsca będą przedstawione z hołubieniem dla narodu, czy wyznania, które je tam postawiło. Okazało się, jednak, że Państwo Pilichowie podeszli do sprawy bardzo profesjonalnie.


Ogrom ilustracji sprawia, że chce się patrzeć i patrzeć bez końca. Muszę powiedzieć, że ja najbardziej w tego typu książkach uwielbiam zdjęcia. Oczywiście opisy też są ważne, ale to fotografie tak naprawdę przenoszą nas w czasie, rozbudzają wyobraźnię i sprawiają, że gdzieś chce się być. Książka jest podzielona na rozdziały, każdy z nich opisuje inną kulturę i religię, co bardzo ułatwia poszukiwanie wybranego przez nas tematu.


Bezsprzecznie autorzy wykazali się wielką pracą, i znajomością historii, jestem pod ogromnym wrażeniem tego dzieła. Publikacje można wzbogacić, o informacje z internetu co sprawia, że staje się ona jeszcze bardziej wartościowa. Niewątpliwie też książka jest wspaniałym przewodnikiem po mieście, dzięki niej możemy zobaczyć wiele wspaniałych zabytków i poznać mnóstwo historii.


Warszawa wielu kultur to pozycja dla każdego miłośnika podróży, historii, sztuki, czy tajemnicy. Jest to niesamowita wiedza w pigułce o stolicy naszego kraju. Jestem przekonana, że kiedy wybieramy się do miasta z dziećmi, tej publikacji nie może zabraknąć w Waszej torbie. Zapewniam Was, że zakup dzieła pozwoli wam odkryć na nowo miasto nad Wisłą i jeszcze lepiej poznać historię naszego narodu.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Arkady


 

poniedziałek, 20 września 2021

Powieść na miarę Kodu Leonarda da Vinci



Na wszystko jest lekarstwo, z wyjątkiem śmierci.
A tutto c'è rimedio fuorché alla morte”.






Gdy wysiadamy z pociągu na stacji w Ferrarze, pierwsze co rzuca się w oczy to cała masa rowerów. Wprost dziesiątki, albo nawet setki. Ludzie poruszają się tam na nich od lat. Bardzo wielu turystów, za największą perełkę miasta uważa jego zamek. Castelo Estense, bo o nim mowa należał do słynnego w całych Włoszech rodu d'Este. Budowla był ich pierwotną siedzibą, bez wątpienia położenie zamku na otoczonej fosą wyspie, przykuwa wzrok bardziej niż jego renesansowy wygląd. Moim, jednak zdaniem najbardziej klimatyczne w całej Ferrarze są jej zabytkowe uliczki.


Historia miasta sięga czasów VII wieku i związana jest z rodziną d'Este. W roku 1240 mieszkańcy wybrali ten ród na dożywotnich władców całego księstwa Ferrary. W tamtym właśnie momencie cały obszar miasta zaczął pokrywać się wspaniałymi zabudowaniami, które do dziś cieszą oczy turystów. Już w XV wieku Ferrara była tak zabudowana, że zaczęło brakować miejsc dla mieszkańców. Trzeba, jednak przyznać, że całą rozbudowę zaplanowano tak, aby oddać szacunek dla historycznej części miasta. Nowa dzielnica była dopełnieniem starej, a jej ulice przedłużeniem tych sprzed lat.


Najpiękniejszą uliczką średniowieczną jest bez wątpienia Via delle Volte, na Plazzo Schifanoia możemy podziwiać najwspanialszą rezydencję w całej Ferrarze, słynie ona z fresków Cosima Tury. Będąc w mieście warto również zobaczyć Plazzo dei Diamanti to największa i najbardziej spektakularna perła Ferrary. Całą fasadę pałacu pokrywają bloki biało – różowego marmuru w kształcie diamentów. Są one tak umieszczone, aby maksymalnie wykorzystać światło słoneczne, w ten sposób tworzą niezwykły, przepiękny efekt wizualny.




Wielkość rodu d'Este jest bezsprzeczna. W roku 1501 udało się doprowadzić do małżeństwa Alfonsa d'Esta z córką papieża Aleksandra VI Lukrecją Borgią. W czasach późniejszych dochodziło do wszelkiego rodzaju mariaży między członkami rodu a dziećmi ważnych monarchów Europy np. Ludwika XII.


Sama Lukrecja Borgia cieszyła się dość złą sławą. Mówiono o jej kazirodczych związkach z ojcem i bratem Cezarem. W II połowie XX wieku uznano, jednak, że to, co o niej pisano to kłamstwa, choć historycy do dziś mają różne zdania.


W Ferrarze w roku 1815 urodził się Temisolce Solera kompozytor znany ze współpracy z Giuseppe Verdim, miasto jest również rodzinnym miejscem Michelaangelo Antoniniego znanego reżysera.


Wśród zabytkowych uliczek jednego z najpiękniejszych miast Włoch, wybitnych dzieł sztuki, sakralnych budowli, krwawej historii i tajemniczych zakonów Pan Greg Krupa stworzył powieść na miarę Kodu Leonarda da Vinci Dana Browna. Zaginiony klejnot Ferrary


Umiera znany kolekcjoner sztuki, właściwie zostaje zamordowany, a z jego domu znika cenny przedmiot. Młody dziennikarz polskiego pochodzenia zostaje wplątany w śledztwo, wraz z uroczą panią karabinier. Cała historia śmierdzi na odległość, na dodatek do gry dołączają ludzie z historycznego zakonu, którzy jak się okazuje, zrobią wszystko, aby powód śmierci kolekcjonera nie ujrzał światła dziennego. Nasi bohaterowie wśród zabytków i dzieł malarstwa, zagadek, niebezpieczeństw, alchemików i artystów muszą nie tylko dowiedzieć się, dlaczego tak naprawdę zginął człowiek. Muszą dowiedzieć się, co ukrywał, czego szukają i jak bardzo wpłynie to na historię świata.




Kocham sensacje, thrillery i kryminały. Przyznam, że na tę powieść czekałam z niecierpliwością. Byłam trochę zaskoczona, że pozycja nie jest aż tak obszerna, ale... Kiedy otworzyłam książkę, zobaczyłam tak drobny druk, że gdyby go powiększyć to publikacja, ta miałaby z 500 stron.


Powieść wciągnęła mnie bez reszty, a w połowie przeżyłam szok. Czytam sobie, czytam i nagle naszła mnie myśl, kto to w ogóle napisał. Rzadko interesuję się autorami, kiedy zobaczyłam, że Polak, a na dodatek książka jest debiutem, to wcisnęło mnie w fotel. Nie mogła w to uwierzyć. Moim zdaniem polskie thrillery są zazwyczaj nijakie, miałka akcja, zero rozbudowanej fabuły, i tacy sobie bohaterowie.


Kiedy czytałam książkę Pana Krupy, wprost zachwycałam się nie tylko opisem samego miasta, historii, czy sztuki, ale przede wszystkim charakterem bohaterów, wartką wspaniale rozbudowaną akcją, świetnym pomysłem na fabułę i tym czymś, co trudno określić, być może klimat książki, być może serce, jakie autor w nią włożył. Jestem pod ogromnym wrażeniem.


Mam swoich ulubionych pisarzy w tematyce dzieła np. James Rollins, Steve Berry, nigdy nie czytałam, niczego polskiego co by im dorównywało, a tutaj niepozorna powieść, pisarza, o którym nie słyszałam i taka bomba. Liczę na to, że Pan Krupa napisze jeszcze nie jedną powieść, a każda następna będzie coraz lepsza i coraz grubsza. Z wielką chęcią zobaczyłabym ekranizację dziełaZaginiony klejnot Ferrary w dobry amerykańskim kinie, bo nasi polscy aktorzy z castingów mogliby tylko tę książkę pogrążyć.


Wielkie gratulacje dla pisarza. Fanów literatury sensacyjnej, thrillerów i kryminału namawiam do zakupienia tej publikacji. Tego debiutu po prostu nie może zabraknąć na Waszych półkach. Jestem przekonana, że będziecie zachwyceni tak jak ja i przepadniecie wśród zabytkowych uliczek, wielkich spisków i cudownego malarstwa.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Letra


 

Japonia jakiej nie zna nikt




Jedno z najpotężniejszych gospodarczo i technologicznie państw świata, nauczyło swoje społeczeństwo, żyć obok największej i najbardziej wpływowej grupy przestępczej. Kierują się tylko sobie znanym kodeksem honorowym, mają praktycznie nieograniczone wpływy, oraz wielkie poparcie społeczeństwa... Yakuza, bo o niej mowa... Mafia... czym jest i do czego zmierza, a także jakim cudem na przestrzeni lat zachowała swoją pozycję i szacunek otoczenia. To wszystko i wiele więcej w książce Pana Jake'a Adelsteina Tokyo Vice sekret japońskiego półświatka.


O yakuzie ostatnio po raz kolejny zrobiło się głośno, za sprawą jej szefa, którego skazano na śmierć. Powód członkowie jego grupy zabili szefa spółdzielni rybackiej i ranili trzy osoby. To pierwszy wyrok śmierci na bossa yakuzy, mafia ta zawsze działała za pozwoleniem władz państwa i społeczeństwa.


W XVII wieku kiedy Japonia zaczęła się izolować, zerwała wszelkie kontakty handlowe, powstał konflikt wewnątrz kraju. Rosła przestępczość, Samuraje, którzy de facto stracili pracę, zaczęli napadać na ludność. W obronie mieszkańców stanęła zorganizowana samoobrona. Ludzie ci wywodzili się z kupców i właścicieli jaskiń hazardu. Z czasem grupa ta nabrała formy zorganizowanej, zaczęła wymuszać haracz za ochronę, tak właśnie według historii powstała yakuza.
Do dziś nie wiadomo ilu członków, zrzesza to ugrupowanie. Szacuje się, że jest to około 60 tysięcy osób. Tworzą one trzy klany - Yamaguchi-gumi, Sumiyoshi-kai i Inagawa-kai. Cała organizacja odwołuje się zawsze do tradycyjnych wartości takich jak lojalność wobec grupy, japońskie wartości konserwatywne, szacunek wobec starszych jak i bardziej doświadczonych. Niestety yakuza wierzy w niższość kobiet. W specjalnych klubach, do których uczęszczają mężczyźni, są wyznaczone strefy dla ich żon, czy dziewczyn. Zdaniem członków kobieta jest słaba i łatwo pęka.




Gang swoje dochody posiada z legalnych jak i nielegalnych działalności. Wymusza haracze, handluje narkotykami, kontroluje hazard, prostytucję, czy lichwę. Jej członkowie zarabiają również na machinacjach na giełdzie, czy w przemyśle pornograficznym. Prowadzą oni, również legalne działalności mają swoje firmy, fabryki, czy mieszkania do wynajęcia lub sprzedaży.


Pomimo tego, że mafia zazwyczaj kojarzy się z przestępczością, yakuza znana jest ze swojej dobroczynności i zapewne z tego powodu ma przyzwolenie społeczne na działalność. W roku 1995 po wielkim trzęsieniu ziemi w Kobe gangsterzy jako pierwsi nieśli pomoc poszkodowanym, pomagali w poszukiwaniach i przeznaczyli środki pieniężne dla potrzebujących. W roku 2011 yakuza wysłała ciężarówki z tonami jedzenia, wody, koców, środków czystości i artykułów dla dzieci po ogromnym spustoszeniu, jakiego dokonało trzęsienie ziemi w północno – wschodniej Japonii.


Dla wielu wstąpienie w szeregi organizacji jest jedyną szansą na poprawę statutu społecznego. Młodzi ludzie, którzy wstępują do tego gangu, na dzień dobry dostają luksusowe mieszkania, szybkie samochody i piękne dziewczyny. Działa to na wielu.


Japończycy jako bardzo pragmatyczny naród, uważa, że przestępczość istniała zawsze. Lepiej jednak mieć ją po swojej stronie, dlatego dają przyzwolenie na działanie grupy. Nie przeszkadza im, że żyją obok ludzie, którzy nie są do końca co najmniej uczciwi.


Pan Adelstein w swej pozycji przeniknął jako dziennikarz do świata przestępczego tego wielkiego kraju. Swoją publikacją oprowadza nas nie tylko, po jakiej Japonii nie znamy, ale również pokazuje nam świat, z jakim na co dzień nie chcielibyśmy mieć do czynienia. Książka wspaniale napisana, opływa w szczegóły, fascynuje tematem i pokazuje wielką odwagę pisarza.


Pozycję tę połknęłam w jeden dzień. Yakuza jest szeroko znana, ale ogólny świat przestępczy kraju już nie. Aż trudno uwierzyć, że w wydawać by się mogło spokojnym społeczeństwie, wspaniałych zabytków, i pracowitych ludzi działa organizacja, która trzęsie państwem.




Dzieło dość obszerne, obok którego nie można przejść obojętnie. Pan Adelstein pokazuje nam bardzo wyraźnie, że nigdy coś nie jest, albo czarne, albo białe. Tak jak Japonia nie jest tylko krajem pięknych wiśni i uśmiechniętych staruszków, tak przestępczość w tym kraju ma różne oblicza.


Pozycję Tokyo Vice polecam. Świetna realna publikacja gangsterska, dla wszystkich miłośników nie tylko mocnych wrażeń, ale również historii kraju kwitnącej wiśni.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K




 

niedziela, 19 września 2021

Świat się zmienia...





Kryzysy międzynarodowe i wojny peryferyjne
mają jeden pozytywny skutek – uczą nas geografii”.






Od tysiącleci wiadomo, że położenie geograficzne ma znaczenie. Wszelkie warunki naturalne, granice, gleby, warunki atmosferyczne, oraz wiele innych, wpływa na sytuację danego kraju, na arenie międzynarodowej. Przestrzeń i czas od lat są fenomenami, które zamykają w sobie rzeczywistość. Wielką potęgę znaczenie geografii mogliśmy zobaczyć podczas Zimnej Wojny, kiedy świat podzielony na dwie części, diamterlanie różnił się na każdej z nich.


Dziś również różne położenie państw, pozwala stwierdzić, nam ich dalszy rozwój, problemy, zyski i straty. Europa nie jest podzielona, ale jednak bardzo różna, co niesamowicie widać na przykładzie takich krajów jak np. Grecja, Francja, czy Polska.


Pochylając się nad geografią i historią np. Australii, na mapie możemy zobaczyć ogromny kontynent, który w dużej mierze pokryty jest pustyniami. Tylko skrawek tego lądu, tak naprawdę nadaje się do zamieszkania i prowadzenia jakiejkolwiek polityki międzynarodowej. Na przestrzeni lat, miało to dla tego kontynentu ogromne znaczenie. Niechlubne wymordowanie przez Brytyjczyków, ludów pierwotnie zamieszkujących ten obszar, z cała pewnością nie przyczyniło się do przyjaźni Australii i Oceanii z Wielką Brytanią. Trzeba jednak przyznać, że przewiezienie prawie 200tys więźniów na ten teren, pozwoliło na zasiedlenie kraju, i jego rozwój.


Australijczycy z całą pewnością mogą ciszyć się niezależnością, są pewni, że nikt ich nie podbije, ponieważ sąsiedzi są oddaleni od nich tysiącami mil. Trzeba jednak przyznać, ze utrudnia to zarówno porozumienia międzynarodowe i gospodarcze, jak i handel. W przyszłości, wartość tego kontynentu na arenie międzynarodowej może ulec zmianie. Patrząc na to, co dzieje się w Europie, czy USA, a także wielką migrację Islamu, Kontynent Australijski może odegrać ważną rolę, w kształtowaniu się nowej politycznej mapy świata.


Warto, również przyjrzeć się sytuacji Etiopii. Piękny, bogaty przyrodniczo kraj, który kierowany złą polityką wewnętrzną, oraz wojnami, z roku na rok mimo wielkiego potencjału upada. Zainteresowanie tym obszarem Chin, Stanów Zjednoczonych i Turcji, być może w przyszłości, pozwoli uwolnić się Etiopii od jej problemów, do których dochodzi również piractwo, czy ekstermizm. Może również jeszcze bardziej pogłębić jej problemy. Czy wspaniała historia królowej Saby i króla Salomona, zjednoczy kraje po obu stronach Morza Czerwonego, to się jeszcze okaże.


Na dzień dzisiejszy bogata w zasoby naturalne Afryka, nie potrafi wykorzystać swojego potencjału. Na dodatek, jej wizerunek w dużym stopniu generuje klęska głodu z lat 1984 – 1985. Od tego czasu wiele się w Etiopii poprawiło, ale pomoc humanitarna nadal jest tam potrzebna. Historycy mówią, o koniecznej zmianie rządu, aby w końcu obszar ten mógł wykorzystywać swoje atuty, a tych nie brakuje. Wspaniałe miejsca, zaliczane do światowego dziedzictwa narodowego, ilość wody pitnej, oraz technologia sprawiają, że kraj ten jest kluczowym graczem w Rogu Afryki. Niestety brak wybrzeża, a także bezpośredniego dostępu do morza piętrzą problemy i narastające konflikty. Bez wątpienia, dziś w XXI wieku nadszedł czas dla Afryki, czy będzie ona potrafiła to wykorzystać zależy tylko od niej, z cała pewnością rozwój tego obszaru, będzie szczególnie obserwowany przez wielkich graczy tego świata.


Należałoby również wspomnieć o Grecji, która po praktycznym bankructwie, z biegiem lat będzie , jednak miała szansę na odbudowanie swojej pozycji, dzięki turystyce. Położenie tego kraju bez, wątpienia daje narodowi wiele szans i możliwości. Ciekawą sytuację mamy także w Wielkiej Brytanii, która po II wojnie światowej ,do dziś nie odzyskała swojego miejsca wśród czołówki decydentów, na dodatek ma coraz większe problemy ze Szkocją, która ma dość dyktatu korony i marzy, o niepodległości. Pomimo świetnego położenia, Wyspy Brytyjskie przeżywają kryzys, konflikt wewnętrzny jest nieunikniony, a to zapewne zmieni nie tylko układ sił na tym obszarze, ale i doprowadzi do konfrontacji przyjaciół z wrogami.




Kolejna odważna pozycja Pana Tima Marhalla, którą trzeba przeczytać, Potęga geografii czyli jak będzie wyglądał w przyszłości nasz świat,zabierze Was w podróż do znanych miejsc, które już nie długo pokażą swoje nowe oblicze.
Autor ocenia każde z państw pod względem jego położenia, pisze o wadach i zaletach, a także o historii, która może zaważyć o zmianach, na wielką skalę. Jak zmieni się Europa po kolejnej fali uchodźców, czy Bliski Wschód może całkowicie opierać swoje bezpieczeństwo na ropie, czy kraje trzeciego świata w końcu powstaną i zyskają znaczenie, na arenie międzynarodowej, czy potencjał większości niezamieszkanych terenów ziemi zostanie wykorzystany? Te, oraz wiele innych niezmiernie ciekawych informacji ze świata, polityki, geografii czy gospodarki sprawia, że książka Pana Marshalla, to obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy interesują się wydarzeniami na świecie.




Uwielbiam pozycje polityczne, gospodarcze i społeczne. Miałam okazję czytać inne publikacje tego autora i jestem pod ogromnym wrażeniem jego wiedzy. Z całą pewnością, również pisarz ma wiele odwagi, aby w swych pozycjach mówić o rzeczach, które mogą nie podobać się ważnym osobistością.
Potęga geografii zachwyciła mnie detalami historycznymi, wspaniale wytłumaczoną polityką w regionach, porównaniem z przeszłością a przede wszystkim wizją przyszłości. Położenie geograficzne ma znaczenie. Spójrzmy nawet na nasz kraj pomiędzy dwoma dominującymi państwami, wiecznie rozrywany i wykorzystywany... To dzieje się nie tylko w Polsce. Z biegiem lat świat się zmieni, kraje takie jak Australia jestem przekonana, że wykorzystają swoje oddalenie, od reszty państw, Kibicuję bardzo Afryce, aby miała szansę powstać z trudnej bez dwóch zdań sytuacji, Położenie Chin, z całą pewnością zepchnie USA na dalszy plan... Pan Tim Marshall we wspaniały sposób tłumaczy nam, co stanie się w przyszłości.


Jeśli tak jak ja interesujecie się światem, lubicie wiedzieć co dzieje się w danych rejonach, obserwujecie rozgrywki polityczne i gospodarcze tę pozycję musicie mieć. Zachęcam, do zakupienia również innych książek tego autora, jestem przekonana, że się nie zawiedziecie. Ziemia to nasz wspólny dom, powinniśmy interesować się tym, co się na niej dzieje.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

piątek, 17 września 2021

Sinofil, czy sinofob oto jest pytanie



Prawda jest tylko jedna”.




Wszyscy doskonale wiemy, jak bardzo zmienił się świat, po II wojnie światowej. Doskonale widać to np. na przykładzie Wielkiej Brytanii, która utraciła swoją władzę w Europie, przestała być liczącym się państwem, a swoje miejsce ustąpiła o zgrozo przegranym podczas konfliktu Niemcom oraz Francuzom. Również Stany Zjednoczone przeżywają w tej chwili załamanie swojej gospodarki na rzecz bardzo szybko rozwijających się Chin, Indii czy ku wielkiemu zaskoczeniu pędzącej Ameryce Południowej.


Okazji do spacyfikowania hegemoni USA na arenie międzynarodowej jest wiele. Dużo mówi się o wykluczeniu dolara z obrotu międzynarodowego, to bez wątpienia dałoby takim krajom jak Chiny wielkie pole manewru, nie tylko w umocnieniu jena, ale przede wszystkim w przejęciu światowej gospodarki. Również telekomy, czy cyberbezpieczeństwo sprawiają, że oba państwa patrzą na siebie wilkiem. Bez wątpienia w XXI wieku, mimo rządów komunistycznych Chiny nie są już słabym nierozwiniętym państwem wśród narodów świata jak jeszcze za czasów Mao.


Wielu analityków twierdzi, że z powodu koronawirusa państwo to ma szanse w najbliższym czasie wyprzedzić gospodarkę Ameryki. Stanie się to, kilka lat szybciej niż zakładano. USA niedawno poinformowało, że ich PKB w roku 2020 roku skurczyło się o 2,3 procent. Od tego czasu juan znacznie zwiększył swoją wartość. Zasoby kraju są ogromne, co widać na liczbach. Pierwsze miejsce w wydobyciu węgla kamiennego, do tego wydobycie ropy oraz łupków bitumicznych sprawia, że z Chinami trzeba się liczyć. Chiny posiadają również 15 działających reaktorów jądrowych, co z całą pewnością nie jest na rękę Stanom Zjednoczonym i Rosji. Ta druga jednak zamiast konfliktu woli się z Pjong Jangiem dogadać. Nie zapominajmy również o przemyśle przetwórczym, energetycznym, czy zwykłej turystyce, która nawet w dobie Covid 19 kwitnie.


Oczywiście nie można tutaj zapomnieć o tym, że eksplodujący kapitalizm spowodował Nad Jangcy rozwój korupcji, przestępczości gospodarczej, układów, szwindli oraz bez wątpienia jeszcze mocniejszej ręki partii rządzącej.


Wielu ludzi ma obraz społeczeństwa chińskiego umęczonego reżimem, jednak nikt nie zwraca uwagi, że nawet ci, którzy stoją po kolana, w wodzie sadząc ryż wszystko, co robią i dają, dają swojemu krajowi z miłości do niego. Musimy oddać sprawiedliwość mieszkańcom tego kraju, że są to najbardziej pracowici ludzie na świecie, dlatego właśnie rozwój całego kraju i narodu pędzi do przodu podczas gdy Europa najzwyczajniej się cofa.




Czy jestem sinofilem? Z całą pewnością tak. Mimo że nie rozumiem jakim cudem do dziś na tak potężnym obszarze, gdzie mieszka tylu ludzi nadal utrzymuje się moloch na glinianych nogach, to darzę wielkim szacunkiem ten kraj. Jestem pod wrażeniem dokonań, państwa, które kiedyś nawet nie śniło o tym, aby konkurować z największymi.




Pan Leszek Ślazyk napisał przewspaniałą pozycję Chiny według Leszka Ślazyka. Autor sam nie określa, czy jest sinofobem, czy sinofilem, ale w swej pozycji przedstawia nam jedno z największych państw świata oczami biznesmena, który od ponad 25 lat ma okazję obserwować pędzący kraj, któremu reszta powoli przestaje dorównywać.


Pisarz porusza takie tematy, jak np. skąd się wzięły dzisiejsze Chiny? Chińskie pociągi, podróż koleją chińską, jak wieśniacy z Chin podbili cały świat, relacje Chiny – Polska oraz Chiny – USA, jak Chiny radzą sobie z epidemią i dlaczego tak dobrze, oraz wiele innych... Bez wątpienia jest to kopalnia wiedzy o narodzie, który tak brzydko pisząc, powstał z popiołów.


Pozycja ta jest wzbogacona o dodatek, Chińska sztuka negocjacji w sam raz dla ludzi, którzy chcą robić interesy w tej części świata. Wszelkie rady, kruczki, błędy, których unikać oraz opis samej mentalności Chińczyków.

Dzieło Pana Ślazyka zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Bardzo dobrze opisana nie tylko strona biznesowa Chin, ale przede wszystkim historia w pigułce, która moim zdaniem sprawia, że człowiek chce się tam wybrać. Jestem pewna, że na przestrzeni czasu powstanie o tym kawałku ziemi jeszcze wiele pozycji. Potęga władzy partii będzie rosła i zjadała kolejne narody. Patrząc, jednak na historię tego kraju, uważam, że napisać o nim, że jest wspaniały to za mało. Można krytykować ich sposób rządzenia, ich działania, dążenia, i ustrój, ale mimo to nie wolno lekceważyć tego skąd zaczynali, co przeżyli, z czego się podnosili. Gdyby rząd Polski miał choć trochę chińskiego rozumu, może nie klękalibyśmy dziś przed USA, czy przez lata sprzedawali się Niemcom.


Gratuluję Autorowi wspaniałej pozycji. Wam Kochani bez dwóch zdań polecam. Książka ważna, zwłaszcza dziś, kiedy kupujemy chińskie zabawki, chińskie telewizory i negocjujemy, z tym krajem oczekując korzyści dla polskiego narodu.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda



 

Kto nie pracuje...

  Milton Friedman "Nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad." Współczesny świat jest przesiąknięty ekonomią. Codziennie podejmujemy...