wtorek, 7 września 2021

Od traktora do pojazdu bojowego



Jak niby machina wojenna miałaby się poruszać?
Na gąsienicach, jak przedpotopowe traktory?”


Scott Westerfeld






Historia, jednego z najpotężniejszych pojazdów wojennych rozpoczęła się podczas I wojny światowej. Podczas tego konfliktu, wiele z nowych broni i pojazdów zostało wdrożonych do użytku. Właśnie jednym z nich były czołgi. Swój debiut, miały one w roku 1916 na froncie pierwszego wielkiego konfliktu światowego.


Aby zgłębić historię, tego niewątpliwie niezwykłego pojazdu, trzeba cofnąć się do początków XIX wieku, kiedy to powstały pierwsze parowe ciągniki artyleryjskie i zaopatrzeniowe. Naprawdę ciężkie i ogromne pojazdy napędzane maszynami parowymi, wykorzystywane były przez Brytyjczyków. Holowano nimi ciężkie działa, oraz wagony transportowe podczas np. Wojny Burskiej w Afryce. Niestety były one bardzo powolne i ciężkie, co było jedną z ich wad. Ich obsługa oraz użytkowanie były bardzo skomplikowane, a olbrzymie koła nie nadawały się do jazdy w trudnym terenie.


To, jednak nie zniechęciło zarówno Anglików jak i Francuzów do stworzenia wielu projektów pojazdów opancerzonych. Żaden z nich nigdy nie wyszedł z fazy szkiców. To wszystko zaczęło się zmieniać w roku 1901, kiedy to amerykański kowal Alvin Orlando Lombard samodzielnie zaprojektował i zaczął produkować na małą skalę, ciągniki rolnicze, które zamiast przedniej osi z kołami miały gąsienice. Do roku 1917 Lombard skonstruował aż 83 takie pojazdy. Jego pomysł w roku 1904 został udoskonalony przez Holta, a w roku 1905 traktor na gąsienicach zyskał popularność m.in. tym, że był w stanie poruszać się na ciężkim terenie.


Mimo tego, że na początku XX wieku automobile i pojazdy kołowe zyskiwały coraz większą popularność armie niemal na całym świecie, trzymały się od nich z daleka. Przełom nastąpił dopiero w roku 1902 kiedy to Frederick Simms zaprojektował wóz wojenny. Był to pierwszy w historii wóz pancerny. Ważył on 5,5 tony, posiadał przedział bojowy otwarty od góry, był on osłonięty 6 mm płytą pancerną. Napędem był silnik Daimlera o mocy 16 KM, dawał on wielką jak na tamte czasy prędkość 15 km/h. Niestety w roku 1902 w Crystal Palace w Londynie konstrukcja zdobyła uwagę tylko kilku gości i dziennikarzy.


W roku 1914 Ernest Swinton miał odwagę sięgnąć po pomysły przedwojennych konstruktorów. Po analizie tego co działo się, w pierwszych dniach wielkiej wojny na froncie przedstawił on pomysł stworzenia pierwszego pojazdu bojowego gąsienicowego. Prace ruszyły bardzo szybko i w niedługim czasie stworzono Number 1 Lincoln Machine, bardziej znany jako „Little Willy”. Po nim podjęto decyzję o rozpoczęciu prac nad kolejnym prototypem.




Pan Richard Ogorkiewicz w swej pozycji Czołgi 100 lat historii opisuje nam nie tylko stworzenie pierwszej maszyny na gąsienicach, ale również te pojazdy, które powstały po zmianach i unowocześnieniach prototypów.


W książce znajdziemy takie tematy jak rozwój czołgu w Europie i Ameryce, debiuty na polach bitewnych podczas I wojny światowej, niemieckie wojska pancerne podczas II wojny światowej, lata zimnej wojny dla czołgów, czy kraje azjatyckie w pogoni za światową czołówką.


Pozycja Pana Ogorkiewicza to chyba najbardziej szczegółowa, i przystępna dawka historii tych pojazdów. Wspaniała bibliografia, całe mnóstwo stworzonych rodzajów czołgów na przestrzeni lat, szczegółowe opisy i fantastyczne zdjęcia, a do tego historia świata w pigułce.


Publikacja ta jest mało kobieca, jeśli ktoś nie interesuję się mechaniką i konstrukcjami nie sięgnie po tę pozycję, jednak dla miłośników militariów, maszyn, konstrukcji i historii zarówno I jak i II wojny światowej książka będzie z całą pewnością niezwykłą lekturą, ale i przyjemnością.


Zachęcam, aby zapoznać się z pozycją z serii Sekrety historii. Trzeba przyznać, że sama byłam zaskoczona, jak prymitywne pojazdy zamieniły się w prawdziwy postrach wojenny. Jest to bardzo ciekawa i wartościowa lektura. Polecam wam z całego serca.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa RM



 

sobota, 4 września 2021

Koniec historii Łokietka, początkiem nowej Polski



Kraków jest jak pryzmat,
przez który pięknieje Ojczyzna”.


Jan Sztautynger







To już koniec... Ostatnia część wspaniałej serii Odrodzone królestwo o tym samym tytule Pani Elżbiety Cherezińskiej zakańcza wspaniałą opowieść o wielkim władcy, który zjednoczył Polskę po Rozbiciu Dzielnicowym.


Pięć tomów niewątpliwie, szczegółowej historii, naszego narodu, która jak wiemy, na Władysławie Łokietku się nie zakończyła. Autorka w swoich pozycjach zabierała nas w różne zakątki Polski, ale i świata. Mogliśmy podziwiać piękny Wawel, koronę naszego rozwijającego się państwa, braliśmy udział w największych bitwach tamtej Polski, wkroczyliśmy na zamek w Malborku, a także do stolicy najbardziej wpływowego państwa kościelnego, poznaliśmy niebanalne postacie historyczne, mogliśmy podziwiać ich mądrość, ale również oburzać się zdradą, kłamstwem i nikczemnością. Stanowczo pięć tomów to za mało...


Miałam Wam opisać końcowe akcje tej pozycji, czyli ostateczną walkę z Zakonem Krzyżackim, a także bitwy Jana Luksemburskiego, a to wszystko w szale przemocy, zaciętej walki, wielkiego patriotyzmu i siły naszego władcy, jednak postanowiłam tę recenzję poświęcić kilku ciekawostkom z okresu panowania króla Władysława Łokietka. Dlaczego właśnie ciekawostki? Myślę, że są one bardzo ważne, aby zrozumieć tamten czas, oraz działania tego władcy. Myślę również, że to właśnie one zachęcają czytelnika do sięgnięcia po daną pozycję. Zanim jednak to, to parę zdań o książce. Chciałabym tutaj podsumować wszystkie tomy, ale najpierw część piąta. Jak do tej pory Pani Cherezińska bez wątpienia dała nam wspaniałą dawkę prawdziwej, często brutalnej historii Polski.


Odrodzone królestwo również zaprasza nas do zapoznania się z takimi zagadnieniami jak wielki konflikt z Krzyżakami, zdobycie przez Luksemburgów Italii i ponowne ostrzenie zębów na Polskę, a przede wszystkim bitwa, która zmieniła wszystko, czyli zażarta walka pod Płowcami. W tej pozycji zostaną również rozwiązane sytuacje z poprzednich części, a także odkryte wszystkie tajemnice. Najważniejsze moim zdaniem w tym tomie jest, jednak co innego. Mianowicie to, że czytelnik sam może zobaczyć, z ilu części składało się scalanie poturbowanego, podzielonego kraju i ile naprawdę ciężkich lat nas Polaków to kosztowało. Zwróćcie uwagę, że dziś mimo tego, że mamy demokrację, żyjemy w wolnym kraju z perspektywy historii, również wokół nas są państwa, które nadal miałyby ochotę nas przejąć, może nie militarnie jak za czasów Łokietka, ale z całą pewnością równie brutalnie dla naszych obywateli. Historia lubi się powtarzać i jeśli ktoś interesuje się, losami Polski wie, że w latach dalszych po śmierci Władysława stare grzechy rzucały długie cienie, a nasi starzy wrogowie w końcu sobie o nas przypominali.


Po śmierci króla Łokietka, władzę w kraju przejął jego syn Kazimierz, który dorobił się przydomku Wielki. Bez wątpienia okres rządów Kazimierza był złotym okresem dla naszego Państwa, liczę po cichu na to, że Pani Cherezińska, odpowie na prośby tysięcy i stworzy nową serię właśnie o tym władcy.


Teraz kilka ciekawostek. Być może ktoś o tym nie wie, ale naprawdę przydomek Władysława nie miał nic wspólnego z jego niskim wzrostem. Wziął się on z pogardliwego określenia wielkości odziedziczonego przez niego księstwa. Zarzuca się mu, że uciekła z pola bitwy pod Płowcami kiedy walczył z Zakonem Krzyżackim. Najbardziej z kującym w oczy zarzutem wobec króla było to, że uwielbiał gwałcić i wykorzystywać seksualnie służące. Dziś nie mówi się o tym głośno, lecz faktycznie tak było, król miał naprawdę duże potrzeby seksualne. Był, jednak wspaniałym strategiem, i to zapamiętano do dziś. Jeśli chodzi o jego żony to niestety, nie Elżbieta była jego ukochaną małżonką, to był tylko sojusz, natomiast dopiero małżeństwo z Jadwigą dało Władysławowi prawdziwe spełnienie.


Wielu historyków zarzuca królowi, brak ducha walki i ciężkiej ręki, która miałaby bronić nasz kraj np. przed Czechami. Niewątpliwie, jednak co by w tym temacie nie zarzucić Łokietkowi doszedł on w końcu do swojego celu zjednoczenia kraju. Władysław zmarł prawdopodobnie na wylew, a tron odziedziczył jego syn Kazimierz. Jak może orientujecie się z historii, Kazimierz wielkim królem był, ale również miał wiele na sumieniu jak np. dziecko z nieprawego łoża... Bez wątpienia, trzeba mimo to powiedzieć, że Piastowie przyczynili się do szybkiego rozwoju, odbudowy, i ponownego znaczenia na arenie międzynarodowej wydawać by się mogło słabego państwa.




Wszystko, co dobre szybko się kończy. Muszę pogratulować Pani Elżbiecie Cherezińskiej genialnej wiedzy historycznej, wspaniałej akcji i niebanalnych bohaterów. Jestem oczarowana serią Odrodzone królestwo i czekam na jeszcze. Liczę na to, że któryś z naszych rządów zmądrzeje i pozycje autorki znajdą się w kanonie lektur, mam również wielką nadzieję, że publikacja w całości doczeka się przeniesienia na wielki ekran. Was Kochani zachęcam, aby zapoznać się z okresem walki o zjednoczone królestwo, jestem przekonana, że pokochacie tak jak ja takich bohaterów jak np. Kobiety Starej Polski, Jakub Świnka, Jemioła, czy sam król zarówno Przemysł jak i Łokietek. Pierwsze trzy tomy polecam również w audiobooku, dostępne na stronie Wydawnictwa Zysk i S-ka. Zachęcam także do zapoznania się z innymi publikacjami Autorki, być może uda mi się zrecenzować dla was Hardą oraz Królową.


Całości nie może zabraknąć na waszych półkach, obiecuje Wam, że godziny spędzone z pozycjami Pani Cherezińskiej nie będą zmarnowane. Bezsprzecznie książki pisane z wielkiej miłości do naszej Ojczyzny są najlepszym dowodem na to, że jesteśmy naprawdę wspaniałym narodem.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

piątek, 3 września 2021

Serce na linii - niezwykły romans



Kiedy się nie wiedzie, złoto zamienia się w żelazo
Kiedy się powodzi, żelazo zamienia się w złoto”.






W roku 1890 uchwalona przez Kongres Stanów Zjednoczonych ustawa Sherman Silver Purchaes Act (ustawa o zakupie i sprzedaży srebra), zdestabilizowała rynek amerykański. Narzucała ona Departamentowi Skarbu Stanów Zjednoczonych skup 4,5 miliona uncji (127 ton) srebra co miesiąc, można było płacić za nie banknotami wymiennymi i na srebro i na złoto. Kiedy w roku 1893 ówczesny prezydent Grover Cleveland zmusił Kongres do odwołania ustawy z powodu dużego spadku federalnych rezerw złota, zaczęto inwestować w wydobycie cynku i ołowiu. Niewątpliwie przyczyniło się to do wzrostu bogactwa właścicieli kopalni, ale również do wyzyskiwania górników, pracujących za śmieszne pieniądze ponad 15 godzin na dobę.


Stany Zjednoczone w XIX wieku przeżywały wielki rozkwit zarówno handlowy jak i gospodarczy. Wynalezienie w roku 1833 telegrafu przez Carla Friedricha i Wilhelma Webera, oraz późniejsze jego udoskonalenie przez Samuela Morsa, który opracował system kropek i kresek zwany dziś potocznie alfabetem Morse'a, niewątpliwie przyczynił się do wielu sukcesów tego ogromnego narodu. Wynalazek ten w największym stopniu zmienił sposób przekazywania informacji, połączył świat i uczynił z niego globalną wioskę. Przez wiele dekad za pomocą telegrafu informowano o wielu ważnych wydarzeniach.


Złota era dla telegrafu rozpoczęła się w roku 1861 gdy przeprowadzono pierwszą transkontynentalną linię telegraficzną USA. Kabel po dnie Oceanu Atlantyckiego położono już w roku 1858, natomiast do roku 1871 Europa miała połączenie telegraficzne ze wszystkimi kontynentami na świecie.


Ciekawostką jest, że niektórzy ludzie przypisywali telegrafowi niemal magiczne zdolności. W roku 1870 do urzędu telegraficznego w Prusach przyszła kobieta, z koszykiem jedzenia dla swojego syna i poprosiła o przesłanie go telegraficznie. Kobieta była zaskoczona faktem, że nie da się wysłać w ten sposób jedzenia, uważała, że skoro można otrzymać telegrafem powołanie do wojska to jakim cudem nie można wysłać przez niego kiełbasy.


Urządzenie to jako pierwsze informowało o przełomowych wydarzeniach na świecie.


SUCCESSFUL FOUR FLIGHTS THURSDAY MORNING – wołał telegram w roku 1903 gdy bracia Wright wykonali swój pierwszy lot samolotem.


SOS SOS CQD CQD TITANIC. WE ARE SINKING FAST. PASSENGERS ARE BEING PUT INTO BOATS. TITANIC – tak właśnie brzmiał ostatni telegram z nocy 15 kwietnia 1912 roku, kiedy to na oceanie tonął niezatapialny kolos.


IT'S A BOY – Napisał Edward Teller w wiadomości do kolegów z laboratorium po pierwszej próbie z bombą wodorową w roku 1952.




Na kanwie tych wydarzeń, a także zyskującego wielką sławę i popularność bicyklu Pani Karen Witemeyer napisała swoją wspaniałą powieść Serce na linii. Jest to kolejny tom o dzielnych kobietach z kolonii Harper's Station. Oba tomy można oczywiście czytać oddzielnie.


Główna bohaterka Grace po dramatycznych wydarzeniach, w które wmieszał się jej ojciec, znajduje schronienie w kobiecej kolonii Harper's Station gdzie pracuje jako telegrafistka. Niestety ma ona coś, czego bardzo chce jej prześladowca, nie daje on za wygraną i rusza za kobietą. Grace poprzez telegraf zaprzyjaźnia się z Amosem Bledsoe'm, podczas nocnej wymiany wiadomości mężczyzna przez przypadek dowiaduje się, że kobiecie grozi niebezpieczeństwo. Rzuca swoją pracę i dotychczasowe życie, aby pomóc Grace. Czy uda mu się zdążyć? Czy razem odkryją tajemnicę jej ojca? Kim jest prześladowca dziewczyny? To i oczywiście wielka miłość w pięknej pozycji Pani Witemeyer.


Nie miałam okazji czytać pierwszego tomu serii, bardzo cieszę się, że są one niezależne. Muszę przyznać, że pozycja ta, jest i tutaj właściwym słowem będzie piękna. Piękna w każdym tego słowa znaczeniu. To romans historyczny, jednak tak różny od tego, do czego jesteśmy z reguły przyzwyczajeni. Nie znajdziecie tutaj brutalności, niemoralności, scen erotycznych, wulgarności i prostactwa. To opowieść, która ma wielką klasę językową, czego moim zdaniem ostatnio brakuje na rynku wydawniczym.


Bohaterowie są bardzo różni, każdy ma inny charakter, ale są oni tak wspaniale przedstawieni, że mimo braku tej całej otoczki szorstkości wokół negatywnych postaci jesteśmy w stanie odczuć zarówno pozytywne, jak i te negatywne emocje. Miłość między bohaterami jest tak wspaniale, subtelnie opisana, iż myślę, że podczas czytania wyobraźnia pracuje jeszcze bardziej, bo człowiek nie ma podanego wszystkiego na tacy. W ogóle muszę napisać, że miałam okazję przeczytać kilka pozycji Wydawnictwa Dreams i moim zdaniem, to jest właśnie znak rozpoznawczy tego Wydawcy, książki są delikatne, subtelne i piękne. Po prostu chce się nimi delektować, mam oczywiście na myśli pozycje obyczajowe i romanse.


Mimo tego, że tego typu publikacje czytam raczej jako odmóżdżacze, ta pozycja mnie wzruszyła, niezwykle miło było mi przenieść się w świat dawnego życia w Denver i Kolorado, poznać bohaterów pośród genialnych wstawek historycznych autorki. Pomimo tego, że to romans myślę, że nie jest to publikacja na jeden raz. Jestem przekonana, drogie Panie, że z wielką chęcią zasiądziecie z nią i filiżanką herbatki, oraz przeniesiecie się w świat, jaki dziś znamy tylko z książek.


Jeśli Twoja wybranka, lub mama, siostra, babcia uwielbia powieści o miłości, to Serce na linii musisz zakupić i podarować koniecznie. Was Kochane zachęcam, i bardzo namawiam do zamówienia tej książki, a także tomu I Niezłomne serca. Zapewniam Was, że będziecie zachwycone tak samo jak ja i z chęcią powrócicie do powieści Pani Karen Witemeyer.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Dreams.



 

czwartek, 2 września 2021

Gloria Dei - Na Chwałę Boga







Pozycja gier planszowych


W dobie komputerów, smartfonów i switscha pozycja gier planszowych wydaje się dość mocno zagrożona. Rodzice, którzy wychowali się na planszówkach zapewne chcieliby, aby ich dzieci również odkryły atrakcyjność tych pozycji. Wiadomo, że każda gra powinna być dobrana do wieku dziecka, oraz jego ogólnych zainteresowań. Są również takie publikacje, które rodzic wybiera samodzielnie, aby zaszczepić w swych pociechach wartości, które są ważne w domu rodzinnym. Sama mając już większe dzieci, zawsze patrzę na rozbudowaną fabułę gier planszowych. Im pozycja ma dłuższy czas grania, tym jest lepsza. Uważam, że fantastycznie spędza się czas kiedy razem możemy pograć w coś naprawdę fajnego, wtedy aż chce się, aby gra nie miała końca.
Dziś właśnie, chciałabym Wam pokazać jedną z tych pozycji, co do której miałam wielkie oczekiwania. Jest ona z tych, które wprowadzają wartości w życiu naszych dzieci. 


Gloria Dei 


Gloria Dei, bo o tej grze mowa to nowość Wydawnictwa Dobry Pasterz. Jako osoba bardzo wybredna na religijne gry planszowe, śmiało mogę Wam polecić tego Wydawcę. Najważniejsze dla mnie jest w pozycjach Dobrego Pasterza to, że mogą z nich skorzystać wszystkie dzieci bez względu na przynależność wspólnotową. Mamy w domu publikacje Pasterza i mimo tego, że Wydawnictwo jest Katolickie, świetnie się w nich odnajdujemy i bawimy. Przyznam, że na Glorię czekaliśmy z wielkim entuzjazmem, ponieważ po opisie gra okazywała się bardzo rozbudowana. Muszę tutaj wspomnieć o moim wielkim zaskoczeniu kiedy otworzyłam pudełko. Oczy mi, aż wyszły, bo szczerze nie spodziewałam się tego, że gra będzie tak bardzo obszerna, ale po kolei. 


Gracze


Bardzo się bałam, że w Glorię Dei nie będą mogli grać najmłodsi, czyli dzieci od 4 lat. Na opakowaniu, które zaraz opiszę, napisano, że gra jest od siódmego roku życia od 2 do 6 graczy. Na szczęście po rozbudowaniu jej o grę Obrazki pełne łaski (tego samego Wydawnictwa, dla młodszych dzieci) nawet nasz maluch grał z zapałem i bawił się świetnie. Ilość graczy okazała się kwestią umowną, ponieważ graliśmy zarówno w 5 osób jak i więcej. Tworzyliśmy drużyn, jak i rozgrywaliśmy indywidualnie, więc śmiało możecie zagrać nawet w 15 osób i zapewniam, że fabuła gry to wytrzyma. 


Opakowanie i dodatki


Wcześniejsze publikacje Dobrego Pasterza nigdy mnie nie rozczarowały jakością i ta gra, również jest na wysokim poziomie wykonania. Pudełko miałam wrażenie, że nawet jest sztywniejsze niż te z poprzednich pozycji, w stonowanym kolorze góra w bieli dół niebieski. Akurat dla mnie kolory samego opakowania i dodatków są ważne zbyt krzykliwe nie zachęcają do zabawy dzieci z ASD. W opakowaniu mamy 18 planszy okien, 114 kafli (po 6 kafli z każdym z bohaterów biblijnych i 6 kafli specjalnych), 18 kafli Glorii Dei, kostkę, 6 klamerek (jak do bielizny tylko małych), oraz instrukcję. Zarówno okna jak i kafle są utrzymane, we wspaniałej gotyckiej kolorystyce co dodaje całej grze, klimatu budowli w tym stylu. Możecie wzbogacić wstęp gry o informacje na temat witraży, które wtedy powstawały, ich ogólny wygląd i kolorystykę jest to fantastyczna ciekawostka, która później umożliwia zabudowanie własnych okien w planszówce. Pionkami w grze są klamerki, a kostka oznaczona jest kolorami oraz obrazkami. 


Na czym polega gra


Miałam zamiar opisać dość szczegółowo, na czym polega gra, ale się powstrzymałam, ponieważ fabuła jest tak obszerna, że chyba ta recenzja miałaby ze sto stron. W wielkim, skrócie, każdy z uczestników dostaje swoje okno. Ilość okien jest uzależniona od ilości graczy. Ponieważ my graliśmy w więcej osób u nas, każdy dostał po jednym oknie. Jeśli gracie w 2 lub 3 osoby każda z osób dostaje 4 okna, jeśli gra 4 lub 6 po 3. Niektóre okna są podwójne, czyli można układać witraż po jednej lub po drugiej stronie. Każde z nich jest również podpisane jedną z postaci biblijnych i tak mamy np. Piotra, Jana Apostoła, Józefa z Nazaretu, Rut czy Dawida. 


Kiedy już rozdamy nasze okienka czas na kafle. Te, które są fioletowe, a po drugiej stronie mają napisy GLORIA DEI, przesuń swoją klamręrzuć kostką, +1 sortujemy na 3 części i układamy, kładąc obok siebie. Pozostałe kafle układamy tak, aby strona z witrażem była na górze. Mieszamy i rozkładamy na środku stołu. To jak układać kafle jest bardzo szczegółowo rozpisane, w instrukcji ja tylko powiem, że na środkowych polach okna kładziemy tylko kafle z tekstem ku górze i musi być na nim imię bohatera z Biblii, można również w tym pionie kłaść kafle z napisem Gloria Dei. Po bokach układamy kafelki z obrazkami. 


Grę rozpoczyna najmłodszy gracz. Rzuca kostką, jeśli na kostce zostanie wyrzucony kolor, wtedy bierze on dwa kafle witrażu w tym kolorze, mogą to być kafle z takim samym obrazkiem. Jeśli na kostce wypadnie obrazek, wtedy gracz ciągnie dwa kafle z odpowiadającym mu obrazkiem. Po wzięciu kafli gracz odwraca je i czyta imiona postaci, później decyduje gdzie umieścić te dwa kafle w swoich oknach i oczywiście, którą stroną. W tym momencie gracz może zakończyć swoją kolej i przekazać kostkę dalej lub dobrać kafel z Glorią Dei, lub zakończyć układanie kafli w danym pionie. My również wprowadziliśmy wymianę kafli między sobą, co wywoływało dużo emocji:-)


Gra kończy się kiedy ułożymy cały witraż. 


Uwagi i przemyślenia


W Glorię Dei graliśmy ponad 3h. Gra jest niezwykle twórcza, mimo tego, że instrukcja na to nie pozwala, my trochę ją zmodyfikowaliśmy, np. układaliśmy historię biblijną chronologicznie każdy na swoim oknie, co pozwalało na to, aby porozmawiać o bohaterach z Biblii, których nie było na oknach. Pomyślałam również po odłożeniu publikacji, że wspaniale by było gdyby była ona wzbogacona o dodatki, np. kupujemy podstawę, czyli Glorię Dei a później możemy dokupić do niej dodatki w postaci nowych okien, czy kafli. Bohaterowie, którzy są umieszczeni na oknach, są to osoby znane dzieciom i tutaj również pomyślałam, że super by było wzbogacić grę o okna z postaciami mniej znanymi jak np. Debora, Eliasz, czy Jeremiasz. 


W grze tej świetnie odnajdą się dzieci z zaburzeniami ASD i te z dysleksją. Dla tych drugich grę należy wzbogacić samemu o informację na temat bohaterów i np. opowiedzenie jakiejś historii z ich życia. Natomiast dzieci z ASD, które uwielbiają skomplikowane fabuły, z chęcią zagrają z mniejszą ilością graczy, ponieważ wtedy dostaną więcej okien. 


Jeśli szukacie rozbudowanej gry chrześcijańskiej, Gloria Dei jest dla Was. Należy tutaj wspomnieć również o cenie. Ostatnio mocno zastanawiałam się nad pozycją Gościniec, ponieważ naprawdę trudno mi było znaleźć coś na dłuższą zabawę. Niestety ta gra okazała się tak droga, że porzuciłam zamiar jej zakupienia. Na szczęście Dobry Pasterz wyszedł naprzeciw moim oczekiwaniom. Publikacja Gloria Dei ma nie dość, że rozbudowaną fabułę to jeszcze przystępną cenę, co bez wątpienia jest dużym atutem. 



Bardzo uczciwie polecam zarówno samą pozycję jak i inne gry tego Wydawcy. Świetne jest to, że tak naprawdę my mając też inne publikacje, mogliśmy wzbogacić, naszą grę w Glorię Dei, dzięki temu rozgrywka była bardziej emocjonująca, oraz wartościowa pod względem informacji z Biblii. Jestem przekonana, że zarówno rodzice, którym zależy na religijnym wychowaniu swoich pociech, a także katecheci, jak i nauczyciele szkółek niedzielnych będą tą publikacją zachwyceni. Koniecznie musicie zapoznać się z ofertą na stronie Wydawnictwa. Gra stworzona jak sama nazwa wskazuje Na Chwałę Boga, wprowadzi Was we wspaniały świat Pisma Świętego i będzie wartościową pomocą w przekazywaniu jego słów dzieciom i młodzieży. 

Grę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Dobry Pasterz





 

środa, 1 września 2021

Cudze chwalicie, swego nie znacie





Z tajemnicą jest jak z jajkami,
nie należy wkładać ich wiele do jednego koszyka”.


Stephen King








Być może nie wiecie, ale polskie ziemie kryją wiele tajemnic, skarbów i legend. Nie, które z nich są głośno omawiane, jednak o wielu opinia publiczna nie ma zielonego pojęcia. Uwielbiamy wyjeżdżać na wakacje do krainy Faraonów, Pól Elizejskich, czy walk Gladiatorów, nie wiedząc, ile niesamowitych historii skrywa nasz kraj.


Najgłośniejszą z legend, o której mówi się, do dziś jest Złoty Pociąg. 12 wagonów pełnych złota, ogromna ilość kosztowności oraz dobra zrabowane z całej Europy. W roku 2015 dwóch mężczyzn uznało, że odnalazło legendę kolei polskiej. Istnienia pociągu nikt nie potwierdził historycznie w przeciwieństwie do największej tajemnicy II wojny światowej, Bursztynowej Komnaty.


Wspaniałe, panele ścienne całkowicie wykonane z masy bursztynowej, w XVIII zostały specjalnie przygotowane na zamówienie króla Prus Fryderyka I Hohenzollerna. W roku 1716 król podarował je carowi Piotrowi I. Podczas wojny kompleks pałacowy Carskie Sioło w Petersburgu splądrowali Niemcy, zabierając panele z bursztynu. Po wywiezieniu komnaty do Królewca. Nie wiadomo, czy Niemcom udało się wywieść panele po nalocie brytyjskim, jednak zwolennicy teorii niemieckich uważają, że być może Hitler ukrył komnatę w jednym z poniemieckich zamków w Bolkowie, Lidzbarku Warmińskim, Pasłęku i Człuchowie.


Kolejną z niewyjaśnionych tajemnic jest skarb Templariuszy. Zapewne wszyscy słyszeli o Zakonie Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona. Zakon ufundowano by ochraniać pielgrzymów, którzy wędrują do Jerozolimy. Potęga Templariuszy na przestrzeni lat bardzo wzrosła i zaczęła przerażać władców i sam Watykan. Na początku XIV wieku król Filip IV Piękny wraz z papieżem Klemensem V skasował zakon, oskarżając go o złodziejstwo i herezję. Zakon był obecny w Polsce od roku 1155, mówi się, że złoto w którego posiadaniu byli Templariusze może być ukryte gdzieś w okolicach kaplicy w Chwarszczanach.


Nie można również zapomnieć o złocie Inków w Nidzicy, czy skarbu Talleyrandów, to wszystko dotyczy naszego pięknego kraju, a zapewne to dopiero początek tajemnic, o których nie wiemy.




Pan Amadeusz Majtka napisał wspaniałą pozycję Polskie Skarby i tajemnice. Książka traktuje o największych nieodkrytych dotąd skarbach, tajemnicach i zagadkach ukrytych na terenie Polski. Z tej pozycji dowiecie się o polskiej Atlantydzie, dziełach sztuki, które trafiły aż pod Andy, co skrywa Morze Bałtyckie tak chętnie oblegane przez turystów, oczywiście poczytacie również obszernie o Złotym Pociągu, Bursztynowej Komnacie i innych skarbach Dolnego Śląska.


Pozycja ta jest objazdem po tajemnicach w całej Polsce. Autor w swej publikacji przedstawia nam sekrety m.in. Podlasia, Mazowsza, województwa świętokrzyskiego, czy Łódzkiego. Wspaniałym dodatkiem do pozycji są fantastyczne zdjęcia, i niesamowita wprost bibliografia. Książka zachwyca rzetelnością pisarza i wciąga od pierwszej strony.


Przyznam, że o połowie informacji zawartych w książce nie słyszałam. Publikacja okazała się wspaniałą podróżą przez nasz piękny kraj. Wiedza Pana Majtka jest cudowna, a fantastyczne przystępne opisy powodują, że po publikację mogą sięgać również młodzi czytelnicy. Jak mówi przysłowie „Cudze chwalicie, swego nie znacie”, myślę, że zamiast wyjeżdżać za granicę w poszukiwaniu przygód, warto wybrać się w opisane przez autora zakątki Polski i poznać historię i tajemnicę naszego pięknego kraju. Zachęcam, do zapoznania się z Polskimi skarbami i tajemnicami jestem pewna, że miłośnicy podróży będą zachwyceni.


Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Zona Zero



 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t