środa, 31 maja 2023

Nowoczesna monarchia




„Miłość, jest wtedy, gdy dajesz człowiekowi wolność wyboru,

A on wybiera Ciebie … Każdego dnia”.



Po tym jak pożegnaliśmy ostatni tom serii Bridgertonowie Pani Julii Quinn w fantastycznym wznowieni, są tacy, którzy tęsknią za atmosferą londyńskiej socjety oraz jej skandalikami. Na szczęście Autorka wraz z Panią Shondą Rhimes wyszła nam naprzeciw ukazaną się właśnie pozycją Królowa Charlotta.

Zanim pojawili się Bridgertonowie, młoda dziewczyna mająca zupełnie inne plany na życie musi poślubić króla Jerzego III, który skrywa nie jedną tajemnicę. Anglia XVIII wieku niemiecka księżniczka Charlotta po kilku minutowym spotkaniu z królem zostaje jego żoną. Z uwagi na to, że to dama, która stanowczo wyprzedza inteligencją oraz sposobem bycia swoją epokę nie do końca przypada do gustu członkom brytyjskiego dworu. Zacofanie, strach, zasady, plotki nie tylko niszczą pojęcie młodej królowej o monarchii, ale także nie przynoszą szczęścia w jej świeżym małżeństwie. Mimo oporu na dworze charakter Charlotty przydaje jej się w relacjach z Jerzym, a także w powolnym tworzeniu szczęśliwego małżeństwa. Nowa rola księżniczki zmusza ją nie tylko do rządzenia i walki o siebie, ale także do zwycięstwa nad sekretami króla, które mogą wstrząsnąć monarchią.
Królowa Charlotta to opowieść o monarchii, jaką mamy okazję poznać w Bridgertonach. Królowa, która zmieniła dzieje i doprowadziła dwór do świetności. Pozycja ta, to także powieść o miłości, zdradzie, nienawiści, głęboko skrywanych tajemnicach, oraz wybaczanych błędach. Postanowiłam nie oglądać serialu na Netflix, dopóki nie przeczytam książki i nie żałuję. Ekranizacja w ogóle nie oddaje treści tej powieści.

Książki Pani Quinn zajmują miejsce na moich półkach i są jak dotąd, jedynymi romansami, jakie zachowałam. Królowa Charlotta nie odbiega stylem pisania od innych publikacji Autorki, tutaj także spotykamy soczyste ploteczki Lady Whistledown, które w zabawny sposób komentują wydarzenia. Subtelna, elegancka, wyśmienicie waniliowa powieść zabierze Was po raz kolejny na dwór królewski, który wkracza w nową erę nowoczesnej jak na tamte lata monarchii.

Pozycja ta nie jest wulgarna, jeśli szukacie wyuzdanego seksu, przelewającej się erotyki, brutalnej miłości, będziecie zawiedzeni. Pani Quinn jest ikoną delikatności, a jej książki przedstawiają miłość w sposób, w jaki powinna być ona pokazana w subtelnym romansie i za to ją uwielbiam. Z wielką chęcią wracam do klasyki gatunku, ostatnio uznałam, że robię się za stara np. na Panią Wolf. Coraz częściej szukam Pisarzy, którzy miłość traktują jako piękne uczucie i nie wpychają w swe pozycje otoczki brutalności, wulgarności i zwierzęcego seksu. Wszystkie książki Pani Quinn polecam bez dwóch zdań, ponieważ mają to czego niestety brakuje na rynku wydawniczym zwłaszcza wśród polskich romansów mianowicie klasę.

Królowa Charlotta dla żony, matki i córki… Wielki powrót do świata bali, etykiety, oraz pędzącej przez wiek XVIII socjety.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

wtorek, 30 maja 2023

Niemal jak Blatty


Gdy jakąś powieść poleca niekwestionowany autorytet w świecie literackim, koniecznie trzeba ją przeczytać. Nie zdarzyło mi się, aby Pan King polecił coś niegodnego uwagi, mimo że nie wszystko zawsze mi się podoba. Tym razem również tak było i muszę przyznać, że Tajemne rysunki Pana Jasona Rekulaka, to horrorowo thrillerowa petarda.

Zaczęło się od tego, że od Wydawcy dostałam tajemniczy list wraz z ciekawym obrazkiem, to wszystko miało zachęcić mnie do zapoznania się z książką. Co ciekawe, po pierwszym liście nadszedł kolejny, który wiał dużym mrokiem, wiedziałam już, że mimo iż w fabule mamy słodkiego chłopca, nie będzie to pozycja o titit miłości, ani nawet lekka obyczajówka, czy klasyczny thriller.

Autor już od pierwszych stron, sugeruje nam, że z chłopcem ewidentnie jest coś nie tak, niech Was nie zmyli jego słodka buzia. Nasza opiekunka ma co robić, powoli przesuwając się od zwykłej kartki papieru po poważne problemy niemal z Egzorcysty Pana Blatty’ego. Kiedy rodzinna sielanka zamienia się w koszmar, akcja się rozkręca, powodując, że chce się więcej.

Nasza główna bohaterka Mallory, po uporaniu się ze swoimi demonami, szuka dobrej pracy. Zrządzenie losu prowadzi ją na idylliczne przedmieście, gdzie otrzymuje posadę niani pięcioletniego Teddiego. Chłopiec kocha rysować, jego obrazki przedstawiają to co znajduje się dookoła, oraz to, co sam wymyśli w swojej głowie. Mimo wrogości, jaką okazuje dziewczynie ojciec dziecka, Mallory zaprzyjaźnia się ze swoim podopiecznym i zaczynają tworzyć parę dobrych przyjaciół do czasu… Pewnego dnia Teddy zaczyna malować zwłoki kobiety ciągnięte przez las, przez tajemniczego mężczyznę… Rysunki stają się coraz mroczniejsze, bohaterka postanawia odkryć prawdę… Morderstwo sprzed lat, sekrety rodzinne, dziecko medium… To wszystko i jeszcze więcej w mistrzowskiej fabule Pana Rekulaka.
Muszę przyznać, że dawno nie czytałam nic tak wciągającego. Książka to niby horror, niby mocny thriller, z garścią zjawisk paranormalnych subtelnie wkomponowanych w akcję, co moim zdaniem jest genialne. Dodatkowo tekst opatrzony, jest rysunkami chłopca, co tworzy niesamowity klimat lekkiego dreszczyku. Nie dziwię się, że pozycja ta polecana jest przez Pana Kinga, można powiedzieć, że obaj Autorzy tworzą, także niezwykły świat ludzkiej psychologii. Tajemne rysunki to publikacja, obok której nie można przejść obojętnie, osobiście uwielbiam książki z wątkiem paranormalnym, morderstwa, tajemnice, a ta pozycja świetnie wpisuje się w te klimaty. Gdyby akcja działa się w jakimś wiktoriańskim domu i miała choć trochę klimatu gotyckiego, byłby to mój numer jeden wśród tego typu powieści.

Bez dwóch zdań polecam, jestem przekonana, że nie będziecie mogli się oderwać od czytania.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

piątek, 26 maja 2023

Przegrana wygrana




„Polacy są najbardziej inteligentnym narodem ze wszystkich,

z którymi spotkali się Niemcy podczas tej wojny w Europie”.

Adolf Hitler

Jałta rok 1945 dni, podczas których zaprzedano naród polski dla własnych interesów. Józef Stalin zacierał ręce, a Wielka Brytania, Francja i Stany Zjednoczone pluły nam w twarz, cały czas twierdząc, że są naszymi przyjaciółmi. Tamtego roku w Jałcie nie tylko wpędzono nas w kolejną niewolę, ale także uchwalono coś, co do dziś spędza sen z powiek każdemu kolejnemu rządowi polskiemu, jak również wprawia Niemców w konsternację, mianowicie obciążono wtedy Niemcy reparacjami wojennymi.

Konferencja poczdamska ostatecznie ustaliła losy Niemiec, tryb likwidacji skutków II wojny światowej, opracowanie traktatów pokojowych, oraz zasad powojennego świata. Główne postanowienia zawarto w tzw. deklaracji poczdamskiej, a w niej m.in. odszkodowania dla państw poszkodowanych, wypłacane przez Niemcy. Kolejne spotkania, czyli konferencja paryska, bońska i londyńska potwierdzały, to co już ustalono. Ostatecznie w roku 1953 przyjęto umowę londyńską znaną także jako układ londyński (Londyn, 25.02.1953). Dotyczył on kwestii spłaty niemieckich długów zagranicznych, które pochodziły z okresu sprzed 8 maja 1945 r. Stronami umowy była NRF oraz 33 państwa alianckie.

Reparacje za straty wojenne materialne i moralne, otrzymały jak do tej pory Grecja, Izrael, czy Jugosławia… Polska ma poważny problem z tym, aby cokolwiek od Niemiec uzyskać.

23 sierpnia 1953 r. rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej pod naciskiem Związku Radzieckiego ogłosił, że jednostronnie zrzeknie się prawa do reparacji wojennych od Niemiec z dniem 1 stycznia 1954 r. Niemcy Wschodnie musiały z kolei zaakceptować granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej, co powodowało przekazanie około 1/4 Niemiec w granicach z 1937 r. (patrz byłe wschodnie tereny Niemiec) Polsce i ZSRR. Niemcy Zachodnie nie wypłacały zadośćuczynienia nie-Żydom za szkody wyrządzone w Polsce. Umowa Gierek-Schmidt podpisana w 1975 r. w Warszawie przewidywała, że zostanie wypłacone 1,3 mld DM Polakom, którzy podczas okupacji niemieckiej wpłacali do niemieckiego systemu ubezpieczeń społecznych bez pobierania emerytury.

Dziś wielu uważa, że deklaracja z roku 1953 jest nieważna, a co za tym idzie, kwestia reparacji nie została rozstrzygnięta. O tym w swej znakomitej książce Wyparte, odroczone, odrzucone niemiecki dług reparacyjny wobec Polski i Europy piszą Panowie Karl Heinz Roth i Hartmut Rubner. Republika Federalna Niemiec od początku swojego istnienia odrzucała żądania odszkodowawcze krajów, które ucierpiały w wyniku okupacji hitlerowskiej czasie drugiej wojny światowej. Autorzy tej kontrowersyjnej książki mimo pochodzenia niemieckiego ujawniają strategie, do których uciekały się Niemcy, aby odszkodowań nie wypłacać. Pozycja ta podparta wieloma dokumentami takimi jak np. rozmowa kanclerza federalnego Kohla z prezydentem USA Bushem w Camp David gdzie obaj panowie zgodzili się, co do odrzucenia polskich roszczeń reparacyjnych, czy rozmowa kanclerza federalnego Kohla z premierem Mazowieckim w Warszawie, która poruszała kwestie zadośćuczynienia, zmiany harmonogramu spłat zadłużenia i gwarancji Hermesa. Dokumenty szokujące i bulwersujące, dokładnie pokazujące, jak rozgrywa się do dziś państwo polskie.

O reparacjach słyszymy od lat, wmawia się nam, że nie należą się one naszemu krajowi, ponieważ zrzekliśmy się ich kiedy Polska była w strefie wpływów sowieckich. Niestety żaden z polityków zagranicznych nie zastanawia się nad tym, że nie byliśmy wtedy wolnym i niepodległym narodem. Autorzy książki udowadniają, że pieniądze należą się nie tylko nam, ale także wielu innym państwom w Europie, którym odmówiono wypłat. Niestety prawdą, jest, że II wojnę światową mimo wygranej przegraliśmy. Takie dzieła, jak pozycja Panów Rotha i Rubnera, to ważne publikacje, które nie tylko walczą o prawdę, ale także uświadamiają nam, że ta naprawdę wojna się nie skończyła.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka


 

czwartek, 11 maja 2023

Biedniejsza Rosja



Gdy w lipcu 1741 roku Rosjanie zdobyli Alaskę, wydawało się, że to najlepsze co mogło ich spotkać. W ostateczności okazało się, że milczący i groźny krajobraz przyniósł więcej szczęścia Stanom Zjednoczonym Ameryki niż carowi Aleksandrowi II, który zdecydował się na potajemną sprzedaż tego kawałka ziemi w roku 1867. 49 stan USA zakupiony za 7,8 miliona dolarów porównywany do Syberii przestał ciążyć władzom rosyjskim i ostatecznie w roku 1959 oficjalnie stał się częścią jednego z mocarstw światowych.

Czy sprzedaż Alaski była dobrą decyzją, oraz co ją tak naprawdę motywowało? Rosja bała się, że jest zbyt słaba, aby obronić ten kawałek ziemi przed pazernością Brytyjczyków, w efekcie tego postanowiła sprzedać bogaty w ropę naftową teren swoim przyszłym wrogom za bezcen.

W swej książce Koniec rosyjskiej Ameryki, rozważania o przyczynach sprzedaży Alaski Pan Marek Budzisz próbuje odpowiedzieć na pytanie, co przyczyniło się do najgorszego interesu, jaki mogła zrobić carska Rosja. Gdy w roku 1968 dodatkowo znaleziono na niej złoża gazu oraz złota, wiadome jest, że car Aleksander popełnił wielki błąd… Tym bardziej że dominacja korony brytyjskiej dobiegła końca, również przegrana wojny krymskiej, być może wpłynęła na decyzje polityczne w tamtym okresie.

Obecnie Federacja Rosyjska już bez Alaski traci także powoli Syberię, która jak wiadomo, w dużej mierze przejmowana jest przez Chińczyków. Nie oficjalnie oczywiście.

Przewodniczący Mao [Zedong] bardzo wyraźnie, 50 lat temu, odpowiedział brytyjskiemu dziennikarzowi w tej sprawie na pytanie „ Czy Chiny roszczą sobie prawa do Przybajkala i Syberii?”. Powiedział, że te ziemie jeszcze 200 lat temu składały hołd chińskiemu cesarzowi. Naiwny Anglik był zaskoczony: „Panie przewodniczący, Rosja jest tam od 200 lat”. A Mao odrzekł: „Co to jest 200 lat dla Chin? Poczekamy i wszystko wróci na swoje miejsce”. (…)

Czy Syberia zaraz po Alasce będzie kolejnym strzałem w kolano, to się dopiero okaże. Pozycję Pana Budzisza przeczytałam z wielką ciekawością. Nigdy specjalnie nie interesowałam się historią Stanów Zjednoczonych, jakoś nie czuję sympatii do kraju zbudowanego na wyzysku i śmierci milionów niewolników, jednak ciekawe jest to, że Rosja jako kraj dążący do hegemonii pozbyła się tak dużego obszaru. Autor w sposób bardzo przystępny nie zanudzając czytelnika, opowiada nie tylko o motywach sprzedaży, ale także zahacza o samą historię Rosji i Ameryki, co czyni tę publikację jeszcze ciekawszą.

Z całą pewnością Pisarz poruszył w książce, to co w sumie dawno zostało zapomniane. Nikt już nie mówi o nocnych decyzjach skrzętnie ukrywanych przed opinią publiczną, ani o koloniach rosyjskich na Alasce, które powstawały już w XVIII wieku, a już na pewno o tym, że Amerykanie przez bardzo długi czas mieli za złe swojemu rządowi zakup tej ziemi, która ich zdaniem do niczego się nie nadawała. W swej pozycji Pan Budzisz sugeruje nam, jednak, że sprzedaż Amerykanom Alaski, to była przemyślana gra strategiczna, która być może zaowocuje w przyszłych latach.

Książkę polecam bez dwóch zdań, intryguje, wciąga i zmusza do myślenia.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

czwartek, 4 maja 2023

Dla ciekawych



Brakuje mi cytatu do tej książki… W ogóle odkąd ją doczytałam, a było to naprawdę ciężkie, zastanawiam się, co się dzieje z polskim dziennikarstwem.

Ksiądz profesor Waldemar Chrostowski, to moim zdaniem duży autorytet jeśli chodzi o kwestie religijne i światopoglądowe. Czytałam kilka Jego książek w tym np. Dekalog, czy wspaniały album Święta Rodzina, człowiek o jasnych bardzo dokładnie sprecyzowanych poglądach, który potrafi zestawić swoją wiarę i jej błędy z Biblią, ma zdanie niemal na każdy temat, a gdy się wypowiada robi, to w duchu łagodności i miłości do bliźniego. Nagle pojawia się taki dziennikarzyna, który moim zdaniem niszczy całkowicie przekaz wzajemnego szacunku i tolerancji, jakim ksiądz Chrostowski posługuje się od lat.

Pozycją Niech Wasza mowa będzie: tak, tak, nie, nie czyli rozmowa Pana Tomasz Rowińskiego z Ks. Prof. Waldemarem Chrostowskim czuje się zniesmaczona i to nie przez księdza tylko przez dziennikarza. Wbrew pozorom, Protestanci (w tym ja), również czytają publikacje katolickie. Wiele z nich, jest naprawdę ciekawych, są i takie, które są po prostu złe. Do tej pory wszelkie wywiady np. z księdzem Waldemarem, były odbierane przeze mnie bardzo pozytywnie, aż w swej pozycji Pan Rowiński napisał, że protestanci mają zwulgaryzowane pojęcie na temat tradycji i jej udziału w lekturze Pisma Świętego… Takich perełek można tutaj doszukać się więcej. Zastanawiałam się, czy Dziennikarz, Pisarz, Autor, powinien ziać taką pogardą do wszystkiego, co nie jest katolickie…

Tutaj trzeba napisać bardzo wyraźnie, wielki ukłon w stronę księdza Chrostowskiego, że nie dał się wciągnąć w tę grę słów, która miała zdyskredytować inną wiarę niż ta, którą wyznaje Kościół rzymskokatolicki.

W tej pozycji ksiądz Waldemar wypowiadał się m.in. w kwestiach Pisma Świętego, Soboru watykańskiego II, papieża Franciszka, dialogu międzyreligijnego etc. Z całą pewnością są to spostrzeżenia, które warto przeczytać, szkoda tylko, że zadania wbrew pozorom trudnej rozmowy podjął się człowiek, który będąc redaktorem pisma „Christianitas” ma problem z tym, aby swoje poglądy zachować dla siebie, a przeprowadzić rzetelny wywiad, dając wypowiedzieć się zaproszonej osobie.

W dobie ekumenii, dbania o wzajemne międzyreligijne kontakty, takim nacisku na to, że wszyscy jesteśmy, braćmi etc. wyskakuje Pisarz, który chyba zagubił tę ideę jedności, o jakiej naucza Jego Kościół. Zapytać można o wszystko, powiedzieć można wszystko, tylko wypadałoby robić, to subtelnie nikogo nie obrażając, kiedy podejmuje się kwestie religijne. Być może Pan Rowiński założył z góry, że jego publikacji nie dotkną ludzie z innych wyznań, co jest błędem, nie żyjemy już w średniowiecznej ciemnocie.

Nie wiem, czy polecić pozycję Niech wasza mowa będzie: tak, tak, nie, nie ze względu na księdza Chrostowskiego warto zapoznać się z Jego poglądami, jeśli chodzi o sposób zadawania pytań przez Pana Rowińskiego dramat.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Fronda


 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t