środa, 13 października 2021

Posiadłość East Lynne zaprasza



Tym, co wyróżnia arystokratów,
jest nie tyle brak uczuć, ile niechęć do ich wyrażania”.






Problem nieszczęśliwej miłości, małżeństwa z przymusu, czy tego aranżowanego to bez wątpienia archetyp, który pojawia się we wszystkich utworach literackich już najwcześniejszych epok. Ponieważ ten stan fascynuje od zawsze, w literaturze losy arystokracji śledzą miliony osób na świcie.


Klasę tą uformował baśniowy mit o królu Arturze i jego dzielnych rycerza okrągłego stołu. Fascynacja tą opowieścią sprawiła, że pisarz John Steinback najbardziej popularny autor w Ameryce podróżował śladami Artura, a w Winchesterze przerzucił tony manuskryptów i pism, aby odtworzyć mit Albionu, pełen czarów, magii, namiętności, cudów i życia króla.


Niestety Lordowie nie pochodzą od króla Artura, ani od dzielnego Lancelota. Arystokrację w Anglii uformował czas między rokiem 1780 a 1820, podczas gdy we Francji ich kuzyni szli pod nóż gilotyny, a ich tryskające jeszcze krwią głowy były zbierane do wielkich koszy na Placu Zgody w Paryżu. Angielski stan zdobywał dosłownie wszystko, nie miejsce w parlamencie, zamki, pałace, czy bogactwo, bo to wszystko już miał. Zdobył solidne miejsce w kapitalizmie, który ogarniał cały świat. Nigdzie indziej klasa do tej pory kojarzona z zabawami, próżniactwem, trwonieniem pieniędzy, końmi czy koronką nie pojęła tak szybko zasad rewolucji przemysłowej jak Anglicy.


Brytyjczycy nie uznawali klęski. Nawet kiedy klasa szlachecka wydawałoby się, zmierza ku upadkowi, podnieśli się jeszcze silniejsi i pewniejsi siebie i swojego stanu. Kojarzycie Lorda Llangattocka? Jego syn wielce czcigodny C.S Rolls to ikona motoryzacji, stworzył bez wątpienia serię najlepszych samochodów swoich czasów, Rolls – Royce. Kolejnym dość znanym nazwiskiem w Europie jest nazwisko Lorda Whitelawa, który firmował swoją osobą nazwę lokomotywy.


W Wielkiej Brytanii przyjęło się, że arystokrata powinien być gentlemanem. Ideał wzięto ze średniowiecza, a mianowicie ze stanu rycerskiego. Chaucer bardzo znany poeta angielski jest ojcem koncepcji gentillese, zbioru wartości moralnych, jakie powinny iść w parze ze szlachetnym urodzeniem. Główną z nich było adorowanie kobiet. Niestety Chaucer nie przewidział czasów kiedy w Anglii młody Lord Bristol nie będzie różnił się za wiele od zwykłego ćpuna, a popularny markiz Blanford trafi to telewizji jako damski bokser.




Po sukcesie pozycji Błędnik MRS Henriego Wooda, a właściwie Pani Ellen Price, przyszedł czas na kolejną powieść o trudnej miłości Posiadłość East Lynne. Posiadłość Lorda Severna jest duża i ekskluzywna, jednak jej właściciel jest człowiekiem bez grosza, kiedy mężczyzna nagle umiera, jego córka zostaje bez środków do życia. Nieszczęśliwa i upokorzona jest zmuszona przyjąć zaręczyny od Archibalda Carlyle'a, który jest nowym właścicielem majątku.


Izabel zazdrosna o przyjaciółkę męża Barbarę Hare musi mierzyć się z wieloma uczuciami od frustracji po nienawiść. W międzyczasie poznaje kapitana Levisona, który coraz bardziej ją fascynuje. Rozdarta pomiędzy dwoma mężczyznami musi podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu.


Kiedy otworzyłam paczkę, mało nie dostałam zawału, objętość tej pozycji zwaliła mnie z nóg. Przyznam, że kiedy zobaczyła, zapowiedz, od razu zaczęłam czytać, o czym jest książka, w ogóle nie zwracając uwagi na autora. Gdybym wtedy, chociaż zerknęła na nazwisko, byłabym przygotowana na dużą objętość powieści.


Ogólnie nie przeszkadzało mi to, ponieważ kocham książki w klimacie Pani Price, zdaje sobie jednak sprawę, że grubość może powalać. Jest to druga pozycja po Błędniku, jaką miałam okazję czytać tej Pisarki i jestem oczarowana.


Niesamowicie subtelna, nie jest tylko opowieścią o rozterkach bohaterki, ale również o dramacie wyższych sfer. Wielkim plusem książki jest to, że Autorka zwraca się w niej również bezpośrednio do czytelnika, bardzo oryginalny zabieg. Opisy samej rezydencji, ludzi, kultury, arystokracji są wręcz genialne.


Na podstawie powieści nakręcono film, który w roku 1931 został nominowany do Oscara.


Publikacja ta zawiera także wątek kryminalny, co z całą pewnością nie czyni jej typowym romansem. W prawdzie wybory bohaterów, ich tok myślenia jest dość ekscentryczny... Momentami drażniący i nielogiczny, ale w zestawieniu z psychologią postaci ma cel i znaczenie.

Zawsze uważałam, że klasyki są lepsze niż literatura współczesna o tej samej tematyce. Faktycznie pisarze tacy jak Henry Wood mają lepszą technikę, potrafią stworzyć bardziej rozwiniętą fabułę i zadbać o lepsze przedstawienie problemów społecznych, a także osobowości postaci. MRS Henry Wood stworzyła pozycję, której 800 stron zawiera zalety stylu pisarstwa angielskiego. Bez wątpienia jest to powieść na miarę popularnych serii np. Winstona Grahama.

Z całą pewnością także opisują oni świat, który już przeminął. Posiadłość East Lynne ma również wielką wartość historyczną i podobnie jak Błędnik przedstawia nam najciekawsze momenty z życia ówczesnej arystokracji.




Bezsprzecznie tę publikację musicie mieć. Panie, które kochają romanse, będą nią oczarowane, a fani kryminału również znajdą tutaj coś dla siebie. Bez wątpienia jest to 800 stron urzekającej lektury, która porywa lekkością od pierwszej strony. Zachęcam do zakupienia, na pewno się nie zawiedziecie.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S-ka



 

wtorek, 12 października 2021

Trzeci tom pełen wartości





Po Mistrzu gryZagubionym Czarodzieju oraz Mieście Odważnych przyszedł czas na ostatnią już część gier fabularyzowanych, czyliSmocze serce. Zanim, jednak przejdę do opisywania tej pozycji, chciałabym zrobić podsumowanie.


Czym w ogóle są gry fabularne? To nic innego jak pozycje RPG, ale te nie są na komputer. Nazywane także grami wyobraźni potocznie erpegiem lub rolplejem. Polegają na narracji, podczas której gracze wcielają się w role bohaterów, a cała rozgrywka odbywa się w świecie fikcyjnym często stworzonym przez graczy. Z reguły takie pozycje są rozgrywane według już ułożonego scenariusza. Nasze publikacje od Mistrza Baśni to gry tradycyjne zwane inaczej pen and paper.




Taką klasyczną grę fabularną można porównać do teatru, w którym osoba prowadząca zwana także mistrzem gry odgrywa rolę narratora, reżysera, twórcy scenariusza, lub aktora drugoplanowego. Pozostali gracze wcielają się w rolę aktorów pierwszoplanowych, nie znają scenariusza i najczęściej są zmuszeni improwizować, aby skończyć rozgrywkę. Gra zazwyczaj opiera się na rzutach kośćmi, ale można również tworzyć ja na podstawie samego scenariusza.


Co wnoszą w życie naszych dzieci gry fabularyzowane? Z całą pewnością największą ich zaleta jest kontakt z dzieckiem. W natłoku spraw, pracy, i innych wydarzeń czasami rzadko poświęcamy czas naszym pociechom. Bez wątpienia tego typu pozycja buduje relacje, umacnia stosunki w rodzinie, pozwala się lepiej poznać i świetnie bawić. Publikacje te uczą również pewności siebie, rozwijają kreatywność, logiczne myślenie, wzbogacają słownictwo, rozwijają manualnie, czy mocno działają na wyobraźnię. Ze względu na swoją budowę są wspaniale przyswajane przez dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Im częściej w nie gramy, tym bardziej rozwijamy się pod względem emocjonalnym, psychicznym i społecznym. Im większa liczba graczy, tym lepiej.




Nowa pozycja Smocze serce opiera się na tych samych zasadach co trzy poprzednie. Mamy karty postaci do samodzielnego wypełnienia, każda z nich ma swoje moce, a cała rozgrywka opiera się na rzucie kostkami. Osoba dorosła czyta tekst, natomiast dzieci wybierają warianty działań i same decydują o przebiegu rozgrywki.


Tym razem Niewidzialna królowa wzywa naszych bohaterów, ponieważ smoki zamieszkujące krainę są bardzo słabe. Nie mogą latać, nie mają siły ziać ogniem. Nikt nie wie, co się dzieje. Niektóre również zupełnie straciły apetyt. Z całą pewnością coś złego stało się ze Smoczym sercem pięknym kryształem, z którego smoki czerpią magię i moc. Naszym zadaniem jest sprawdzić, co się dzieje z klejnotem. Czarodziej Xantar, któremu pomogliśmy w tomie I wręcza nam mapę labiryntu, przez który odnajdziemy kryształ. Nikt, jednak dawno nim nie szedł i nie wiadomo co nas czeka po drodze.




Wspaniała rozgrywka trwająca godzinami. Podczas naszej wędrówki spotykamy zarówno wrogów jak i przyjaciół, zdobywamy itemy korzystamy z rad i omijamy niebezpieczeństwa. Pomagamy sobie nawzajem, rozwiązując zagadki, dokonując ważnych wyborów, i wymieniając się naszymi zdobytymi przedmiotami. Grę możemy rozbudować według własnej fantazji lub zaczerpnąć pomysły z poprzednich tomów, wspaniała zabawa gwarantowana.


Niezwykle cieszę się, że w moje ręce wpadły pozycje od Mistrza baśni. Nie sądziłam, że przy takich publikacjach miło spędzać czas może cała rodzina. Nawet tak długie trwanie samej rozgrywki około 3 lub 4 godziny nie jest odczuwalne. Jak widziałam, w przygotowaniu są już kolejne części. Być może w dobie komputerów tego typu pozycje są mniej popularne, ale jednak moim zdaniem bardziej wartościowe. Zachęcam Was do zapoznania się ze wszystkimi częściami Baśniogier, jestem przekonana, że spodobają się, już najmłodszym graczom a rodzicom pozwolą lepiej poznać swoje dzieci oraz ich przyjaciół jeśli tylko zaprosimy wszystkich do gry.

Książkę do recenzji otrzymałam od Mistrz Baśni


 

poniedziałek, 11 października 2021

Trzy tomy niezwykłej fabuły










Urodzona 16 stycznia 1973 roku, amerykańska pisarka współpracująca z takimi osobami jak John Green, Lauren Myracle, Casandra Clare, czy Sarah Rees Brennan. Mowa o Maureen Johnoson autorce niewątpliwie najlepszej trylogii dla młodzieży o tematyce kryminalnej od lat.


Została nominowana do nagrody Edgar Award, oraz Andre Norton, jej pozycje książkowe pojawiają się bardzo często nie tylko na listach bestsellerów New York Times, ale również na YALSA i państwowych listach nagród. Została uznana przez magazyn Times za jedną ze 140 osób, które warto śledzić w mediach społecznościowych.


To już trzeci tom fantastycznej powieści Nieodgadniony z młodą detektyw Stevie Bell.


Albert Ellingham słynny przedsiębiorca i filantrop jeden z najbogatszych ludzi w Ameryce, od zawsze miał problemy z tymi, którzy się z nim nie zgadzali w jego działaniach. Dnia 8 kwietnia 1936 roku dostaje list z pogróżkami od osoby, która podpisuje się imieniem Nieodgadniony. List zostaje zignorowany, a pięć dni później podczas przejażdżki giną w tajemniczych okolicznościach jego żona oraz trzyletnia córka. Iris oraz Alice porwano. Najdziwniejsze jest to, że umiera również jedna z uczennic akademii.


Po 70 latach do szkoły przyjeżdża Stevie Bell, która marzy o tym, aby zostać detektywem. Stawia sobie za cel rozwiązanie zagadki tajemniczego zniknięcia rodziny założyciela szkoły. Nie wie, jednak jak wielką cenę będzie płaciła za to akademia, oraz jej uczniowie.


W tomie I i II poznaliśmy naszych wspaniałych bohaterów, odkryliśmy wiele z tajemnic niektórych uczniów, a także samej szkoły. Doszło do morderstw, które postawiły pod znakiem zapytania funkcjonowanie placówki, oraz mogliśmy śledzić uczucia, jakie pojawiają się między przyjaciółmi.


Część III Ręka na ścianie to kulminacja zagadki Ellinghama, w szkole nie żyją już trzy osoby, ale nasza dzielna pani detektyw zna już rozwiązanie mrocznej zagadki sprzed 75 lat. Będzie musiała ujawnić prawdę oraz stanąć oko w oko z mordercą. Czy jest na to gotowa? Jak potoczą się dalsze losy grupy przyjaciół? Czy ktoś jeszcze zginie? Co tak naprawdę wydarzyło się w 1936 roku? To wszystko w ostatnim tomie serii o tajemniczym Nieodgadnionym.




Wszystko, co dobre szybko się kończy. Nie sądziłam, że pozycje o Akademii Ellinghama tak mnie, wciągną i oczarują. Tajemnica, przygoda, zagadka, fantastyczne opisy, i niezwykli bohaterowie a przede wszystkim pomysł na ekscentryczną placówkę, w której z całą pewnością chciałby się uczyć nie jeden z nas... Nie dziwię się, że książka utrzymywała się na liście bestsellerów.


Już nie długo wychodzi nowa pozycja, z dzielną Stevie Bell powiem szczerze, że już nie mogę się doczekać. Jestem niezwykle ciekawa, czy Autorka utrzyma styl i poziom powieści. Liczę również na to, że po raz kolejny otrzymam kilka tomów świetnej fabuły. Zastanawiałam się, czy trzy dość obszerne części to nie za dużo. W dobie komputerów chęć czytania nie jest już tak duża, ale doszłam do wniosku, że pozycje naprawdę wartościowe powinny być obszerne.


Czy Książki Pisarki zachęcają, aby po nie sięgać? Z całą pewnością. Niezwykłe przedstawienie postaci, młodych ludzi z ich problemami, troskami, strachem, uczuciami to coś, z czym nasza młodzież chce się utożsamiać. Emocje okryte intrygą, morderstwem, przygodą sprawiają, że od tych trzech publikacji nie można się oderwać.


Oczywiście na rynku wydawniczym jest całe mnóstwo pozycji kryminalnych dla młodzieży. Ostatnio zachwyt wzbudzała seria książek Robin Stevens, która ukazała się aż w 9 tomach o różnej fabule. Akcja także dzieje się w szkole, ale jednak moim zdaniem to bohaterka Maureen Johnson i jej przygody najbardziej wbijają się w potrzeby młodych fanów pozycji kryminalnych.


Już nie długo premiera najnowszej powieści Autorki Skrzynia w lesie, zachęcam do zamawiania. Jestem przekonana, że i w tej pozycji Stevie Was nie rozczaruje, a dzieciaki będą zachwycone nowymi fantastycznymi przygodami, oraz nową zbrodnią.


Jeśli jeszcze nie znacie tajemnicy Nieodgadnionego, nie poznaliście Davida, Ellie, Nata, czy Stevie, a także szkoły dla wybitnie uzdolnionych, choć nieco ekscentrycznych dzieci, koniecznie musicie to nadrobić. Seria, która zachwyca lojalną przyjaźnią i czaruje, mroczną intrygą musi być na Waszych półkach.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

Kontrowersje wokół Anthonego de Mello




Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek,
choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł”.


Mt 16,26






Mistrz modlitwy tak o nim mówią przyjaciele i znajomi, mistyk, psychoterapeuta, hinduski jezuita, to właśnie Anthony de Mello. Wszystkie jego książki łączy tradycja mistyki europejskiej z duchowością Dalekiego Wschodu. Jego przesłanie sprowadza się do trzech pojęć oświecenie, szczęście oraz miłość. Mimo tego, że jego pozycje są tak bardzo psychologiczne, unika on specjalistycznego języka i wszystkie swoje przemyślenia kieruje do czytelnika w sposób nowoczesny i przystępny.


Poglądy Autora często są odbierane za awangardowe, kontrowersyjne i mocno bulwersujące. Nie do końca wiadomo dlaczego, ponieważ wszelkie myśli pisarza wzorowane są na naukach Ojców Kościoła, mistyków oraz świętych. Być może coraz bardziej lewackie społeczeństwo, po prostu odrzuca mocno chrześcijańsko — daleko wschodnie poglądy Anthnego de Mello. Mimo tego ja jestem w tej krytycznej części społeczeństwa.


Pisarz uważa, że prawdziwa duchowość, szczęście oraz miłość nie polega na nabywaniu, ale odrzucaniu pragnień. Jego zdaniem również nie ma jednej drogi do duchowości, szczęścia i miłości, ponieważ są one jedynie sposobem widzenia. Anthony de Mello ma również inny niż współcześni ludzie pogląd na samą definicję i istotę miłości.


Miłość nie jest spełnianiem dobrych uczynków, nie jest również kreowaniem swoich pragnień, czy uczuć do drugiej osoby. Kontrowersyjne jest również to, że nie jest ona także potrzebą, ani źródłem szczęścia. De Mello uważa, że jest ona tak jak mówi Biblia w 1 Liście do Koryntian sposobem „bycia”.


Pisarz uważa również, że ludzie bardzo często mylą Kościół z sektą, religię z pseudoreligią, a także teologię z ideologią. Twierdzi on także, że nie powinno się przywiązywać ortodoksyjnej wagi do słów Pisma Świętego, na drodze swojego psychologicznego rozwoju. Dość dziwne przekonania jak na jezuitę...




W roku 1991 ukazało się pierwsze polskie wydanie pozycji Wezwanie do miłości. Nie jest to książka o ciągłej fabule raczej zbiór przemyśleń, felietonów w temacie uczucia miłości jako ogólnej struktury budującej psychikę człowieka.


Pozycja ta to ostatnie medytacje Autora również w temacie pragnienia, żądzy, chciwości, systemu wierzeń lub przekonań. Każdy z rozdziałów pozwala bliżej przyjrzeć się swojemu własnemu ja, funkcjonowaniu w społeczeństwie, samoświadomości w byciu tym, kim jestem.




Przyznam, że publikacja ta mimo tego, że jest oparta o teksty osób duchownych, zawiera również wiele z religii buddystycznej czy hinduizmu, co nadaje publikacji wielowymiarowości. Nie jest to pozycja łatwa, mimo tego, że nie jest obszerna. Z całą pewnością można ją odrzucić, zwłaszcza jeśli ktoś całkowicie opiera swoje życie, wartości, przekonania na Biblii. Ja miałam z nią problem, momentami wydawała mi się herezją, nie jest za ekumenią i łączeniem przekonań wielu religii w jedną całość. Pomimo wielu mądrości zawartych w tym dziele, nie zgodzę się z Autorem w sprawie wybiórczego traktowania Pisma Świętego. Miłość ukazywana przez różne pryzmaty w dość dużym powiewie dalekiego Wschodu, chyba nie jest do końca do zaakceptowania przez chrześcijanina.


Pozycja Wezwanie do miłości przeze mnie została potraktowana jako ciekawy dodatek do innych dzieł powstałych w tym temacie i podobnym nurcie. Dość dziwne dla mnie było to, że Pisarz jako hinduski jezuita w wielu kwestiach podważa autorytet Biblii. Być może to wynika z faktu, że kościół Katolicki coraz bardziej się unowocześnia i zmienia kierunek na lewicowy. Zestawienie dzieła Pana Anthonego de Mello z np. publikacjami Dalajlamy byłoby ciekawym eksperymentem psychologicznym.


Mam ambiwalentne uczucia co do samego Autora, oraz jego książek... Mimo to pozycję Wezwanie do miłości polecam, jako uzupełnienie pozycji w temacie oraz ciekawostkę międzyreligijną i kulturową.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S -ka


 

niedziela, 10 października 2021

Maureen Johnson w bardziej mrocznym wydaniu





Les Verts Monts, czyli „zielone wzgórza” nawiązuje do Green Mountain State Gór Zielonych stąd właśnie wzięło swoją nazwę miejsce akcji trzech niezwykłych tomów powieści Maureen Johnson o Nieodgadnionym.


Vermont, bo o nim mowa to stan położono w Nowej Anglii na terenie Stanów Zjednoczonych. Tereny te pierwotnie zamieszkiwane były przez Indian z takich plemion jak np. Irokezi, czy Abenakowie. Dopiero w roku 1666 Francuzi wznieśli tutaj Fort St. Anne. W latach 1724 na terenie dzisiejszego Vermont powstała pierwsza z osad angielskich Fort Dunner. Już w roku 1777 Vermont ogłosiło się niezależną republiką. Dewizą stanu do dziś jest Freedom and Unity – Wolność i Jedność.


Niesamowite jest to, że Autorka zdecydowała się osadzić akcję swoich powieści w jednym z najbardziej separatystycznych miejsc w USA. W stanie tym istnieje ruch, który od wielu lat stara się o utworzenie Drugiej Republiki Vermontu. Do tego Vermont jest najbardziej lewicowym ze stanów. Z perspektywy historycznej wydaje się, że miejsce nie jest przypadkowe. Być może po cichu Pisarka kibicuje sprawie tej części kraju. Bez wątpienia jednak osadzenie szkoły w pięknym zielonym miejscu sprawia, że wyobraźnia czytelnika jeszcze bardziej galopuje. Moim zdaniem tło, sceneria, widoki i klimat pozycji są chyba jeszcze ważniejsze niż fabuła, czy postacie, ponieważ to one tworzą klimat powieści.




Po tym jak w szkole dla ekscentryków, czyli Akademii Alberta Ellinhama ginie jeden z uczniów, z powodu sprawy zaginięcia żony i córki właściciela, nasza bohaterka Stevie Bell zrozpaczona powraca do domu rodzinnego. Tajemnica pozostaje nierozwiązana... Po jakimś czasie nasza dzielna pani detektyw powraca do szkoły za namową Edwarda Kinga, który proponuje jej układ. Stevie wróci do szkoły, ale w zamian za to będzie miała oko na wybryki jego syna Davida. Jak wiemy z tomu I młodych ludzi łączy coś więcej niż tylko przyjaźń.


Dziewczyna ponownie wkracza w tajemniczy świat Nieodgadnionego, próbując zrozumieć wydarzenia w placówce, ciągle zadaje sobie pytanie kim jest morderca, dlaczego tak mu zależy, aby wydarzenia z przeszłości nie wyszły na jaw? Do tego dochodzi zagadka samego Ellinghama pozostawiona przed laty, a do dziś nierozwiązana... Część II fascynuje, i emocjonuje. Wciąga od pierwszej strony i okazuje się, że jest jeszcze bardziej zagadkowa i mroczna niż tom I.




Po przeczytaniu Znikających stopni,bo taki jest tytuł kolejnej części pozycji, czułam niedosyt. Całe szczęście, że mam tom III od razu zabrałam się za czytanie. Maureen Johnson moim zdaniem dorównuje stylem pisania Pani Agacie Christie w wersji dla młodzieży, chociaż nawet nie... Ja zaczytywałam się w klasykach, o Poirocie mając 8 lat więc Autorka, z całą pewnością zasługuje na to porównanie. Stevie Bell jest to jedna z tych bohaterek, które dorastają wraz z potrzebami czytelnika. Po pierwszym dość subtelnym tomie Nieodgadniony przyszedł czas na mocną, skomplikowaną, a przede wszystkim wymagającą skupienia kolejną część, która od odbiorcy kochającego kryminały wymaga jeszcze więcej, jeśli chodzi o zaangażowanie intelektualne.


Dziś mogę również śmiało stwierdzić, że jest to pozycja również dla dorosłych. Kochani kto nie lubi tajemnic ze starych szkół, mroku morderstw, skomplikowanej fabuły, a zarazem lekkości tekstu, uroczych momentami wręcz przezabawnych bohaterów? Ja kocham! Do tego lekki, a zarazem wciągający wątek młodzieńczej fascynacji, który przypomina nam jak to było kiedy sami mieliśmy naście lat.


Nadal uważam, że ekranizacja powieści byłaby hitem i śmiało mogłaby konkurować z moją kolejną ulubioną bohaterką, czyli Enolą Holmes. Myślę również, że mini serial na podstawie każdego z tomów przebiłby popularność Serii niefortunnych zdarzeń.


Znikający stopień jak i Nieodgadniony to pozycje obowiązkowe dla fanów literatury kryminalnej. Jestem przekonana, że wciągną zarówno dzieci jak i rodziców. Książka ta to nie tylko świetna fabuła kryminalna, ale również przyjaźń, lojalność, zasady moralne, wzajemna pomoc i szacunek. Dziś właśnie takie publikacje są najbardziej potrzebne na rynku wydawniczym, a małe morderstwo, czy mroczna atmosfera i tajemnica dodają tym wartością smaczku i pikanterii. Zachęcam Was do wzbogacenia swojej kolekcji o pozycje Pani Maureen Johnson.


Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Poradnia K


 

środa, 6 października 2021

Miasto Odważnych zaprasza na przygodę







Po pierwszym tomie Baśniogier przyszedł czas na część drugą Miasto Odważnych. Tym razem Wydawca zabiera nas do świata elfów, harpi, dziwnych stworków, gnomów, czy krasnoludów. Po tym jak udało nam się uratować czarodzieja, zamieszkujemy w mieście, staliśmy się bohaterami i oficjalnie zostaliśmy obrońcami krainy. Nasz Zamek Bohatera, jest od tego momentu naszą siedzibą.




Po trudach naszej pracy postanawiamy trochę odpocząć i udać się do miasta, aby zażyć relaksu. Niestety jak to często bywa gdy człowiek ma wolne i chce się po prostu zrelaksować, zawsze coś się wydarzy. Tym razem również tak było. W mieście panuje tłok, ludzie kupują i sprzedają, stargany uginają się od produktów, a karczma pęka od tłumu gości. Po krainie wędrują dziwne stworzenia jak elfy, czy krasnoludy. To wszystko wokoło sprawia, że krain staje się jeszcze bardziej magiczna.




Miasto Odważnych jest kolejną przygodą po Zagubionym czarodzieju, w którą ruszyliśmy całą rodziną. Obie książki są utrzymane w tym samym tonie, miękka śliska okładka, bardzo łatwa w czyszczeniu, ten sam rozmiar, oraz grafika. W środku wspaniałe ilustracje do samodzielnego pokolorowania. Zarówno tom 2 jak i pierwszy nie są za bardzo obszerne, jednak niech Was to nie zmyli, ponieważ fabuła jest bardzo mocno rozbudowana.


Instrukcja niczym się nie różni od Mistrza Baśni mamy karty bohaterów, które dzieci samodzielnie wypełniają. Do wyboru mamy takie postacie jak rycerz, podróżniczka, opiekun lasu, czy uzdrowicielka. Każde z dzieci dostaje jedną kartę i na początku rysuje wizerunek swojej postaci. Każda z nich ma swój zawód i imię, które dziecko może samodzielnie wybrać Posiada również cechy jak w tomie pierwszym siły, umysłu i zręczności, a także zmęczenia.
Do rozgrywki potrzebujemy trzy zwykłe kostki do gry, ołówek, kredki i wiele czystych kartek. Rzucamy kostkami i sumujemy oczka, nasz wynik to albo porażka, albo sukces w zależności od wyrzuconej liczby oczek. Podczas gry zdobywamy przyjaciół, rozwijamy swoją postać, oraz zdobywamy przedmioty.


Ta część niczym nie równie się od Zagubionego czarodzieja, choć moim zdaniem jest mocniej rozbudowana i pozostawia więcej pola do swobodnej interpretacji. To nasze wybory, których dokonujemy w ciągu gry decydują o tym gdzie zaprowadzi nas nasza przygoda. W Mieście odważnych nie ma jednak jednego konkretnego celu jak np. kogoś odszukać, tutaj chodzimy, po całej krainie przeżywając różne zdarzenia i poznając nowych przyjaciół. Fabuła tej pozycji pozwala na większe jej rozbudowanie przez rodzica dla dzieci mniejszych. My trochę dodawaliśmy od siebie np. innych wydarzeń, co powodowało, że gra stała się dłuższa, ale jeszcze ciekawsza.


Tak jak Mistrz Baśni uważam, że wspaniale nadaje się do zabawy z dziećmi od 3 lat. W tej pozycji również jest zaznaczone, że maluchy grają z pomocą dorosłych, ale zapewniam, że jeśli zdecydujecie się na zakup tomu pierwszego serii to Wasza pociecha, znając już zasady, sama będzie chciała radzić sobie w rozgrywkach z innymi graczami, a dorosły lub starsze dziecko potrzebne będzie tylko do czytania tekstu. Uważam, że najlepiej jest kiedy grają dzieci w różnym wieku, wtedy rodzić nie musi ingerować np. poprzez czytanie, to sprawia, że nasze pociechy są zdane tylko na siebie i muszą radzić sobie same.


Karty z postaciami tak jak w czarodzieju kopiujemy lub pobieramy ze strony basniogra.pl. Zachęcam również, aby środek, także powielać po to, by pozycja mogła służyć dłużej.


Mam kilka przemyśleń co do Baśniogier. Myślę, że mogą one służyć jako osobna bajka po prostu do przeczytania, nie koniecznie jako gra. Tak naprawdę wcale nie potrzebujemy kostek czy kart postaci, aby spędzić czas z tą pozycją. Gra jest tak skonstruowana, że możemy po prostu czytać dziecku ją np. wieczorem i wspólnie podejmować tylko decyzje co do działań bez punktów, zdobywania itemów etc. Jest to moim zdaniem fantastyczna forma wieczornego spędzania czasu. Uważam, również, że jeśli gra ukaże się w twardej oprawie, co z pewnością wpłynie na cenę, warto ją zakupić. Na rynku mamy dziś takie mnóstwo badziewia, które kosztuje masę pieniędzy, że zainwestowanie w pozycję, która rozwija kreatywność, logiczne myślenie, uczy współpracy, szacunku, czy nawiązywania przyjaźni jest obowiązkowe.




Przeglądając ostatnio internet poza Baśniogrami i Mistrzem Baśni nie znalazłam, nic w takiej wersji dla dzieci młodszych. Tym bardziej twierdzę, że inwestycja w serię jest opłacalna i potrzebna, zwłaszcza że gry wspaniale nadają się do zabawy z dziećmi ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.


Tak samo jak przy pozycji Zagubiony czarodziej spędziliśmy miło i rodzinnie ponad 4 godziny. Po zakończeniu rozgrywki uznałam, że publikacja świetnie sprawdzi się podczas dłuższego przyjęcia urodzinowego. Każde dziecko kocha dobrych bohaterów, tajemnicze zdarzenia, oraz zagadki. Liczę, również na mniejszy poręczniejszy format gier, aby można było włożyć je do torby podczas wakacyjnych wyjazdów.


Zachęcam Was Kochani do zapoznania się z tą wspaniałą propozycją, jestem przekonana, że Wasze dzieciaczki będą nią zachwycone.


Grę do recenzji otrzymałam od Mistrz Baśni



 

wtorek, 5 października 2021

Afryka - czarna plama na Ziemi



Afryka to wieczne trwanie.
Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale nocą
w Afryce widzi się dalej niż w innych miejscach.
A gwiazdy świecą tu jaśniej, słoń nigdy się nie męczy”.






XXI wiek, w którym gaz płynie z sieci a prąd to dobro dostępne teoretycznie dla każdego. XXI wiek, w którym ciepła woda nie jest już oznaką luksusu, a produkty spożywcze w sklepach wyrastają jak grzyby po deszczu.


XXI wiek, w którym wbrew pozorom istnieje świat, mogłoby się wydawać zapomniany przez Boga i ludzi. Afryka, wielomilionowy kontynent, ukryty przed dobrami współczesności, woła o zainteresowanie, pochylenie się nad swoimi potrzebami, problemami i społeczeństwem.


Pomimo tego, że Afryka to wielki kontynent nieograniczonych perspektyw i możliwości, niestety żaden z rządów do dziś nie stawił czoła biedzie, chorobom, braku pożywienia, i perspektyw dla większej jak nie prawie całej populacji tego kontynentu. Zapatrzeni w swoje dobra i bogactwa, toczą wewnętrzne konflikty i małe wojenki nie widząc krzywdy swoich obywateli.


Dzieci Afryki nie wiedzą co to spokój, ciepłe i wygodne łóżko, czy trzy posiłki dziennie. Najtragiczniejsza sytuacja jest w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie maluchy muszą zmierzyć się z ubóstwem, głodem, zmianami klimatu, szybkim małżeństwem, czy wcielaniem do grup zbrojnych nie mówiąc już o braku lub przerwaniu edukacji. W Syrii, Nigerii, Sudanie Południowym dzieci zmuszane są również do ciężkiej, wręcz niewolniczej pracy za darmo, lub marne grosze często niepokrywające nawet ceny jednego posiłku. Jeśli dodamy do tego brak porządnej opieki medycznej, Afryka jawi nam się jako czarna dziura na mapie świata, bez przyszłości.


Od wielu lat misje chrześcijańskie, czy katolickie pomagają dzieciom na Czarnym Lądzie, wspierając ich rozwój, edukację, czy otaczając opieką medyczną. Nie jest to tylko przekazywanie wartości chrześcijańskich, ale realna pomoc ludziom, w potrzebie. Pomoc finansowa przekazywana na cele misyjne przeważnie pokrywa opłacanie czesnego za szkołę, uczniom, których rodziców nie stać na opłaty, dożywianie dzieci w szkole, pensję dla nauczycieli, remont budynku placówki, sprzęt i wyposażenie, a także w miarę możliwości na prywatne potrzeby każdego dziecka jak np. ubrania, buty, środki czystości, czy zabawki dla najmłodszych.


Pomimo starań organizacji misyjnych, czy UNICEF co roku w Afryce umiera około 12 milionów dzieci, poniżej 5 roku życia. W związku z barkiem pieniędzy w większości krajów afrykańskich brakuje sierocińców, często dzieci muszą zająć się same sobą, lub rodzeństwem. Podczas gdy nasze pociechy mają drogie ubrania i modne gadżety na Czarnym Lądzie nie ma nawet pieniędzy na szczepionki, które ratują życie, a cena wydawałoby się banalna tylko zł za sztukę.


Na arenie międzynarodowej dużo mówi się o pomocy humanitarnej dla tego kontynentu, jednak prawda jest taka, że dopóki Afryka nie zechce pomóc sobie sama, nie za wiele się tam zmieni.


Są, jednak ludzie, którzy poświęcają swój czas, środki i wygodę, aby szara codzienność dzieci i młodzieży tego lądu nabrała kolorowych barw, i dawała szansę na lepsze jutro. Pan Bogusław Kalungi Dąbrowski franciszkanin, spędził ponad 20 lat w Ugandzie jako misjonarz, pomagając tamtejszej ludności przezwyciężać trudny dni, oraz w spierać w harmonijnym rozwoju.


Człowiek, który całym sercem pokochał Afrykę, nie stracił wiary i nadziei, widząc to, co najbardziej beznadziejne w swej pozycji Oddech słońca zabiera nas w pełną refleksji podróż właśnie do Ugandy, jej piękna, niedoli, ale również wspaniałych ludzi, którzy mimo przeciwności losu witają każdy dzień z uśmiechem i pokorą.


Uganda jest zielona prawie cały rok, Ugandyjczycy nie wstydzą się swojej wiary, mają szacunek do świętości, do rodzącego się życia i ludzi starszych, dbają o życie wspólnotowe i potrzebujących, są to ludzie niezwykle radości. Niestety są pogrążeni w biedzie i żebractwie, nie omija ich lenistwo i ślamazarność, kradną, kłamią i żyją w dość dużej swobodzie seksualnej, mają swoich czarowników, a najsilniejszy zawsze ma ostatnie słowo.


Pan Dąbrowski to wszystko i jeszcze więcej pokazuje nam w swojej bez wątpienia ważnej pozycji.


Jestem oczarowana i wzruszona, książką Oddech słońca. Przyznam, że jak tylko zobaczyłam jej zapowiedź, pomyślałam, że muszę ją mieć. Pomimo tego, że nie jestem katoliczką, uważam, że misje tego kościoła zwłaszcza te Franciszkańskie, czy Salezjańskie są niezwykle wartościowe i potrzebne. Do krajów takich jak Uganda, Syria, Nigeria jadą wspaniali ludzie, o wielkich sercach, którzy robią wszystko, aby poprawić byt dzieci i młodzieży na tych trudnych ziemiach.


Pozycja przesympatycznego Pana Dąbrowskiego uświadamia nam, jak wiele jeszcze jest do zrobienia. Opisuje ona oczywiście życie autora, ale przede wszystkim życie ludzi, których spotyka na swojej drodze. Historię młodzieży, dzieci i ich rodzin. Wspaniałe opowieści z historii Ugandyjczyków, ich kulturę, codzienną pracę, problemy. Niesamowite zdjęcia, dopełniają treść dzieła, pokazują nam codzienność mieszkańców i pozwalają zastanowić się nad naszym życiem, które w porównaniu do egzystencji na Czarnym Lądzie jest wręcz luksusowe.




Kochani dzieło Oddech słońca jest obowiązkową książką na półce każdego świadomego człowieka. Niezwykle ważna, przedstawia rzeczywistość życia w Afryce, z tej bardziej prawdziwej strony niż programy typu Wojciech Cejrowski Boso przez świat. Zachęcam Was do zapoznania się z tą pozycją, jestem przekonana, że zostanie Wam ona w głowie na długo.

Książkę do recenzji otrzymałam od Wydawnictwa Zysk i S - ka



 

 https://www.youtube.com/@Literackiewiadomo%C5%9Bcizwiejs-l3t